Trwajmy w Jezusie! I owocujmy!

T

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Rafał Rękawek, imieniny natomiast przeżywa Aleksandra Szcześniak – oboje należący w swoim czasie do młodzieżowych Wspólnot. Życzę Im Bożej opieki na każdy dzień i wszelkich darów z Nieba – o co też będę się dla Nich modlić.

Ziemskie urodziny w Niebie przeżywa Święty Jan Paweł II. Pomódlmy się dziś – przez Jego wstawiennictwo – we wszelkich, ważnych dla nas sprawach.

A oto dzisiaj – święto Uniwersytetu Przyrodniczo – Humanistycznego w Siedlcach. Wczoraj, o 18:00, w Katedrze, Biskup siedlecki Kazimierz Gurda przewodniczył Mszy Świętej w intencji Społeczności akademickiej. Bardzo dziękujemy za stałą życzliwość, okazywaną tej Społeczności, a szczególnie – za wczorajszą modlitwą i piękne przesłanie o pokoju, wygłoszone w homilii.

Dziękuję także Wszystkim, którzy ubogacili liturgię swoim czytaniem, śpiewem, czy słowem podziękowania, wygłoszonym do Księdza Biskupa. Dziękuję Panu Organiście Adamowi Szczepańskiemu za mistrzowską oprawę organową. Niech Bóg będzie uwielbiony w całej tej pięknej wczorajszej liturgii!

Dzisiaj ciąg dalszy świętowania – o godzinie 11:00 podniosła uroczystość w gmachu Uczelni.

Wieczorem zaś u nas – jak to w każdą środę – Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Po niej – adoracja Najświętszego Sakramentu w ciszy, do godziny 21:00, a jeśli będą chętni, to i dłużej.

Teraz zaś zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem pomyślmy, co Pan konkretnie do mnie dzisiaj mówi? Niech Duch Święty będzie dla nas światłem i wsparciem!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 5 Tygodnia Wielkanocnego,

18 maja 2022,

do czytań: Dz 15,1–6; J 15,1–8

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

W Antiochii niektórzy przybysze z Judei nauczali braci: „Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni”.

Kiedy doszło do niemałych sporów i zatargów między nimi a Pawłem i Barnabą, postanowiono, że Paweł i Barnaba, i jeszcze kilku spośród nich udadzą się w sprawie tego sporu do Jerozolimy, do apostołów i starszych. Wysłani przez Kościół szli przez Fenicję i Samarię, sprawiając wielką radość braciom opowiadaniem o nawróceniu pogan.

Kiedy przybyli do Jerozolimy, zostali przyjęci przez Kościół, apostołów i starszych. Opowiedzieli też, jak wielkich rzeczy Bóg przez nich dokonał. Lecz niektórzy nawróceni ze stronnictwa faryzeuszów oświadczyli: „Trzeba ich obrzezać i zobowiązać do przestrzegania Prawa Mojżeszowego”. Zebrali się więc apostołowie i starsi, aby rozpatrzyć tę sprawę.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie.

Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.

Dwa – by je tak określić – mocne teksty otrzymujemy w dzisiejszej liturgii Słowa. W pierwszym czytaniu, z Księgi Dziejów Apostolskich, która to Księga towarzyszy nam przez cały Okres Wielkanocny, padają takie oto słowa: W Antiochii niektórzy przybysze z Judei nauczali braci: „Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni”. Kiedy doszło do niemałych sporów i zatargów między nimi a Pawłem i Barnabą, postanowiono, że Paweł i Barnaba, i jeszcze kilku spośród nich udadzą się w sprawie tego sporu do Jerozolimy, do apostołów i starszych.

Przyznaję, że ilekroć czytam te słowa, lub ich słucham, to od razu wywołują one we mnie całą masę skojarzeń i różnych myśli. Przede wszystkim, uświadamiam sobie, że chrześcijaństwo, które rozwijało się tak bujnie, tak intensywnie i szybko, rozwijało się jednak w kontekście i na fundamencie judaizmu.

Przecież nawet samego Jezusa Chrystusa Autor jednej z książek o Nim nazwał w tytule: „Żydem praktykującym”. Jezus bowiem zachowywał wszystkie przepisy Prawa Mojżeszowego, a zanim zaczął je sam zachowywać, to już w stosunku do Niego zachowywali je Jego Rodzice, kiedy to chociażby zadbali o Jego obrzezanie, a potem ofiarowanie w świątyni. Także zagubienie się w świątyni, gdy miał lat dwanaście, dokonało się po odbyciu dorocznej pielgrzymki do Jerozolimy, którą to pielgrzymkę nakazywało Prawo.

Nie może nas zatem dziwić, że kiedy chrześcijaństwo rozwijało się tak intensywnie i porywało w swoje szeregi całe rzesze ludzi, to u Żydów nawet nie tyle zawziętych, czy jakichś schematycznych lub upartych, ale po prostu: u Żydów pobożnych musiało to wywołać jakieś zdziwienie, a nawet bunt, dlaczegóż to ci, którzy chcą wyznawać tę nową religię, uchylają się od praktyk, nakazanych przez Prawo Mojżeszowe?

Nawet nie dlatego, by mieli ich odciągać od chrześcijaństwa, ale uważali, że takie traktowanie sprawy być może czyni niepełną ich chrześcijańską pobożność. A ponieważ – jak to nieraz słyszymy, choćby czytając Stary Testament – przestrzeganie Prawa Mojżeszowego było traktowane bardzo jednoznacznie i surowo, przeto nie można było dopuścić do takiego „poluzowania”, iżby ktoś myślał o nawróceniu do Boga – choćby poprzez tę nową religię – bez obrzezania! W głowie się to nie mieściło! Stąd tak twarde stanowisko, dzisiaj wyrażone: Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni.

Uściślijmy tylko, że chodziło tu o pogan, czyli tych, którzy nie byli wcześniej wyznawcami judaizmu, a chcieli przyjąć chrześcijaństwo. Bo Żydzi, którzy do tej pory wyznawali swoją religię, byli „w porządku” – tak zapewne myśleli ci, którzy wywołali cały problem. Natomiast ci „nowi” – jak mogli wejść w relację z Bogiem, jeżeli nie przejdą przez wszystkie etapy, wyznaczone Prawem Mojżeszowym?

Jak jednak słyszymy, Paweł i Barnaba byli zdania, że nie jest to konieczne, czyli że poganie mogą „prostą drogą”, bezpośrednio przyjmować chrzest i stawać się wyznawcami nowej religii, bez przyjmowania obrzezania i zachowywania innych przepisów rytualnych. Dodajmy przy tym, że Paweł – jeszcze jako Szaweł – był Żydem bardzo solidnie wykształconym w renomowanej naonczas szkole rabina Gamaliela, przeto dobrze wiedział, z jakim problemem się mierzy. I pomimo tego właśnie, takie stanowisko zajął.

Na tym tle – jak słyszymy – doszło do niemałych sporów i zatargów. To kolejne mocne stwierdzenie, bo pokazuje, jak bardzo normalnymi ludźmi byli pierwsi chrześcijanie. Nam zapewne stale brzmią w uszach i pozostają w świadomości te słowa, które właśnie o pierwszych chrześcijanach wypowiadali ich współcześni, gdy z zachwytem mówili: „Patrzcie, jak oni się miłują!” A tu tymczasem – spory i zatargi. Czyli zwyczajne kłótnie – nazwijmy rzecz po imieniu.

A jednak, te kłótnie nie spowodowały rozłamu. Dlaczego? Dlatego, że nawet spierać się i kłócić można z miłością i troską o wspólne dobro. To dziwne stwierdzenie: „kłócić się z miłością”, prawda? Ale jest ono prawdziwe w sytuacji, kiedy spieramy się o coś, o jakieś lepsze rozwiązanie, o jakiekolwiek rozwiązanie problemu, a nie atakujemy drugiego człowieka, uderzając w niego samego.

Nie wiemy, co prawda, czy w trakcie tych sporów i zatargów tam się komuś niechcący coś ostrego nie „wymknęło” i ktoś nie „palnął” czegoś głupiego, ale nawet jeśli, to sam sposób rozwiązania sporu, jaki podjęto, budzi najwyższy podziw. A jaki to sposób?

Słyszymy: Postanowiono, że Paweł i Barnaba, i jeszcze kilku spośród nich udadzą się w sprawie tego sporu do Jerozolimy, do apostołów i starszych. Wysłani przez Kościół szli przez Fenicję i Samarię, sprawiając wielką radość braciom opowiadaniem o nawróceniu pogan. Kiedy przybyli do Jerozolimy, zostali przyjęci przez Kościół, apostołów i starszych. Opowiedzieli też, jak wielkich rzeczy Bóg przez nich dokonał. Czyli – postanowiono oddać tę sprawę do rozstrzygnięcia przez Kościół, przez Pasterzy Kościoła, przez najwyższą Władzę w Kościele.

W ten sposób doszło – o czym usłyszymy w dniach następnych – do zwołania pierwszego w dziejach Kościoła soboru, nazwanego Soborem Jerozolimskim, w roku 50. Wytyczono zatem drogę rozwiązywania wszelkich większych problemów i niejasności w Kościele, na której to drodze te sprawy rozstrzygane są do dziś.

A jednocześnie – zwróćmy na to uwagę – nawet sama podróż „delegacji antiocheńskiej” do Jerozolimy stała się okazją do opowiadania wszystkim napotkanym o wielkich dziełach Bożych, jakie się dokonywały! Zobaczmy, ileż to dobra stało się – dzięki sporom i zatargom! Żadnego rozłamu, podziału, wzajemnego zagniewania czy obrażania się, a wprost przeciwnie: zacieśnianie jedności i miłości, dzięki wyjaśnieniu wątpliwości, które mogłyby tą jednością zachwiać. Niesamowite, prawda? Jak oni to robili?

I dlaczego oni tak mogli, a my dzisiaj jakoś nie możemy?… Dlaczego my dzisiaj – i w Kościele, ale i w naszych lokalnych społecznościach, a nawet w rodzinach – kłócimy się i obrażamy na siebie, a nieraz to nawet długo się do siebie nie odzywamy, bo poróżniliśmy się o jakieś nieistotne drobiazgi. I każdy okopuje się w swojej wewnętrznej fortecy i bramy nawet trochę nie uchyli.

A oni nawet spory i zatargi – podkreślmy: niemałe – przekuwali w jeszcze mocniejszą jedność i jeszcze większą chwałę Bożą. Jak to robili? Jak my możemy to dziś robić?

Odpowiedź odnajdujemy w Ewangelii, która jest drugim mocnym tekstem dzisiejszej liturgii Słowa. Jezus mówi tak: Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. […] Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.

Moi Drodzy, tu jest sedno całej sprawy: trwanie w Jezusie! Trwanie tak mocne, jak mocno trwa w krzewie winnym pojedyncza gałązka, czerpiąca z niego… wszystko! Całe swoje życie! Kto tak mocno trwa w Jezusie, ten wszystko przekształci ku dobremu: nawet trudności, nawet przeszkody – i nawet doraźne nieporozumienia i spory.

Ponadto – na co koniecznie musimy zwrócić uwagę – kto trwa w Jezusie, ten przynosi owoc obfity. Przyznaję, że te słowa jakoś ostatnio odkryłem na nowo, w czym pomógł mi mój Spowiednik, wskazując, że przecież Jezus wyraźnie obiecuje obfite owoce pracy i posługi tym, którzy w Nim trwają. Przeto jeżeli ja na przykład uskarżam się na małe owoce mojej posługi kapłańskiej, szczególnie ostatnio wśród Studentów, a Jezus powiedział to, co powiedział – a skoro tak powiedział, to na pewno nie chciał mnie oszukać – to znaczy, że muszę przemyśleć moje trwanie w Nim! Nie tyle szukać powodów tego małego owocowania w innych, co może w sobie. Coś w tym jest…

Zapraszam zatem wszystkich, moi Drodzy, do refleksji nad moim i Waszym trwaniem w Jezusie, bo to tutaj leży przyczyna takiego, a nie innego owocowania naszych działań, ale też – owocowania naszych sporów i zatargów, naszych trudności i niepowodzeń. Okazuje się, że one też mogą owocować dobrem – jeśli tylko będziemy naprawdę, na sto procent, tak bardzo, bardzo, bardzo – trwali w Jezusie!

A co to konkretnie znaczy: „trwać w Jezusie” – to niech już sobie każda i każdy z nas osobiście dopowie. Bo my to, moi Drodzy, tak naprawdę wiemy – i to dobrze wiemy, prawda?… Tyle, że nie wystarczy wiedzieć, a trzeba jeszcze trwać. Tak totalnie, na sto procent, zawsze!

Zatem – trwajmy! I owocujmy!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.