Kościół Chrystusa – a nie prywatny folwark!

K

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym kolejną rocznicę Ingresu do Katedry siedleckiej przeżywa Ksiądz Biskup Kazimierz Gurda, Pasterz naszej Diecezji. Niech Najwyższy Kapłan i Dobry Pasterz, Jezus Chrystus, stale prowadzi Księdza Biskupa i obdarza swoją łaską.

Imieniny natomiast przeżywa Pani Doktor Joanna Borowicz, Katechetka, a jednocześnie Autorka podręczników i programów przygotowujących do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej i Sakramentu Bierzmowania w Diecezji siedleckiej; Osoba wielorako i twórczo zaangażowana w budowanie duchowego dobra swojej Parafii, Szkoły, Diecezji – i wielu innych przestrzeni, na których się angażuje.

Dziękując za naszą przyjaźń, ale i świadectwo wielkiej wiary oraz pracowitości i solidności we wszystkim, czego się Solenizantka podejmuje, życzę wszelkiej pomocy z Nieba ora życzliwości i wdzięczności ze strony ludzi.

Imieniny przeżywa także:

Joanna Zawadka, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot

Joanna Florek, moja dobra Znajoma z Białej Podlaskiej – i to od wielu lat – a do tego: Żona i Matka;

Zuzanna Zagubień – zaangażowana w działalność młodzieżową w Parafii w Celestynowie, w czasie, kiedy byłem tam wikariuszem.

Rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają dziś Agnieszka i Mariusz Chmielewscy. Agnieszka, za czasów mojego pierwszego wikariatu, czynnie angażowała się w działalność KSM. I to od tamtego czasu się znamy, utrzymując w miarę stały kontakt.

Rocznicę Święceń kapłańskich przeżywa dziś natomiast Ojciec Mariusz Rudzki – Salezjanin, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii, Kolega jeszcze z czasów wspólnej służby lektorskiej.

Urodziny zaś przeżywa Krzysztof Sopyła – za moich czasów, Lektor w Parafii mojego pierwszego wikariatu, w Radoryżu Kościelnym.

Wszystkich świętujących otaczam serdeczną modlitwą i posyłam Im kapłańskie błogosławieństwo, życząc ogromu błogosławieństw Pańskich, o które modlę się przez wstawiennictwo Matki Najświętszej – Wspomożycielki wiernych!

A oto u nas dzisiaj: o 10:00 – dyżur w gmachu przy ulicy 3 Maja; o 17:00 – spotkanie Studenckiego Koła Formacyjnego; o 19:00 – Msza Święta, a po niej – wystawienie Najświętszego Sakramentu, nabożeństwo majowe i cicha adoracja, do godziny 21:00. Zapraszam!

Teraz zaś zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, jakie Pan do nas kieruje, aby odkryć, z jakim to konkretnym przesłaniem zwraca się osobiście do mnie. Niech Duch Święty oświeci, podpowie…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 7 Tygodnia Wielkanocnego,

Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny –

Wspomożycielki Wiernych,

24 maja 2023., 

do czytań: Dz 20,28–38; J 17,11b–19

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Paweł powiedział do starszych Kościoła efeskiego: „Uważajcie na samych siebie i na całą trzodę, nad którą Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią. Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając trzody. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów.

Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was. A teraz polecam was Bogu i słowu Jego łaski władnemu zbudować i dać dziedzictwo z wszystkimi świętymi.

Nie pożądałem srebra ani złota, ani szaty niczyjej. Sami wiecie, że te ręce zarabiały na potrzeby moje i moich towarzyszy. We wszystkim pokazałem wam, że tak pracując trzeba wspierać słabych i pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: «Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu»”.

Po tych słowach upadł na kolana i modlił się razem ze wszystkimi. Wtedy wszyscy wybuchnęli wielkim płaczem. Rzucali się Pawłowi na szyję i całowali go, smucąc się najbardziej z tego, co powiedział: że już nigdy go nie zobaczą. Potem odprowadzili go na statek.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

W czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami:

Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo.

Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie pragnę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata.

Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie”.

Niestety, możemy powiedzieć, że przewidywania Pawła spełniły się w stu procentach! A może nawet i w wielu więcej, niż stu procentach! Do Kościoła weszły wilki drapieżne, nie oszczędzając trzody. Nie tylko zaraz po odejściu Pawła, ale przez wszystkie wieki istnienia Kościoła. I to nie tylko wilki z zewnątrz tę trzodę atakowały i atakują, ale – znowu: zgodnie z jakże trafnym przewidywaniem Pawła – spośród samych uczniów, wewnątrz Kościoła, takie wilki się objawiały. Spośród owiec!

Tak, właśnie ci, którzy uchodzili za uczniów, za wierzących, za owce – oto nagle okazywali się wilkami, głoszącymi przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów. To są także wszyscy ci, do których nie dotarły słowa Pawła z dzisiejszego czytania: Uważajcie na samych siebie i na całą trzodę, nad którą Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią.

Wciąż jeszcze zbyt wielu uważa, że są biskupami, czy pasterzami, jakiejś własnej, prywatnej trzody; są właścicielami prywatnego folwarku, na którym mogą robić sobie, co im się żywnie spodoba, nie licząc się z nikim i z niczym, nie szanując ludzi, traktując podległych sobie kapłanów – przepraszam najmocniej za to określenie – jako chłopców na posyłki, a wiernych świeckich jak ciemny motłoch, któremu można „wcisnąć” każde głupstwo. Pasterze ci nie widzą, że czasy się zmieniają, więc musi się zmienić – i to natychmiast! – ich myślenie, ich spojrzenie na Kościół, na świat, na ludzi, na księży i inne osoby, posługujące w Kościele.

Niestety, wielu tych, których Pan ustanowił pasterzami – także biskupami, chociaż za czasów Pawła to słowo nie znaczyło tyle, ile znaczy dzisiaj – nie ma świadomości wielkiej odpowiedzialności, jaka na nich w ten sposób spadła. I to jest także wielkie niebezpieczeństwo dzisiejszego Kościoła – owe wilki, pojawiające w jego wnętrzu.

Jeszcze raz podkreślmy: to mogą być biskupi, przełożeni zakonni, ale to mogą być – i zazwyczaj, niestety, są – pracownicy kurii biskupich, czy inni urzędnicy diecezjalni lub zakonni, którzy wyczuli swoje „pięć minut w historii ludzkości”, dlatego mocno dają innym odczuć swoją władzę. To mogą być wreszcie wszyscy inni – zarówno duchowni, jak i świeccy – którzy posługę w Kościele traktują jako szansę osobistego wybicia się w społeczeństwie i pokazania innym, jacy to oni są niezastąpieni i błyskotliwi.

Niekiedy nawet można odnieść wrażenie, że ci zewnętrzni przeciwnicy Kościoła są mniej groźni – a na pewno mniej szkodliwi – od tych wewnętrznych. Bo kiedy atak następuje z zewnątrz, wówczas wewnątrz Kościoła następuje mobilizacja duchowa do obrony przed owymi atakami – przede wszystkim: mobilizacja modlitewna, ale także ta, w formie różnorodnej pomocy i wsparcia, okazywanego prześladowanym i cierpiącym.

Kiedy jednak zamieszanie zaczyna się od wewnątrz, wtedy jego skutki bywają o tyle groźniejsze, że często wierni nie są przygotowani na to, że ten oto lub tamten biskup lub proboszcz, lub lider wspólnoty, zacznie nagle wygłaszać swoje teorie, niezgodne z odwieczną nauką Kościoła. Albo że będzie łagodził bardzo czytelny przekaz ewangeliczny lub moralny, wprowadzając jakieś swoje udogodnienia, żeby rzekomo ułatwić ludziom przystęp do Kościoła, czy praktykowanie wiary w dzisiejszych czasach.

Takie „dopasowywanie” nauki Kościoła, nauki ewangelicznej, dogmatycznej i moralnej, do zachcianek współczesnego świata oraz do mód i trendów, jakie w nim panują – to także wielkie niebezpieczeństwo dla Kościoła. A to wszystko tylko pokazuje, jak bardzo sprawdzają się przestrogi Pawła z dzisiejszego pierwszego czytania. Jak wielu naprawdę nie zrozumiało, że są pasterzami lub członkami Kościoła Boga, który On nabył własną krwią, a nie jakiegoś własnego, prywatnego przedsiębiorstwa.

W obliczu tych zagrożeń, sam Paweł postępował tak, jak o tym dzisiaj mówi: Przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was. A teraz polecam was Bogu i słowu Jego łaski władnemu zbudować i dać dziedzictwo z wszystkimi świętymi. Nie pożądałem srebra ani złota, ani szaty niczyjej. Sami wiecie, że te ręce zarabiały na potrzeby moje i moich towarzyszy. We wszystkim pokazałem wam, że tak pracując trzeba wspierać słabych i pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: «Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu»”.

Zobaczmy: ten, który – można powiedzieć – współtworzył Kościół, zakładając kolejne Gminy chrześcijańskie i kładąc fundamenty pod nauczanie Kościoła, nigdy nie uważał się za właściciela Kościoła, ani za nikogo takiego, kto mógłby się w nim rozpychać łokciami! Jak sam o tym mówi: nie chciał nigdy niczego dla siebie, nie nastawiał się na żadną materialną korzyść, nawet powściągliwie korzystał z prawa do utrzymania przez Kościół, jakie to prawo dał w końcu sam Jezus! Przez jakiś czas pracował fizycznie własnymi rękami – jak pamiętamy: przy wyrobie namiotów.

W ten sposób dawał przykład wszystkim wierzącym, jak mają do tych spraw podchodzić – i jak mają traktować Kościół. On, Apostoł Chrystusa, tak znacząca postać dla istnienia i kształtu Kościoła – był w nim takim pokornym sługą! Dlaczego więc na przestrzeni całej historii Kościoła tak wielu w nim uważało się za jego właścicieli? Jakim prawem – nawet, jeżeli byli papieżami, kardynałami, biskupami, czy kimkolwiek jeszcze – głosili własne nauki, lub żądali tak wiele dla siebie, przypisując sobie nad innymi władzę niemalże absolutną? Dlaczego także dzisiaj wielu wysoko postawionych w hierarchii Kościoła – przypisuje sobie prawo do własnych interpretacji nauki ewangelicznej?…

Moi Drodzy, to bardzo poważna i mocna przestroga dla nas! I bardzo konkretna! Bo to właśnie za nas – jak i za wszystkich swoich uczniów, na przestrzeni całej historii Kościoła – Jezus tak modli się w dzisiejszej Ewangelii: Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo. Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie pragnę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata.

Właśnie, dlatego nie wolno nam traktować Kościoła tak, jak wielcy tego świata traktują swoje korporacje, czy właściciele – swoje firmy. Nie można zatruwać życia Kościoła ziemskim myśleniem, ograniczonym jedynie do zdobycia władzy, popularności lub pieniędzy. Kościół to zupełnie inna rzeczywistość! Dlatego tak bardzo świat nienawidzi Kościoła i jego członków. A jeżeli czasami widzimy, że za bardzo go lubi i się do niego przymila, to trzeba sprawdzić, czy aby na pewno w tym miejscu, lub w tym czasie, Kościół idzie swoją, właściwą drogą, czy może poszedł zbyt daleko na ugodę ze światem…

Stąd też tak ważne są i te słowa Jezusa, zapisane w zakończeniu w dzisiejszej Ewangelii: Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie.

Moi Drodzy, usłyszmy to dobrze: Jezus poświęcił za nas w ofierze swoje życie! Za swój Kościół, aby szedł właściwą drogą – tak, drogą prawdy! I tę prawdę o Kościele, ale i o naszym miejscu w tymże Kościele, mamy zgłębiać wszyscy – my wszyscy, którzy ten Kościół tworzymy – zarówno duchowni, jak i świeccy. Mamy ciągle poszukiwać sposobów właściwego odnalezienia się w tym Kościele, ale i właściwego traktowania tegoż Kościoła, należytego i mądrego poświęcania się dla dobra Kościoła, pomnażania jego prawdziwego dobra: tak, dobra Kościoła, a nie tylko swojego prywatnego dobra i budowania w Kościele swojej własnej pozycji, swojej władzy lub splendoru. Pamiętajmy bowiem, że mówimy nie o prywatnym folwarku, nie o własnym gospodarstwie lub firmie, ale mówimy o Kościele Boga, który On nabył własną krwią! Mówimy o Kościele Boga, o Kościele Chrystusowym. A to – bardzo zobowiązuje! I ustawia sprawy we właściwym porządku.

Ten Kościół zawsze wspierała – i wciąż wspiera – Najświętsza Maryja Panna, którą dziś czcimy jako Wspomożycielkę Wiernych. Co możemy powiedzieć o tym wspomnieniu – i w ogóle tym nabożeństwie – w Kościele?

Sięga ono początków chrześcijaństwa. Kiedy tylko zaczął się rozwijać wśród wiernych kult Matki Zbawiciela, równocześnie ufność w Jej przemożne wstawiennictwo u Boskiego Syna nakazywała zwracać się do Niej we wszystkich potrzebach życia. Przeto tytuł Wspomożycielki Wiernych zawiera w sobie wszystkie wezwania, w których Kościół wyrażał Najświętszej Maryi Pannie potrzeby i troski swoich dzieci.

Pierwszym, który w historii Kościoła użył tego określenia, był żyjący w IV wielu Święty Efrem, Diakon i największy poeta syryjski, Doktor Kościoła. Napisał on, że „Maryja jest Orędowniczką i Wspomożycielką dla grzeszników i nieszczęśliwych”. W tym samym czasie Święty Grzegorz z Nazjanzu, Patriarcha Konstantynopola i Doktor Kościoła, nazywa Maryję Wspomożycielką rodzaju ludzkiego. Z treści pism Doktorów Kościoła wynika, że przez słowo „Wspomożycielka” rozumieli oni wszelkie formy pomocy, jakich nam Matka Boża może udzielić.

Tak więc pierwotne nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki zawierało w sobie przekonanie wiernych o wszechpośrednictwie łaski, co znaczy, że Maryja jest Szafarką Bożych łask. 7 października 1571 roku, pod Lepanto, oręż chrześcijański odniósł decydujące zwycięstwo nad flotą turecką, która zagrażała bezpośrednio Italii. Na pamiątkę tego zwycięstwa, Święty Papież Pius V włączył do Litanii Loretańskiej nowe wezwanie: „Wspomożenie wiernych, módl się za nami”.

Z kolei, 12 września 1683 roku, król Jan III Sobieski rozgromił pod Wiedniem Turków. Na podziękowanie Matce Bożej za to zwycięstwo, Błogosławiony Papież Innocenty XI, w roku 1684, zatwierdził w Monachium, przy kościele Świętego Piotra, bractwo Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych. Wreszcie, w roku 1816, tytuł Matki Bożej Wspomożenia Wiernych wszedł urzędowo do liturgii Kościoła, kiedy Papież Pius VII ustanowił Święto Matki Bożej pod tym wezwaniem na dzień 24 maja, jako podziękowanie Matce Bożej za to, że właśnie tego dnia, uwolniony z niewoli Napoleona, mógł szczęśliwie powrócić na osieroconą przez szereg lat Stolicę rzymską.

W Polsce wielkim czcicielem Matki Bożej Wspomożycielki był – między innymi – Prymas Polski, Stefan Kardynał Wyszyński. I to dzięki jego staraniom, w dniu 5 września 1958 roku, Episkopat Polski wniósł do Stolicy Apostolskiej prośbę o wprowadzenie Święta Maryi Wspomożycielki Wiernych do liturgicznego kalendarza polskiego. Pasterze Kościoła w naszej Ojczyźnie chcieli w ten sposób podkreślić, że naród nasz nie tylko wyróżniał się wśród innych narodów wielkim nabożeństwem do Najświętszej Maryi Panny, ale że może wymienić wiele dat, w których doznał Jej szczególniejszej opieki.

My też zapewne niejednokrotnie osobiście doświadczyliśmy Jej pomocy w różnych naszych potrzebach. Prośmy Ją dzisiaj, aby nam stale pokazywała, jak żyć w Kościele – i jak żyć Kościołem. Nie tym prywatnym, ale Kościołem Chrystusa.

6 komentarzy

  • Dzisiejsza Matka Boża , Wspomożycielka wiernych, ma również tytuł Dobrej Drogi, czczony przez Jezuitów, który dziś odkryłam. Tak więc Nasza Matka, którą w środy czcimy jako Matkę Bożą Nieustającej Pomocy ma wiele imion i wiele wizerunków. To prawdziwa Panna, Matka, Niewiasta, którą ludzie według swego upodobania malują, ubierają i nazywają. Ważne abyśmy się do Niej również upodabniali w cichości, skromności, zaufaniu, zawierzeniu Bożej Opatrzności , modlitwie.
    Wspomożenie wiernych, módl się za nami. Amen.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.