Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Maria Suska, bardzo życzliwa i bliska mi Osoba, mieszkająca w Kłoczewie;
►Magda Golba – należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;
►Jan Kondej – Lektor w Samogoszczy i prawa ręka Księdza Proboszcza tamtejszej Parafii, a także Autor rozważań poniedziałkowych na naszym forum, prowadzący stronę internetową naszego Duszpasterstwa Akademickiego i Uczestnik audycji w Katolickim Radiu Podlasie. Człowiek mi bardzo bliski, któremu naprawdę wiele zawdzięczam!
I jeszcze o jednym, bardzo mi bliskim Człowieku chcę wspomnieć. Otóż, w Uroczystość Objawienia Pańskiego, 6 stycznia, imieniny obchodził Kacper Czech – kolejny Autor rozważań na naszym blogu, tym razem sobotnich. Nie wiem, jak to się stało, że nie wspomniałem o Solenizancie w sam dzień imienin.
Na pewno, pamiętam, że pisałem o Nim, natomiast później przenosiłem akapity z miejsca na miejsce i coś mi się skasowało – dopiero wczoraj wieczorem to zauważyłem. Przepraszam za to zamieszanie i dzisiaj wspominam o moim drogim Kacprze, bardzo serdecznie dziękuję nie tylko za rozważania – chociaż to bardzo dużo, bo widzimy, jak wiele serca w to wkłada – ale za wszelkie przejawy życzliwości, bliskości i dobra!
Wszystkim Jubilatom i Solenizantowi życzę ogromnego zaufania do Boga! Zapewniam o modlitwie!
A oto dwa ważne wydarzenia dnia dzisiejszego. O godzinie 12:00, w Katedrze siedleckiej, odbędzie się zawierzenie Powiatu siedleckiego Sercu Jezusa i Sercu Maryi, wraz z poświęceniem sztandaru Powiatu. Ileż to czasu trwały dywagacje na ten temat, zapowiedzi i przygotowania! Ile razy przekładany był termin tego aktu! Sam brałem udział w rozmowach na ten temat – i wiele obietnic słyszałem. Mogę więc tylko powiedzieć: wreszcie! Bogu niech będą dzięki!
Także za to, że dokonuje się to właśnie dzisiaj – w dniu Protestu Wolnych Polaków przeciwko reżimowi Tuska. Oby tylko – jak o tym piszę w rozważaniu – nie był to jedynie akt dla samego aktu, ale aby był on wyrazem poruszenia serc i wywołał poruszenie serc. Obiecuję towarzyszenie modlitwą temu wydarzeniu – nie tylko w czasie jego dokonywania się, ale i potem, w serdeczniej prośbie do Pana o trwałe owoce tego aktu.
I drugie wydarzenie: wspomniany już Protest, mający się dokonać o 16:00 w Warszawie. Tym, którzy się do Warszawy wybierają, błogosławię na drogę! Wszystkich natomiast zachęcam do duchowej solidarności i modlitwy. Także – w intencji Więźniów politycznych, bezprawnie i skandalicznie zaaresztowanych przez Tuska i jego reżim.
Tylko w tym całym ferworze i rozgrzanych do czerwoności emocjach nie zapomnijmy, moi Drodzy, o jednej, bardzo ważnej sprawie: ten reżim nie nastał sam z siebie. Tusk nie spadł… nie wiem, skąd: z nieba, z piekła, z drzewa – skądkolwiek! To wolni Polacy dokonali takiego wyboru!
Dlatego wszyscy ci, którzy głosowali na niego i jego partię, biorą na siebie część moralnej odpowiedzialności za to, co się teraz w Polsce dzieje. Ci, którzy głosowali na partie, tworzące koalicję z partią Tuska, niech teraz pomyślą, czy na pewno tego chcieli, co mają. I czy za tym właśnie głosowali… Takie są oczywiste i logiczne zasady odpowiedzialności za podejmowane decyzje, wybory i czyny!
Natomiast my wszyscy musimy pomyśleć nad tym, jak korzystamy z wolności, którą wymodlili, wywalczyli i wycierpieli nasi Ojcowie i Poprzednicy. Czy się nam – przynajmniej niektórym – nie poprzewracało w głowach?! Czy nam się za dobrze nie wiedzie, nie żyjemy za bogato, więc zapominamy o tym, co najważniejsze?! Jak my dzisiaj możemy spojrzeć w oczy Janowi Pawłowi II, Prymasowi Wyszyńskiemu, Księdzu Popiełuszce i innym, wielkim Polakom, duchownym i świeckim?
I o to się módlmy: o mądrość dla nas, Polaków! O właściwe korzystanie z wolności! O to, abyśmy nie tylko w obliczu wspólnego, zewnętrznego wroga potrafili być razem, ale w warunkach wolności i codzienności – również. Módlmy się o odpowiedzialność za słowa i czyny!
A teraz już zapraszam Was, moi Drodzy, do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co mówi dziś do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem do mnie się zwraca? Duchu Święty, pomóż dokładnie odczytać!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 1 Tygodnia zwykłego, rok II,
11 stycznia 2024.,
do czytań: 1 Sm 4,1–11; Mk 1,40–45
CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
W tym czasie Filistyni zgromadzili się, by walczyć przeciw Izraelitom.
Izraelici wyruszyli do walki z Filistynami. Rozbili oni obóz koło Eben–Haezer, natomiast Filistyni rozbili obóz w Afek. Filistyni przygotowali szyki bojowe przeciw Izraelitom i rozgorzała walka. Izraelici zostali pokonani przez Filistynów, tak że poległo na pobojowisku, na równinie, około czterech tysięcy ludzi.
Po powrocie ludzi do obozu starsi Izraela stawiali sobie pytanie: „Dlaczego Pan dotknął nas klęską z ręki Filistynów? Sprowadźmy sobie tutaj Arkę Przymierza Pana z Szilo, ażeby znajdując się wśród nas, wyzwoliła nas z ręki naszych wrogów”.
Lud posłał więc do Szilo i przywieziono stamtąd Arkę Przymierza Pana Zastępów, który zasiada na cherubach. Przy Arce Przymierza Bożego byli dwaj synowie Helego: Chofni i Pinchas.
Gdy Arka Przymierza Pana dotarła do obozu, wszyscy Izraelici wołali w radosnym uniesieniu, że aż ziemia drżała.
Kiedy Filistyni usłyszeli głos okrzyków, mówili: „Co znaczy ów głos tak gromkich okrzyków w obozie izraelskim?” Gdy dowiedzieli się, że Arka Pana przybyła do obozu, Filistyni przelękli się. Mówili: „Ich Bóg przybył do obozu”. Wołali: „Biada nam! Nigdy dawniej czegoś podobnego nie było. Biada nam! Kto nas wybawi z mocy tych potężnych bogów? Przecież to ci sami bogowie, którzy zesłali na Egipt przeróżne plagi na pustyni. Trzymajcie się dzielnie i bądźcie mężni, o Filistyni, żebyście się nie stali niewolnikami Hebrajczyków, podobnie jak oni byli waszymi niewolnikami. Bądźcie więc mężami i walczcie!”
Filistyni stoczyli bitwę i zwyciężyli Izraelitów, tak że uciekł każdy do swego namiotu. Klęska to była bardzo wielka. Zginęło bowiem trzydzieści tysięcy izraelskiej piechoty. Arka Boża została zabrana, a dwaj synowie Helego, Chofni i Pinchas, polegli.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Trędowaty przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony.
Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: „Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”.
Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
Bardzo znamienne są te słowa, które zwycięskie wojsko filistyńskie wypowiedziało, kiedy usłyszało radosne okrzyki z obozowiska pokonanego wojska izraelskiego. Filistyni z przerażeniem mówili: Ich Bóg przybył do obozu!
I dlatego trudno się dziwić przekonaniu, które – w związku z tym – wyrażali w słowach: Biada nam! Nigdy dawniej czegoś podobnego nie było. Biada nam! Kto nas wybawi z mocy tych potężnych bogów? Przecież to ci sami bogowie, którzy zesłali na Egipt przeróżne plagi na pustyni. Trzymajcie się dzielnie i bądźcie mężni, o Filistyni, żebyście się nie stali niewolnikami Hebrajczyków, podobnie jak oni byli waszymi niewolnikami. Bądźcie więc mężami i walczcie!
I co się okazało? Ni mniej, ni więcej, jak tylko to, że ponownie zwyciężyli! Tak, zwyciężyli Filistyni, wrogowie Izraela, pomimo że – jak się wydawało – wszystkie atuty do zwycięstwa mieli Izraelici. A przynajmniej jeden, ale – w przekonaniu jednej i drugiej strony konfliktu – bardzo mocny: Arka Przymierza, sprowadzona specjalnie z Szilo. W jakim celu? Jasno to wyrażali starsi Izraela: Ażeby znajdując się wśród nas, wyzwoliła nas z ręki naszych wrogów.
Przypomnijmy raz jeszcze, że Filistyni przerażeni mówili: Ich Bóg przybył do obozu. A jednak Izraelici ponieśli sromotną klęskę. Dlaczego? Przecież Arka przybyła do obozu. Tak, to było prawdą. Ale okazało, że wraz z Arką wcale do obozu nie przybył Bóg – wbrew temu, co mówili przerażeni Filistyni. A może inaczej: Bóg przybył, bo On był zawsze, On nigdy swego ludu ani na moment nie opuścił.
To ludzie często nie zauważali Jego obecności, nie skupiali się na Bogu, tylko na Arce, która – chociaż rzeczywiście była znakiem obecności Boga i pozostawała pod Jego szczególną ochroną – w tym momencie stała się jakimś znakiem magicznym, jakimś talizmanem, który sam z siebie miał spowodować odmianę losu narodu izraelskiego.
To naprawdę swoisty paradoks: oto znak Boga, który w ogóle tym ludziom nie wskazuje na Boga, bo oni nie chcą takiego wskazania. Im wystarczy Arka jako taka, a wszystko samo się „jakoś” ułoży. Tak pomyśleli – i przegrali! Bo Bóg jednak chciał, żeby zauważyli Jego obecność, ale to z kolei wiązało się z koniecznością przemiany życia, zmiany złego postępowania!
Gdyż to właśnie dlatego stało się tak, iż kiedy za pierwszym razem Izraelici zostali pokonani przez Filistynów, tak że poległo na pobojowisku, na równinie, około czterech tysięcy ludzi, to już za drugim razem klęska […] była bardzo wielka. Zginęło bowiem trzydzieści tysięcy izraelskiej piechoty. Arka Boża została zabrana, a dwaj synowie Helego, Chofni i Pinchas, polegli.
Zauważmy, Arka Boża została zabrana! Czy to znaczy, że Bóg osobiście został pokonany, wzięty do niewoli filistyńskiej? Nie, zabrany został Jego znak. A On sam nadal czekał na to, aż naród wreszcie zauważy Jego obecność i zwróci ku Niemu swe serce. I może właśnie dlatego trzeba było, aby klęska Izraelitów była bardzo wielka. Bo inaczej nawet by się nie spostrzegli, że przyjęta przez nich strategia jest totalnie błędna! Strategia polegająca na instrumentalnym traktowaniu Boga jako tego, który ma spełnić ich oczekiwania, rozwiązać ich problemy, być do ich pełnej dyspozycji, przy czym oni sami w ogóle nie czuli się w obowiązku – w związku z tym – cokolwiek podejmować czy w swoim życiu zmieniać. To Bóg ma im załatwić sprawę – i to będzie na tyle.
Tymczasem, okazało się, że jednak nie. A potwierdzeniem tego, o czym tu sobie mówimy, jest śmierć w walce Chofniego i Pinachasa, synów Helego. To właśnie w ich sprawie interweniował Bóg, zwracając się wczoraj do młodego Samuela. Nie słyszeliśmy tego we wczorajszym czytaniu, ale z lektury całej Księgi wiemy, że były to słowa surowego napomnienia obu synów za ich bardzo złe postępowanie wobec Boga, ale także słowa surowego upomnienia samego Helego za to, że na ich nieprawe zachowanie nie reagował, chociaż dobrze o nim wiedział.
I oto dzisiaj słyszymy, że słowa przestrogi spełniły się: obaj synowie zostali ukarani śmiercią. Bo także lekceważyli Boga i Jego nakazy – chociaż wraz z ojcem służyli Mu w świątyni.
Widzimy zatem, moi Drodzy, że można przebywać w Bożej świątyni, można mieć u siebie Arkę Przymierza, a więc wręcz dotykać Bożych znaków – i być bardzo daleko od Boga. Można Jego imię wypowiadać i powoływać się na Niego, można się wręcz obnosić bliskością i znajomością z Nim, można nawet wygłaszać patetyczne akty zawierzenia się Mu – a tak naprawdę nie mieć z Nim nic wspólnego.
Można modlić się do Niego i wzywać Go na pomoc, ale to wcale nie będzie zwróceniem serca do Niego, ale jedynie żądaniem załatwienia przez Niego naszych bieżących spraw i rozwiązania aktualnych problemów. I spełnienia naszych oczekiwań – czasami będących naprawdę chwilowym kaprysem!
Owszem, bywa i tak, że to nasze nastawienie może być całkiem dobre – na początku – ale brak nam konsekwencji. O takiej sytuacji mówi nam wydarzenie, opisane w dzisiejszej Ewangelii. Oto jakiś trędowaty przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić”. Osobiście uważam, że to zdanie jest jednym z najpiękniejszych w całej Ewangelii! Bardzo lubię się nim modlić, zwracając się do Pana w różnych sprawach. Szczególnie – właśnie! – kiedy spełnienie danej prośby się „opóźnia”, albo wydaje się, że Pan jednak ma inne plany.
Wtedy właśnie przypomina się to zdanie, które jest naprawdę bardzo mądrym stwierdzeniem, gdyż jeśli jest wypowiedziane w pełni szczerze i świadomie, to oznacza totalne zdanie się na Jezusa i zaufanie do Niego: do Jego rozstrzygnięcia, do Jego woli i decyzji, które z pewnością są zawsze dla człowieka najlepszym rozwiązaniem. I w takim nastawieniu owego trędowatego powinniśmy z pewnością naśladować.
Ale zauważmy, że Jezus nie tylko chciał, aby był on uzdrowiony. Jezus jeszcze czegoś od niego chciał. Słyszeliśmy przecież, że poprosił go bardzo wyraźnie: Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich. Co się jednak okazało? A właśnie to, że on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych.
Zatem, kiedy było mu to potrzebne i korzystne, to przyjął Jezusową wolę, ale kiedy uznał, że inne polecenie może nie jest aż tak ważne – przynajmniej dla niego – to już zrobił po swojemu. Czy możemy powiedzieć, że potraktować Jezusa instrumentalnie? Chyba to byłaby zbyt ostra ocena. Na pewno jednak, nie do końca Mu zaufał, nie zachowując pełnego posłuszeństwa Jego woli.
Moi Drodzy, z tego dzisiejszego Słowa płyną bardzo ważne wskazania dla nas. Jakie? A te chociażby, że podejmując jakiekolwiek działania religijne – to takie dość szerokie określenie, ale obejmuje ono wszystko: od modlitwy, poprzez spełnianie praktyk religijnych, aż po naszą osobistą codzienną postawę – musimy pamiętać o obecności Jezusa! Musimy Jego osobiście dostrzegać, słyszeć Jego słowa, wypełnić dokładnie Jego oczekiwania, Jego wolę – i zdać się na tę wolę, na Jego mądrość i miłość do nas. Zaufać – bezgranicznie!
A zatem, nigdy nie traktować Go instrumentalnie – jak, za przeproszeniem, automatu do kawy, który po wrzuceniu odpowiedniej monety wydaje kawę o żądanym smaku. Pamiętajmy, że zawsze mamy do czynienia z żywą, realnie obecną Osobą, która nas słyszy i widzi, która nas doskonale rozumie, a nade wszystko: bezgranicznie nas kocha!
Dlatego też trzeba, abyśmy zwracając się do Niego w naszych sprawach, chcieli się przede wszystkim zwracać ku Niemu w swych sercach. Abyśmy się chcieli… nawracać!
Drogim naszym Panom, Janowi i Kacprowi życzę światła Ducha Świętego i łask Bożych w życiu osobistym, rodzinnym i studenckim bądź zawodowym. W całym swoim życiu bądźcie wojownikami Jezusa i Maryi!
Ps. Kacprowi chciałam w Trzech Króli złożyć życzenia imieninowe ale zawahałam się, bo nie chciałam że tak powiem ” wychodzić przed orkiestrę”, nie mniej jednak myśl moja towarzyszyła Ci Kacprze… dobra myśl…
Szkoda, że Anna mi wtedy nie przypomniała. Uniknąłbym tej „wtopy”, jaka mi się zdarzyła… Tak, nasz kochany Kacper, jak i równie kochany Janek – to podpory filary naszego bloga. Podobnie, jak i nasza wspaniała i nieoceniona Anna!
xJ
Wszelkiego Bożego błogosławieństwa dla naszych blogowych pomocników ks. Jacka.
Niech Bóg obdarza ich łaską i rozwija ich umiejętności.
Ks. Marek zaproponował w Słówku z Syberii przesyłanie zdjęć szopek ze swoich kościołów
i widać jakich ma słuchaczy po prostu z całego świata.
A ja liczę na kolejnych pomocników, którzy zechcą tak, jak Janek i Kacper, dzielić się z nami Bożym słowem – na tym blogu!
Pozdrawiam serdecznie!
xJ
Wysłałem też ojcu Markowi zdjęcia szopek:
świątynnego – Nowosybirsk. Katedra (Новосибирск, Кафедральный собор);
i domowej , której zdjęcia nie zostały jeszcze pokazane w Słówk.
Dobra myśl…
xJ