Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Tomasz Szeląg, za moich czasów: Lektor z Celestynowa. Życzę otwartości na Boże zamiary wobec Niego – o czym więcej dzisiaj w rozważaniu. I zapewniam o modlitwie!
Dziękuję Panu naszemu za wczorajszą, naprawdę piękną Uroczystość opłatkową na Uczelni, którą udało się nam świetnie przeprowadzić, pomimo pewnych zawirowań, które koniecznie na spokojnie jeszcze wyjaśnimy. Wydaje mi się jednak, że udało nam się – z Bożą pomocą – uczynić jakiś konkretny krok na drodze do budowania jedności na naszej Uczelni. Brzmi górnolotnie, ale dlatego mówię o jednym kroku. To może niewiele, ale konkretnie.
A u nas dzisiaj – kolejne Roraty, o godzinie 8:00. A potem dyżur w gmachu na Żytniej. A o 19:00 jakiś koncert kolęd, na który zostałem zaproszony, gdzieś w Siedlcach. Wybieram się na to.
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, aby móc odkryć to jedno i jedyne przesłanie, z jakim Pan dzisiaj do mnie konkretnie się zwraca. Duchu Święty, pomóż!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 3 Tygodnia Adwentu,
15 grudnia 2022.,
do czytań: Iz 54,1–10; Łk 7,24–30
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Śpiewaj z radości, niepłodna,
któraś nie rodziła,
wybuchnij weselem i wykrzykuj,
któraś nie doznała bólów porodu!
Bo liczniejsi są synowie porzuconej
niż synowie mającej męża, mówi Pan.
Rozszerz przestrzeń twego namiotu,
rozciągnij płótna twego mieszkania, nie krępuj się,
wydłuż twe sznury, wbij mocno twe paliki!
Bo się rozprzestrzenisz na prawo i lewo,
twoje potomstwo posiądzie narody
oraz zaludni opuszczone miasta.
Nie lękaj się, bo już się nie zawstydzisz,
nie wstydź się, bo już nie doznasz pohańbienia.
Raczej zapomnisz o wstydzie twej młodości.
I nie wspomnisz już hańby twego wdowieństwa.
Bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel,
któremu na imię Pan Zastępów;
Odkupicielem twoim Święty Izraela,
nazywają Go Bogiem całej ziemi.
Zaiste, jak niewiastę porzuconą
i zgnębioną na duchu, wezwał cię Pan.
I jakby do porzuconej żony młodości
mówi twój Bóg:
„Na krótką chwilę porzuciłem ciebie,
ale z ogromną miłością cię przygarnę.
W przystępie gniewu ukryłem
przed tobą na krótko swe oblicze,
ale w miłości wieczystej
nad tobą się ulitowałem,
mówi Pan, twój Odkupiciel.
Dzieje się ze Mną tak, jak za dni Noego,
kiedy przysiągłem, że wody Noego
nie spadną już nigdy na ziemię;
tak teraz przysięgam, że się nie rozjątrzę na ciebie
ani cię gromić nie będę.
Bo góry mogą ustąpić
i pagórki się zachwiać,
ale miłość moja nie odstąpi od ciebie
i nie zachwieje się moje przymierze pokoju”,
mówi Pan, który ma litość nad tobą.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy wysłannicy Jana odeszli, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: „Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w pałacach królewskich przebywają ci, którzy noszą okazałe stroje i żyją w zbytkach. Ale coście wyszli zobaczyć? Proroka? Tak, mówię wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę.
Powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana. Lecz najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż on”.
I cały lud, który Go słuchał, i nawet celnicy przyznawali słuszność Bogu, przyjmując chrzest Janowy. Faryzeusze zaś i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego.
Oba dzisiejsze teksty biblijne niosą w sobie głęboką, mocną i ważną treść, bo oto w pierwszym czytaniu, z Proroctwa Izajasza, słyszymy pełne miłości, a wręcz czułości słowa samego Boga, skierowane do swego narodu, który tutaj wyobrażony jest jako oblubienica, ale która często okazuje się ową oblubienicą niewierną, jednak ze strony Boga ciągle spotyka się z przebaczeniem, oczekiwaniem na powrót, oczekiwaniem na odwzajemnienie tej miłości, jaką On jej okazuje.
Bo właśnie ta miłość powoduje, że pomimo tylu zdrad, pomimo tylu niewierności i buntów, Bóg ciągle czeka, ciągle daje szansę, ciągle kocha – o czym Prorok Izajasz tak mówi: Bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel, któremu na imię Pan Zastępów; Odkupicielem twoim Święty Izraela, nazywają Go Bogiem całej ziemi. Zaiste, jak niewiastę porzuconą i zgnębioną na duchu, wezwał cię Pan. I jakby do porzuconej żony młodości mówi twój Bóg: „Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę. W przystępie gniewu ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem…
Przytaczam tu dość sporą część dzisiejszego pierwszego czytania, ale tak naprawdę można by przytoczyć je całe, a nawet kilka jeszcze tekstów, mówiących dokładnie o tym samym. Natomiast na pewno nie możemy nie zwrócić szczególnej uwagi na końcowe słowa dzisiejszego pierwszego czytania, w których sam Bóg, przez Proroka, w bardzo ciekawy sposób przekonuje swój naród, iż góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju… Dobrze wiemy, że słowa te stanowią kanwę jednej z piosenek religijnych.
Ale właśnie te słowa chyba najpełniej i najdobitniej tłumaczą nastawienie Boga do swego narodu, a więc do swojej oblubienicy – dodajmy raz jeszcze koniecznie: oblubienicy tak często niewiernej. Czy na tak wielką miłość – a co za tym idzie: tak wielką szansę, jaka została jej dana – ona odpowie miłością, wdzięcznością? A właśnie…
Dobrze wiemy – chociażby z lektury Starego Testamentu – że było z tym różnie… Oj, bardzo różnie… Potwierdzeniem tego są ostatnie słowa dzisiejszej Ewangelii, w których słyszymy, iż cały lud, który Go [czyli Jezusa] słuchał, i nawet celnicy przyznawali słuszność Bogu, przyjmując chrzest Janowy. Faryzeusze zaś i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego.
Dość ciekawie jest ułożona dzisiejsza liturgia słowa, iż to właśnie w zakończeniu obu czytań mamy takie najmocniejsze akcenty i właściwie streszczenie całego przesłania tych czytań. Bo jeśli te oba zakończenia ze sobą zestawimy, to będziemy mieli wyrażoną całą istotę podjętego dzisiaj problemu – a tak naprawdę całą istotę relacji Boga do człowieka i człowieka do Boga: Oto Bóg wychodzi do człowieka z miłością, której właściwie nie sposób wyrazić, zmierzyć, opisać, czy opowiedzieć, natomiast nawet ta miłość może pozostać w odniesieniu do konkretnego człowieka daremna, jeżeli człowiek jej nie przyjmie. I tyle w temacie. Więcej nawet nie ma się nad czym zastanawiać.
W dwóch postawach, jakie dzisiaj zostały opisane, a więc w postawie otwartości na nauczanie Jezusa i Jana Chrzciciela, oraz w postawie totalnego zamknięcia, widzimy właściwie wszystkie ludzkie reakcje na Boga i na Jego miłość. Czyli: albo przyjęcie, albo odrzucenie. Nie ma trzeciej możliwości.
Szczególnie dramatycznie – przyznajmy – brzmią te oto słowa, iż uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie… Moi Drodzy, czy dobrze to słyszymy? Uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie… Człowiek udaremnił zamiar Boga względem siebie! Jak wielką władzę ma zatem człowiek! Jak wiele może, skoro nawet zamiar Boga jest w stanie udaremnić… Coś niesamowitego! Coś ogromnego! A jednocześnie – coś straszliwego!
Tak, coś straszliwego, bo jeżeli człowiek może zamknąć swoje serce tak bardzo i tak szczelnie, że nie dopuści do siebie nawet promyka Bożej miłości, jeżeli jest w stanie tak uszczelnić wszystkie drzwi swego serca, że wręcz napierający ocean Bożej miłości nie jest w stanie się przez nie przebić i choćby paru kropelek tam wsączyć, to znaczy, że człowiek ma naprawdę ogromną władzę. Ale też – to logiczne – ponosi ogromną odpowiedzialność!
Moi Drodzy, ja wiem, że mówię to do osób, które właśnie wszystko robią w tym kierunku, aby tę miłość Bożą przyjąć i się na nią otworzyć. Te straszliwe obrazy dotyczą wielu – niestety, wielu – osób z naszego otoczenia, które już dawno nie były u Spowiedzi Świętej, u Komunii Świętej. I które z jakiegoś – trudnego do zrozumienia – powodu ciągle w tych sprawach czekają na jakiś „lepszy czas”, które „chwilowo” mają „ważniejsze sprawy”, niż Pan Bóg i Jego zaproszenia. Tak, to właśnie o nich pewnie bardziej te słowa. Ale czy o nas tak zupełnie nie?
Czy nam się nie zdarza stawiać blokad Bożej miłości? Czy swoimi grzechami, z którymi ciągle się jeszcze nie uporaliśmy – bo może nie bardzo chcemy się z niektórymi uporać i rozstać – nie blokujemy Bożego działania w nas i wobec nas? Czyli – jakby to strasznie nie brzmiało – nie udaremniamy w ten sposób choćby części Bożych zamiarów wobec siebie?
Moi Drodzy, te dzisiejsze mocne słowa Boga są także do nas skierowane. Nie wolno nam uśpić czujności i powiedzieć sobie: „A, to do tych; a to może do tamtych, ale nie do mnie”… Nie, tak nie możemy całej sprawy skwitować. Wprost przeciwnie!
Właśnie Adwent jest dobrym czasem na to – a w jego trakcie: Rekolekcje – aby w chwili osobistej refleksji, wspartej modlitwą do Ducha Świętego, dokładnie rozpoznać te blokady, które w moim własnym sercu wstrzymują swobodne i bezgraniczne działanie Bożej miłości. Co jest taką blokadą w moim sercu: jaki grzech, jaka wada, jakie złe przyzwyczajenie? I co zrobię – najlepiej jeszcze dzisiaj – aby przynajmniej zacząć blokadę tę usuwać?…