Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywał Antoni Olender – Syn Magdaleny i Szymona, Osób mi bardzo bliskich, i to już od lat. Szymon był Lektorem w Parafii w Celestynowie, w czasie mojej posługi w tej Parafii. Niech Bóg błogosławi małemu Antosiowi, Jego Rodzicom i Siostrze, a także Jego wspaniałym Dziadkom! O to będę się dla całej Rodziny modlił.
Drodzy moi, obiecałem wczoraj, że jak tylko pojawi się w ARCHIWUM DŹWIĘKÓW zapis z piątkowej audycji, to zamieszczę na blogu. I oto zamieszczam, zachęcając do odsłuchania:
A oto dzisiaj zastępuję Proboszcza w Parafii Siemień, natomiast o 20:00 – Msza Święta w naszym Duszpasterstwie, połączozna z Koronką do Bożego Miłosierdzia za Zmarłych.
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
I tutaj niespodzianka:
Otóż, dzisiaj na naszym forum zadebiutuje GABRIEL SOWA, Lektor z Parafii Leopoldów, należący do FORMACJI «SPE SALVI». A właśnie w tej FORMACJI, tworzącej także grupę na messengerze, poszczególni Członkowie po kolei piszą – w kolejne dni – krótkie refleksje nad Bożym słowem na dany dzień. Właśnie na messengerze. Dwóch z Nich – Janek Kondej i Kacper Czech – piszą także na naszym blogu. A dzisiaj dołącza do Nich Gabryś! Na razie – na próbę, ale będę Go bardzo prosił, aby tak było już na stałe.
Niezwykle ucieszyłem się wczoraj wieczorem, kiedy Gabriel zadzwonił do mnie i powiedział, że ma słówko, które mógłby przysłać na bloga. Ponieważ zaś ja także już przygotowałem słówko na jutro – które wygłoszę na ambonie – to postanowiłem, że zamieszczę jedno i drugie: najpierw będzie słówko Gabrysia, a potem moje.
Nie macie pojęcia, moi Drodzy, jak bardzo się cieszę z tej szczerości serca i gorliwości wiary, jaką widzę w postawie i w refleksjach Członków FORMACJI «SPE SALVI». Buduję się Ich postawą! Zresztą, przeczytajcie słówko Gabrysia – i napiszcie, co Wy na to…
I zastanówmy się, co dzisiaj mówi do mnie Pan – tak konkretnie do mnie? Co ważnego chce mi osobiście przekazać? Duchu Święty, przyjdź z pomocą…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
33 Niedziela zwykła, B,
17 listopada 2024.,
do czytań: Dn 12,1–3; Hbr 10,11–14.18; Mk 13,24–32
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
W owych czasach wystąpi Michał, wielki książę, który jest opiekunem dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia, każdy, kto się okaże zapisany w księdze.
Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie.
Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze.
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
W Starym Przymierzu każdy kapłan staje codziennie do pełnienia swej służby, wiele razy te same składając ofiary, które żadną miarą nie mogą zgładzić grzechów. Jezus Chrystus przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, „aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego”.
Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani. Gdzie jest odpuszczenie, tam już więcej nie zachodzi potrzeba ofiary za grzechy.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „W owe dni, po wielkim ucisku słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte.
Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba.
A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach.
Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”.
A OTO SŁÓWKO GABRYSIA:
Pierwsze czytanie, z Księgi proroka Daniela, nawiązuje do czasu, który ma nastąpić – do czasu ponownego przyjścia Chrystusa na ziemię, kiedy to umarli powstaną z grobu i staną przed obliczem Pana, aby zostać osądzeni.
Ci wszyscy, którzy zapisani są w księdze – dostąpią zbawienia, ale co to tak właściwie znaczy: zapisani w księdze?
Według mnie, zapisani w księdze – to ci, których Bóg sobie upodobał; ci, którzy zasłużyli na to, by wstąpić i zająć miejsce w niebie, u boku Jezusa; ci, którzy – odziani w zbroję Bożą – wygrali walkę ze złem, sprawiedliwi i pełni wiary w Pana, mądrzy…
Wybrani będą jaśnieć, jak gwiazdy na niebie, a drudzy zostaną przyobleczeni w hańbę. Droga prowadząca do Pana to droga do zbawienia, do światła, do lśnienia Bożą miłością i wiarą, jak gwiazdy lśnią w bezchmurną noc…
Nie pozwólmy by to światło, ta droga do Jezusa, stała się zawiła i ciemna!
***************
Zaś w drugim czytaniu, z Listu do Hebrajczyków, dostrzegamy, jak wielką i skuteczną ofiarą jest ofiara Chrystusa na drzewie krzyża.
Kapłani Starego Testamentu składali mnóstwo tych samych ofiar – z nadzieją na zmazanie grzechów – ale one nie były w stanie ich zgładzić. Jezus zaś, poświęcając swoje ludzkie życie, odkupił cały świat i zmazał każdy grzech. Zwyciężył szatana, głównego sprawcę grzechu i uczynił go podnóżkiem pod swoimi stopami, rzucił wszystkich nieprzyjaciół (całe zło) na kolana, stanął i zajaśniał blaskiem najjaśniejszym – i tak aż po wieki!
Jedną, najdoskonalszą Ofiarą umacnia wszystkich, którzy dążą do świętości, którzy szukają i słuchają Jego głosu. Jakie to jest niesamowite! Wystarczy dążyć do Miłości, do Pana, aby być umacnianym każdego dnia!
Nie bądźmy jak starotestamentalni kapłani, składający ciągle te same ofiary. Bądźmy zaś jak Chrystus, mądrzy i oddani Ojcu, pełni wiary i miłości, a będziemy umocnieni i chronieni – w imieniu JEZUS!
***************
W Ewangelii natomiast Jezus mówi do uczniów, w jaki sposób przyjdzie na ten świat, by zgromadzić wszystkich wybranych z całego świata, oraz zachęca uczniów, aby potrafili dostrzec, kiedy nastąpi ten wielki dzień ponownego przyjścia. Porównuje to do zapowiedzi lata, którego znakiem jest wypuszczanie liści przez drzewo figowe.
Nie wiemy, kiedy to nastąpi, nie znamy dnia ani godziny przyjścia naszego Pana. Lecz możemy wypatrywać znaków, które mogą to obwieszczać.
Bądźmy gotowi na przyjście Pana! Miejmy serce czyste i trwajmy w wierze! Czuwajmy! Bądźmy niezachwiani i skupieni!
***************
Nie zapominajmy, Drodzy, że ten dzień kiedyś nadejdzie, Pan wróci na ziemię, by zebrać jej owoce i podzielić ziarno od plew. Nasza wiara musi być jak dom na skale, niezachwiana i mocna, by żadne wichry, potoki i inne pociski złego nie potrafiły zburzyć tego domu.
Zatem:
►Czy jestem gotowy na ujrzenie Jezusa?
►Czy jestem świadomy, że Pan przyjdzie?
►Jak dbam o swoją wiarę i czystość serca?
A OTO MOJE SŁÓWKO:
Nie kończy się nasze życie na tym, co doczesne. Nie kończy go śmierć, ale też nawet zanim nastąpi, w ciągu tego życia doczesnego, nie sposób utrzymać uwagi skupionej tylko na wartościach materialnych i na sprawach doczesnych. Przychodzą bowiem takie dni, kiedy to następuje jakiś przełom czasu: a to koniec roku, a to koniec miesiąca, a to koniec tygodnia, który wiąże się zazwyczaj z upragnionym odpoczynkiem sobotnim i niedzielnym.
Kończy się także rok liturgiczny. I właśnie ta okoliczność staje się w Kościele impulsem do tego, aby bardziej wyraźnie niż zwykle i z większą jeszcze mocą mówić o przemijaniu, o końcu świata, o sądzie, o ostatecznym rozliczeniu.
Niewiele mamy okazji, aby o tym mówić i myśleć. To znaczy – okazji zapewne mamy wiele, bo codziennie można o tym z Bogiem rozmawiać i codziennie także sobie samemu zadawać pytanie o sens swego życia i tego wszystkiego, co się podejmuje, co się planuje. Okazji ku temu mamy wiele, ale może za mało mamy takich wyraźnych impulsów, które by nam przypominały nieuchronność końca, a także – mobilizowały do tego, aby się na tenże koniec przygotować.
Takim impulsem zawsze jest pogrzeb w rodzinie, zwłaszcza pogrzeb człowieka młodego, a już tym bardziej – śmierć, która przyjdzie niespodziewanie. Takim impulsem jest bezpośrednie – nawet czasami osobiste – zetknięcie z poważną chorobą. I takim impulsem, a na pewno okazją do głębszych przemyśleń jest koniec jakiegoś czasu.
Dla nas w Kościele taką okazją stają się – jak wspomniano – ostatnie niedziele roku liturgicznego. Dzisiaj mamy niedzielę przedostatnią, bowiem za tydzień – Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata – będzie tą ostatnią, a pierwsza Niedziela Adwentu rozpocznie nowy rok liturgiczny.
I w ciągu tych ostatnich niedziel Jezus Chrystus, Jedyny Pan i Nauczyciel, będzie nam ciągle przypominał i pouczał o Sądzie, i o konieczności pełnego rozliczenia się z wykorzystania czasu, który On sam dał. Jak będzie wyglądał dzień tego rozliczenia i kiedy nastąpi – nie wiemy. Dzisiejsza Ewangelia jasno nam uświadamia, że dzień ten nastąpi niespodziewanie. Nie ma jednak wątpliwości, że w ogóle nastąpi i że będą znaki, które zasygnalizują zbliżanie się tego dnia. Mają to być tajemnicze znaki na niebie i na ziemi, na słońcu i na księżycu…
Nigdy jednak nie możemy być pewni, że to już ten czas, bowiem wyznaczenie ostatniej godziny świata zarezerwował sobie sam Bóg. I tylko On ją zna! Jest to tak wielka tajemnica, że Jezus Chrystus mówi dzisiaj, iż nikt nie wie, kiedy ona nastąpi, nawet Boży Syn – jako Człowiek. Jest to niezwykle mocne podkreślenie tej prawdy, że nie ma możliwości dowiedzenia się, kiedy dokładnie Bóg wyznaczy kres historii świata. Trzeba zatem być do tej godziny ciągle przygotowanym.
Kiedy bowiem przyjdzie – jak mówi Prorok Daniel w dzisiejszym pierwszym czytaniu – wówczas wielu, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze.
A zatem – wszyscy zmartwychwstaną. Tylko – do jakiego życia? Nie wszyscy będą szczęśliwi po tym zmartwychwstaniu – oj, nie wszyscy… Niektórzy po to powstaną, aby pogrążyć się w wiecznym potępieniu, w wiecznym odrzuceniu. To ci, którzy przegrali swoje życie – ci, którzy je roztrwonili, zmarnowali.
To ci, dla których Ofiara Jezusa Chrystusa, Najwyższego Kapłana, pozostała bezowocna i którzy nie przyjęli daru odpuszczenia grzechów. Nie można bowiem mówić o odpuszczeniu grzechów wówczas, gdy ktoś sobie tego nie życzy, a dodatkowo jeszcze w ten grzech brnie coraz bardziej.
Jakże bardzo ważnym jest, abyśmy swoim życiem tu, na ziemi, zasługiwali na Niebo. Abyśmy nigdy nie dali sobie wmówić, abyśmy nigdy w to nie uwierzyli, że to właśnie na ziemi i w sprawach doczesnych tkwi ta najważniejsza istota naszego życia, naszego człowieczeństwa. Abyśmy nigdy tu, na ziemi, nie widzieli ostatecznych celów naszych dążeń.
A właśnie to sugerują nam dzisiaj środki przekazu, w tym kierunku idzie jakaś dziwna filozofia tego świata, która każe tylko w sprawach doczesnych widzieć możliwość spełnienia się człowieka – tylko w tym, co widać, czego można dotknąć, co można policzyć, wymierzyć; co ma wartość przeliczalną na pieniądze – tylko w tym upatrując sens bytowania człowieka.
A przecież – to nieprawda! To wielka nieprawda! To zupełny nonsens! I chyba nawet nie trzeba odwoływać się do wiary czy do Pisma Świętego, chociaż tam te wskazania są najbardziej oczywiste. Ale nawet zwykły zdrowy rozsądek, zwykłe uczciwe spojrzenie na rzeczywistość, na życie człowieka, każe zaprzeczyć temu, że człowiekowi wystarczą tylko wartości materialne i doczesne, wymierne i policzalne.
Nie! Nie wystarczą! Człowiek nie jest automatem! Człowiek jest człowiekiem, istotą stworzoną na obraz i podobieństwo Boga; istotą, która ma serce i która ma całą przebogatą sferę życia wewnętrznego. Człowiek to nie tylko ciało! Człowiek to dusza i ciało – dusza nieśmiertelna i ciało, które po jakimś czasie także zmartwychwstanie do życia wiecznego. Dlatego nie wystarczy człowiekowi, że się naje, napije, że się modnie ubierze, dobrze urządzi, fajnie zabawi, kupi niezły samochód i sprzęty najnowszej generacji. Naprawdę – to nie wystarczy!
Bo można mieć to wszystko – i jednocześnie być bardzo biednym. Można dobrze prowadzić interesy i wygrywać przetargi, zbijać fortunę – ale życie można przegrać i ostatecznie ponieść klęskę. Nie można zapomnieć o tym, co duchowe; o tym, co ponadnaturalne; nie można zapomnieć o tym, co głębsze, co święte, co wielkie… Człowiek to nie automat, to nie maszyna!
Człowiek oprócz tego, że je, pije i oddycha – również żyje głębokim życiem wewnętrznym. Ma jakieś większe aspiracje, dążenia, ambicje. I o tych największych ambicjach, o tych najbardziej wzniosłych dążeniach człowieka mówi Liturgia ostatnich dni i ostatnich Niedziel Okresu Zwykłego, a więc tych, które przeżywamy – o tych najbardziej wzniosłych ambicjach, o tych najbardziej znaczącym celu wszystkich ludzkich dążeń na tym świecie, jakim jest wieczne zbawienie w Domu Ojca.
Człowiek nie może więcej osiągnąć, jak właśnie to, że osiągnie zbawienie. Ale żeby je osiągnąć, trzeba – jak mówi Daniel – okazać się zapisanym w Księdze. Nie oznacza to jakiegoś przeznaczenia – niejako z góry – jednych na potępienie, a drugich do zbawienia. Nie! W Księgach Bożych zapisane są imiona tych wszystkich, którzy się tam wpisali swoimi dobrymi uczynkami, swoim mądrym i uczciwym życiem, swoją modlitwą, a nierzadko cierpieniem. To od nas samych zależy, czy będzie można powiedzieć tak, jak powiedział Prorok Daniel, że jesteśmy tymi, którzy są zapisani w Księdze. To od nas samych zależy, jaka będzie nasza wieczność, do jakiego życia zmartwychwstaniemy.
Jasnym jest, że ci, którzy żyć będą tu, na ziemi, ze świadomością Nieba – do tego Nieba zostaną ostatecznie zaproszeni. Jasnym jest jednak także i to, że ci, którzy będą tu na ziemi żyli tylko i wyłącznie ze wzrokiem przykutym do ziemi – nie ujrzą Nieba także w wieczności.
I nie chodzi tu o to, aby żyć na ziemi w oderwaniu od spraw codziennych; nie chodzi o to, aby „bujać w obłokach”, aby być nieświadomym tego, co się dzieje wokół… Wręcz przeciwnie – trzeba twardo stąpać po ziemi, trzeba brać swój los w swoje ręce.
Z pewnością, wszyscy tu dzisiaj obecni mogliby stanąć na moim miejscu i podzielić się swoimi doświadczeniami, jak przeżywają swoją codzienność. Każdy z nas mógłby nam wszystkim długo opowiadać, jak bardzo pochłaniają go sprawy codzienne – problemy rodzinne, problemy z sąsiadami, problemy w pracy, w szkole czy na uczelni, zmartwienia wywołane wzrastającym bezrobociem, coraz wyższymi cenami, a tu jeszcze jakaś choroba gdzieś się „przyplącze”…
I naprawdę trudno o tym nie mówić, trudno się tym nie przejmować, trudno udawać, że to nic takiego. Skoro bowiem coś doskwiera, coś boli, coś martwi – czymś sztucznym byłoby mówienie dookoła, że się nic nie dzieje i nic mnie to nie obchodzi. To nie byłoby prawdziwe, nie byłoby szczere. A my przecież nie musimy przed Bogiem niczego udawać i Bóg nie oczekuje na to, abyśmy Mu na modlitwie wygłaszali „wygładzone” wiersze czy słodkie dedykacje. Nie oczekuje także tego, abyśmy na modlitwie – jak na akademii „ku czci” czegoś tam – dobrze się przed Nim zaprezentowali.
Bóg oczekuje szczerości, całkowitej szczerości – nawet, jeżeli będzie się ona wiązała ze łzą czy słowem żalu, do Boga skierowanego. Bóg oczekuje na nasze szczere pytania, nawet na pretensje – jeśli takie wobec Niego mamy.
Ale też oczekuje na to, że z Jego pomocą będziemy się starali szukać odpowiedzi na swoje pytania i wątpliwości, że z Jego pomocą swoje sprawy będziemy z Nim przeżywać; że z pomocą Jego łaski uwierzymy, iż na tym świecie wszystko się nie kończy i przejściowe problemy nie są problemami ostatecznymi! Bo za tym życiem doczesnym, pełnym różnych niepowodzeń, jest inne życie, gdzie nie będzie już łez, smutku, bólu i rozczarowań.
Mówiąc jeszcze inaczej: Bóg dzisiaj chce nas przekonać, że tymi swoimi cierpieniami – tym, co nas boli i niepokoi – możemy zasługiwać na szczęśliwą wieczność. I dlatego mamy podejmować wyzwania, jakie przed nami stają i odważnie rozwiązywać problemy, które się wciąż piętrzą. Nie załamywać się, mimo niepowodzeń, ale zawsze pamiętać, że po każdej burzy przychodzi słońce, że po każdej nocy nastaje dzień, że po każdym zmartwieniu przychodzi odprężenie i radość, że wreszcie – po pracowitym życiu, w którym nie braknie wysiłku, trudu, zmęczenia, rozterek i zmartwień – przyjdzie wieczność radosna i szczęśliwa!
Wieczność, którą swoją Ofiarą wysłużył nam Jezus Chrystus – jak nam w drugim czytaniu przypomina Autor Listu do Hebrajczyków – a na którą my także możemy zasługiwać życiem po Bożemu na co dzień oraz uczestnictwem w Jego Ofierze. Właśnie w tej Ofierze, w której teraz uczestniczymy: w Ofierze Mszy Świętej. Oczywiście – przeżywanej w sposób pełny, czyli z przyjęciem Jezusa do serca w Komunii Świętej!
To w ten sposób nasze imiona zostaną zapisane w Księdze życia, to w ten sposób okażemy się tymi wybranymi, o których dzisiaj Jezus mówi, że będą przez Jego Aniołów zebrani z czterech stron świata, aby uczestniczyć w wiecznym szczęściu.
Czy nasze imiona są tam zapisane? Jak są tam zapisane? Co byśmy powiedzieli, co byśmy zrobili, jak byśmy zareagowali, gdybyśmy się dowiedzieli, że Jezus Chrystus przyjdzie w obłokach z wielką mocą i chwałą – na Sąd Ostateczny – jeszcze dzisiaj?…
Gabryś , brawo, za Twoje rozmyślanie nad Bożym Słowem, bo przedstawiłeś nam jego efekt. Ja odpowiem krótko na Twoje końcowe pytania. Na dwa pierwsze; dwa razy TAK.
Na trzecie „Jak dbam o swoją wiarę i czystość serca?”. Przez codzienne czytanie Słowa Bożego, rozważanie Go ale też czytanie różnych komentarzy do Niego, codzienne uczestnictwo w Mszy Świętej i częstą spowiedź, która pozwala mi na pełne uczestnictwo w Eucharystii. Praktykuję modlitwę, post i jałmużnę i dobre uczynki i ogólną życzliwość. Czy mam wady?. Mam, dlatego trzymam się Jezusa i korzystam z Sakramentów.