Szczęść Boże! Moi Drodzy, witam u początku nowego tygodnia pracy, nauki i studiowania. Ja mam dzisiaj trochę pracy organizacyjno – logistycznej, jak rozmieszczenie Ogłoszeń naszego Duszpasterstwa na Wydziałach i w Domach Studenta (to taka poniedziałkowa procedura) i trochę jeszcze innych spraw i załatwień. Wieczorem, o 18:00, Msza Święta gregoriańska, ale nie ma Mszy Świętej o 19:00, w naszym Duszpasterstwie.
Dzisiaj słówka nie przygotował Janek, bo wczorajsze Jego zajęcia nie pozwoliły Mu na to. Dlatego poniżej moje słówko, a Janek napisze w piątek.
Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co Pan mówi dzisiaj do mnie? Z jakim – bardzo osobistym i konkretnym przekazem zwraca sie właśnie do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek 34 Tygodnia zwykłego, rok I,
27 listopada 2023.,
do czytań: Dn 1,1–6.8–20; Łk 21,1–4
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
W trzecim roku panowania króla judzkiego Jojakima przybył król babiloński Nabuchodonozor pod Jerozolimę i oblegał ją. Pan wydał w jego ręce króla judzkiego Jojakima oraz część naczyń domu Bożego, które zabrał do ziemi Szinear do domu swego boga, umieszczając naczynia w skarbcu swego boga.
Król polecił następnie Aszfenazowi, przełożonemu swoich dworzan, sprowadzić spośród Izraelitów z rodu królewskiego oraz z możnowładców młodzieńców bez jakiejkolwiek skazy, o pięknym wyglądzie, obeznanych z wszelką mądrością, posiadających wiedzę i obdarzonych rozumem, zdatnych do służby w królewskim pałacu. Zamierzał ich nauczyć pisma i języka chaldejskiego. Król przydzielił im codzienną porcję potraw królewskich i wina, które pijał. Mieli być wychowywani przez trzy lata, by po ich upływie rozpocząć służbę przy królu.
Spośród synów judzkich byli wśród nich Daniel, Chananiasz, Miszael i Azariasz. Daniel powziął postanowienie, by się nie kalać potrawami królewskimi ani winem, które król pijał. Poprosił więc nadzorcę służby dworskiej, by nie musiał się kalać.
Bóg zaś obdarzył Daniela przychylnością i miłosierdziem nadzorcy służby dworskiej. Nadzorca służby dworskiej powiedział do Daniela: „Obawiam się, by mój pan, król, który przydzielił wam pożywienie i napoje, nie ujrzał waszych twarzy chudszych niż młodzieńców w waszym wieku i byście nie narazili mojej głowy na niebezpieczeństwo u króla”.
Daniel zaś powiedział do strażnika, którego ustanowił nadzorca służby dworskiej nad Danielem, Chananiaszem, Miszaelem i Azariaszem: „Poddaj sługi twoje dziesięciodniowej próbie: niech nam dają jarzyny do jedzenia i wodę do picia. Wtedy zobaczysz, jak my wyglądamy, a jak wyglądają młodzieńcy jedzący potrawy królewskie, i postąpisz ze swoimi sługami według tego, co widziałeś”.
Przystał na to ich żądanie i poddał ich dziesięciodniowej próbie. A po upływie dziesięciu dni wygląd ich był lepszy i zdrowszy niż innych młodzieńców, którzy spożywali potrawy królewskie. Strażnik zabierał więc ich potrawy i wino do picia, a podawał im jarzyny.
Dał zaś Bóg tym czterem młodzieńcom wiedzę i umiejętność wszelkiego pisma oraz mądrość. Daniel miał dar rozeznawania wszelkich widzeń i snów. Gdy minął okres ustalony przez króla, by ich przedstawić, nadzorca służby dworskiej wprowadził ich przed Nabuchodonozora.
Król rozmawiał z nimi i nie można było znaleźć pośród nich wszystkich nikogo równego Danielowi, Chananiaszowi, Miszaelowi i Azariaszowi. Zaczęli więc sprawować służbę przy królu. We wszystkich sprawach wymagających mądrości i roztropności, jakie przedstawiał im król, okazywali się dziesięciokrotnie lepsi niż wszyscy wykładacze snów i wróżbici w całym jego królestwie.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki.
I rzekł: „Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie”.
Można być wolnym – nawet w niewoli. Można być sobą i wartości drogie sobie wyznawać – nawet w warunkach zupełnie niesprzyjających, a wręcz wrogich sobie. Można dać nominalnie bardzo dużo pieniędzy – a w rzeczywistości dać bardzo mało, albo wręcz nic. A można dać dwa małe pieniążki, czyli jeden grosz – i w ten sposób dać najwięcej ze wszystkich. Takie wnioski, takie refleksje, takie zestawienia rodzą się po wysłuchaniu dzisiejszych czytań liturgicznych.
Czterej młodzi Izraelici, pochodzący z możnych rodów, znaleźli się na dworze króla wrogiego mocarstwa – specjalnie tam sprowadzeni, aby tam właśnie, na tym dworze, podjąć służbę temuż władcy. Jak słyszymy, Daniel, Chananiasz, Miszael i Azariasz – bo takie nosili imiona – rzeczywiście, zostali oddelegowani do tych nowych zadań. Król Nabuchodonozor zamierzał ich nauczyć pisma i języka chaldejskiego. A w ramach tychże przygotowań, przydzielił im codzienną porcję potraw królewskich i wina, które pijał. Mieli być wychowywani przez trzy lata, by po ich upływie rozpocząć służbę przy królu.
I już w tym momencie, otrzymujemy informację, że Bóg […] obdarzył Daniela przychylnością i miłosierdziem nadzorcy służby dworskiej. Dlatego kiedy Daniel – w imieniu całej czwórki – poprosił o to, by nie dawano im potraw królewskich, wśród których na pewno były takie, jakich Prawo zakazuje spożywać Izraelitom, a podawano im jarzyny i czystą wodę, nadzorca przystał na to. Owszem, z pewną obawą – jak nieraz mawiamy: z duszą na ramieniu, bo gdyby ten eksperyment się nie powiódł i cała czwórka wyglądałaby na zabiedzoną i wygłodzoną, to z pewnością właśnie on, nadzorca, zostałby za to surowo ukarany – ale jednak zgodził się na to.
Okazało się jednak, że było tak, jak przewidział Daniel i jego przyjaciele: po upływie dziesięciu dni wygląd ich był lepszy i zdrowszy niż innych młodzieńców, którzy spożywali potrawy królewskie. Strażnik zabierał więc ich potrawy i wino do picia, a podawał im jarzyny.
A dalej – już nie w temacie jedzenia, ale w kwestii całej ich postawy – słyszymy, iż dał [im] Bóg wiedzę i umiejętność wszelkiego pisma oraz mądrość. Daniel miał dar rozeznawania wszelkich widzeń i snów. […] Król rozmawiał z nimi i nie można było znaleźć pośród nich wszystkich nikogo równego Danielowi, Chananiaszowi, Miszaelowi i Azariaszowi. […] We wszystkich sprawach wymagających mądrości i roztropności, jakie przedstawiał im król, okazywali się dziesięciokrotnie lepsi niż wszyscy wykładacze snów i wróżbici w całym jego królestwie.
A to wszystko – przypomnijmy sobie raz jeszcze – działo się w niewoli. Ci czterej, tak wysoko tu oceniani młodzi ludzie, byli przecież przedstawicielami podbitego narodu. Okazało się jednak, że w niczym to nie przeszkadzało Bogu, aby działać przez nich i okazywać swoją moc! Ale dlaczego tak się działo? Oczywiście dlatego, że ta moc jest naprawdę wielka i niezależna od żadnych zewnętrznych okoliczności, ale także dlatego, że ci czterej młodzi ludzie, w tak trudnych warunkach, w jakich się znaleźli, pozostali wierni Bogu. Te trudne warunki nie przeszkodziły im, by pozostali sobą: by pozostali przy swoim Bogu i Jego zasadach.
A przecież mogli tłumaczyć się, że ich sytuacja na tyle diametralnie się pogorszyła, iż teraz mogą sobie cokolwiek „poluzować” w swoim skrupulatnym przestrzeganiu Bożych zasad. Może i rzeczywiście mogli. Ale sobie nie „poluzowali”, tylko naprawdę postarali się wszystkie je, bez wyjątku, zachować.
Na pewno, na początku nie mogli wiedzieć, na ile to będzie możliwe. Albo – czy nie będzie to ich kosztowało utraty życia. Kiedy się jednak okazało, że Bóg zainterweniował i wzbudził w sercu nadzorcy życzliwość wobec nich, to przekonali się – i innych przekonali, i nas dzisiaj przekonują – że warto być wiernym Bogu. Zawsze. W każdych okolicznościach.
Dlatego nie należy z góry zakładać, że realizacja zamierzonego dobra na pewno się nie uda, że nie ma szans na powodzenie, bo wszystko układa się tak, jak nie powinno… Zawsze warto spróbować, warto się postarać zrobić tyle, ile da się zrobić w danym momencie – starając się oczywiście zrobić jak najwięcej. A wówczas okaże się, że Bóg się włączy – i pomoże. Pomoże – i pomnoży dar nawet dwóch małych pieniążków, które – o ile zostaną dane z serca – okażą się w oczach Bożych wielkim bogactwem, którym człowiek zdobędzie sobie wstęp do Nieba.
Rzecz jasna, mówimy tu nieco obrazowo i na skróty, bo ten wstęp mamy z miłości Boga do nas i dzięki Ofierze zbawczej Jezusa – w tym sensie, to żadna w tym nasza zasługa. Ale z naszej strony potrzebne jest to zaangażowanie – takie, na jakie nas tylko stać i na jakie pozwalają warunki, z nastawieniem jednak na to, by zawsze dawać z siebie więcej i więcej, i jeszcze więcej. A wówczas okaże się, że o wiele więcej da się zrobić i da się osiągnąć, aniżeli zakładało się na początku.
Częstokroć bowiem okazuje się, że wcale nie trzeba dużo. Tylko trzeba… z serca! Z ochotnego serca! Dać tyle z siebie, ile można w tym momencie. Ale ufać Bogu i Jemu całą sprawę powierzać! A może też – odważyć się zaryzykować i pójść na całość w tym zaufaniu. Na tej zasadzie, że choć dana sprawa wydaje się w tym momencie niemożliwa do osiągnięcia, czy do zdobycia, czy do rozwiązania – to jednak spróbować się z nią zmierzyć. Jeśli się nie uda, to się nie uda. A może się jednak uda! Wówczas, gdybyśmy nie spróbowali, to nie mielibyśmy nawet okazji przekonać się, że warto było…
Dlatego – nie bójmy się! Idźmy z odwagą na przód, płyńmy pod prąd: przede wszystkim pod prąd własnym obawom, ale i własnej wygodzie, ale i własnemu lenistwu, a też pod prąd powszechnych i obiegowych opinii, albo nastawienia ogółu i powszechnego przekonania, że „nic się nie da, nic już nie można osiągnąć, wszystko stracone, teraz takie czasy, teraz tacy ludzie, dobrze to już było, teraz może być tylko gorzej… No, po prostu – tylko siąść i płakać!”
Nigdy! Nie wolno w ten sposób! Człowiek wierzący, przyjaciel Jezusa, Jego wyznawca, naśladowca i uczeń – nigdy nie zgodzi się na przegraną, zanim jeszcze zacznie grać! Nie gódźmy się nigdy na coś takiego! Idźmy do przodu, idźmy na całość – róbmy, co tylko możemy i ile tylko możemy! Oczywiście – w pełni ufając Bogu i Jemu się powierzając.
Natomiast jeszcze dziś, z naszego osobistego słownika, wyrzućmy – i to bez prawa powrotu – stwierdzenia: „nie da się”; „na pewno się nie uda”; „nie ma szans”. W słowniku przyjaciela Jezusa nie ma miejsca na takie pojęcia! Chyba, że nie jest to prawdziwa przyjaźń. Ale jeśli jest, to wszystko się da – czego tylko On będzie chciał, a człowiek będzie się o to starał…