Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:
►Doktor Beata Czeluścińska – pracująca w biurze Rektora Uniwersytetu siedleckiego, a tak naprawdę: trzęsąca tą Uczelnią (w rozumieniu jak najbardziej pozytywnym) już od ponad czterdziestu lat!;
►Profesor Beata Walęciuk – Dejneka – była Dziekan Wydziału Nauk Humanistycznych naszego Uniwersytetu;
►Doktor Beata Gałek – Rzecznik prasowa naszej Uczelni;
►Beata Warpas – należąca, w swoim czasie, do Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie;
►Beata Kulikowska – Grzechnik – zaangażowana w działalność KSM na moim pierwszym wikariacie, w Parafii Radoryż Kościelny, a obecnie Katechetka.
Urodziny natomiast przeżywa dziś Kamil Charkiewicz – należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej.
Życzę Świętującym, by każdego dnia budowali jak najmocniejszą osobistą relację z Jezusem. Zapewniam o modlitwie!
Zapewniam też o niej wszystkie Panie – w dniu Ich święta. A życzę tego, czego zawsze w tym dniu: by każda z nich była jak najbardziej i we wszystkim podobne do najpiękniejszej z niewiast, a więc Najświętszej Maryi Panny!
Drodzy moi, bardzo serdecznie dziękuję Wszystkim, którzy tworzyli i współtworzyli wczorajszą audycję wieczorną w Katolickim Radiu Podlasia. Oto jej zapis w Archiwum dźwięków:
Nie wiem, czy będą następne audycje. Wczoraj rozmawiałem o tym z Dyrektorem Radia. Moje stanowisko jest jasne: jestem gotów prowadzić te audycje – co odbywa się „za darmo”, a wręcz z zaangażowaniem mojego czasu i środków finansowych, i pracy, obejmującej praktycznie cały tydzień przed audycją i prawie całą noc po audycji, kiedy nieraz rozwożę, zwłaszcza młodszych Uczestników – ale będę je prowadził tak, jak robiłem to przez całe pięć lat. Bo wydaje mi się, że już wypracowałem jakiś styl, do którego ja się przyzwyczaiłem i przyzwyczaili się Uczestnicy i Słuchacze. Jeżeli będę mógł w ten sposób je prowadzić, to będę. Jak nie – to nie. I tyle w temacie. Będę Was o wszystkim na bieżąco informował.
A ja dzisiaj pozdrawiam Was z Siedlec. Planuję wypad do Lublina, a na wieczór wracam do Siedlec. A jutro – wielkie święto w naszej Rodzinie! Ale o tym jutro…
Teraz już zapraszam do wczytania się w Boże słowo dzisiejszego dnia. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
A poniżej – słówko Kacpra, któremu dziękuję za poświęcenie i zaangażowanie, jakie widzimy w każdą sobotę. Świetne słowo o szabacie i niedzieli, a w tym kontekście: o naszych osobistych relacjach z Jezusem. Bardzo potrzebne słówko – na początku Wielkiego Postu. Zresztą, w każdym innym czasie też. Niech Pan będzie uwielbiony w posłudze słowa naszego kochanego Kacpra – i w Jego stałej dyspozycyjności!
Zatem, z jakim przesłaniem – bardzo konkretnym i bardzo osobistym – Pan dzisiaj zwraca się do każdej i każdego z nas? Niech Duch Święty pomoże swoim światłem i natchnieniem.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota po Popielcu,
8 marca 2025.,
do czytań: Iz 58,9b–14; Łk 5,27–32
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
To mówi Pan Bóg: „Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem. Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach. Odmłodzi twoje kości tak, że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie.
Twoi ludzie zabudują prastare zwaliska, wzniesiesz budowle z odwiecznych fundamentów. I będą cię nazywać Naprawcą wyłomów, Odnowicielem rumowisk na zamieszkanie.
Jeśli powściągniesz twe nogi od przekraczania szabatu, żeby w dzień mój święty spraw swych nie załatwiać, jeśli nazwiesz szabat rozkoszą, a dzień święty Pana czcigodnym, jeśli go uszanujesz przez unikanie podróży, tak by nie przeprowadzać swej woli ani nie omawiać spraw swoich, wtedy znajdziesz twą rozkosz w Panu. Ja cię powiodę w triumfie przez wyżyny kraju, karmić cię będę dziedzictwem Jakuba, twojego ojca.
Albowiem usta Pana to wyrzekły”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego w komorze celnej. Rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On zostawił wszystko, wstał i poszedł za Nim.
Potem Lewi sprawił dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a była spora liczba celników oraz innych, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali faryzeusze i uczeni ich w Piśmie i mówili do Jego uczniów: „Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami?”
Lecz Jezus im odpowiedział: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników”.
A OTO SŁÓWKO KACPRA:
Dzisiejsze czytanie jest bezpośrednią kontynuacją wczorajszego. Jeśli nie mieliście okazji go przeczytać, to serdecznie zachęcam. Jest to o tyle ważne, że wersety od 1 do 9 opowiadają o tym, dlaczego czasami to, co robimy – to, jak się modlimy i w jaki sposób żyjemy – nie powoduje zrealizowania się Bożych obietnic w naszym życiu. Dzisiejszy fragment wyjaśnia nam, jak powinniśmy właściwie postępować i o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.
Bóg przez proroka Izajasza wyjaśnia, że dopiero nasza wewnętrzna przemiana może spowodować zmaterializowanie się Bożych obietnic tu, na ziemi. Nie chodzi o to, co robimy i jak się modlimy, ale w jaki sposób do tego podchodzimy – jakie mamy serce. Bóg mówi: Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem. Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach. Odmłodzi twoje kości, tak że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie.
Są to przecież uczynki miłosierdzia, miłości względem bliźniego. Nasza przemiana serca ma spowodować patrzenie najpierw na potrzeby bliźniego, a nie nasze własne. Zobaczmy, że często jest tak, iż dawanie jest dużo przyjemniejsze niż branie. Ofiarowanie siebie, swojego czasu i zaangażowania komuś, daje bezdyskusyjnie więcej, niż poświęcenie czasu na własne przyjemności. Dzięki takiemu podejściu nasza dusza i nasze wnętrze niejako się odmładzają i – mimo zmęczenia fizycznego – czujemy się o wiele bardziej wypoczęci.
Jest tu również mowa o szabacie i jego ogromnym znaczeniu. Tak teoretycznie wiedziałem zawsze, że szabat to taki dzień wolny od pracy, który mamy poświęcić Bogu. Dla nas, katolików, takim dniem była i jest niedziela. Moi opiekunowie zawsze powtarzali, że niedziela jest dniem wolnym od pracy, więc sprzątanie mieszkania odpada. Dopiero teraz, podczas coraz głębszego studiowania Bożego Słowa oraz bardzo wielu książek, zaczynam rozumieć szerszą perspektywę, czym szabat jest albo – inaczej mówiąc – czym szabat powinien w naszym życiu tak naprawdę być.
Szabat to nic innego, jak dzień, który poświęcamy na trwanie przy Bogu. Żeby nikt i nic nas nie rozpraszało, najlepiej jest na ten dzień gdzieś wyjechać albo udać się w ustronne miejsce. Chodzi o jakościowy czas, który spędzimy sam na sam z naszym Bogiem. Bardzo bym chciał właśnie tak praktykować ten czas. Dążę do tego i mam na ten rok kilka postanowień, które mam zamiar zrealizować.
Przede wszystkim teraz rozumiem, że to ma być czas, który ma pomóc mi zmienić siebie, swoje przyzwyczajenia, pragnienia. Bóg nie pragnie dla nas tego czasu po to by nas w jakiś sposób kontrolować albo zniewalać. Pragnie go dlatego, że wie, jak bardzo dzięki temu zbliżymy się do Niego. Wie doskonale, jak bardzo my tego potrzebujemy – chociaż często nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Nasze życie płynie coraz szybciej. Mam wrażenie, że kiedyś dni trwały dwa albo trzy razy dłużej. Obecnie pamiętam weekendy, natomiast to, co dzieje się w tygodniu, jakoś się zaciera. Ten jakościowy czas, który mamy poświęcić tylko dla Boga, ma pomóc nam zatrzymać się i na nowo zrozumieć, co jest w naszym życiu ważne i wartościowe. Jeśli nie pragniemy spędzać takiego dnia w odosobnieniu, trwając tylko w relacji z Bogiem, to może tak naprawdę wcale Go nie znamy i nie kochamy, a wypowiadamy często te słowa, bo jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Przecież jeśli za kimś tęsknimy, to pragniemy jak najszybciej spotkać się z tą osobą i spędzać z Nią jak najwięcej czasu – czyż nie?
Może właśnie taki dzień jest potrzebny, abyśmy na nowo zafascynowali się naszym Stwórcą. Zupełnie jak celnik z dzisiejszej Ewangelii, do którego Jezus powiedział: Pójdź za Mną! Myślę, że Lewi widział Jezusa wiele razy. Myślę, że słyszał o Jezusie wiele razy i gdzieś w głębi siebie zastanawiał się nad tym, kim ta osoba jest. Gdy Jezus podszedł i powiedział: Pójdź za Mną!, On po prostu zostawił swoje miejsce pracy i wyszedł. Pamiętajmy, że Lewi pracował dla Rzymian i taki sposób dezercji ze stanowiska pracy był na pewno obarczony konsekwencjami. On jednak zaryzykował wszystko i nie patrząc na konsekwencje – poszedł. To właśnie dzisiaj szczególnie rezonuje we mnie, kiedy czytam ten fragment.
Pojawia mi się pytanie – czy ja w każdym aspekcie mojego życia potrafię zostawić wszystko, aby po prostu iść za Jezusem, nawet jeśli będą z tego powodu konsekwencje? Znam ludzi, którzy zostawili swoją pracę i poprzednie życie, aby iść za Jezusem i głosić Ewangelię – i nie mówię tutaj o osobach duchownych.
Drugie pytanie, jakie mi się pojawiło po przeczytaniu dzisiejszej Ewangelii, wynika ze słów Jezusa, skierowanych do faryzeuszy: Przyszedłem wezwać do nawrócenia grzeszników, a nie sprawiedliwych. Przecież każdy z nas jest grzesznikiem, każdy z nas potrzebuje nawrócenia. Czy nie jest tak, że Jezus niejako powiedział, że przyszedł do wszystkich, którzy są otwarci na otrzymanie zbawienia?
Zobaczmy, ile jest takich osób, które uważają się za dobre, sprawiedliwe, a nawet bez grzechu. Wiele jest osób, które twierdzą, że generalnie nikogo nie krzywdzą, żyją sobie spokojnie i nikomu nie wadzą, więc dlaczego mają cokolwiek w swoim życiu zmieniać? Dopóki nie zmienią swojego podejścia, są jak ci «zdrowi», którzy nie potrzebują widocznie lekarza. Lewi pokornie uznał swój grzech i docenił łaskę, jaką otrzymał od Jezusa. Poszedł za Nim, porzucając dotychczasowe życie. Zastanówmy się nad tym, za kim idziemy, kogo słuchamy i z kim siadamy do „stołu naszego życia”.
Drodzy, w ten pierwszy weekend Wielkiego Postu doceńmy czas, jaki otrzymaliśmy tutaj, na ziemi. W tym całym życiowym pędzie zatrzymajmy się i poświęćmy czas na osobistą relację z Bogiem. Celebrujmy szabat i pozwólmy, żeby ten czas przemieniał nasze wnętrze. To jest niesamowicie ważne, ponieważ jest to kluczem do napełnienia się ożywczą wodą, która odmłodzi nasze wnętrze. Osobista i bliska relacja z Bogiem przekłada się również na patrzenie na bliźnich z miłością. Wszystko to zaowocuje realizacją Bożych obietnic w naszym życiu. Są to naczynia połączone, jest to prawo Boskie, które przenika nasze życie duchowe oraz fizyczne.
Mnie zatrzymała w rozmyślaniu, gościna Jezusa u grzesznika, celnika Mateusza w towarzystwie innych, podobnych Mu a których to Jezus nie nazywa swoimi wrogami ale ludźmi ” mającymi się źle”, chorymi, którzy potrzebują Jego pomocy.
Zastanowię się ,jak ja patrzę, jak myślę o ludziach, krzywdzących innych a i Boga mających za nic….
Czy chętnie zapraszam w gościnę ludzi, których nie lubię, z którymi mi nie po drodze…
Czy stoję po stronie faryzeuszy czy z grzesznikami, czekając na miłosierdzie Jezusa…
Mam dokładnie te same dylematy. Staram się patrzeć z miłością ale jest to potężnie trudne. Gotują się we mnie różne emocje, często negatywne. Trudno mi mówić z miłością to co myślę. Tylko łaska Boga może uzdolnić mnie do tego.
Dziękuję za życzenia, Księże Jacku.