Szczęść Boże!Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny – pięćdziesiąte! – przeżywa mój Kolega kursowy, Ksiądz Marek Andrzejuk, Proboszcz Parafii Jeziorzany. Niech Mu Pan udziela wszystkich swoich łask! Zapewniam o modlitwie!
A ja wczoraj wieczorem wróciłem z Gniezna, z Rekolekcji. Raz jeszcze dziękuję Panu naszemu za ten dobry czas! I całej naszej Ekipie – za świetną atmosferę! Jeśli Bóg pozwoli, to za rok – na takich Rekolekcjach – spotkamy się w u Matki Bożej w Kodniu.
I właśnie tego będzie dotyczyła dzisiejsza wieczorna audycja w Katolickim Radiu Podlasie – właśnie Matce Bożej Kodeńskiej, której Sanktuarium w tym roku świętuje. Stąd cykl audycji, które mają na ten temat poprowadzić Ojcowie Oblaci, a którzy z kolei o ich poprowadzenie – przynajmniej niektórych – poprosili mnie. Z tym, że nie będzie to w ramach cyklu AKADEMICKIE GAUDEAMUS, tylko jako odrębna audycja. Zapraszam do słuchania i do łączności z nami. Zaczynamy o 21:40.
A teraz ruszam do sąsiedztwa, czyli do Pałacu Ogińskich, czyli do Rektoratu naszej Uczelni, na drugi dzień konferencji naukowej, na którą zostałem już dawno zaproszony przez Profesora Andrzeja Glena, Pracownika naszego Uniwersytetu, mojego starszego Kolegę. Bardzo Mu za to zaproszenie dziękuję. Pójdę posłuchać mądrych rzeczy…
A teraz my posłuchajmy mądrych słów – Bożych słów. Niech Duch Święty nam w tym pomaga!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Piątek 2 Tygodnia Wielkanocy,
21 kwietnia 2023.,
do czytań: Dz 5,34–42; J 6,1–15
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Pewien faryzeusz, imieniem Gamaliel, uczony w Prawie i poważany przez cały lud, kazał na chwilę usunąć apostołów i zabrał głos w Radzie. Przemówił do nich: „Mężowie izraelscy! Zastanówcie się dobrze, co macie uczynić z tymi ludźmi. Bo niedawno temu wystąpił Teodas, podając się za kogoś niezwykłego. Przyłączyło się do niego około czterystu ludzi; został on zabity, a wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni i ślad po nich zaginął. Potem podczas spisu ludności wystąpił Judasz Galilejczyk i pociągnął lud za sobą. Zginął sam i wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni.
Zatem i teraz wam mówię: Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich. Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem”. Usłuchali go.
A przywoławszy apostołów kazali ich ubiczować i zabronili im przemawiać w imię Jezusa, a potem zwolnili. A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa.
Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus udał się za Jezioro Galilejskie, czyli Tyberiadzkie. Szedł za Nim wielki tłum, bo widziano znaki, jakie czynił na tych, którzy chorowali.
Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha.
Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: „Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?” A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić.
Odpowiedział Mu Filip: „Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać”.
Jeden z uczniów Jego, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: „Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu?”
Jezus zatem rzekł: „Każcie ludziom usiąść”. A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy.
Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił i z rybami rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: „Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło”. Zebrali więc i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zostały po spożywających, napełnili dwanaście koszów.
A kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: „Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat”. Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę.
Jeden z nielicznych głosów rozsądku wśród żydowskiej elity – głos Gamaliela. Całe szczęście, że uczony ten i mądry człowiek miał tak wielkie poważanie wśród ludu, bo inaczej zapewne ten jego głos zostałby potraktowany na zasadzie: „Siedź cicho! Nie wychylaj się!” Jak bowiem słyszymy, znacząco „odstawał” on od tej linii, którą prezentowała cała żydowska rada. Owszem, nie negował ich ustaleń, nie zaprzeczał niczemu, co powiedzieli, nie wyśmiewał ich – nic z tych rzeczy.
Gamaliel tylko dobrze doradził – dobrze i spokojnie podpowiedział, żeby ci, którzy podjęli się osądzenia wyznawców nowej drogi i tak naprawdę, praktycznie już wydali wyrok – jednak nieco powstrzymali swoje zapędy i tak bardzo rzeczowo, spokojnie, przypomnieli sobie dwa przypadki, znane im z niedawnej przeszłości, kiedy to dwóch takich właśnie nowatorów próbowało pociągnąć za sobą rzesze ludzi, wmawiając całemu światu, że są tymi, którzy mogą to uczynić, bo są jednostkami niezwykłymi. Jednak okazało się, że kiedy jeden i drugi został zabity – skończyło się ich nowatorskie i „niezwykłe” dzieło.
I teraz może być podobnie, a nawet będzie na pewno podobnie, jeżeli ten kolejny nowator i głosiciel jakichś nowych teorii jest kimś podobnym do tamtych. Nie ma się więc co – mówiąc naszym dzisiejszym, nieco potocznym językiem – tak bardzo „napinać”, tylko zostawić sprawy swojemu biegowi. Oto Głosiciel ów już został zabity – pozostaje więc poczekać tylko, co będzie dalej. Bo jeżeli jest to podobny do tamtych hochsztapler, to naprawdę nie ma się o co martwić, gdyż problem już w tym momencie można uznać za rozwiązany.
Co ciekawe – a może nawet w pewnym sensie niewiarygodne – rada usłuchała go. Zapewne, jego wysoka pozycja i ogromne poważanie, jakim się powszechnie cieszył, zadecydowały o tym. Ale jednak – tak się stało. Tyle, że… chyba nie do końca. Bo zawzięci Żydzi chcieli chociaż trochę sobie uszczknąć ze swojej pozycji i jednak chociaż trochę podkreślić swoje wydumane prawa, i chociaż trochę dać odczuć Apostołom, że jednak nie mają się czym tak do końca cieszyć, bo oni – członkowie Sanhedrynu – mają na wszystko oko i kontrolują sytuację, dlatego na przyszłość sprawa może się tak dobrze dla nich nie skończyć, jak teraz się kończy.
Aby o tym wszystkim pamiętali, mieli zostać – chyba tak na wszelki wypadek właśnie, jakby „profilaktycznie” – ubiczowani. Życie jednak ocalili. Tym razem.
Natomiast z całego kontekstu tego wydarzenia jasno wynika – i co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości – że zarówno mądry Gamaliel, jak i oporni i zawzięci Żydzi, dobrze wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że ten nowy Nauczyciel, Jezus Chrystus, którego dopiero co zabili, a o którym Jego uczniowie mówią, że żyje – to nie jest jednak ani drugi Teodas, ani drugi Judasz Galilejczyk. I że zwolennicy tego Nauczyciela nie zostaną tak po prostu rozproszeni. Z całą pewnością wszyscy tam, na tej sali, zdawali sobie sprawę.
Mądry Gamaliel nie obnosił się z tym, ale użył naprawdę bardzo przemyślanego sposobu, żeby Apostołów wyratować. Zawzięci Żydzi, chociaż – jako rzekliśmy – z całą pewnością wiedzieli dobrze, jak się sprawy mają, to jednak musieli „trzymać fason” i w żaden sposób nie mogli się przyznać do tego, co tak naprawdę myślą. Przecież byłoby to przyznanie się do słabości, do przegranej! A na to na pewno nie mogli sobie pozwolić.
Dlatego brnęli coraz bardziej w swoje oskarżenia, tym samym brnąc w absurd, chociaż akurat w tym momencie – i za to powinni być Gamalielowi ogromnie wdzięczni, a chyba nie do końca byli – zostali uratowani przed totalną kompromitacją. Bo z sytuacji, którą sami – jak to oni zwykle – z takim powodzeniem zapętlili, jednak mogli wybrnąć jako tako z twarzą. Innym razem, już tak dobrze nie było, bo nie było między nimi Gamaliela.
Z pewnością, oni tak tego nie pojmowali – być może nawet wielu zgrzytało zębami na Gamaliela, ale po cichu, bo jednak miał on na tyle wysoką i mocną pozycję, że chociażby nie wypadało się mu tak wprost sprzeciwiać.
Zobaczmy jednak, jak w tym wszystkim zachowali się Apostołowie. Oni ani na moment nie zrezygnowali z tego, co wyznawali i co mówili, potem – kiedy odchodzili sprzed Sanhedrynu, po usłyszeniu wyroku na siebie – cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa, po czym w najlepsze robili nadal to, co robili dotychczas, czyli nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie.
Zatem, nie zmieniali swej opcji – trwali konsekwentnie przy Jezusie. To ich przeciwnicy musieli lawirować i zmieniać swoje nastawienie, swoje stanowisko, udając przed samymi sobą, że ulegają sugestii Gamaliela, a tak naprawdę ukrywając przed samymi sobie nawzajem, co myślą.
Ci, którzy trwają przy Jezusie, niczego przed nikim nie muszą udawać. A chociaż czasami – w tym wymiarze doczesnym, zewnętrznym – mogą się wydawać przegranymi, to jednak są moralnymi zwycięzcami. Bo sam Jezus bierze ich w obronę! On sam się o nich troszczy, czego mocnym i przekonującym dowodem jest rozmnożenie chleba i ryb, opisane w dzisiejszej Ewangelii.
Oto ci, którzy trwali przy Jezusie, słuchając Jego nauki i wręcz zapominając przy tym o własnym głodzie i zmęczeniu – doznali wyraźnego wsparcia, bo sam Jezus zatroszczył się o nich. On sam o nich pomyślał. I kiedy oni o swoim głodzie wręcz zapomnieli – On nie zapomniał. W ten czytelny sposób pokazał i potwierdził, że warto przy Nim trwać. Zresztą, to nie jedyne wydarzenie w Ewangelii – i w ogóle, na kartach Nowego Testamentu – będące tego dowodem.
Po prostu i zwyczajnie – ten, kto trwa przy Jezusie, zawsze okazuje się moralnym zwycięzcą. Kto się Jezusowi i Jego nauce sprzeciwia – kompromituje się, robi z siebie głupka, bo sam przed sobą musi udawać, że nie wierzy w to, co oczywiste, albo musi się Jezusowym wartościom sprzeciwiać „dla samej zasady”, chociaż dobrze wie, że te zasady są mądre i logiczne, i niosą dobro. Niestety, tacy ludzie nie przyznają się do tego, dlatego brną w absurd.
Przyjrzyjmy się im, moi Drodzy – i tym bardziej jeszcze przekonajmy się, że warto i należy trwać tylko przy Jezusie! Nawet, jeżeli doraźnie będzie trudno i będzie to coś kosztowało. To jedyna sensowna droga i jedyny sensowny sposób na życie. Nigdy nie dajmy sobie wmówić, że jest jakiś inny, lepszy. Nie ma!
Tylko z Jezusem – pomimo wszystko i wbrew wszystkiemu, co mówi świat! Bo tylko Jezus ma rację i tylko On jest Zwycięzcą! A my – razem z Nim!