Szczęść Boże! Moi Drodzy, oto relacje z poszczególnych dni naszych Rekolekcji:
dzień pierwszy:
dzień drugi:
dzień trzeci:
Zachęcam Wszystkich do wsłuchania się – być może, już ponownego – w te treści. Księdzu Rafałowi dziękuję za przeprowadzenie tych Rekolekcji. Rafałowi Suchodolskiemu – za uwiecznienie. Lektorom za posługę przy ołtarzu. Panu Tadeuszowi Gocowi – za oprawę muzyczną. Lektorom z Białej Podlaskiej: Maksymilianowi, Adamowi i Dominikowi – za codzienny przyjazd do nas, wraz z Księdzem Rafałem. Wszystkim Uczestnikom – za fantastyczną atmosferę. A Panu naszemu – za to, że to On był pierwszym Rekolekcjonistą i nas przez ten czas przeprowadził. Niech On sam teraz pomnaża owoce tego czasu! Prosimy o to przez wstawiennictwo Matki Bożej Kodeńskiej (u której dzisiaj planuję być) i Świętego Jana Chrzciciela, Patrona Adwentu.
A dzisiaj u nas – ostatnie Roraty, a potem: spotkanie przy herbacie. Potem mam poprowadzić Spotkanie opłatkowe w Starostwie Powiatowym w Siedlcach. Ot, taka niespodzianka…
Teraz natomiast zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii, aby odkryć i wziąć do serca to jedno, konkretne przesłanie, z jakim Pan dzisiaj do mnie się zwraca. Prośmy Ducha Świętego o światło!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
22 grudnia 2022.,
do czytań: 1 Sm 1,24–28; Łk 1,46–56
CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
Gdy Anna odstawiła Samuela od piersi, wzięła go z sobą w drogę, zabierając również trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak wina. Przyprowadziła go do domu Pana, do Szilo. Chłopiec był jeszcze mały.
Zabili cielca i poprowadzili chłopca przed Helego. Powiedziała ona wówczas: „Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i Pan spełnił moją prośbę, którą do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu. Na wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany na własność Pana”.
I oddali tam pokłon Panu.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W owym czasie Maryja rzekła:
„Wielbi dusza moja Pana
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy,
oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenia
nad tymi, co się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu,
a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami,
a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki”.
Maryja pozostała u Elżbiety około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Zaprawdę, wejrzał Bóg na uniżenie swojej służebnicy! Zaprawdę, wielkie rzeczy uczynił […] Wszechmocny – jednej i drugiej swojej służebnicy: zarówno Tej, która właśnie owe słowa pochwały wyśpiewała w dzisiejszej Ewangelii, jak i tej, która przyprowadziła swego maleńkiego synka Samuela, aby go oddać na służbę Bożą. Słyszeliśmy o tym w pierwszym czytaniu.
I tam także słyszeliśmy krótkie wspomnienie dramatycznej historii wytrwałego błagania o syna, jakie Anna kierowała do Boga, płacząc przy tym i żaląc się na swój los. Był nawet taki moment – o czym wspomina Księga Samuela – że zanosząc swoje modlitwy półgłosem, została przez kapłana Helego posądzona o pijaństwo! Kiedy jednak wyjawiła mu powód swego rozgoryczenia – czyli właśnie fakt niemożności poczęcia dziecka – Heli pierwszy ją pocieszał i zachęcał, aby nadal wytrwale zanosiła swoje modlitwy.
I oto dzisiaj ta właśnie Anna, która tak długo nie mogła doczekać się dziecka, przyprowadza swoje dziecko do domu Pana w Szilo i powierza opiece kapłana Helego, mówiąc: Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i Pan spełnił moją prośbę, którą do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu. Na wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany na własność Pana.
Jak inaczej skomentować to wydarzenie, jak lepiej wyrazić radość Anny, niż słowami Maryi, zaszczyconej przez Boga w stopniu o wiele większym, niż Anna, bo przecież Maryja została powołana do jedynej w swojej rodzaju, niepowtarzalnej i nadzwyczajnej misji – poczęcia, zrodzenia i wychowania Bożego Syna. My już trochę się do tej prawdy przyzwyczailiśmy, już osłuchaliśmy się z tym – bo od dziecka słyszymy – że mamy w Niebie Matkę, która jest Matką Syna Bożego, która zrodziła Go w Betlejem, potem wychowała, potem towarzyszyła Mu przez trzy lata działalności, aby wreszcie stanąć pod Jego Krzyżem, ale też ucieszyć się blaskiem niedzielnego Poranka.
My już to wiemy, już to nas aż tak bardzo nie dziwi, nie szokuje, nawet pewnie nie uważamy tego za coś nadzwyczajnego. A to jest sytuacja absolutnie nadzwyczajna i absolutnie wyjątkowa! I jeśli się tak nad nią na spokojnie zastanowimy, to nie może nas nie poruszyć wyjątkowość tego wybrania i wielkość tego zaszczytu, jaki z ręki Boga spotyka człowieka. Nawet, jeżeli takiego zaszczytu, jaki spotkał Maryję, nie dostąpi już nikt na świecie, to jednak wiele innych znaków Bożej miłości i Bożej opieki tak naprawdę widzimy i doświadczamy na każdym kroku.
Trzeba nam je tylko dostrzec, docenić, Bogu za nie podziękować, ale też – mądrze te Boże dary wykorzystać, pomnożyć! To właśnie musimy zauważyć dzisiaj w postawie zarówno Maryi, jak i Anny, że obie składają Bogu wielkie dziękczynienie za szczęście, jakie je spotkało. One doskonale wiedziały, że to Bóg je tak obdarował, dlatego przede wszystkim Jemu dziękowały.
Czyli nie było tak, że kiedy już otrzymały owe wielkie dary, to sobie pomyślały, że im się to w sumie należało, a skoro Bóg im to dał, co dał, to znaczy, że tak miało być, że są takie wielkie i doskonałe, iż tylko one na takie dary zasłużyły. Nic z tych rzeczy! One całą swoją przeogromną wdzięczność przelały na Boga, Jemu ją dedykowały.
Co więcej, obie też swoich synów oddały na służbę Bogu i ludziom. Bo wiedziały, że ich synowie nie są dla nich! Chociaż ogromną ich radością było, że zostały obdarzone potomstwem, to jedna i druga od razu wiedziały, że nie dla ich osobistego zadowolenia to się stało, ale dla dokonania się wielkich spraw w historii zbawienia, w historii ludzkości!
O tym właśnie mówi Maryja dzisiaj, w domu Elżbiety, w słowach wyśpiewanej prosto z serca wielkiej i pięknej pieśni, którą my dziś określamy jako MAGNIFICAT. Maryja mówiła: Jego [czyli Boga] miłosierdzie z pokolenia na pokolenia nad tymi, co się Go boją. Okazał moc swego ramienia, rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich. Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych. Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił. Ujął się za swoim sługą, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie. Jak obiecał naszym ojcom, Abrahamowi i jego potomstwu na wieki.
Zwróćmy uwagę, że słowa te Maryja wypowiedziała – wyśpiewała – w domu Elżbiety, kiedy tam dotarła, aby pomóc swej krewnej w znoszeniu trudów stanu błogosławionego. Czyli było to jeszcze przed narodzeniem tak Jana Chrzciciela, jak i Jezusa, a więc tym samym: przed rozpoczęciem ich aktywnej działalności. Oni dopiero zostali poczęci, a Maryja już mówi o tym, czego Bóg dokonał w historii ludzkości. Tak, Bóg już tego dokonał, chociaż konkretne działania tak Jana, jak i Jezusa, miały dopiero nastąpić, ale Bóg już tak pokierował wszystkimi sprawami, że Jego plany praktycznie się już realizowały.
A wszystko to działo się we współpracy Boga, z człowiekiem. I zauważmy, że tak Anna, jak i Maryja, nie obawiały się wejść w tę współpracę. Oddały swoich synów Bogu, także swoje własne życie poświęciły Bożym sprawom i Bożym planom. Czy coś przez to straciły? Czy zostało im w ten sposób coś odebrane? Coś ważnego i ciekawego je ominęło? Czy stały się przez to jakieś uboższe?
Wiemy, że stało się dokładnie odwrotnie! One wiedziały, że uczestniczą w wielkich sprawach Bożych, doświadczały wielkiej bliskości Boga i jedności z Nim, wiedziały, że ich synowie dokonają naprawdę bardzo ważnych dzieł w historii swego ludu, a do tego – chociaż z pewnością o tym nie myślały – one same także zostaną zapamiętane i będą czczone przez pokolenia. Maryja wprost o tym mówi, Anna może nawet się tego nie spodziewała, że o jej historii będziemy czytać na kartach Pisma Świętego.
Jednak tak właśnie się dzieje, że ten, kto Bogu totalnie się odda i cały poświęci – i wszystko, co swoje, Bogu poświęci – to nie tylko będzie miał satysfakcję, że przyczynił się do jakiegoś wielkiego dzieła, ale i sam zyska uznanie u ludzi. Właśnie dlatego, że nie zabiega o nie, ani się nie stara, to Bóg sam zadba o to, aby nie zapomniano wielkiej dobroci serca Jego sług.
Moi Drodzy, nie pozostaje nam zatem już nic innego, jak tylko zapytać, na jakie oddanie, na jakie ofiarowanie, na jaką hojność serca – stać mnie, jako przyjaciela Jezusa? Czy jestem w stanie wszystkie swoje talenty, siły, zaangażowanie i czas poświęcić temu, co najważniejsze? Chociażby przez poświęcenie codziennie odpowiedniego czasu na spokojną modlitwę, na lekturę Pisma Świętego?… Ale też – na zaangażowanie w jakieś dobro, które jest po myśli Bożej, zgodne z Jego wolą i na Jego chwałę, ale także: dla dobra ludzi, wśród których żyję?… Ile jestem w stanie z siebie dać – bez zazdrości o to, że coś stracę?…
Czy zdarzyło mi się pomyśleć, co i ile zyskuję na tym, że wszystko oddaję Panu?… Czy jestem wdzięczny Panu za to, co z Jego miłości i dobroci zyskuję?…