Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Krzysztof Fabisiak – Moderator naszego bloga. Dziękując za stałą życzliwość i ofiarną pomoc, życzę obfitości darów z Nieba!
Imieniny przeżywa natomiast Wiesia, nasza stała Komentatorka, której dziękuję za piękne i głębokie przemyślenia, ujmowane w formie ciekawych komentarzy. Życzę nieustannego odkrywania Bożej obecności w życiu!
Oboje świętujących zapewniam o serdecznej modlitwie!
I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co dziś Pan mówi do mnie – osobiście i konkretnie? Duchu Święty, wskaż!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek 7 Tygodnia Wielkanocy,
22 maja 2023.,
do czytań: Dz 19,1–8; J 16,29–33
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Kiedy Apollos znajdował się w Koryncie, Paweł przeszedł okolice wyżej położone, przybył do Efezu i znalazł jakichś uczniów. Zapytał ich: „Czy otrzymaliście Ducha Świętego, gdy przyjęliście wiarę?” A oni do niego: „Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty”. Zapytał: „Jaki więc chrzest przyjęliście?” A oni odpowiedzieli: „Chrzest Janowy”. Powiedział Paweł: „Jan udzielał chrztu nawrócenia, przemawiając do ludu, aby uwierzyli w Tego, który za nim idzie, to jest w Jezusa”.
Gdy to usłyszeli, przyjęli chrzest w imię Pana Jezusa. A kiedy Paweł włożył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich. Mówili też językami i prorokowali. Wszystkich ich było około dwunastu mężczyzn.
Następnie wszedł do synagogi i odważnie przemawiał przez trzy miesiące rozprawiając i przekonując o królestwie Bożym.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Uczniowie rzekli do Jezusa: „Oto teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żadnej przypowieści. Teraz wiemy, że wszystko wiesz i nie trzeba, aby Cię kto pytał. Dlatego wierzymy, że od Boga wyszedłeś”.
Odpowiedział im Jezus: „Teraz wierzycie? Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną.
To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”.
Pierwsze zdanie dzisiejszego pierwszego czytania zdaje się wskazywać, że działania Apostołów, skierowane na budowanie i rozwój młodego Kościoła, były dobrze zorganizowane. Taki przynajmniej ton pobrzmiewa z tego zdania: Kiedy Apollos znajdował się w Koryncie, Paweł przeszedł okolice wyżej położone, przybył do Efezu…
A zatem, Apostołowie dobrze się dogadywali, koordynowali swoje działania – zresztą, w Księdze Dziejów Apostolskich nieraz o tym usłyszymy. Także o tym, że w tych ustaleniach nie zawsze od razu się zgadzali, jak chociażby w tej kwestii, kto z kim może się udać w kolejną wyprawę misyjną – i dokąd ma się ona udać.
Dodatkowo jeszcze, w tym wszystkim nieźle „mieszał” – żeby tak to ująć, w najlepszym tego słowa znaczeniu – Duch Święty, który do jednych miejsc uczniów kierował i dawał potrzebne natchnienia, ale już do innych iść im zabraniał! A to już jest zjawisko ciekawe samo w sobie, bo jak rozumieć fakt, że Duch Święty wprost zabrania udania się do tego, czy innego miejsca, aby głosić Dobrą Nowinę?… Ale tak właśnie było. Na pewno, sam Duch Święty dobrze wiedział, dlaczego takie decyzje podejmował – i na pewno były to decyzje słuszne i potrzebne, nakierowane na dobro i rozwój dzieła apostolskiego.
Z pewnością zatem, takimi samymi musiały być decyzje, podejmowane przez samych Apostołów – oczywiście, jeżeli były podejmowane pod natchnieniem Ducha Świętego. A były. Także te decyzje najbardziej zwyczajne – powiedzielibyśmy: logistyczne – dotyczące tego, kto dokąd pójdzie i gdzie będzie swoją misję pełnił. Ale także i te, dotyczące samego sposobu docierania do serc ludzkich. Dzisiejsze pierwsze czytanie w większości temu jest poświęcone.
Bo oto słyszymy o niejakim zdziwieniu Pawła, kiedy na pytanie, skierowane do chrześcijan w Efezie: Czy otrzymaliście Ducha Świętego, gdy przyjęliście wiarę?, w odpowiedzi usłyszał: Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty. Stąd też pytanie: Jaki więc chrzest przyjęliście? – i odpowiedź: Chrzest Janowy. A wówczas, konieczne wyjaśnienie: Jan udzielał chrztu nawrócenia, przemawiając do ludu, aby uwierzyli w Tego, który za nim idzie, to jest w Jezusa. Wtedy zaś, gdy to usłyszeli, przyjęli chrzest w imię Pana Jezusa. A kiedy Paweł włożył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich. Mówili też językami i prorokowali.
Można zatem mówić – w tym przypadku – o pełnym sukcesie działań apostolskich Pawła. Oczywiście, mówimy to w taki czysto ludzki sposób, bo z Bożej perspektywy nie da się mówić tylko o jakichś doraźnych sukcesach, polegających na tym, że wielu ludzi słuchało, czy wielu się ochrzciło. Z Bożej perspektywy zawsze musimy zapytać o coś więcej – i o coś „głębiej”: o duchowe owoce, o ich trwałość, o och realny wpływ na życie człowieka, a wreszcie także o ich wpływ na wieczne zbawienie!
Dlatego też fakt, że tej, czy innej katechezy Apostołów słuchały całe tysiące ludzi i całe tysiące przyjmowało Chrzest – naprawdę jeszcze o niczym nie musi świadczyć. Sam Jezus przecież nauczał całe rzesze ludzi, do tego: tak wielu uzdrowił, niektórych nawet wskrzesił, a i pokarm rozmnażał, i burzę na jeziorze uciszał, a oto dzisiaj, w Ewangelii, mówi: Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale to nie jest jakaś rezygnacja, czy narzekanie – nic z tych rzeczy!
Już bowiem w następnym zdaniu, dodaje: Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. I nawet pociesza swoich uczniów, podtrzymuje ich na duchu, mówiąc do nich: To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat. To jest właśnie ciekawe, że Jezus pociesza tych, do których dopiero co wprost powiedział, że Go zostawią, opuszczą, uciekną od Niego.
Przecież taka reakcja uczniów, to – z ludzkiej perspektywy – totalna klęska nauczyciela! On ich naucza, serce im poświęca, oni chodzą z nim i za nim – i wydaje się, że rozumieją, co do nich mówi, wierzą mu, przyjmują jego naukę. A w najbardziej decydującym i newralgicznym momencie – po prostu go zostawiają, uciekają… Po ludzku sądząc – totalna klęska! Totalne osamotnienie, opuszczenie, zupełna przegrana.
A jednak – wcale nie! Po pierwsze, żadne osamotnienie, bo Jezus dziś wprost mówi, że nigdy nie jest sam, jeżeli bowiem nawet Jego najbliżsi rzeczywiście Go opuszczą – a dobrze wiedział, że opuszczą – to Ojciec Niebieski zawsze z Nim będzie. A i sami uczniowie – czyż to, co uczynią i czego się dopuszczą, to z premedytacji? Nie! Ze strachu, z ludzkiej słabości…
Stąd słowa pocieszenia, do nich skierowane – jeszcze raz je przypomnijmy: Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat. I właśnie te słowa, moi Drodzy, wyraźnie uświadamiają nam – a właściwie, to przypominają, bo my o tym dobrze wiemy – że w tych sprawach, czyli w sprawach naszych relacji z Bogiem, ale też szeroko rozumianego naszego czynienia dobra i niesienia dobra ludziom, naprawdę nie możemy zatrzymywać się na pierwszym wrażeniu, albo na zewnętrznym wrażeniu, na zewnętrznym odbiorze całej sprawy.
Zawsze trzeba nam patrzeć głębiej, patrzeć dalej – i tak bardziej po Bożemu… Czyli tak, jak dzisiaj na swoje „niepowodzenie” spojrzał Jezus, a więc w pełnym zjednoczeniu ze swoim Ojcem i w pełnym zrozumieniu dla ludzkiej słabości.
Bo my też naprawdę często podejmujemy wiele dobrych działań. Dobrych, jeśli idzie o cel i intencję, ale też dobrze zaplanowanych, przemyślanych, logistycznie solidnie rozplanowanych. I mówimy tu nie tylko o działaniach ewangelizacyjnych, apostolskich, skierowanych na rozwój wiary, czy naprowadzenia kogoś na Boże drogi, jakie to działania podejmują duszpasterze i członkowie różnych wspólnot parafialnych.
Mówimy tu o wszelkim dobrym działaniu, adresowanym do drugiego człowieka – a chociażby tym, jakie podejmują rodzice w stosunku do swoich dzieci, nauczyciele w stosunku do swoich uczniów, lekarze w stosunku do swoich pacjentów, czy w ogóle: ktokolwiek w stosunku do kogokolwiek, gdy chce mu podarować czy uczynić jakieś dobro. Jakże często takie działanie nie spotyka się z krztą wdzięczności. A nieraz nawet nie jest przez tego drugiego człowieka zauważane, bo jest on przekonany, że dobro, jakie otrzymuje, po prostu mu się należy, powinien je otrzymać bez żadnej dyskusji, więc nie ma za co dziękować lub doceniać postawę obdarowującego. W końcu, nic nadzwyczajnego się nie stało!
Jakże często zdarza się tak, że jednym tchem jesteśmy w stanie wyliczyć sytuacje z naszego życia, kiedy to nasze starania, nasze szczere wysiłki, podjęte z całym zaangażowaniem i dobrze logistycznie zaplanowane, przemyślane, a do tego jeszcze: angażujące nie tylko nasze siły, ale i nasze pieniądze – zupełnie zostaną zlekceważone! Tak, jak byśmy niczego dobrego nikomu nie zrobili! My się tyle napracowaliśmy, włożyliśmy swój entuzjazm i swoje serce, a tu nic! Zupełnie nic! Nie to, że nie widać owoców tego działania, ale nie ma nawet jednego dobrego słowa, jednego: „Dziękuję!”… Nawet jednego smsa z jakimś jednym słowem… A w zamian za to – jeszcze pretensje, że nie tak, że źle, że bez sensu…
Czyż nie zdarzają się nam, moi Drodzy, takie sytuacje? Czy nie zdarza się nam, że już wszystkiego mamy serdecznie dosyć i najchętniej człowiek by plunął na to wszystko i gdzieś się zamknął w czterech ścianach, żeby od tego wszystkiego po prostu odpocząć? I od tych ludzi wrednych i niewdzięcznych odpocząć?
Ale właśnie na takie momenty i na takie sytuacje Jezus daje nam – jako prawdziwe lekarstwo – te swoje słowa: Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat. I daje swój przykład, że kiedy tak po ludzku zdawał się wszystko stracić i przegrać, On widział dalej – dużo dalej, do przodu – i widział głębiej, dlatego dostrzegał wyraźnie owoce swojego poświęcenia, swojej pracy, swojej ofiarnej służby dla dobra ludzi.
On to widział, bo takie rzeczy widać z Bożej perspektywy – nie z tej czysto ludzkiej, nastawionej na zewnętrzny sukces, błyskotliwą karierę, splendor, aplauz i wysokie słupki w sondażach. Taka czysto ludzka motywacja jest tak naprawdę bardzo słabą motywacją… Trzeba patrzeć głębiej i widzieć dobro tam, gdzie go tak po ludzku nie widać… I widzieć owoce swego działania – nawet na długo przed tym, zanim one się jeszcze pojawią…
Ale to widać właśnie dopiero z Bożej perspektywy – oczami wiary. Odważmy się na takie spojrzenie! Odważmy się zaufać Jezusowi, odważmy się prosić Ducha Świętego o natchnienie i wytrwałość, by pomógł nam czynić dobro, które On już widzi, a my zobaczymy dopiero za jakiś czas…
Wiesia, gratulacje z okazji imienin.
Niech Najświętsza Dziewica zawsze chroni cię swoją osłoną i modlitwami; a Duch Święty udziela wszystkich swoich łaskawych darów.
Przytulam.
CUM DEO!
Christus vere resurrexit! Alleluja!
Omnes Sancti et Sanctae Dei, intercedite et orate pro nobis.
Dołączam do życzeń dla Wiesi!
Podaję link do protestu
ws szkalowania imienia św. JANA Pawła II
https://proelio.pl/petycje/viewpetition/27-sprzeciwiamy-sie-szkalowaniu-sw-jana-pawla-ii
Dziękuję Robercie. Podpisałam.
Droga Wiesiu, uświadomiłam sobie, że obchodzisz imieniny razem ze Świętą Ritą, dlatego życzę Tobie wielu łask Bożych za wstawiennictwem dzisiejszej Świętej. Byłam dziś właśnie, po odmówieniu Nowenny do Niej, w naszym klasztorze franciszkańskim, gdzie co miesiąc modlą się wierni , przyzywając orędownictwa Tej Świętej a dziś w szczególny sposób zanosiliśmy, nasze błagania, dziękczynienia. Na koniec ksiądz poświęcił przyniesione róże i błogosławił nas relikwiami Świętej Rity. Wiesiu, niech Święta Rita oręduje za Tobą i w Twoich sprawach u Boga. Szczęść Boże.
Dziękuję Robertowi za namiar na petycję. Podpisałem.
A Wiesi raz jeszcze – wszelkiego dobra! Przez wstawiennictwo Świętej Rity.
xJ
Podpisałam petycję.
Dziękuję bardzo wszystkim : Ks. Jackowi, Ani, Elenie i Robertowi za życzenia. Prawdziwe zaskoczenie i jest mi bardzo miło. Dziś właśnie odrabiam czy też nadrabiam tygodniowe zaległości na blogu.
Wróciłam z pielgrzymki do Gietrzwałdu. W tym roku mamy z mężem 50 rocznicę zawarcia Sakramentu Małżeństwa. Co prawda to dopiero 30 czerwca, ale już wcześniej nasze dzieci pytały się czy nie chcemy gdzieś pojechać na kilka dni to nam zrobią prezent i wykupią pobyt. Mój mąż lubi wędkować a ja bym się nudziła. Nad morzem co byśmy robili? Spacery? Więc wymyśliliśmy Gietrzwałd aby się wyciszyć, pomodlić i kilka dni pobyć z Maryją. Byli trochę zdziwieni. Nigdy tam nie byliśmy. Powiem krótko było super. Tam naprawdę odczułam obecność Maryi.
A moja wnuczka Natalka wybrała sobie na bierzmowanie imię Ryta.
Bóg zapłać wszystkim za życzenia i modlitwę.
Wspaniały pomysł z tym jubileuszowym prezentem i nadzieja że 30 czerwca też dzieci o Was będą pamiętać. Dziś mamy podwójne święto maryjne, cotygodniowa Nowenna do MB Nieustającej Pomocy i wspomnienie obowiązkowe NMP Wspomożycielki Wiernych. Niech więc Maryja poprowadzi Was szczęśliwą drogą nie tylko do dnia Jubileuszu ale dalej razem do portu zbawienia.
Rzeczywiście – piękna pielgrzymka do Gietrzwałdu! I piękny sposób na uczczenie tak wspaniałego jubileuszu!
xJ