Szczęść Boże! Moi Drodzy, Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:
►Ojciec Sebastian Wiśniewski, Oblat, były Przełożony zakonnej Wspólnoty kodeńskiej;
►Ksiądz Sebastian Bisek – mój były Uczeń, któremu miałem przyjemność pisać opinię katechetyczną, kiedy szedł do Seminarium – obecnie gorliwie i pracowicie posługujący w Diecezji;
►Ojciec Sebastian Feret, Franciszkanin, Gwardian Klasztoru i Proboszcz Parafii, na terenie której mieszkam w Lublinie;
►Sebastian Karczewski – znajomy Dziennikarz „Naszego Dziennika”;
►Sebastian Kucharski – za moich czasów: Lektor w Celestynowie;
►Sebastian Gruszczyński – za moich czasów: Lektor w Miastkowie Kościelnym;
►Sebastian Rymuza – Student naszej siedleckiej Uczelni, włączający się w działalność Duszpasterstwa Akademickiego.
Życzę Solenizantom, aby zawsze i w każdej sytuacji ufali Jezusowi! Więcej o tym w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, dzisiaj w Katolickim Radiu Podlasie kolejna audycja, w ramach cyklu AKADEMICKIE GAUDEAMUS. Dzisiaj tematem rozmowy będzie: AKADEMICKOŚĆ – co by to nie znaczyło. Właśnie to będziemy się starali zgłębić i wyjaśnić. Zapraszam do łączności z nami! Początek o 21:40.
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co dzisiaj mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie dzisiaj? Niech Duch Święty przyjdzie nam z pomocą…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Piątek 2 Tygodnia zwykłego, rok I,
20 stycznia 2023.,
do czytań: Hbr 8,6–13; Mk 3,13–19
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia: Teraz arcykapłan nasz otrzymał w udziale o tyle wznioślejszą służbę, o ile stał się pośrednikiem lepszego przymierza, które oparte zostało na lepszych obietnicach. Gdyby bowiem owo pierwsze było bez nagany, to nie szukano by miejsca na drugie przymierze. Albowiem ganiąc ich, zapowiada:
„Oto nadchodzą dni, mówi Pan, a zawrę z domem Izraela i z domem Judy przymierze nowe. Nie takie jednak przymierze, jakie zawarłem z ich ojcami, w dniu, gdym ich wziął za rękę, by wyprowadzić ich z ziemi egipskiej. Ponieważ oni nie wytrwali w moim przymierzu, przeto i Ja przestałem dbać o nich, mówi Pan.
Takie jest przymierze, które zawrę z domem Izraela w owych dniach, mówi Pan: Dam prawo moje w ich myśli, a na sercach ich wypiszę je, i będę im Bogiem, a oni będą Mi ludem. I nikt nie będzie uczył swojego rodaka ani nikt swego brata, mówiąc: «Poznaj Pana!» Bo wszyscy Mnie poznają, od małego aż do wielkiego. Ponieważ ulituję się nad ich nieprawością i nie wspomnę więcej na ich grzechy”.
Ponieważ zaś mówi o nowym, pierwsze uznał za przestarzałe; a to, co się przedawnia i starzeje, bliskie jest zniszczenia.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy.
Ustanowił więc Dwunastu: Szymona, któremu nadał imię Piotr; dalej Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata Jakuba, którym nadał przydomek Boanerges, to znaczy: Synowie gromu; dalej Andrzeja, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza, Tadeusza, Szymona Gorliwego i Judasza Iskariotę, który właśnie Go wydał.
Po raz kolejny Autor Listu do Hebrajczyków przekonuje nas, że Bóg poszukuje przeróżnych sposobów, aby tylko dotrzeć do człowieka, aby mu pomóc, aby go zbawić. Już w pierwszym zdaniu dzisiejszego pierwszego czytania słyszymy o «lepszym przymierzu», o «lepszych obietnicach», o «wznioślejszej służbie». Trochę to zaskakujące, że w przypadku Boga mówimy o czymś lepszym od tego, co było dotąd. Czyżby Bóg nie był pełnią doskonałości? Czyżby zdarzały Mu się rzeczy i sprawy – lepsze i gorsze?
Oto Autor biblijny cytuje taką oto starotestamentalną zapowiedź Boga: Oto nadchodzą dni, mówi Pan, a zawrę z domem Izraela i z domem Judy przymierze nowe. Nie takie jednak przymierze, jakie zawarłem z ich ojcami, w dniu, gdym ich wziął za rękę, by wyprowadzić ich z ziemi egipskiej. Ponieważ oni nie wytrwali w moim przymierzu, przeto i Ja przestałem dbać o nich, mówi Pan.
Powiedzmy sobie szczerze, że stwierdzenie, zawarte w ostatnim zdaniu, nie jest tak do końca prawdą – zresztą, na szczęście dla nas. Mówimy o tym stwierdzeniu, że Bóg przestał o nas dbać. Nie, Bóg w rzeczywistości nigdy nie przestał o nas dbać. Już sam fakt, że w swoim czasie – jak dzisiaj słyszymy – wziął za rękę swój naród, aby go wyprowadzić z domu niewoli, dobitnie o tym świadczy.
Jednak tamto przymierze Boga ze swoim ludem okazało się «przestarzałym» – tak to dosłownie wybrzmiało w ostatnim zdaniu dzisiejszego czytania – dlatego trzeba było zawrzeć przymierze nowe i niezniszczalne. Ponownie zatem zapytajmy: czy to możliwe, żeby Bóg zawarł z ludźmi jakieś niedoskonałe, jakieś słabsze i mniej wartościowe przymierze, a dopiero teraz, to nowe, będzie doskonałe? A jeśli to kolejne jednak nie będzie doskonałe i trzeba będzie zawrzeć jeszcze jedno?… Ile ich w takim razie będzie?…
Czy spod Bożej ręki mogło wyjść coś niedoskonałego – coś, co może się zdezaktualizować? I czy faktycznie tak jest, że dopiero za którymś tam podejściem udało się Bogu zawrzeć przymierze niezniszczalne, bo wcześniejsze… jakoś Mu się nie udawały?
Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że na każde z powyższych pytań trzeba udzielić jednoznacznej odpowiedzi negatywnej: Bóg nie tworzy niczego niedoskonałego, niczego na próbę… On wszystko czyni dobre i w pełni doskonałe. Natomiast nie zapominajmy, że skoro mówimy o przymierzu, to siłą rzeczy mówimy o dwóch stronach takiego układu. Jak to śpiewamy w jednej z piosenek: „do tanga trzeba dwojga”!
Zatem, jedna strona – mówiąc kolokwialnie – nie „załatwi” całej sprawy, bo potrzeba także zaangażowania drugiej strony. Jeżeli przymierze, układ, umowa jest jakąś formą dialogu dwóch osób, dwóch stron, dwóch instytucji, to całość nie zafunkcjonuje, jeżeli tylko jedna strona będzie się odzywała i wychodziła z propozycjami, z inicjatywami, a druga będzie milczała, albo mówiła coś po swojemu, wyłamując się z tego dialogu, z tej umowy, z tego układu.
A tak właśnie było w przypadku każdego kolejnego przymierza, zawieranego przez Boga ze swoim ludem: Bóg był zawsze wierny, ale ludzie się wyłamywali. Dlatego też Bóg wychodził z kolejnymi, nowymi i – użyjmy tutaj tego słowa – lepszymi propozycjami, aż do tej najlepszej i najdoskonalszej, jaką jest to ostateczne Przymierze, zawarte w osobie i dziele zbawczym Jezusa Chrystusa.
Podkreślmy to raz jeszcze, że słowo: „lepsze”, w odniesieniu do przymierza, zaproponowanego przez Boga, używamy z zastrzeżeniem, że chodzi po prostu o kolejną, nową szansę, daną przez Boga, aby to człowiek stał się lepszy, aby na kolejną propozycję odpowiedział lepiej, niż na poprzednią. Bo – jak to już sobie powiedzieliśmy – Bóg ze swoją propozycją i swoim zaproszeniem wychodzi w sposób konkretny i niezmienny, czyli dokładnie wie, co proponuje i trzyma się tego, co zaproponował. Z człowiekiem natomiast bywa różnie, bo ciągle się chwieje, bo mu ciągle coś nie pasuje, ciągle chciałby czegoś innego…
Zapewne, formą swoistego przymierza możemy też określić powołanie przez Jezusa Apostołów, o czym dzisiaj słyszymy w Ewangelii. Jezus wyszedł z zaproszeniem do współpracy, a oni je podjęli. Wiemy, że On nigdy żadnego z nich nie opuścił, ale wprost przeciwnie: otoczył niezwykłą opieką – ucząc, a wręcz wychowując, jak własnych synów, aby potem oni mogli uczyć i wychowywać do wiary swoich uczniów, czyli nowych chrześcijan. On ich naprawdę nigdy nie opuścił! Ani w trakcie ziemskiej działalności, ani po Wniebowstąpieniu. Pozostał z nimi, ale też pozostał z nami – jest cały czas obecny w swoim Kościele, chociażby w Eucharystii, ale i na wiele innych sposobów. Jest z nami – i jest dla nas! I jest temu przymierzu wierny – dotrzymuje go w każdym calu.
Apostołowie – jak wiemy – generalnie w przymierzu tym wytrwali, chociaż mieli chwile zawahania, a nawet zdrady. Jednak Piotr potem powrócił do Jezusa, a Judasz – niestety – już nie… Natomiast późniejszym swoim życiem i działalnością, zakończoną w większości przypadków męczeńską śmiercią, wszyscy oni potwierdzili wierność Jezusowi i swojemu przymierzu z Nim.
W ten sposób okazali Mu także zaufanie i w tej kwestii, na którą tutaj warto jeszcze zwrócić uwagę, że – jak słyszymy w Ewangelii – Jezus przywołał do siebie tych, których sam chciał. Czyli wybrał ich według sobie tylko znanego kryterium. Zwrócił się do tych, a nie innych, konkretnych dwunastu mężczyzn i nie pytał jednego, czy może wybrać drugiego, albo co ten jeden myśli o ewentualnym wyborze drugiego, a ten trzeci o wyborze czwartego, tylko sam, zwracając się bezpośrednio do każdego, wybrał dwunastu. I z nich stworzył zespół – z tych zupełnie różniących się między sobą ludzi!
Powiedzmy sobie szczerze, że wejście w taki układ, wejście do takiego zespołu, także było znakiem zaufania ze strony przyszłych Apostołów – zaufania Jezusowi, że On wie, co robi i kogo powołuje.
To dla nas, moi Drodzy, bardzo cenne wskazanie, abyśmy i my zawsze ufali Jezusowi – że On wie, co robi, kiedy tak, a nie inaczej, rozstrzyga nasze sprawy, albo stawia nam na drodze takich, a nie innych, ludzi… Jak to ktoś kiedyś powiedział: pozwólmy Bogu być… Bogiem. Czyli zadecydować, przy wykorzystaniu mądrości, mocy i władzy, jaką posiada – dla naszego dobra. Bo On z tych atrybutów korzysta wyłącznie dla naszego dobra! Nigdy dla jakiegoś próżnego podkreślania swojej władzy.
On naprawdę wie, co robi! Wie, co i dlaczego nam proponuje i kogo na naszej drodze stawia. I wie, że te Jego propozycje są dla nas naprawdę najlepsze. Obyśmy i my to wiedzieli – i szczerze Mu zaufali!