Rekolekcje w Lublinie – 2

R

Szczęść Boże! Pozdrawiam z Lublina – z Rekolekcji. Dzisiaj drugi dzień. Proszę o modlitewne wsparcie!

Dziękuję Wszystkim, którzy wczoraj byli z nami na audycji – słuchając, pisząc do nas, modląc się z nami!

I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan mówi właśnie do mnie – bardzo konkretnie? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE ADWENTOWE – 2,

Sobota 1 Tygodnia Adwentu,

9 grudnia 2023., 

do czytań: Iz 30,19–21.23–26; Mt 9,35–10.1.5.6–8

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

To mówi Pan Bóg, Święty Izraela: Zaiste, o ludu, który zamieszkujesz Syjon w Jerozolimie, nie będziesz gorzko płakał. Rychło Bóg okaże ci łaskę na głos twojej prośby. Ledwie usłyszy, odpowie ci.

Choćby ci dał Pan chleb ucisku i wodę utrapienia, twój Nauczyciel już nie odstąpi, ale oczy twoje patrzeć będą na twego Mistrza. Twoje uszy usłyszą słowa rozlegające się za tobą: „To jest droga, idźcie nią!”, gdybyś zboczył na prawo lub na lewo.

On użyczy deszczu na twoje zboże, którym obsiejesz rolę, a chleb z urodzajów gleby będzie soczysty i pożywny. Twoja trzoda będzie się pasła w owym czasie na rozległych łąkach. Woły i osły obrabiające rolę żreć będą paszę dobrze przyprawioną, która została przewiana opałką i siedlaczką.

Przyjdzie do tego, iż po wszystkich wysokich górach i po wszystkich wzniesionych pagórkach znajdą się strumienie płynących wód na czas wielkiej rzezi, gdy upadną warownie. Wówczas światło księżyca będzie jak światło słoneczne, a światło słońca stanie się siedmiokrotne, jakby światło siedmiu dni, w dniu, gdy Pan opatrzy rany swego ludu i uleczy jego sińce po razach.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości.

A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.

Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.

Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: „Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest Królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”.

I tak oto kontynuujemy naszą rekolekcyjną refleksję i pracę – w duchu hasła: ON JEST CIERPLIWY W STOSUNKU DO WAS… Jest to zdanie, wyjęte z jutrzejszego drugiego czytania – stąd też już jutro dokładnie usłyszymy, jakim kontekście zostało użyte. Bo wszystkie refleksje, jakie w tych dniach podejmujemy, opieramy na słowie Bożym, które otrzymujemy w liturgii Mszy Świętej w tych właśnie dniach: wczoraj, dzisiaj i jutro. Niczego specjalnie nie dobieramy, tylko opieramy się na tym, co Pan mówi konkretnie do nas przez swoje Słowo.

I wczoraj zatrzymaliśmy się w naszej refleksji nad sprawą cierpliwości Boga do człowieka, mówiąc sobie, że na różne sposoby ta cierpliwość się objawiała i objawia. Jednym z jej znaków była chociażby ta tajemnica, którą w liturgii Kościoła wspominaliśmy i przeżywaliśmy wczoraj: tajemnica Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Przecież Maryja właśnie dlatego została zachowana od grzechu pierworodnego – jako jedyna z ludzi – aby mogła stać się Matką Syna Bożego.

A zatem, Bóg zachował ją w pełnej czystości i wolności od grzechu – pierworodnego i każdego innego – aby mogła przyczynić się do przyjścia na świat Zbawiciela, który ten świat uratuje od zguby. Skoro zatem Bóg wszystko tak od początku zaplanował – czyż to nie jest znakiem Jego wielkiej troski o nas i cierpliwości dla naszych grzechów i słabości?… To właśnie dlatego podjął Bóg takie działania, aby dać nam szansę uratowania się od tych grzechów!

Bo właśnie najbardziej ową Bożą cierpliwość do nas odbieramy i widzimy, kiedy dotyczy nas ona osobiście. A tak jest w konfesjonale, gdzie ciągle otrzymujemy przebaczenie grzechów, chociaż wiemy, że ciągle do nich wracamy, a podejmowane postanowienie poprawy jakoś tak ciągle słabo wychodzi… Pomimo tego – kiedy żałujemy za grzechy – Bóg nam wybacza! Wciąż na nowo! Okazuje nam cierpliwość, okazuje ją całemu światu, który tak jakoś łatwo dzisiaj wyrzeka się Boga, a wręcz żyje tak, jakby Go nie było.

mówiliśmy sobie, że ta Boża cierpliwość ciągle oczekuje na powrót człowieka, ale że tak nie będzie na wieczność! Nie, tak będzie do chwili śmierci, kiedy człowiek stanie na Sądzie Bożym i wówczas pozna pełną prawdę o sobie. I jeśli ta prawda będzie negatywna, wówczas Bóg po prostu uszanuje wolny wybór człowieka… Będzie to bolesne i dramatyczne, ale nie będzie miał innego wyjścia. Bo po to dał nam wolność, byśmy z niej korzystali. Ale też – ponosili dojrzałą odpowiedzialność za swoje decyzje.

Dlatego tak bardzo ważnym jest, abyśmy wszyscy zauważali i doceniali tę Bożą cierpliwość do nas, starając się z niej zrobić jak najlepszy użytek dla naszego zbawienia. Skoro bowiem Bóg daje nam szansę – jedną, drugą, kolejną – to trzeba po prostu z niej skorzystać…

Jednak do tego konieczny jest proces odwrotny do tego, o którym tu sobie mówimy, czyli nasza cierpliwość wobec Boga. Pewnie dziwi nas takie ujęcie sprawy, bo czyż w ogóle wypada mówić o tym, że człowiek może – lub nie może – zachować cierpliwości wobec Boga? Albo – w formie bardziej drastycznej: czy może stracić cierpliwość dla swego Boga? Brzmi to rzeczywiście dość niesamowicie, ale czy naprawdę nie mamy do czynienia z takimi sytuacjami – i to niejednokrotnie – w relacjach człowieka z Bogiem?

Czy nie jest taką ta sytuacja, w której człowiek modli się o coś bardzo wytrwale, a Bóg nie spełnia tego tak, jak on to sobie ułożył i pomyślał. Albo wcale nie spełnia?… Albo spełnia nie od razu, każe poczekać, czasami nawet długo? Jak wówczas człowiek reaguje? Czy spokojnie czeka, aż Bóg wybierze odpowiedni czas na swoje działanie, czy piekli się i skoro Bóg mu nie dał tego, czego chciał, to próbuje to zdobyć innymi, czysto ludzkimi sposobami?

Nie na darmo mądrzy i pobożni ludzie mówią, że kiedy modlimy się od Boga o coś, to On na takie nasze wołanie ma do wyboru trzy odpowiedzi – albo: „Tak, proszę bardzo, masz, co chciałeś”…; albo: „Nie, tego ci nie dam, bo to nie będzie dla Ciebie dobre”…; albo wreszcie: „Tak, dam Ci, ale poczekaj! Dam Ci, ale nie teraz”… I cóż się wtedy okazuje? Bardzo często to właśnie, że my nie chcemy czekać! Bo my chcemy już – i na teraz! A najlepiej, to w ogóle – na wczoraj!

Tak, jak to się dzisiaj dzieje na wielu odcinkach naszego życia, naszej pracy, naszego studiowania i uczenia się: z niczym nie nadążamy, a z drugiej strony – chcielibyśmy mieć wszystko jak za pstryknięciem palca, na teraz! Tymczasem, u Boga nieco inaczej bije zegar i nieco inaczej wertują się kartki kalendarza. A tak w ogóle – to u Boga nie ma ani zegara, ani kalendarza, natomiast Bóg wkracza w nasz czas i w nasz kalendarz ze swoim działaniem, a wówczas widzimy, że to się wszystko inaczej odbywa, niż u nas… I cóż my na to?

Stać nas taki wysiłek, żeby powstrzymać swoją chęć zdobycia wszystkiego natychmiast i poczekać, aż On sam oceni, kiedy będzie najlepszy czas i najlepsze okoliczności na to, by zadziałał – czy zbuntujemy się, bo ileż w końcu można czekać?

A cóż my na to, jeśli ta nasza długa modlitwa nawet później nie przyniesie pożądanego skutku? Czy odejdziemy od Boga – dosłownie: tracąc do Niego cierpliwość? A cóż powiedzieć o sytuacjach, w których zamiast dobra i pomyślności, jakich byśmy się spodziewali, spada na nas nagle jakieś nieszczęście – a chociażby śmierć bliskiej osoby? Albo kompletne zawalenie się nach planów – w rodzinie, w pracy, na studiach?… Przecież my nie jesteśmy jakimiś złymi ludźmi, dobrze żyjemy i uczciwie pracujemy na swoje utrzymanie, nawet do kościoła chodzimy – a tu takie pomieszanie z poplątaniem! Za co Bóg nas karze? I kiedy wreszcie coś zrobi w naszej sytuacji? Ile można czekać?

Jakby słysząc takie głosy i jakby na nie odpowiadając, Bóg dzisiaj mówi przez Izajasza, w pierwszym czytaniu: Zaiste, o ludu, który zamieszkujesz Syjon w Jerozolimie, nie będziesz gorzko płakał. Rychło Bóg okaże ci łaskę na głos twojej prośby. Ledwie usłyszy, odpowie ci. Choćby ci dał Pan chleb ucisku i wodę utrapienia, twój Nauczyciel już nie odstąpi, ale oczy twoje patrzeć będą na twego Mistrza. Twoje uszy usłyszą słowa rozlegające się za tobą: „To jest droga, idźcie nią!”, gdybyś zboczył na prawo lub na lewo.

Słyszymy, że Bóg odpowie rychło… Bo Jemu naprawdę nie zależy na tym, żeby się z człowiekiem przekomarzać, dokuczać mu, robić na złość, czy pokazywać, kto tu rządzi. On naprawdę kieruje się miłością i troską o każdego człowieka! Dlatego Jego działanie będzie zawsze inne – zawsze adekwatne do sytuacji danego człowieka. I może tak być, że w jednym przypadku na czyjeś modlitwy zareaguje natychmiast, ale znowu na czyjeś inne – jakby w ogóle nie zareaguje… A na pewno – nie od razu! I taka sama modlitwa, a taka różna reakcja. Dlaczego?

Właśnie dlatego, że Bóg doskonale wie, co robi. Zawsze kieruje się naszym dobrem, tyle tylko, że tym dobrem trwałym, które On sam rozpoznaje jako nasze prawdziwe dobro, a nie zaspokajanie naszych chwilowych, często zmiennych zachcianek.

Zobaczmy, iż w Ewangelii dzisiejszej słyszymy najpierw, iż Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Zaraz potem jednak słyszymy, że przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.

I wysłał ich, aby Jego mocą i Jego władzą czynili to samo, co On czynił – aby codziennie spełniali posługę miłości, posługę nauczania i uzdrawiania: codziennie, wytrwale i cierpliwie, nie oglądając się na innych… Jezus tak właśnie działał. Uzdrowił zresztą bardzo wielu ludzi, których do Niego przynoszono.

Ale – uwaga! – nie uzdrowił wszystkich! Nie zniósł całkowicie cierpienia na świecie. I cóż powiedzieć tym, co do których miał inne plany, na drodze których nie stanął? To znaczy – dla ścisłości – wtedy nie stanął. Nie stanął w sposób widzialny. Bo na pewno znał ich drogi, znał ich życie, także ich cierpienie… Jak i nasze dobrze zna.

Dlatego możemy naprawdę być spokojni. Nie musimy panikować, denerwować się na Boga, albo obrażać się na Niego i odchodzić. Jeżeli czegoś nie rozumiemy – przecież możemy pytać o to na modlitwie! Możemy – a wręcz powinniśmy – spierać się z Bogiem tak, jak tylu wielkich ludzi Starego Testamentu, czy tak, jak tego uczył Jezus w Nowym Testamencie. I jak tego przykład dało wielu Świętych i Błogosławionych Kościoła.

Jeżeli już mamy tracić cierpliwość do Boga, to niech to nas raczej zmobilizuje do szczerej i bezpośredniej modlitwy, do spierania się z Bogiem, do dobijania się do bram Nieba o odpowiedź na nasze dylematy, a nie powoduje, że odejdziemy od Boga, obrazimy się na Niego, tupniemy nogą, strzelimy tak zwanego „focha” i pójdziemy… No właśnie, dokąd? Do kogo?

Samo wręcz przychodzi do głowy skojarzenie z szóstym rozdziałem Ewangelii Jana, w którym czytamy, jak to Jezus wygłosił tak zwaną mowę eucharystyczną. Czyli stwierdził wprost i bez owijania w bawełnę, że ludzie mają jeść Jego Ciało i pić Jego Krew. Przecież oni tego w żaden sposób nie mogli wtedy zrozumieć, ani nawet pomyśleć, o co może chodzić. Dlatego wielu odeszło i już z Nim nie chodziło.

I Jezus pozwolił im na to, nie zatrzymywał ich, niczego na szybko nie wyjaśniał, żeby ich tylko zatrzymać przy sobie: nie! Skoro stracili do Niego cierpliwość, to niech znajdą kogoś, kto się nimi lepiej zaopiekuje. Ale… kto to niby miałby być? Dobrze w tej sytuacji wówczas odnalazł się Piotr, odpowiadając na pytanie Jezusa, czy oni też odejdą – że nie odejdą, bo dokąd pójdą? Przecież to Jezus ma słowa życia wiecznego!

Jeżeli zatem do tej pory ich nie okłamał, to i teraz na pewno ich nie okłamuje. Nawet, jeżeli niczego nie rozumieją z tego, co akurat mówiAle warto zaufać! I warto zdobyć się na odrobinę cierpliwości wobec Jezusa, pozwalając Mu doprowadzić sprawę do końca.

I właśnie o to chodzi, moi Drodzy, i o tym dzisiaj tak naprawdę mówimy: mówiąc o cierpliwości naszej do Jezusa – w rzeczywistości mówimy o naszym zaufaniu do Niego! Mówimy o naszym posłuszeństwie Jego woli! Mówimy o codziennym dawaniu Jezusowi zielonego światła na nasze życie: na całe życie, a tak konkretnie, to na każdy dzień tegoż życia. Chodzi więc nie tylko o to, aby pozwolić Jezusowi zadziałać, ale aby pozwolić Mu doprowadzić sprawę do końca. Rozwiązać ją tak, jak On uzna za najlepsze, a nie jak nam się będzie wydawało. Zachować spokój, zachować zaufanie, zachować jasne spojrzenie w przyszłość – no, właśnie: zachować cierpliwość do Jezusa! Skoro On wie, co robi, to niech sam się wszystkim zajmie.

I o to także modlimy się dla naszych Rekolekcji: niech On sam poprowadzi i do końca doprowadzi to dobre dzieło! O to się wspólnie modlimy.

*********

Jak zaznaczyliśmy sobie wczoraj, ta modlitwa ma polegać na tym, że intencję tych Rekolekcji dołączamy do naszych modlitw codziennych, które lubimy odmawiać, których nauczyliśmy się odmawiać. Jednak, oprócz tego, umówiliśmy się na dołączenie jednej, takiej samej modlitwy, która będzie nas w tych dniach jednoczyła jako Wspólnotę parafialną i Wspólnotę rekolekcyjną, aby z tego miejsca, z tego skrawka ziemi, z tej Parafii, w tych dniach płynęły do Nieba słowa jednej i tej samej modlitwy.

Przy czym, modlitwę tę wspólną odmawiamy w domu, albo gdzieś na spacerze – w każdym razie, nie tutaj, w kościele – aby także tam, poza kościołem, było wiadomo i było widome, że mamy Rekolekcje, że nie ograniczają się one li tylko do kościoła.

I zaproponowaliśmy tu sobie wczoraj, aby odmówić dwa dziesiątki Różańca Świętego, dwie pierwsze tajemnice radosne, czyli Zwiastowanie Maryi i Nawiedzenie Świętej Elżbiety. Czy udało się nam je odmówić?… A może udało się odmówić w jakiejś wspólnocie, choćby małej?…

Bardzo serdecznie dziękuję za to modlitewne wsparcie! Jeżeli ktoś nie odmówił, bo może zapomniał, albo był bardzo zajęty, a chciałby nasze dzieło wesprzeć, to niech dzisiaj odmówi te dwa dziesiątki, ale już z tymi dzisiejszymi, bo dzisiaj umawiamy się na dwa kolejne, czyli na tajemnicę trzecią radosną, czyli Narodzenie Jezusa, oraz czwartą: Ofiarowanie Jezusa w świątyni. I także odmawiamy je w domach, i także – jeśli to możliwe – w jakiejś wspólnocie, choćby małej. Ale jeżeli ktoś nie ma takiej możliwości, niech odmówi indywidualnie – to także będzie bardzo cenne. Liczy się bowiem modlitwa, ze szczerego serca zanoszona.

A w jakich intencjach modlitwy te nasze zanosimy? Przypomnijmy, że są one następujące:

o błogosławione i liczne owoce duchowe tego czasu dla nas wszystkich, co wyrazi się podjęciem w ostatnim dniu, a więc jutro, konkretnego postanowienia z Rekolekcji, a potem w jego dokładnej realizacji – pomyślmy nad tym, jakie to postanowienie powinno być, a ja więcej powiem o tym właśnie jutro;

za Rekolekcjonistów i Spowiedników wielkopostnych o światło Ducha Świętego i odwagę w jasnym i konkretnym przekazywaniu Bożej prawdy; szczególnie obejmując modlitwą Księży, którzy w tych dniach służą nam w konfesjonałach, a którym już dziś bardzo dziękujemy za tę posługę;

za tych, którzy mogą w tych Rekolekcjach uczestniczyć, ale z różnych względów nie chcą – często już od wielu lat – aby jak najszybciej zechcieli skorzystać z Bożego zaproszenia;

i za tych, którzy chociaż bardzo chcą w nich uczestniczyć, to jednak nie mogą – z powodu wieku, stanu zdrowia czy innych, niepokonalnych przeszkód, uniemożliwiających im przybycie do świątyni. Pozdrawiamy ich bardzo serdecznie, otaczamy modlitwą, ale i ich o modlitwę prosimy, a jednocześnie także prosimy, aby choć cząstkę swoich cierpień, tego swego codziennego krzyża, który tak dzielnie dźwigają, ofiarowali w intencji naszych Rekolekcji. Już teraz serdecznie im za to dziękujemy.

Zatem, ta modlitwa – to pierwsza część pracy domowej. W drugiej zaś chciałbym dzisiaj poprosić Was, moi Drodzy, o piętnaście minut lektury Pisma Świętego. Proponuję którąś z Ewangelii, albo Dzieje Apostolskie, bo te Księgi – być może – najłatwiej nam będzie od razu zrozumieć. Ale mogą być oczywiście inne fragmenty…

Najlepiej, gdyby to czytanie odbyło się w gronie rodziny, albo w gronie sąsiedzkim. Szczególnie proszę o włączenie w nie osób starszych, albo samotnych – takich, którym może być trudno, choćby ze względu na słaby wzrok, samemu czytać.

Proponuję zatem, aby takie spotkanie odbyło się przy wspólnym stole, na przykład po obiedzie lub po kolacji, kiedy to na stole ustawimy świeczkę i kiedy wszyscy wokół się zgromadzą, a wówczas ktoś jeden tę świeczkę zapali, ze słowami: „Światło Chrystusa!”, na co wszyscy odpowiedzą: „Bogu niech będą dzięki!”, po czym krótka modlitwa do Ducha Świętego, następnie wszyscy usiądą i ktoś jeden na głos zacznie czytać. Potem przejmie to ktoś następny – i tak przynajmniej przez piętnaście minut. Potem wszyscy wstaną i odmówią: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”…

Jeżeli komuś będzie trudno spotkać się z innymi, aby to uczynić, niech sam poczyta. A jeżeli ktoś ma słaby wzrok i nie ma możliwości włączenia się w jakieś wspólne czytanie, to proszę, aby w zamian odmówił Koronkę do Bożego Miłosierdzia. To zadanie na dzisiaj.

A jak się udało wypełnić wczorajszą drugą część pracy domowej?

A my teraz, w ciszy serca, odpowiedzmy sobie na kilka prostych pytań. Jutro, na zakończenie rozważania, pojawi się wspomniane już pytanie o końcowe postanowienie z tych Rekolekcji. Ale o tym powiemy sobie jutro.

Teraz natomiast – pomyślmy:

Jak reaguję na to, że Pan inaczej spełni moją prośbę, niżbym chciał?

Czy prosząc o coś – umiem poczekać, dać Bogu czas, czy domagam się natychmiast, denerwując się przy tym i buntując?

Jak często, szczególnie w trudnych sytuacjach, mówię Jezusowi: „Ty się tym zajmij!” – czy koniecznie sam muszę wszystkiego dopatrzeć i dopiąć?

W jakich sytuacjach najtrudniej mi zachować cierpliwość wobec Jezusa – zaufanie do Niego?…

ON JEST CIERPLIWY W STOSUNKU DO WAS… Dziękujemy Ci, Panie, za to! I prosimy: naucz nas cierpliwości – zaufania do Ciebie…

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.