Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Dorota Rogulska, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej. Dziękując za życzliwość i codzienny wzór pięknej chrześcijańskiej postawy, życzę ogromu łask i błogosławieństw Pańskich! Zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, mamy dziś pierwszy czwartek miesiąca. Proszę, abyście pamiętali przed Panem o nas, kapłanach, ale także o Osobach konsekrowanych – Zakonnikach i Zakonnicach – oraz o przygotowujących się do podjęcia tej służby w Kościele. Pomódlmy się o nowe powołania. I pomódlmy się za tych, którzy w realizacji swego powołania przeżywają kryzys. Niech za łaską Bożą, odzyskają zapał i gorliwość!
A oto jutro, na naszym forum, jak wynika ze świętej tradycji piątkowej – słówko z Syberii!
I dlatego już dzisiaj informuję, że jutro, czyli w piątek, w Katolickim Radiu Podlasie odbędzie się kolejna audycja, w formacie: GAUDIUM ET SPES, z cyklu: TA DZISIEJSZA MŁODZIEŻ… Jej tematem będzie: ODDZIAŁ KSM W RADORYŻU KOŚCIELNYM – JUBILEUSZ TRZYDZIESTOLECIA, a jej Uczestnikami będą: Członkowie Oddziału z Asystentem – Ks. Piotrem Sawiukiem. Pełna lista Uczestników i tematów znajdzie się na stronie i na fb Duszpasterstwa Akademickiego w Siedlcach.
Audycja rozpocznie się o godz. 21:40 i potrwa do 23:00. Zachęcam do słuchania, oraz do łączności z nami – telefonicznej lub smsowej. Telefon do studia – do „wejścia na żywo”: 25 / 644 65 55; sms do Radia: 509 056 590; sms do mnie: 604 736 981. Można nas słuchać także w internecie: https://radiopodlasie.pl/radio-online/ lub odsłuchać audycji później, w «Archiwum dźwięków». Powtórka audycji na falach Radia – następnej nocy, około godziny 1:00.
Ja zaś pozdrawiam Was z Lublina, gdzie znowu chcę popracować i pomodlić się w ciągu dnia – wczoraj całkiem nieźle mi się udało – a o 18:00, jak w poprzednich dniach, planuję Mszę Świętą w Parafii Jana Kantego.
Teraz zaś już zapraszam do zgłębienia Bożego słowa dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi do mnie dziś Pan? Duchu Święty, rozjaśnij umysły i serca!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 4 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie Św. Pawła Miki i Towarzyszy, Męczenników,
6 lutego 2025.,
do czytań: Hbr 12,18–19.21–24; Mk 6,7–13
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia: Nie przystąpiliście do dotykalnego i płonącego ognia, do mgły, do ciemności i burzy ani też do grzmiących trąb i do takiego dźwięku słów, iż wszyscy, którzy go słyszeli, prosili, aby do nich nie mówił. A tak straszne było to zjawisko, iż Mojżesz powiedział: „Przerażony jestem i drżę”.
Wy natomiast przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do pośrednika Nowego Testamentu – Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż krew Abla.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi.
I przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. „Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien”.
I mówił do nich: „Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich”.
Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.
Bardzo wyraźnie Autor Listu do Hebrajczyków nawiązuje dzisiaj – nie po raz pierwszy w całym swoim Liście – do historii Starego Testamentu i w ogóle do jego instytucji, do jego praw i zwyczajów. A tak bardzo konkretne, to nawiązuje dziś do wydarzeń z czasów wędrówki narodu wybranego przez pustynię. Bo to tam właśnie dokonało się owo niezwykłe spotkanie narodu ze swoim Bogiem – u stóp góry, grzmiącej i dymiącej, do której sam Mojżesz zbliżał się z dużym respektem.
A naród jednogłośnie prosił, aby to właśnie on, Mojżesz, przewodnik ich i mentor – będący, w ich przekonaniu, zresztą słusznym, bliżej Boga, niż oni – mówił w ich imieniu do Boga i by to on wszystkie sprawy z Bogiem załatwił, aby to on przyjął wolę Bożą, a oni później to wszystko wypełnią. Oczywiście, jak to z tym późniejszym wypełnianiem było, to my dobrze wiemy, natomiast na pewno w momencie, kiedy stanęli u stóp góry i zobaczyli zjawiska, którymi Bóg oznajmił swoje przybycie, niemalże umierali ze strachu. Jak zaznacza Autor Listu do Hebrajczyków, tak straszne było to zjawisko, iż nawet Mojżesz powiedział: „Przerażony jestem i drżę”.
Ale czytelnicy tegoż Listu, chrześcijanie tamtych czasów – i chrześcijanie wszystkich czasów, w tym: my wszyscy – już nie musimy się niczego takiego bać. Oto bowiem słyszmy – już w pierwszym zdaniu dzisiejszego czytania – jasne stwierdzenie: Nie przystąpiliście do dotykalnego i płonącego ognia, do mgły, do ciemności i burzy ani też do grzmiących trąb i do takiego dźwięku słów, iż wszyscy, którzy go słyszeli, prosili, aby do nich nie mówił. A do czego przystąpiliśmy?
To też jest jasno powiedziane: Wy natomiast przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do pośrednika Nowego Testamentu – Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż krew Abla.
Czyli – do zupełnie, ale to zupełnie innej rzeczywistości od tej, jakiej uczestnikami byli na pustyni członkowie narodu wybranego. Ta nowa rzeczywistość – jak wynika z zacytowanych tu słów – zdecydowanie przewyższa tamtą. Zdecydowanie – i to pod każdym względem! Bo ta nowa rzeczywistość – to rzeczywistość Nieba, wysłużona krwią już nie Abla, ani zwierząt, składanych w całopalnych ofiarach, ale krwią Jezusa Chrystusa, nazwanego tutaj «Pośrednikiem Nowego Testamentu».
Możemy zatem powiedzieć, że jesteśmy naprawdę szczęściarzami – tak nam się wspaniale ułożyło, tak nam się pięknie zdarzyło, że możemy żyć w czasach, w których już dokonała się zbawcza Ofiara Jezusa, a my teraz tylko możemy z niej czerpać w całej obfitości.
Ale – właśnie! – czy możemy powiedzieć: „tylko czerpać”? Czy to takie oczywiste? Chyba nie za bardzo – i to pomimo tego, że w Jezusie Chrystusie Bóg naprawdę zbliżył się do nas, ludzi, wychodząc do nas z miłością i z zaproszeniem! Tak, z zaproszeniem do zbawienia! Oto dzisiaj jesteśmy świadkami takiego bardzo konkretnego wychodzenia Boga Człowieka – do człowieka, do ludzi, którym chciał ogłosić Dobrą Nowinę.
Jak bowiem słyszymy w czytaniu ewangelicznym: Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi. I przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. „Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien”. I mówił do nich: „Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie”. Ale też – dopowiedzmy to koniecznie, dla ukazania całej prawdy – uczynił jedno, bardzo istotne zastrzeżenie: Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich.
Zatem, Jezus od samego początku wiedział, że będą tacy, którzy z Jego zaproszenia, z Jego miłosierdzia, z Jego zbawczej Ofiary – nie skorzystają. Przewidywał to, a właściwie, to dokładnie wiedział – i, niestety, się nie pomylił…
Dlatego ciągle powtarzamy to sobie i uświadamiamy, ciągle też ten wątek pojawia się w naszych rozważaniach i refleksjach, że aby dokonało się nasze zbawienie, abyśmy rzeczywiście przystąpili do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do pośrednika Nowego Testamentu: Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż krew Abla – to trzeba, żebyśmy tego przede wszystkim sami chcieli.
Abyśmy – skoro dzisiaj objawianie się Boga następuje tak po cichu i zwyczajnie, nie w huku gromów i blasku piorunów – nie lekceważyli tego Bożego obawiania się nam, tego Bożego przemawiania do nas, tego ciągłego wychodzenia Boga do nas. Trochę się o tym ostatnio – niestety – jakby mniej mówi w Kościele, także w naszych kapłańskich homiliach, że Boga naprawdę nie można lekceważyć! I Jego zaproszeń, Jego słów, Jego propozycji – nie można potraktować ot, tak sobie, na zasadzie: jakoś to będzie! Bóg naprawdę nie pozwoli z siebie drwić – chociaż dzisiaj może się wydawać nawet wielu ludziom, że jest inaczej.
Słowa tego dopowiedzenia, które Jezus wyrzekł, a które zacytowaliśmy sobie na końcu, naprawdę zostały wypowiedziane! A w innych miejscach Ewangelii zostały wypowiedziane jeszcze mocniej: że w Dniu Sądu Sodomie i Gomorze lżej będzie, niż ludziom, które zamkną swe serca przed Bogiem. I nie dlatego, że Bóg jest mściwy – ale ze zwykłej prostej logiki i konsekwencji: jeżeli się odrzuci Boga, to kto w zamian? Co w zamian? Tylko bieda, nieszczęście, klęska, tragedia!
I o ile staram się nie nadużywać słowa: „tragedia”, które w przekazie medialnym stosowane jest za często – do jakiejkolwiek trudniejszej sytuacji w czyimś życiu – o tyle tutaj to słowo jak najbardziej pasuje. Bo zamknięcie serca przed Jezusem – to tragedia! Zlekceważenie Jezusa, odrzucenie Jego wyciągniętej ręki, odwrócenie się do Niego plecami – to wielka tragedia dla człowieka, który w ten sposób przegrywa wszystko! Przegrywa całe swoje życie – i to doczesne, a przede wszystkim: to wieczne!
Warto? Ma to sens? Może więc jednak lepiej nie kombinować po swojemu i dać szansę Jezusowi – dać się Mu poprowadzić?…
Z pewnością, na tak postawione pytania pozytywnie odpowiedzieli Patronowie dnia dzisiejszego, Paweł Miki i jego Towarzysze, Męczennicy japońscy.
Mówiąc o nich, warto na początku wspomnieć, że chrześcijaństwo w Japonii, w połowie XVI wieku, rozwijało się bardzo dynamicznie – a to dzięki misjonarskiej działalności Świętego Franciszka Ksawerego i jego współpracowników oraz następców. Niestety, rozwój pięknie zapowiadającego się dzieła został gwałtownie zatrzymany przez fanatyzm władców. Wybuchło nagłe, bardzo krwawe prześladowanie. I to właśnie na te czasy przypada bohaterska śmierć Świętego Pawła Miki i jego dwudziestu pięciu Towarzyszy.
Sam Paweł Miki urodził się koło Kioto, w zamożnej rodzinie, w roku 1565. Miał zaledwie pięć lat, kiedy otrzymał Chrzest. A w ówczesnej Japonii niezwykle rzadko zdarzało się przyjęcie Chrztu w tak młodym wieku. Kształcił się u jezuitów, do których wstąpił w wieku dwudziestu dwóch lat. Będąc klerykiem, pomagał misjonarzom jako katechista.
Po nowicjacie i studiach przemierzył niemal całą Japonię, głosząc naukę Chrystusa. Kiedy miał już otrzymać święcenia kapłańskie, w 1597 roku wybuchło wspomniane prześladowanie. Aresztowano go i poddano torturom, aby wyrzekł się wiary. W więzieniu spotkał się z dwudziestu trzema Towarzyszami. Po dotkliwych torturach obwożono ich po mieście z wypisanym wyrokiem śmierci. Paweł wykorzystał tę okazję, by zebranym tłumom głosić Chrystusa.
Więźniów umieszczono w więzieniu w pobliżu miasta Nagasaki. Dołączono do nich jeszcze dwóch chrześcijan, których aresztowano za to, że usiłowali nieść pomoc więźniom. Na naleganie prowincjała władze zgodziły się dopuścić do skazanych kapłana z Sakramentami. Tę okazję wykorzystali dwaj nowicjusze, by na jego ręce złożyć śluby zakonne.
Poza miastem ustawiono dwadzieścia sześć krzyży, na których zawieszono aresztowanych chrześcijan. Paweł Miki jeszcze z krzyża głosił zebranym poganom Chrystusa, dając wyraz swojej radości z tego, że ginie tak zaszczytną dla siebie śmiercią. Zachęcał do wytrwania także swoich Towarzyszy. Męczennicy przeszyci lancami żołnierzy dopełnili ofiary z życia dnia 5 lutego 1597 roku.
Są to pierwsi męczennicy Dalekiego Wschodu. W 1862 roku kanonizował ich Papież Pius IX, który później jeszcze beatyfikował dwustu pięciu innych Męczenników japońskich, zabitych w wieku XVII.
A oto jak męczeństwo dzisiejszych naszych Patronów relacjonuje współczesny im Autor: „Kiedy ustawiono krzyże, wszyscy okazali podziwu godne męstwo, do którego wzywali zarówno ojciec Pazjusz, jak i ojciec Rodriguez. Ojciec Komisarz trwał nieporuszony z oczyma zwróconymi ku niebu. Brat Marcin dziękując Bogu za dobroć śpiewał psalmy, do których dodawał słowa: „W ręce Twoje, Panie”. Brat Franciszek również głośno dziękował Bogu. Brat Gonzalez podniesionym głosem odmawiał Modlitwę Pańską i Pozdrowienie Anielskie.
Nasz brat, Paweł Miki, skoro zobaczył, że zajmuje miejsce najzaszczytniejsze ze wszystkich, na jakie kiedykolwiek wstępował, oświadczył najpierw zebranym, iż jest Japończykiem należącym do Towarzystwa Jezusowego, że umiera z powodu głoszenia Ewangelii i że dziękuje Bogu za tak wspaniałe Jego dobrodziejstwo. Następnie dodał takie słowa: „Myślę, że skoro doszedłem do tej chwili, nikt z was nie będzie mnie podejrzewał o chęć przemilczenia prawdy. Dlatego oświadczam wam, że nie ma innej drogi zbawienia poza tą, którą podążają chrześcijanie. Ponieważ ona uczy mnie wybaczać wrogom oraz wszystkim, co mnie skrzywdzili, dlatego z serca przebaczam królowi, a także wszystkim, którzy zadali mi śmierć, i proszę ich, aby zechcieli przyjąć Chrzest”.
Potem się zwrócił ku swoim Towarzyszom, toczącym ostatni bój, aby im dodać otuchy. Na twarzach wszystkich jaśniała radość, zwłaszcza na twarzy Ludwika. Kiedy pewien chrześcijanin zawołał do niego, iż wkrótce będzie w raju, on radosną postawą całego ciała zwrócił na siebie oczy wszystkich patrzących.
Antoni, który zajmował miejsce obok Ludwika, podniósłszy oczy ku niebu i wezwawszy Najświętsze Imiona Jezusa i Maryi, zaintonował psalm: „Chwalcie, słudzy Pańscy”, którego nauczył się na katechezie w Nagasaki. Wiele tam bowiem dokładano starań, aby wyuczyć dzieci na pamięć niektórych psalmów. Inni z radosnym obliczem powtarzali: „Jezus, Maryja”. Niektórzy zachęcali obecnych do prowadzenia życia godnego chrześcijan. W ten czy inny sposób okazywali gotowość umierania.
W pewnym momencie czterech katów wyciągnęło miecze używane w Japonii i na ten straszny widok zebrani tam wierni wykrzyknęli: „Jezus, Maryja!”, a przejmujące to wołanie podniosło się aż ku niebiosom. Kaci zaś jednym lub dwoma ciosami odebrali im życie.” Tyle z historii bohaterskiego męczeństwa Pawła Miki i jego Towarzyszy.
Mając na uwadze to ich wielkie bohaterstwo, ale też rozważając Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy raz jeszcze samych siebie, czy poważnie traktujemy każde zaproszenie Jezusa do współpracy? I może nawet nie po to, aby zaraz oddawać życie – jak nasi Patronowie – skoro nie ma takiej konieczności, ale aby odważnie i wytrwale świadczyć każdego dnia… Także dzisiaj… Już dzisiaj…