Nadszedł czas, by szukać Pana!

N

Szczęść Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam Was serdecznie z Lublina. Dzisiaj cały dzień tutaj, a o 18:00 – Msza Święta w Parafii Świętego Jana Kantego. Te dni to kilkanaście (– dziesiąt!) telefonów i maili dziennie w sprawie planowanych w te wakacje działań naszego Duszpasterstwa, w tym także planowanych wyjazdów czy audycji… I takie różne zajęcia – przy laptopie i w bibliotece domowej.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Co zatem konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim osobistym przesłaniem zwraca się do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 14 Tygodnia zwykłego, rok II,

10 lipca 2024., 

do czytań: Oz 10,1–3.7–8.12; Mt 10,1–7

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:

Izrael był jak dorodny krzew winny, przynoszący wiele owoców: lecz gdy owoc jego się mnożył, wzrastała liczba ołtarzy; im lepiej działo się w kraju, tym wspanialsze budowano stele. Ich serce jest obłudne, muszą pokutować! Pan ich ołtarze rozwali i stele powywraca. Powiedzą wtedy: „My nie mamy króla, bośmy się Pana nie bali, zresztą cóż nam król pomoże”.

Upadnie Samaria, a król jej jest niby piana na powierzchni wody. Zniszczone będą wyżyny Bet–Awen, grzech Izraela. Ciernie i osty wyrosną na ich ołtarzach. Wtedy powiedzą górom: „przykryjcie nas!”, a wzgórzom: „padnijcie na nas!”

Posiejcie sprawiedliwość, a zbierzecie miłość; karczujcie nowe ziemie! Nadszedł czas, by szukać Pana, aż przyjdzie, by sprawiedliwości was nauczyć.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.

A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.

Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: „Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie»”.

Cóż takiego jest w przewrotnej ludzkiej naturze, że kiedy człowiekowi powodzi się lepiej w życiu, to mu – bardzo kolokwialnie mówiąc – „odbija”! I nie jest to „prawidłowość”, zaobserwowana w ostatnich czasach, oto bowiem już Prorok Ozeasz – co słyszymy w dzisiejszym pierwszym czytaniu – stwierdza: Izrael był jak dorodny krzew winny, przynoszący wiele owoców: lecz gdy owoc jego się mnożył, wzrastała liczba ołtarzy; im lepiej działo się w kraju, tym wspanialsze budowano stele. Oczywiście, mowa tu o ołtarzach fałszywych bóstw.

Zatem, tak się działo już wówczas, tak się działo przez wieki i tak się dzieje dzisiaj, że kiedy człowiek jęczy w niewoli, lub z powodu jakiegokolwiek ucisku; czy choćby nie układa mu się w codzienności i musi się ciągle mierzyć z różnymi problemami, to jakoś tak od razu bardzo często zwraca się do Boga, modli się żarliwie, prosi innych o modlitwę, zaczyna coraz mocniej praktykować wiarę.

Kiedy jednak problemy się rozwiązują, przychodzi lepszy czas, wyciszają się napięcia, uspokajają nerwy, a i materialnie jakoś tam się poprawia – wówczas człowiek nagle, albo stopniowo, ale jednak dochodzi do wniosku (może nawet podświadomie), że on tak naprawdę… sam sobie już będzie radził, skoro sobie już tak dobrze poradził, bo przecież tak świetnie mu się wszystko ułożyło! I już nawet zapomniał o Bogu, do którego jeszcze nie tak dawno się modlił, nie mówiąc już o tym, żeby temuż Bogu podziękował…

A wówczas zaczynają się dziać dokładnie te rzeczy, o których mówi dziś Prorok w imieniu Boga: człowiek zaczyna wystawiać ołtarzyki swojej własnej chwały, zaczyna podkreślać swoją zaradność, samowystarczalność…

Czyż nie tak działo się i dzieje w historii wielu narodów – chociażby w krajach Europy Zachodniej: materialny dobrobyt i szybki rozwój na wielu płaszczyznach spowodował radykalne osłabienie ich wiary, a co za tym idzie: praktyk religijnych?… Ileż to świątyń obecnie burzy się we Francji, czy w innych krajach coraz bardziej pogańskiego Zachodu, bo już nie są potrzebne, albo zamienia się na lokale, które z wiarą – a nawet moralnością chrześcijańską – nie mają nic wspólnego.

I trzeba – chyba trzeba było – by zdarzył się taki znak, jak pożar katedry Notre Dame w Paryżu, żeby prawdziwe tłumy Francuzów (także młodych) zjednoczyły się na wspólnej, publicznej modlitwie różańcowej, na ulicach tego zlaicyzowanego miasta. A policja nie dość, że nie rozpędzała tego zgromadzenia, to jeszcze je osłaniała, zapewniając bezpieczeństwo i porządek. To sytuacja zupełnie nie do pomyślenia w tym kraju, który swoją laickość – w rzeczywistości: bezbożność! – wynosi niemalże na piedestał.

A oto nagle okazało się, że i różańce gdzieś zostały znalezione, i przypomniano sobie, jak się tę modlitwę odmawia – i w ogóle znalazło się tylu ludzi (podkreślmy jeszcze raz: wielu młodych), którzy nie wstydzili się wspólnie na głos odmawiać modlitwy. Ale dokonywało się to w blasku płomieni palącej się wielowiekowej świątyni. Potrzeba było tego znaku, że coś się zawaliło, coś runęło! Pan nasz nie zawahał się dać takiego znaku, nawet jeśli tym czymś miała być Jego świątynia!

W jakimś sensie – chociaż nie do końca ścisłym – spełniło się to słowo z dzisiejszego pierwszego czytania: Ich serce jest obłudne, muszą pokutować! Pan ich ołtarze rozwali i stele powywraca. Prorok mówi o fałszywych ołtarzach i świątyniach, my tu sobie wspominamy pożar katolickiej świątyni, ale najważniejsze jest to podkreślenie, że Bóg daje mocny znak – ku opamiętaniu!

Stąd też i takie słowa: Upadnie Samaria, a król jej jest niby piana na powierzchni wody. Zniszczone będą wyżyny Bet–Awen, grzech Izraela. Ciernie i osty wyrosną na ich ołtarzach. Wtedy powiedzą górom: „przykryjcie nas!”, a wzgórzom: „padnijcie na nas!” Ale i pełne nadziei wezwanie: Posiejcie sprawiedliwość, a zbierzecie miłość; karczujcie nowe ziemie! Nadszedł czas, by szukać Pana, aż przyjdzie, by sprawiedliwości was nauczyć.

Właśnie, może już czas najwyższy, aby zacząć szukać Pana! I nie czekać, aż coś nam się zawali, aż coś nam na głowę spadnie i uderzy w nią tak solidnie, żeby „zresetowało się” myślenie. Może czas zwrócić się do Pana – i trzymać się Go konsekwentnie i zawsze, czyli nie tylko wtedy, kiedy czegoś od Niego potrzeba, kiedy trzeba Go o coś poprosić, coś z Nim „załatwić”, ale zawsze, w dobrej i złej doli, w powodzeniu i niepowodzeniu, w smutku i w pełnej radości!

Oto w dzisiejszej Ewangelii słyszymy opis powołania dwunastu Apostołów. By tak rzec – poznajemy ich po imieniu. To bardzo ważny i ciekawy przekaz, bo w ten sposób Autor biblijny wyraźnie wskazuje nam na tych, którym Jezus powierzył niezwykle ważne zadania. Jezus nie powołał jakiejś bezkształtnej „ludzkiej masy”, jakiejś grupy, czy wręcz jakiegoś tłumu. Owszem, było ich dwunastu, ale fakt, że Ewangelista Mateusz wylicza ich po imieniu oznacza, że powołanie każdego z nich to odrębna historia, jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna, bardzo indywidualna, a jednocześnie: bardzo konkretna.

Tak, jak konkretne jest to zadanie, jakie każdy z nich otrzymał, a o którym Jezus tak mówi: Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie». Zapewne już nieraz słyszeliśmy o tym, że w zamyśle Jezusa Jego misja na świecie była skierowana w pierwszym rzędzie do narodu żydowskiego, a dopiero tenże naród miał Dobrą Nowinę rozgłosić po całym świecie, już po odejściu Jezusa – w tej postaci widzialnej – do Domu Ojca.

Bardzo zdecydowanie i jasno brzmią słowa Jezusa, nakazujące Apostołom aby nie szli do pogan. To ciekawe, że aż tak precyzyjnie ta Jezusowa misja została zaplanowana. Czyżby poganie przez to mieli się uważać za gorszych? Nic z tych rzeczy! Po prostu – wszystko w swoim czasie. Wszystko w określonym porządku! A że Jezus nieraz sam zmieniał ten porządek i jednak zwracał się do pogan, udzielając im swoich łask, czyniąc dla nich cuda, bo nie mógł się doczekać wiary od swoich rodaków, podczas gdy przedstawiciele świata pogańskiego swoją wiarą Go wręcz zachwycali – to już zupełnie inna sprawa.

Natomiast musimy na to zwrócić dzisiaj uwagę, że misja Jezusowa dokonywała się w jakimś porządku, konkretnie ustalonym i stopniowo realizowanym. Jezus swoje słowa wypowiadał i swoje znaki czyniłw określony sposób, z bardzo jasno określonym zamiarem. I jeżeli czynił jakieś dobro, sprawiał cuda, rozmnażał pokarm, uzdrawiał chorych czy nawet wskrzesz umarłych, to nie po to, aby człowieka wbić w pychę i doprowadzić do przekonania, że jest on oto taki cudowny i błyskotliwy, że już pomoc Boża nie jest mu potrzebna, bo on będzie sobie teraz świetnie radził ze wszystkim sam.

Nie, wszystkie znaki i cuda Jezusa były po to, aby wzmocnić przekaz głoszonego ludziom słowa, a finalnie: aby wzmocnić wiarę! Dlatego kiedy Jezus widział, że przewrotni ludzie wręcz domagają się od Niego jakiegoś znaku z Nieba, żeby w ten sposób zaspokoić ich ciekawość i próżność, albo chcą Go obwołać królem, żeby im chleb na zawołanie rozmnażał i dawał pokarm za darmo – wówczas takich znaków oczywiście nie czynił! Bo wiedział, że ku złemu będą one wykorzystane.

Zresztą, te znaki, które uczynił, też nie zawsze – nie przez wszystkich – należycie były zrozumiane i spożytkowane. Przypomnijmy sobie – przykład pierwszy z brzegu – wskrzeszenie Łazarza, od czterech dni spoczywającego w grobie i pomyślmy, czy spowodowało ono nawrócenie obecnych tam faryzeuszów? Oczywiście, że nie! Oni jeszcze bardziej czyhali potem na Jezusa, a przy okazji: także na Łazarza, aby go jednak uśmiercić, bo wielu prostych ludzi, z powodu jego powrotu do żywych, nawróciło się do Jezusa.

Elita żydowskiego narodu nie nawróciła się. Po co więc był ten cud dla nich? Z pewnością, nie zasłużyli na niego, nie był im potrzebny, bo spowodował reakcję wręcz odwrotną do zamierzonej. Stąd też Jezus nie ulegał emocjom, a bardzo konkretnie i w określonym porządku realizował swój zbawczy plan. Podobnie, jak Bóg w Starym Testamencie, opiekując się swoim ludem i udzielając mu tak wiele i wszelkiego dobra. A że ludzie tak często nie potrafili z tego dobra właściwie skorzystać…

Dlatego to dzisiaj powołuje Dwunastu, aby współpracowali z Nim i wprowadzali – także spokojnie, logicznie i konkretnie – Jego zbawczy plan w realia ówczesnego świata. Stąd ich imiona, aby podkreślić, że każdy otrzymał indywidualne zadanie od Pana.

I dlatego my dzisiaj, na końcu tej listy, dopiszmy swoje imię, abyśmy się poczuli osobiście zobowiązani do wprowadzania Jezusowego porządku w realia naszej codzienności – i byśmy dostrzegali wszelkie znaki działania Boga w naszym życiu: abyśmy sami je dostrzegali i innym pomagali je dostrzec. I czynili z nich jak najlepszy użytek!

Byśmy żadnego Bożego znaku – żadnego Bożego cudu – jaki się w naszym życiu dokonuje, nie przeoczyli… nie zmarnowali…

Bo oto już dzisiaj jest czas, który dla nas nadszedł, aby szukać Pana!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.