Będę mówił przez Was…

B

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa nasz Tato, Jan Jaśkowski. Dziękując za piękne świadectwo wiary, pokazywanego i potwierdzanego codzienną postawą, a zwłaszcza troską o zdrowie Mamy, ale także codziennym zatroskaniem o całą naszą Rodzinę – życzymy wszyscy niezłomnego ducha, zapału, optymizmu i stałego poczucia humoru, z którego nasz Jubilat jest znany. O te wszystkie dary będziemy się modlić – nie tylko dzisiaj! Te intencje powierzać będziemy Panu na Mszy Świętej, jaką w przyszłym tygodniu odprawimy w Szklarskiej Porębie, gdzie udajemy się – jeśli Bóg pozwoli – w przyszłym tygodniu, zaraz po przybyciu Księdza Marka do Polski.

Urodziny przeżywa dziś także Wojciech Wysocki, z którym utrzymuję stały kontakt na naszym blogu, chociaż nie na forum publicznym, a w tej części prywatnej. Dziękuję za życzliwość i bieżące informacje, „co tam słychać”, oraz za dobre słowo i modlitwę. Życzę pełnego zdrowia duchowego i fizycznego. Zapewniam o modlitwie!

Tymczasem, pozdrawiam Was z Lublina, gdzie wczoraj wieczorem odwiedził mnie Kacper Kuc – Lektor z Parafii w Samogoszczy, Człowiek zaangażowany w życie Kościoła, odważny Świadek wiary. Długo rozmawialiśmy o wielu sprawach, naprawdę najróżniejszych. Bardzo dziękuję Kacprowi za wizytę i rozmowę.

A oto dzisiaj – jak w poprzednich dniach – Msza Święta o 18:00 w Parafii Świętego Jana Kantego w Lublinie, wcześniej jednak prawdopodobnie udam się w drogę, aby pozałatwiać kilka spraw, związanych z naszymi wakacyjnymi planami i wyjazdami.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi do mnie Pan? Niech Duch Święty rozjaśni nasze umysły i napełni nasze serca swoimi darami!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 14 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Brunona Bonifacego z Kwerfurtu,

Biskupa i Męczennika,

12 lipca 2024,

do czytań: Oz 14,2–10; Mt 10,16–23

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:

To mówi Pan: „Wróć, Izraelu, do Pana Boga twojego, upadłeś bowiem przez własną twą winę. Zabierzcie ze sobą słowa i nawróćcie się do Pana. Mówcie do Niego: «Przebacz nam całą naszą winę, w ten sposób otrzymamy dobro za owoc naszych warg. Asyria nie może nas zbawić, nie chcemy już wsiadać na konie ani też mówić ‘nasz Boże’ do dzieła rąk naszych. U Ciebie bowiem znajdzie litość sierota».

Uleczę ich niewierność i umiłuję z serca, bo gniew mój odwrócił się od nich. Stanę się jakby rosą dla Izraela, tak że rozkwitnie jak lilia i jak topola rozpuści korzenie. Rozwiną się jego latorośle, będzie wspaniały jak drzewo oliwne, woń jego będzie jak woń Libanu. I wrócą znowu, by usiąść w mym cieniu, a zboża uprawiać będą, winnice sadzić, których sława będzie tak wielka jak wina libańskiego. Co ma jeszcze Efraim wspólnego z bożkami? Ja go wysłuchuję i Ja nań spoglądam, Ja jestem jak cyprys zielony i Mnie zawdzięcza swój owoc.

Któż jest tak mądry, aby to pojął, i tak rozumny, aby to rozważył? Bo drogi Pana są proste: kroczą nimi sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy».

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich apostołów: „Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie.

Miejcie się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić. Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.

Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.

Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego. Zaprawdę powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy”.

Zabierzcie ze sobą słowa i nawróćcie się do Pana!wielorako można rozumieć to polecenie, zapisane w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Bo można je zrozumieć tak oto, że ludzie mają dobrać odpowiednie słowa, by wyrazić szczere pragnienie nawrócenia – i nawet przykładowe takie słowa zostały tu podane: Przebacz nam całą naszą winę, w ten sposób otrzymamy dobro za owoc naszych warg. Asyria nie może nas zbawić, nie chcemy już wsiadać na konie ani też mówić: «nasz Boże» do dzieła rąk naszych. U Ciebie bowiem znajdzie litość sierota.

Jednak, można owo Boże polecenie i tak zrozumieć, że należy powstrzymać się od słów, zabrać je sobie, a pokazać właściwą postawę! Zwłaszcza, że niejako w odpowiedzi na nawrócenie ze strony człowieka – Bóg zapowiada odnowę swoich z nim relacji. A wówczas nastąpi potężny rozkwit pomyślności i wszelkiego powodzenia w życiu człowieka. Boże błogosławieństwo sprowadzi nań wielki pokój i szczęście.

Ale warunek jest jeden: człowiek musi naprawdę zwrócić się do Boga. Nawrócić się. Czyli: chodzić prostymi drogami w swoim życiu, gdyż – jak słyszeliśmy w końcówce pierwszego czytania – drogi Pana są proste: kroczą nimi sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy. Nic zatem innego i bardziej oczywistego nie pozostaje, jak kroczyć przez życie Bożymi drogami, spełniając Boże przykazania. Nie jest to jednak takie proste. Bo przeszkód niemało jest w nas samych, a nie brakuje ich i na zewnątrz.

Dlatego Jezus stwierdza dziś mocno: Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie. Miejcie się na baczności przed ludźmi. Dlaczego należy mieć się na baczności przed ludźmi?

Jezus tak to uzasadniał, mówiąc do swoich uczniów: Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Ale powiedział także: Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić. Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.

To znaczy, że uczniowie w chwilach trudnych, w chwilach próby – takich, które wręcz mogą się im wydawać chwilami beznadziejnymi – mogą być pewni, a wręcz muszą być pewni, że nie zostaną sami. Bo kiedy naprawdę wszystko będzie wskazywało wszystkim wokół, że są sami, że świat już ich „dopadł” i teraz się już z nimi należycie rozprawi, że już nie mają żadnej drogi ucieczki i nawet cienia nadziei – wówczas właśnie na pomoc przyjdzie im sam Jezus, który w sposób niewidzialny dla świata będzie im podpowiadał, co mają powiedzieć. Przez swojego Ducha będzie ich wspierał, wzmacniał wewnętrznie…

Świat tego nie dostrzeże, bo świat patrzy na to, co widoczne dla oczu, a widoczną dla oczu – w takich sytuacjach – jest klęska przyjaciół Jezusa. Tym jednak, co jest niewidoczne, ale co jest za to prawdziwe, jest ich rzeczywiste, duchowe zwycięstwo. A tak naprawdę i w pełni precyzyjnie mówiąc: zwycięstwo Jezusa w nich i przez nich. Ono też z czasem stanie się widoczne dla oczu – dla wszystkich oczu – teraz jednak pozostaje w sferze wewnętrznej.

Chociaż, jeżeli ktoś – patrząc nawet z zewnątrz – zechciałby ocenić całą sytuację w sposób uczciwy i obiektywny, to będzie musiał zauważyć, że jednak ten czy ów wyznawca Chrystusa, Jego przyjaciel, naśladowca i uczeń, postępuje właściwie, mówi z sensem, a w ogóle to wie, co mówi… I że mówi to, co myśli, ale też – myśli, co mówi. I że to wszystko jest takie logiczne, spójne, konkretne i przejrzyste – tu nie ma miejsca na krętactwo, kłamstwo, pozoranctwo, obłudę…

A przede wszystkim – że żyje tak, jak mówi. A to dzięki temu, że Duch Ojca i Syna mówi przez niego, działa w nim, prowadzi go… On się tylko na to prowadzenie otwiera, pozwala Mu się prowadzić, pozwala Mu podpowiadać sobie, co ma mówić, jak ma żyć…

Moi Drodzy, my po to właśnie wszyscy przyjęliśmy, bądź chcemy w najbliższym czasie przyjąć Sakrament Bierzmowania, aby dzisiejsza obietnica Jezusa mogła się spełniać w naszym życiu: aby w chwilach próby nie zabrakło nam słów – ale i tego pogodnego spojrzenia, którym będziemy w stanie obdarzyć wszystkich, którzy nas będą obdarzać nienawistnymi, pełnymi żółci i jadu nienawiści, spojrzeniami, słowami, a może nawet czynami. To my będziemy moralnymi zwycięzcami! Dlaczego?

Bo Duch Ojca Jezusa i Jego samego – Duch Święty – będzie mówił przez nas. A będzie mówił także fragmentami Pisma Świętego, które akurat w tym momencie przypomną się, by można je było zacytować. Ale temu – z całą pewnością – pomoże nasza osobista, codzienna, albo bardzo częsta lektura Pisma Świętego. Bo to dzięki niej to Boże słowo pozostaje w naszych sercach, „pracuje” w nich – i nawet, jeśli w tym momencie nie zostanie zapamiętane, albo nie do końca będzie zrozumiane, to jednak w odpowiednim momencie przypomni się, aby można je było przywołać. Bo Duch Święty to sprawi.

I tu nie chodzi tylko o sytuacje prześladowań, ale także o wszelkie dyskusje, jakie prowadzimy na tematy wiary, ale i zwykłe tematy życiowe, tematy moralne i polityczne – wszelkie. Człowiek wierzący ma zawsze dawać świadectwo swojej wiary – i mówić tak, jak powinien mówić człowiek wierzący. Niestety, dzisiaj wielu wierzących – a dokładniej: podających się za takich – myśli, mówi i postępuje, jak ludzie zupełnie, ale to zupełnie niewierzący! A niekiedy nawet – jak zaprzysiężeni wrogowie Kościoła! To nie jest normalne! Chociaż dla tych ludzi jest.

Dlatego to także do nich dzisiaj skierowane jest to wezwanie: Zabierzcie ze sobą słowa i nawróćcie się do Pana! Tak, zabierzcie słowa ludzkiej mądrości, a zwróćcie się wreszcie ku słowu Bożemu! I w ogóle – ku Bogu, w którego przecież (podobno!) wierzycie!

Ale to wezwanie skierowane jest także do nas, abyśmy i my nie utknęli w swoich własnych, czysto ludzkich dywagacjach i w momentach próby, albo nawet w takich codziennych okolicznościach, kiedy to trzeba będzie dać świadectwo wiary – nie polegali tylko na swoich własnych przemyśleniach, poglądach i przekonaniach (tak bardzo często „jedynie słusznych”, czyż nie?…), ale bardziej opierali się na słowie Jezusa i na działaniu Ducha Świętego, który wręcz „za rękę” przeprowadzi nas przez te doświadczenia.

A wówczas z całą pewnością z każdego z nich wyjdziemy zwycięsko! Nawet, jeżeli wszystkim wokół będzie się wydawało, że ponosimy totalną klęskę – z czasem okaże się, kto tak naprawdę ma rację. A kto? My? Nie! Jezus!

Tak, jak miał rację w życiu, w działalności i w nauczaniu Patrona dnia dzisiejszego, Świętego Brunona Bonifacego. Co możemy o nim powiedzieć?

Urodził się on w 974 roku, w rodzinie grafów niemieckich w Kwerfurcie. W roku 986 uczył się w szkole katedralnej w Magdeburgu, gdzie też później odbył studia. W roku 995 został mianowany kanonikiem katedralnym w Magdeburgu. W roku 997, wraz z cesarzem Ottonem III, udał się do Rzymu. Tu w roku następnym wdział habit benedyktyńskiego mnicha na Awentynie, w opactwie Świętych Bonifacego i Aleksego. Pięć lat wcześniej, w tym samym klasztorze, przebywał Święty Wojciech i Błogosławiony Radzim.

Brunon otrzymał imię zakonne: Bonifacy. W roku 999, już jako Bonifacy, złożył śluby zakonne. W tym samym czasie zaprzyjaźnił się ze Świętym Romualdem, który miał już sławę świętego męża i ojca nowej rodziny zakonnej. W roku 1001, Bonifacy wstąpił do tejże rodziny zakonnej. Znalazł się w eremie Pereum, koło Rawenny.

I to właśnie z Pereum, jesienią tego samego roku, udała się do Polski pierwsza grupa kamedułów. W skład grupy weszli – między innymi – Święty Jan i Święty Benedykt. Misję tę zorganizował Święty Romuald, na prośbę cesarza Ottona III i króla polskiego, Bolesława Chrobrego. Zakonnicy mieli działać wśród Słowian nadodrzańskich. Do grupy dołączył też Brunon z Kwerfurtu.

Dla wyjednania grupie misyjnej odpowiednich przywilejów papieskich, Święty Romuald wysłał Brunona Bonifacego do Rzymu. Papież Sylwester II chętnie udzielił wszystkich potrzebnych misjonarzom indultów. Brunon otrzymał także od Papieża paliusz, a więc tym samym nominację na arcybiskupa metropolitę misyjnego. Dawało mu to uprawnienia do mianowania biskupów na terenach misyjnych. Z niewiadomych przyczyn, sakrę biskupią otrzymał dopiero po dwóch latach, w roku 1004, w Magdeburgu. W ten sposób Brunon Bonifacy był pierwszym metropolitą pogańskich Słowian zachodnich, do których był wysłany jako misjonarz.

Złożona sytuacja polityczna na terenie Polski sprawiła, że zatrzymał się we Włoszech, a potem na dworze cesarza. Następnie przybył znowu do Polski, po czym – po raz kolejny na Węgry. Potem Papież wysłał go do Kijowa, a nawet nad Morze Czarne. W roku 1008, Bonifacy jest ponownie w Polsce i usiłuje udać się z kolei do Szwecji, aby przez swoich uczniów zorientować się w sytuacji tamtejszego Kościoła.

W 1009 roku udaje się na tereny pruskie, do ludu Jadźwingów, z wyraźnym zamiarem rozpoczęcia tam misji. Niestety, nie było mu dane dokończyć pomyślnie rozpoczętego dzieła. Według podania, Arcybiskup Brunon Bonifacy, wraz z osiemnastoma towarzyszami, zginął właśnie z ręki Jadźwingów, w dniu 9 marca 1009 roku, gdzieś w okolicach obecnego Pojezierza Suwalskiego. Miał wówczas zaledwie trzydzieści pięć lat. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało. Niestety, ślad o relikwiach Męczennika zaginął. Jego kult bardzo szybko się rozwinął.

Święty Brunon Bonifacy jest autorem trzech utworów pisanych: „Żywotu Świętego Wojciecha”, „Listu do cesarza Henryka” i „Żywotu Pięciu Braci Kamedułów”. Styl i język tych pism wskazują na wysoką kulturę i wykształcenie Autora.

I właśnie w „Liście do cesarza Henryka” występuje bardzo energicznie w obronie Polski, a jednocześnie zajmuje jednoznaczne stanowisko w sprawie relacji pomiędzy dwoma chrześcijańskimi władcami. W dziele swoim tak pisze:

Mężowi Kościoła, bogobojnemu królowi Henrykowi, Brunon życzy wszystkiego, co przystoi królowi i podoba się wszystkowidzącemu Bogu. Ty, będąc królem według mądrości, której Bóg Ci użyczył, usiłujesz być dobrym i katolickim władcą. Podobnie i my, jakkolwiek nędzni, bojąc się, żebyśmy tego życia nie zmarnowali i w dniu śmierci nie okazali się nadzy, ile tylko tchnie łaska Ducha Świętego, staramy się działać i pracować. […]

Co się więc tyczy mnie – grzeszę jedynie; co się zaś tyczy Pana, skoro chce, prędzej niż słowo wyrzec można, spełnia wszelkie dobro. Jeśliby ktoś także to powiedział, że do księcia Bolesława odnoszę się z uczuciem wierności i serdecznej przyjaźni, prawda to. Rzeczywiście, kocham go jak duszę moją i więcej niż życie moje. Lecz mam wiarygodnego świadka, wspólnego Boga naszego, że nie miłuję księcia wbrew Twojej łaskawości, gdyż ile tylko mogę, pragnę życzliwie usposobić go względem Ciebie.

Lecz oby bez utraty łaski króla wolno było tak powiedzieć: Czy godzi się prześladować lud chrześcijański, a żyć w przyjaźni z pogańskim? Co za ugoda Chrystusa z Belialem? Jakie porównanie światła z ciemnością? Strzeż się, Królu, jeżeli wszystko chcesz czynić przemocą, a nigdy z litością, którą lubi Chrobry, żeby przypadkiem Jezus, który teraz wspiera Ciebie, nie rozgniewał się. Lecz w tym tkwi całe zło, że ani król nie ma zaufania do Bolesława, ani ten do zagniewanego króla.

O, jak wielkie dobra i korzyści wynikłyby dla obrony chrześcijaństwa i nawracania pogan, jeśliby jak ojciec jego Mieszko ze zmarłym cesarzem, tak syn Bolesław żył z Tobą, naszym królem. I chociaż nie umiem się modlić przed obliczem Boga, przynajmniej głośno wołać nie przestanę, aby Bóg Ci błogosławił.

Ty zaś nie chciej zwlekać z udzieleniem wszelkiej rady i pomocy w nawracaniu Luciców i Prusów, jak przystoi pobożnemu królowi, ponieważ teraz za natchnieniem Ducha Świętego powinniśmy się zabrać do pracy nad nawracaniem twardych serc tych pogan, niezmordowanie poświęcać wszelki trud i wysiłek pod opieką walczącego Piotra. Bądź zdrów, Królu! Żyj prawdziwie dla Boga, przypominając sobie dobre czyny.” Tyle z Listu naszego dzisiejszego Patrona, adresowanego do niemieckiego cesarza.

Wpatrzeni w przykład bohaterskiej i niezwykle pracowitej postawy dzisiejszego Patrona oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych siebie raz jeszcze, czy pozwalamy Jezusowi mówić przez nas, działać przez nas?… Czy pozwalamy Jezusowi w nas – i przez nas – zwyciężać ten dzisiejszy, pogubiony świat?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.