Emmanuel – Bóg z inicjatywą!

E

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzą:

Ksiądz Bogusław Filipiuk – mój Kolega kursowy, Wicedziekan naszego Kursu i Proboszcz Parafii Samogoszcz; przeżywający dziś także swoje urodziny;

Ksiądz Bogusław Sawaryn – Proboszcz Parafii Świętego Maksymiliana w Szklarskiej Porębie, czyli „naszej” Parafii, do której zawsze jeździmy;

Ojciec Bogusław Nędza – Kapucyn, mój Katecheta z liceum, obecnie pracujący na Łotwie;

Bogusław Kutnik – mój Znajomy i Organista w Kościele Ojców Kapucynów w Białej Podlaskiej.

Życzę Solenizantom takiego zaufania do Boga, jakiego przykład daje dzisiaj Święty Józef swoim heroicznym posłuszeństwem Bożemu prowadzeniu. O to będę się dla drogich Świętujących modlił!

Tymczasem, zaraz wyruszam do Parafii Dziewule, gdzie dzisiaj kończymy Rekolekcje. O 20:00 natomiast, w naszym Duszpasterstwie, rozpoczniemy Rekolekcje Akademickie, które poprowadzi Ksiądz Rafał Przeździak, Wikariusz Parafii Świętej Anny w Białej Podlaskiej i bardzo zaangażowany i oddany Duszpasterz Młodzieży – Człowiek radykalny w swojej postawie i w swoich poglądach, w swoim przeżywaniu wiary, czym też jasno i konkretnie dzieli się na ambonie.

Wcześniej natomiast, bo o 17:00, będzie u nas Spowiedź Osób głuchoniemych, którą to posługę spełni Ksiądz Jacek Nazaruk, Proboszcz i Dziekan w Parczewie – Kapłan znający język migowy. Potem odprawię Mszę Świętą w intencji tego Środowiska.

Będzie się zatem działo – oj, będzie! Ale to bardzo dobrze! Bo w Bożych sprawach powinno się dziać jak najwięcej.

Pochylmy się zatem nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie właśnie dzisiaj? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE ADWENTOWE – 3,

4 Niedziela Adwentu, A,

18 grudnia 2022., 

do czytań: Iz 7,10–14; Rz 1,1–7; Mt 1,18–24

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Pan przemówił do Achaza tymi słowami: „Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze”.

Lecz Achaz odpowiedział: „Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę”.

Wtedy rzekł Izajasz:

Słuchajcie więc, domu Dawidowy:

Czyż mało wam

naprzykrzać się ludziom,

iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu?

Dlatego Pan sam da wam znak:

Oto Panna pocznie i porodzi Syna,

i nazwie Go imieniem Emmanuel”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Paweł, sługa Chrystusa Jezusa, z powołania apostoł, przeznaczony do głoszenia Ewangelii Bożej, którą Bóg przedtem zapowiedział przez swoich Proroków w Pismach świętych. Jest to Ewangelia o Jego Synu, pochodzącym według ciała z rodu Dawida, a ustanowionym według Ducha Świętości przez powstanie z martwych pełnym mocy Synem Bożym, o Jezusie Chrystusie, Panu naszym.

Przez Niego otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego imienia pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze. Wśród nich jesteście i wy powołani przez Jezusa Chrystusa.

Do wszystkich przez Boga umiłowanych, powołanych świętych, którzy mieszkają w Rzymie: łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak.

Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.

Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”.

A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy «Bóg z nami»”.

Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

I tak oto, z Bożej łaskawości, dane nam było przeżyć dwa dni rekolekcyjnej pracy nad sobą i refleksji nad Bożym słowem – i dojść do trzeciego, ostatniego dnia, który rzeczywiście zamknie czas naszych wspólnych spotkań tu, w świątyni, ale na pewno nie zakończy samego procesu pracy nad sobą, bo ten właśnie dopiero się wzmocni i w jakimś sensie rozpocznie na nowo. Chcielibyśmy bowiem wszyscy, aby te Rekolekcje stały się w naszym życiu jakimś nowym początkiem!

O to się także modlimy, zanosząc do Boga te modlitwy, które lubimy odmawiać i codziennie odmawiamy – to jest właśnie nasz styl, nasz sposób rozmowy z Bogiem: taki nasz, indywidualny i osobisty… A do tych naszych modlitw dołączamy jedną wspólną, która jednoczy nas przed Bogiem jako Wspólnotę rekolekcyjną, Wspólnotę parafialną. Odmawiamy ją zaś w domu – nie tu, w kościele – aby właśnie tam, w domu, odczuć rekolekcyjną, piękną atmosferę tego wyjątkowego czasu.

Jak pamiętamy, modlitwą tą są kolejne dziesiątki Różańca Świętego, a konkretnie wczoraj zaplanowaliśmy sobie odmówienie – najlepiej w jakiejś wspólnocie: rodzinnej lub sąsiedzkiej – trzeciej i czwartej tajemnicy radosnej: Narodzenie Jezusa i Ofiarowanie Go w świątyni. Czy udało się nam je odmówić? A czy udało się nam odmówić je wspólnie?

Serdecznie dziękuję za ich odmówienie! Dzisiaj zaś proszę o odmówienie piątej tajemnicy radosnej: Odnalezienie Jezusa w świątyni, ale też proszę o dodanie Litanii Loretańskiej do Najświętszej Maryi Panny. W ten sposób, całe dzieło naszych Rekolekcji powierzymy wstawiennictwu Matki naszego Pana, która wraz z nami przeżywa ten Adwent i te Rekolekcje, a tak precyzyjnie rzecz ujmując: jest naszą Przewodniczką w tym świętym czasie.

Jej zatem wstawiennictwu powierzamy nasze intencje rekolekcyjne, a konkretnie modlimy się:

o błogosławione i liczne owoce duchowe tego czasu dla nas wszystkich;

za Rekolekcjonistę i Spowiedników – o światło Ducha Świętego i odwagę w jasnym i konkretnym przekazywaniu Bożej prawdy;

za tych, którzy mogą w tych Rekolekcjach uczestniczyć, ale z różnych względów nie chcą – często już od wielu lat – aby jak najszybciej zechcieli skorzystać z Bożego zaproszenia;

i za tych, którzy chociaż bardzo chcą w nich uczestniczyć, to jednak nie mogą – z powodu wieku, stanu zdrowia czy innych, niepokonalnych przeszkód, uniemożliwiających im przybycie do świątyni.

Tych ostatnich szczególnie gorąco pozdrawiamy (przekażcie im te pozdrowienia w Waszych domach!) i prosimy – zwłaszcza Starszych czy Chorych – aby chociaż cząstkę swego cierpienia, swego codziennego krzyża, ofiarowali w intencji tego czasu. Bardzo im za to już teraz dziękujemy. Niech uważają się za pełnoprawnych Uczestników tych Rekolekcji. Niech ten czas będzie i dla nich owocny!

I właśnie tak duchowo wsparci, podejmujemy refleksję nad Bożym słowem, które liturgia Kościoła wyznacza nam na kolejne dni – tak, dokładnie te dni, w których odbywają się nasze spotkania. I to z tych czytań, z tego konkretnie wskazanego nam słowa Bożego, wyprowadziliśmy hasło tych Rekolekcji, ich główną myśl, którą są słowa z dzisiejszej Ewangelii: Z NARODZENIEM JEZUSA CHRYSTUSA BYŁO TAK. Usłyszeliśmy je przed chwilą jako pierwsze zdanie dzisiejszej Ewangelii, taki wstęp do niej, dlatego zwykle nie zwracaliśmy pewnie na to zdanie uwagi, bo raczej już nastawialiśmy się na usłyszenie, jak to było z tym Narodzeniem?

Tymczasem, my właśnie to zdanie czynimy myślą główną, a jednocześnie także wprowadzeniem do naszych refleksji osobistych nad tym, jak to było, a bardziej: jak to jest – z Narodzeniem Jezusa Chrystusa?

W piątek pytaliśmy, jak to jest z Narodzeniem Jezusa w społeczności, w której żyjemy – zarówno tej małej, w której na co dzień funkcjonujemy: uczymy się, studiujemy, pracujemy; w społeczności sąsiedzkiej, wioskowej, w społeczności mieszkańców z jednej ulicy; ale też tej większej społeczności, jak chociażby społeczność narodowa.

I podkreślaliśmy sobie, że ogromne znaczenie w tworzeniu możliwości Jezusowi, aby mógł się w tych naszych społecznościach narodzić, ma nasze osobiste świadectwo wiary, nasza chrześcijańska postawa – ale taka naturalna i normalna, a nie jakaś napuszona, górnolotna, czy „nawiedzona”. Chodzi o taką zwyczajną i naturalną, ale (to bardzo ważne!) konsekwentną, wytrwałą, cierpliwą i niezależną od opinii otoczenia i własnych nastrojów – wierność Bożym zasadom. I właśnie ta wierność jest niezaprzeczalnym świadectwem dla całego naszego otoczenia, jest też zachętą dla innych, aby i oni taką postawę przyjmowali.

Wczoraj zastanawialiśmy się nad tym, jak ową przestrzeń dla Narodzenia Jezusa tworzyć we własnej rodzinie. I mówiliśmy sobie, że sposobem na to jest modlitwa – w rodzinie i za rodzinę – wspólnotowa, lub indywidualna. Mówiliśmy sobie o stałej Mszy Świętej, o stałej Komunii Świętej i systematycznej Spowiedzi, ale też podkreślaliśmy ogromną wagę codziennego wspólnotowego życia w rodzinie: wspólnych posiłków, rozmów…

Podkreślaliśmy bardzo mocno, że aby takie wspólnotowe życie prowadzić, trzeba mieć dla siebie nawzajem czas, a z tym bywa obecnie bardzo różnie… I dlatego – to jeszcze bardzo ważna myśl – być może trzeba podjąć jakąś zdecydowaną, może nawet radykalną decyzję o zmianie stylu życia, może nawet zmianie miejsca pracy, albo sposobu jej wykonywania, aby w tym codziennym zapędzeniu i zaaferowaniu nie przeoczyć i nie stracić tego, co w rodzinie najważniejsze: miłości wzajemnej, zgody i jedności, oraz niezakłóconego i owocnego rozwoju duchowego wszystkich, a szczególnie dzieci…

I tak oto dochodzimy do dzisiejszej myśli, a jest ono sformułowane w pytaniu, jak ową przestrzeń do Narodzenia Jezusa tworzyć we własnym sercu? O czym – w związku z tym – trzeba pamiętać, na co zwrócić uwagę? Jakie wskazania w tym względzie daje nam dzisiaj Boże słowo?

Oto w pierwszym czytaniu, z Proroctwa Izajasza, słyszymy fragment dialogu, jaki Prorok ten prowadzi z królem Judy Achazem – człowiekiem nieprawym, nieposłusznym Bogu, który wobec zagrożenia ze strony najeźdźcy wolał sprzymierzyć się z królem Asyrii, którego ostatecznie stał się poddanym, aniżeli powierzyć los swego ludu opiece Bożej. Bóg wysyła do niego Proroka, aby ten zachęcił króla, by z kolei ten poprosił Boga o pomoc, o znak. Król jednak nie chciał o to prosić, bo nie wierzył w moc Bożą. Dlatego obłudnie – jak dzisiaj słyszymy – tłumaczy, że nie chce wystawiać Boga na próbę; że niby tak bardzo szanuje Boga, iż nie ośmiela się nadwyrężać jego cierpliwości. Był to oczywisty fałsz i znak jego braku wiary, a nie szacunku do Boga.

W tej sytuacji, Prorok zapowiada, że Bóg i tak da znak, a tym znakiem będzie narodzenie się Dziecka, nazwanego symbolicznym imieniem EMMANUEL, czyli Bóg z nami. Zatem – jak również dzisiaj słyszymy – Bóg sam da znak… Wyjdzie z inicjatywą, sam zdecyduje się zainterweniować…

Podobnie, w drugim czytaniu, z Listu Apostoła Pawła do Rzymian słyszymy: Przez Niego [czyli przez Jezusa] otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego imienia pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze. Wśród nich jesteście i wy powołani przez Jezusa Chrystusa. Po czym dodaje: Do wszystkich przez Boga umiłowanych, powołanych świętych, którzy mieszkają w Rzymie: łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa. Cóż to znaczy?

To znaczy dokładnie to samo, co w pierwszym czytaniu, iż Bóg sam wyszedł z inicjatywą, dając Pawłowi i innym Apostołom oraz uczniom Pańskim łaskę i urząd apostolski, aby mogli pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze.

O tym, w jaki to sposób sam Jezus wyszedł ze swoją inicjatywą i jak zaprosił Pawła – wtedy jeszcze Szawła – do współpracy ze sobą, to my wszyscy chyba dobrze pamiętamy… Stało się to przed bramami Damaszku, kiedy to Szaweł z impetem spadł z konia i uderzył o ziemię, po czym usłyszał głos samego Jezusa, stracił wzrok na jakiś czas, ale przede wszystkim: całkowicie „zresetował” swoje myślenie, swoje nastawienie do Kościoła, który do tej pory intensywnie zwalczał. Trudno już chyba wyraźniej i mocniej zainterweniować, aniżeli uczynił to Pan w stosunku do Pawła.

I dlatego on sam prosi dzisiaj Pana dla wiernych Rzymu, swoich uczniów, o łaskę i błogosławieństwo Boże – aby wobec nich także Pan wychodził ze swoją inicjatywą. Może nie aż tak radykalnie, jak w jego przypadku, ale jednak…

Natomiast na pewno w bardzo oryginalny sposób zainterweniował Bóg w życie Świętej Rodziny, kiedy to okazało się, że Maryja jest w stanie błogosławionym, a Józef, Jej Małżonek, nic o tym nie wie… Zdajemy sobie sprawę, że w takiej sytuacji – gdyby to nie był Józef i sprawa nie dotyczyła Maryi i Syna Bożego – wszystko zakończyłoby się ukamienowaniem niewiernej żony. Józef, człowiek prawy, chociaż nic nie rozumiał z tego, co się stało, a może nawet wewnętrznie miał żal do swej Małżonki, jednak nie chciał, aby spotkało Ją cokolwiek złego. Doceńmy tę wielką prawość i pokorę tego Człowieka!

Chciał więc oddalić ją potajemnie, aby w ten sposób sprawa po prostu sama się wyciszyła… W tym jednak momencie nastąpiła cudowna interwencja z Nieba – Bóg sam przyszedł z rozwiązaniem całego problemu: Oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”.

Wyjaśniając całą sytuację, Ewangelista powołuje się na prorocką zapowiedź, którą już usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu, a dotyczącą przyjścia na świat EMMANUELA, które to imię – jak już wiemy – tłumaczy się: Bóg z nami.

Moi Drodzy, w całym tym opisie bardzo wyraźnie widać Bożą interwencję, Boże zaangażowanie w życie człowieka, w jego losy, w jego historię… Powiedzmy sobie też, że już nawet samo to imię, które dwa razy w dzisiejszych czytaniach się pojawia, jest świadectwem tego Bożego zaangażowania, tej Bożej interwencji, Bożej inicjatywy, polegającej na wyjściu Boga do człowieka z zaproszeniem, wyjścia z miłością, wyjścia z darem zbawienia – już samo to imię wyraźnie na wskazuje: EMMANUEL, czyli Bóg z nami!

Bóg chce być z człowiekiem, z każdą i z każdym z nas! Nie chce być jakimś odległym, niedostępnym bytem, tajemniczym i strasznym, przed którym człowiek miałby tylko drżeć i bać się nawet o Nim wspomnieć, nie mówiąc już o jakimkolwiek zbliżeniu. Bóg nie chce być takim Bogiem. On chce być Bogiem z nami! Dlatego wychodzi z inicjatywą!

Moi Drodzy, wszystkie dzisiejsze czytania na to wskazują. I to jest pierwsza myśl, na którą zwracamy sobie dzisiaj uwagę, poszukując odpowiedzi na pytanie, jak tworzyć przestrzeń dla Narodzenia Jezusa w naszych sercach. Bo o sposobach, w jaki to Narodzenie może się dokonywać, to już wczoraj i przedwczoraj sobie mówiliśmy. Specjalnie to dzisiaj jeszcze przypomnieliśmy sobie, bo to wszystko odnosi się bezpośrednio do naszego serca: życie sakramentalne, słuchanie Bożego słowa, modlitwa, osobiste świadectwo wiary… Wszystko zatem, co było odpowiedzią na pytanie wczorajsze i przedwczorajsze, jest też odpowiedzią na pytanie dzisiejsze – i jest to raczej oczywiste.

Dlatego dzisiaj zwracamy sobie uwagę na dwie inne kwestie, które może nie dość wyraźnie akcentowaliśmy dotąd. Obie one zawierają się w dzisiejszym słowie, a nawet w samym imieniu EMMANUEL – Bóg z nami.

Pierwsza to jest ta właśnie, o której sobie mówimy, czyli fakt, że to Bóg pierwszy wychodzi z inicjatywą. On pierwszy zaprasza. To On daje nam natchnienie do wiary, On daje nam łaskę, dzięki której możemy w ogóle myśleć o zbawieniu i być rzeczywiście zbawieni. To przecież On posłał swego Syna, aby Ten dokonał zbawienia człowieka. Już samo to jest niezwykłą inicjatywą i niezwykłym w swej wymowie wyjściem Boga do człowieka.

Dlatego o tym musimy zawsze pamiętać i nie dopuszczać do siebie takiej myśli, że to my robimy Bogu jakąś wielką łaskę, kiedy przyjdziemy na Mszę Świętą, kiedy się wyspowiadamy, kiedy się pomodlimy… Niekiedy bowiem można odnieść wrażenie, że niektórzy ludzie – zwłaszcza ci, których krewni i bliscy namawiają, żeby wreszcie poszli do Spowiedzi, żeby wreszcie poszli na Mszę Świętą, kiedy już dadzą się namówić i rzeczywiście przyjdą, to na każdym kroku podkreślają, jaką to oni wielką łaskę Bogu uczynili i jak się dla tego Boga bardzo poświęcili. A to zupełnie nie tak!

Każde nasze przyjście do Niego, każda nasza modlitwa, każda nasza Spowiedź, czy Komunia Święta, każde uczestnictwo we Mszy Świętej, ale też każdy nasz post, czy dobry uczynek – to już jest odpowiedź na Boże zaproszenie i Boże natchnienie, jakie On dał nam pierwszy! To jest zatem nasza odpowiedź na Jego inicjatywę.

Dlatego zamiast podkreślania swoich wielkich zasług i swojej łaski, jaką to rzekomo Bogu uczyniliśmy, może lepiej docenić i podziękować Mu za łaskę, której On nam udzielił… To pierwsza myśl na dzisiaj.

A druga – także wynikająca z dzisiejszego Bożego słowa i z imienia EMMANUEL – jest jeszcze bardziej podstawowa i jeszcze bardziej oczywista, dlatego może mało zauważalna i trudniejsza do wyłapania, że z tą wspomnianą inicjatywą i zaproszeniem wychodzi do nas żywa i realna Osoba, obecna z nami tu i teraz, patrząca nam w oczy, uważnie słuchająca naszych słów, mówiąca do nas przez swoje Słowo i inne znaki i okoliczności, a przede wszystkim: bardzo nas kochająca. Tak, żywa Osoba, chociaż w sposób fizyczny niewidzialna, to jednak bardzo, ale to bardzo realnie obecna!

Moi Drodzy, czy my o tym pamiętamy? Czy kiedy odmawiamy nasze pacierze, czy Różaniec, mamy zawsze świadomość, że mówimy do żywej Osoby, która jest tu i teraz obecna, słucha nas uważnie i patrzy nam prosto w oczy? Myślimy o tym za każdym razem? Mamy tego świadomość? Pamiętamy o tym?

A czy pamiętamy o tym, kiedy mówimy coś głupiego, coś gorszącego: kiedy przeklinamy, albo kłamiemy; kiedy też robimy coś ewidentnie złego – czy myślimy o tym, że On jest tu i teraz obecny, że On to wszystko wyraźnie widzi i słyszy; i osobiście odbiera, wręcz odczuwa to nasze zachowanie – czy pamiętamy o tym? Myślimy o tym w ten sposób? Mamy tego świadomość?

Czy gdybyśmy Go zobaczyli w sposób fizyczny i tak fizycznie, dotykalnie, doświadczyli Jego obecności; gdyby On tak fizycznie stanął przed nami i spojrzał nam głęboko w oczy – czy na pewno powiedzielibyśmy to wszystko, co mówimy i uczynili to wszystko, co czynimy? Również te najgorsze rzeczy?… Czy może jednak przyszłoby jakieś opamiętanie i powstrzymanie?

A przecież On jest z nami obecny, tu i teraz. Naprawdę! Realnie! Chociaż niewidzialny, ale naprawdę obecny! Żywy i prawdziwy – chce żyć w naszym sercu, chce się w nim narodzić. Jeśli tylko my chcemy. A chcemy?…

Nasza codzienna postawa jest odpowiedzią na to pytanie. Nasze codzienne zaangażowanie w sprawy rodzinne, społeczne; nasze relacje z ludźmi, nasza nauka i praca – sposób, w jaki codziennie prowadzimy swoje sprawy – to odpowiedź na powyższe pytanie.

A pozwólcie, moi Drodzy, że fakt obecności wśród Was wykorzystam do tego, by przypomnieć – bo wiem, że już to kiedyś u Was mówiłem – iż odpowiedzią na to pytanie jest także zaangażowanie na odcinku, który dla mnie osobiście jest bardzo ważny, bo jest mi obecnie powierzony: na odcinku duszpasterstwa akademickiego.

Staram się wszędzie tam, gdzie jestem na jakimś zastępstwie, czy choćby kiedy prowadzę rekolekcje, czy odprawiam odpust, poruszać ten temat – niestety, jak się wydaje, pomijany i zapominany w naszej parafialnej codzienności – właśnie temat duszpasterstwa akademickiego. Dlaczego jest on taki ważny?

Oto bowiem, z jednej strony, widzimy wzrastającą obojętność młodych ludzi na sprawy wiary i na Kościół, a wobec osób duchownych – wręcz niechęć, a nawet wrogość, niejednokrotnie wyrażaną bardzo otwarcie. Z drugiej jednak strony – widać wyraźne sygnały poszukiwania przez Młodych odpowiedzi na najważniejsze pytania i pragnienie odkrywania najgłębszego sensu życia.

Stare albumy, jakie znalazłem w Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego, zawierają wiele zdjęć i zapisów, dokumentujących aktywną działalność tegoż Duszpasterstwa na przestrzeni lat, kiedy to jednoczyło ono dużą liczbę Studentów i Pracowników Uczelni, a prowadziło je kilku Duszpasterzy Akademickich.

Co się dzisiaj stało z młodymi Ludźmi, że nie ma ich w Duszpasterstwie, a często nie ma Ich w ogóle w kościele, na Mszy Świętej, czy przy konfesjonale? Czyżby Bóg przestał być Im potrzebny? Czyżby uznali, że lepiej ułożą sobie życie bez Niego, radząc sobie samemu ze wszystkimi problemami i wyzwaniami?

Nie wierzę! A wręcz jestem przekonany, że jest dokładnie odwrotnie! Dlatego proszę Wszystkich o zainteresowanie się tą sprawą.

Zwracam się z serdeczną prośbą do samych Studentów, aby tam, gdzie studiują, zainteresowali się ofertą Duszpasterstwa Akademickiego. Istnieje ono – w różnej formie – przy każdym większym ośrodku akademickim, przy każdej większej Uczelni. Trzeba tylko wpisać w wyszukiwarce internetowej: „Duszpasterstwo Akademickie – Uniwersytet…” taki a taki, i zaraz się coś wyświetli. Proszę o to zainteresowanie się.

A Rodziców, Dziadków i Rodziny Studentów proszę o zainteresowanie się tym, czy Ich studiująca Młodzież zainteresowała się tą sprawą. A przynajmniej: czy tam, gdzie studiuje, chodzi na Mszę Świętą w niedzielę? Czy się modli? Czy nie zapomniała o Bogu? Bo kiedy ci młodzi Ludzie byli jeszcze w domu, pod opieką Rodziców, to i na katechezę w szkole chodzili, i na Mszę Świętą jakoś tam docierali… Kiedy jednak wyjeżdżają na studia – zwłaszcza daleko od domu – często wszystko się urywa! I to nagle, z dnia na dzień! I to całkowicie, radykalnie!

Dlatego proszę Was – Rodzice, Dziadkowie i Rodziny Studentów: porozmawiajcie z nimi w domu, może przy okazji Świąt, czy tam, gdzie są, utrzymują kontakt z Bogiem? Czy może zainteresowali się Duszpasterstwem Akademickim na swojej Uczelni? Moi Drodzy, nie wstydźmy się podjąć takiej rozmowy! Nie obawiajmy się własnych dzieci – nawet już studiujących, ale to są jednak Wasze Dzieci – zapytać, czy nie zapomniały o Bogu?

Żeby nie dochodziło do takiej dziwnej i niezrozumiałej sytuacji, że we własnym domu, we własnej rodzinie, wobec własnych Dzieci czy Wnuków, krępujemy się lub obawiamy poruszać spraw najważniejszych.

Dlatego dzisiaj proszę, aby ten temat był na stałe obecny w naszych rodzinnych rozmowach – podobnie, jak przy każdej okazji i danej mi sposobności proszę Duszpasterzy, aby temat ten był obecny w codziennej praktyce duszpasterskiej w naszych Parafiach. A Wszystkich – naprawdę, Wszystkich bez wyjątku – proszę, aby ten temat był obecny w naszych modlitwach.

Proszę Wszystkich, byśmy w sprawie duszpasterstwa akademickiego połączyli siły, byście podzielili ze mną troskę o naszą Młodzież, byśmy razem zainteresowali się Ich wiarą i ich postawą – abyśmy zaangażowali się w to wszyscy! Sam Duszpasterz Akademicki z pewnością niczego nie zdziała, jeżeli wszyscy nie poczujemy się za tę sprawę odpowiedzialni! A jest to sprawa, która – wbrew pozorom – nie dotyczy tylko jakiejś małej grupki osób.

Przecież w większości naszych Rodzin – może tych Rodzin dalszych – są Studenci. A nawet, jeżeli nie ma ich w naszej Rodzinie, to są w naszej Rodzinie parafialnej, a to już mobilizuje nas do podjęcia tej wspólnej troski – do troski o Narodzenie Jezusa w sercach naszej Młodzieży, w sercach naszych Studentów – i wszystkich Członków Środowiska Akademickiego.

Podobnie, jak w sercu każdej i każdego z nas, o czym dzisiaj sobie rozważamy. I właśnie w tej kwestii teraz stawiamy sobie takie oto pytania do refleksji:

Czy pamiętam, że to Bóg okazuje mi swoją łaskę, zapraszając mnie do wiary, i w związku z tym czy nie robię Mu łaski, że praktykuję wiarę?

Czy zawsze pamiętam, że Bóg jest żywą i prawdziwą Osobą, realnie obecną tu i teraz, w każdej chwili mojego życia?

Czy moja wiara nie ogranicza się tylko do zewnętrznych, płytkich i pospiesznie spełnianych praktyk?

I ostatnie pytanie – zapowiadane wcześniej: pytanie o postanowienie. Moi Drodzy, o jakie postanowienie tu chodzi?

Przede wszystkim o takie, jakie jest nam osobiście naprawdę potrzebne, jakiego domaga się nasza sytuacja i nasza postawa. Czyli – niekoniecznie będzie to, na przykład, zwyczajowe niejedzenie słodyczy, albo niejedzenie kolacji. To ma być lekarstwo adekwatne do chorobytak, jak na ból zęba nie zakłada się opaski uciskowej na nogę, tak nasze postanowienie ma dotyczyć tego, co w naszej postawie najbardziej niedomaga.

Ma to być postanowienie odważne – bierzemy się za to, co naprawdę ważne, wręcz najważniejsze i powoduje inne grzechy, chociaż wiadomym będzie, że praca nad tym trochę zaboli i będzie kosztowała, ale to dopiero wówczas będzie praca skuteczna.

Bierzemy się za jedną sprawę, a nie pięć naraz. Innych doglądamy, ale bierzemy się za jedną. Możemy to sobie zapisać, natomiast koniecznie musimy zapamiętać, co postanowiliśmy, i ciągle to sobie przypominać. Musimy mieć też świadomość, że może się nie udawać dotrzymanie od razu tego postanowienia – nawet na pewno nie wszystko się uda. Nie załamujemy się jednak i nie rezygnujemy z pracystosujmy metodę małych kroków.

Módlmy się o wypełnienie tegoż postanowienia. I wspominajmy o nim na kolejnych Spowiedziach. Pamiętajmy, że jest to zadanie na jakiś dłuższy czas, nie na jeden dzień. I wreszcie pamiętajmy, że jest to w końcu postanowienie przed Bogiem. Dlatego naprawdę trzeba je potraktować poważnie.

Jakie to więc może być postanowienie? Na pewno, nie może to być stwierdzenie: „Będę lepszy!”, albo: „Poprawię się”; albo: „Coś tam w życiu zmienię”. Nie, to musi być coś bardzo konkretnego? Na przykład – co?

A chociażby: codzienna modlitwa, także w ciągu dnia. Albo Msza Święta – ale poza niedzielą, bo niedzielną uznajemy za coś oczywistego. Albo stały stan łaski uświęcającej i stała Komunia Święta. A może punktualność. A może ograniczenie grzechów języka – plotkowania, albo powstrzymanie przekleństw. A może codzienny czas dla najbliższych: wspólny obiad, wspólna modlitwa, wspólne czytanie Pisma Świętego. A może dotrzymywanie słowa i składanych obietnic. A może ograniczenie czasu przed telewizorem lub komputerem. A może systematyczne spotykanie z chorymi, samotnymi z naszego otoczenia… A może jeszcze coś innego…

Z pewnością, propozycji takich można by mnożyć wiele. Zechciejmy zatem teraz wybrać jedną i odpowiedzieć na pytanie:

Jakie będzie moje osobiste, konkretne, długoterminowe – postanowienie z tych Rekolekcji?…

I dzisiejszą pracą domową będzie rozpoczęcie – już dzisiaj – realizacji podjętego postanowienia. A jak się nam udała wczorajsza praca domowa?

Z NARODZENIEM JEZUSA CHRYSTUSA BYŁO TAK. No właśnie – jak? Jak to jest z tym Twoim Narodzeniem, Panie Jezu, w społeczności, w której żyję; w mojej Rodzinie; a wreszcie także – i przede wszystkim – w moim sercu? Czy wszędzie tam masz już przestrzeń do tego, by się móc narodzić, by na stałe zamieszkać?…

Dlatego dzisiaj proszę Cię, Panie Jezu, całym sercem: Przyjdź! Przyjdź, Panie Jezu, bo bez Ciebie sobie nie poradzimy…

Amen

4 komentarze

  • Cyprian Kamil Norwid
    DO NAJŚWIĘTSZEJ PANNY MARII LITANIA 

    Księdzu Aleksandrowi Jełowickiemu Zakonu Zmartwychwstania, w upominku wdzięczności Cyprian Norwid 1852, w kwietniu
     
    Duch ginie w Tobie, ja niemocen stoję,
    Lecz jako szata bliska zewleczenia
    Podnoszę z siebie, co wcale nie moje,
    I zawięzuję u Twego promienia,
    I spadające czuję na kolana
    To ciało, dusza im bliżej u Pana…
    Aż, zewleczone na dół, na dół gnie się,
    A duch gołębiem wystrzela do góry,
    Anioł go potem, mój Stróż-Anioł, niesie,
    Przezroczystymi obejmując pióry –
    Anioł mój dobry, co zawsze jest ze mną,
    Choć mu godzina każda nieprzyjemną,
    Choć, jak nieczuły mąż cnotliwą żonę,
    Męczą go moje cielesne narowy;
    Anioł milczący i patrzący w stronę,
    Kiedy mię zamęt porywa światowy;
    Anioł, co znika nawet przed spojrzeniem,
    Żeby mi wolność zostawić żywota,
    I żebym jego nie truł się cierpieniem…
    O! mój przyjaciel, brat, o moja złota
    Siostrzyczka – drużka moja bezimienna,
    Duch, co każdemu dany współżywotnie
    Przez dobroć MARII, jak łaska codzienna,
    Żeby tu całkiem nie było samotnie…
    Bo Ojciec dawa chleb, a Matka bierze
    Z orszaku swego którego Anioła,
    I tym Aniołem najzazdrośniej strzeże,
    Aż do górnego wprowadzi kościoła…
    Więc – z tym Aniołem, ponad szatą ciała,
    Co na kolana zgięła się i padła,
    Ja, duch, stanąłem, jak fontanna biała,
    Odrywająca się z swego zwierciadła –
    I nucę: Kyrie Elejson i Chryste
    Elejson… niby krople przezroczyste… 
      *
     Chryste, usłysz nas, głos daj, który może
    Przeniknąć skoro, i stanąć u celu,
    Chryste wysłuchaj – Ojcze z Nieba Boże,
    Zmiłuj się – Synu nasz Odkupicielu,
    Zmiłuj się – Duchu Święty – Trójco cała,
    Zmiłuj się, zmiłuj… Chwała, chwała, chwała… 
     *
    O! jakże życia-niemowlęctwo długie,
    Gdzie udział Matki zerwany;
    O! czymże uczuć-niemowlęctwo drugie
    Bez dobrej rady siostrzanej…
    Czym przepaść czasu bez Epoki działu,
    Myśl, skończonemu niedostępna ciału,
    Zegar bez godzin, co do serca biją,
    Jakoby nucąc: „Nie jesteście sami”,
    Czym ja bez nie ja?… o Święta Maryjo,
    Módl się za nami…
      *
    On, który jeden jest – taki szeroki,
    Taki bezdenny naokoło człeka,
    Taki straszliwy i tak wszystkooki,
    Że, gdyby lekka przynajmniej powieka
    Tę przesłoniła nam światłości przepaść,
    Byłoby łacniej stać, podobniej nie paść,
    Serdeczniej westchnąć, prosić mniej straszliwie:
    Więc – aż rozrzewnił się Miłością wielką,
    I pośrednictwa cud między cudami
    Stał się-o! Święta Boża Rodzicielko,
    Módl się za nami…
     *
    Jako więc lilii panieństwo strzeliste
    Podziwia potem Syn i błogosławi,
    Że takie proste i ładne, i czyste –
    Tak pierwej Ojciec Swym Aniołem jawi
    Błogosławieństwo panience ubogiej,
    I proroczymi nawiane skrzydłami
    Uiszcza ziarno, aż czasów odłogi
    Westchnęły kwiatem… Panno nad Pannami,
    Módl się za nami…
      *
    Z królewskim prawem, bez miejsca w Ojczyźnie,
    Syn Boży między zwierzęty się rodzi.
    O! jakże rola uprawiona żyźnie
    Pokorą… przeszłość właśnie z pola schodzi
    I już obejma się popisem świata,
    Jak gdy ma umrzeć Matrona bogata,
    Co, licząc wszystkie swoje niewolniki,
    Gdzie skarb, tam serce obumarłe chowa,
    Najuroczystszej niepomna praktyki,
    Niepomna Boga, co tuż za wrotami
    Nie obrachowan!… Matko Chrystusowa,
    Módl się za nami…
      *
    A Przeszłość jadem upita grzechowym,
    A Przyszłość pusta, a pomiędzy niemi
    Rozpacz by chyba przegonem jałowym
    Jako Lewiatan obwiła kłęb ziemi.
    I co by było? myśl się sama trwoży!…
    Jaw bez objawu, głucha noc bez-snami,
    Śmierci pustkowie… Matko Łaski Bożej,
    Módl się za nami…
     *
    Ale zbawiło czyste jedno łono,
    Gdy Macierzyństwem objęło treść Bożą,
    I owo ołtarz w jedności z zasłoną,
    Z którego na świat łaski się rozmnożą,
    Z którego nowy powstanie zadatek
    Na jutro, wczora i na dziś, co mami!..
    Na całą wieczność… O! Najczystsza z Matek,
    Módl się za nami…
     *
    Cóż wdzięczniejszego jako wdzięczność Matki,
    Nadobniejszego co od panieneczki,
    Wyrumienionej ledwo jako kwiatki
    Z dzieciństwa – alić w łono kolebeczki
    Zazierającej z szczególnym zdziwieniem,
    Czy prawda, że się Prawda urodziła
    I że Stworzyciel stawa się stworzeniem?…
    Cóż wdzięczniejszego? albo jaka siła
    Szczycić się może tym wynalezieniem?
    Albo gdzie Miłość czystsza i wznioślejsza
    Między wszystkimi wszech-serc miłościami
    Prócz tej Miłości?. . Matko Najśliczniejsza,
    Módl się za nami…
     *
    On tylko, jako Sam nieuczyniony,
    Bez niewdzięczności kończy i zaczyna –
    On tylko, jako Sam niezadłużony
    Czasowi – tylko On, prawa nowina…
    Gdy człowieczeństwa zeszedł cichą drogą,
    Jak do owczarni pasterz, a nie złodziej,
    Natura Jego nie witała z trwogą,
    Kto wchodzi, wiedząc, i że mocen wchodzi:
    W pokorze jeno pierwej się zrównała,
    Tak że zniknęła osobistość ciała…
    Więc Tobie, Matko, przyszło wydać Pana,
    Tobie świętymi niańczyć ramionami
    I Tobie pogrześć… O! Niepokalana,
    Módl się za nami…
     *
    A która dziwnie, od rzeczy początku,
    Już w zamyśleniu Jehowy poczęta,
    Jak Miłosierdzia zaród w samym wątku,
    Jak wielki okres, jak tęcza wygięta
    Przez cało-przestrzeń… która potem znowu
    Jako naczynie-łaski jaśniejąca,
    I teraz, wszego przyczyna odnowu,
    Ilekroć w siebie się zapatrzym sami –
    Wciąż wyglądana na sierpie miesiąca
    Ku zagładzeniu pierworodnej zmazy –
    Prze-dziwna Matko, Przedziwna trzy razy,
    Módl się za nami…
      *
    Modlitwom bliska przez swą osobistość
    Niewieścią – bliska pobłażaniem prawie
    Przez Macierzyństwo, i bliska przez czystość,
    Wszelkiej tęsknocie ludzkiej, wszelkiej sprawie
    Udatna – niby dobra białogłowa,
    Z góry, a jednak patrzająca łzawie,
    Można – a jednak w prostocie zupełnej
    Przędząca wiele z barankowej wełny
    I bardzo cicha, a przeto nie mniejsza,
    Współ-pracująca wszystkimi cnotami,
    Kończąca wszystko… Matko Najmilejsza,
    Módl się za nami…
     *
    Która odeszłaś od własnego Syna,
    Kiedy już sprawę Ojcową zaczyna,
    I chociaż Matką Ciebie nie nazywa,
    Odeszłaś czuła i nie mniej szczęśliwa!…
    Lub – kiedy kończąc, Syn Twój zdejma ciało,
    I mówi Tobie (jak Bogu przystało):
    ” Niewiasto !…” O ! Ty, najwybrańsza z wiela,
    Błogosławiona między niewiastami,
    Matko, a widzę, Matko Stworzyciela,
    Módl się za nami…
     *
     Więc Ty pod krzyża stojąca boleścią,
    Między klątwami rzeszy krwią plugawej,
    Z ofiarą w sercu wszechmocnie niewieścią,
    Najogromniejszej Połowico sprawy:
    Podejmująca wzrokiem czoło Syna,
    Gdy się ku gąbce zatrutej nagina
    Lub, przełamawszy moc nieprzyjaciela,
    Spowiada w górę testament ustami,
    Matko, a widzę, że Odkupiciela,
    Módl się za nami…
      *
     Która ból każdy czułaś tym okropniej,
    Że, bez ucieczki krwią, ból suchy, cichy,
    Opodal krzyża skrzypiącego stopni –
    Ból, co, powiązan jak kwiatów kielichy
    Z gasnącym słońcem promieńmi krwawemi,
    Brał Cię i prawie że podnosił z ziemi;
    Jakbyś już wnętrznej męki potęgami
    Stanęła wyżej śmierci – nad-cielesna!
    Pół-boska!… Matko, o! Matko Bolesna,
    Módl się za nami…
      *
     W istocie Swojej, od pierwszego tchnienia,
    Z udziałem Łaski najzupełniej zgodna,
    Jako latorośl ze złotem promienia
    Uprzędzająca się swymi włóknami;
    Panno Chwalebna, Wierna i Czcigodna,
    Módl się za nami…
     *
    Od rana prawdy stawszy się kołyską,
    Gdy, męką Syna nad śmierć wyniesiona,
    Wężowi głowę tu potarłaś śliską,
    Współ-wszechmoc bierzesz tam, w niebo-niesiona,
    I wciąż rozrzewniasz się nad planetami…
    Można, Łaskawa i Błogosławiona,
    Módl się za nami…
      *
     Przy-czyno źródła-czynów, Objawienia,
    I odpoczynku Samej Wszechmocności,
    Ty, co istocie nie mającej cienia
    Zwierciadłem stałaś się – Sprawiedliwości,
    I odpromieniasz ją swymi gwiazdami,
    Módl się za nami…
     *
     Z dokonań wszystkich najpełniejsze Twoje,
    Owo istotnej Prawdy cało-lico,
    Z którego jasne wciąż pryskają zdroje,
    Odradzające wszech-żywot wiosnami
    Wiosnami-cudu: Mądrości Stolico!
    Módl się za nami…
     *
    Temu, co w sobie się rozpaczą dwoi,
    Rozdziera końca nie mającą winą:
    Krzyż jako jedno ukojenie stoi
    I woła : „Równaj co z tymi gwoździami !…”
    O! Ty więc, pewnej Radości Przyczyno,
    Módl się za nami…
      *
    Zrazu w pokorze ścieląca się s o b ą
    Pod zawołaniem z góry niewymownym,
    Ty – co nieledwie zniknęłaś osobą,
    Ale Naczyniem stałaś się Duchownym,
    Gdy nam z naszymi ciasno próżnościami,
    Módl się za nami…
     *
     Więc Ty – co, żywą nosząc tajemnicę,
    Ani już mogłaś się zaprzątać sobą,
    Lecz, jak kościoły nasze i kaplice,
    Na nowo własną niknęłaś osobą
    We spodziewaniach o przyszłej godzinie
    Czasu – co nie był, choć był nad czasami –
    O! Ty – zaprawdę Poważne Naczynie,
    Módl się za nami…
     *
    Duch każdy w Twoje prorokował łono,
    Niby że chórem, co przez wieki płynie
    W gwiazdami litą kupolę przestroną,
    Rozścielającą się nad wszech-ludami –
    O! Nabożeństwa Dziwnego Naczynie,
    Módl się za nami…
     *
    Tchnień najwonniejszych, najczystszych zapałów,
    Tobie się stała całość jedno-słowna,
    I pąk, i górny kwiat wszech-ideałów,
    Promieniejący jasnymi zorzami
    W koronie cierni: O! Różo Duchowna,
    Módl się za nami…
     *
     Z najczystszej kości przez rody królewskie
    Wybudowana w strop, jak Babel-nowa,
    Żeby sojusze powrócić niebieskie
    I zespołecznić padół z otchłaniami;
    O wieżo biała – Wieżo Dawidowa,
    Módl się za nami…
      *
    Więc Domie Złoty, więc Arko Przymierza,
    Niebieska Bramo, od której zawiasów
    Czuwającego odjął Pan żołnierza
    I wrócił dawnych uczestnictwo czasów,
    Jako z pierwszymi bliski rodzicami…
    Módl się za nami…
     *
     Pomiędzy nocy pierzchającym cieniem
    A różowymi jutrzni przebłyskami,
    Między literą-prawa a sumieniem,
    Między Zakonu-snem a Objawieniem,
    Zaranna Gwiazdo, o! módl się za nami…
     *
    Stąd i cudowne Chorych-Uzdrowienie,
    Ucieczka Grzesznych, bo winią się sami –
    Stąd Utrapionym zlane Pocieszenie
    Przez nowy zakon czynów miłosiernych;
    Stąd najdzielniejsze Wspomożenie Wiernych,
    Módl się za nami…
     *
    Że Ten, co zstąpił do Swego podnóża
    I z koron wybrał koronę cierniową,
    W Tobie jednego miał Anioła-Stróża,
    Choć mógł zasłonić się ich tysiącami;
    O! Prze-Anielska Aniołów-Królowo,
    Módl się za nami…
      *
    Więc w Patryjarchów jaśniejąca kole,
    Przyświecająca Proroków chórowi,
    I z Apostoły przy tym samym stole
    Siedząca, gdzie się dziwili Mistrzowi –
    – Więc współ-wydana na poszturch oprawców
    Krwią spluskanymi trzciny i łokciami;
    O! Męczenników Pani i Wyznawców,
    Módl się za nami…
      *
     Od lilii polnej do tych ze skrzydłami
    Białymi w niebie jaśniejących gości,
    Królowo wszelkiej tworów Dziewiczości,
    Módl się za nami…
     *
     Od Patryjarchów aż do Niewinności,
    Co dziś z kolebek modli się rączkami,
    Królowo Wszystkich Świętych i Świętości,
    Módl się za nami…
      *
     Kraju, co, jako Syna Twego szata,
    Porozrywany na wiatrach ulata,
    Ludu, co rodzi się z łez wyczerpnięciem –
    Co rozpoczyna mękę nie-mowlęciem,
    A kona wieki i skonać nie może :
    „Czemuś opuścił mię (wołając) Boże!”
    Ludu – co świata rozrządzał połową
    I nie ma grobu ze swymi orłami…
    O! Matko dobra Ty, Polska Królowo,
    Módl się za nami…
     – Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
    Przepuść nam, Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
    Wysłuchaj nas, Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
    Zmiłuj się nad nami, Panie.
    Chryste – usłysz nas – Chryste, wysłuchaj nas –
     Kyrie – elejson,
     Chryste – elejson,
     Kyrie – elejson,
    Amen.
    za https://www.cypriannorwid.pl

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.