Oczyść najpierw wnętrze…

O

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Monika Nowicka, moja Siostra cioteczna, dla której modlę się o łaskę cierpliwości i pogody ducha w znoszeniu krzyża choroby, a jeśli to nie sprzeciwiałoby się woli Bożej – o łaskę powrotu do pełnego zdrowia.

Imieniny przeżywa dziś także Monika Szostakiewicz, zaangażowana w swoim czasie w działalność jednej ze Wspólnot młodzieżowych.

Urodziny natomiast przeżywa Sebastian Kucharski, za moich czasów – Lektor w Celestynowie.

Życzę Wszystkim świętującym łaski Bożej i wszelkich dobrych natchnień. Zapewniam o modlitwie!

Drodzy moi, pozdrawiam Wszystkich z Rzymu. Wczoraj zmieniły nam się plany i nie wybraliśmy się na wędrówkę pod tytułem: RZYM NOCĄ. Planujemy to dzisiaj – o ile znowu nam się coś nie zmieni, bo plany modyfikujemy na bieżąco. Wczoraj byliśmy w Bazylice Matki Bożej Większej, a potem u Jana na Lateranie i na Świętych Schodach. Wszędzie przeczytaliśmy sobie o miejscu, w którym jesteśmy, potem było obejrzenie danego miejsca, a potem: piętnaście minut modlitwy w ciszy w każdym z nich. I zobaczyliśmy, że właśnie takie zwiedzanie ma – jak dla nas – największy sens. O planach na dzisiaj zaraz będziemy wspólnie rozmawiać.

Natomiast zapewniamy Was o modlitwie – i o takową prosimy. Pamiętajmy też o Księdzu Marku. Szczęśliwie przekroczył wczoraj granicę i znalazł się w Kaliningradzie. Oby bez przeszkód dotarł do Surgutu.

Zapewniam, że atmosfera w naszej małej Grupie jest świetna, co wczoraj było widać przy każdym punkcie naszego programu dnia, a także przy kolacji, którą dzięki Natalii, naszej rzymskiej Przewodniczce, mogliśmy zjeść w jednej z rzymskich restauracyjek, zasiadają przy stoliku na zewnątrz, na chodniku, co tutaj jest widokiem zwyczajnym. Długo rozmawialiśmy o przeróżnych sprawach. Potem zakończyliśmy dzień wspólną modlitwą. Codziennie też sprawujemy tu, na miejscu, Mszę Świętą.

Drodzy moi, pochylmy się już nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 21 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Moniki,

27 sierpnia 2024.,

do czytań: 2 Tes 2,1–3a.14–17; Mt 23,23–26

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:

W sprawie przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa i naszego zgromadzenia wokół Niego, prosimy was, bracia, abyście się nie dali zbyt łatwo zachwiać w waszym rozumieniu ani zastraszyć bądź przez ducha, bądź przez mowę, bądź przez list rzekomo od nas pochodzący, jakoby już nastawał dzień Pański. Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi.

Po to wezwał was przez głoszenie nasze Ewangelii, abyście dostąpili chwały Pana naszego Jezusa Chrystusa. Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu. Sam zaś Pan nasz Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam niekończącego się pocieszenia i dobrej nadziei, niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi we wszelkim czynie i dobrej mowie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus przemówił tymi słowami: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta”.

To bardzo cenna uwaga Apostoła Pawła, z jaką dziś zwrócił się do Tesaloniczan. Z pewnością, odnosiła się ona do wszystkich wiernych tamtego czasu, albowiem w kwestii powtórnego przyjścia Jezusa na ziemię krążyły wówczas najbardziej wydumane wieści, przypuszczenia, dywagacje i najdziwniejsze teorie. A były one – raz jeszcze to podkreślmy – rozliczne i bardzo dziwaczne! Wynikało to z tego, że ludzie przeróżnie rozumieli zapowiedzi Jezusa, dotyczące Jego rychłego ponownego przyjścia.

Zresztą, wspomnijmy i o tym, że sami Apostołowie – w momencie Wniebowstąpienia Jezusa – stali i gapili się w niebo tak, że aż musiał pojawić się Wysłannik z Nieba, który kategorycznie kazał im wracać do siebie i brać się do roboty. I po tej właśnie linii idzie dzisiejsze pouczenie Pawła.

Pamiętajmy, że jego nie było z Apostołami w chwili Wniebowstąpienia – bo on jeszcze wtedy nie był Apostołem. Ale dzisiaj naucza tak, jak wtedy, tamtego dnia, wypowiedzieli się Wysłannicy z Nieba. Bo w pierwszej części czytania zdecydowanie stwierdza, że w sprawie ponownego przyjścia Pana chrześcijanie nie mogą dać się wodzić za nos, mieszać sobie w głowach, dopatrując się także jakichś nieprawdziwych wskazań w nauczaniu samego Pawła! Pierwsza część dzisiejszego czytania kończy się mocnym i jasnym stwierdzeniem: Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi.

I dlatego druga część – to jasne wskazania, co mają oni robić dalej. A cóż takiego? Mają «stać niewzruszenie», czyli iść tą drogą, która została im wskazana, «trzymając się tradycji, o której zostali pouczeni». Czyli, nie nowinkarstwo, nie jakieś podążanie za sensacją, ale dokładnie odwrotnie: wierność tradycji i temu wszystkiemu, czego do tej pory się trzymali. To jest jedyna droga!

Już w pierwszym zdaniu owej drugiej części – tej, nazwijmy są, praktycznej – słyszymy: Po to wezwał was przez głoszenie nasze Ewangelii, abyście dostąpili chwały Pana naszego Jezusa Chrystusa. A zatem, zbawienie mają już zapewnione, jeżeli tylko pójdą to drogą, która do zbawienia prowadzi. Jeżeli będą aktywni w tym dążeniu, a nie będą dywagować, rozważać, szukać ciągle jakichś sensacji, jakichś nowinek. Mają iść tą drogą, która została im wskazana przez Apostołów, w tym także przez samego Pawła; mają się wręcz trzymać tradycji – a więc tego, co było – a nie poszukiwać nowych ciekawostek.

Bo Wniebowstąpienie Jezusa, czyli Jego odejście w widzialnej postaci z tego świata – nie wywróciło całej Jego nauki. Wszystko, czego się Jego wyznawcy nauczyli, pozostaje aktualne. Mają więc iść dalej tą drogą i nie roztrząsać, czy Jezus powróci za dwa dni, czy za dwa tygodnie, czy za cztery lata – czy może za dwa tysiące lat?… Oni mają robić swoje – tu i teraz. A Pan przyjdzie wtedy, kiedy uzna to za stosowne.

Oni mają iść dokładnie tą drogą, którą szli od początku swojej przygody z Jezusem i Jego Kościołem, trzymając się tego, czego zostali nauczeni – i tradycji, w którą weszli.

Jednak – na co zwraca uwagę Jezus w dzisiejszej Ewangelii – nie może dojść do przeciwstawnej skrajności. Przykładem takiej właśnie, negatywnej postawy, jest postawa uczonych w Piśmie i faryzeuszów, których Jezus dzisiaj zupełnie otwarcie, a wręcz bezceremonialnie, nazywa obłudnikami. Dlaczego?

Jezus dokładnie to wyjaśnia: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta.

To wszystko, o czym tu Jezus powiedział, a co żydowska elita dopisała sobie do Prawa Mojżeszowego, rozdrabniając się w przepisach szczegółowych, a zapominając o istocie i duchu całego Prawa – stanowiło wielką przeszkodę w zrealizowaniu zamysłu Boga. Bo zamysłem tym było – i niezmiennie jest, jak to zresztą słyszymy – sprawiedliwość, miłosierdzie i wiara. A nie mięta, koper i kminek. I tym zamysłem jest pokonanie w sobie i wokół siebie zdzierstwa i niepowściągliwości, a nie skrupulatne obmywanie kubków i misek!

Zatem, tradycja nie może się stać celem sama w sobie, jeżeli zupełnie pominie ducha! Zachowywanie tradycji ma się wpisać dokładnie w tę linię życia i postępowania, którą wyznaczył Jezus i po której my, Jego wyznawcy, mamy iść. Czyli, mamy korzystać i nawiązywać do tego, czego naucza Kościół od dwóch tysięcy lat, opierając to swoje nauczanie na nauce Pisma Świętego, rozumianego również nie „jak mi się podoba”, ale w kontekście całości i w odniesieniu do takiego rozumienia, na jakiej od wieków wskazuje Kościół.

Natomiast naszym zadaniem jest przekładanie tego nauczania na realia naszej codzienności – tej obecnej codzienności, w której żyjemy. Bo w niej także da się – a wręcz trzeba – żyć wiarą, zachowując tradycję, a nie podążając za głupimi nowinkami, nie mającymi żadnego oparcia ani w Piśmie Świętym, ani w odwiecznym nauczaniu Kościoła, a często też: nie mającymi oparcia w zdrowym rozsądku i trzeźwym myśleniu.

Dlatego my nie mamy być „nawiedzonymi” marzycielami, ale realistami, twardo stąpającymi po ziemi, idącymi tą właśnie drogą za Jezusem. Trzymającymi się Jego zasad, Jego nauczania, Jego prowadzenia. Oto jest prawdziwa droga wiary, która w odpowiednim czasie – tym, który wskaże sam Jezus – doprowadzi nas do wiecznego zbawienia, które na końcu tej drogi mamy przecież obiecane!

Taką właśnie drogą przez całe życie szła – i dlatego jest dla nas wzorem – Patronka dnia dzisiejszego, Święta Monika. Co o niej wiemy?

Urodziła się ona około 332 roku w Tagaście, w północnej Afryce, w głęboko chrześcijańskiej rodzinie rzymskiej. Jako młodą dziewczynę wydano ją za pogańskiego urzędnika, członka miejscowej rady miejskiej. Małżeństwo to jednak nie było dobrane. Mąż miał charakter niezrównoważony i popędliwy. Monika jednak swoją dobrocią, łagodnością i troską umiała pozyskać jego serce, a nawet doprowadziła go do przyjęcia Chrztu.

Gdy urodził się ich syn Augustyn, Monika miała dwadzieścia dwa lata. Po nim miała jeszcze syna i córkę. W 371 roku zmarł mąż Moniki, gdy miała ona trzydzieści dziewięć lat. I wtedy to zaczął się dla niej – trwający szesnaście lat – czas niepokoju i cierpień. A ich przyczyną był Augustyn. Zaczął on bowiem naśladować ojca i żyć bardzo swobodnie. Poznał jakąś dziewczynę i miał z nią dziecko – pomimo, że żyli bez ślubu. Nadto uwikłał się w błędy manicheizmu.

Zbolała matka nie opuszczała syna, ale szła za nim wszędzie, modlitwą i płaczem błagając Boga o jego nawrócenie. Kiedy Augustyn udał się do Kartaginy dla objęcia w tym mieście katedry wymowy, matka poszła za nim. Kiedy potajemnie udał się do Rzymu, a potem do Mediolanu, by się zetknąć z najwybitniejszymi mówcami swojej epoki, Monika też była przy nim.

I oto w 387 roku, Augustyn – pod wpływem kazań Świętego Ambrożego, głoszonych w Mediolanie – przyjął Chrzest i rozpoczął zupełnie nowe życie. Szczęśliwa matka spełniła misję swojego życia. Mogła już odejść po nagrodę do Pana. Kiedy wybierała się do rodzinnej Tagasty, zachorowała na febrę i po kilku dniach zmarła w Ostii, w 387 roku. Dokładnej daty śmierci nie znamy.

Natomiast w swoich „Wyznaniach” Augustyn, jej syn, późniejszy Święty, opowiadając o odejściu swej Matki z tego świata, wyraził jej swoją bezgraniczną wdzięczność, w takich – między innymi – słowach:

Gdy zbliżał się dzień, w którym miała odejść z tego świata, dzień, który Ty znałeś, my zaś nie znaliśmy, zdarzyło się – jak sądzę – dzięki niezbadanym Twym wyrokom, że znajdowaliśmy się razem, wsparci o okno wychodzące na ogród domu, w którym zamieszkaliśmy. Było to blisko Ostii, gdzie z dala od zgiełku, po trudach długiej drogi, nabieraliśmy sił do podróży morskiej.

Rozmawialiśmy ze sobą z ogromną serdecznością i zapominając o tym, co przeszłe, i kierując się ku przyszłości, zastanawialiśmy się w świetle Prawdy, którą Ty jesteś, na czym polega życie Świętych – to życie, którego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło. Chłonęliśmy sercem niebiańskie strumienie wypływające z Twojego źródła, ze źródła życia, które jest w Tobie.

Mówiłem o tych sprawach, chociaż nie w ten sposób i nie tymi dokładnie słowami, ale, o Panie, Ty wiesz, że w owym dniu, gdy tak rozmawialiśmy, a w miarę wypowiadanych słów świat wraz ze wszystkimi przyjemnościami tracił dla nas znaczenie, powiedziała: «Mój synu, co do mnie, to żadna rzecz nie cieszy mnie na tym świecie. Co tu jeszcze czynię i po co jestem, nie wiem. Niczego już nie spodziewam się na tym świecie. To jedno zatrzymywało mnie dotąd, że chciałam, zanim umrę, widzieć cię chrześcijaninem katolikiem. Bóg szczodrzej mnie obdarował, bo zobaczyłam, że wzgardziwszy powabami świata, stałeś się Jego sługą. Na cóż więc jestem jeszcze tutaj?»

Nie przypominam sobie dokładnie, co jej odpowiedziałem. Tymczasem po pięciu dniach, albo może trochę więcej, leżała w gorączce. Kiedy chorowała, zdarzyło się któregoś dnia, że straciła przytomność i nie rozpoznawała obecnych. Przybiegliśmy, ale szybko odzyskała świadomość, popatrzyła na stojącego obok brata i mnie i powiedziała do nas, jakby zapytując: «Gdzie byłam?»

Potem spoglądając na nas zasmuconych, powiedziała: «Tutaj pochowacie swoją matkę». W milczeniu powstrzymywałem łzy. Mój brat powiedział parę słów, wyrażając pragnienie, aby nie umarła na obczyźnie, ale wśród swoich. Usłyszawszy to, zaniepokoiła się, i karcąc wzrokiem za takie myśli powiedziała, patrząc na mnie: «Posłuchaj, co mówi». A potem do nas obydwóch: «Ciało złóżcie gdziekolwiek – tym się nie kłopoczcie! O jedno tylko proszę, abyście wszędzie, gdzie będziecie, pamiętali o mnie przy ołtarzu Pańskim». Wymówiwszy z trudem te słowa, zamilkła. Choroba zaś postępowała wzmagając cierpienia.” Tyle z księgi „Wyznań” Świętego Augustyna.

Wpatrzeni w przykład postawy Świętej Moniki i jej niezłomną wiarę, oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych siebie o wierność w codzienności nauczaniu Jezusa i świętej tradycji Kościoła Rzymskokatolickiego…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.