Rekolekcje w Rozkopaczewie – 2

R

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym przeżywamy jedenastą rocznicę wyboru Papieża Franciszka. Modlimy się o światło Ducha Świętego do pełnienia tej jakże pięknej, a jednocześnie trudnej posługi – aby był On prawdziwym Przewodnikiem po drogach wiary dla wszystkich wierzących i niewierzących.

Urodziny natomiast przeżywają:

Łukasz Goławski – do niedawna: Student historii na naszej siedleckiej Uczelni i aktywnie zaangażowany w działalność naszego Duszpasterstwa, a obecnie: Nowicjusz w Zgromadzeniu Księży Werbistów;

Adrianna Ostrowska – należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Wszystkim świętującym życzę, aby żyli na co dzień Jezusem i z Jezusem! Zapewniam o modlitwie!

Pozdrawiam Was z Parafii w Rozkopaczewie! Dzisiaj drugi dzień – i już ostatni. Niech Pan pomnoży ich owoce w naszym życiu!

Teraz zaś zapraszam już do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim bardzo konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE – 2,

Środa 4 Tygodnia Wielkiego Postu,

13 marca 2024.,

do czytań: Iz 49,8–15; J 5,17–30

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Tak mówi Pan: „Gdy nadejdzie czas mej łaski, wysłucham cię, w dniu zbawienia przyjdę ci z pomocą. A ukształtowałem cię i ustanowiłem przymierzem dla ludu, aby odnowić kraj, aby rozdzielić spustoszone dziedzictwa, aby rzec więźniom: «Wyjdźcie na wolność!»; marniejącym w ciemnościach: «Ukażcie się!»

Oni będą się paśli przy wszystkich drogach, na każdym bezdrzewnym wzgórku będzie ich pastwisko. Nie będą już łaknąć ni pragnąć, i nie porazi ich wiatr upalny ni słońce, bo ich poprowadzi Ten, co się lituje nad nimi, i zaprowadzi ich do tryskających zdrojów. Wszystkie me góry zamienię na drogę, i moje gościńce wzniosą się wyżej.

Oto ci przychodzą z daleka, oto tamci z Północy i z Zachodu, a inni z krainy Sinitów. Zabrzmijcie weselem, niebiosa! Raduj się, ziemio! Góry, wybuchnijcie radosnym okrzykiem! Albowiem Pan pocieszył swój lud, zlitował się nad jego biednymi.

Mówił Syjon: «Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał». Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie!”

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Żydzi prześladowali Jezusa, ponieważ uzdrowił w szabat. Lecz Jezus im odpowiedział: „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam”.

Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachował szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu.

W odpowiedzi na to Jezus im mówił: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni, i jeszcze większe dzieła ukaże Mu, abyście się dziwili.

Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce. Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi, aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia.

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą. Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym. Przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym.

Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny, na zmartwychwstanie potępienia.

Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał”.

Zaledwie wczoraj rozpoczęliśmy nasze wielkopostne Rekolekcje, a już dzisiaj je zakończymy. Krótki czas – podobnie, jak i cały Wielki Post – i całe nasze życie na ziemi – czas jest krótki! Ale to właśnie dlatego sprężamy nasze siły duchowe i modlitewne – także te fizyczne – aby czasu łaski nie zmarnować. I także dlatego nasze działania łączymy z intensywną modlitwą w intencji tego czasu. Przede wszystkim, w naszych osobistych modlitwach uwzględniamy te nasze Rekolekcje, wspominając o nich Bogu w trakcie naszych codziennych pacierzy, Różańców i innych ulubionych modlitw.

Natomiast jako Wspólnota parafialna, Wspólnota rekolekcyjna – jednoczymy się w odmawianiu jednej, takiej samej modlitwy, która ze wszystkich zakątków naszej Parafii, z naszych domów i sąsiedztw, w tych dniach wznosi się do Nieba. Tak, właśnie stamtąd: z miejsc naszego zamieszkania i życia rodzinnego, z miejsc naszego codziennego funkcjonowania, natomiast nie z kościoła, bo zastrzegliśmy sobie, że w kościele i tak dużo odbywa się, gdy idzie o nasze Rekolekcje, a my nie chcielibyśmy, aby ograniczyły się one tylko do kościoła, chcemy więc tę dobrą, rekolekcyjną atmosferę tworzyć także w naszych domach, w naszych sąsiedztwach.

I dlatego właśnie tam odmówiliśmy wczoraj trzy dziesiątki Różańca Świętego, tajemnicę pierwszą, drugą i trzecią bolesną, a więc Modlitwa Jezusa w Ogrójcu, Biczowanie Jezusa i Ukoronowanie Jezusa cierniem. Komu udało się te dziesiątki odmówić?… A komu udało się je odmówić wspólnie, choćby z jedną osobą?…

Serdecznie dziękuję za to modlitewne wsparcie. Dzisiaj idziemy krok dalej i umawiamy się na czwartą i piątą tajemnicę bolesną, a więc Droga Krzyżowa JezusaOddanie przez Jezusa życia na krzyżu, a także dołączmy Litanię Loretańską do Najświętszej Maryi Panny. Właśnie te modlitwy odmówmy w naszych domach, lub gdziekolwiek, ale poza kościołem, natomiast dobrze byłoby odmówić je wspólnie. Jeśli się to nie uda, to indywidualnie. Oby z gorącego serca! Bo jest to bardzo ważne i bardzo potrzebne wsparcie naszego wspólnego dzieła!

Te wszystkie modlitwy – nasze prywatne i tę wspólną – zanosimy do Boga w takich czterech, konkretnych intencjach, które sobie wciąż przypominamy.

Po pierwsze – modlimy się o dobre i trwałe owoce duchowe tego czasu w życiu nas wszystkich: wszystkich bez wyjątku, świeckich i duchownych. I modlimy się o odwagę i mądrość do podjęcia właściwego postanowienia końcowego, co uczynimy za kilka minut, oraz o siłę i zapał do jego realizacji, oraz wytrwałość w tym dziele.

W drugiej intencji ogarniamy sercem i pamięcią wszystkich Rekolekcjonistów i Spowiedników wielkopostnych, tak mocno teraz zapracowanych. Szczególnie gorąco modlimy się za tych Spowiedników, którzy swoją posługę spełniają wśród nas. A przy okazji – bardzo im za tę posługę dziękujemy!

W trzeciej intencji powierzamy Panu naszemu wszystkich tych, którzy chociaż bardzo chcieliby uczestniczyć w naszych spotkaniach, ale jednak nie mogą – z powodu choroby, słabości, podeszłego wieku, lub innych okoliczności nie do pokonania.

Wszystkie te Osoby prosimy, aby duchowo łączyły się z nami, aby włączały się w modlitwę, zanoszoną w ich domach w ramach naszych Rekolekcji, a Chorych i Cierpiących prosimy o ofiarowanie w intencji tego czasu i jego owoców chociaż cząstki swoich cierpień – tego swojego krzyża, który codziennie tak wytrwale dźwigają. Już teraz bardzo Im za to dziękujemy, po raz kolejny bardzo Ich serdecznie pozdrawiamy i uznajemy za pełnoprawnych Uczestników naszych Rekolekcji.

I wreszcie, w czwartej intencji polecamy tych, którzy – odwrotnie do poprzednich – mogą tu być z nami, a nie chcą. Pewnie to już kolejne Rekolekcje, na których ich nie było. My jednak, mając wielką nadzieję na to, że wreszcie tu dotrą, modlimy się o to gorąco. O to, że zrozumieją, iż – jak mawiamy – „bez Boga ani do proga”. Oby jak najszybciej sami się o tym przekonali!

Moi Drodzy, przypominaliśmy sobie codziennie te cztery intencje po to, aby naszą modlitwę właściwie ukierunkować, ale też po to, aby o tych intencjach pamiętać przy okazji wszystkich następnych rekolekcji i także te sprawy Bogu wówczas powierzać.

oto dzisiaj kontynuujemy nasze rozważania z dnia wczorajszego, kiedy to określiliśmy sobie hasło tych Rekolekcji i powiedzieliśmy, iż będą nim słowa, zapisane we wczorajszej Ewangelii, a wypowiedziane przez człowieka od wielu lat chorującego, bardzo jednak pragnącego wyzwolić się z tej choroby: PANIE, NIE MAM CZŁOWIEKA… Z pewnością, przypominamy sobie cały kontekst tej wypowiedzi. Chory ów nie miał nikogo, kto by mu pomógł wejść do sadzawki Betesda, kiedy nastąpi poruszenie wody, aby w ten sposób odzyskać zdrowie. Wiemy, że chociaż nie doczekał się pomocnej ręki człowieka, to doczekał się pomocy ze strony Boga – Człowieka, Bożego Syna, Jezusa Chrystusa. I taki właśnie kontekst ma nasze hasło.

Jest ono ściśle oparte na Bożym słowie tych dni, bo mówiliśmy sobie wczoraj – podobnie, jak i w czasie Rekolekcji adwentowych – iż nie szukamy jakichś specjalnie dobranych fragmentów Pisma Świętego, ale bardzo ściśle opieramy naszą refleksje na tym dokładnie Słowie, jakie liturgia Kościoła daje nam właśnie w tych dniach: wczoraj i dzisiaj. Bo wierzymy głęboko, że to właśnie takie słowa Pan kieruje właśnie do nas – właśnie w czasie tych Rekolekcji.

I dlatego wczoraj mówiliśmy sobie o tym, że wszyscy jesteśmy tymi, którzy mogliby hasło naszych Rekolekcji powtarzać jako własną modlitwę, skierowaną do Jezusa: PANIE, NIE MAM CZŁOWIEKA… Bo my wszyscy – wszyscy bez wyjątku, każda i każdy z nas – potrzebujemy drugiego człowieka! Totalną nieprawdą – żeby nie powiedzieć mocniej – jest przekonanie, że nam drugi człowiek nie jest potrzebny, że my sobie sami ze wszystkim w życiu poradzimy, że jesteśmy tacy samodzielni i samowystarczalni. Nie, nie jesteśmy!

Przypomnieliśmy sobie wczoraj, że wszyscy – od chwili urodzenia, a nawet od chwili poczęcia, aż do tego momentu, który teraz przeżywamy – zależymy od kogoś: od jakiegoś drugiego człowieka, który nas zrodził, wychował, nauczył, poprowadził, a dzisiaj – służy nam swoją pracą, posługą, usługą, czy spełnianą funkcją. Na każdym kroku w jakiś sposób jest obecny i jest nam potrzebny drugi człowiek. A jeżeli przychodzą takie momenty, że czujemy się samotni, że brakuje nam kogoś, na kim moglibyśmy się wesprzeć, przed kim moglibyśmy się wygadać, na czyją pomoc moglibyśmy liczyć – to znak i sygnał, że powinniśmy się zwrócić z tą bolączką właśnie do Pana!

Właśnie tymi słowami: PANIE, NIE MAM CZŁOWIEKA… A jest mi tak bardzo potrzebny. Jest mi tak bardzo potrzebny ktoś, komu mógłbym zaufać, kogo mógłbym posłuchać, kto by mi był wsparciem… Jest mi bardzo potrzebny prawdziwy przyjaciel, jest mi tak bardzo potrzebny prawdziwy przewodnik, autorytet… Jest mi tak bardzo potrzebny święty i mądry duszpasterz… Jest mi tak bardzo potrzebny – tak po prostu! – brat, siostra, ktoś bliski, oddany…

O takich ludzi musimy się modlić, za takich ludzi musimy się modlić, za takich ludzi trzeba nam Bogu serdecznie dziękować! Bo każdy taki człowiek – kiedy się pojawi na naszej drodze życia – jest wielkim darem Boga!

Jednak nie możemy myśleć tylko o tym, że to my mamy oczekiwać na tego drugiego człowieka i to wyłącznie nam się on niejako należy. Ta zasada działa także w drugą stronę. To znaczy, my możemy i powinniśmy prosić Pana, aby na naszej drodze tych dobrych, mądrych, świętych i oddanych ludzi stawiał. Ale zwykła ludzka uczciwość podpowiada, że nie można tylko darów Bożych i ludzkich przyjmować. Trzeba jeszcze coś z siebie dawać!

I tak, jak inni ludzie są darem dla nas, tak i my powinniśmy się stawać darem dla innych. I kiedy my niejednokrotnie, w chwilach samotności, w chwilach trudnych, mówimy: PANIE, NIE MAM CZŁOWIEKA…, to zapewne w ten sposób – może niekoniecznie takimi dokładnie słowami – inni proszą o ten sam dar dla siebie. I dlaczego my nie moglibyśmy być takim darem dla drugiego człowieka?

Dzisiejsza liturgia Słowa po raz kolejny zwraca naszą uwagę na działanie Boga w naszym życiu. Ale to działanie dokonuje się – jak już sobie zaznaczyliśmy wczoraj – przez drugiego człowieka. Oto w pierwszym czytaniu, z Proroctwa Izajasza, słyszymy słowa, jakie Pan skierował do Proroka: Gdy nadejdzie czas mej łaski, wysłucham cię, w dniu zbawienia przyjdę ci z pomocą. A ukształtowałem cię i ustanowiłem przymierzem dla ludu, aby odnowić kraj, aby rozdzielić spustoszone dziedzictwa, aby rzec więźniom: «Wyjdźcie na wolność!»; marniejącym w ciemnościach: «Ukażcie się!» Tego właśnie chce Bóg dokonać przez Proroka.

Z kolei Jezus w Ewangelii dzisiejszej mówi: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni, i jeszcze większe dzieła ukaże Mu, abyście się dziwili. I właściwie cały dzisiejszy fragment ewangeliczny mówi o tym bardzo ścisłym współdziałaniu Syna z Ojcem, a Ojca z Synem. To jest więź nierozerwalna. Ojciec działa przez Syna – wszak Ojciec i Syn są jedno.

Jak zatem widzimy, w Starym Testamencie Bóg zapraszał do współpracy na tym odcinku przede wszystkim Proroków, chociaż nie tylko. W Nowym Testamencie – jak pisze w swoim Liście Autor Listu do Hebrajczyków – przemówił do nas przez Syna. A ten Syn – wraz ze swoim Ojcem – zaprasza do współpracy każdą i każdego z nas.

I tak, jak wczoraj mówiliśmy sobie, że Jezus działa w naszym życiu – tak, jak w życiu chorego, którego uzdrowił nad sadzawką Betesda – ale przez drugiego człowieka i dlatego mamy prosić Jezusa o takich właśnie ludzi, tak dzisiaj mówimy to samo, iż On działa przez drugiego człowieka, ale dzisiaj z całą mocą podkreślamy, że tym właśnie człowiekiem, przez którego On chce działać, jest każda i każdy z nas.

Zostaliśmy do tej współpracy zaproszeni i włączeni już w Sakramencie Chrztu Świętego, który to Sakrament wprowadza tego, kto go przyjmuje, w potrójną misję Chrystusa: w misję kapłańską, czyli w misję uświęcania; w misję prorocką, czyli misję nauczania i wreszcie w misję królewską, czyli misję pasterzowania. Jak się rozumie i jak się realizuje każdą z misji?

Misję kapłańską realizujemy poprzez składanie swego życia w ofierze Bogu: zarówno na ołtarzu, w czasie Mszy Świętej, wraz z chlebem i winem, które stają się Ciałem i Krwią Chrystusa, ale też poprzez codzienne składanie Bogu ofiary ze swojego życia: ze swojej pracy, ze swego czasu, swoich talentów, swoich powodzeń i niepowodzeń; także: swoich cierpień… Wszystko to świadomie czynimy naszym darem dla Pana. Jest to także solidne życie sakramentalne.

Misję prorocką, czyli nauczania, realizujemy w ten sposób, że słuchamy i rozważamy Boże słowo, a następnie Słowem tym żyjemy i o nim świadczymy: swoim własnym słowem i swoją postawą.

I wreszcie: misję królewską, czyli pasterzowania, o którą dzisiaj nam najbardziej chodzi, realizujemy w ten sposób, że mamy świadomość odpowiedzialności przed Bogiem za zbawienie swoje, ale i za zbawienie innych. Tak, jak dobry król: wszystko, co robi, robi dla dobra swoich poddanych, bo jest za nich odpowiedzialny, a nie dla pokazania im brutalnie swojej władzy; jak każdy pasterz codziennie troszczy się o swoją owczarnię, bo jest za nią odpowiedzialny, tak każda i każdy z nas podejmuje odpowiedzialność za zbawienie najpierw swoje, ale potem – a wręcz jednocześnie – drugiego człowieka. Począwszy od najbliższych, a więc członków rodziny – bliższej i dalszej – poprzez sąsiadów, przyjaciół, znajomych i współpracowników, aż po każdego, napotkanego w różnych sytuacjach i w różnych okolicznościach człowieka.

Zatem, w naszych relacjach z ludźmi nie ma takiej oto zasady, że mnie nie obchodzi, co ten drugi robi, bo to jego prywatna sprawa, nie będę się wtrącał. Owszem, absolutnie nie chodzi o to, aby „z butami” wchodzić w czyjeś życie, wywracając je do góry nogami, albo ustawiając komuś życie według własnego pomysłu. Nie można się też nikomu narzucać, ani kogokolwiek na siłę uszczęśliwiać.

Ale nie do pomyślenia jest trwożliwe milczenie w obliczu ewidentnego zła, czynionego szczególnie przez osoby najbliższe, powierzone naszej pieczy, albo te, z którymi aktualnie uczymy się, studiujemy lub pracujemy. Takie milczenie – to zwykłe tchórzostwo! To grzech zaniedbania! Dlatego w takiej sytuacji należy taktownie i z szacunkiem, ale jednak odważnie i konkretnie upomnieć, zwrócić uwagę na to zło, podpowiedzieć lepsze rozwiązanie.

Co ten drugi z tym zrobi – to już jest jego sprawa. I tak mu możemy zresztą odpowiedzieć, kiedy nam zarzuci wtrącanie się lub narzucanie: „Ja zrobiłem, co do mnie należało – zwróciłem Ci uwagę. Ja jestem przed Bogiem w porządku. A teraz, co Ty z tym zrobisz – to już Twoja sprawa”. Jak widzimy, na tym odcinku misja pasterska, a więc misja odpowiedzialności, wyraźnie łączy się z misją prorocką, czyli misją nauczania, misją słowa, realizowaną także poprzez braterskie upomnienie.

Dodajmy jeszcze, że ta misja zakłada także – w przypadku czyjegoś uporczywego i szczególnie szkodliwego zła – skierowanie sprawy do kogoś wyżej postawionego, kto może lub powinien jej zaradzić. Tak, nam się to źle kojarzy, bo zaraz myślimy o donoszeniu, skarżeniu na drugiego, podkopywaniu komuś opinii lub pozycji, lub szkodzeniu mu w ten sposób. Tak było kiedyś i tak jest dzisiaj, jeżeli ktoś robi to rzeczywistym zamiarem zaszkodzenia drugiemu, albo usunięcia go ze swojego życia jako konkurenta, aby zająć jego miejsce lub jego pozycję.

Ale jeżeli widzimy chociażby złe zachowanie dziecka, to nie sposób nie poinformować o tym jego rodziców, a w szkole – nauczycieli. Jeżeli widzimy naprawdę złe i szkodliwe zachowanie współpracownika – nie sposób nie poinformować o tym przełożonych, i tak dalej. Owszem, zachowujemy zasadę, wskazaną przez Jezusa, że najpierw mówimy w tak zwane „cztery oczy”. Potem możemy to powiedzieć jeszcze z kimś innym, aby wzmocnić swoje stanowisko. Ale jeżeli to nie pomoże, to trzeba się zdecydować na ten krok trudny, ale konieczny.

Bo w przeciwnym razie, odpowiedzialność za to zło i jego skutki w jakimś stopniu spadnie także na nas! Tak, bo jeżeli zło widzimy, a nie reagujemy, to stajemy się za nie współodpowiedzialni. Oczywiście, to jest temat na zupełnie inne rozważanie – i to niejedno – a wręcz nawet na niejedną książkę. I to nawet dość obszerną. Tutaj tylko sygnalizujemy sprawę.

I dodajemy jeszcze, że ta odpowiedzialność za drugiego wyraża się w okazaniu mu pomocy, jakiej aktualnie potrzebuje, zwłaszcza jeśli o nią poprosi, a jeśli nie poprosi, to w sposób bardzo delikatny i bez narzucania się. Ta pomoc będzie polegała na jakimś działaniu, które trzeba dla niego podjąć, także oczywiście na dobrym słowie, a także: na pomocy materialnej, również pieniężnej, ale nie w taki sposób, by miało to go poniżać, by się miał poczuć jak żebrak. Tutaj potrzeba naprawdę wielkiego taktu, a nade wszystko: wielkiego serca. Ale to właśnie daje Pan.

Dlatego o tę właściwą postawę – naszą wobec innych – powinniśmy się modlić! Tak, jak modlimy się dla nas samych o dobrych ludzi na naszej drodze życia, tak modlimy się i za tych, dla których Pan nas uczyni takimi dobrymi ludźmi: przewodnikami, nauczycielami, autorytetami, po prostu: swoimi przedstawicielami. To jest chyba najważniejsza i tak naprawdę pierwsza forma realizacji naszej odpowiedzialności za drugiego: modlitwa za niego! I o to, byśmy zawsze umieli mu pomóc, umieli go wesprzeć, umieli mu usłużyć… Modlitwa!

On nawet nie musi o tym wiedzieć, że się za niego modlimy. Ale może! To nie jest żadne przechwalanie się, jeśli komuś powiemy, że pamiętamy o nim w modlitwie. To naprawdę bardzo wspiera takiego człowieka, wlewa w jego serce nadzieję – właśnie ta świadomość, że ktoś o nim pamięta, ktoś się za niego modli, czyli jest on dla kogoś ważny. Stąd też jak najbardziej powinniśmy mówić innym o tym, że się za nich modlimy – a skoro mówić o tym, to naprawdę się modlić!

Tak zatem, moi Drodzy, zbierając to wszystko, przypomnijmy, że sposobami realizacji naszej odpowiedzialności za drugiego człowieka są: modlitwa za niego, słowo dobrej rady i – w razie konieczności – słowo upomnienia; podjęcie konkretnych działań, jakie by mu miały pomóc, w tym także: okazanie pomocy materialnej, pieniężnej… Wszystko to jednak z miłością i troską, taktem i szacunkiem. Czyli tak, jakby to osobiście uczynił Jezus!

Bo to w Jego imię wychodzimy do drugiego, który prosząc: PANIE, NIE MAM CZŁOWIEKA… – w nas właśnie go odnajdzie: zarówno dobrego człowieka, jaksamego Jezusa, który będzie przez nas działał.

I właśnie w tym kontekście teraz postawmy sobie dzisiaj tylko jedno pytanie – zapowiadane już wczoraj: pytanie o postanowienie końcowe. Moi Drodzy, o jakie postanowienie tu chodzi?

Mówiłem o tym w Adwencie, ale króciutko przypomnę, że przede wszystkim o takie, jakie jest nam osobiście naprawdę potrzebne, jakiego domaga się nasza sytuacja i nasza postawa. Czyli – niekoniecznie będzie to, na przykład, zwyczajowe niejedzenie słodyczy, albo niejedzenie kolacji. To ma być lekarstwo adekwatne do choroby – tak, jak na ból zęba nie zakłada się opaski uciskowej na nogę, tak nasze postanowienie ma dotyczyć tego, co w naszej postawie najbardziej niedomaga.

Ma to być postanowienie odważne – bierzemy się za to, co naprawdę ważne, wręcz najważniejsze i powoduje inne grzechy, chociaż wiadomym będzie, że praca nad tym trochę zaboli i będzie kosztowała, ale to dopiero wówczas będzie praca skuteczna.

Musi to być jednak postanowienie możliwe do zrealizowania. Dlatego też właśnie planujemy coś wymagającego, ale realnego!

I dlatego bierzemy się za jedną sprawę, a nie pięć naraz. Innych doglądamy, ale bierzemy się za jedną. Możemy to sobie zapisać, natomiast koniecznie musimy zapamiętać, co postanowiliśmy, i ciągle to sobie przypominać. Musimy mieć też świadomość, że może się nie udawać dotrzymanie od razu tego postanowienia – nawet na pewno nie wszystko się uda. Nie załamujemy się jednak i nie rezygnujemy z pracy – stosujmy metodę małych kroków.

Módlmy się o wypełnienie tegoż postanowienia. I wspominajmy o nim na kolejnych Spowiedziach. Pamiętajmy, że jest to zadanie na jakiś dłuższy czas, nie na jeden dzień. I wreszcie pamiętajmy, że jest to w końcu postanowienie przed Bogiem. Dlatego naprawdę trzeba je potraktować poważnie.

Jakie to więc może być postanowienie? Na pewno, nie może to być stwierdzenie: „Będę lepszy!”, albo: „Poprawię się”; albo: „Coś tam w życiu zmienię”. Nie, to musi być coś bardzo konkretnego? Na przykład – co?

A chociażby: codzienna modlitwa, także w ciągu dnia. Albo Msza Święta – ale poza niedzielą, bo niedzielną uznajemy za coś oczywistego. Albo stały stan łaski uświęcającej i stała Komunia Święta. A może punktualność. A może ograniczenie grzechów języka – plotkowania, albo powstrzymanie przekleństw. A może codzienny czas dla najbliższych: wspólny obiad, wspólna modlitwa, wspólne czytanie Pisma Świętego. A może dotrzymywanie słowa i składanych obietnic. A może ograniczenie czasu przed telewizorem lub komputerem. A może systematyczne spotykanie z chorymi, samotnymi z naszego otoczenia… A może jeszcze coś innego…

Z pewnością, propozycji takich można by mnożyć wiele. Zechciejmy zatem teraz wybrać jedną i odpowiedzieć na pytanie:

Jakie będzie moje osobiste, konkretne, długoterminowe – postanowienie z tych Rekolekcji?…

I dzisiejszą pracą domową będzie rozpoczęcie – już dzisiaj – realizacji podjętego postanowienia. A czy pamiętamy takie właśnie końcowe postanowienie z Rekolekcji adwentowych?… Jak się nam udała jego realizacja?… Może więc warto po prostu kontynuować tamto postanowienie, jeżeli nam dobrze idzie – albo jeżeli nie idzie, to tym bardziej?… To już jest osobista sprawa każdej i każdego z nas!

A jak się nam udała wczorajsza praca domowa?… I jeszcze jedno, moi Drodzy, bardzo ważne przypomnienie: jako Duszpasterz Akademicki nie mogę nie przypomnieć Wam o to, byście pamiętali o Studentach, których macie w swoich Rodzinach i w swojej Parafii – aby oni na co dzień nie zapominajcie o Bogu, o Mszy Świętej i Spowiedzi, o modlitwie… Pamiętajcie o Nich!

PANIE, NIE MAM CZŁOWIEKA… Dlatego stawiaj mi zawsze, na mojej drodze życia, takich świętych i mądrych ludzi, którzy będą dla mnie Twoim znakiem. I stawiaj mnie na drogach innych ludzi, abym ja także był dla nich Twoim znakiem. Jestem, Panie, do Twojej dyspozycji!

Chcę podjąć odważną odpowiedzialność za zbawienie swoje i za zbawienie tych, których mi dałeś. A Ty, Panie, pomóż mi w tym! Pomóż nam wszystkim!

Amen

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.