Kimże ja jestem, Panie?…

K

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:

Ojciec Franciszek Chrószcz – Oblat posługujący w Kodniu, a wcześniej wieloletni Misjonarz; Człowiek obdarzony niesamowitym poczuciem humoru i dystansem do siebie, wprowadzający we Wspólnocie kodeńskiej i w relacjach z ludźmi bardzo dużo pogody ducha i radości;

Ignacy Sulowski – Syn moich Przyjaciół z Lublina, Żani i Łukasza.

Życząc ogromu łask niebieskich – zapewniam o modlitwie!

A ja dzisiaj wybieram się na kolejny dyżur duszpasterski, tym razem na Wydział Humanistyczny i Wydział Nauk Społecznych, w gmachu na ulicy Żytniej. Po zakończeniu dyżuru, o 15:00, idę na wykład Pani Doktor Adriany Pogody – Kołodziejak, na temat Obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Ma to być jednak ujęcie nie ściśle historyczne, ale bardziej… ludzkie. Tak to przynajmniej zapowiada Pani Doktor. Spodziewam się ciekawego i intrygującego przekazu.

Przy okazji, dziękuję Pani Doktor za życzliwość, którą okazuje mi od początku mojej posługi w Duszpasterstwie Akademickim, a od jakiegoś czasu – także za owocną współpracę. Chociażby w ramach audycji DROGAMI MŁODOŚCI, w Katolickim Radiu Podlasie, w której Pani Doktor brała udział kilkukrotnie, a ostatnio – przed tygodniem, w piątek.

Za owocną współpracę dziękujemy także Księdzu Markowi i całej Ekipie surguckiej. Owocem tej współpracy są jakże głębokie i mądre słówko z Syberii. Najbliższe – jutro! Czekamy!

Jeszcze dzisiaj natomiast, po Mszy Świętej wieczorowej, zamierzam udać się do Kodnia, gdzie chciałbym pobyć do soboty. Chcę tam obgadać z Matką jedną bardzo ważną sprawę, którą podzielę się z Wami w niedzielę. Będę miał do Was po prostu jedną, bardzo ważną prośbę i apel. Ale to już w niedzielę.

Teraz zaś zachęcam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi do mnie dziś Pan? Z jakim przesłaniem do mnie osobiście się dziś zwraca? Niech Duch Święty oświeci nasze umysły i serca!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Świety. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 3 Tygodnia zwykłego, rok II,

27 stycznia 2022.,

do czytań: 2 Sm 7,18–19.24–29; Mk 4,21–25


CZYTANIE Z DRUGIEJ KSIĘGI SAMUELA:

Poszedł król Dawid i usiadłszy przed Panem mówił: „Kimże ja jestem, Panie mój, Boże, i czym jest mój ród, że doprowadziłeś mnie aż dotąd? Ale i to jeszcze wydało się Tobie za mało, Panie mój, Boże, lecz dałeś zapowiedź o domu sługi swego na daleką przyszłość. I to ma być prawo człowieka, Panie mój, Boże?

Ustaliłeś dla siebie swój lud izraelski, aby był dla Ciebie ludem na wieki, a Ty, o Panie, stałeś się dla niego Bogiem. Teraz więc, o Panie Boże, niech trwa na wieki słowo, któreś wyrzekł o słudze swoim i jego domu, i czyń, jak powiedziałeś, ażeby na wieki wielbione było imię Twe słowami: «Pan Zastępów jest Bogiem Izraela». A dom Twego sługi, Dawida, niech będzie trwały przed Tobą.

Tyś, bowiem, o Panie Zastępów, Boże Izraela, objawił słudze swemu, mówiąc: «Zbuduję ci dom». Dlatego to sługa Twój ośmiela się zwrócić do Ciebie z tą modlitwą. Teraz, o Panie mój, Boże, Tyś Bogiem, Twoje słowa są prawdą. Ty przekazujesz wspaniałą obietnicę słudze swemu.

Bądź teraz łaskaw pobłogosławić dom sługi swego, aby na wieki trwał przed Tobą. Wszak to Ty jesteś, mój Panie Boże, który to powiedział; a dzięki Twemu błogosławieństwu dom sługi Twojego będzie błogosławiony na wieki”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus mówił ludowi: „Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”.

I mówił im: „Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma”.

Czy potrafimy sobie wyobrazić tę scenę, jaką opisuje nam Autor biblijny w dzisiejszym pierwszym czytaniu? Pod wpływem jakiegoś wewnętrznego natchnienia, Dawid po prostu poszedł do Namiotu, w którym przebywała Arka Przymierza i usiadł, aby tak bardzo spokojnie, ale jednocześnie bardzo szczerze wypowiedzieć przed Panem całą wdzięczność, jaka przepełniała jego serce.

Chwilę wcześniej Prorok Natan, w imieniu Boga, zapytał Dawida, czy zbuduje on Bogu dom, a więc porządną świątynię. Bo doszło do sytuacji paradoksalnej, iż Dawid – to prawda, że król, ale jednak zwykły, śmiertelny człowiek – mieszka w okazałym pałacu, a Arka Boża w namiocie. Mówiąc o tym, Bóg przypomniał Dawidowi, ile to dobra już dokonał w jego życiu i przez niego, jak bardzo się nim opiekował, ileż to dowodów tej opieki można wymienić, gdy tymczasem Arka Boża, będąca znakiem obecności Boga wśród swego ludu, pozostawała w miejscu tak mało dostojnym, jak namiot…

Dawid musiał wziąć sobie do serca Boże słowa i musiał się nimi mocno przejąć, skoro uświadomił sobie ogrom Bożej dobroci względem siebie i spontanicznie postanowił za to podziękować. I tak to właśnie wyglądało: Dawid zasiadł przed Arką Pana i mając w pamięci to wszystko, co powiedział Natan w imieniu Boga – zaczął temuż Bogu dziękować… I zachwycać się tym wszystkim, czego Bóg w jego życiu dokonał. Tak spokojnie, ale z wielkim przekonaniem – zdanie za zdaniem – wyliczał Boże dobrodziejstwa, jakich sam doświadczył i jakich doświadczył jego naród.

I to jest właściwie cała treść dzisiejszego pierwszego czytania. Prawdę powiedziawszy, to nawet pierwsze zdanie nie mówi nam, kiedy i gdzie Dawid usiadł przed Panem – ta informacja jest zupełnie poboczna wobec tego wszystkiego, co do Pana powiedział. Bo to jest właśnie trzon całego dzisiejszego fragmentu Drugiej Księgi Samuela – właśnie to dziękczynienie, właśnie ten zachwyt nad Bożą miłością i dobrocią.

I może trzeba, moi Drodzy, aby ten zachwyt pojawiał się także i w naszych modlitwach. I dziękczynienie. I uwielbienie. Tak po prostu. Spontanicznie. I wcale nie w związku z czymś – z jakąś prośbą, którą od razu dołączymy do tego podziękowania.

Bo to – przyznajmy – częsty i sprawdzony sposób załatwiania różnych spraw pomiędzy ludźmi: najpierw trzeba tego drugiego trochę ułagodzić, „zmiękczyć”, dobrze nastawić, a więc podziękować mu za jedno, pochwalić za drugie – aby potem już przejść do sedna sprawy. Zresztą, czyż nie jest tak, moi Drodzy, że kiedy ktoś dzwoni do nas, albo przy spotkaniu osobistym zaczyna nas za coś chwalić, doceniać, za coś dziękować, przymilać się i prawić komplementy, to my słuchamy tego z niedowierzaniem i w końcu ucinamy całą gadkę krótkim stwierdzeniem: „Mów jasno, czego ci potrzeba”?

Chyba, że mamy do czynienia z człowiekiem, który naprawdę potrafi doceniać dobro w nas i w innych ludziach, potrafi je pochwalić i za nie podziękować, ale wydaje się, że tacy ludzie to dzisiaj naprawdę rzadkość. A szkoda…

I szkoda, że z takim niedowierzaniem musi patrzeć na nas często Jezus, kiedy zaczynamy Mu za coś dziękować, bo zwykle spodziewa się – i całkiem słusznie – że za chwilę usłyszy całą litanię próśb… W sumie, to dobrze, że są one do Niego kierowane, bo do kogo człowiek ma iść ze swoimi problemami?… I też dobrze, że w ogóle zwraca się do Jezusa – to na pewno dużo lepsze, niżby próbował sobie ze wszystkim radzić sam, jak to się, niestety, obecnie coraz częściej zdarza.

Jeżeli człowiek ma taką świadomość, że ze swoimi problemami i sprawami od razu powinien zwrócić się do Pana, to bardzo dobrze. Zresztą, sam Jezus do tego zachęcał – zarówno w Ewangelii, jak i w rozmowach z Siostrą Faustyną Kowalską, czego zapis znajdziemy w jej „Dzienniczku”.

Natomiast wydaje się, że my, którzy mamy z Jezusem częsty kontakt, którzy staramy się kształtować relacje z Nim w sposób głębszy i dojrzalszy, jednak powinniśmy się starać poszerzać spectrum naszych relacji o dziękczynienie, uwielbienie, zachwyt… Na prośby i biadolenia zawsze przyjdzie czas, a nam trzeba – naprawdę, trzeba nam wszystkim! – takiej otrzeźwiającej myśli, że my naprawdę już bardzo dużo od Niego otrzymaliśmy, że On naprawdę już tak bardzo dużo nam dał, że On naprawdę o nas dba, że Mu na nas zależy…

Dobrze jest uświadomić to sobie i tak, jak Dawid, pójść sobie do kościoła, albo w domu usiąść przed jakimś krzyżem, czy świętym obrazem, albo wyjść na spacer na łono przyrody – i tak serdecznie podziękować za to wszystko, uwielbić, zachwycić się…

W ten sposób spełnimy wezwanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, abyśmy Bożego światła nie chowali przed ludźmi. A taka postawa dziękczynienia i uwielbienia Boga będzie wspaniałym świadectwem, danym wszystkim wokół, że Bóg jest wielki i że naprawdę działa. I że jest bardzo realnie obecny w życiu człowieka. Jeżeli my to dostrzeżemy i szczerze za to będziemy dziękować – tak po prostu, spontanicznie i bezinteresownie – to i innych do takiej postawy zachęcimy.

A w ten sposób sprawdzą się także i te słowa z dzisiejszej Ewangelii: Kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma. Kto ma tak dużo od Boga i potrafi to docenić, to jeszcze więcej otrzyma. Bo kto potrafi podziękować, ten swoje serce otwiera coraz szerzej na Boże dary, dlatego może ich przyjąć jeszcze więcej i więcej. Niewdzięcznik, który nie potrafi docenić tego, co już ma, blokuje swoje serce, blokuje się w sobie, przeto nie może otrzymać niczego więcej, bo po prostu nie jest w stanie tego przyjąć. A do tego jeszcze – w jakiś sposób – traci to, co ma, bo nie potrafi tego docenić, a tym samym: dobrze tego wykorzystać.

Dlatego, moi Drodzy, jak najczęściej dziękujmy Panu, uwielbiajmy Go, zachwycajmy się szczerze Jego miłością i dobrocią wobec nas! Jak najczęściej – i jak najbardziej szczerze i spontanicznie! Ot, tak, po prostu – z potrzeby serca.

Nie obawiajmy się, że przez to nie zdążymy, lub zapomnimy o coś poprosić. Pan już sam zadba o to, aby niczego nie brakło temu, kto potrafi docenić Jego dary…

5 komentarzy

  • Myślę, że tak jak na codziennej, wieczornej modlitwie często przepraszamy Pana Boga za to co zrobiliśmy złego w ciągu dnia, chociaż nie chcieliśmy…. Tak samo powinniśmy podziękować za wszystko co nas dobrego spotkało tego konkretnego dnia, a na pewno było tego dużo.

    Moją ulubioną formą dziekczynną i nie tylko jest Adoracja. Można na spokojnie podziękować, poprosić, przemyśleć wiele ważnych dla nas spraw, porozmawiać i wsłuchać się co Pan chce nam powiedzieć.

    Gosia_

  • Jeszcze nawiązując …

    „I też dobrze, że w ogóle zwraca się do Jezusa – to na pewno dużo lepsze, niżby próbował sobie ze wszystkim radzić sam, jak to się, niestety, obecnie coraz częściej zdarza.”

    Wydaje mi się, że ludzie którzy często mówią, że poradzą sobie sami mają na myśli – nie prosić drugiego człowieka o pomoc. Nie Pana Boga. Bo tak sami sami , to nie ma szans żebyśmy sobie poradzili. A przecież tak wiele razy zawiedliśmy się na drugim człowieku, że ciężko nam znowu komuś zaufać. A Pan Bóg nigdy nas nie zawiódł.

    Gosia_

    • Niestety, mam wrażenie, że ci „samodzielni” także od Pana Boga próbują być samodzielni… Chociaż może wprost tego tak nie mówią, ale to pokazują swoją postawą, swoim nastawieniem… Ale to taka moja obserwacja, można się z nią oczywiście nie zgadzać.
      A co do adoracji Najświętszego Sakramentu – to jak także bardzo ją lubię. W zupełnej ciszy…
      xJ

      • Przeciwnicy Kościoła zawsze się znajdą. Chodziło mi tylko o to, że nie każdy kto mówi, że poradzi sobie sam mówi tak dosłownie, ale tacy też niestety się znajdą.
        Gosia_

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.