Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:
►Marianna Zając – Dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Brzegach, w Parafii Miastków Kościelny, w której to szkole uczyłem przez dwa lata;
►Marcel Kryczka – za moich czasów: Lektor w Parafii Radoryż Kościelny, czyli w Parafii mojego pierwszego wikariatu.
Wczoraj natomiast – o czym nie wspomniałem – czwartą rocznicę Sakry biskupiej przeżywał Biskup Grzegorz Suchodolski – Biskup pomocniczy naszej Diecezji.
Wszystkim świętującym życzę wszelkich Bożych darów i natchnień. Zapewniam o modlitwie!
A oto dzisiaj, pierwsza niedziela miesiąca. Podziękujmy Jezusowi za dar zbawienia, jaki wysłużył nam swoją Męką, Śmiercią i Zmartwychwstaniem.
Ja dzisiaj, w ciągu dnia, pomagam w Parafii Wargocin – Wróble, na zaproszenie Proboszcza, mojego Kolegi z Rodu Święceń, Księdza Pawła Smarza. O 20:00 natomiast – Msza Święta w naszym Duszpasterstwie i nabożeństwo czerwcowe.
Teraz natomiast zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
A zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim konkretnym, osobistym przesłaniem zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, przyjdź, prosimy!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
9 Niedziela zwykła, B,
2 czerwca 2024.,
do czytań: Pwt 5,12–15; 2 Kor 4,6–11; Mk 2,23–3,6
CZYTANIE Z KSIĘGI POWTÓRZONEGO PRAWA:
To mówi Pan: „Będziesz uważał na szabat, aby go święcić, jak ci nakazał twój Pan Bóg. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką twą pracę, lecz w siódmym dniu jest szabat twego Pana Boga.
Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służąca, ani twój wół, ani twój osioł, ani żadne twoje zwierzę, ani obcy, który przebywa w twoich bramach; aby wypoczął twój sługa i twoja służąca, jak i ty.
Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd twój Pan Bóg ręką mocną i wyciągniętym ramieniem, przeto ci nakazał twój Pan Bóg strzec szabatu”.
CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia: Bóg, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa.
Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd cierpienia znosimy, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele.
Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa stało się widoczne w naszym śmiertelnym ciele.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: „Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?”
On im odpowiedział: „Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom”. I dodał: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu”.
Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.
On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Stań tu na środku”. A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa.
A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.
W pierwszym dzisiejszym czytaniu, z Księgi Powtórzonego Prawa, słyszymy nakaz, który chyba dla nas wszystkich jest zupełnie zrozumiały. Bóg – przez Mojżesza – nakazuje swojemu ludowi: Będziesz uważał na szabat, aby go święcić, jak ci nakazał twój Pan Bóg. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką twą pracę, lecz w siódmym dniu jest szabat twego Pana Boga.
Dalej słyszymy, jak należy ów szczególny dzień przeżywać: Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służąca, ani twój wół, ani twój osioł, ani żadne twoje zwierzę, ani obcy, który przebywa w twoich bramach; aby wypoczął twój sługa i twoja służąca, jak i ty.
Zwróćmy uwagę, co jest powodem, dla którego ludzie mają zachowywać ten nakaz: Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd twój Pan Bóg ręką mocną i wyciągniętym ramieniem, przeto ci nakazał twój Pan Bóg strzec szabatu. Dlaczego zatem należy zachowywać szabat? Odpowiedź jest krótka i jasna: bo tak nakazał Pan. Skoro On okazał tak wielką moc i pomoc swemu ludowi, przeto na pewno kieruje się miłością i troską o swój lud, dlatego i ten nakaz wpisuje się w tę troskę. I stąd koniecznym jest zachowanie szabatu.
No tak, ale oto okazuje się, że pierwszym, który go nie zachowuje, jest sam Jezus! Wszak w Ewangelii dzisiejszej słyszymy, że pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: „Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?” Jezus, powołując się na przykład postawy króla Dawida, który właśnie w szabat zadbał o zaspokojenie głodu swojego i swoich żołnierzy, wykorzystując do tego chleby, złożone w świątyni, konkluduje: To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu!
Katechizm Kościoła Katolickiego w wersji młodzieżowej – a przez to samo nieco uproszczonej i skróconej – zatytułowanej YOUCAT, odnosi się do tej kwestii w punkcie 363, gdzie na pytanie: „Jaki jest stosunek Jezusa do szabatu?”, daje taką odpowiedź: „Jezus zachowuje szabat, ale jednocześnie podchodzi do niego bardzo arbitralnie, stwierdzając: To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu.”
I wyjaśnia dalej: „To, że Jezus rości sobie prawo do uzdrawiania w szabat i interpretowania nakazu szabatu przez pryzmat serca, stawia współczesnych Mu Żydów przed dylematem: albo Jezus jest posłanym przez Boga Mesjaszem, a wówczas jest Panem szabatu, albo jest zwykłym człowiekiem, a wówczas Jego podejście do szabatu jest grzechem przeciwko Prawu.”
My z pewnością nie mamy żadnych wątpliwości, czy Jezus mógł tak postąpić, czy nie. Oczywiście, że mógł, wszak jest Bożym Synem, dlatego ustanawianie Prawa Bożego i Jego interpretacja przysługuje Mu z samej natury! I dlatego – jak słyszymy w dalszej części Ewangelii – uzdrawia człowieka, który miał uschłą rękę. Oczywiście – w szabat!
Jak zapewne zauważyliśmy, towarzyszył temu znamienny gest: Jezus postawił tego człowieka, ukrywającego się gdzieś na uboczu – w środku całego zgromadzenia. Moi Drodzy, to nie było tylko po to, żeby wszyscy lepiej zobaczyli, co się będzie działo, albo może żeby mieć „lepsze światło” do działania.
Jezus w ten sposób pokazał, że stawiając chwilę później pytanie: Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić? – oczekuje takiej odpowiedzi i takiej postawy swoich uczniów i słuchaczy, która stawiałaby w centrum wszelkich działań prawdziwe dobro człowieka. Dobro duchowe – jego wieczne zbawienie. To właśnie w tym sensie każdy z nas ma postawić człowieka na środku – a więc jego duchowe dobro, poczynając od swojego własnego, duchowego dobra. W centrum wszelkich swoich dążeń! I dlatego należy zachować i świętować Dzień Pański.
W sposób oczywisty nawiązuje on do starotestamentalnej instytucji szabatu. A w tej kwestii, Katechizm dla Młodzieży YOUCAT, w punkcie 364, na pytanie: „Dlaczego chrześcijanie zastępują szabat niedzielą?”, daje taką odpowiedź: „Chrześcijanie zamienili świętowanie szabatu na celebrację niedzieli, dlatego, że Jezus zmartwychwstał w niedzielę. Dzień Pański zawiera jednak w sobie elementy szabatu.”
I wyjaśnia dalej: „W ten sposób chrześcijańska niedziela ma trzy zasadnicze elementy. Po pierwsze: przypomina o stworzeniu świata i odzwierciedla świąteczny blask dobroci Boga w czasie. Po drugie: przypomina o ósmym dniu stworzenia, kiedy w Chrystusie świat stał się nowy – w uroczystej pieśni wielkanocnej znajdujemy zdanie: «W cudowny sposób stworzyłeś człowieka i w jeszcze cudowniejszy sposób go odkupiłeś». Wreszcie, po trzecie: podejmuje motyw odpoczynku, nie po to jednak, aby uświęcić przerwanie pracy, ale aby już teraz wskazać na wieczny odpoczynek człowieka w Bogu.”
Z kolei, w punkcie 365, na pytanie: „W jaki sposób chrześcijanie sprawiają, że niedziela staje się Dniem Pańskim?”, Katechizm odpowiada: „Chrześcijanin – katolik uczęszcza w niedzielę lub w wigilię niedzieli na Mszę Świętą. Porzuca w tym dniu wszelkie zajęcia, które przeszkadzają mu w uwielbieniu Boga i zakłócają świąteczny charakter dnia radości, spokoju i odpoczynku.”
I wyjaśnia bardziej szczegółowo: „Ponieważ niedziela jest co tydzień powracającą Wielkanocą, chrześcijanie od samego początku zbierają się w tym dniu, aby oddawać cześć swemu Odkupicielowi, dziękować Mu i na nowo jednać się z Nim i innymi odkupionymi. Zasadniczym dążeniem każdego świadomego chrześcijanina – katolika jest uświęcenie każdej niedzieli i pozostałych świąt kościelnych. Aby to uczynić, należy się oderwać od pilnych obowiązków domowych i ważnych zadań społecznych. Z uwagi na to, że wzięcie udziału w niedzielnej Mszy Świętej ma zasadnicze znaczenie dla życia chrześcijańskiego, Kościół z całą stanowczością uznaje za grzech ciężki nieobecność na niedzielnej Mszy Świętej bez ważnej przyczyny.”
Tak naucza Katechizm Kościoła Katolickiego w wersji młodzieżowej, natomiast doprecyzujmy, że w świetle przepisów prawa Kościoła, nakaz uczestnictwa we Mszy Świętej wypełnia ten, kto uczestniczy w niej w sam dzień świąteczny, lub w dzień poprzedzający wieczorem. Udział w niedzielnej Mszy Świętej jest świadectwem autentycznej przynależności do Chrystusa.
Oznacza to w praktyce, że niedzielna Msza Święta winna być traktowana jako punkt kulminacyjny nie tylko samej niedzieli, ale całego tygodnia. Wszystko, co chrześcijanin w ciągu tygodnia wykonuje, ale też wszystko, co mówi, myśli, czy planuje – powinno zmierzać do Mszy Świętej niedzielnej i w jej trakcie winno być Bogu ofiarowane. Jednocześnie, Msza Święta niedzielna jest początkiem nowego czasu, na który można poprosić Boga o błogosławieństwo, o nowe siły i zapał. Jest więc ona naprawdę bardzo, ale to bardzo ważnym wydarzeniem.
Dlatego też, jeśli ktoś roztropnie przewiduje, iż będzie miał jakąkolwiek trudność z uczestnictwem we Mszy Świętej w samą niedzielę, powinien udać się do kościoła w sobotę, na Mszę Świętą, sprawowaną wieczorem. A wówczas, jeżeli nawet nie dotrze do kościoła w niedzielę, to w ten sposób spełni moralny i prawny obowiązek. Warto zwrócić przy tym uwagę, że to czasowe przesunięcie dokonuje się „w jedną stronę”, czyli na sobotę. Nie można zastąpić Mszy Świętej niedzielnej uczestnictwem w niej w poniedziałek rano!
Co do godziny, od której należy liczyć ów wieczór, to nie ma w tej kwestii żadnego konkretnego wskazania. W Kodeksie Prawa Kanonicznego ustalono, że ma to być po prostu wieczór; w wypowiedziach Jana Pawła II i Benedykta XVI mówi się o pierwszych nieszporach niedzielnych. Natomiast jako taką godzinę „graniczną” określa się w komentarzach specjalistów mniej więcej godzinę 16:00.
Dopowiedzmy jeszcze, że Mszy Świętej niedzielnej nie można zastąpić żadnym nabożeństwem, odprawianym w niedzielę, jak Gorzkie Żale, Droga Krzyżowa, lub inne. Można i naprawdę warto w nich uczestniczyć, jednak nie jest to obowiązkiem chrześcijanina, a udział we Mszy Świętej niedzielnej – jest! Osobistego udziału we Mszy Świętej nie zastępuje także transmisja telewizyjna. Jest ona wyłącznie pomocą dla tych, którzy nie mogą – z przyczyn obiektywnych – uczestniczyć we Mszy Świętej, natomiast nie można jej traktować w sposób zamienny: albo pójdę na Mszę Świętą, albo sobie obejrzę w telewizji. Tak nie można!
Usprawiedliwieniem nieobecności na Mszy Świętej niedzielnej może być tylko bardzo istotny powód, jak chociażby osłabienie, wynikające z podeszłego wieku, albo z zakończonego dopiero co pobytu w szpitalu; poważniejsza choroba, czyli nie lekki „kaszelek”, lub „katarek”; całodniowa, konieczna opieka nad dzieckiem, albo nad osobą chorą, kiedy to nie ma kogo poprosić nawet o godzinne zastępstwo.
Może to być także inna sytuacja, która w obiektywny sposób całkowicie uniemożliwia przybycie do kościoła. na przykład całodniowa obowiązkowa praca; trudne warunki atmosferyczne: zasypane śniegiem i nieprzejezdne drogi; a wreszcie: sytuacja wyjątkowa i nadzwyczajna, jak chociażby epidemia.
Jeżeli z takiej właśnie przyczyny opuszczamy Mszę Świętą, wtedy – rzecz jasna! – nie popełniamy grzechu, przeto z takiej sytuacji nie musimy się spowiadać, a w następną niedzielę, o ile jesteśmy w stanie łaski uświęcającej, możemy przystąpić do Komunii Świętej. Cały czas mówimy tu o usprawiedliwionym opuszczeniu Mszy Świętej.
Trudno jednak za okoliczność usprawiedliwiającą nieobecność uznać fakt pracy – nawet koniecznej, ale jednak nie obejmującej całego dnia. Niektórzy tłumaczą się wówczas zmęczeniem. I jest to na pewno prawdą. Jednak jeżeli wystarczy sił do tego, aby bardzo rano wyjechać i pracować – na przykład – do godziny 14:00, to czy już rzeczywiście zabraknie sił na to, by uczestniczyć we Mszy Świętej o godzinie 17:00 lub 18:00? To jak to w końcu jest: do pracy sił nie brakuje, a już na Mszę Świętą brakuje? Z pewnością, jest to sprawdzianem naszej wiary, jeżeli bowiem zdobędziemy się na to, aby – pomimo ewidentnego zmęczenia – jednak pójść na Mszę Świętą, to wyrazimy w ten sposób swoje zaufanie do Boga, iż to właśnie On wzmocni nasze siły do dalszej pracy.
Taką okolicznością, zwalniającą z udziału we Mszy Świętej niedzielnej, nie jest także fakt przybycia gości – i to nawet przybycia niespodziewanego. Przecież owi goście – to zwykle ludzie najbliżsi, często członkowie rodziny. Czy nie można ich zaprosić i czymś poczęstować, a następnie spokojnie pójść na Mszę Świętą? Oczywiście, może się tu pojawić zarzut niegościnności. Musimy jednak, w tym kontekście, ponownie zapytać o swoją wiarę: na ile traktujemy Mszę Świętą jako wydarzenie naprawdę ważne? A za takie przecież powinniśmy ją uznawać.
A przy okazji: takie wyjście na Mszę Świętą może się okazać cennym przypomnieniem dla samych gości, bo może i oni nie byli jeszcze na Mszy Świętej… Mogą więc pójść razem. A nawet jeśli nie byli i nie zamierzają pójść, to taka zdecydowana postawa, o jakiej tu mówimy, będzie dla nich bardzo mocnym świadectwem, o wiele silniej przemawiającym, niż niejedno kazanie księdza! I może spowodować nawet wyrzuty sumienia… Nie jest przecież tajemnicą, że przykład najbliższych, wiara realizowana w konkrecie czyjejś postawy, jest bardzo mocnym i przekonującym argumentem – i świadectwem, którego obecnie coraz bardziej zaczyna brakować…
Najczęściej bowiem – w opisywanej sytuacji – dochodzi do swoistego paradoksu, polegającego na tym, że zarówno gospodarz, jak i przybyli goście, są ludźmi wierzącymi (przynajmniej za takich się zwykle uważają), a wstydzą się jedni drugich, gdy idzie o sprawy najważniejsze – sprawy wiary! O jakim więc chrześcijańskim świadectwie możemy tu mówić?… I jak wytłumaczymy to dziwne „zakompleksienie”, iż nawet we własnym domu – i wobec najbliższych! – tak trudno jest nam przyznać się do Jezusa?…
Nie można wreszcie za powód usprawiedliwiający nieobecność na Mszy Świętej uznać całodniowego wyjazdu. Chyba, że jest to wyjazd zagraniczny, do krajów, gdzie kościołów jest bardzo mało, albo są w dużych odległościach. Natomiast jeżeli jest to wyjazd na terenie Polski, to należy skorzystać z możliwości udziału we Mszy Świętej w jakimkolwiek kościele rzymskokatolickim, spotkanym na trasie.
W tym miejscu wspomnijmy jeszcze o sytuacji, jaka ma miejsce na różnego rodzaju wycieczkach i innych wyjazdach grupowych, organizowanych w niedzielę, lub obejmujących czasem swego trwania niedzielę. Organizator takiego wyjazdu powinien koniecznie uwzględnić w jego programie możliwość udziału w tym dniu we Mszy Świętej wszystkich chętnych. Jeżeli natomiast nie jest to uwzględnione, to wierzący uczestnicy takiego wyjazdu powinni się o to upomnieć!
Przecież to za ich pieniądze wyjazd ten jest zwykle organizowany, dlatego mają prawo, a wręcz obowiązek dopilnować możliwości udziału we Mszy Świętej niedzielnej. Tymczasem, bardzo często, albo w ogóle o tym nie myślą i kiedy przyjdzie niedziela, przyjmują za rzecz oczywistą, że Mszy Świętej nie będzie, bo już cały dzień jest inaczej rozplanowany; albo jeszcze na etapie organizacji i przygotowań krępują się – nie wiedzieć, czemu – o to upomnieć. A tymczasem, to także jest świadectwem wiary! Szczególne zadanie spoczywa w tym względzie na rodzicach, którzy w taki właśnie sposób powinni zadbać o to, aby ich dzieci – jeśli mają jakiś wyjazd szkolny, albo na zawody sportowe, obejmujący niedzielę – miały zapewnioną możliwość udziału we Mszy Świętej.
I już tylko dopowiedzmy, że niedzielę, jako dzień wolny od pracy i nauki, winniśmy także poświęcić życiu rodzinnemu, kulturalnemu, społecznemu i religijnemu oraz powstrzymać się od zajęć, które mogłyby szkodzić atmosferze tego dnia. Wyjątkiem są tu obowiązki rodzinne lub ważne społecznie, ale nie może to doprowadzić do takiego nawyku, iż niedziela zawsze będzie czasem różnych społecznych akcji, wynikiem czego ucierpi życie rodzinne…
Jest wreszcie niedziela dniem dobrych uczynków wobec potrzebujących, chorych, samotnych, a ponadto stwarza okazję do tego, by znaleźć czas na refleksję, lekturę, ciszę, lub na odwiedziny kogoś bliskiego…
Moi Drodzy, jeżeli Apostoł Paweł mówi dziś do nas w drugim czytaniu, z Drugiego swojego Listu do Koryntian: Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd cierpienia znosimy, lecz nie poddajemy się zwątpieniu…– to my właśnie po to świętujemy niedzielę, Dzień Pański, aby wzmacniać i ochraniać owo «naczynie gliniane», jakim jest nasze słaba ludzka wola, nasze słabe ludzkie serce (w tym znaczeniu duchowym oczywiście), w którym to przechowujemy skarb wiary. Bardzo łatwo stłuc to naczynie, a więc ulec pokusom tego świata, osłabić swoją wiarę, lub nawet ją utracić… Łatwo dać się zastraszyć trudnościom, o których wspomina Święty Paweł…
Rozumieli to dobrze chrześcijanie z Abiteny, którzy w 304 roku po Chrystusie zostali straceni przez cesarza rzymskiego Dioklecjana, bo sprzeciwili się jego zakazowi świętowania chrześcijańskiej niedzieli. Mówili wówczas: „My bez niedzieli nie umiemy żyć! I bez Mszy Świętej w niedzielę nie umiemy żyć!”
A my, moi Drodzy, umiemy? Wielu powie, że tak! Ale – co to za życie?…
W Rosji czwartek to dzień pracy i nauki. Z świąt religijnych oficjalnym państwowym weekendem jest 7 stycznia (Boże Narodzenie według kalendarza prawosławnego).
Udział we mszy i zorganizowanie procesji w tym dniu jest trudne. Dlatego Święto Bożego Ciała przenosi się na następną niedzielę po święcie Trójcy.
Rzeczywiście, w Waszych warunkach zorganizowanie procesji w tygodniu może być trudne…
xJ