Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym – o czym nie wspomniałem – imieniny przeżywała Daria Blok, która jako Daria Górska czynnie angażowała się, w swoim czasie, w działalność Wspólnoty młodzieżowej w Parafii w Trąbkach. Życzę wszelkiego Bożego błogosławieństwa i zapewniam o modlitwie!
A u mnie dzisiaj – dyżur w gmachu przy ulicy Żytniej, po czym ruszam do Białej Podlaskiej, by o 18:00, w Parafii Świętej Anny, sprawować Mszę Świętą z okazji rocznicy ślubu Ani i Kamila, o czym wspominałem wczoraj.
Moi Drodzy, zamieszczam tu link do ARCHIWUM DŹWIĘKÓW na stronie Katolickiego Radia Podlasie, a konkretnie: do zapisu dźwiękowego homilii, jaką w mojej rodzinnej Parafii, w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, wygłosiłem 16 października, w ramach comiesięcznej nowenny. Szkopuł polega na tym, że co i raz coś tam się zacina i nie można „ruszyć” ścieżki dźwiękowej. Tak jest też i w tym momencie. Ale zawsze staram się to zgłosić do Radia, a Oni tam kombinują, co z tym zrobić. Jest więc nadzieja, że za którymś razem da się odsłuchać. Dlatego podaję ten link:
Jeżeli będą problemy z odtworzeniem, do piszcie o tym do mnie.
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim osobistym przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, otwórz nasze serca…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 29 Tygodnia zwykłego, rok I,
26 października 2023.,
do czytań: Rz 6,19–23; Łk 12,49–53
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia: Ze względu na przyrodzoną waszą słabość posługuję się porównaniem wziętym z ludzkich stosunków: jak oddawaliście członki wasze na służbę nieczystości i nieprawości, pogrążając się w nieprawość, tak teraz wydajcie członki wasze na służbę sprawiedliwości, dla uświęcenia.
Kiedy bowiem byliście niewolnikami grzechu, byliście wolni od służby sprawiedliwości. Jakiż jednak pożytek mieliście wówczas z tych czynów, których się teraz wstydzicie? Przecież końcem ich jest śmierć.
Teraz zaś, po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu jako owoc zbieracie uświęcenie. A końcem tego jest życie wieczne. Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej”.
Wyraźnie widzimy, że dzisiejsze pierwsze czytanie stanowi kontynuację wczorajszego. Ponownie słyszymy o oddaniu się na służbę nieczystości lub na służbę sprawiedliwości. Wczoraj słyszeliśmy wręcz o niewoli, dzisiaj – o oddaniu się na służbę. Ale o to samo chodzi.
Dzisiaj słyszmy: Jak oddawaliście członki wasze na służbę nieczystości i nieprawości, pogrążając się w nieprawość, tak teraz wydajcie członki wasze na służbę sprawiedliwości, dla uświęcenia. Po czym następuje aż nadto logiczne rozumowanie: Kiedy bowiem byliście niewolnikami grzechu, byliście wolni od służby sprawiedliwości. Jakiż jednak pożytek mieliście wówczas z tych czynów, których się teraz wstydzicie? Przecież końcem ich jest śmierć.
Otóż, właśnie! Gdybyśmy tak wszyscy nieraz spokojnie się zastanowili, co mamy z tego, że popełniamy grzechy, albo wprost żyjemy w grzechu – co z tego mamy?… Lepsze życie? Łatwiejsze? Wolne od zasad, od wymagań, od wysiłku?… Bo nieraz takie argumenty zdarza się słyszeć i takie przekonania wygłaszać, że ten, kto wierzy, to musi się ciągle wysilać, pilnować się, przestrzegać całej masy zasad. Za to ten, kto nie wierzy, jest po prostu wolny, swobodny, nikt go w niczym nie ogranicza, a i tak mu się w życiu całkiem nieźle układa. Może więc tak należy żyć i nie przejmować się przykazaniami, zasadami, różnymi przepisami?…
Jakże często ludzie mówią wprost, że życie bez Boga jest łatwiejsze, mniej wymagające… Innym razem znowu słyszy się, że ktoś żył porządnie, wszystkich przykazań przestrzegał i praktyki religijne sumiennie spełniał, a i tak dopadła go ciężka choroba, albo stracił kogoś bliskiego, albo nie układa mu się z sąsiadami – nie mówiąc już o tym, że żadnego majątku się w życiu nie dorobił i żyje biednie, gdy tymczasem wszelkiej maści cwaniacy mają – mówiąc kolokwialnie – „w nosie” wszelkie zasady, a opływają we wszystko, żyją jak pączki w maśle i wręcz śmieją się w oczy owym porządnym.
Chyba właśnie na takie dylematy i pytania – wyrażane wprost, lub stawiane w ciszy własnego serca – dzisiaj odpowiada Apostoł Paweł, gdy mówi: Jakiż jednak pożytek mieliście wówczas z tych czynów, których się teraz wstydzicie? Przecież końcem ich jest śmierć. A zatem – tak naprawdę – dwukrotna porażka, dwukrotna strata, bo tu, na ziemi, trzeba się wstydzić takich czynów, a po śmierci nastąpi klęska ostateczna, potępienie w piekle.
Tymczasem zaś – jak dalej pisze Paweł, zwracając się bezpośrednio do wiernych Gminy rzymskiej – teraz […], po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu jako owoc zbieracie uświęcenie. A końcem tego jest życie wieczne. Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
I to rozwiewa wszelkie wątpliwości. Bo pokazuje, że teraz już tylko od samego człowieka zależy, którą drogą pójdzie, co wybierze, komu zaufa? A trzeba też koniecznie dopowiedzieć, że ten wybór to nie jest taki sobie swobodny wybór, na zasadzie rzucenia monetą – „orzeł czy reszka”. To jest wybór z pewnym wskazaniem! Paweł dzisiaj wyraźnie mówi: Teraz zaś, po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu…
A zatem, skoro chrześcijanie zdecydowali się na wiarę w Jezusa, na nawrócenie, na wybór tej właśnie drogi życia, to już nie mogą sobie swobodnie grzeszyć, jak gdyby nigdy nic. Oni już coś od Boga otrzymali, nie mogą się więc zachowywać tak, jakby nie otrzymali. Ich odpowiedzialność za grzech jest większa od odpowiedzialności tych, którzy jeszcze tegoż nawrócenia nie przeżyli. Czym innym jest wejście w grzech, a czym innym – powrót do grzechu po tym, jak się już otrzymało szansę wyjścia z niego, szansę nawrócenia.
Ale raz jeszcze postawmy to pytanie: Po co „pakować się” w grzech i zło, po co się przy tym upierać? Co tak naprawdę człowiek na tym zyskuje? Czy poza chwilą jakiejś doczesnej przyjemności, rozrywki, czy jeszcze czegoś w tym rodzaju – naprawdę ma się świadomość jakiejś wygranej? A jeżeli tak, to jakiej i z kim? Czy jakiś doczesny, a może jedynie chwilowy komfort życia – to jest właśnie ta wartość, dla której trzeba wszystko poświęcić? Nawet, jeżeli potem sumienie na każdym kroku będzie przypominało, że to jednak nie ta drogą, którą należałoby pójść? Czy naprawdę grzech jest aż tak atrakcyjny?
Być może w odpowiedzi na to, Jezus dzisiaj mówi w Ewangelii: Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.
Przyznajmy, że to dość szokujące słowa w ustach kogoś, kto głosi zasadę miłości wzajemnej, miłości nieprzyjaciół i oddawania życia za drugiego. A tu nagle: «Przyszedłem przynieść rozłam». Oczywiście, my wiemy już, o co chodzi. Jezusowi wcale nie zależy na tym, żeby ludzi ze sobą skłócić, ale wie – i to poniekąd zapowiada – że opowiedzenie się za Nim, lub przeciw Niemu, pociągnie za sobą po prostu określone konsekwencje i jeżeli w jednym domu jedni będą za Nim, a drudzy przeciw Niemu, to siłą rzeczy dojdzie do spięć. Nie dlatego, że Jezus ich chce, ale dlatego, że oczekuje On od ludzi jasnego i – z uwzględnieniem wszelkich konsekwencji tego wyboru – opowiedzenia się za Nim, lub przeciw Niemu.
On sam podchodzi do swojej roli i swojej misji bardzo radykalnie. Składa dziś w Ewangelii jeszcze jedno, szokujące nas wyznanie: Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Ten chrzest – to chrzest krwi. To cierpienie, podjęte dla naszego zbawienia. Jezus wprost mówi, że chce, aby ono już się dokonało.
Szokuje to nas, bo może sugerować jakiś masochizm, jakieś upodobanie w cierpieniu. Tymczasem, tu chodzi o miłość – o bezgraniczną miłość, która wzmaga w Jezusie pragnienie jak najszybszego dokonania dzieła naszego zbawienia! Bo Jezus w swoich decyzjach, w swoich wyborach, w swoim nauczaniu i w swoim działaniu jest jednoznaczny i bezkompromisowy. On nie jest „trochę za, a trochę przeciw”. Albo – jak się wypowiadał klasyk gatunku – „za, a nawet przeciw”. Jezus jest zawsze „za”: za człowiekiem, którego ukochał i dla którego cały się poświęcił.
Czy stać mnie osobiście na to, aby być zawsze „za” Jezusem – i dlatego zawsze odrzucać grzech, a żyć w prawdzie i świętości? Ile jestem w stanie poświęcić, ile z siebie dać, żeby potwierdzić i przekonać innych, że jestem naprawdę za Jezusem i Jego zasadami?…