Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Anetta Dziak, Nauczycielka biologii w Liceum im. Lelewela w Żelechowie, moja Koleżanka z pracy w tejże Szkole, Mama dwóch Lektorów w Parafii w Miastkowie Kościelnym;
►Grzegorz Bessaraba, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Życzę Obojgu świętującym, aby tak, jak Jan Chrzciciel, wiernie trwali na posterunku, gdy idzie o świadectwo wiary, dawane swemu otoczeniu. Zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, serdecznie pozdrawiam Was z Parafii Dziewule, gdzie dzisiaj rozpoczynam Rekolekcje. Bardzo późno zamieszczam słówko, już po wygłoszeniu pierwszej homilii, bo obawiałem się o warunków na drodze – a u nas dzisiaj potężnie sypie śnieg – dlatego wyruszyłem, nie zdążywszy zamieścić słówka. Teraz mam spokojną chwilę, więc to robię. Zapraszam do refleksji nad Bożym słowem.
A o 21:40 zapraszam na audycję do Katolickiego Radia Podlasie. Będziemy rozmawiali o przeżywaniu Świąt. Zachęcam do łączności na nami: telefonicznej, smsowej lub mailowej.
Teraz zaś już pochylmy się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Z jakim bardzo konkretnym przesłaniem właśnie do mnie się zwraca? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
REKOLEKCJE ADWENTOWE – 1,
w Piątek 3 Tygodnia Adwentu,
16 grudnia 2022.,
do czytań: Iz 56,1–3a.6–8; J 5,33–36
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Tak mówi Pan:
„Zachowujcie prawo i przestrzegajcie sprawiedliwości,
bo moje zbawienie już wnet nadejdzie
i moja sprawiedliwość ma się objawić.
Błogosławiony człowiek, który tak czyni,
i syn człowieczy, który się stosuje do tego:
czuwając, by nie pogwałcić szabatu,
i pilnując swej ręki, by się nie dopuściła żadnego zła.
Niechże cudzoziemiec, który się przyłączył do Pana, nie mówi tak: «Z pewnością Pan wykluczy mnie ze swego ludu!» Cudzoziemców zaś, którzy się przyłączyli do Pana, ażeby Mu służyć i ażeby miłować imię Pana i zostać Jego sługami, wszystkich zachowujących szabat bez pogwałcenia go i trzymających się mocno mojego przymierza przyprowadzę na moją Świętą Górę i rozweselę w moim domu modlitwy. Całopalenia ich oraz ofiary będą przyjęte na moim ołtarzu, bo dom mój będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów”. Tak mówi Pan Bóg, który gromadzi wygnańców Izraela: „Jeszcze mu innych zgromadzę oprócz tych, którzy już zostali zgromadzeni”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus powiedział do Żydów:
„Wysłaliście poselstwo do Jana i on dał świadectwo prawdzie. Ja nie zważam na świadectwo człowieka, ale mówię to, abyście byli zbawieni. On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście na krótki czas radować się jego światłem.
Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał”.
Bogu Najwyższemu i Trójjedynemu niech będzie wieczna chwała, cześć i uwielbienie, a także nasze ogromne i serdeczne dziękczynienie za to, że nam pozwolił doczekać tego, już kolejnego w naszym życiu Adwentu, a w jego trakcie – tych oto świętych Rekolekcji, które dziś rozpoczynamy.
U początku tego jakże wyjątkowego czasu, z całego serca witam całą Wspólnotę parafialną – Rodzinę parafialną – w Dziewulach, na czele z jej byłym i nowym Proboszczem (w jednej osobie), Księdzem Zygmuntem Peną, z którym mam radość znać się już od czasu mojego Seminarium, kiedy to był On Wikariuszem w mojej rodzinnej Parafii Chrystusa Miłosiernego, w Białej Podlaskiej. Serdecznie dziękuję za to dzisiejsze zaproszenie, ale też – za kilka wcześniejszych zaproszeń, na kilka odpustów i zastępstw, dzięki którym mogę śmiało powiedzieć, że czuję się u Was jak u siebie i że już nie jesteśmy dla siebie tak zupełnie nieznani, bo mieliśmy możliwość wspólnie się tutaj modlić i wspólnie Boże słowo zgłębiać. Tak będzie również w ciągu tych trzech dni.
Witam zatem całą Rodzinę parafialną, wraz z jej Wspólnotami i Osobami, szczególnie zaangażowanymi w jej funkcjonowanie, dzielnie na co dzień wspierającymi Księdza Proboszcza, których to już kilka sam zdążyłem poznać.
Wyruszamy zatem, moi Drodzy, we wspólną, trzydniową, rekolekcyjną drogę, która będzie takim naszym wspólnym kroczeniem na spotkanie z Jezusem. I pozwólcie, że już dzisiaj, na samym początku, jasno i mocno podkreślę, że Rekolekcje – te, nasze, jak i każde inne – to nie jest jedynie taki czas, w którym to do parafii przybywa jakiś ksiądz, którego proboszcz zaprosił, a który skądś tam przyjechał i teraz dopiero nauczy ludzi, jak mają żyć, teraz dopiero ich wszystkich olśni i zachwyci, zabłyśnie przed nimi elokwencją i wymową, wykształceniem i ogólnym „wychlastem”, zrobi furorę, parafię nawróci i w blasku chwały, zadowolony z siebie, wyjedzie.
Moi Drodzy, nic z tych rzeczy! Podkreślam to bardzo mocno: nic z tych rzeczy! Przynajmniej ja osobiście absolutnie tak nie traktuję żadnych rekolekcji: ani tych, które sam przeżywam, ani – tym bardziej – tych, które prowadzę. Rekolekcje bowiem to – jak sobie wspomnieliśmy – czas wspólnego wędrowania, czas wspólnej drogi, czas wspólnej pracy! Tak, czas wspólnej pracy! Pracy, którą – jako pierwszy – podejmuje Rekolekcjonista, a następnie Proboszcz Parafii, a następnie: cała Parafia i wszyscy Uczestnicy. I właśnie do takiego przeżywania tych Rekolekcji – i każdych innych – chciałbym Was zaprosić.
Dlatego nie bądźcie, moi Drodzy, zdziwieni, że każdego dnia, w ramach rozważania, zanim przejdę do kilku refleksji na temat Bożego słowa, będzie kilka uwag, dotyczących hasła Rekolekcji oraz myśli na poszczególnie dni. Będę też mówił o innych, ważnych sprawach, dotyczących właśnie tej naszej wspólnej pracy. Może się to będzie komuś wydawało niepotrzebne – bo z takimi uwagami już się spotykałem – ale ja to robię celowo i świadomie, bo bardzo zależy mi na tym, abyśmy wszyscy, naprawdę wszyscy, zaangażowali się w przeżywanie tych Rekolekcji! I to nie tylko tu, w kościele, ale także w naszych domach.
Dlatego już teraz proszę, abyśmy ten czas wspierali naszą modlitwą. Proszę, abyśmy wszyscy intencje tych Rekolekcji dołączyli do naszych codziennych modlitw – tych, które zwyczajowo, codziennie odmawiamy. Bo przecież wiemy doskonale, że każdy z nas ma wypracowany jakiś swój własny styl modlitwy, jakiś swój osobisty sposób kontaktowania się z Bogiem – i ten styl jest najlepszy. To znaczy: najlepszy dla mnie. Bo jest mój.
On wcale nie musi odpowiadać mojemu sąsiadowi, mojemu znajomemu – on będzie miał swój styl, który dla niego będzie najlepszy. Bo będzie jego. Tak, Bóg z każdym z nas układa osobiste relacje. I właśnie w te relacje zechciejmy wpisać intencję naszych Rekolekcji.
Aby zaś zaznaczyć jedność pomiędzy nami, jako członkami tej rekolekcyjnej Wspólnoty, to proszę, abyśmy codziennie odmówili jedną, taką samą modlitwę, którą będę tutaj wskazywał. Obojętnie, o której porze dnia, ale tę jedną modlitwę wszyscy odmawiamy. Ja również! I – uwaga! – odmawiamy ją w domu, nie w kościele, właśnie dlatego, aby w naszych domach także było widać i czuć rekolekcyjną atmosferę. Czyli – przeżywamy Rekolekcje nie tylko w kościele, ale także w naszych domach.
Natomiast tam, w naszych domach, można – jak najbardziej to polecam – odmówić ją wspólnie z domownikami, albo z sąsiadem lub sąsiadką, zwłaszcza, jeśli są osobami samotnymi. Dzisiaj niech tą modlitwą, która nas zjednoczy, będą dwa dziesiątki Różańca Świętego, tajemnica pierwsza i druga radosna: Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny, oraz Nawiedzenie Świętej Elżbiety. Jutro będą dwa następne, a zakończymy tę cząstkę Różańca Świętego w niedzielę. Tak zatem dzisiaj: dwie pierwsze tajemnice radosne. W jakich zaś intencjach będziemy się modlić?
Chciałbym tu zaproponować takie cztery, stałe intencje rekolekcyjne:
►o błogosławione i liczne owoce duchowe tego czasu dla nas wszystkich;
►za Rekolekcjonistę i Spowiedników – o światło Ducha Świętego i odwagę w jasnym i konkretnym przekazywaniu Bożej prawdy;
►za tych, którzy mogą w tych Rekolekcjach uczestniczyć, ale z różnych względów nie chcą – często już od wielu lat – aby jak najszybciej zechcieli skorzystać z Bożego zaproszenia;
►i za tych, którzy chociaż bardzo chcą w nich uczestniczyć, to jednak nie mogą – z powodu wieku, stanu zdrowia czy innych, niepokonalnych przeszkód, uniemożliwiających im przybycie do świątyni.
Tych ostatnich szczególnie gorąco pozdrawiamy (przekażcie im te pozdrowienia w Waszych domach) i prosimy – zwłaszcza Starszych czy Chorych – aby chociaż cząstkę swego cierpienia, swego codziennego krzyża, ofiarowali w intencji tego czasu. Bardzo im za to już teraz dziękujemy. Niech uważają się za pełnoprawnych Uczestników tych Rekolekcji. Niech ten czas będzie i dla nich owocny!
I tak właśnie duchowo uzbrojeni, podejmujemy refleksję nad Bożym słowem. A skoro powiedzieliśmy sobie, że będzie to nasza wspólna droga, wspólne kroczenie na spotkanie z Jezusem, to niech także On sam będzie naszym Przewodnikiem na tej drodze, niech On sam nas poprowadzi. Niech nas poprowadzi swoim Słowem.
Dlatego też nie będziemy sobie dobierali jakichś specjalnych tekstów, które by może lepiej pasowały Rekolekcjoniście, ale wsłuchujemy się dokładnie w to Słowo, które zostało odczytane, a które Kościół przeznaczył na te trzy dni. W ten sposób to Pan sam wskaże nam drogę rekolekcyjnej refleksji.
Aby zaś ta refleksja nie była mówieniem o wszystkim naraz, to określimy sobie jej główną myśl – hasło Rekolekcji, i właśnie ta myśl będzie nam porządkowała to wszystko, co będziemy tu sobie mówili. Proponuję, aby tym hasłem były słowa z niedzielnej Ewangelii: Z NARODZENIEM JEZUSA CHRYSTUSA BYŁO TAK.
Może się trochę dziwimy, dlaczego akurat takie zdanie, które pewnie w zamyśle Ewangelisty było jedynie wstępem do tego, co napisał dalej, dlatego na takie zdania raczej uwagi się nie zwraca, a my je chcemy uczynić hasłem Rekolekcji. Tak, moi Drodzy, bo w Piśmie Świętym nie ma ani jednego zdania, ani jednego słowa, a nawet jednego przecinka, który znalazłby się tam przypadkowo i nie miał znaczenia. Wprost przeciwnie, każde jedno słowo, każde jedno zdanie ma znaczenie – bo jest to element Bożego słowa, podarowanego nam na drogę do zbawienia.
Dlatego właśnie wybieramy to hasło: Z NARODZENIEM JEZUSA CHRYSTUSA BYŁO TAK – i każdego dnia będziemy sobie stawiać sobie pytanie: No, właśnie – jak? I gdzie ma się narodzić Jezus w moim życiu, w mojej aktualnej, osobistej sytuacji?… Oczywiście, to samo Boże słowo będzie nam podpowiadało i wskazywało te obszary. I właśnie na podstawie Bożego słowa, przeznaczonego na każdy dzień, będziemy się zastanawiać, jak to Boże narodzenie ma się dokonywać w tych właśnie obszarach.
Dzisiaj pomyślimy o narodzeniu się Jezusa w społeczności, w której żyjemy. Jutro – w naszej rodzinie. A w niedzielę – w naszym sercu, w sercu każdej i każdego z nas: w moim sercu.
Tak zatem: Z NARODZENIEM JEZUSA CHRYSTUSA BYŁO TAK. Czyli jak? Jak Jezus może narodzić się w społeczności, w której żyję?
Oto w pierwszym czytaniu, z Księgi Proroka Izajasza, słyszmy takie oto słowa: Niechże cudzoziemiec, który się przyłączył do Pana, nie mówi tak: «Z pewnością Pan wykluczy mnie ze swego ludu!» Cudzoziemców zaś, którzy się przyłączyli do Pana, ażeby Mu służyć i ażeby miłować imię Pana i zostać Jego sługami, wszystkich zachowujących szabat bez pogwałcenia go i trzymających się mocno mojego przymierza przyprowadzę na moją Świętą Górę i rozweselę w moim domu modlitwy. Całopalenia ich oraz ofiary będą przyjęte na moim ołtarzu, bo dom mój będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów”.
Może z naszego punktu widzenia słowa te nie wyrażają niczego nadzwyczajnego, bo my jesteśmy już przyzwyczajeni do tego, że żyjemy w zglobalizowanym świecie, że świat jest – jak powiadają – jedną i to niewielką wioską; że cudzoziemców spotykamy na naszych ulicach, szczególnie po wybuchu wojny na Ukrainie. Wtedy jednak, kiedy Izajasz pisał swoją Księgę – i w tamtym kontekście historycznym, religijnym i kulturowym – wcale to nie było takie oczywiste.
Naród wybrany miał świadomość swego wybrania – inna sprawa, jak postępował i jak odpowiadał Bogu na to wybranie i umiłowanie. Ale świadomość miał i powszechnie wiedziano, że Bóg ma bardzo osobistą i bezpośrednią relację właśnie ze swoim ludem, przeto zazdrośnie strzeżono tegoż wybrania. Zresztą, Prorocy w swoich Pismach także o tym przypominali i świadomość owego wybrania budowali i podtrzymywali, a nawet sam Jezus podkreślał, że misję swoją adresuje przede wszystkim na narodu wybranego, do którego sam należał, a dopiero potem Dobra Nowina zostanie rozgłoszona po całym świecie.
Dlatego też wcale nie było takim oczywistym, że cudzoziemcy mogą sobie – ot, tak, zwyczajnie – czcić Boga. Bóg był – tak mniemano – jeżeli nie własnością swego ludu, bo takie stwierdzenie byłoby za ostre, to na pewno jakoś mocno do tego swego ludu przypisany. Naród wybrany uważał Boga za swego Boga – co zresztą było czymś bardzo dobrym i pięknym. Ale, niestety, także nieraz uważał za wyłącznie swego Boga, co już takim dobrym ani pięknym nie było.
Dzisiejsze Boże słowo, zapisane w Proroctwie Izajasza, jasno to podkreśla: ci cudzoziemcy, którzy zachowają Prawo Boże, mogą się uważać za pełnoprawnych członków religijnej społeczności Izraela. Jezus także o tym mówi – a choćby w dzisiejszej Ewangelii, w słowach: Ja nie zważam na świadectwo człowieka, ale mówię to, abyście byli zbawieni. I chociaż – jak sobie wspomnieliśmy – rzeczywiście podkreślał, że przede wszystkim do swego narodu kieruje swoje przesłanie, aby ten potem rozgłosił je całemu światu, to jednak czynił od tej zasady bardzo wiele wyjątków. Szczególnie wtedy, kiedy widział wielką wiarę w sercu danego cudzoziemca.
Przypomnijmy sobie, ileż to razy chwalił wiarę napotykanych Samarytan, którzy to – jako naród – żyli z narodem wybranym w odwiecznej nieprzyjaźni, jednak poszczególne, konkretne osoby z tego narodu potrafiły wręcz zachwycić Jezusa swoją wiarą, dlatego otrzymywały te łaski i cuda, o które prosiły.
Zatem, to nie narodowość jako taka decyduje o relacji z Bogiem, nie pochodzenie, nie przynależność do takiego lub innego rodu, ale osobiste odniesienie do Boga, do Jego Prawa, do Jego nauki, Jego woli, Jego zasad. Jeżeli ktoś z otwartym, szczerym sercem, będzie przestrzegał wszystkich przepisów Prawa Bożego, wówczas może być pewnym, że jest bardzo bliski swemu Bogu.
Moi Drodzy, mówimy to sobie dzisiaj my, Polacy, którzy przez wielki szczyciliśmy się swoją wiarą, swoim katolicyzmem; o których – szczególnie za czasów Prymasa Wyszyńskiego – mówiło się: Polonia semper fidelis – Polska zawsze wierna: Bogu, Kościołowi, Ewangelii… Prymas Wyszyński sam to często powtarzał, chociaż dobrze widział i dokładnie rozpoznawał, i po imieniu nazywał, nasze narodowe wady i bolączki. Jak to dzisiaj wygląda, moi Drodzy, w naszej polskiej społeczności?
Czy jesteśmy nadal: Polonia fidelis – Polską wierną? Z jednej strony, nie możemy nie widzieć, że na tle innych krajów Europy Zachodniej, czy krajów spoza Europy, jeszcze w naszych kościołach jest sporo Osób: jest z kim się modlić, jest do kogo mówić, jest kogo spowiadać… To cieszy – i oby tak było dalej!
Z drugiej jednak strony, musimy mieć świadomość, że jest to – w najlepszym razie – około trzydziestu procent tych, którzy się za katolików oficjalnie uważają i którzy w metrykach mają to zapisane.
Z jednej strony, musimy widzieć – i z tego się cieszyć – że w naszej codzienności nie brakuje odniesień do wiary i nawet bardzo odważnych świadectw przywiązania do Jezusa i do Jego zasad i wartości.
Z drugiej jednak strony, nie możemy nie widzieć odchodzenia od Kościoła tak wielu, szczególnie młodych ludzi. Nie możemy nie widzieć powszechnej akceptacji dla łamania zasad ewangelicznych, chociażby w kwestii czystości przedmałżeńskiej. Przecież obecnie, wspólne mieszkanie dwojga narzeczonych przed ślubem, albo nawet nie narzeczonych, a chodzących ze sobą, na zasadzie: chłopak ze swoją dziewczyną – już nikogo nie dziwi, niemalże uważane jest za normę i za oczywistość, i nawet głęboko wierzący rodzice, którzy tak normalnie to poszliby na każdy bój w obronie chrześcijańskich wartości w tym względzie, kiedy się okazuje, że ich własna córka zamieszkała z chłopakiem, albo ich własny syn zamieszkał ze swoją dziewczyną, nagle rakiem wycofują się ze swojego radykalizmu i zaczynają tłumaczyć, że to takie czasy, że takie warunki, że tak taniej – zwłaszcza przy obecnej drożyźnie…
I tak, coraz bardziej, w naszej społeczności narodowej i w naszych małych społecznościach, rozlewa się grzech, bezprawie moralne i zgorszenie. Może to mocne słowa, ale nazywajmy rzeczy po imieniu! Po to także są te Rekolekcje, aby sprawy podstawowe i oczywiste ponownie zacząć określać ich właściwym mianem.
I właśnie to wszystko każe nam postawić pytanie, moi Drodzy, jak to jest z tym miejscem dla Jezusa w naszej społeczności narodowej, ale także w naszych społecznościach lokalnych, a w końcu: także w tej małej społeczności, jak społeczność w pracy, czy na uczelni, czy w szkole, a więc tej, z którą – po rodzinie – najwięcej na co dzień mamy do czynienia? Czy zbliżające się Boże Narodzenie będzie czymś ważnym dla tej mojej małej społeczności?
Czy w gronie moich koleżanek i kolegów z pracy; w gronie moich koleżanek i kolegów studentów; czy w gronie moich koleżanek i kolegów ze szkoły, lub z klasy; czy w gronie moich sąsiadów, mieszkańców mojej wioski, mojej ulicy – jest atmosfera korzystna dla Narodzenia Jezusa, czy to raczej nikogo kompletnie nie będzie obchodziło, bo może już nie obchodzi?
Mówiąc jeszcze inaczej: jeżeli mamy przywołać hasło naszych Rekolekcji i powiedzieć: Z NARODZENIEM JEZUSA CHRYSTUSA BYŁO TAK, to jak je dokończyć w odniesieniu do tych grup i społeczności, o których mówimy? I co zrobić, aby to miejsce dla Jezusa tam się znalazło? Bo chyba zgodzimy się z tym, że nie w ogólnym narzekaniu i biadoleniu jest cała sprawa, ale właśnie w tym, żeby coś z tym zrobić. A co możemy z tym zrobić?
Oczywiście, najłatwiej powiedzieć, że nic się nie da zrobić, bo teraz takie czasy, cały świat tak żyje, taka jest ogólna atmosfera i ogólnie niekorzystny klimat. Kiedyś to było inaczej, ludzie bardziej się tego Boga bali, bardziej Go jakoś szanowali, i grzechu się bali, nie afiszowali się z nim, a teraz nikt się niczym nie przejmuje, ludzie grzeszą na potęgę, więc cóż tu można zrobić?
No, właśnie! Co tu można zrobić? Jak ocalić Boże Narodzenie w naszych lokalnych społecznościach i w tych większych społecznościach? Jak stworzyć warunki do narodzenia się Jezusa wśród nas? Jak ja – konkretny, prosty człowiek, nie mający żadnej wielkiej władzy i nie aspirujący do zajmowania wysokich stanowisk w Kościele czy w polityce – mogę wpływać na to, by stworzyć Jezusowi warunki, by mógł się narodzić, by mógł zamieszkać wśród nas?
Moi Drodzy, myślę, że my to dobrze wiemy. Zresztą, słowo Boże nam podpowiada. Otóż, tym sposobem jest własne, osobiste, bardzo konkretne świadectwo każdej i każdego nas. Nasza osobista, bardzo konkretna postawa, przyjmowana i zachowywana bez względu na to, co powie otoczenie i jak zareaguje: czy pokiwa głową z uznaniem, czy wyśmieje, czy może nawet się obrazi, albo zbuntuje.
Przy czym, naprawdę nie chodzi o to, żeby w jakiś przesadny sposób, nachalny i sztuczny, demonstrować swoją pobożność i w ten sposób odpychać ludzi od siebie, a przy okazji: także od Boga i od wiary w Niego. Bo jeżeli nasza rzekomo pobożna postawa ma czynić nas takimi nieznośnymi i uciążliwymi dla ludzi, narzucającymi się im w sposób nachalny, a wręcz arogancki, to trudno spodziewać się, by zachęcało to innych do wiary. Nie, moi Drodzy!
My mamy być po prostu sobą i żyć jak najbardziej normalny, ale właśnie w ten normalny i naturalny sposób, bez narzucania się komukolwiek z czymkolwiek, zwyczajnie nie wypowiadać pewnych słów, jak chociażby przekleństw; nie opowiadać wulgarnych i świńskich kawałów i nie śmiać się, kiedy inni je opowiadają; nie upijać się na imprezach, nawet korzystając z alkoholu; nie mieszkać pod jednym dachem z osobą, z którą się nie jest rodziną lub małżeństwem; nie oszukiwać w pracy, nie wynosić niczego z zakładu pracy, nie spóźniać się do pracy, nie lenić się w niej; nie brać i nie dawać łapówek, a do tego wszystkiego: uczestniczyć we Mszy Świętej w każdą niedzielę i święto, a nawet i w zwykłe dni, jeśli czas pozwoli; systematycznie się spowiadać, nie rzadziej, jak co miesiąc, i stale przyjmować Komunię Świętą, modlić się codziennie, czynić znak Krzyża przed jedzeniem, przed podróżą, przechodząc przed kościołem…
A także – odnosić się do ludzi ze zwykłą życzliwością, uśmiechem i dobrym słowem, wysłuchać drugiego do końca, poradzić mu coś, jeśli wiemy co; a na pewno pomodlić się za niego. I tak właśnie normalnie żyć i funkcjonować w swojej społeczności, ale być w tym konsekwentnym, nie zważać na opinie ludzi, nie ulegać im, nie ukrywać się też ze swoją chrześcijańską normalnością, na przykład: jeżeli w piątek zachowuję wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, to nie tłumaczę wstydliwie ludziom, że to dlatego, iż boli mnie żołądek, ale właśnie dlatego, że to jest piątek, a dla wierzącego to sprawa oczywista. Jeżeli nie uśmiecham się po usłyszeniu świńskiego kawału, to nie dlatego, że mnie ząb boli, ale dlatego, że nie akceptuję takich żartów.
I myślę, że moglibyśmy tu jeszcze wiele, konkretnych takich postaw wymieniać, które z naszej strony mogą być wspaniałym świadectwem wiary, pokazującym innym drogę do Jezusa – bez narzucania się komukolwiek z czymkolwiek. Po prostu: jestem uczniem Jezusa i nie ukrywam tego w czterech ścianach swego domu, ale żyję jak uczeń Jezusa i tak funkcjonuję: w swoim otoczeniu, w swojej pracy, w szkole, na studiach. Jestem po prostu sobą, jestem normalny – ale dla mnie normalność to właśnie wiara w Jezusa i trzymanie się Jego zasad, które dla dzisiejszego świata wydają się czymś nienormalnym. A dla mnie właśnie są normalne.
I dlatego tak żyję – i jestem w tym wytrwały i konsekwentny. Ale też – to bardzo ważne – radosny! Żeby wszyscy mogli się przekonać, że życie wiarą daje mi tę radość ducha, dzięki której wychodzę do innych z uśmiechem. To z pewnością będzie potwierdzeniem tego, że Jezus narodził się w moim sercu. A dzięki tej mojej postawie, także inni otworzą swoje serca – inni, a więc chociażby jedna osoba, a to już bardzo dużo – aby Jezus mógł się w nich narodzić. A w ten sposób będzie się mógł narodzić w mojej społeczności: tej mniejszej, i tej większej, i tej największej. Tak, dzięki mojej chrześcijańskiej postawie!
A żeby trochę poćwiczyć tę postawę, proponuję pracę domową. Codziennie takowa będzie zadawana. Dzisiaj proponuję, abyśmy zadzwonili do kogoś z naszych koleżanek i kolegów z pracy, albo ze szkoły, albo ze studiów – i pozdrowili ich serdecznie, informując o naszych Rekolekcjach, ale też zamieniając kilka zdań o czymkolwiek. Jeżeli będzie trudno zadzwonić, to napiszmy kilka smsów – przynajmniej trzy, do różnych Osób.
Prześlijmy im bezinteresownie jakieś dobre słowo z tych naszych Rekolekcji, zapytajmy, co u nich… Zapewnijmy ich o naszej modlitwie… Bardzo zachęcam do wykonania tego zadania dzisiaj lub jutro rano – do czasu naszego jutrzejszego spotkania. Ja także zobowiązuję się to wykonać.
A teraz, w chwili ciszy, zastanówmy się:
►Czy akceptuję wszystkie zasady Jezusa, zapisane w Ewangelii, czy w niektórych dopuszczam pewne poluzowanie?
►Czy w mojej chrześcijańskiej postawie jestem konsekwentny i wytrwały, czy to zależy od mojego ogólnego humoru i nastroju w danym dniu?
►Czy nie wstydzę się prostych znaków wiary i zachowań, zgodnych z wiarą, kiedy jestem wśród ludzi ze swego otoczenia?
►Czy może mam odwagę w rozmowie przypomnieć o tych zasadach, albo uprzejmie zachęcić do ich praktykowania?
Z NARODZENIEM JEZUSA CHRYSTUSA BYŁO TAK. No, właśnie – jak? Jak to jest – jak to będzie – Panie Jezu, z Twoim narodzeniem, w społeczności, w której na co dzień żyję?…