Jakiego Jezusa chcę ujrzeć?…

J

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa:

Ksiądz Zbigniew Tonkiel, mój Profesor w Seminarium;

Ksiądz Zbigniew Sobolewski, w swoim czasie – Dyrektor Katolickiego Liceum, działającego przy mojej rodzinnej Parafii;

Ksiądz Profesor Zbigniew Janczewski, Recenzent mojego doktoratu;

Ksiądz Zbigniew Nikoniuk, wieloletni Proboszcz Neounickiej Parafii w Kostomłotach, a obecnie posługujący w innej Parafii;

Zbigniew Chmiel, za moich czasów – Lektor w Parafii Radoryż Kościelny;

Ksiądz Zbigniew Karwowski, starszy Kolega z Seminarium, Proboszcz jednej z Parafii naszej Diecezji;

Zbigniew Oniszczuk, bardzo życzliwy, głęboko wierzący Człowiek, zawsze służący pomocą w naszym Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego, szczególnie w sprawach ustawienia anten telewizyjnych i w sprawach, związanych z elektryką

Patryk Śliwa, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Urodziny natomiast przeżywa Agata Witek – także należąca w swoim czasie należeli do jednej ze Wspólnot.

Życzę Świętującym mocy z Nieba. I zapewniam o modlitwie!

A ja dzisiaj będę zastępował Proboszcza Parafii w Wargocinie – Wróblach, Księdza Pawła Smarza, mojego Kolegę z Roku święceń, który prowadzi Rekolekcje w innej Parafii. A o 20:00, w Duszpasterstwie, będzie Msza Święta w intencji Magistra Inżyniera Łukasza Domańskiego, o którym wspominałem 14 marca. Obchodził On wtedy trzydzieste urodziny. I to właśnie z tej okazji, w Jego intencji, będę sprawował tę Mszę Świętą.

Moi Drodzy, przypominam o wielkiej narodowej Nowennie w intencji Ojczyzny, zgody narodowej i poszanowania życia ludzkiego. Dzisiaj dzień drugi – modlimy się o pojednanie narodowe, mądrość dla rządzących i solidarność społeczną.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan dzisiaj, w tym świętym dniu, do mnie osobiście mówi? Z jakim bardzo konkretnym przesłaniem właśnie do mnie się zwraca? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

5 Niedziela Wielkiego Postu, B,

17 marca 2024., 

do czytań: Jr 31,31–34; Hbr 5,7–9; J 12,20–33

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:

Pan mówi: „Oto nadchodzą dni, kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich władcą, mówi Pan.

Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach, mówi Pan: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem.

I nie będą się musieli wzajemnie pouczać mówiąc jeden do drugiego: «Poznajcie Pana». Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie, mówi Pan, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał”.

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Chrystus podczas swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.

A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: „Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”. Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi.

A Jezus dał im taką odpowiedź: „Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę powiadani wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.

Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, uwielbij imię Twoje”.

Wtem rozległ się głos z nieba: „I uwielbiłem, i znowu uwielbię”. Tłum stojący usłyszał to i mówił: „Zagrzmiało!” Inni mówili: „Anioł przemówił do Niego”. Na to rzekł Jezus: „Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie”.

To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.

Jak hojna jest oferta Boga, z jaką wychodzi do człowieka! Słyszeliśmy w pierwszym czytaniu takie słowa samego Boga: Oto nadchodzą dni, kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich władcą, mówi Pan.

Ta krótka wypowiedź zawiera naprawdę wiele ważnych informacji. A przede wszystkim właśnie tę, że Bóg ciągle i ciągle wychodzi do człowieka z jakąś propozycją. I że zawiera kolejne przymierza, a więc – mówiąc bardziej współczesnym językiem – zawiera pewne umowy, czyni ze swoim ludem pewne ustalenia. Niestety, ludzie te umowy łamią. Co więc czyni Bóg?

A co powinien uczynić? Zasadniczo, powinien ukarać opornych buntowników i rozpędzić ich na cztery wiatry. Bo w końcu, to On jest Bogiem, a oni są tylko ludźmi. A co w rzeczywistości czyni? Słyszymy: zawiera nowe przymierze. Czyli – daje kolejną szansę. Z nadzieją, że może tym razem będzie lepiej, może tym razem ludzie dotrzymają umowy.

A jakiej umowy mają dotrzymać? Bo to też w sumie bardzo ciekawa sprawa: co człowiek może zaoferować Bogu? Bo Bóg obiecuje swoją łaskę i pomoc, swoje błogosławieństwo i przyjaźń. A człowiek – co ma dać w zamian? Przede wszystkim: posłuszeństwo Bożym nakazom, pełnienie woli Bożej, miłość do Boga. Co zatem Bóg zyskuje na tej umowie – w sposób wymierny?

Otóż, nic nie zyskuje! Na pewno, wielką radość z tego, że Jego dzieci są z Nim blisko, są Mu posłuszne. Ale w sposób wymierny – nic nie zyskuje. Na przymierzu z Bogiem – każdym jednym – zyskuje tak naprawdę tylko człowiek! Dlatego tak trudnym do zrozumienia jest fakt łamania przez człowieka kolejnych przymierzy z Bogiem, bo kto tak naprawdę na tym straci? Bóg? Oczywiście, że nie!

Tylko człowiek! I tak było w Starym Testamencie – i tak jest w Nowym Testamencie: łamiąc Boże Prawo, człowiek pogrąża sam siebie, szkodzi sam sobie, niszczy sam siebie. Warto to sobie po raz kolejny przypomnieć, albo i uświadomić, że my naprawdę nie robimy żadnej łaski Bogu, ani nie okazujemy Mu żadnego dobrodziejstwa, kiedy zachowujemy Jego przykazania i żyjemy według Jego nauki. Na tym wszystkim – to my sami zyskujemy!

Zwłaszcza, jeśli to nowe przymierze, o którym dzisiaj Bóg mówi, ma wyglądać tak: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać mówiąc jeden do drugiego: «Poznajcie Pana». Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie, mówi Pan, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał…

Jakoś tak wyjątkowo to wszystko brzmi: prawo umieszczone w głębi ludzkiego jestestwa, wypisane na sercu… Czyli Prawo Boże – by tak to ująć – „wtopione” w człowieka, w jego istotę, w jego myślenie, w jego serce. Człowiek staje się jakby jedno z tym Bożym Prawem. Całego jego bycie na tym świecie jest określone Prawem Boga, wpisanym w niego już w akcie stwórczym.

Zatem Bóg dzisiaj w rzeczywistości zapowiada to, co tak naprawdę dzieje się z człowiekiem już od zawsze: te nieśmiertelne, trwałe i pewne zasady, wyrażone dziś w słowie samego Boga, tak naprawdę są w człowieka wpisane od początku jego istnienia. Zatem, człowiek jest stworzony jako Boże dziecko i jako istota z natury dobra, dla której czymś naturalnym, oczywistym i podstawowym jest to, że trzeba czynić dobro, a unikać zła; trzeba chronić życie swoje i innych, a nikogo nie zabijać; trzeba mówić prawdę, a unikać kłamstwa i wszelkiego fałszu; trzeba szanować własność swoją i czyjąś, nikogo z tej własności nie okradając; a wreszcie także: trzeba zachowywać określone zasady w kontaktach i zbliżeniach z osobą płci przeciwnej, z którą zechce się zawrzeć związek nierozerwalny, aby w jego ramach przekazać życie nowemu człowiekowi.

To są właśnie prawa podstawowe, prawa naturalne, które Bóg zapisał na kamiennych tablicach i dał je Mojżeszowi, aby ten zniósł je z Bożej góry i podarował nam wszystkim. Jednocześnie jednak, przez cały czas, od początku aż do dzisiaj – każdy człowiek, przychodzący na ten świat, przychodzi z wpisanym w swoje serce, w swoje jestestwo właśnie tym prawem! Niestety, jak to dziś słyszymy w pierwszym czytaniu – i widzimy dookoła siebie na każdym kroku, a pewnie także i w sobie samych – z zachowywaniem tego prawa jest bardzo różnie. A właściwie – bardzo ciężko, bardzo trudno.

Sprawy oczywiste z Bożego punktu widzenia – coraz mniej są oczywiste dla współczesnego nam człowieka. Skala wynaturzeń, z jakimi mamy dziś do czynienia, a więc promocje wszelkich dewiacji seksualnych i związków osób tej samej płci – chociaż tak naprawdę nie wiadomo, jakiej „tej samej”, bo przecież dzisiaj płci jest pewnie z pięćdziesiąt, chociaż Bóg stworzył ich mężczyzną i niewiastą – sprawiają wrażenie, że już wszystko na głowie stoi.

I może pytamy: dlaczego Bóg na te wszystkie absurdy pozwala? A czemu ludzie sobie na nie pozwalają? Czy nie mamy do czynienia z takim oto problemem, że ludziom obecnie jest chyba za dobrze w życiu, za bogato żyją, wszystko mają na zawołanie i pod ręką, dlatego wymyślają takie absurdy i takie głupoty, o jakich słyszymy w mediach, a o jakich świat dotąd nie słyszał!

Także bestialskie mordowanie najbardziej bezbronnych ludzi w procederze tak zwanej aborcji, czy równie szkodliwa i zabójcza praktyka in vitro, czy inne, tego typu praktyki, działania i hasła, uderzające wprost w prawo Boże i negujące to prawo – dzisiaj stają się czymś tak oczywistym, jak oczywistym było zawsze właśnie Prawo Boże! Obecnie, niestety, coś się poprzestawiało… Także w głowach ludzi.

Oczywiście, wszyscy głosiciele i wyznawcy tych szaleństw trąbią na cały świat o swojej wolności, o swojej oryginalności, o swojej nowoczesności. Ale jeśli tylko ktoś rozsądny i twardo stąpający po ziemi na to wszystko popatrzy, to z politowaniem popuka się w czoło i wyśmieje takie myślenie i takie zachowanie. Bo już nawet małe dziecko, w pierwszych klasach podstawówki, dobrze wie, ile jest płci. Oraz że ze wspólnego życia dwóch mężczyzn czy dwóch kobiet – nie będzie nowego życia. To już dziecko wie.

A wielcy mędrcy współczesnego świata – a i nie tylko współczesnego, bo przeróżne tego typu „aktualizacje” odwiecznego Prawa Bożego miały miejsce zawsze, odkąd świat światem i człowiek człowiekiem – robią z siebie głupców, wygłaszając takie androny. Bo jakoś to Prawo, wpisane w głębię jestestwa każdej i każdego z nas – niektórym bardzo przeszkadza, nie pasuje im do współczesnej wizji człowieka. I nie pasuje im do ich własnych zachcianek, własnego widzimisię. Tak było od zawsze – i tak jest dzisiaj.

I dlatego na świat przyszedł Boży Syn, aby swoim nauczaniem podstawowe prawa przypomnieć; przykładem własnej codziennej postawy, swojej dobroci i miłosierdzia, pokazać realizację odwiecznego Bożego Prawa, a wreszcie: swoją Męką, Śmiercią i Zmartwychwstaniem przywrócić Boży porządek.

Dlatego w drugim czytaniu słyszymy: Chrystus podczas swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

Myślę, że przynajmniej dwóch stwierdzeń tutaj nie rozumiemy. Po pierwsze – jak to: został wysłuchany przez Ojca, który mógł Go wybawić od śmierci, a przecież Go nie wybawił? Oraz: jak to nauczył się posłuszeństwa? Jezus? Przecież wiemy o Nim, że był doskonale posłuszny Ojcu!

Tak, to prawda. Był i jest. Natomiast to właśnie dla nas i dla naszego dobra Ojciec wysłuchał nie tego, o co Jezus prosił w chwili trwogi, czyli żeby zabrać od Niego ten kielich, ale wysłuchał tego najgłębszego pragnienia, z jakim Boży Syn przyszedł na świat, a więc pragnienia zbawienia człowieka. Bóg zgodził się przyjąć od swego Syna tę Ofiarę – i przebaczyć nam grzechy, dać nam nową szansę, zawrzeć z nami nowe przymierze.

I dlatego także Syn to swoje posłuszeństwo wyniósł – na naszych oczach – na wyżyny doskonałości, aby nam to pokazać i nas tego nauczyć. Stąd też słyszymy dziś, że się «nauczył posłuszeństwa». W sensie dosłownym: nie ma o tym mowy. Jezus był i jest posłuszny Ojcu. Natomiast te słowa pokazują Go nam jako człowieka, który – będąc Bogiem – od tej ludzkiej strony uczy się go i wydoskonala. Dla naszego dobra! Dla naszego zbawienia!

Dlatego nam nie pozostaje nic innego, jak trzymać się Jezusa i z Jego pomocą odnawiać w swoim sercu porządek, to naturalne i oczywiste prawo, jakie zapisał w nim Bóg. I dlatego razem z tajemniczymi Grekami z dzisiejszej Ewangelii mówimy całym swoim sercem i całym swoim życiem: Chcemy ujrzeć Jezusa!

Zauważmy, że na tę prośbę, która taką trochę „pantoflową pocztą” wreszcie dotarła do Jezusa, On odpowiedział nie wprost. Jakby w ogóle tej prośby nie usłyszał. A co powiedział?

Słyszeliśmy: Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę powiadani wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.

A potem podzielił się – tak pośrednio – tym swoim ludzkim lękiem, który z całą mocą miał go ogarnąć w Ogrodzie Oliwnym: Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, uwielbij imię Twoje! Zatem, wiedząc dobrze, co Go czeka, z całą mocą deklaruje, że podejmuje się tego! Bierze to na siebie!

A jednocześnie: daje taką właśnie odpowiedź na prośbę: Chcemy ujrzeć Jezusa! Zdaje się mówić: „Proszę bardzo, to Ja jestem – ale nie jestem tym, kogo być może oczekujecie, a więc błyskotliwy mówca, cudotwórca, rozmnożyciel pokarmu… Ja jestem tym, który zaraz pójdzie na krzyż – dla Waszego zbawienia. Takiego Mnie chcecie ujrzeć? Akceptujecie Mnie takiego?” Nie wiemy, co owi Grecy odpowiedzieli na tę Jezusową odpowiedź…

A co my odpowiemy, jeżeli usłyszymy od Niego: To dobrze, że jesteś wierzący, że chodzisz do kościoła, spowiadasz się, jesteś na Mszy Świętej, odmawiasz codziennie tyle modlitw… To bardzo dobrze! Ale to wszystko będzie pełne i prawdziwe, jeżeli zaakceptujesz Mnie takim, jakim jestem, a nie takim, jakim Mnie sobie wyobrażasz.

A zatem – zaakceptujesz także całe Prawo Boże, które Ci przypominam, którego przestrzegania od Ciebie oczekuję, bo Ja, Twój Zbawiciel i Twój Przyjaciel, za to Prawo w Twoim sercu oddałem życie. Całe Prawo, od początku do końca, bez wybierania i wyłączania choćby kropki, choćby przecinka – całe i niezmienne, odwieczne i święte Prawo Boże. Jeżeli akceptujesz i przyjmujesz Mnie – to przyjmujesz całe Boże Prawo. Jeżeli odrzucasz choćby jeden przecinek – odrzucasz Mnie całego!

Masz tego świadomość? Idziesz na taki układ? Zechcesz zawrzeć ze Mną takie przymierze?… Masz taką odwagę?”…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.