Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym swoje urodziny obchodził Michał Szczypek, z byłej Wspólnoty młodzieżowej z Trąbek. Życzę błogosławieństwa Bożego Dziecięcia na każdy dzień. I o to chcę się modlić.
Moi Drodzy, serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia, wyrazy życzliwości i pamięci oraz zapewnienia o modlitwie, które różnymi drogami docierały do mnie w tych dniach – i ciągle jeszcze docierają. Wszystkie je odwzajemniam moimi najlepszymi życzeniami i szczerą modlitwą. W najbliższych zaś dniach – u Matki Bożej Kodeńskiej – odprawię Mszę Świętą za Tych, którzy mi dobrze w tych dniach życzą.
Teraz zaś wyruszam do swojej rodzinnej Parafii, gdzie dzisiaj nieco pomogę duszpastersko, a potem – rodzinne spotkanie.
Tymczasem, zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii: Co tak szczególnie mocno chce nam dzisiaj powiedzieć Pan? Wzywajmy światła i natchnienia Ducha Świętego!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Święto Św. Szczepana, Pierwszego Męczennika,
26 grudnia 2022.,
do czytań z t. VI Lekcjonarza: Dz 6,8–10;7,54–60; Mt 10,17–22
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Szczepan, pełen łaski i mocy, działał cuda i znaki wielkie wśród ludu. Niektórzy zaś z synagogi, zwanej synagogą Libertynów i Cyrenejczyków, i Aleksandryjczyków, i tych, którzy pochodzili z Cylicji i z Azji, wystąpili do rozprawy ze Szczepanem. Nie mogli jednak sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał.
Gdy usłyszeli to, co mówił, zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na niego.
A on pełen Ducha Świętego patrzył w niebo i ujrzał chwałę Bożą i Jezusa, stojącego po prawicy Boga. I rzekł: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga”.
A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem.
Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: „Panie Jezu, przyjmij ducha mego!” A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: „Panie, nie poczytaj im tego grzechu”. Po tych słowach skonał.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do swoich Apostołów: „Miejcie się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom.
Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić. Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.
Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”.
Co roku, kiedy przychodzi drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, zastanawiamy się, jak się ma liturgiczne wspomnienie Męczennika – nawet, jeżeli chodzi o pierwszego Męczennika Kościoła – do radości z faktu Narodzenia Jezusa? A to nie koniec, bo za dwa dni obchodzić będziemy liturgiczne wspomnienie – i to w randze Święta – męczeństwa Chłopców do lat dwóch, których Herod rozkazał pozabijać, aby w ten sposób, pomiędzy nimi, zgładzić Syna Bożego. Akurat to ostatnie nie udało mu się, ale ziemia i tak spłynęła krwią niewinnych Dzieci.
I wszystko to wspominamy w kontekście Bożego Narodzenia i płynącej stąd dla nas wielkiej radości. Czy to nie jakiś zgrzyt? Czy trzeba aż tak bardzo akcentować tę prawdę, że chrześcijaństwo stoi na świadectwie swoich Świętych, w tym także – swoich Męczenników? Czy nie dałoby się z tą prawdą poczekać choćby do zakończenia Oktawy Bożego Narodzenia?
Pewnie by się dało… Pewnie by się dało uczynić całą Oktawę, czy cały Okres Bożego Narodzenia, czasem takiego słodkiego i miłego wspominania wydarzeń radosnych, zostawiając kwestie trudu, poświęcenia i męczeństwa na czas późniejszy… W końcu, jest na to cały rok, więc byłoby kiedy.
Ale czy w ten sposób uzyskalibyśmy prawdziwy obraz nawet samego Bożego Narodzenia? Czyż ono samo – jeśli się uwzględni okoliczności towarzyszące – rzeczywiście przebiegło w atmosferze beztroski, czy jednak naznaczone zostało chociażby trudem drogi do Betlejem, koniecznością poszukiwania miejsca na narodzenie się Dziecięcia; odbijaniem się o Świętej Rodziny o ścianę, a dokładniej: o zamknięte drzwi kolejnych domów i gospód; następnie: zimnem nocy, w której Narodzenie to się dokonało, a potem koniecznością ucieczki do Egiptu; i jeszcze kilkoma okolicznościami, które moglibyśmy tu przywołać, nie wspominając już o tych, o których Pismo Święte nie wspomina, a co do których możemy być pewni, że miały miejsce…
I czy można w takiej sytuacji, powiedzieć, że Narodzenie Jezusa – choć niewątpliwie wydarzenie to wielkie i radosne – przebiegło w atmosferze totalnej beztroski? Wiemy, że nie!
I wiemy, że chrześcijaństwo – od samego swego początku – rozwijało się wśród prześladowań, często bardzo brutalnych. Zapis jednego z takich wydarzeń mamy dzisiaj w pierwszym czytaniu. I cóż z tego, że Szczepan miał rację i starszyźnie żydowskiej powiedział całą prawdę? Można nawet powiedzieć, że właśnie to spowodowało, iż musiał złożyć swoje życie w ofierze. Taka jest właśnie cała prawda o chrześcijaństwie, taka jest też cała prawda o Bożym Narodzeniu: dokonuje się ono wśród ofiary, poświęcenia, cierpienia…
Można nawet powiedzieć, że Boże Narodzenie wręcz domaga się świadectwa tych, dla których się dokonało: domaga się świadectwa, domaga się przyjęcia otwartym sercem, oraz potwierdzenia postawą własnego życia.
Dlatego zaraz potem, jak w dniu poprzednim słyszeliśmy o «Słowie, które stało się ciałem», a w samą Noc Narodzenia Pańskiego – i przy naszych wigilijnych stołach – usłyszeliśmy z Ewangelii Łukaszowej anielski śpiew: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie!, dzisiaj słyszymy: Miejcie się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. I zaraz potem: Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony!
I cóż powiemy? Kontrast? Zgrzyt? Niesmak? Nie, to jest właśnie pełna prawda o chrześcijaństwie, pełna prawda o naszej przyjaźni z Jezusem i naszym życiu: ono będzie wtedy piękne i święte, mądre i spełnione, jeżeli przyjmiemy Jezusa takim, jakim On jest i z tym wszystkim, co przynosi. Czyli, kiedy przyjmiemy Jezusa tak, jak przyjął Go i zaświadczył o Nim Szczepan, ale także – jak przyjęli Go prości pasterze.
Dzisiaj zarówno ten młody Diakon, jak i ci prości ludzie, stają się dla nas wzorem, jak my mamy przyjąć przychodzącego Jezusa. Czyli jak? Na pewno, nie w sposób zewnętrzny, nie tylko z całą tą zewnętrzną oprawą – powiedzielibyśmy: choinkowo – prezentowo – imprezową – jaką nam proponuje świat. Z naszej strony potrzeba świadectwa przyjęcia Jezusa całym sercem, czyli przeżycia tego Wydarzenia jak najbardziej wewnętrznie! Aby w ten sposób mogło ono promieniować na całe nasze życie, kształtować całą naszą postawę i całą naszą rzeczywistość, a nie tylko dawać chwile ulotnego zadowolenia na dwa dni, kiedy siądziemy za obficie zastawionym stołem, czy rozpakujemy prezenty, ale potem już nic więcej.
Nie, w naszym przeżywaniu Bożego Narodzenia chodzi właśnie o coś więcej – o dużo więcej!
Tu na ziemi ” Samo życie!” , moglibyśmy to potwierdzić ale nie tak będzie w niebie!. Tu, radość miesza się z bólem, jednego dnia tryskamy zdrowiem, innego przybija nas choroba. Najważniejsze jednak by brać przykład ze Świętego Szczepana i tak w szczęściu jak i nieszczęściu, wielbić Boga.
„Panie Jezu, przyjmij ducha mego!” , „Panie, nie poczytaj im tego grzechu”.
Oczywiście! Bo nasza Ojczyzna jest w Niebie!
xJ