Wytrwajcie w miłości mojej!

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie z Lublina. W ciągu dnia planuję pracę nad homiliami na najbliższe dni oraz pracę w swojej domowej bibliotece. Natomiast o 18:00 – Msza Święta w Parafii Świętego Jana Kantego. Jak zawsze, kiedy przez cały dzień jestem w Lublinie.

Moi Drodzy, dzisiaj pierwszy czwartek miesiąca! Proszę o modlitwę za powołanych i o powołanych! Szczególnie proszę o to, abyście wraz ze mną modlili się za tych, których ja codziennie polecam Panu naszemu, bo naprawdę jestem przekonany, że w naszej „firmie” robiliby bardzo dobrą robotę. Ale to już jest decyzja samego Jezusa, Najwyższego Kapłana – i ich ewentualna odpowiedź.

Teraz zaś już wsłuchajmy się w słowo Boże na dziś. Oto słówko Księdza Mark:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi do mnie Pan? Duchu Święty, pomóż odczytać, zrozumieć…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 5 Tygodnia Wielkanocy,

Wspomnienie Św. Atanazego, Biskupa i Doktora Kościoła,

2 maja 2024.,

do czytań: Dz 15,7–21; J 15,9–11

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

W Jerozolimie, po długiej wymianie zdań, przemówił Piotr do apostołów i starszych:

Wiecie, bracia, że Bóg już dawno wybrał mnie spośród was, aby z moich ust poganie usłyszeli słowa Ewangelii i uwierzyli. Bóg, który zna serca, zaświadczył na ich korzyść, dając im Ducha Świętego tak samo jak nam. Nie zrobił żadnej różnicy między nami a nimi, oczyszczając przez wiarę ich serca.

Dlaczego więc teraz Boga wystawiacie na próbę, wkładając na uczniów jarzmo, którego ani ojcowie nasi, ani my sami nie mieliśmy siły dźwigać. Wierzymy przecież, że będziemy zbawieni przez łaskę Pana Jezusa tak samo jak oni”.

Umilkli wszyscy, a potem słuchali opowiadania Barnaby i Pawła o tym, jak wielkich cudów i znaków dokonał Bóg przez nich wśród pogan.

A gdy i oni umilkli, zabrał głos Jakub i rzekł: „Posłuchajcie mnie, bracia! Szymon opowiedział, jak Bóg raczył wybrać sobie lud spośród pogan. Zgadzają się z tym słowa proroków, bo napisano:

«Potem powrócę i odbuduję przybytek Dawida, który znajduje się w upadku. Odbuduję jego ruiny i wzniosę go, aby pozostali ludzie szukali Pana i wszystkie narody, nad którymi wzywane jest imię moje, mówi Pan, który to sprawia. To są Jego odwieczne wyroki».

Dlatego ja sądzę, że nie należy nakładać ciężarów na pogan, nawracających się do Boga, lecz napisać im, aby się wstrzymali od pokarmów ofiarowanych bożkom, od nierządu, od tego, co uduszone, i od krwi. Z dawien dawna bowiem w każdym mieście są ludzie, którzy co szabat czytają Mojżesza i wykładają go w synagogach”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.

To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna”.

Słyszymy dzisiaj w pierwszym czytaniu, że Piotr przemówił do zebranych na pierwszym w historii Kościoła Soborze, odbywającym się w Jerozolimie, po długiej wymianie zdań. Wczoraj słyszeliśmy natomiast o «niemałych sporach i zatargach», jakie w ogóle spowodowały tenże Sobór. A to oznacza, że sprawa, której rozpatrzenia podjęto się, była trudna. A do tego ważna. Bo rzeczywiście – taką była. Przynajmniej dla Wspólnoty młodego Kościoła.

My dzisiaj może jedynie uśmiechniemy się i powiemy: a cóż to za problem, czy poganie mogą przyjąć Chrzest od razu i w ten sposób od razu stać się chrześcijanami, czy muszą jeszcze przejść przez judaizm, czyli najpierw niejako nawrócić się na tamtą religię – i chociażby przyjąć znak obrzezania – czy już nie. Dla nas jest to kwestia historyczna, czysto teoretyczna, ale dla nich wtedy była to sprawa naprawdę bardzo ważna, istotna, wręcz fundamentalna. I – jak się okazało – faktycznie zatrzęsła fundamentami formującego się Kościoła!

Ale go nie rozwaliła. Nawet nie uszkodziła, nie naruszyła jego duchowej konstrukcji. Dlaczego? A właśnie dlatego, że wszyscy podeszli do całej sprawy z wielką szczerością, ale także – z ogromnym duchowym zaangażowaniem, także z wielką osobistą troską o dobro Kościoła. Nawet na podstawie tego, co dzisiaj usłyszeliśmy, gdy idzie o przebieg dyskusji, to możemy powiedzieć, że tam nie było podkreślania siebie i swoich zasług, to nie była gra ambicji i wygórowanego mniemania o sobie, które powodowałoby wypominanie sobie nawzajem tego czy owego.

Pierwsi Pasterze tego młodego, rodzącego się i rozwijającego się bujnie Kościoła mieli na uwadze przede wszystkim – i właściwie: tylko i wyłącznie – jego dobro. Nie swoje własne zaszczyty, nie swoją własną pozycję, nie swoje własne przekonania, które trzeba by było innym narzucić, dla podkreślenia, kto tu najważniejszy, najmądrzejszy i najbardziej wpływowy. Nie! Najważniejsza dla wszystkich była troska o Kościół, czyli o to wielkie dzieło, które zapoczątkował Chrystus – i które pozostawił trosce i opiece swoich uczniów. Dlatego im tak bardzo zależało, żeby tego zaufania nie zawieść.

A z drugiej strony – musimy i to koniecznie zauważyć i podkreślić – On ich nie zostawił z tymi problemami samych. Zauważmy, że argumentem, jakim dzisiaj posłużyli się Uczestnicy Soboru dla podjęcia takiego, a nie innego rozstrzygnięcia, było świadectwo wielkich spraw i dzieł, które dokonywały się właśnie wśród pogan, wskutek działania Apostołów. A przecież to nie były działania samych tylko Apostołów, bo swoją własną mocą to oni na pewno nie byliby w stanie czegokolwiek dokonać. To było działanie samego Jezusa Chrystusa – przez Apostołów!

On sam w ten sposób podpowiadał, a wręcz wprost pokazywał, jakiego rozstrzygnięcia tej kwestii oczekuje. A fakt, że rozstrzygnięcie to dokonało się po długiej wymianie zdań – a wcześniej jeszcze: po «niemałych zatargach i sporach» – tylko pokazuje, jak bardzo Jezusowi zależy na współpracy ze swoim Kościołem. Jak bardzo zaprasza wszystkich do tej współpracy, do współtworzenia tego wielkiego dzieła, jakim jest Kościół.

On sam, Jezus, w swojej Ewangelii, mówi dzisiaj do nas wszystkich – tak, jak mówił do swoich Apostołów, w czasie swej ziemskiej działalności: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. Otóż, właśnie!

Zachowywanie przykazań Bożych, kierowanie się nauką Jezusa Chrystusa we wszystkich okolicznościach życia Kościoła i osobistego życia każdego z jego członków – to jest trwanie w miłości Jezusa i w miłości do Jezusa! Trwanie wyrażone w czynie, w postawie, w konkrecie! A wówczas naprawdę niczym złym, ani szkodliwym, nie są spory, zatargi, ostra wymiana zdań, mocna dyskusja na argumenty.

Bo wtedy nie ma wzajemnego obrażania jednych przez drugich, nie ma wyciągania sobie jakichś zaprzeszłych win lub urazów – prawdziwych lub nieprawdziwych – ani też podkreślania za wszelką cenę siebie i swoich ambicji, czy swojej pozycji. Wtedy jest szczera troska o Kościół – czyli

Moi Drodzy, co my osobiście musimy zrobić i jak postępować, jaką motywacją się kierować, aby nasze rozmowy i dyskusje, nasze spotkania z ludźmi, zawsze były nakierowane na ich dobro, a nie na udowadnianie im i całemu światu, jacy to jesteśmy wielcy i mądrzy – i konieczne, bezwzględne postawienie na swoim! Naprawdę, my możemy się spierać, możemy się ze sobą w wielu sprawach nie zgadzać, ale to nie oznacza, że musimy się ranić. Nie, nie musimy. I nawet nie możemy! Nasze spory – nawet ostre – mogą nas prowadzić do wspaniałych rozwiązań. Pod warunkiem jednak, że będziemy widzieli coś więcej i coś wyżej, niż tylko czubek własnego nosa. I że w tym widzeniu będziemy szczerzy.

Tak, jak szczery był w swojej trosce o Kościół Patron dnia dzisiejszego, Święty Atanazy, Biskup i Doktor Kościoła.

Urodził się w 295 roku, w Aleksandrii. Jak to można wnosić z jego pism, był z pochodzenia Grekiem. Posiadał wszechstronne wykształcenie. Jego młodość przypadła na krwawe prześladowanie Dioklecjana i Galeriusza. Miał więc wiele okazji do tego, by podziwiać męstwo Męczenników, oddających swoje życie za Chrystusa – nieraz wśród najbardziej wyszukanych tortur.

W młodym wieku nasz Święty żył w odosobnieniu na pustyni egipskiej, gdzie spotkał Świętego Antoniego Pustelnika, swego mistrza. W 319 roku został wyświęcony na diakona i pełnił urząd sekretarza Świętego Aleksandra, Biskupa. Jako współautor listu, jaki tenże Aleksander skierował do biskupów, a w którym szczegółowej analizie i krytyce poddane zostały błędy doktrynalne niejakiego Ariusza, został Atanazy – w roku 325 – zaproszony na Sobór Nicejski, na którym wyróżnił się niezwykłą wymową i wiedzą teologiczną tak bardzo, że można powiedzieć, iż w głównej mierze przyczynił się do potępienia tej nowej herezji.

I zapewne dlatego to właśnie on, po śmierci biskupa Aleksandra, został – w roku 328 – wybrany jego następcą. Od samego początku jego pasterzowaniu towarzyszyły wielkie wyzwania. Cesarz Konstantyn bowiem jawnie zaczął sprzyjać arianom. Dla umocnienia więc wiernych, Atanazy rozpoczął wytrwałą – a do tego niełatwą – wizytację diecezji.

W tym czasie przeciwnicy oskarżyli go przed cesarzem, że objął stolicę aleksandryjską, nie mając jeszcze wymaganego prawem wieku, a ponadto – że popiera przeciwników politycznych cesarza. Wtedy Atanazy udał się do cesarza i zbił wszystkie zarzuty przeciwników. Cesarz żegnał go z wielkimi honorami. Jednak przeciwnicy ponownie go oskarżyli – tym razem o to, że przyczynił się do potajemnego zamordowania ariańskiego biskupa Arseniusza. Ale Atanazy ponownie udowodnił swoją niewinność. Z tej okazji cesarz Konstantyn wystosował nawet do Atanazego list pochwalny.

W tym czasie twórca herezji, Ariusz, dzięki poparciu cesarza, zdołał pozyskać bardzo wielu biskupów na Wschodzie. Sześćdziesięciu z nich zebrało się na synodzie w Tyrze, w 335 roku. Atanazy omalże nie został na miejscu zabity. Ratował się ucieczką, a i cesarz obrócił się przeciwko niemu. Daremnie w obronie Atanazego pisał listy Święty Antoni Pustelnik. Dopiero śmierć cesarza w 337 roku przywróciła udręczonemu Obrońcy Kościoła wolność. Ale nie na długo.

Od tego bowiem czasu jeszcze przynajmniej kilka razy przeciwnicy wzniecali ataki na niego, a ten za każdym razem, za cenę wielkiego udręczenia i cierpienia, udowadniał swoją niewinność. Pięć razy był wypędzany przez kolejnych cesarzy ze swojej biskupiej stolicy, Aleksandrii – i zawsze, za jakiś czas, do niej powracał. Po piątym takim wygnaniu już nawet lud wierny jego diecezji wziął go w obronę i zażądał od cesarza odwołania wyroku skazującego na banicję. Cztery lata później po tym wydarzeniu, w nocy z 2 na 3 maja 373 roku, Atanazy zmarł.

Święty Grzegorz z Nazjanzu wygłosił ku jego czci wspaniałą mowę. Święty Bazyli nazwał go jedynym Obrońcą Kościoła w czasach, kiedy szalał arianizm. Na Soborze Konstantynopolitańskim II, w roku 553, wobec Świętego Papieża Wirgiliusza, zaliczono Atanazego do nauczycieli Kościoła. A tak przy okazji, to warto dodać, że kolejni Papieże zawsze brali go w obronę.

Sam zaś Atanazy nawet w obliczu tak wielu przeciwności i trudności starał się nie poddawać rezygnacji czy załamaniu, ale wytrwale pracował. I kiedy nie mógł posługiwać swojej diecezji, wtedy rozwijał działalności pisarską. Właśnie w czasie jednego z takich pobytów na wygnaniu napisał dwie apologie do cesarza Konstansa II: jedną w obronie Kościoła przeciwko arianom, drugą zaś w obronie własnej. Napisał także Historię arian”.

Wpatrzeni w przykład tak odważnej postawy Obrońcy Kościoła, a jednocześnie zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych siebie raz jeszcze, czy sytuacje trudne, konfliktowe, napięte, jakie zawsze mogą się zdarzyć w naszych relacjach z ludźmi, są dla nas także – jak dla pierwszych chrześcijan – punktem wyjścia do poszukiwania jak najlepszego rozwiązania i pogłębiania jedności, czy początkiem rozłamu i trwałej niezgody? Czy – i na ile – staramy się trudne sytuacje wykorzystać ku dobremu; ku dobru Kościoła?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.