Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ojciec Święty Franciszek. Pamiętajmy w modlitwie o Jubilacie i prośmy dla Niego o siłę i moc, natchnienie i światło do prowadzenia Kościoła prostymi drogami przez dzieje świata. Ja ze swej strony zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, rozpoczynamy dziś drugą część Adwentu, bezpośrednio przygotowującą nas do Uroczystości Bożego Narodzenia. W tych dniach – od dzisiaj do 24 grudnia – czytania i formularze mszalne są oznaczone konkretną datą, na przykład: 17 grudnia, a nie kolejnym dniem tygodnia, na przykład: czwartek 3 Tygodnia Adwentu. Jest to zatem bardzo skondensowany czas przygotowania, a treści, zawarte w liturgii, mają nas wewnętrznie usposobić na spotkanie z Panem.
Bardzo dziękuję Wszystkim, którzy byli z nami wczoraj w trakcie audycji w Katolickim Radiu Podlasie. Trochę szkoda, że tak mało Osób odezwało się do nas w jej trakcie… No, cóż… Liczymy na przyszłość!
A teraz zaś zapraszam do wsłuchania się w Boże słowo dzisiejszego dnia – drugiego dnia Rekolekcji w Parafii Dziewule – i znalezienia tego jednego, najważniejszego przesłania, z jakim Pan dzisiaj się do nas zwraca. Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
REKOLEKCJE ADWENTOWE – 2,
17 grudnia 2022.,
do czytań: Rdz 49,2.8–10; Mt 1,1–17
CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:
Jakub zwołał swoich synów i powiedział do nich:
„Zbierzcie się i słuchajcie, synowie Jakuba,
słuchajcie Izraela, ojca waszego!
Judo, ciebie sławić będą twoi bracia,
twoja bowiem ręka na karku twych wrogów!
Synowie twego ojca będą ci oddawać pokłon!
Judo, młody lwie, na zdobycz róść będziesz, mój synu:
jak lew czai się, gotuje do skoku,
do lwicy podobny, któż się ośmieli go drażnić?
Nie zostanie odjęte berło od Judy
ani laska pasterska spośród jego kolan,
aż przyjdzie Ten, do którego ono należy,
i zdobędzie posłuch u narodów!”
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama.
Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse był ojcem króla Dawida.
Dawid był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego.
Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem.
Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.
Panu naszemu składamy serdeczne dziękczynienie i uwielbienie za Jego liczne dary duchowe, których udziela nam w czasie świętych Rekolekcji adwentowych, jakie obecnie przeżywamy. Dzisiaj te nasze uwielbienia i dziękczynienia zanosimy przez wstawiennictwo Matki Najświętszej, bowiem mamy sobotę, a właśnie sobota jest dniem Jej szczególnie poświęconym. To Ona przecież – Matka Jezusa i nasza najlepsza Matka – jest Przewodniczką na drogach naszej adwentowej i rekolekcyjnej refleksji i pracy. Ona – Matka Jezusa, a jednocześnie Jego pierwsza i najpilniejsza Uczennica.
Jej wstawiennictwu powierzamy ten czas, odmawiając w kolejne dni – kolejne dziesiątki części radosnej Różańca Świętego: właśnie te tajemnice, które w Adwencie przeżywamy i już niedługo będziemy przeżywali w czasie Świąt. Przypominamy sobie, że te dziesiątki dołączamy do naszych codziennych modlitw, jako taką modlitwę wspólną, która jednoczy nas we Wspólnocie rekolekcyjnej.
Oto bowiem wszyscy odmawiamy tę samą modlitwę – chociaż w naszych domach, a nie w kościele, aby właśnie w naszych domach doświadczyć także rekolekcyjnej atmosfery. I oto wczoraj zaplanowaliśmy sobie, że odmówimy pierwszą i drugą tajemnicę radosną. Czy udało się nam je odmówić?…
Dziękuję serdecznie tym, którzy to uczynili. Jeżeli ktoś nie mógł, lub zapomniał, to niech dzisiaj odmówi. A dzisiaj proszę, abyśmy – w taki sam sposób, czyli w domach, a najlepiej: we wspólnocie z innymi – odmówili trzecią i czwartą tajemnicę radosną, czyli Narodzenie Jezusa i Ofiarowanie Jezusa w świątyni.
A w jakich to intencjach się modlimy? Są one cztery – takie główne:
►o błogosławione i liczne owoce duchowe tego czasu dla nas wszystkich;
►za Rekolekcjonistę i Spowiedników – o światło Ducha Świętego i odwagę w jasnym i konkretnym przekazywaniu Bożej prawdy;
►za tych, którzy mogą w tych Rekolekcjach uczestniczyć, ale z różnych względów nie chcą – często już od wielu lat – aby jak najszybciej zechcieli skorzystać z Bożego zaproszenia;
►i za tych, którzy chociaż bardzo chcą w nich uczestniczyć, to jednak nie mogą – z powodu wieku, stanu zdrowia czy innych, niepokonalnych przeszkód, uniemożliwiających im przybycie do świątyni.
Tych ostatnich szczególnie gorąco pozdrawiamy (przekażcie im te pozdrowienia w Waszych domach!) i prosimy – zwłaszcza Starszych czy Chorych – aby chociaż cząstkę swego cierpienia, swego codziennego krzyża, ofiarowali w intencji tego czasu. Bardzo im za to już teraz dziękujemy. Niech uważają się za pełnoprawnych Uczestników tych Rekolekcji. Niech ten czas będzie i dla nich owocny!
My zaś kontynuujemy refleksję nad Bożym słowem, przeznaczonym w liturgii Kościoła na te właśnie dni, które przeżywamy, a wszystko koncentrujemy wokół hasła – głównej myśli tego czasu, a więc słów: Z NARODZENIEM JEZUSA CHRYSTUSA BYŁO TAK. Jest to zdanie z jutrzejszej Ewangelii, a my dopowiadamy dodatkowe pytanie: Właśnie – jak?…
I wczoraj zastanawialiśmy się nad tym, jak stworzyć dogodną atmosferę, by to Narodzenie Jezusa mogło dokonać się w społeczności, w której na co dzień żyjemy, pracujemy, uczymy się i studiujemy?… I powiedzieliśmy sobie, że potrzeba po prostu naszego świadectwa – naszego osobistego świadectwa wiary, potrzeba naszej chrześcijańskiej postawy, wytrwałej i konsekwentnej, niezależnej od ludzkich opinii, a do tego naturalnej i radosnej.
Czyli – chodzi o taką naszą chrześcijańską codzienność i normalność, przy czym dla nas normalnością jest zachowywanie na co dzień Bożych zasad moralnych, podczas gdy dla dzisiejszego świata jest to znakiem totalnego dziwactwa. Oczywiście, my dobrze wiemy, co tak naprawdę jest normalnością, a co jest dziwactwem, dlatego chcemy się trzymać Bożych zasad i w ten sposób świadczyć wobec wszystkich, że Jezus naprawdę w naszym sercu się narodził.
A to nasze świadectwo będzie krokiem w tym kierunku, aby także inne ludzkie serca otworzyły się na Niego i w ten sposób mógł się On rodzić w naszej społeczności: szkolnej, studenckiej, w pracy; w społeczności sąsiedzkiej, w społeczności parafialnej, w społeczności całego naszego narodu.
A oto dzisiaj, po wysłuchaniu Bożego słowa, pytamy, jak jest z tym Bożym Narodzeniem – z rodzeniem się Jezusa, z miejscem dla Niego – w naszej rodzinie? A do takiej refleksji z pewnością zachęca nas dzisiejsze Boże słowo, w którym to – w pierwszym czytaniu, z Księgi Rodzaju – słyszymy opis pożegnalnego błogosławieństwa, jakiego swoim synom udziela umierający Patriarcha Jakub.
Opis ten jest w Piśmie Świętym dużo dłuższy, my dzisiaj słyszymy tylko fragment, dotyczący błogosławieństwa, udzielonego Judzie – bo to z jego rodu miał się po wiekach narodzić Boży Syn.
Słyszymy zatem: Judo, ciebie sławić będą twoi bracia, twoja bowiem ręka na karku twych wrogów! Synowie twego ojca będą ci oddawać pokłon!Judo, młody lwie, na zdobycz róść będziesz, mój synu: jak lew czai się, gotuje do skoku, do lwicy podobny, któż się ośmieli go drażnić? Nie zostanie odjęte berło od Judy ani laska pasterska spośród jego kolan, aż przyjdzie Ten, do którego ono należy, i zdobędzie posłuch u narodów!
I może już nie analizując dokładnie treści tego akurat błogosławieństwa, czy też tego, udzielonego innym braciom, zwracamy jednak uwagę na silne więzi, łączące ojca z jego synami – i na fakt, że odchodząc z tego świata, ojciec wskazuje swoim synom drogę na przyszłość, przepowiadając także to wszystko, co ich w tym życiu spotka. Nie da się ukryć, że spośród wszystkich dwunastu synów, to właśnie Juda otrzymał błogosławieństwo i zapowiedź najbardziej pomyślną.
Z kolei, Ewangelia także wskazuje nam na miejsce Jezusa w określonym rodzie, wyliczając po kolei kilkudziesięciu Jego przodków, przy czym musimy zauważyć, że w sensie ścisłym nie jest to rodowód Jezusa, a Józefa, który był przybranym Ojcem Jezusa. W sensie prawnym, był tym Ojcem rzeczywiście.
Natomiast dla nas ważnym jest, że słowo Boże wyraźnie mówi nam, iż Jezus Chrystus, chociaż był Bożym Synem, chciał być też Synem ludzkich Rodziców, chciał mieć tu, na ziemi, swoją Rodzinę. Jezus Chrystus narodził się w Rodzinie, która miała swoją historię, która miała swój rodowód, która była normalną rodziną – jak wokół wszystkie inne rodziny.
I oto dzisiaj my zastanawiamy się, co zrobić, aby także nasza Rodzina była tą, w której będzie się dokonywało Narodzenie Jezusa. Aby nasza Rodzina była taką świętą Rodziną, w której będzie On mógł przybyć i w niej zamieszkać. Abyśmy o naszej Rodzinie mogli powiedzieć: Z NARODZENIEM JEZUSA CHRYSTUSA BYŁO TAK. Po czym długo i obszernie będziemy mogli opowiadać, jak na co dzień żyjemy i co robimy, aby to Narodzenie naprawdę się dokonywało.
A cóż takiego możemy robić? I znowu – tak, jak wczoraj – na pewno dobrze wiemy! Przede wszystkim, musimy w naszych Rodzinach szczerze i serdecznie się modlić. Czyli, musimy codzienność naszych Rodzin budować na Bogu! Dobrze, gdyby to była modlitwa wspólna – na przykład wieczorna. Ale może to być też wspólne czytanie Pisma Świętego – o czym jeszcze kilka słów za chwilę. I takie czytanie akurat nie musi być wieczorem, bo może być – na przykład – po niedzielnym wspólnym obiedzie.
Dobrze, gdyby taka wspólna modlitwa była codziennie, ale jeżeli byłoby to trudne, wówczas chociaż raz w tygodniu, na przykład w niedzielę, a może kilka razy w tygodniu…
Poza modlitwą wspólną, z pewnością o wiele częstszą będzie nasza modlitwa indywidualna, bo tę możemy zanosić do Boga zawsze, nawet w czasie pracy, czy w trakcie nauki – konkretnie: w przerwach pomiędzy lekcjami czy zajęciami – chociaż jedno krótkie westchnienie do Boga, jeden krótki akt strzelisty, który także jest modlitwą, a który możemy wypowiedzieć w sercu naprawdę w każdej chwili.
I tutaj z kolei ważnym jest, aby intencją naszych modlitw – zarówno wspólnych, jak i indywidualnych – były właśnie sprawy naszej Rodziny, atmosfera naszej Rodziny, wzajemne relacje, dobro wszystkich jej Członków… W ten sposób Jezus będzie się w niej rodził codziennie – w sercach wszystkich Domowników.
Nie mamy jednak wątpliwości, że najpełniej to Jego narodzenie w sercu człowieka dokonuje się wtedy, kiedy przyjmuje on Go w Komunii Świętej. Dlatego tak ważnym jest, abyśmy w naszych Rodzinach pomagali sobie i wspierali się w uczestnictwie we Mszy Świętej w każdą niedzielę i święto. A jeśli możliwości pozwolą, to także i w dni powszednie. Chodzi o to, aby najlepiej wspólnie, całą rodziną, udawać się na Mszę Świętą, wspólnie ją przeżywać, wspólnie przystępować do Komunii Świętej.
Będzie to szczególnie wyraziste i mocne świadectwo dla dzieci, które wpatrzone w przykład rodziców, od początku będą wiedziały, że Msza Święta jest czymś dobrym, jest czymś naturalnym, więc nie będzie potrzeby jakiegoś specjalnego naganiania, upominania, albo zamartwiania się, że oto nagle dziecko, kiedy podrosło, albo kiedy poszło na studia, przestało chodzić na Mszę Świętą, zerwało więzy z Bogiem, zbuntowało się…
Prawdę powiedziawszy, może się to zdarzyć także w najbardziej świętej rodzinie, ale w takiej łatwiej jest o powrót takiego młodego człowieka do Kościoła, podczas gdy w przypadku rodziców, którzy swoje dziecko na Mszę Świętą wysyłali, ale nie prowadzili, może być różnie.
Bardzo istotne jest także wspólne przeżywanie świąt i uroczystości religijnych, także uroczystości rodzinnych. Niezmiernie ważne jest jednak jeszcze bardziej to, aby nie tylko przy takich szczególnych okazjach, ale zawsze, codziennie, był czas na spokojną rozmowę, aby rodzice mieli czas dla swoich dzieci, aby z nimi rozmawiali – o tym, co w szkole i poza szkołą; o ich przeżyciach, zmartwieniach i problemach, ale także o ich radościach i nadziejach. Aby dziecko zawsze mogło liczyć na pomoc swoich rodziców i wsparcie w każdej sytuacji.
Przyjdzie czas, kiedy rolę się odwrócą i to starzy rodzice będą liczyli na pomoc swoich dorosłych dzieci. Z pewnością, będą mogli na nią liczyć, jeżeli sami mieli wcześniej czas i serce dla swoich pociech.
Taką dobrą okazją i przestrzenią do prowadzenia rozmów, do rodzinnego dialogowania, są na pewno wspólne posiłki, zaczynane i kończone modlitwą – i nie tyle zjadane w pośpiechu, bo już każdy dokądś tam pędzi, a jak nie ma dokąd, to do komputera, albo do komórki, ile spożywane w spokoju i w radości spotkania.
Tak, wiem, zaraz usłyszę zarzut, że nie znam życia, bo dzisiaj to o takim celebrowaniu rodzinnego obiadu – a już szczególnie na co dzień – to można jedynie pomarzyć, kiedy wszyscy żyjemy w tak morderczym tempie, że właściwie nie wiadomo, dokąd tak wszyscy pędzimy! Ale pędzimy, nie mając na nic czasu, a jednocześnie często mając świadomość, że nie za dużo zrobiliśmy, nie za dużo zyskaliśmy, za to całkiem porządnie zmęczyliśmy się i już mamy wszystkiego serdecznie dosyć!
Niestety, sam po sobie widzę, że jest coś na rzeczy, jest jakiś problem, bo ten totalny pośpiech mi także daje się już we znaki. Naprawdę, to już zaczyna być problemem! I wydaje się, że cały czas robi się coś dobrego, coś pożytecznego, że to wszystko, co robię, to naprawdę trzeba zrobić, że to jest konieczne… No, cóż… Pewnie to temat do porządnego przemyślenia – może właśnie w trakcie tych Rekolekcji – jak zachować równowagę między tym, co koniecznie muszę zrobić i co powinienem zrobić, a równie koniecznym, a może wręcz jeszcze bardziej koniecznym zatrzymaniem się i zwróceniem uwagi na Boga. I na Członków mojej Rodziny.
Zapewne echem takich sytuacji był żarcik, opowiadany w czasach mojej młodości, że kiedy Kowalskiemu, po dziesięciu latach eksploatacji, popsuł się telewizor, ten rozejrzał się po domownikach i patrząc na trójkę swoich dzieci, ze zdumieniem stwierdził: „Ale żeście wyrosły!”
Oczywiście, to taka sobie powiastka, ale czyż nie jest tak, moi Drodzy, że nas, w naszych Rodzinach, naprawdę bardzo dużo omija, jeśli idzie o dojrzewanie naszych Dzieci, jeśli idzie o takie codzienne ucieszenie się tym, co się udało, a wspólne przeżywanie i wspieranie się w obliczu tego, co się nie udało, bo było lub jest problemem…
Czy nie jest tak, że ileś tych spraw – bardzo ważnych spraw – odbywa się poza uwagą i świadomością niejednego ojca, który tak zaaferowany swoją pracą, nie ma czasu, a nierzadko sił, aby jeszcze pobawić się, czy porozmawiać z dziećmi. I trudno tu nawet czynić komukolwiek jakiekolwiek zarzuty. Wiem, że gdybym – jako Ksiądz – chciał takie zarzuty czynić, zaraz usłyszałbym, że sam nie mam rodziny, więc wszystko, co mówię, to czysta teoria, że nie znam prawdziwych problemów rodzinnych.
Może to prawda, może nieprawda, bo pamiętajmy, że ksiądz naprawdę dużo wie z konfesjonału. On nie może tego wyjawiać, ale nosi w sercu i przedstawia Bogu na modlitwie obraz naprawdę wielu rodzinnych problemów swoich parafian.
Niemniej jednak, ja osobiście nigdy nie odważyłbym się czynić jakichkolwiek wyrzutów, czy stawiać zarzutów zapracowanemu jakiemuś ojcu, czy zapędzonej matce, że nie ma czasu dla swoich dzieci. Raz jeszcze podkreślam, iż wiem, że usłyszałbym bardzo wiele argumentów, obalających te moje zarzuty i pokazujących całą gamę problemów: że przecież trzeba pracować, trzeba na tę codzienność rodzinną jakoś zarabiać, a praca jest taka, a nie inna, dlatego nie ma możliwości wylegiwania się w domu, nie ma też czasu na wspólną modlitwę, na wspólny posiłek, bo trzeba ciągle a to tu, a to tam…
Dlatego też jedynym, co mogę – i chcę – w takiej sytuacji podpowiedzieć, to odwołać się do sumienia i osobistego przekonania takiego ojca i takiej matki, aby każde z nich odpowiedziało sobie samo na ten dylemat, które Jan Paweł II ujął w pytaniu: Czy bardziej «być», czy bardziej «mieć»? Podkreślam: ja nie sugeruję żadnej odpowiedzi. I nie mówię, która odpowiedź jest dobra. Ja mogę taką odpowiedź sformułować tylko w odniesieniu do samego siebie.
Natomiast nie powiem takiemu ojcu, czy takiej matce: „Zmień pracę! Zarabiaj mniej, ale miej więcej czasu dla dzieci!” A co, jeśli nie ma innej pracy w okolicy? A co, jeśli za to „mniej” nie da się naprawdę utrzymać rodziny i zapewnić dzieciom chociażby startu na studia? To są naprawdę poważne pytania, na które każda i każdy z nas, znając sytuację swojej Rodziny, znając aktualne możliwości swoje i ewentualnie swojego Współmałżonka, widząc wysokość zarobków i możliwość codziennego funkcjonowania, a z drugiej zaś strony: widząc problemy wychowawcze swoich dzieci, ich potrzeby, ich sprawy – musi osobiście tę kwestię rozstrzygnąć.
Wiem, że to się dobrze mówi, że to wygląda na takie pozbywanie się z mojej strony problemu i zrzucanie z siebie odpowiedzialności za udzielenie chociażby jakiejś jednej, prostej rady. Nie, jako kapłan i jako rekolekcjonista nie chcę unikać odpowiedzialności za wskazywanie Wam, moi Drodzy, prostych dróg, prowadzących do Boga. Ale akurat kwestia ułożenia relacji w rodzinie i rozstrzygnięcia tego typu dylematów, jak te, o których tu sobie mówimy, to naprawdę bardzo osobiste sprawy poszczególnych członków poszczególnych rodzin: rodziców, małżonków…
Na pewno, jakąś poradą, albo i pomocą, mogą posłużyć dziadkowie… Natomiast decyzja za każdym razem będzie inna, bo i sytuacja każdej rodziny jest indywidualna, niepowtarzalna, niestandardowa… Dlatego tak ważną jest i wspólna modlitwa, i ta indywidualna – w rodzinie i za rodzinę – aby wyprosić światło Ducha Świętego, aby wyprosić jakąś dobrą radę, jakąś dobrą myśl, co zrobić, jakie decyzje podjąć w rodzinie, w małżeństwie, jakie działania podjąć, co ewentualnie zmienić, aby ocalić to, co najważniejsze: miłość wzajemną, zgodę i jedność, oraz niezakłócony i owocny rozwój duchowy wszystkich, a szczególnie dzieci…
Jest nad czym myśleć, jest się o co modlić. Ale to właśnie w ten sposób tworzymy dobrą atmosferę do tego, by Jezus mógł się narodzić w naszych rodzinach, aby to On sam mógł się prowadzić, przemieniać, wzmacniać, uświęcać…
I właśnie budowaniu jedności w naszej Rodzinie i jedności naszej Rodziny z Jezusem, niech posłuży dzisiejsza praca domowa. Najpierw jednak chciałbym zapytać, komu udało się wykonać wczorajszą?
Bardzo za to dziękuję! Natomiast dzisiaj proszę o piętnaście minut lektury Pisma Świętego. Proponuję Ewangelię Świętego Łukasza – od jej początku. Najlepiej, gdyby to czytanie odbyło się w gronie rodziny, albo w gronie sąsiedzkim. Szczególnie proszę o włączenie w nie osób starszych, albo samotnych – takich, którym może być trudno, choćby ze względu na słaby wzrok, samemu czytać.
Proponuję zatem, aby takie spotkanie odbyło się przy wspólnym stole, na przykład po obiedzie lub po kolacji, kiedy to na stole ustawimy świeczkę i kiedy wszyscy wokół się zgromadzą, a wówczas ktoś jeden tę świeczkę zapali, ze słowami: „Światło Chrystusa!”, na co wszyscy odpowiedzą: „Bogu niech będą dzięki!”, po czym krótka modlitwa do Ducha Świętego, następnie wszyscy usiądą i ktoś jeden na głos zacznie czytać. Potem przejmie to ktoś następny – i tak przynajmniej przez piętnaście minut. Potem wszyscy wstaną i odmówią: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”…
Jeżeli komuś będzie trudno spotkać się z innymi, aby to uczynić, niech sam poczyta. A jeżeli ktoś ma słaby wzrok i nie ma możliwości włączenia się w jakieś wspólne czytanie, to proszę, aby w zamian odmówił Koronkę do Bożego Miłosierdzia. To zadanie na dzisiaj.
Teraz zaś pomyślmy – w chwili ciszy:
►Co konkretnie robię i co z siebie daję, aby budować i wzmacniać jedność i miłość w mojej Rodzinie? Czy bardziej moją Rodzinę buduję, czy ją rozwalam?
►Jak wygląda moja modlitwą z Rodziną i za Rodzinę?
►Ile mam na co dzień czasu dla moich Najbliższych? Ile uwagi? Ile cierpliwości?
►Czy na nikogo w Rodzinie nie jestem trwale obrażony, przez co nie odzywam się do niego, a nawet źle mu życzę?
Jutro, na zakończenie rozważania, ostatnim pytaniem będzie pytanie o postanowienie końcowe z tych Rekolekcji – jakieś długoterminowe postanowienie, dotyczące naszego życia. Zechciejmy już dzisiaj pomyśleć w wolnej chwili, jakie to może być postanowienie. A jutro poświecimy temu nieco więcej uwagi…
Z NARODZENIEM JEZUSA CHRYSTUSA BYŁO TAK. Jak to jest, Panie Jezu, z tym Twoim narodzeniem – z codziennym Twoim rodzeniem się – w mojej Rodzinie?…