Tomasz – dociekliwy!

T

Szczęść Boże! Moi Drodzy, Moi Drodzy w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa mój Siostrzeniec, Tomasz Niedźwiedzki, którego energia życiowa nas wszystkich zadziwia i napełnia radością, chociaż trudno nam wszystkim za Nim nadążyć. Całą Rodziną modlimy się za Solenizanta, aby przez całe swoje życie szedł przebojem, wsparty łaską Bożą i życzliwością ludzi. Aby nigdy nie zabrakło Mu radości, zapału i entuzjazmu!

Imieniny przeżywają także:

Ksiądz Tomasz Tarasiuk – pochodzący z mojej rodzinnej Parafii, posługujący w Diecezji warszawsko – praskiej;

Ksiądz Tomasz Jarzębski – Kapłan Diecezji warszawsko – praskiej, mój Poprzednik na wikariacie w Celestynowie;

Ksiądz Tomasz Wakuła – starszy Kolega z czasów seminaryjnych, a obecnie Kapelan Szpitala w Siedlcach, na którego zawsze mogę liczyć, jeśli idzie o zastępstwo na dyżurze spowiedniczym w Katedrze;

Ksiądz Tomasz Cabaj – Duszpasterz Akademicki w Białej Podlaskiej;

Ksiądz Tomasz Pawlak – Wikariusz Parafii Błogosławionych Męczenników Podlaskich w Siedlcach;

Tomasz Domański – młody Lekarz z Siedlec, włączający się niegdyś aktywnie w działalność naszego Duszpasterstwa.

Urodziny natomiast przeżywa Ksiądz Przemysław Radomyski, mój Poprzednik w Duszpasterstwie Akademickim, a obecnie – Prefekt Seminarium Siedleckiego.

Drogim Solenizantom życzę podążania – przez całe życie – drogami Bożymi! O to będę się dla Nich modlił!

A oto dzisiaj jestem w Lublinie, gdzie o 18:00 odprawię Mszę Świętą w Parafii Świętego Jana Kantego, czyli w „mojej” Parafii.

Tymczasem, wsłuchajmy się w Boże słowo dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Z jakim bardzo konkretnym przesłaniem zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Święto Św. Tomasza Apostoła,

3 lipca 2024., 

do czytań z t. VI Lekcjonarza: Ef 2,19–22; J 20,24–29

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Bracia: Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: „Widzieliśmy Pana”.

Ale on rzekł do nich: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”.

A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: „Pokój wam!”

Następnie rzekł do Tomasza: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”.

Tomasz Mu odpowiedział: „Pan mój i Bóg mój!”

Powiedział mu Jezus: „Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.

W ramach katechezy, wygłoszonej na Audiencji generalnej, w dniu 27 września 2006 roku, Ojciec Święty Benedykt XVI tak mówił o dzisiejszym Patronie: „Dzisiaj skupiamy uwagę na Tomaszu. Zawsze wymieniany w czterech spisach, występujących w Nowym Testamencie, w pierwszych trzech Ewangeliach stawiany jest przy Mateuszu (por. Mt 10,3; Mk 3,18; Łk 6,15), natomiast w Dziejach Apostolskich występuje obok Filipa (por. Dz 1,13). Jego imię pochodzi od hebrajskiego rdzenia „ta’am”, co znaczy „parzysty, bliźniak”. Istotnie, Ewangelia Świętego Jana wielokrotnie nazywa go przydomkiem „Didymos” (por. J 11,16; 20,24; 21,2), co w języku greckim znaczy właśnie „bliźniak”. Nie jest jasne, dlaczego otrzymał ten przydomek.

Przede wszystkim czwarta Ewangelia dostarcza nam kilku informacji, kreślących pewne znaczące rysy jego osobowości. Pierwsza dotyczy zachęty, z jaką zwrócił się on do pozostałych Apostołów, kiedy Jezus w krytycznym momencie swego życia postanowił udać się do Betanii, aby wskrzesić Łazarza, zbliżając się tym samym niebezpiecznie do Jerozolimy (por. Mk 10,32). Wtedy to Tomasz powiedział do współuczniów: Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć (J 11, 16).

Ta jego determinacja, by iść za Mistrzem, jest naprawdę przykładna i jest dla nas cenną nauką: ukazuje całkowitą gotowość przylgnięcia do Jezusa – aż do utożsamienia własnego losu z Jego losem i pragnienia podzielenia z Nim najwyższej próby śmierci. Rzeczywiście, najważniejsze jest to, by nigdy nie oddalić się od Jezusa. Skądinąd Ewangelie używają słowa „pójść za” na oznaczenie, że gdzie On idzie, tam powinien pójść również Jego uczeń. Wtedy życie chrześcijańskie określane jest jako życie z Jezusem Chrystusem – życie, które spędza się razem z Nim. […]

Drugie wystąpienie Tomasza widzimy podczas Ostatniej Wieczerzy. Wtedy to Jezus, zapowiadając swoje bliskie odejście, mówi, że idzie przygotować miejsce dla uczniów, by także oni byli tam, gdzie On, i dodaje: Znacie drogę, dokąd Ja idę (J 14,4). Wtedy Tomasz reaguje słowami: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? (J 14,5). W rzeczywistości to pytanie Tomasza ukazuje raczej niski poziom jego rozumienia. Jednak te słowa stają się dla Jezusa okazją, by wypowiedzieć znaną formułę: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem (J 14,6).

A zatem pierwotnie zostaje to objawione Tomaszowi, lecz to objawienie dotyczy nas wszystkich i w każdej epoce. Za każdym razem, kiedy słyszymy lub czytamy te słowa, możemy stanąć w duchu obok Tomasza i wyobrazić sobie, że Pan mówi również do nas, podobnie jak rozmawiał z nim. Jednocześnie jego pytanie daje także i nam prawo – jeśli tak można powiedzieć – proszenia Jezusa o wyjaśnienia.

My często Go nie rozumiemy. Miejmy odwagę powiedzieć: „Nie rozumiem Cię, Panie, wysłuchaj mnie, pomóż mi zrozumieć!” W ten sposób, ze szczerością, będącą prawdziwym sposobem modlitwy, rozmawiania z Jezusem, wyrażamy naszą znikomą zdolność pojmowania, a jednocześnie przyjmujemy pełną ufności postawę człowieka, który oczekuje światła i siły od Kogoś, kto może mu je dać.

Bardzo znany i przysłowiowy wręcz jest epizod z niewiernym Tomaszem, który miał miejsce osiem dni po Zmartwychwstaniu. Tomasz w pierwszej chwili nie wierzy, że Jezus ukazał się pod jego nieobecność, i mówi: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i ręki mojej nie włożę w bok Jego, nie uwierzę (J 20,25). W gruncie rzeczy z tych słów przebija przekonanie, że odtąd Jezus jest rozpoznawalny nie tyle z twarzy, lecz po ranach. Tomasz uważa, że oznakami określającymi tożsamość Jezusa są teraz przede wszystkim rany, które ukazują, do jakiego stopnia nas umiłował. Co do tego Apostoł się nie myli.

Jak wiemy, po ośmiu dniach Jezus znów pojawia się wśród uczniów – i tym razem Tomasz jest obecny. Jezus mówi mu: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym (J 20,27). Tomasz reaguje najwspanialszym wyznaniem wiary, jakie znajdujemy w całym Nowym Testamencie: Pan mój i Bóg mój! (J 20,28). Święty Augustyn tak komentuje to zdarzenie: Tomasz „widział i dotykał człowieka, ale wyznawał swoją wiarę w Boga, którego nie widział ani nie dotykał. A to, co widział i czego dotykał, prowadziło go do wiary w to, w co do tej pory wątpił.”

Ewangelista przytacza dalej ostatnie słowa Jezusa skierowane do Tomasza: Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,29). To zdanie możemy wypowiedzieć również w czasie teraźniejszym: „Błogosławieni, którzy nie widzą, a wierzą”. W każdym razie Jezus formułuje tu podstawową zasadę dla chrześcijan, którzy przyjdą po Tomaszu, a więc dla nas wszystkich.

Warto zwrócić uwagę, jak inny Tomasz, wielki średniowieczny teolog z Akwinu, łączy tę formułę błogosławieństwa z inną formułą, pozornie przeciwną, przekazaną przez Łukasza: Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie (Łk 10,23). Ale Akwinata komentuje: „O wiele większa jest zasługa tego, kto wierzy nie widząc, niż tego, kto wierzy widząc”. […]

Epizod z Apostołem Tomaszem jest dla nas ważny przynajmniej z trzech racji: po pierwsze, ponieważ nas umacnia, gdy doznajemy niepewności; po drugie, ponieważ pokazuje nam, że każda wątpliwość może prowadzić do jasnej odpowiedzi, wykraczającej ponad wszelkie niepewności; i wreszcie, ponieważ słowa skierowane do niego przez Jezusa przypominają nam o prawdziwym sensie dojrzałej wiary i zachęcają nas, byśmy pomimo trudności trwali na naszej drodze w bliskości z Nim.

Ostatnia wzmianka o Tomaszu znajduje się w czwartej Ewangelii, przedstawiającej go jako świadka Zmartwychwstałego w późniejszym epizodzie cudownego połowu ryb w Jeziorze Tyberiadzkim (por. J 21,2). Przy tej okazji wymieniony jest nawet zaraz po Szymonie Piotrze: jest to oczywisty znak, że Tomasz odgrywał znaczną rolę w środowisku pierwszych wspólnot chrześcijańskich. Istotnie, jego imieniem zostały później opatrzone Dzieje i Ewangelia Tomasza, obydwa teksty apokryficzne, ale w każdym razie ważne dla badania początków chrześcijaństwa.

Przypomnijmy na koniec, że zgodnie ze starożytną tradycją, Tomasz najpierw głosił Ewangelię w Syrii i Persji […], a następnie udał się aż do zachodnich Indii, skąd chrześcijaństwo dotarło potem do południowych Indii. W tej perspektywie misyjnej kończymy naszą refleksję, ufając, że przykład Tomasza będzie coraz bardziej umacniał naszą wiarę w Jezusa Chrystusa, naszego Pana i naszego Boga.” Tyle z przepięknej i głębokiej w treści katechezy Ojca Świętego Benedykta XVI.

My zaś, słuchając Bożego słowa, przeznaczonego w liturgii Kościoła dokładnie na dzisiejsze Święto, odnajdujemy – w czytaniu ewangelicznym – opis owego najbardziej chyba znamiennego dla osoby dzisiejszego Patrona jego spotkania z Jezusem, po Zmartwychwstaniu. O tym spotkaniu wyraźnie wspomniał Papież Benedykt.

W pierwszym czytaniu natomiast, Święty Paweł Apostoł wypowiada takie słowa: Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.

I teraz, jeżeli te właśnie słowa zestawimy z wydarzeniem, opisanym w dzisiejszej Ewangelii, to możemy powiedzieć, że – jako Kościół – jesteśmy budowlą, wzniesioną na fundamencie Apostołów i Proroków, a to w tym sensie, że Apostołowie i Prorocy nauczyli nas tej wiary, że swoją postawą dali jej przykład, że się o tę wiarę dla nas, czyli dla całego Kościoła, ofiarnie modlili, a także: że tę wiarę dla nas wycierpieli, o ile oczywiście można tak to ująć.

A chyba można, skoro każde liturgiczne wspomnienie Apostoła celebrujemy w kolorze szat czerwonym, podobnie jak i wielu Świętych. Oni swoim męczeństwem potwierdzili prawdziwość tego, co nauczali, utrwalając i w naszych sercach moc tego świadectwa. Podobnie rzecz się ma i z dzisiejszym Patronem, który także zakończył swoją misję w sposób męczeński.

Jednak w przypadku Tomasza możemy mówić o jeszcze jednej jego zasłudze dla naszego przeżywania wiary – oprócz tych, które sobie wymieniliśmy powyżej. Tomasz jeszcze o pewne ważne kwestie dopytał – jak chociażby wtedy, kiedy pytał o drogę, którą mają pójść za Jezusem, a wówczas usłyszał, że to On sam, Jezus, jest tą drogą; a także w tej historii, którą dziś usłyszeliśmy w Ewangelii, dobrze nam znanej, kiedy domagał się zobaczenia na własne oczy, a wręcz dotknięcia ran Jezusa.

Osobiście, bardzo podoba mi się postawa, dlatego na każdym kroku – w różnego rodzaju rozmowach, dyskusjach i w rozważaniach – bronię Tomasza przed nazywaniem go Tomaszem „niewiernym”, nazywając go Tomaszem „dociekliwym”. Bo i sam Jezus tak go postrzegał. Przecież nie obraził się na niego za to jego swoiste niedowierzanie i pozwolił się dotknąć, mówiąc – to prawda – że ma nie być niedowiarkiem, a wierzącym. Ale czy możemy te słowa odczytywać jako oskarżenie, surową ocenę postawy ucznia? Wydaje się, że nie wynika to z całego kontekstu, z całej atmosfery tegoż spotkania, jakie odbyło się w Wieczerniku, po Zmartwychwstaniu.

Wprost przeciwnie, Jezus wszedł w ów dialog ze swoim uczniem, pozwolił się dotknąć, wskazał mu drogę – zachęcając w ten sposób nas wszystkich, abyśmy i my nie obawiali się stawiać pytań, drążyć, wnikać głębiej i dalej, a wręcz nie dowierzać! Abyśmy nie bali się dopytać, poprosić o wyjaśnienie! A w tym celu – byśmy chętnie sięgali po Pismo Święte, komentarze do niego, rozważania Bożego słowa – pisane i głoszone: na ambonie, w telewizji, w radiu lub internecie.

Abyśmy chętnie wchodzili w tego typu rozmowy, a nawet ostre dyskusje, abyśmy „zamęczali” pytaniami naszych duszpasterzy i katechetów! Nawet, jeżeli ktoś uzna – czy sami dojdziemy do wniosku – że to za ostro, za mocno, za daleko… Oby nie było w nas złej woli i chęci – przepraszam za kolokwializm – „dokopania” drugiemu, to jeżeli nawet jest to ostre i mocne dopytywanie, to ma ono sens, jest potrzebne i z pewnością pożyteczne. O wiele lepsze, niż trwanie w marazmie, lenistwie, obojętności i religijnej ignorancji, w której tkwi tak wielu polskich katolików.

Niech odwaga i determinacji Tomasza „dociekliwego” będzie dla nas zachętą i dobrym przykładem, a jego wstawiennictwo wyprasza nam jasność umysłu w odkrywaniu prawdy (pisanej małą literą), by w ten sposób dojść do jak najpełniejszego odkrycia Prawdy (pisanej wielką literą), czyli do samego Jezusa. By z największym przekonaniem i już bez cienia wahania – czy jakiejkolwiek obawy – można było powtórzyć za dzisiejszym Patronem: Pan mój i Bóg mój!

I może już jako lekturę dodatkową, ale dość cenną i ciekawą, odczytajmy sobie fragment homilii Papieża Grzegorza Wielkiego, dotyczący właśnie osoby i świadectwa, jakie swoim życiem dał dzisiejszy Patron:

Tomasz zaś, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Tylko on był nieobecny. Kiedy przyszedł i usłyszał, co się wydarzyło, nie chciał uwierzyć. Pan przybył ponownie, pozwolił nie wierzącemu uczniowi dotknąć swego boku, pokazał ręce, a okazaniem śladów swoich ran uleczył ranę jego niedowiarstwa.

Cóż o tym myślicie, ukochani Bracia? Czy sądzicie, że był to przypadek? Że przez przypadek wybrany ów uczeń był nieobecny, dopiero gdy przybył, usłyszał, kiedy usłyszał, powątpiewał, z powątpiewaniem dotykał, dotykając uwierzył?

Nie, to nie stało się przez przypadek, ale dzięki zrządzeniu Opatrzności Bożej. Boża dobroć sprawiła cudownie, iż kiedy ów uczeń z niedowierzaniem dotknął rany na ciele swego Mistrza, wtedy nas samych uleczył z niedowiarstwa. Niewiara bowiem Tomasza pomogła naszej wierze bardziej niż wiara pozostałych uczniów. Gdy bowiem przez dotknięcie odzyskał wiarę, wówczas i nasza wiara, pokonawszy wszelkie zwątpienie, doznała umocnienia. Tak więc wątpiący i dotykający uczeń stał się świadkiem prawdziwości zmartwychwstania.

Dotknął i zawołał: Pan mój i Bóg mój. Powiedział mu Jezus: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś. Mówi Apostoł Paweł: Wiara jest sposobem posiadania tych dóbr, których się spodziewamy; poznaniem rzeczywistości, której nie widzimy. Wynika stąd jasno, iż wiara daje nam poznać to, czego nie można zobaczyć. Albowiem to, co widać, nie jest już przedmiotem wiary, lecz wiedzy.

Dlaczego więc Pan powiedział do Tomasza, który widział i dotykał: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Otóż dlatego, że co innego widział, w co innego uwierzył. Śmiertelny człowiek nie może zobaczyć Boga. Kiedy więc Tomasz rzekł: Pan mój i Bóg mój!, widział wprawdzie człowieka, ale w człowieku tym wyznał Boga. Ujrzawszy więc, uwierzył, albowiem widząc prawdziwego człowieka, wyznał Boga, którego nie mógł zobaczyć.

Dalsze słowa radują nas bardzo: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli! Słowa te odnoszą się nade wszystko do nas, albowiem my właśnie umysłem przyjmujemy Tego, którego nie zobaczyliśmy zmysłami. Odnoszą się do nas, jeśli tylko za naszą wiarą podążają uczynki. Ten bowiem wierzy naprawdę, kto czynem pokazuje, w co wierzy. O tych, którzy wiarę wyznają tylko słowami, powiada Apostoł: Mówią, że znają Boga, uczynkami zaś temu przeczą. A święty Jakub: Wiara bez uczynków jest martwa.

Niech nasza wiara będzie żywa! I – ciągle poszukująca…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.