Oddajmy wszystko Panu!

O

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:

Biskup Grzegorz Suchodolski – Biskup Pomocniczy Diecezji siedleckiej;

Ksiądz Wojciech Bazan – Prefekt w Zespole Szkół Katolickich, działających w moim rodzinnym mieście, Białej Podlaskiej; a także Proboszcz jednej z Parafii naszej Diecezji. Ksiądz Wojtek jest moim dobrym Kolegą, jeszcze z czasów seminaryjnych.

Obu Jubilatom życzę wszelkiego Bożego błogosławieństwa i zapewniam o modlitwie!

A oto dzisiaj pomagam duszpastersko w Parafii Poizdów, natomiast o 20:00 – Msza Święta w naszym Duszpasterstwie, połączozna z Koronką do Bożego Miłosierdzia za Zmarłych.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co tak szczególnie mówi do mnie Pan? Z czym zwraca się tak osobiście do mnie? Duchu Święty, pomóż odczytać…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

32 Niedziela zwykła, B,

10 listopada 2024.,

do czytań: 1 Krl 17,10–16; Hbr 9,24–28; Mk 12,38–44

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:

Prorok Eliasz poszedł do Sarepty. Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna wdowa zbierała tam sobie drwa. Więc zawołał ją i powiedział: „Daj mi, proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił”. Ona zaś zaraz poszła, aby jej nabrać, ale zawołał na nią i rzekł: „Weź, proszę, dla mnie i kromkę chleba”.

Na to odrzekła: „Na życie Pana, twego Boga, już nie mam pieczywa, tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi strawę. Zjemy to, a potem pomrzemy”.

Eliasz zaś jej powiedział: „Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i wtedy mi przyniesiesz. A sobie i twemu synowi zrobisz potem.

Bo Pan, Bóg Izraela, rzekł tak: «Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię»”.

Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień. Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą Pan wypowiedział przez Eliasza.

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Chrystus wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej świątyni, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga, nie po to, aby się często miał ofiarować jak arcykapłan, który co roku wchodzi do świątyni z krwią cudzą. Inaczej musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata. A tymczasem raz jeden ukazał się teraz, na końcu wieków, na zgładzenie grzechów przez ofiarę z samego siebie.

A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus nauczając mówił do zgromadzonych: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsce na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok”.

Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz.

Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”.

W Ewangelii dzisiejszej Jezus mówi: Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsce na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok.

Szczególnie to stwierdzenie o objadaniu domów wdów przychodzi na myśl, kiedy słyszymy pierwsze czytanie, z Pierwszej Księgi Królewskiej, a w niej takie oto słowa: Prorok Eliasz poszedł do Sarepty. Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna wdowa zbierała tam sobie drwa. Więc zawołał ją i powiedział: „Daj mi, proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił”. Ona zaś zaraz poszła, aby jej nabrać, ale zawołał na nią i rzekł: „Weź, proszę, dla mnie i kromkę chleba”.

Okazało się jednak, że gorzej nie mógł trafić, bo zastał ową wdowę w sytuacji niezwykle dramatycznej, wręcz krańcowej. Oto bowiem usłyszał od niej takie, pełne bólu słowa: Na życie Pana, twego Boga, już nie mam pieczywa, tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi strawę. Zjemy to, a potem pomrzemy.

Straszna perspektywa, prawda?… Takie spodziewanie się, a wręcz pewność nieuchronnej śmierci głodowej, bo nie ma najmniejszej nadziei na to, że w najbliższej przewidywanej przyszłości sytuacja ta może się zmienić. Bo deszcz już długo nie padał i lud po prostu przymierał głodem. I to właśnie w takim momencie, w takiej sytuacji Prorok Pański zwraca się do wdowy z prośbą, żeby ona podzieliła się z nim resztką tego, co jej zostało, co nawet jej samej i jej synowi nie mogło wystarczyć, aby najedli się do syta, a tu jeszcze ktoś – mówiąc nieco przewrotnie – dosiadł się im do stołu… I to Prorok Pański!

Jak nie skojarzyć całego tego wydarzenia ze słowami Jezusa – tymi zacytowanymi, z dzisiejszej Ewangelii – o objadaniu domów wdów. Tylko, że Jezus mówił to o uczonych w Piśmie. Ale – w sumie – to cóż to za różnica, kiedy Prorok Pański postąpił dokładnie tak samo… Właśnie, czy dokładnie tak samo?… Czy w ogóle tak samo?… Jeżeli wczytamy się dokładniej w przesłanie pierwszego czytania i czytania ewangelicznego, to łatwo przekonamy się, że mowa jest o dwóch różnych sytuacjach. Łączy je tylko postać wdowy, ukazana i tu, i tu – co oczywiście też nie pozostaje bez znaczenia, jeśli się weźmie pod uwagę, jaką pozycję społeczną miała wówczas wdowa – w tamtym czasie i w tamtej kulturze. A jakaż to była pozycja?

Bardzo słaba, praktycznie na uboczu całego życia społecznego. Taka wdowa, pozostając bez opieki mężczyzny – a do tego często jeszcze mając dzieci na wychowaniu – zupełnie była bezradna, samotna, bezbronna. Dlatego zapewne uczeni w Piśmie do takich właśnie wdów lubili sobie „wpadać na kolację”, bo wiedzieli, że taka dotknięta przez życiowy dramat kobieta wszystko odda i wszystko zrobi, by choć trochę zyskać na znaczeniu w oczach społeczności.

A szczególnie – w oczach takiego wysoko postawionego człowieka, jak uczony w Piśmie, bo to była wówczas naprawdę elita nie tylko religijna, ale i społeczna. A taka wdowa była na uboczu tegoż życia społecznego. Dlatego nie może nas dziwić, że chcąc mieć – mówiąc kolokwialnie – „chody” u tejże elity i w ten sposób jakkolwiek, chociaż minimalnie, swoją sytuację poprawić, takie wdowy godziły się na objadanie swoich domów. Czyli na bezczelne wykorzystywanie się przez takich cwaniaków.

Z Prorokiem Eliaszem to zupełnie inna sprawa. On zwrócił się do tejże wdowy, bo takie polecenie otrzymał od Pana. Dzisiaj tego w pierwszym czytaniu nie słyszymy, ale z lektury całej Księgi łatwo dowiemy się, że takie polecenie wydał mu sam Bóg! Tak, właśnie takie, że ma korzystać z wyżywienia, jakie zaoferuje mu pewna wdowa. Bo ta wdowa ma to czynić z Bożego polecenia i dokładnie wedle Bożych wskazań!

A wtedy okaże się, że nie będzie żadnego problemu. Zresztą, Prorok Eliasz – odpowiadając wdowie – wyraźnie odwołał się w tej sprawie do Boga i do Jego działania, przekonując ją w słowach: Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i wtedy mi przyniesiesz. A sobie i twemu synowi zrobisz potem. Bo Pan, Bóg Izraela, rzekł tak: «Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię». I tak się właśnie stało – jak się dowiadujemy z ostatniej części pierwszego dzisiejszego czytania.

A to znaczy, że nie każde skorzystanie z utrzymania i pokarmu w domu wdowy ma oznaczać dla niej jakąś szkodę. W tym przypadku – okazało się nawet korzyścią. Natomiast w zetknięciu z uczonymi w Piśmie możemy mówić o szkodzie podwójnej, bo nie dość, że wdowy te był objadane przez tych darmozjadów, to jeszcze – wraz z innymi ludźmi, skazanymi na ich duchowe kierownictwo – były one oszukiwane! Tak, bezczelnie oszukiwane przez tych pobożnych oszustów.

W tym względzie, los wdów akurat nie różnił się od losu wielu innych osób, przed którymi owa elita udawała świętą i pobożną, a dobrze wiemy, jaka była naprawdę. Jednak – z jakiegoś powodu – Jezus w swojej bardzo krytycznej wypowiedzi o przewrotnej postawie uczonych w Piśmie właśnie na wdowy i szkody im czynione, zwrócił szczególną uwagę. A to oznacza przede wszystkim, iż bierze je w szczególną opiekę – w swoją szczególną opiekę!

Potwierdzeniem tego jest epizod, opisany w drugiej części dzisiejszej Ewangelii. Oto Jezus usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”.

A skoro tak, czyli skoro sam Jezus, Boży Syn, do którego w jakiś sposób także ta świątynia należała, dostrzegł ów nominalnie skromny, ale duchowo wielki dar rzeczonej wdowy, to oznacza, że w tym wymiarze duchowym obdaruje ją po wielekroć bogatszymi darami, a i w sferze materialnej na pewno nie pozostawi jej samej. Skoro bowiem ona potrafiła tak heroicznie zaufać Bogu, iż do skarbony Jego świątyni wrzuciła całe swoje utrzymanie, to z pewnością poruszyło to tak mocno serce Boga, że wypłacił to jej z nawiązką – i to wielokrotną.

Skoro wdowa z Sarepty Sydońskiej, ta z pierwszego czytania, podzieliła się z Prorokiem Pańskim ostatnią kromką chleba, to okazało się, że tego chleba – w cudowny sposób pomnażanego – nie zabrało jej do końca suszy. Kiedy tylko zaufała Bogu.

I może właśnie dlatego dzisiaj otrzymujemy obraz owych trzech wdów, jako osób w społeczności Izraela totalnie bezbronnych, odstawionych na bocznicę życia społecznego, aby na ich tle niejako ukazać wyjątkowość miłości Boga – miłości, która pochyla się nad każdym człowiekiem! Nad każdym! Także tym – a może właśnie: szczególnie tym – najsłabszym, najmniej poważanym, bezbronnym.

Okazuje się bowiem, że to Bóg staje się pierwszym Obrońcą wdów i sierot, ludzi opuszczonych, smutnych, pogubionych – jak to zresztą śpiewaliśmy w Psalmie responsoryjnym: Bóg wiary dochowuje, uciśnionym wymierza sprawiedliwość. Chlebem karmi głodnych, wypuszcza na wolność uwięzionych. […] Ochrania sierotę i wdowę, lecz występnych kieruje na bezdroża.

Owymi występnymi dzisiaj okazali się uczeni w Piśmie – elita religijna i społeczna narodu. Pan nawet nie musiał ich «kierować na bezdroża» – oni sami na nie szli, podążając za swoją pychą i nieprawością. A ci najbardziej po ludzku przegrani – okazali się największymi zwycięzcami.

Ten właściwy porządek rzeczy Jezus przywrócił światu swoją zbawczą ofiarą, złożeniem Boga hojnej Ofiary z samego siebie. Słyszymy o tym w drugim dzisiejszym czytaniu, z Listu do Hebrajczyków: Chrystus wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej świątyni, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga, nie po to, aby się często miał ofiarować jak arcykapłan, który co roku wchodzi do świątyni z krwią cudzą. Inaczej musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata. A tymczasem raz jeden ukazał się teraz, na końcu wieków, na zgładzenie grzechów przez ofiarę z samego siebie.

Wyraźnie widzimy wskazanie na to, jak Ofiara, złożona przez Najwyższego Kapłana, diametralnie różni się od tej, składanej przez kapłanów Starego Testamentu. I jest o wiele bardziej cenna i skuteczna przed obliczem Boga. I dotyczy każdego z nas, obejmuje swoim działaniem i swoją skutecznością każdego z nas! Nikt nie jest z niej wyłączony, nikt nie jest tak mało ważny i istotny, aby w zbawcze działanie i zbawczą skuteczność tej Ofiary nie był włączony! To ze strony Jezusa.

Bo ze strony każdej i każdego z nas – jako odbiorców tego daru – owa skuteczność zależy właśnie od tego, czy i na ile przyjmiemy ten dar. Bo możemy tak totalnie zaufać, jak zaufały owe wdowy, dzisiaj nam ukazane, które – raz jeszcze podkreślmy – chociaż były naprawdę w wyjątkowo niekorzystnej pozycji „startowej”, to ostatecznie najwięcej wygrały.

A możemy stać nawet bardzo wysoko, gdy idzie o stopień praktykowanej i pokazywanej światu pobożności; możemy nawet należeć do swoistej religijnej elity swego otoczenia, będąc zaangażowanym w życie swojej parafii, wspólnoty, albo nawet będąc księdzem czy pełnić inną, ważną posługę w Kościele – a być bardzo daleko od Jezusa! I wykonywać swoje praktyki lub czynności, związane ze swoją posługą – jedynie na pokaz, dla poklasku u ludzi lub dowartościowania samego siebie. Lub dla jednego i drugiego jednocześnie.

Dlatego z dzisiejszego przesłania, jakie niesie nam Boże słowo, bierzemy sobie do serca przede wszystkim tę prawdę: mamy bezgranicznie zaufać Jezusowi. W wielkiej pokorze i posłuszeństwie Jego woli, Jego prowadzeniu – także wtedy, kiedy to prowadzenie będzie dla nas totalnie niezrozumiałe i zaskakujące. Także wtedy! A może – szczególnie wtedy!

A wówczas usłyszymy od naszego Pana, że daliśmy z siebie naprawdę wiele, a wręcz wszystko – «całe swoje utrzymanie». W sensie: utrzymanie się w swoich przekonaniach, sposobach na życie, w swoich planach i zamierzeniach.

Oddajmy to wszystko Panu – jak owe ubogie wdowy. A wszystko, naprawdę wszystko zyskamy! Bo wygramy życie! I to doczesne – i to wieczne!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.