Jedli i nasycili się wszyscy…

J

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń kapłańskich przeżywają:

Ksiądz Prałat Mieczysław Lipniacki – mój „rodzony” Proboszcz. tak określam Księdza Prałata, bo był moim Proboszczem od powstania naszej Parafii i mojej Pierwszej Komunii Świętej – aż do kapłańskiej Prymicji i jeszcze dalej. Obecnie jest na emeryturze, mieszka przy Parafii, którą tworzył, ciągle wspierając obecnych Duszpasterzy posługą przy ołtarzu i w konfesjonale. Życzę Jubilatowi nieustannego zapału i mocy z Nieba!

Ksiądz Piotr Jarosiewicz – pochodzący z naszej rodzinnej Parafii, posługujący obecnie w Diecezji drohiczyńskiej, Brat Księdza Rafała.

Imieniny natomiast przeżywa Aneta Jabłońska, która jeszcze jako Aneta Majewska była Szefową KSM w Parafii mojego pierwszego wikariatu.

Urodziny z kolei przeżywa Ksiądz Wojciech Cholewa, mój Kolega kursowy, Proboszcz Parafii Kolano, w naszej Diecezji.

I wreszcie, rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Justyna i Albert Dudzikowie. Albert – za moich czasów – był Lektorem w Parafii w Żelechowie.

Wszystkim świętującym życzę bezmiaru łask niebieskich. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, jest duża szansa, że jutro będzie u nas słówko z Syberii, ale jeszcze nie zostało to oficjalnie potwierdzone. Mam nadzieję, że się uda, a skoro tak, to już dzisiaj zapraszam Was na piątkową audycję w Katolickim Radiu Podlasie, w ramach cyklu DROGAMI MŁODOŚCI. Będę rozmawiał z Osobami zaangażowanymi w Apostolat MARGARETKA, którego piękne spotkanie odbyło się tydzień temu, w Kodniu. Głosiłem wtedy homilię, a jutro chciałbym oddać głos samym Członkom Apostolatu.

Gościem specjalnym audycji będzie Ojciec Dariusz Galant, Oblat z Kodnia, Organizator tamtego spotkania, a współprowadzącym audycję będzie Lektor z mojej rodzinnej Parafii, tegoroczny Maturzysta, a więc przyszły Student – Jonasz Kargulewicz. Niedawno uczestniczył w audycji – tej, w trakcie której rozmawiałem z Maturzystami.

Audycja jutrzejsza to ta dodatkowa, „extra”, bo cykliczna będzie za tydzień. Ale właśnie dlatego pozwalam sobie na zmiany formy, a może i składu, bo wyobrażam sobie i takie te audycje „extra”, kiedy to będę z kimś rozmawiał „jeden na jeden”. Jutro jednak będzie nas więcej. Być może, dołączy do nas Ksiądz Sebastian Bisek, Diecezjalny Moderator Apostolatu MARGARETKA.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Na Syberii Uroczystość Bożego Ciała będzie w niedzielę, my natomiast świętujemy ją dzisiaj. Co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, pomóż zrozumieć…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, C,

16 czerwca 2022.,

do czytań: Rdz 14,18–20; 1 Kor 11,23–26; Łk 9,11b–17

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

W owych dniach: Melchizedek, król Szalemu, wyniósł chleb i wino; a ponieważ był on kapłanem Boga Najwyższego, błogosławił Abrama, mówiąc: „Niech będzie błogosławiony Abram przez Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi! Niech będzie błogosławiony Bóg Najwyższy, który w twe ręce wydał twoich wrogów”. Abram dał mu dziesiątą część ze wszystkiego.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Ja otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy, połamał i rzekł: „To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę!”

Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: „Ten Kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę”.

Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus opowiadał rzeszom o królestwie Bożym, a tych, którzy leczenia potrzebowali, uzdrowił. Dzień począł się chylić ku wieczorowi. Wtedy przystąpiło do Niego Dwunastu, mówiąc: „Odpraw tłum; niech idą do okolicznych wsi i zagród, gdzie znajdą schronienie i żywność; bo jesteśmy tu na pustkowiu”. Lecz On rzekł do nich: „Wy dajcie im jeść”. Oni odpowiedzieli: „Mamy tylko pięć chlebów i dwie ryby; chyba że pójdziemy i nakupimy żywności dla wszystkich tych ludzi”.

Było bowiem około pięciu tysięcy mężczyzn. Wtedy rzekł do swych uczniów: „Każcie im rozsiąść się gromadami, mniej więcej po pięćdziesięciu”. Uczynili tak i rozmieścili wszystkich.

A On wziął te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo i odmówiwszy nad nimi błogosławieństwo, połamał i dawał uczniom, by podawali ludowi. Jedli i nasycili się wszyscy, i zebrano jeszcze dwanaście koszów ułomków, które im zostały.

Ewangelia, którą Jezus i Apostołowie głosili przed dwoma tysiącami lat, dokonuje się tu i teraz, na naszych oczach. To wszystko, o czym nam mówią święte Księgi biblijne, realizuje się w naszej rzeczywistości. Oto bowiem dzisiaj – jak do Apostołów, tak i do kapłanów – Jezus mówi: Wy dajcie im jeść!

W imię tego nakazu kapłani biorą do rąk biały chleb, biorą do rąk kielich, w którym znajduje się parę kropel wina, zmieszanego z wodą i wypowiadają słowa Jezusa, zapisane u trzech Ewangelistów i u Świętego Pawła, w Liście do Koryntian, które to słowa usłyszeliśmy dzisiaj w drugim czytaniu, a które przecież usłyszymy także dzisiaj, jak na każdej Mszy Świętej, w momencie Przeistoczenia: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje. […] Bierzcie i pijcie, to jest moja Krew.

Mocą tych słów biały chleb uzyskuje niezwykłą wewnętrzną moc – staje się Ciałem Chrystusa. To jest niesamowite, po ludzku zupełnie niezrozumiałe, a tak w ogóle, to wspaniałe! Można by się zastanawiać i pytać: Jak to się dzieje? Jak to się dokonuje, w jaki sposób, jaką mocą?

Przecież w każdym białym opłatku, a nawet w jego najmniejszej cząsteczce – znajduje się cały i niepodzielny Jezus Chrystus ze swoim Bóstwem i człowieczeństwem. Wierząc w to głęboko, każdy kapłan podchodzi do wiernego, przystępującego do Komunii Świętej, wypowiadając te znamienne słowa: „Ciało Chrystusa”. A każdy, pragnący przyjąć ten niezwykły Dar, wyznaje swoją wiarę jednym słowem: „Amen”.

I w tym momencie dokonuje się cud prawdziwy. Może nie zawsze w pełni przez nas uświadomiony i dostrzeżony, a jednak – prawdziwy cud: Bóg w całej pełni swego Majestatu zamieszkuje w moim sercu. Udziela mi swoich darów! Napełnia mnie sobą! Sprawia, że już nie jestem głodny…

Ktoś może postawić zarzut, że nie o tym mówimy, o czym opowiada Ewangelia, bo w Ewangelii słyszymy o zaspokojeniu przez Jezus głodu fizycznego, a my tu dzisiaj rozważamy zaspokojenie głodu duchowego. Ale zarówno jeden, jak i drugi głód, gdzieś spotykają się w człowieku, a czasami odnosi się wrażenie, iż ten duchowy jest bardziej bolesny i odczuwalny, niż fizyczny. A już z pewnością – konsekwencje przedłużającego się głodu duchowego są znacznie bardziej poważne.

Bo niezaspokojenie głodu fizycznego powoduje osłabienie ciała. W najbardziej skrajnym wypadku – powoduje śmierć fizyczną. Niestety, nie brakuje na świecie takich dramatycznych sytuacji i pozostaje tylko nadzieja w Bogu, że ci biedni ludzie, którzy teraz nie mogą zaspokoić swojego głodu, swoich słusznych pragnień i potrzeb, w Domu Ojca w Niebie zostaną wyjątkowo hojnie nagrodzeni i niczego im już nie będzie brakować.

Oby jednak nie musieli na to czekać aż do momentu przejścia na tamten świat – oby już tu, na ziemi, jak najszybciej zaradzono tej wyjątkowo skandalicznej sytuacji, iż są ludzie, którym brakuje codziennego chleba. To jest jeszcze jeden – wśród wielu innych – znak wielkiego bałaganu, jaki panuje na świecie, kiedy Boga odsuwa się na margines i żyje się praktycznie bez Niego. Ale to temat na zupełnie inne rozważanie. Na pewno, konsekwencje niezaspokojenia głodu fizycznego są poważne.

Jednak niezaspokojenie głodu duchowego powoduje konsekwencje w znacznie większym stopniu poważne – powoduje bowiem osłabienie duszy, a w najbardziej skrajnym przypadku: śmierć duszy. Naturalnie, jest to pewne porównanie, skrót myślowy, dusza ludzka bowiem jest nieśmiertelna. Przez śmierć duszy rozumiemy w tym przypadku wieczne potępienie w piekle. A takie „głodzenie” duszy, niestety, często dokonuje się na naszych oczach, nie musimy jechać do dalekich krajów.

O ile bowiem spełnia się to ewangeliczne wezwanie Jezusa: Wy dajcie im jeść, o ile dokonuje się ciągłe rozmnażanie Chleba, o ile dokonuje się rozdawanie tego Chleba – tak jak o tym mowa była w Ewangelii – o tyle nie są realizowane ostatnie słowa dzisiejszego ewangelicznego przesłania: Jedli i nasycili się wszyscy Niestety – nie wszyscy chcą korzystać z Bożej dobroci i Bożej łaskawości.

Czy to znaczy, że już nie ma głodnych, że problem duchowego głodu został definitywnie rozwiązany? Dobrze wiemy, że nie! Tak świetnie to naprawdę jeszcze nie jest, a jednak wciąż wielu stroni od Jezusa, rozmnażającego Chleb i rozdającego go ludziom.

Dzisiejszy dzień jest okazją, aby podziękować Jezusowi za Jego troskę o nas. My sobie może wciąż nie bardzo jeszcze uświadamiamy, jak wielkim dobrodziejstwem jest dla nas ten Pokarm duchowy. Żeby to sobie uświadomić, trzeba wejść w głębiny ducha, trzeba zacząć żyć bardziej duchem, a nie tylko ciałem. To życie duchem będzie polegało na kontakcie duchowym z Jezusem, którego przyjmujemy w Komunii Świętej.

Do dziś pamiętam – ze swoich czasów seminaryjnych – jak ówczesny Pasterz naszej Diecezji, Ksiądz Biskup Jan Mazur, nieraz pytał w homiliach: Dlaczego to nasi ojcowie, którzy do Komunii Świętej przystępowali rzadziej, niż my, bardziej jednak odczuwali obecność Jezusaswoich sercach? Oni mieli niejednokrotnie utrudniony kontakt z kościołem, często dzieliły ich duże odległości, a nie było takich środków transportu i możliwości przemieszczania, jakie mamy obecnie. Dzisiaj znacznie łatwiej dostać się do kościoła, bo i samych kościołów przybyło, i łatwiej do nich dojechać, dzięki czemu – jeśli tylko zechcemy – możemy także w ciągu tygodnia przystąpić do Komunii Świętej.

A pomimo tego odnosi się wrażenie, że nie odczuwamy tych częstych spotkań z Chrystusem tak głęboko, jak nasi ojcowie; nie doświadczamy w takim stopniu dobrych skutków Komunii Świętej, jak oni, chociaż oni przystępowali do niej rzadziej. Dlaczego? – pytał Ksiądz Biskup.

I tak na to pytanie odpowiedział: Dlatego, że oni czuli się wewnętrznie zobowiązani, aby się tym przychodzącym Jezusem zająć tak, jak się zajmuje przybywającym Gościem. Przynajmniej piętnaście minut modlili się, dziękując za dar Eucharystii! Przynajmniej piętnaście minut!

Naturalnie, może trudno tak wyliczać, ile to ma być minut – czy jedna więcej, czy jedna mniej. Tu chodzi o samą zasadę, że ja chcę dziękować Jezusowi, że ja w ogóle zauważam Jego obecność. Warto nam dzisiaj, moi Drodzy, zapytać o nasze dziękczynienie po Mszy Świętej, po Komunii Świętej: Jak ono wygląda? Czy o nim w ogóle pamiętamy?…

Sam siebie dzisiaj o to pytam, bo mam świadomość, że niejednokrotnie obowiązki gonią dalej i dalej, ale to – rzecz jasna – nie usprawiedliwia braku dziękczynienia, braku skupienia. Jeśli bowiem nie w kościele, od razu po Komunii Świętej, to później w domu, przy wieczornych modlitwach – powinno się dokonać to podziękowanie. Niestety, różnie z tym bywa i dlatego musimy sobie chyba dzisiaj wszyscy przypomnieć ten święty obowiązek – obowiązek podziękowania Jezusowi!

To tak nieelegancko – przyjąć dar i nie podziękować. Komunia Święta, która sama w sobie jest czymś nadzwyczajnym i niezwykłym, trochę nam schodzi do poziomu takiej zwyczajności, trochę nam może powszednieje… Z jednej strony to dobrze, że chcemy często przyjmować Jezusa do serca. Wiemy o tym dobrze, że możemy nawet dwa razy przyjąć Komunię Świętą w ciągu dnia, jeżeli w drugiej Mszy Świętej uczestniczymy od początku do końca. Ale ta częstość przyjmowania musi być połączona ze wzmożonym skupieniem i szczególnym dziękczynieniem.

Może dlatego Jezus, którego przyjmujemy często, ma utrudnioną możność działania w nas, iż jest niezauważany. Przychodzi jako Gość do naszych serc, a tymczasem nasze serca zwrócone są w inną stronę, zajęte innymi sprawami i nie zauważają, że jest w nich obecny Ktoś tak wyjątkowy i niezwykły!

Moi Drodzy, dzisiejsza Uroczystość w Kościele to okazja do wielkiego dziękczynienia. Wychodzimy dziś z Jezusem w triumfalnym pochodzie i uroczyście kroczymy ulicami naszej Parafii, aby zamanifestować wielką naszą wdzięczność za dar Eucharystii. Chcemy się przed całym światem pochwalić, że naszym Królem i naszym Zbawicielem jest Jezus Chrystus! Chcemy wypowiedzieć naszą ogromną wdzięczność za to, że Jezus jest z nami, że Jezus jest dla nas.

Ewangelia dzisiejsza bardzo jasno sugeruje, że dar rozmnożenia chleba i ryb był wyrazem darmowej miłości Jezusa do ludzi, był wyrazem Jego litości dla ludzkiej biedy. Niczym tamci ludzie nie zasłużyli na dar ze strony Jezusa, niczym i my nie zasługujemy na dar Eucharystii. Jezus czyni nam ogromną łaskę, dając nam tak wiele. To nie my robimy łaskę Jezusowi, że Jego dar przyjmujemy, chociaż czasami takie wrażenie można odnieść. To Jezus dostrzega nasze potrzeby, naszą biedęi lituje się nad nami…Dostrzegł potrzeby tamtych ludzi, o których słyszeliśmy w Ewangelii, a polecając: Czyńcie to na moją pamiątkę!, chciał zaradzić potrzebom ludzi wszystkich czasów.

Moi Drodzy, trzeba nam to sobie dzisiaj jakoś bardzo wyraźnie uświadomić, że każda Msza Święta i wypowiadane w jej trakcie słowa Konsekracji – to nie formuła, zapisana w Mszale, którą ksiądz musi powiedzieć, żeby wszystko „grało” i wszystko było na swoim miejscu. Słowa Konsekracji, słowa Przeistoczenia – to słowa samego Jezusa, a to, co się w ich trakcie dokonuje, to prawdziwe spotkanie z prawdziwym Jezusem.

Tylko czy my w to, moi Drodzy, wierzymy? Czy my w to wierzymy naprawdę? Czy Jezus nie jest dla nas ciągle jeszcze tylko i wyłącznie tym ładnym „Jezuskiem z obrazka”, który to obrazek wisi w domu na ścianie? Czy nie jest to tylko figurka Dzieciątka z betlejemskiego „żłóbeczka”, słodka i milutka? Czy Jezus jest dla nas KIMŚ? A jeżeli tak, to KIM?

Na każdej Mszy Świętej dokonuje się prawdziwy cud, a my niejednokrotnie wychodzimy z tej Mszy Świętej jak gdyby nigdy nic – jakby się nic szczególnego nie stało. I rzeczywiście – nic się nie dzieje, nic się nie dokonuje, bo my sercem jesteśmy daleko od Jezusa – daleko od tego Jezusa, który przecież jest w nas!

Moi Drodzy, niech to dzisiejsze spotkanie z Jezusem – spotkanie tu na Mszy Świętej oraz na wspólnej Procesji – będzie okazją do szczególnie serdecznego i gorącego podziękowania Mu za Jego niezwykły, a przez nas w żaden sposób nie zasłużony Dar. Za ten Dar, który otrzymujemy w tak prosty sposób, za pomocą najprostszych znaków. Oto bowiem wszystko dokonuje się poprzez wypowiedzenie kilku prostych słów nad kawałkiem chleba i paroma kroplami wina…

Jeżeli zabraknie naszym sercom pewnej delikatności i subtelnego spojrzenia, to wręcz możemy nie zauważyć tego niezwykłego Faktu. Bo Jezus eucharystyczny nie jest gwiazdą, która pojawia się w blasku fleszy i w hałasie muzyki, czy wśród oklasków i owacji. On przychodzi w wielkiej ciszy i nie dostrzeże go serce, które nie jest skłonne do ciszy, które nie potrafi się chociaż na chwilę wyciszyć.

Ta cisza – ogromna cisza – panuje zawsze w momencie, kiedy kapłan wypowiada słowa Przeistoczenia i potem, kiedy wznosi Święte Postacie. Nie można wtedy niczego innego czynić – na przykład: nie należy wtedy bić się w piersi; nie wolno się wówczas nigdzie rozglądać, o niczym innym myśleć, jak tylko o Jezusie, który przychodzi. A potem bardzo potrzebna jest ta cisza, aby uświadomić sobie, co się dokonało – i podziękować. W ten sposób wzrasta w nas wiara. W ten sposób dokonują się w nas wielkie rzeczy.

Moi Drodzy, módlmy się dzisiaj o ciszę – ciszę serca, abyśmy w ten sposób dostrzegali, jak wielkie rzeczy dokonują się w czasie każdej Komunii Świętej. Módlmy się także o to, aby od dzisiaj żadna Komunia Święta nie była tylko kolejnym elementem Mszy Świętej, jakimś jedynie zwyczajowym gestem, ale – każdorazowo – największym wydarzeniem w życiu! Tak, to nie przesada: każda Komunia Święta powinna być dla nas – każdorazowo! – największym wydarzeniem w życiu!

Zauważmy: Abraham, jeszcze jako Abram, spośród wielu ofiar, jakie w Starym Przymierzu były składane, dostrzegł tę jedną, nietypową, chociaż bardzo skromną – ofiarę Melchizedeka, ofiarę z chleba i wina. Módlmy się dla siebie o taką przenikliwość wzroku Abrama, abyśmy i my, dostrzegając mały kawałek białego Chleba – dostrzegali samego Jezusa Chrystusa.

Módlmy się o to, o czym śpiewamy w pieśni na wystawienie Najświętszego Sakramentu, aby – „co dla zmysłów niepojęte, niech dopełni wiara w nas”!

Zaprawdę, z całego serca, najszczerzej, jak tylko umiem: wielbię Ciebie, w każdym momencie – o, Żywy Chlebie nasz, w tym Sakramencie!”

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.