Rekolekcji dzień 3

R

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, mam nadzieję, że na wszystkich zegarkach zmienił się czas. Albo został zmieniony. I że nikt nie zaczął funkcjonować według czasu zimowego.

A ja dzisiaj kończę Rekolekcje w Parafii Świętego Brata Alberta w Łukowie. Pewnego podsumowania dokonam jutro, teraz zaś już zapraszam do wsłuchania się w Boże słowo dzisiejszej liturgii i włączenie się w refleksje trzeciego dnia Rekolekcji.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE – 3,

5 Niedziela Wielkiego Postu, A,

26 marca 2023., 

do czytań: Ez 37,12–14; Rz 8,8–11; J 11,1–45

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:

Tak mówi Pan Bóg: „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam”, mówi Pan Bóg.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka.

Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Jeżeli natomiast Chrystus w was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na skutki grzechu, duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Jezusa Chrystusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was Ducha.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz”. Jezus usłyszawszy to rzekł: „Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą”.

A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza.

Mimo jednak, że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: „Chodźmy znów do Judei”.

Rzekli do Niego uczniowie: „Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?”

Jezus im odpowiedział: „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła”.

To powiedział, a następnie rzekł do nich: „Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić”.

Uczniowie rzekli do Niego: „Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje”. Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówił o zwyczajnym śnie.

Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: „Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego”.

Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć”.

Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już od czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie.

Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga”.

Rzekł do niej Jezus: „Brat twój zmartwychwstanie”.

Rzekła Marta do Niego: „Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym”.

Rzekł do niej Jezus: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?”

Odpowiedziała Mu: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”.

Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała po kryjomu swoją siostrę, mówiąc: „Nauczyciel jest i woła cię”. Skoro zaś Maria to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać.

A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”.

Gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzieście go położyli?”

Odpowiedzieli Mu: „Panie, chodź i zobacz”. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: „Oto jak go miłował!” Niektórzy z nich powiedzieli: „Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?”

A Jezus ponownie okazując głębokie wzruszenie przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień.

Jezus rzekł: „Usuńcie kamień”.

Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: „Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie”.

Jezus rzekł do niej: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?”

Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty mnie posłał”. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić”.

Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

I tak oto doszliśmy do trzeciego, ostatniego dnia naszych wielkopostnych Rekolekcji. Czas naszych spotkań minął szybko – wszak to tylko trzy dni. Wierzymy jednak, że owoce naszego wsłuchiwania się w Boże słowo, wyciągania z nich wniosków i przekuwania ich na konkretne postanowienia, a wreszcie także: owoce naszej wspólnej modlitwy – będą trwałe. Nie tylko na trzy dni!

Dzisiaj kończymy nasze spotkania w świątyni, w ramach kolejnych Mszy Świętych, w trakcie których słuchaliśmy i rozważaliśmy Boże słowo, natomiast na pewno nie kończymy pracy nad sobą. Tę – można powiedzieć – zaczynamy! Zaczynamy na nowo, wzmocnieni duchowo! A na zakończenie tego rozważania ukierunkujemy ją także bardzo konkretnymi postanowieniami. To zaś duchowe wzmocnienie wynika stąd, że w naszych osobistych modlitwach uwzględnialiśmy także nasze Rekolekcje, wspominając o nich Bogu w trakcie naszych codziennych pacierzy, Różańców i innych ulubionych modlitw.

Natomiast jako Wspólnota parafialna, Wspólnota rekolekcyjna – jednoczymy się w odmawianiu jednej, takiej samej modlitwy, która ze wszystkich zakątków naszej Parafii, z naszych domów i sąsiedztw, w tych dniach wznosi się do Nieba. Tak, właśnie stamtąd: z miejsc naszego zamieszkania i życia rodzinnego, z miejsc naszego codziennego funkcjonowania, natomiast nie z kościoła, bo zastrzegliśmy sobie, że w kościele i tak dużo odbywa się, gdy idzie o nasze Rekolekcje, a my nie chcielibyśmy, aby ograniczyły się one tylko do kościoła, chcemy więc tę dobrą, rekolekcyjną atmosferę tworzyć także w naszych domach, w naszych sąsiedztwach.

I dlatego właśnie tam odmówiliśmy wczoraj dwa dziesiątki Różańca Świętego, tajemnicę trzecią i czwartą bolesną, a więc Ukoronowania cierniem Jezusa i Droga Krzyżowa. Komu udało się te dziesiątki odmówić?… A komu udało się je odmówić wspólnie, choćby z jedną osobą?…

Serdecznie dziękuję za to modlitewne wsparcie. Dzisiaj idziemy krok dalej i umawiamy się na piątą tajemnicę bolesną: Oddanie przez Jezusa życia na krzyżu, żeby zaś było do pary, to dołączmy jeszcze Litanię Loretańską do Najświętszej Maryi Panny. Właśnie te modlitwy odmówmy w naszych domach, lub gdziekolwiek, ale poza kościołem, natomiast dobrze byłoby odmówić je wspólnie. Jeśli się to nie uda, to indywidualnie. Oby z gorącego serca! Bo jest to bardzo ważne i bardzo potrzebne wsparcie naszego wspólnego dzieła!

Te wszystkie modlitwy – nasze prywatne i tę wspólną – zanosimy do Boga w takich czterech, konkretnych intencjach, które sobie wciąż przypominamy.

Po pierwsze – modlimy się o dobre i trwałe owoce duchowe tego czasu w życiu nas wszystkich: wszystkich bez wyjątku, świeckich i duchownych. I modlimy się o odwagę i mądrość do podjęcia właściwego postanowienia końcowego, co uczynimy za kilka minut, oraz o siłę i zapał do jego realizacji, oraz wytrwałość w tym dziele.

W drugiej intencji ogarniamy sercem i pamięcią wszystkich Rekolekcjonistów i Spowiedników wielkopostnych, tak mocno teraz zapracowanych. Szczególnie gorąco modlimy się za tych Spowiedników, którzy swoją posługę spełniali wczoraj i przedwczoraj wśród nas. A przy okazji – bardzo im za tę posługę dziękujemy!

W trzeciej intencji powierzamy Panu naszemu wszystkich tych, którzy chociaż bardzo chcieliby uczestniczyć w naszych spotkaniach, ale jednak nie mogą – z powodu choroby, słabości, podeszłego wieku, lub innych okoliczności nie do pokonania.

Wszystkie te Osoby prosimy, aby duchowo łączyły się z nami, aby włączały się w modlitwę, zanoszoną w ich domach w ramach naszych Rekolekcji, a Chorych i Cierpiących prosimy o ofiarowanie w intencji tego czasu i jego owoców chociaż cząstki swoich cierpień – tego swojego krzyża, który codziennie tak wytrwale dźwigają. Już teraz bardzo Im za to dziękujemy, po raz kolejny bardzo Ich serdecznie pozdrawiamy i uznajemy za pełnoprawnych Uczestników naszych Rekolekcji.

I wreszcie, w czwartej intencji polecamy tych, którzy – odwrotnie do poprzednich – mogą tu być z nami, a nie chcą. Pewnie to już kolejne Rekolekcje, na których ich nie było. My jednak, mając wielką nadzieję na to, że wreszcie tu dotrą, modlimy się o to gorąco. O to, że zrozumieją, iż – jak mawiamy – „bez Boga ani do proga”. Oby jak najszybciej sami się o tym przekonali

Moi Drodzy, przypominaliśmy sobie codziennie te cztery intencje po to, aby naszą modlitwę właściwie ukierunkować, ale też po to, aby o tych intencjach pamiętać przy okazji wszystkich następnych rekolekcji i także te sprawy Bogu wówczas powierzać.

A właśnie tą modlitwą wzmocnieni, podejmujemy refleksję nad Bożym słowem, odczytywanym w liturgii Mszy Świętej tych dni, czyniąc z tego właśnie Słowa podstawę do naszych refleksji, ale też wyprowadzając ich hasło, ich główną myśl. Jak już na pewno wszyscy dobrze pamiętamy, tym hasłem są słowa, które przed chwilą usłyszeliśmy w Ewangelii: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ.

I oto pierwszego dnia zatrzymaliśmy się na samym pojęciu: NAUCZYCIEL, mówiąc sobie, że naszym najwyższym i najpewniejszym Nauczycielem – a co za tym idzie: także Autorytetem – jest Jezus Chrystus, a jeżeli jest nim ktoś z ludzi, to są to ci, którzy Jezusa swoim życiem wyznają i pokazują, o Nim świadczą i do Niego prowadzą.

Dlatego nie powinniśmy iść za każdym, kto może i dobrze wypada medialnie i potrafi narzucić innym swoje zdanie i swój punkt widzenia, ale tak naprawdę nie ma nic wartościowego do zaoferowania, a przede wszystkim – nie jest jedno z Jezusem i swoim życiem i swoimi wypowiedziami zaprzecza Jezusowi. Tacy ludzie nie powinni nam, wierzącym w Jezusa, pokazywać drogi przez życie, bo niby jaka miałaby to być droga?…

Z kolei wczoraj zatrzymaliśmy się nad stwierdzeniem: NAUCZYCIEL JEST i mówiliśmy sobie, że to słowo: JEST stanowi nawiązanie do imienia Boga JAHWE: Jestem, który jestem, przeto fakt, iż NAUCZYCIEL JEST – oznacza w praktyce pełną poświęcenia, ogarniającą wszystkie sfery życia człowieka – obecność Jezusa, Jego wejście we wszystkie realia naszego życia, a nie tylko taką statystyczną obecność, jaką stwierdzamy, sprawdzając listę i zaznaczając obecnych i nieobecnych. Ta obecność Jezusa zaznacza się i realizuje w naszym stałym stanie łaski uświęcającej, w Komunii Świętej, systematycznie przez nas przyjmowanej; w systematycznej Spowiedzi; w naszej modlitwie, zanoszonej w różnym czasie, w różnym miejscu i w różnej formie. Czyli, nie chodzi tu jedynie o pospieszenie odmówienie paciorka rano i wieczorem, ale o szczerą rozmowę z Bogiem.

I wreszcie, ta obecność Jezusa realizuje się poprzez nasz kontakt z Bożym słowem, bo to przecież On sam do nas w ten sposób mówi.

I oto dzisiaj dochodzimy do ostatniego elementu naszego hasła, naszej głównej myśli: NAUCZYCIEL WOŁA CIĘ. Wsłuchujemy się w Boże słowo – dokładnie to, które na te trzy dni dał nam Pan w swoim Kościele – a dzisiaj jest to słowo piątej Niedzieli Wielkiego Postu. I właśnie w Ewangelii odnajdujemy opis wskrzeszenia Łazarza, a w tym opowiadaniu słyszymy zdanie, które uczyniliśmy główną myślą naszych Rekolekcji: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ. Kto to powiedział i do kogo?

To Marta, jedna z dwóch sióstr zmarłego Łazarza, przekazała taką informację swojej siostrze Marii – w okolicznościach dla ich rodziny bardzo dramatycznych. Oto bowiem – jako rzekliśmy – brat ich umarł i już cztery dni spoczywał w grobie. Oznaczało to w praktyce, że sytuacja jest już nieodwracalna, nie ma najmniejszych szans na jego powrót do żywych.

Wierzono bowiem, że do trzech dni może się jeszcze okazać, że to może nie śmierć, że może to jakiś letarg, że może da się jakoś człowieka wybudzić. Ale po trzech dniach już rozpoczynał się – tak wierzono – rozkład ciała, przez co już nie było możliwości, że człowiek taki zrzuci z siebie te wszystkie opaski i materiały, którymi owijano ciało, i da jakieś znaki życia. Raczej ciało to będzie cuchnąć, przeto lepiej go już nie ruszać…

Taką właśnie informację otrzymał Jezus, kiedy stanął nad grobem swego przyjaciela. Czemu jednak stanął nad grobem, a nie nad łożem jego choroby, tego właśnie nie wiedziano. Nie wiedziały tego siostry Łazarza, nie wiedzieli tego także Apostołowie Jezusa, którzy zresztą byli świadkami całkiem dziwnego zachowania swego Mistrza.

Oto bowiem otrzymał on wiadomość, że przyjaciel jego ciężko choruje, dlatego liczyli, że zaraz wstanie, uda się do niego i go zwyczajnie podniesie, uzdrowi, poratuje w nieszczęściu. On tymczasem, kiedy to siostry […] posłały do Niego wiadomość: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz” […] rzekł: „Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą”. […] Mimo jednak, że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: „Chodźmy znów do Judei”.

Oczywiście, kiedy dotarł na miejsce, Łazarz już nie żył. Stąd też stwierdzenie Marii, wypowiedziane na miejscu, w chwili spotkania: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. A wypowiedziała ona te słowa zaraz po tym, jak tylko przyszła do Jezusa i się z Nim powitała. Przyszła zaś dlatego, że otrzymała właśnie tę wiadomość od siostry: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ. To jest kontekst wypowiedzenia tegoż zdania – musimy przyznać, że dość dramatyczny.

Był to przecież ból po stracie brata, a jednocześnie niejakie niedowierzanie, że Jezus nie pomógł, chociaż mógł, dlaczego zatem nie pomógł?… Jednocześnie jednak, słyszeliśmy i takie zdanie: Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza, co kazało przypuszczać, a wręcz mieć pewność, że nie chce On im w żaden sposób zaszkodzić, a już na pewno zrobić na złość. Dlaczego więc stało się to, co się stało.

I jeżeli Jezus przyszedł z opóźnieniem – świadomie przez siebie zaplanowanym – i teraz nagle już na miejscu jest i woła Marię, to w sumie po co ją woła, skoro i tak wszystko się rozstrzygnęło. Przecież Łazarz nie żyje. To po co Maria ma iść? Co z tego, że NAUCZYCIEL JEST, kiedy Łazarza nie ma?… Tyle pytań, tyle dylematów, tyle wątpliwości…

Jak jednak słyszymy, Maria nie roztrząsała tych wszystkich kwestii, które my tutaj teraz roztrząsamy, tylko zwyczajnie wstała i poszła, a wręcz nawet – jak słyszymy – wstała szybko i udała się do Niego. Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać.

Zatem, ani na moment nie straciła zaufania do Jezusa – podobnie zresztą, jak jej siostra, Marta – nawet w obliczu tego smutnego po ludzku doświadczenia, jak śmierć brata. Ból był na pewno bardzo wielki, ale zaufanie do Jezusa i wiara w Jego moc – jeszcze silniejsza. I dlatego, skoro obie uwierzyły, że NAUCZYCIEL JEST I WOŁA, więc ma coś ważnego do przekazania i należy odpowiedzieć pozytywnie na to wołanie, dlatego doświadczyły niesamowitego cudu.

Okazało się bowiem, że zdanie to odnosiło się nie tylko do Marii i nie tylko do Marty, która je zresztą wypowiedziała. Wkrótce miało się okazać, że zdanie to odnosi się także do Łazarza: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ – tak, woła: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! W ten sposób wszyscy obecni przekonali się, że zaczęły się już spełniać zapowiedzi Boże, wypowiedziane w dzisiejszym pierwszym czytaniu, w Proroctwie Ezechiela: Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam.

Oto Jezus dzisiaj przywrócił do życia Łazarza. Przywrócił go do tego życia doczesnego, ziemskiego, które i tak kiedyś potem dla Łazarza się zakończyło, bo jednak w którymś momencie umarł – i już tak zostało, nie został ponownie wskrzeszony. Jednak Jezus chciał w tym momencie przywrócić mu to życie doczesne, uczynił to jednak po tym, jak jego siostra Marta wyznała wiarę w życie wieczne i w zmartwychwstanie do życia wiecznego, kiedy to na słowa Jezusa: „Brat twój zmartwychwstanie”, rzekła […] do Niego: „Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym”.

A wówczas usłyszała: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?” Odpowiedziała Mu: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”.

A Paweł Apostoł – w tym właśnie kontekście – mówi dziś w drugim czytaniu: Ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Jeżeli natomiast Chrystus w was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na skutki grzechu, duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Jezusa Chrystusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was Ducha.

Widzimy zatem, że wskrzeszenie do życia łączy on wyraźnie z tym wymiarem duchowym, z życiem wiecznym, a jeżeli nawet mówi o tym życiu doczesnym, to tylko w tym sensie, że ma być ono przeżywane głęboko, sensownie, mądrze i w sposób duchowy. Czyli, że człowiek, chociaż «żyje w ciele», to jednak nie żyje według ciała – jak się Apostoł wyraża – ale według ducha.

I po to także Jezus wskrzesił Łazarza do tego życia doczesnego, aby i jemu, i jego siostrom, i wszystkim tam obecnym, i nam wszystkim – przypomnieć o życiu wiecznym! I sprawy życia wiecznego położyć na serce. I przypomnieć, że to życie doczesne wtedy ma sens, kiedy prowadzi do życia wiecznego, kiedy prowadzi do głębi ducha, do duchowej więzi z Bogiem. Inaczej – nie ma sensu, jest puste i bezcelowe, jest zwykłą wegetacją. Może to ostre słowa, ale jaki sens ma życie bez Boga, poza Bogiem, albo nawet wbrew Bogu?…

Jeżeli zatem dzisiaj podejmujemy refleksję nad słowami: NAUCZYCIEL WOŁA CIĘ – i pytamy, po co nas woła, do czego nas woła i kogo tak naprawdę woła, to w kontekście tego, co tu sobie powiedzieliśmy i na co wskazuje liturgia Słowa, możemy powiedzieć, że woła nas wszystkich – każdą i każdego z nas – do pełni życia! Zaprasza nas do tego, żebyśmy zaczęli żyć w sposób prawdziwy i niezniszczalny, piękny i mądry! Żebyśmy żyli pełnią życia i pełnią ducha!

Czyli, żebyśmy nie chcieli tylko wegetować od pierwszego do pierwszego, ograniczając swoje potrzeby tylko do tego, żeby jak najwięcej na koncie mieć, jak najlepiej zjeść i jak najfajniej się zabawić – i jeszcze zdobyć komórkę lub inny sprzęt najnowszej generacji, żeby się w niego godzinami gapić, pstrykać na tej klawiaturze, zapominając o Bożym świecie i ludziach wokół. Moi Drodzy, Jezus nie chce dla nas, swoich uczniów, takiego życia!

On chce, żebyśmy żyli pełnią życia i pięknem życia! Żeby nas coś w tym życiu fascynowało, żeby nas coś interesowało, żebyśmy byli ciekawi tego świata i tego, co się na tym świecie dzieje! I tego, co się ponad tym światem dzieje – co w Niebie się dzieje! Abyśmy byli jak najbardziej ciekawi Boga, ciekawi świata, ciekawi drugiego człowieka… Nie w tym sensie, by wtrącać się w jego życie, ale by bardziej go poznać, otworzyć się na niego, nawiązać z nim wspólnotę!

Abyśmy się ciągle chcieli czegoś nowego dowiedzieć, czegoś nowego nauczyć, coś przeczytać, coś nowego usłyszeć, coś ciekawego zobaczyć. Żebyśmy nie zastygli w jakimś skostnieniu, w jakieś stagnacji, tej przytłaczającej – jak nieraz mawiamy – szarzyźnie codzienności, ale właśnie byśmy naszą codzienność czynili piękną! Abyśmy w tej naszej codzienności i wśród zwyczajnych zajęć i obowiązków, które trzeba nam podjąć, znajdowali miejsce i czas na spotkanie z Tobą, Panie, i z drugim człowiekiem – szczególnie tym z najbliższej rodziny i najbliższego otoczenia!

Abyśmy mieli odwagę włączać się we wszystkie ciekawe i mądre inicjatywy, zarówno religijne, jak i społeczne, jak i intelektualne, jak i każde inne, które nam bardziej umysł rozjaśnią i ducha poszerzą. Na pewno, do takich inicjatyw należą Misje Święte, które w naszej Parafii odbędą się już w maju. Nie może nas na nich zabraknąć! I nie może zabraknąć jak najlepszego nastawienia i jak najszerzej otwartego serca i umysłu, z jakimi włączymy się w ich przeżywanie.

I w ogóle – niech nam nigdy nie braknie tego jasnego spojrzenia i umysłu otwartego, i serca gorącego – do podejmowania tego wszystkiego, co niesie życie. Abyśmy wszystkie nasze działania przeżywali z Jezusem i Jemu je dedykując, wypełniając je najdokładniej i najsumienniej, jak tylko możemy, czyli: modląc się tak gorliwie, jakby wszystko zależało tylko od Jezusa, a pracując i starając się tak solidnie, jakby wszystko zależało tylko od nas. I abyśmy w tym właśnie duchu pokonywali w sobie marazm, przeciętność, bylejakość, nudę i narzekanie, a stawali się coraz bardziej ludźmi z klasą, ludźmi na poziomie, ludźmi dążącymi do prawdziwej wielkości ducha i serca!

I skoro w trakcie tych Rekolekcji mówimy, że NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ, to możemy powiedzieć tak: NAUCZYCIEL JEST taki właśnie, jak tu sobie mówimy i WOŁA CIĘ, Siostro i Bracie – i mnie także woła – abyśmy stawali się tacy, jak On. Możemy takimi być! On nam w tym pomoże. Obyśmy tylko my naprawdę chcieli takimi być…

I w to właśnie, co tu sobie teraz mówimy, ja osobiście włączam jeszcze sprawę bardzo dla mnie ważną, bo związaną z pełnioną przeze mnie aktualnie posługą – posługą duszpasterza akademickiego. Pozwólcie, że fakt obecności wśród Was wykorzystam do tego, by poprosić Was o pomoc w pełnieniu tej posługi.

Staram się wszędzie tam, gdzie jestem na jakimś zastępstwie, czy choćby kiedy prowadzę rekolekcje, czy odprawiam odpust, poruszać ten temat – niestety, jak się wydaje, pomijany i zapominany w naszej parafialnej codzienności – temat duszpasterstwa akademickiego. Dlaczego jest on taki ważny?

Oto bowiem, z jednej strony, widzimy wzrastającą obojętność młodych ludzi na sprawy wiary i na Kościół, a wobec osób duchownych – wręcz niechęć, a nawet wrogość, niejednokrotnie wyrażaną bardzo otwarcie. Z drugiej jednak strony – widać wyraźne sygnały poszukiwania przez Młodych odpowiedzi na najważniejsze pytania i pragnienie odkrywania najgłębszego sensu życia.

Stare albumy, jakie znalazłem w Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego, zawierają wiele zdjęć i zapisów, dokumentujących aktywną działalność tegoż Duszpasterstwa na przestrzeni lat, kiedy to jednoczyło ono dużą liczbę Studentów i Pracowników Uczelni, a prowadziło je kilku Duszpasterzy Akademickich.

Co się dzisiaj stało z młodymi Ludźmi, że nie ma ich w Duszpasterstwie, a często nie ma Ich w ogóle w kościele, na Mszy Świętej, czy przy konfesjonale? Czyżby Bóg przestał być Im potrzebny? Czyżby uznali, że lepiej ułożą sobie życie bez Niego, radząc sobie samemu ze wszystkimi problemami i wyzwaniami?

Nie wierzę! A wręcz jestem przekonany, że jest dokładnie odwrotnie! Dlatego proszę Wszystkich o zainteresowanie się tą sprawą.

Zwracam się z serdeczną prośbą do samych Studentów, aby tam, gdzie studiują, zainteresowali się ofertą Duszpasterstwa Akademickiego. Istnieje ono – w różnej formie – przy każdym większym ośrodku akademickim, przy każdej większej Uczelni. Trzeba tylko wpisać w wyszukiwarce internetowej: „Duszpasterstwo Akademickie – Uniwersytet…” taki a taki, i zaraz się coś wyświetli. Proszę o to zainteresowanie się.

A Rodziców, Dziadków i Rodziny Studentów proszę o zainteresowanie się tym, czy Ich studiująca Młodzież zainteresowała się tą sprawą. A przynajmniej: czy tam, gdzie studiuje, chodzi na Mszę Świętą w niedzielę? Czy się modli? Czy nie zapomniała o Bogu? Bo kiedy ci młodzi Ludzie byli jeszcze w domu, pod opieką Rodziców, to i na katechezę w szkole chodzili, i na Mszę Świętą jakoś tam docierali… Kiedy jednak wyjeżdżają na studia – zwłaszcza daleko od domu – często wszystko się urywa! I to nagle, z dnia na dzień! I to całkowicie, radykalnie!

Dlatego proszę Was – Rodzice, Dziadkowie i Rodziny Studentów: porozmawiajcie z nimi w domu, może przy okazji Świąt, czy tam, gdzie są, utrzymują kontakt z Bogiem? Czy może zainteresowali się Duszpasterstwem Akademickim na swojej Uczelni? Moi Drodzy, nie wstydźmy się podjąć takiej rozmowy! Nie obawiajmy się własnych dzieci – nawet już studiujących, ale to są jednak Wasze Dzieci – zapytać, czy nie zapomniały o Bogu?

Żeby nie było znowu takiej dziwacznej sytuacji, że we własnym domu, we własnej rodzinie, wobec własnych Dzieci czy Wnuków, krępujemy się lub obawiamy poruszać spraw najważniejszych.

Dlatego dzisiaj proszę, aby ten temat był na stałe obecny w naszych rodzinnych rozmowach – podobnie, jak przy każdej okazji i danej mi sposobności proszę Duszpasterzy, aby temat ten był obecny w codziennej praktyce duszpasterskiej w naszych Parafiach. A Wszystkich – naprawdę, Wszystkich bez wyjątku – proszę, aby ten temat był obecny w naszych modlitwach.

Proszę Wszystkich, byśmy na tym poletku Duszpasterstwa Akademickiego razem siali ziarno dobrego słowa, troski o naszą Młodzież, zainteresowania się Ich wiarą i ich postawą – abyśmy siali wszyscy. Sam Duszpasterz Akademicki z pewnością niczego nie zdziała, jeżeli wszyscy nie poczujemy się za tę sprawę odpowiedzialni! A jest to sprawa, która – wbrew pozorom – nie dotyczy tylko jakiejś małej grupki osób.

Przecież w większości naszych Rodzin – może tych Rodzin dalszych – są Studenci. A nawet, jeżeli nie ma ich w naszej Rodzinie, to są w naszej Rodzinie parafialnej, a to już mobilizuje nas do podjęcia tej wspólnej troski. I tego dobrego siewu! Chociaż wiemy, że na plon przyjdzie nam poczekać…

Podobnie zresztą, jak we wszelkich naszych dobrych działaniach, jakie podejmujemy, a o jakich tu sobie dziś rozważamy.

I w tym duchu postawmy sobie dziś na zakończenie tylko jedno pytanie – zapowiadane wcześniej: pytanie o postanowienie. Moi Drodzy, o jakie postanowienie tu chodzi?

Przede wszystkim o takie, jakie jest nam osobiście naprawdę potrzebne, jakiego domaga się nasza sytuacja i nasza postawa. Czyli – niekoniecznie będzie to, na przykład, zwyczajowe niejedzenie słodyczy, albo niejedzenie kolacji. To ma być lekarstwo adekwatne do choroby – tak, jak na ból zęba nie zakłada się opaski uciskowej na nogę, tak nasze postanowienie ma dotyczyć tego, co w naszej postawie najbardziej niedomaga.

Ma to być postanowienie odważne – bierzemy się za to, co naprawdę ważne, wręcz najważniejsze i powoduje inne grzechy, chociaż wiadomym będzie, że praca nad tym trochę zaboli i będzie kosztowała, ale to dopiero wówczas będzie praca skuteczna.

Musi to być jednak postanowienie możliwe do zrealizowania. Nasz Ojciec Duchowny w Seminarium powtarzał nam, żebyśmy w ramach naszych postanowień nie próbowali przesuwać Katedry siedleckiej. Dlatego też właśnie planujemy coś wymagającego, ale realnego!

I dlatego bierzemy się za jedną sprawę, a nie pięć naraz. Innych doglądamy, ale bierzemy się za jedną. Możemy to sobie zapisać, natomiast koniecznie musimy zapamiętać, co postanowiliśmy, i ciągle to sobie przypominać. Musimy mieć też świadomość, że może się nie udawać dotrzymanie od razu tego postanowienia – nawet na pewno nie wszystko się uda. Nie załamujemy się jednak i nie rezygnujemy z pracy – stosujmy metodę małych kroków.

Módlmy się o wypełnienie tegoż postanowienia. I wspominajmy o nim na kolejnych Spowiedziach. Pamiętajmy, że jest to zadanie na jakiś dłuższy czas, nie na jeden dzień. I wreszcie pamiętajmy, że jest to w końcu postanowienie przed Bogiem. Dlatego naprawdę trzeba je potraktować poważnie.

Jakie to więc może być postanowienie? Na pewno, nie może to być stwierdzenie: „Będę lepszy!”, albo: „Poprawię się”; albo: „Coś tam w życiu zmienię”. Nie, to musi być coś bardzo konkretnego? Na przykład – co?

A chociażby: codzienna modlitwa, także w ciągu dnia. Albo Msza Święta – ale poza niedzielą, bo niedzielną uznajemy za coś oczywistego. Albo stały stan łaski uświęcającej i stała Komunia Święta. A może punktualność. A może ograniczenie grzechów języka – plotkowania, albo powstrzymanie przekleństw. A może codzienny czas dla najbliższych: wspólny obiad, wspólna modlitwa, wspólne czytanie Pisma Świętego. A może dotrzymywanie słowa i składanych obietnic. A może ograniczenie czasu przed telewizorem lub komputerem. A może systematyczne spotykanie z chorymi, samotnymi z naszego otoczenia… A może jeszcze coś innego…

Z pewnością, propozycji takich można by mnożyć wiele. Zechciejmy zatem teraz wybrać jedną i odpowiedzieć na pytanie:

Jakie będzie moje osobiste, konkretne, długoterminowe – postanowienie z tych Rekolekcji?…

I dzisiejszą pracą domową będzie rozpoczęcie – już dzisiaj – realizacji podjętego postanowienia. A jak się nam udała wczorajsza praca domowa?…

NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ! Panie Jezu, bądź z nami – zawsze i wszędzie! I wołaj nas – nie przestawaj nas wołać! A my – pójdziemy za Tobą!

Amen

2 komentarze

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.