Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa moja Ciocia, Teresa Nowicka, Siostra Taty, mieszkająca w Działdowie. Dziękując za piękne świadectwo Jej pracowitego i pełnego poświęcenia życia, modlę się dla Niej o wytrwałość i pogodę ducha.
Wszelkiego dobra życzę także Patrycji Sakowskiej, należącej do jednej z młodzieżowych Wspólnot – z okazji imienin. I także otaczam modlitwą.
Moi Drodzy, wczoraj o tym nie wspomniałem, bo wszystko wisiało jeszcze na włosku i nic nie było pewnego. Ale wyruszyliśmy wczoraj wieczorem i jesteśmy w drodze do… Rzymu. Tak, właśnie do Rzymu! Ta propozycja wyszła od naszego Duszpasterstwa już jakiś czas temu i teraz spróbujemy ją zrealizować. Jedziemy moim samochodem, jest nas czterech. Miało być więcej Osób, miały być dwa samochody, ale – jak przyszło co do czego – to jesteśmy małą Ekipą.
Zamieszczam zatem to słówko na trasie, jesteśmy gdzieś w Austrii, niedaleko Wiednia…
Wczytajmy się w Boże przesłanie! Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co mówi do mnie Pan? Do mnie – konkretnie i osobiście? Duchu Święty, pomóż rozpoznać i głęboko w sercu rozważyć, by potem według tego Słowa żyć!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek 21 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie Św. Augustyna, Biskupa i Doktora Kościoła,
28 sierpnia 2023.,
do czytań: 1 Tes 1,1–5.8b–10; Mt 23,1.13–22
POCZĄTEK PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:
Paweł, Sylwan i Tymoteusz do Kościoła Tesaloniczan w Bogu Ojcu i Panu Jezusie Chrystusie. Łaska wam i pokój.
Zawsze dziękujemy Bogu za was wszystkich, wspominając was nieustannie w naszych modlitwach, pomni przed Bogiem Ojcem naszym na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na wytrwałą nadzieję w Panu naszym Jezusie Chrystusie.
Wiemy, bracia przez Boga umiłowani, o wybraniu waszym, bo nasze głoszenie Ewangelii wśród was nie dokonało się przez samo tylko słowo, lecz przez moc i przez Ducha Świętego, z wielką siłą przekonania. Wiecie bowiem, jacy byliśmy dla was, przebywając wśród was.
Wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie trzeba nam o tym mówić. Albowiem oni sami opowiadają o nas, jakiego to przyjęcia doznaliśmy od was i jak nawróciliście się od bożków do Boga, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu i oczekiwać z niebios Jego Syna, którego wzbudził z martwych, Jezusa, naszego wybawcę, od nachodzącego gniewu.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus przemówił do tłumów i do swoich uczniów tymi słowami: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo obchodzicie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami.
Biada wam, przewodnicy ślepi, którzy mówicie: «Kto by przysiągł na przybytek, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą». Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto? Dalej: «Kto by przysiągł na ołtarz, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany przysięgą». Ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który uświęca ofiarę?
Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na wszystko, co na nim leży. A kto przysięga na przybytek, przysięga na niego i na Tego, który w nim mieszka. A kto przysięga na niebo, przysięga na tron Boży i na Tego, który na nim zasiada”.
Można by się zastanawiać, czy to, co pisze Paweł, to nie jest przypadkiem jakieś „słodzenie” na siłę, jakieś schlebianie uczniom i wyznawcom, by zdobyć ich popularność, by zyskać – według naszych dzisiejszych kryteriów – wyższe słupki sondażowe. Zresztą, tego typu zarzuty chyba musiał Paweł słyszeć, bo w jednym z Listów niejako tłumaczy swoją postawę, iż nie tylko w swoich pismach jest ostry i stanowczy, ale także kiedy spotyka się ze swoimi uczniami – potrafi zdecydowanie rozstrzygać pewne kwestie. Skoro zaś tak tłumaczył, to pewnie musiał słyszeć pod swoim adresem takie zarzuty.
Być może, niektórzy jego krytycy właśnie o to go podejrzewali, a nawet wprost oskarżali, że kiedy jest daleko, to jest odważny, ale kiedy spojrzy swoim uczniom „oko w oko”, wówczas łagodzi stanowisko, żeby „nie zadzierać”… Swoją drogą, jest to także i dzisiaj chorobą niektórych przełożonych – także niestety tych kościelnych – że mianowicie unikają, jak ognia, rozwiązywania trudnych problemów i albo zamiatają je pod dywan, odkładając na tak zwane „kiedyś tam”, albo ich rozwiązanie zrzucają na innych. A przecież – to do nich należy.
I nie są przełożonymi – biskupami, proboszczami, dyrektorami, ministrami – tylko od przyjmowania dedykacji i gratulacji oraz bukietów kwiatów, ale są także od tego, by w trudnej sytuacji zakasać rękawy i ręce w błocie ubrudzić, czyli dany problem rozwiązać. Znając styl działalności Apostoła Pawła, znając styl jego nauczania, możemy powiedzieć, że on do takich przełożonych i nauczycieli nie należał. On zawsze dawał świadectwo prawdzie.
I oto dzisiaj – ale nie tylko dzisiaj, bo i przy wielu innych okazjach, kiedy rozpoczynał jakikolwiek swój List – starał się dostrzegać dobro u swoich adresatów. I co się okazywało? Że zawsze je znalazł. Zatem, to nie jest tak, że musiał na siłę wyszukiwać jakieś aspekty pozytywne w postawie swoich uczniów, żeby za cokolwiek pochwalić, ale mógł swobodnie odwołać się do ich postaw i zachowań, wśród których nie brakowało tych dobrych. Czyni to także dzisiaj. I jest w tym na pewno bardzo szczery.
Natomiast równie szczery jest wówczas, kiedy potem – już w treści danego Listu – ostro reaguje na postawy niewłaściwe. Bo i tych – a jakże – nie brakowało. Generalnie, to możemy uznać, że poszczególne Listy dlatego właśnie powstały, że Pawła zaalarmowano o jakichś problemach, gnębiących daną Wspólnotę. I Apostoł albo do tej Wspólnoty osobiście docierał, ale ponieważ wówczas nie było to takie proste, dlatego częściej wysyłał List. Trudno się zatem dziwić, że w treści poszczególnych Listów o wielu problemach słyszymy. Ale i o sposobie ich rozwiązania. Bo po to przecież poszczególne Listy powstawały.
Natomiast na początku każdego z nich były pochwały i podziękowania za dobro. W ten sposób Apostoł uczy nas rozwiązywania – w sposób chrześcijański, a jednocześnie w sposób mądry – międzyludzkich problemów. Czyli, że zawsze trzeba zaczynać od podkreślenia i docenienia dobra. Nie po to, aby złagodzić skutki późniejszych gromów, które mają być zesłane, ale aby być po prostu uczciwym. Bo dobro zawsze jest, tylko nie rzuca się tak w oczy, jak zło, dlatego żeby je dostrzec, trzeba trochę się wysilić, pomyśleć, spojrzeć szerzej, a może głębiej… Zło samo „wżera się” w oczy – jak dym z ogniska.
Paweł zatem uczy nas owej mądrej pedagogii, która rozwiązywanie nawet najtrudniejszych problemów i leczenie nawet najgłębszych ran – zaczyna od dobra, bo naprawdę wiele widzi u swoich podopiecznych. Zapewne, w ferworze spraw, które musiał omówić, ocenić i skorygować, mógłby darować sobie te miłe wstępy. Ale on nie chciał. I bardzo słusznie! Bo to również w odbiorze uczniów wygląda bardzo dobrze i wzbudza większe zaufanie do Apostoła, iż nie chce on ich jedynie zbesztać, ale pragnie ich prawdziwego dobra, które to dobro zresztą dostrzega.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii wyłącznie gromi faryzeuszów. Jego trzykrotne: Biada!, oraz takie określenia, jak: obłudnicy, czy: przewodnicy ślepi – właściwie wszystko wyjaśniają. Warto też zwrócić uwagę na pierwsze zdanie dzisiejszej Ewangelii, z którego dowiadujemy się, że to wszystko, co usłyszeliśmy – Jezus mówił do tłumów i do swoich uczniów.
Zatem, chodziło Mu może nie tyle o to, by surowo upomnieć faryzeuszów – chociaż na pewno też, bo o ich zbawienie także walczył – ile o to, by przed taką zakłamaną postawą ostrzec i ustrzec wszystkich swoich uczniów. Jest to zatem przekaz bardzo ostry i surowy, ale nie mający na celu poniżenie kogokolwiek. Wprost przeciwnie, to bardzo konkretne i jasne wskazanie drogi, którą mają iść Jego uczniowie, aby na drogach życia nie pobłądzić.
Zresztą, także o Jezusie – a może: przede wszystkim o Nim! – możemy powiedzieć to, co mówiliśmy sobie o Pawle, że nigdy nie zaczynał od rugania, od słów ostrych, ale zawsze dostrzegał i doceniał dobro w człowieku. I zawsze starał się w sposób bardzo rzeczowy, spokojny i wręcz łagodny naprowadzać na dobrą drogę. Takie słowa, jak te dzisiejsze, pojawiały się w Jego ustach wówczas, gdy spotykał się z obłudą, z sercami zamkniętymi, zaskorupiałymi w uporze; z cynizmem, złośliwością lub podstępem. Wówczas po prostu trzeba było dobrać środki adekwatne do potrzeb.
Mamy zatem, moi Drodzy, w dniu dzisiejszym owo zestawienie przekazu bardzo pozytywnego i „pochwalnego” u Świętego Pawła – z bardzo ostrym, surowym i gromiącym u Jezusa. Wiemy, że tak Jezus, jak i Paweł, korzystali z takiego i takiego. Ale dzisiaj akurat tak zostały zestawione treści.
Jest to dla nas czytelne i konkretne wskazanie, byśmy w naszym docieraniu do serca drugiego człowieka – i w ogóle: w naszym postrzeganiu rzeczywistości – zawsze kierowali się prawdą i pełną miłości szczerą troską o drugiego człowieka. Czyli, byśmy nigdy nie starali się nikomu dogodzić za wszelką cenę – na pewno, nie za cenę prawdy! – czy też przypodobać się, czy też sprawić mu przyjemność dla samej przyjemności. Bo to prawdziwie „niedźwiedzia” przysługa!
Prawdziwa miłość do drugiego człowieka wyraża się w postawie prawdy. A wówczas odpowiednie środki działania i sposoby reagowania wręcz „same” się znajdą… Już Duch Święty je wskaże i podpowie…
Z takiego właśnie przekazu i z takiego sposobu działania i odnoszenia się do ludzi, wśród których posługiwał i do sytuacji, w których żył i pracował – Patron dnia dzisiejszego, Święty Augustyn, Biskup i Doktor Kościoła.
Urodził się 13 listopada 354 roku w Tagaście, w dzisiejszej Algierii, w rodzinie urzędnika. Matka Augustyna, Święta Monika, którą wczoraj wspominaliśmy, pochodziła z rodziny o tradycji chrześcijańskiej i bardzo pragnęła, by jej syn przyjął Chrzest. Pragnienie to spełniło się jednak dopiero po trzydziestu trzech latach! Na rozwoju Augustyna niewątpliwie zaciążył fakt, że ojciec i matka różnili się co do wiary i przekonań dotyczących spraw najważniejszych w życiu. Przez to Augustyn przez wiele lat pozostał rozdarty między wpływem matki i ojca.
Augustyn był najstarszy z rodzeństwa, po nim urodził się Nawigiusz. Nawrócił się on w tym samym czasie, co Augustyn, był też przy śmierci matki. Nawigiusz ożenił się i miał kilka córek, z których wszystkie poświęciły się Panu Bogu na służbę w jednym z klasztorów.
W wieku szesnastu lat musiał Augustyn przerwać naukę z powodu braku pieniędzy, chociaż miał wielkie zdolności. Nauka szła mu łatwo. Imponował kolegom niezwykłą pamięcią. Jednak pierwsze lata nauki wspomina z niesmakiem. Miał bowiem nauczyciela, bijącego swoich uczniów bez miłosierdzia za najmniejsze przewinienia. Nie lubił matematyki, ale za to rozkoszował się w literaturze łacińskiej. Ulubionym jego autorem był Wergiliusz.
W młodych latach żył bardzo swobodnie. Lubił zabawy, dobre jadło i picie. Chętnie uczęszczał do teatru, miał ciągoty do psot chłopięcych. Trudny okres dojrzewania, dużo wolnego czasu i pogańskie zwyczaje sprawiły, że po pierwszych studiach w Tagaście i w Madurze, udał się na dalsze kształcenie do Kartaginy, metropolii Afryki Północnej i tam związał się z kobietą. Z tego związku po pewnym czasie urodził się syn Adeodatus, co po łacinie znaczy: dany od Boga. Augustyn żył z tą dziewczyną piętnaście lat. Igrzyska, cyrk, walki gladiatorów, teatr – to była jego codzienność.
Pod wpływem lektury klasyków rzymskich Augustyn wpadł w sceptycyzm racjonalistyczny. Zaczął szukać prawdy. Jednak Biblia wydawała mu się prostacka, bo jej łacińskie tłumaczenia były wówczas rzeczywiście nie zawsze udane. Za problemami filozoficznymi poszły też wątpliwości religijne, czego skutkiem było wstąpienie do sekty manichejskiej, do której wciągnął go tamtejszy biskup, imponując mu wymową i oczytaniem.
W 374 roku Augustyn powrócił do Tagasty, gdzie otworzył własną szkołę gramatyki. Potem zakładał jeszcze takowe w Mediolanie i w Rzymie. Kiedy zaś po kilku latach znowu pojawił się w Mediolanie, zetknął się tam ze Świętym Ambrożym, który był wówczas biskupem tego miasta. Augustyn zaczął chodzić na jego kazania. Wielki Biskup zaimponował mu wymową i głębią treści. I oto w roku 386 nastąpiło uderzenie łaski Bożej.
Oto bowiem pewnego dnia Augustyn wziął do ręki Listy Świętego Pawła Apostoła. Przypadkowo otworzył fragment Listu do Rzymian: Żyjmy przyzwoicie jak jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i w wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom (Rz 13,13–14). Jak pisze w swoich „Wyznaniach”, poczuł nagle jakby strumień silnego światła w ciemnej nocy swojej duszy. Zrozumiał sens swojego życia, poczuł żal z powodu zmarnowanej przeszłości.
Udał się wówczas do wioski Cassiciaco i tam u przyjaciela Werekundusa spędzał czas na modlitwie i na rozmowach na tematy ewangeliczne. Rozczytywał się równocześnie w Piśmie Świętym. Na początku Wielkiego Postu zgłosił się do Świętego Biskupa Ambrożego jako katechumen i w Wielką Sobotę, w nocy z 24 na 25 kwietnia 387 roku, właśnie z jego rąk przyjął Chrzest. Miał wówczas trzydzieści trzy lata. Wraz z nim przyjął Chrzest jego syn, Adeodatus.
Augustyn postanowił powrócić teraz do Afryki, by nawracać współziomków i pozyskiwać ich dla Chrystusa. Tuż przed opuszczeniem Italii umarła jego matka, zaś wkrótce po dotarciu do Afryki zmarł jego syn. Po przybyciu do Tagasty rozdał swoją majętność pomiędzy ubogich i z przyjaciółmi zamieszkali razem, oddając się modlitwie, dyskusji na tematy religijne i studiom Pisma Świętego.
W 391 roku udał się wraz z przyjaciółmi do Hippony, gdzie postanowił założyć klasztor i tam spędzić resztę swego życia. Niebawem dał się poznać wszystkim jako człowiek bardzo pobożny. Dlatego, gdy biskup Waleriusz zwrócił się pewnego dnia do ludu, by mu wskazano kandydata na kapłana, gdyż potrzebował jego pomocy, wszyscy w katedrze zwrócili się do Augustyna, wołając: „Augustyn kapłanem!” Ten przyjął propozycję biskupa i ludu.
Po wyświęceniu na kapłana, nie zmienił trybu życia, ale nadal prowadził życie wspólne w klasztorze. Zaczął nawet przyjmować nowych kandydatów. W ten sposób powstało jakby seminarium, z którego wyszło wielu późniejszych biskupów afrykańskich! Także sam Augustyn otrzymał tę godność, bowiem Biskup Waleriusz udzielił mu konsekracji na swojego Biskupa pomocniczego w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego 394 roku, ku ogromnej radości ludu. A kiedy dwa lata później zmarł, Augustyn został jego następcą, biskupem Hippony. Stało się to w 396 roku.
Nadal prowadził on życie wspólne, formując przyszłych biskupów i kapłanów. Po długich latach doświadczenia ułożył dla nich regułę, która w przyszłości miała się stać podstawą dla wielu rodzin zakonnych. Dużo czasu zajmowała mu korespondencja. Nie traktował jej jednak jedynie jako rodzaj kontaktu towarzyskiego, ale wykorzystywał ją jako sposób apostolstwa. Wypowiedział także nieubłaganą walkę błędom, jakie za jego czasów nękały Kościół: manicheizmowi, donatystom i pelagianom.
Pod koniec swego życia Augustyn przeżył bardzo ciężkie doświadczenie. Namiestnik rzymski zaprosił do północnej Afryki Wandalów dla obrony przeciwko szczepom dzikich mieszkańców Sahary. Kiedy spostrzegł, że Wandalowie są nie mniej od tamtych barbarzyńscy, wypowiedział im wojnę. Było jednak za późno. Po odniesionym zwycięstwie, Wandalowie zaczęli zajmować miasto po mieście. Hippona broniła się bohatersko przez trzy miesiące, aż wrogom udało się zrobić wyłom w murze i spowodować pożar miasta. Augustyn wtedy już nie żył. Zmarł w czasie oblężenia 28 sierpnia 430 roku.
Zostało po nim kilkadziesiąt tomów pism. Do najcenniejszych z nich należą oczywiście „Wyznania”. Zachowało się także ponad trzysta sześćdziesiąt kazań i ponad dwieście listów. Słusznie więc zdobył sobie nasz Patron tytuł największego teologa chrześcijańskiej starożytności. Jest jednym z czterech wielkich doktorów Kościoła Zachodniego.
A oto co zapisał we wspomnianych już „Wyznaniach”, a co dziś uważa się za tekst, który najbardziej go charakteryzuje i określa: „O Prawdo wieczna, Miłości prawdziwa, umiłowana Wieczności! Ty jesteś moim Bogiem. Do Ciebie wzdycham dniem i nocą. Skoro tylko poznałem Cię, uniosłeś mnie, bym zobaczył to, co należy zobaczyć, ale ja nie byłem jeszcze do tego zdolny. Pokonałeś słabość mego wzroku potęgą Twoich promieni, zadrżałem z miłości i lęku. Poznałem, że znajduję się daleko od Ciebie, w krainie obcej, i usłyszałem jakby głos Twój z wysoka. […]
Szukałem drogi, dzięki której mógłbym trwać w zjednoczeniu z Tobą, i nie znajdowałem, dopóki nie przylgnąłem do Pośrednika między Bogiem a ludźmi, Człowieka Jezusa Chrystusa, który jest ponad wszystko, Bóg błogosławiony na wieki. On zawołał mnie i powiedział: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem, oraz złączył z ciałem – ponieważ „Słowo stało się ciałem” – pokarm, którego nie byłem zdolny przyjąć. W ten sposób Twa Mądrość, przez którą wszystko stworzyłeś, stała się dla naszego wieku dziecięctwa stosownym pokarmem.
Późno Cię ukochałem, Piękności dawna i zawsze nowa! Późno Cię ukochałem! We mnie byłeś, ja zaś byłem na zewnątrz i na zewnątrz Cię poszukiwałem. Sam pełen brzydoty, biegłem za pięknem, które stworzyłeś. Byłeś ze mną, ale ja nie byłem z Tobą. Z dala od Ciebie trzymały mnie stworzenia, które nie istniałyby w ogóle, gdyby nie istniały w Tobie. Przemówiłeś, zawołałeś i pokonałeś moją głuchotę. Zajaśniałeś, Twoje światło usunęło moją ślepotę. Zapachniałeś wokoło, poczułem i chłonę Ciebie. Raz zakosztowałem, a oto łaknę i pragnę. Dotknąłeś, a oto płonę pragnieniem Twojego pokoju.” Tyle z „Wyznań” naszego dzisiejszego Świętego.
A my, wpatrzeni w przykład jego postawy i zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych siebie, czy nasze odniesienie do drugiego człowieka i do całego świata budujemy na prawdzie – bez względu na opinie i okoliczności, czy może jednak ulegamy i opiniom, i okolicznościom?… Czy stać nas na odwagę miłości – wyrażającą się w prawdzie?…
” Kochaj i czyń co chcesz”, bo miłość prawdziwa, nie prowadzi do grzechu, nie prowadzi do ułudy. Prawdziwa miłość jest odbiciem Boga, bo Bóg jest Miłością!
Błogosławionego czasu, Drodzy Pielgrzymi!
My dziś świętujemy 50 lecie urodzin , naszej pierworodnej córki w Kruszwicy, grodzie Piasta i Popiela, co go myszy zjadły :-).
Dzięki za dobre słowo! A jubilatce – niech Bóg błogosławi!
xJ
W Nowosybirsku, w Naukowym miasteczku, znajduje się parafia św. Augustyna. Jest karmiony przez księży z Bractwa św. Karola Boromeusza. Społeczność jest niewielka, nie ma własnego budynku. Nabożeństwa odbywają się w mieszkaniu przebudowanym na kaplicę.
Ciekawa informacja…
xJ