Kogo mamy naśladować?…

K

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Karol Orłowski – nasz były Gospodarz w Szklarskiej Porębie. Dziękując Solenizantowi za ogromną życzliwość, przez lata okazywaną mi osobiście, mojej Rodzinie i mojej Młodzieży, życzę ogromu łask Bożych. Zapewniam o modlitwie!

Dzień dzisiejszy był także dniem imienin Karola Wojtyły. Niech to będzie okazją dla nas wszystkich, abyśmy pomodlili się przez wstawiennictwo Świętego Papieża, przybliżyli sobie Jego nauczanie, ale też zajęli jakieś stanowcze stanowisko w obliczu bezpardonowego ataku na Niego ze strony wielu, niestety także polskich mediów. Albo polskojęzycznych… Przypomnijmy sobie, kim tak naprawdę był i kim tak naprawdę jest dla nas Jan Paweł II.

Moi Drodzy, przypominam, że dziś mamy pierwszy piątek miesiąca. Przypominam, że istotą przeżywania tego dnia jest przyjęcie Komunii Świętej wynagradzającej Najświętszemu Sercu Jezusa za grzechy nasze i całego świata. Spowiedź może być wcześniej.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Przepraszam za późne zamieszczenie, ale od rana – tak zwany „młyn”.

Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim bardzo konkretnym przesłaniem zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 31 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Karola Boromeusza, Biskupa,

4 listopada 2022., 

do czytań: Flp 3,17–4,1; Łk 16,1–8

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:

Bądźcie, bracia, wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas. Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem zagłada, ich bogiem brzuch, a chwała w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne.

Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować.

Przeto, bracia umiłowani, za którymi tęsknię, radości i chwało moja, tak stójcie mocno w Panu, umiłowani.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek.

Przywołał go do siebie i rzekł mu: «Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą».

Na to rządca rzekł sam do siebie: «Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mnie zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu».

Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: «Ile jesteś winien mojemu panu?» Ten odpowiedział: «Sto beczek oliwy». On mu rzekł: «Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt». Następnie pytał drugiego: «A ty ile jesteś winien?» Ten odrzekł: «Sto korców pszenicy». Mówi mu: «Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt».

Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła”.

Bardzo mocne przesłanie płynie dzisiaj do nas z pierwszego czytania. Naprawdę, słowa, których używa Paweł, są zdecydowane i konkretne, pokazujące jego bardzo krytyczne nastawienie do niektórych postaw jego uczniów.

Już pierwsze zdanie nie pozostawia wątpliwości, jak powinni, a jak nie powinni postępować wierni Filipianie. Co ciekawe, Paweł nie krępuje się wskazać swojej postawy jako wzoru do naśladowania. Pisze: Bądźcie, bracia, wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas. Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem zagłada, ich bogiem brzuch, a chwała w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne.

Z tego wynika, że ci, którzy postępują inaczej, niż Paweł i jego współpracownicy, postępują po prostu niewłaściwie! Bardzo surowo opisana jest ich postawa. Czy dlatego, że nie postępują tak, jak Paweł? Czy raczej dlatego, że nie postępują tak, jak uczy Paweł i jak sam stara się postępować, aby dać dobry przykład swoim uczniom, jak należy żyć w zgodzie z Ewangelią?…

Wydaje się, że następne słowa Apostoła stanowią tu pewne wyjaśnienie: Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować.

A z tego rodzi się zachęta, zapisana w ostatnim zdaniu: Przeto, bracia umiłowani, za którymi tęsknię, radości i chwało moja, tak stójcie mocno w Panu, umiłowani. Na pewno, zwraca tu naszą uwagę sposób, w jaki Paweł pisze o swoich uczniach. Zwraca się do nich słowami: bracia umiłowani, następnie: radości i chwało moja, a potem ponownie: umiłowani, jednocześnie zaznaczając, że tęskni za nimi – a wszystko to w jednym, krótkim zdaniu.

Zatem, nie zależało mu na tym, aby ich w jakikolwiek sposób umniejszyć, poniżyć, czy podporządkować własnemu sposobowi życia i postępowania – nie! Jemu naprawdę zależy na ich zbawieniu – na tym, by znaleźli się w miejscu, które jest ich wieczną Ojczyzną.

W tym miejscu także sam Paweł chce się znaleźć, ale żeby mógł, to musi się należycie wywiązać z zadań, jakie postawił przed nim Pan, a tym najważniejszym zadaniem jest oczywiście apostolstwoi związana z nim odpowiedzialność. Zatem, gdyby Filipianie lub inni jego uczniowie nie znaleźli się w Niebie z powodu jego zaniedbań, bardzo poważnie obciążałoby go to przed Bogiem.

Stąd tak stanowcze jego słowa i stąd tak stanowcze domaganie się tego, by uczniowie naśladowali jego własne postępowanie. Raz jeszcze podkreślmy: nie z powodu pychy, ale dlatego, że jest to dla uczniów bardzo konkretny przykład i dowód na to, że według zasad ewangelicznych da się żyć i da się zgodnie z nimi postępować. Skoro Paweł może, to dlaczego inni nie mogą?

A w tym kontekście może nas nieco dziwić dzisiejsza nauka Jezusa, zawarta w czytaniu ewangelicznym. Bo o ile postawę Pawła z pewnością można i należy naśladować – oczywiście, mówimy o postawie Apostoła Pawła, a nie prześladowcy Szawła – o tyle naśladowanie wzorca, jaki pokazał nieuczciwy rządca, raczej może się okazać trudne, a wręcz niemożliwe dla kogoś, kto wyznaje elementarny system wartości i zwykłej, ludzkiej uczciwości.

Jak bowiem zrozumieć postawę człowieka, który najpierw nieuczciwie zarządzał majątkiem swego pana, a potem, kiedy dostał od niego „wypowiedzenie”, raz jeszcze użył swojego kanciarskiego kunsztu, by sobie umościć wygodną posadkę w czasie, gdy już będzie zwolniony z pełnionej funkcji. Ku największemu naszemu zdziwieniu, słyszymy dzisiaj, że ewangeliczny pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Coś takiego!

Na szczęście, my dobrze wiemy, że tu nie chodzi o pochwałę nieuczciwości jako takiej, ale o pokazanie pewnego problemu, jaki i dzisiaj możemy zaobserwować w postawach ludzi wierzących, o którym Jezus powiedział dziś, że synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła.

Chodzi tu o problem jakiejś dziwnej i niezrozumiałej niezaradności, a do tego jakiegoś niewytłumaczalnego zakompleksienia i wycofania, gdy idzie o postawy chrześcijańskie, czy o świadectwo dawane wierze przez tych, którzy uważają się za wierzących. Natomiast w sprawach chociażby codziennego utrzymania czy radzenia sobie ze zwykłymi, codziennymi problemami, jesteśmy wszyscy – także wierzący – zwykle bardzo zaradni! I nie damy sobie – mówiąc kolokwialnie – „w kaszę nadmuchać”! A w sprawach wiary i życia chrześcijańskiego – jak dzieci we mgle…

Dlatego dzisiejsze przesłanie ewangeliczne nie ma na celu ukształtowania w nas postawy nieuczciwości, ale ma nas zmobilizować do większej zaradności i operatywności, gdy idzie o dążenie do Ojczyzny w Niebie. Abyśmy na tej drodze naśladowali postawy tych, którzy już tą drogą przeszli i już osiągnęli wieczne zbawienie – miejsce w wiecznej Ojczyźnie – i teraz tam na nas oczekują, ale też pomagają nam swoim wstawiennictwemowym dążeniu, a nade wszystko: są dla nas przykładem, że tak można żyć i że tak da się żyć.

Że wcale nie jesteśmy skazani na naśladowanie tych, którzy postępują jak wrogowie krzyża Chrystusowego, których losem zagłada, […] bogiem brzuch, a chwała w tym, czego winni się wstydzić; czyli tych, których dążenia są przyziemne. Wcale nie jesteśmy skazani na takie postawy! Mamy kogo naśladować i mamy jasne zasady, według których możemy i powinniśmy żyć, bo według nich da się żyć. Obyśmy tylko chcieli – i mieli chociaż trochę odwagi i zapału…

A jednym z tych, których na pewno możemy i powinniśmy naśladować, jest Patroni dnia dzisiejszego, Święty Karol Boromeusz.

Urodził się on we Włoszech, na zamku Arona, w dniu 3 października 1538 roku, jako syn arystokratycznego rodu. Jego ojciec wyróżniał się prawością charakteru, głęboką religijnością i miłosierdziem dla ubogich, stając się w ten sposób dla Karola – nawet wówczas, gdy był on już Kardynałem – ideałem życia chrześcijańskiego.

Już w młodym wieku Karol posiadał wielki majątek. Kiedy miał zaledwie siedem lat, miejscowy biskup dał mu suknię klerycką, przeznaczając go w ten sposób do stanu duchownego. Takie były ówczesne zwyczaje. Dwa lata później zmarła Karolowi matka. Dla zapewnienia mu odpowiednich warunków, gdy miał lat dwanaście, mianowano go opatem w rodzinnej miejscowości. Nie przyjął jednak tego daru z entuzjazmem, natomiast wymógł na ojcu, żeby dochody z opactwa przeznaczano na rzecz ubogich.

Pierwsze nauki pobierał Karol na zamku rodzinnym w Arona. Po ukończeniu studiów w domu, wyjechał zaraz na uniwersytet do Pavii, gdzie odbył studia z prawa kościelnego i cywilnego, zakończone w 1559 roku podwójnym doktoratem. W tym samym roku jego wuj został wybrany na Papieża, przyjmując imię: Pius IV. Za jego przyczyną Karol trafił do Rzymu, gdzie w dwudziestym trzecim roku życia, został mianowany Kardynałem i arcybiskupem Mediolanu, mimo że święcenia kapłańskie i biskupie przyjął dopiero dwa lata później, w roku 1563.

W latach następnych Papież mianował siostrzeńca Kardynałem – protektorem Portugalii, Niderlandów, a więc Belgii i Holandii, oraz katolików szwajcarskich, ponadto opiekunem wielu zakonów i Archiprezbiterem Bazyliki Matki Bożej Większej w Rzymie. Urzędy te i tytuły dawały Karolowi rocznie ogromny dochód. Oczywiście, nie da się ukryć, iż było to jawne nadużycie, jakie wkradło się do Kościoła w owym czasie. Jednak Pius IV był znany ze swej słabości do nepotyzmu.

Karol jednak bardzo poważnie traktował powierzone sobie obowiązki, a sumy, jakie przynosiły mu skumulowane godności i urzędy, przeznaczał hojnie na cele dobroczynne i kościelne. Sam żył ubogo jak mnich. Wkrótce stał się pierwszą po Papieżu osobą w Kurii Rzymskiej. Praktycznie nic nie mogło się bez niego dziać. Papież ślepo mu ufał. Nazywano go nawet „okiem Papieża”. Dzięki temu udało się mu uporządkować wiele spraw, usunąć wiele nadużyć, nie miał bowiem żadnego względu na urodzenie, ale na charakter i przydatność kandydata do godności kościelnych. Dlatego stanowczo usuwał ludzi niegodnych i karierowiczów.

Takie postępowanie zjednało mu – co oczywiste – licznych i nieprzejednanych wrogów. Dlatego zaraz po wyborze nowego Papieża, Świętego Piusa V – co dokonało się w roku 1567 – musiał opuścić Rzym. Bardzo się z tego ucieszył, gdyż mógł zająć się teraz bezpośrednio archidiecezją mediolańską. Stał się faktycznym pasterzem swojej owczarni.

Z całą wrodzoną sobie energią zabrał się do pracy. W 1564 roku otworzył wyższe seminarium duchowne. W kilku innych miastach założył seminaria niższe, by dla seminarium w Mediolanie dostarczyć kandydatów już odpowiednio przygotowanych. Przeprowadził też w swojej diecezji dokładną i wnikliwą wizytację kanoniczną, by zorientować się w sytuacji.

Popierał zakony i szedł im z wydatną pomocą. Dla ludzi świeckich zakładał bractwa – szczególnie popierał Bractwo Nauki Chrześcijańskiej, mające za cel katechizację dzieci. Dla przeprowadzenia koniecznych reform i uchwał Soboru Trydenckiego, zwołał aż trzynaście synodów diecezjalnych i pięć prowincjonalnych.

Dla umożliwienia ubogiej młodzieży studiowania na wyższych uczelniach, założył przy uniwersytecie w Pavii osobne kolegium. W Mediolanie założył szkołę wyższą filozofii i teologii, której prowadzenie powierzył jezuitom. Teatynom natomiast powierzył prowadzenie szkoły i kolegium w Mediolanie dla młodzieży szlacheckiej. Był fundatorem sierocińców oraz przytułków: dla bezdomnych, dla upadłych dziewcząt i kobiet.

Kiedy za jego pasterzowania wybuchła w Mediolanie kilka razy epidemia, Kardynał Karol nakazał otworzyć wszystkie spichrze i rozdać żywność ubogim. Skierował także specjalne zachęty do duchowieństwa, aby szczególną troską otoczyło zarażonych oraz ich rodziny. Podczas zarazy w 1576 roku niósł pomoc chorym, organizując posiłek dla siedemdziesięciu tysięcy osób dziennie. Ponadto, zaopatrywał umierających, oddając cierpiącym dosłownie wszystko. Oddał im nawet własne łóżko!

W czasie zarazy ospy, która pochłonęła ponad osiemnaście tysięcy ofiar, zarządził procesję pokutną, w czasie której sam szedł boso ulicami Mediolanu.

Warto tu jeszcze dodać, że ulubioną rozrywką Karola w młodości było polowanie i szachy. Był estetą, znał się na sztuce, pięknie grał na wiolonczeli. Z tych rozrywek zrezygnował jednak dla Bożej sprawy, oddany bez reszty zbawieniu powierzonych sobie dusz. Wyróżniał się szczególnym nabożeństwem do Męki Pańskiej. Dlatego nie rozstawał się z krzyżem. Tkliwą miłością darzył też sanktuaria Maryjne.

Największą zasługą Karola był jednak doprowadzenie do końca Soboru Trydenckiego. Sobór ten bowiem, rozpoczęty z wieloma nadziejami, z powodu złej organizacji wlókł się zbyt długo, bo aż osiemnaście lat: od roku 1545 do 1563. I dopiero dzięki interwencji naszego dzisiejszego Patrona, udało się dokończyć obrady. Na Soborze tym dyskutowano o wszystkich prawdach wiary, atakowanych przez protestantów – i gruntownie je wyjaśniono.

W dziedzinie dyscypliny kościelnej wprowadzono dekrety: nakazujące biskupom i duszpasterzom rezydować stale w diecezjach i parafiach, wprowadzono stałe wizytacje kanoniczne, regularny obowiązek zwoływania synodów, zakazano kumulacji urzędów i godności kościelnych, nakazano zakładanie seminariów duchownych – wyższych i niższych, wprowadzono do pism katolickich cenzurę kościelną, jak też indeks książek zakazanych, wreszcie wprowadzono regularną katechizację.

Większość z tych uchwał wprowadzono z inicjatywy Kardynała Karola Boromeusza. On też był inicjatorem utworzenia osobnej kongregacji Kardynałów, która miała za cel przypilnowanie, by uchwały Soboru były wszędzie zastosowane.

Zmarł w Mediolanie, w nocy z 3 na 4 listopada 1584 roku, wskutek febry. Pozostawił po sobie znaczny dorobek pisarski. Kanonizował go Papież Paweł V w roku 1610. Relikwie Świętego Kardynała spoczywają w krypcie katedry mediolańskiej.

A oto mała „próbka” jego duchowości, którą wyczytamy z  jego własnych słów, wygłoszonych w czasie jednego z synodów. Mówił wówczas tak:

Wszyscy wprawdzie, przyznaję, jesteśmy słabi, ale Pan Bóg udzielił nam środków, z których jeśli tylko zechcemy, możemy łatwo skorzystać. Spójrzmy więc na kapłana, który wie, że wymaga się od niego świętości życia, wstrzemięźliwości i anielskich obyczajów w postępowaniu. Chciałby tego wszystkiego, ale nie myśli o zastosowaniu prowadzących ku temu środków: postu, modlitwy, unikania złych i szkodliwych rozmów oraz niebezpiecznych poufałości.

Kto inny narzeka, że gdy przychodzi, aby się modlić czy też sprawować ofiarę Mszy Świętej, od razu cisną się mu na myśl tysiące spraw, które odrywają go od Boga. Ale zanim udał się do chóru, zanim rozpoczął Mszę Świętą, cóż czynił w zakrystii, jak się przygotował, jakie zastosował środki do zachowania skupienia?

Chcesz, abym cię pouczył, w jaki sposób możesz skutecznie postępować w cnocie; w jaki sposób, jeśli byłeś skupiony w chórze, następnym razem możesz być jeszcze bardziej uważny, a twoja modlitwa jeszcze milsza Bogu? Posłuchaj, co powiem. Jeśli płomień Bożej miłości zapalił się już w tobie, nie odsłaniaj go pochopnie, nie chciej wystawiać go na wiatr. Pilnuj ognia, aby nie zagasł i nie utracił swego ciepła. Oznacza to: uciekaj, jak dalece możesz, przed rozproszeniami, trwaj w skupieniu przed Bogiem, unikaj próżnych rozmów.

Polecono ci głosić i nauczać? Ucz się i przykładaj do tego, co niezbędne do sprawowania tego urzędu! Staraj się przede wszystkim, abyś przepowiadał życiem i obyczajami, aby inni nie szydzili z twych słów i nie potrząsali głowami, widząc, że co innego głosisz, co innego zaś czynisz.

Jesteś duszpasterzem? Nie chciej z tego powodu zaniedbywać siebie samego i nie udzielaj się tak bardzo wokoło, aby dla ciebie już nic nie zostało. Masz bowiem pamiętać o duszach, którym przewodzisz, ale nie tak, abyś zapomniał o swojej własnej.

Pamiętajcie, bracia, że nic nie jest tak potrzebne ludziom Kościoła, jak modlitwa myślna. Ona to poprzedza wszystkie nasze czynności, towarzyszy im i po nich następuje. […] Jeśli udzielasz Sakramentów – myśl, bracie, o tym, co czynisz. Jeśli odprawiasz Mszę Świętą, zastanów się, co ofiarujesz. Śpiewasz w chórze? Pomyśl, z kim rozmawiasz i o czym mówisz. Jeśli jesteś kierownikiem dusz, pamiętaj, czyją krwią zostały oczyszczone, […].

W taki sposób potrafimy łatwo przezwyciężyć niezliczone przeszkody, których doświadczamy każdego dnia […] i otrzymamy moc rodzenia Chrystusa w nas samych oraz w innych.” Tyle ze słów naszego Patrona.

A my wpatrując się w przykład jego świętości i słuchając jego słów, ale też słuchając Bożego słowa dzisiejszej liturgii, zastanówmy się, na ile jesteśmy zaradni i operatywni w sprawach wiary – i kogo w tej kwestii naśladujemy?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.