Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:
►Agnieszka Chmielewska – Znajoma jeszcze z czasów mojego pierwszego wikariatu, Osoba bardzo mi bliska;
►Agnieszka Ginter – Pracownik naukowy siedleckiego Uniwersytetu.
Solenizantkom życzę wszelkiego dobra! I zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, wczoraj dotknęliśmy początków polskiej państwowości. Na Ostrowie Lednickim byliśmy w miejscu, które uchodzi za miejsce Chrztu Mieszka I. A potem wizyta na Polach Lednickich – pod Bramą – Rybą i w Ośrodku, zbudowanym tuż obok. I przy grobie Ojca Jana Góry… Pierwszy raz w życiu byłem w tych wszystkich miejscach. Przyznaję, że bardzo mnie poruszyły!
A dzisiaj, po wypełnieniu rekolekcyjnego programu tego ostatniego dnia – w tym także: po Mszy Świętej, sprawowanej o 12:00, pod przewodnictwem Prymasa Polski – wyruszę w drogą powrotną. Bogu niech będą dzięki za ten czas – i za doświadczenie kapłańskiej wspólnoty. Bo – przyznaję szczerze – nie do końca traktuję tego typu spotkania jako osobiste rekolekcje. Owszem, jest to czas modlitwy, słuchania i rozważania Bożego słowa, ale jest to też czas spotkań „roboczych” i ustaleń, dotyczących naszej posługi wśród Niewidomych i Niedowidzących. Na swoje osobiste rekolekcje zwykle wybieram się na cały tydzień, do Kodnia. Tak planuję także i w tym roku.
Bogu niech będą dzięki za posługę Ojca Zbigniewa Knopa, naszego Rekolekcjonisty.
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co Pan do mnie konkretnie mówi? Niech Duch Święty będzie natchnieniem i światłem!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 2 Tygodnia Wielkanocy,
20 kwietnia 2023.,
do czytań: Dz 5,27–33; J 3,31–36
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Gdy słudzy przyprowadziwszy apostołów, stawili ich przed Sanhedrynem, arcykapłan zapytał: „Zakazaliśmy wam surowo, abyście nie nauczali w to imię, a oto napełniliście Jerozolimę waszą nauką i chcecie ściągnąć na nas krew tego Człowieka?”
Odpowiedział Piotr i apostołowie: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, przybiwszy do krzyża. Bóg wywyższył Go na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela, aby dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów. Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni”.
Gdy to usłyszeli, ogarnął ich gniew i chcieli ich zabić.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Kto przychodzi z wysoka, panuje nad wszystkimi, a kto z ziemi pochodzi, należy do ziemi i po ziemsku przemawia. Kto z nieba pochodzi, Ten jest ponad wszystkim. Świadczy On o tym, co widział i słyszał, a świadectwa Jego nikt nie przyjmuje. Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny.
Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a z niezmierzonej obfitości udziela mu Ducha. Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży.
Chociaż słowa: Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi, wypowiedziane przez Apostołów, są same w sobie prawdziwe i trudno doprawdy dopatrzeć się w nich jakiejś nieścisłości – i tak naprawdę nikogo nie powinny dziwić, wszyscy powinni się z nimi zgodzić – to jednak kontekst i okoliczności, w jakich zostały wypowiedziane, wskazują na ogromną odwagę Apostołów, z ust których one wyszły.
Oto bowiem Apostołowie stoją przed żydowskim trybunałem, przez Sanhedrynem, którego przedstawiciel stwierdził: Zakazaliśmy wam surowo, abyście nie nauczali w to imię, a oto napełniliście Jerozolimę waszą nauką i chcecie ściągnąć na nas krew tego Człowieka? I właśnie odpowiedzianą na te słowa było powyżej zacytowane stwierdzenie Apostołów. A to jednoznacznie wskazywało na to, że nie uważali oni Sanhedrynu za przedstawicielstwo Boga na tym świecie, albo jeżeli nawet w jakimś tam stopniu uważali, to jednak w niezbyt wielkim, a na pewno nie większym, niż samego Jezusa, którego za kogoś takiego uważali, bo przecież jest On Bożym Synem.
Dlatego wypełniając Jego polecenie, Apostołowie bardziej słuchali Boga, niż ludzi, czyli Jezusa niż Sanhedrynu, gdy tymczasem to właśnie przedstawiciele żydowskiej elity uważali się za tych, którzy mówią głosem Boga. Albo – których głosem mówi sam Bóg.
Dla nich, czyli dla członków Sanhedrynu, Jezus Chrystus był jedynie „tym Człowiekiem”, którego krew Apostołowie rzekomo chcieli „ściągnąć na ich głowy”, czyli – mówiąc wprost – chcieli obarczyć odpowiedzialnością za Jego śmierć. I bardzo słusznie, bo w tym wymiarze historycznym, bezpośrednim, byli oni w pełni odpowiedzialni za zamordowanie Jezusa.
W wymiarze szerszym, moralnym, sytuacja przedstawia się – rzecz jasna – inaczej, ale w tym najbardziej bezpośrednim i historycznym przedstawia się właśnie tak, że nie kto inny, jak Żydzi wymogli na Piłacie wyrok skazujący, chociaż i oni dobrze wiedzieli, że Jezus jest niewinny, i Piłat dobrze to wiedział. Ale to nie miało dla nich żadnego znaczenia, kiedy nadarzyła się okazja, by pozbyć się niewygodnego przeciwnika, który tak bardzo niepokoił sumienia…
I w takim to kontekście Apostołowie, patrząc prosto w oczy ludziom, którzy za chwilę mogli z nimi zrobić dosłownie wszystko – rzecz jasna, w tym wymiarze fizycznym, doczesnym – mówią, że trzeba bardziej słuchać Boga, niż ludzi. Czyli bardziej słuchać tego przegranego, pokonanego, zabitego Nauczyciela, o którym jakieś tam mgliste bajania twierdzą, że żyje, aniżeli ich – wielkich tego świata, a przynajmniej tego narodu – wielkich przedstawicieli Boga.
Jak ogromna musiała być odwaga Apostołów, że całe swoje życie w tym momencie rzucili na szalę! A może i cierpienia, które mogły ich spotkać – i wiemy, że w rezultacie spotkały, niejednokrotnie jeszcze ich spotykały. A oni – pomimo tego – cały czas i całą swoją posługą nieustannie powtarzali: Trzeba bardziej słuchać Boga, niż ludzi!
Jakżeż nie odnieść do nich słów samego Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a z niezmierzonej obfitości udziela mu Ducha. Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży.
Jezus udzielał swego Ducha i swojej mocy – zgodnie zresztą z zapowiedziami, które czynił jeszcze w trakcie swej działalności na ziemi, iż nie zostawi swoich świadków samymi w chwilach prześladowań i nie muszą się oni martwić, co i jak mają mówić, nie muszą żadnej swojej obrony obmyślać, bo i tak będzie im podane, co mają mówić. I dlatego świadkowie Jezusa, Jego przyjaciele, uczniowie i wyznawcy, chociaż niejednokrotnie pokonywani fizycznie i w tym wymiarze doczesnym zabijani – zawsze, ale to zawsze okazywali się moralnymi zwycięzcami, których zwycięstwo sławimy często wiele lat po ich śmierci i budujemy się ich przykładem.
Dlaczego tak właśnie się działo? Dlaczego byli oni i są owymi zwycięzcami – można rzec: na wieki? Dlatego, że Jezus spełnił co do nich tę obietnicę, o której tu sobie powiedzieliśmy, ale też i te słowa, które zacytowaliśmy z dzisiejszej Ewangelii. Ale – w równym stopniu – także dlatego, że oni pozwolili na to Jezusowi, czyniąc jako fundamentalną zasadę swego życia te właśnie słowa: Trzeba bardziej słuchać Boga, niż ludzi.
Nie sposób nie zmierzyć się w tym kontekście z kilkoma ważnymi pytaniami: Czy jest to również moją zasadą, której konsekwentnie i bez względu na okoliczności trzymam się w życiu? Jeśli tak, to co ona w moim życiu konkretnie oznacza? Może dokładniej: kogo ona konkretnie oznacza? Kogo z ludzi słucham jako tego, przez którego mówi do mnie sam Bóg?
A wreszcie – od tego pytania także nie można uciekać – czy ja jestem tym, przez którego do innych mówi Bóg: przez moje słowa, a bardziej jeszcze przez moją postawę, przykład mojego życia?… Czy nie unikam takiego wezwania i wzięcia na siebie takiej odpowiedzialności wobec innych?…