Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj w naszym Duszpasterstwie – jak w każdą środę – Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele, a po niej: adoracja Najświętszego Sakramentu w ciszy, do godziny 21:00. Zapraszam!
Wcześniej natomiast, bo o 17:00 – spotkanie Studenckiego Koła Formacyjnego, czyli nowej, ciekawej inicjatywy, tworzonej i kierowanej przez Łukasza Goławskiego, nowego Studenta naszej Uczelni i Nadziei naszego Duszpasterstwa. Spotkanie zasadniczo miało odbyć się we wtorek, ale przecież we wtorek był mecz polskiej Reprezentacji…
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszego dnia, oraz odnalezienia tego jednego, konkretnego przesłania, tak wyraźnie skierowanego do każdej i każdego z nas. Duchu Święty, tchnij!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 34 Tygodnia zwykłego, rok II,
23 listopada 2022.,
do czytań: Ap 15,1–4; Łk 21,12–19
CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Ja, Jan, ujrzałem na niebie znak inny, wielki i godzien podziwu: siedmiu aniołów trzymających siedem plag, tych ostatecznych, bo w nich się dopełnił gniew Boga.
I ujrzałem jakby morze szklane, pomieszane z ogniem, i tych, co zwyciężają Bestię i obraz jej, i liczbę jej imienia, stojących nad morzem szklanym, mających harfy Boże. A taką śpiewają pieśń Mojżesza, sługi Bożego, i pieśń Baranka w słowach:
„Dzieła Twoje są wielkie i godne podziwu, Panie, Boże wszechwładny. Sprawiedliwe i wierne są Twoje drogi, o Królu narodów. Któż by się nie bał, o Panie, i Twego imienia nie uczcił? Bo Ty sam jesteś Święty, bo przyjdą wszystkie narody i padną na twarz przed Tobą, bo słuszne Twoje wyroki stały się jawne”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić.
A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”.
Jeżeli dzisiaj słyszymy o siedmiu aniołach, trzymających siedem plag, tych ostatecznych, to możemy powiedzieć, że się już naprawdę dopełnił gniew Boga. Skoro siódemka jest znakiem pełni i kompletności, to tutaj pojawia się ona aż dwa razy: na określenie liczby aniołów i liczby plag. A to znaczy, że mówimy o absolutnym triumfie Bożej sprawiedliwości. O ostatecznym dopełnieniu się historii świata i historii zbawienia.
Tak, tej historii, do której nawiązania też dziś odnajdujemy. A chociażby w owych plagach, które na pewno nasuwają nam skojarzenie z plagami egipskimi. Jak pamiętamy, było ich dziesięć, co też – w odniesieniu do tamtej sytuacji – oznaczało pewną zamkniętą całość, pewien całościowy „komplet” znaków, jakich Bóg dokonał, aby ostrzec faraona, aby go skłonić do zmiany decyzji odnośnie do wyjścia Izraelitów z niewoli, a wreszcie – aby wyprowadzić swój naród z niewoli.
Wtedy plag było dziesięć, dziś słyszymy o siedmiu, co oznacza pełne i ostateczne pokonanie wszelkiego zła na ziemi. Dokonuje tego siedmiu aniołów, co jest znakiem pełnego triumfu Boga, jako absolutnego Zwycięzcy i Pogromcy zła – posługującego się w tym dziele swoimi aniołami.
Z kolei, morze szklane, pomieszane z ogniem, to także aluzja do Morza Czerwonego, przez które Izraelici, wiedzeni i wsparci mocą Bożą, przekroczyli w sposób cudowny. Tutaj jest ono znakiem wielkich i rozlicznych prób i cierpień, którym poddani zostali ludzie wierni Jezusowi, a nad którymi odnieśli zwycięstwo.
I wreszcie pieśń, wyśpiewana przez zwycięzców – jako żywo przypominająca ową pieśń, którą Izraelici wyśpiewali na cześć swego Boga, zaraz po przejściu Morza Czerwonego – to kolejny, ostatni już dzisiaj znak. Jest to pieśń pochwały i uwielbienia Boga za wielkie rzeczy, jakich w dziejach swego ludu dokonuje w sposób cudowny. Przy czym tam, na pustyni, dziękował naród wybrany, tutaj zaś – nowy Lud Wybrany, czyli Kościół – Kościół zwycięski w Niebie, Kościół jednoczący ludzi wiernych Panu ze wszystkich ludów i narodów.
Jak bowiem inaczej rozumieć wielkie i podniosłe słowa tej pieśni: Dzieła Twoje są wielkie i godne podziwu, Panie, Boże wszechwładny. Sprawiedliwe i wierne są Twoje drogi, o Królu narodów. Któż by się nie bał, o Panie, i Twego imienia nie uczcił? Bo Ty sam jesteś Święty, bo przyjdą wszystkie narody i padną na twarz przed Tobą, bo słuszne Twoje wyroki stały się jawne. Jak zaznacza sam Święty Jan, jest to pieśń Mojżesza, sługi Bożego, i pieśń Baranka.
Widzimy zatem i w tym obrazie, i w tych wcześniejszych – wyraźne nawiązania do konkretnych wydarzeń historycznych. Kiedy jednak tamte wydarzenia dotyczyły określonego narodu, w bardzo określonym kontekście historycznym i w bardzo określonym czasie, to w wizji apokaliptycznej widzimy zapowiedź wydarzeń przekraczających bariery terytorialne i czasowe. Jest to bowiem zapowiedź tego wszystkiego, co dokona się na końcu czasów – a właściwie, to już poza czasem, bo na progu wieczności. I dotyczyć to będzie – jak już sobie zaznaczyliśmy – wszystkich ludów i narodów, a nie tylko jednego.
Widzimy jednak w tym wszystkim jakąś wielką spójność i harmonię pomiędzy wydarzeniami, znanymi z historii zbawienia, a tymi, które są zapowiadane. Widzimy pewne podobieństwa, wyraźne nawiązania i odniesienia. Cóż to znaczy?
To znaczy, że Bóg, który jest ich Autorem, realizuje wobec człowieka jeden i ten sam, niezmienny od początku, plan. Jaki plan? Plan jego zbawienia, zdecydowany zamiar uczynienia go szczęśliwym na całą wieczność.
W Ewangelii dzisiejszej, nawiązaniem do tego planu są słowa Jezusa: Włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie. Owszem, trzeba przyznać, że brzmią one dziwnie i wręcz niewiarygodnie w zestawieniu z tymi, bezpośrednio je poprzedzającymi, w których Jezus wprost zapowiada: Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. A także: A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich.
Ale też mówi: Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić.
Jest więc zapowiedź opieki w Nieba w tych trudnych momentach, ale jest także zapowiedź owych trudnych momentów, z zapowiedzią utraty życia włącznie. To jak się to ma do zapewnienia, że włos z głowy nie spadnie i życie będzie ocalone?
My już wiemy, że chodzi o życie wieczne, a te cierpienia i prześladowania, które zapowiada Jezus, to w wizji Janowej owo morze szklane, pomieszane z ogniem. Tak, moi Drodzy, nie ma innej drogi do pełni szczęścia, jak ta, wiodąca przez owo morze – morze doświadczeń i trudności, przez które trzeba przejść. Ale Pan sam – tak, jak Izraelitów przez Morze Czerwone – będzie nas prowadził. Słyszeliśmy o tym przed chwilą.
Do nas natomiast należy dać świadectwo wiary i wierności Panu. Do nas należy wytrwać przy Panu – w każdej sytuacji: zarówno w obliczu tych codziennych trudności i przeciwności, jak i tych bardzo ciężkich, o ile takowe przyjdą. My dzisiaj, tutaj u nas, możemy powiedzieć, że – jeśli idzie o obronę wiary – nie musimy świadczyć swoim życiem i swoją krwią. Co nie znaczy, że jest lekko, łatwo i przyjemnie, bo dobrze wiemy, że nie jest.
Wierność Bogu i Jego zasadom w codziennym życiu i w codziennych kontaktach z ludźmi coraz więcej kosztuje, bo trzeba się liczyć z odrzuceniem, a przynajmniej ze złośliwymi docinkami, albo uwagami w stylu: „Taki z niego święty, a robi to, czy tamto”… Niekiedy są to naprawdę trudne do zniesienia i uciążliwe przykrości. Nie sposób zresztą tu i teraz oceniać ich wielkości i ciężaru, bo z całą pewnością każdy swoje własne trudności i cierpienia uważa za największe, a innych – za dużo mniejsze i mało istotne. Niech to już sam Bóg osądzi.
Natomiast ważnym jest, abyśmy każdą taką trudność, każde cierpienie i doświadczenie, każdą przykrość i krzywdę, doznaną ze strony innych, traktowali – po pierwsze – jako okazję do złożenia świadectwa swojej wierze, jak nas do tego dzisiaj zachęcił Jezus; a po drugie: pamiętajmy, że my każde nasze cierpienie, każdy nasz ból duchowy lub fizyczny, każde nasze doświadczenie, a nawet codzienny trud swoich obowiązków w domu, w rodzinie, w sąsiedztwie, w szkole, na uczelni lub w pracy – czyli to wszystko, co nas kosztuje, co się wiąże z jakimkolwiek poświęceniem z naszej strony: jakimkolwiek, choćby nawet niewielkim – możemy codziennie Bogu ofiarować w jakiejś konkretnej intencji. Razem z modlitwą w tej właśnie intencji.
Jest to naprawdę wielki dar, jaki możemy Bogu ofiarować. Dar, który jest autentycznie darem od nas, bo wszystko inne, co Bogu dajemy, to z Jego darów. A nasze przeżycia, nasze trudy, nasze poświęcenie – niekiedy także: nasze łzy, rozterki, bóle i cierpienia – to jest nasze. To od nas. To jest właśnie owo morze szklane, pomieszane z ogniem.
My naprawdę nie musimy oczekiwać jakichś wielkich doświadczeń, albo się ich obawiać, w przekonaniu, że skoro nie musiałem do tej pory znosić wielkich cierpień, to pewnie jeszcze mnie one w życiu spotkają. Niekoniecznie. Może właśnie Twoją i moją drogą do zbawienia będzie wierne i cierpliwe znoszenie tego, co niesie codzienność – bez potrzeby dokonywania wielkich i heroicznych gestów i ponoszenia wielkich ofiar. Owa wierność w codzienności – jak się wydaje – często jest równie trudna, a może i trudniejsza, od wielkich, ale pojedynczych gestów, bo właśnie wymaga ona owej cierpliwości i wierności każdego dnia, a nie tylko raz na jakiś czas.
A zatem – wierność w codzienności… Niech ona będzie Twoją i moją drogą do Nieba. Niech z Twojego i mojego serca także wybrzmiewa owa pieśń chwały i uwielbienia Boga za wszystkie znaki Jego opieki i troski nad nami, których – przyznajmy to szczerze – w naszej codzienności naprawdę nie brakuje…
Aż się boję myśleć jakie będę ( będziemy) dawać świadectwo wiary w utrapieniu, w prześladowaniu, kiedy w śród swoich wyznawców, w kościele, podczas Eucharystii, tak niemrawo nam idzie dawać świadectwo wiary, odpowiadać na wezwania księdza, robimy to po cichu, pod nosem, bądź tylko w myślach odmawiamy; Wierzę w Boga, czy Ojcze nasz…Daje się to zauważyć na co dzień ale i od święta gdy jest więcej osób w kościele, podczas Chrztu dzieci i podczas Mszy dla dzieci, kiedy to rodzic siedzący z dzieckiem w ławce nie daje przykładu aktywnego uczestnictwa w liturgii a jest biernym słuchaczem… Zauważyłam również, że są księża którzy aktywują wiernych w ten sposób, że rozpoczynają np Wierze w Boga i milkną słuchając jak wierni kontynuują dalej sami. Ta dzisiejsza Ewangelia dotyczy każdego z nas, z każdej strony ołtarza i księży i wiernych.
Jezus mówi wyraźnie , że jak Jego prześladowali , tak i nas będą prześladować ale również daje obietnicę, że „Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” i ma na myśli życie wieczne! Czy wierzę w to co mówi Jezus?
Pełna zgoda, jeśli idzie o to nasze zaangażowanie w liturgię… Ale nie tylko w liturgię, bo i w wielu innych codziennych sytuacjach. Ale to właśnie dlatego tak bardzo potrzeba naszego świadectwa: żebyśmy nie tyle na innych się oglądali, ale sami pierwsi dawali świadectwo!
xJ