Biedny bogacz – i najbogatszy biedak!

B

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Klaudia Kołodziejczuk, włączająca się w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Do grona zaś Solenizantów – Zbigniewów – dołączam Księdza Zbigniewa Króla, posługującego obecnie w Rosji, w okolicach Kaliningradu, współpracującego z Księdzem Markiem chociażby w kwestii przekraczania granicy w drodze do Polski lub z Polski.

Obojgu świętującym życzę ogromu łaski niebieskich, o które też będę się dla Nich modlił!

A ja dzisiaj wybieram się na dyżur na Wydziały, w gmachu, przy ulicy Żytniej. A o 19:00, w Parafii w Grabowie Szlacheckim, spotykamy się wspólnotą Roku Święceń na świętowanie niedawnych imienin Księdza Tomasza Radczuka, Proboszcza tejże Parafii, naszego Brata z Roku. Takie spotkania służą zawsze zacieśnianiu jedności i wspólnoty kursowej, wymianie doświadczeń i wspólnej modlitwie.

W tym miejscu, chciałbym bardzo podziękować Braciom za podtrzymywanie ducha jedności, który udaje nam się przez lata podtrzymywać, czego potwierdzeniem są takie właśnie spotkania, na które przyjeżdża większość nas, a także stały nasz kontakt na grupie na wathsapp’ie. Niech Pan będzie uwielbiony w tej naszej jedności – i w całej naszej kapłańskiej posłudze!

Potem zamierzam przejechać na noc do Lublina.

Teraz natomiast zapraszam zatem do pochylenia się nad dzisiejszym Bożym słowem. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem się zwraca? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 2 Tygodnia Wielkiego Postu,

20 marca 2025.,

do czytań: Jr 17,5–10; Łk 16,19–31

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:

To mówi Pan Bóg: „Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie. Nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście. Wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną.

Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją! Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców.

Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne. Któż je zgłębi? Ja, Pan, badam serce i doświadczam sumienie, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania, według owoców jego uczynków”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do faryzeuszów: „Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody.

Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz, i został pogrzebany.

Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: «Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu».

Lecz Abraham odrzekł: «Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać».

Tamten rzekł: «Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki».

Lecz Abraham odparł: «Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają.» «Nie, ojcze Abrahamie, odrzekł tamten, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą.» Odpowiedział mu: «Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą»”.

Wydaje się, że zapisane w pierwszym dzisiejszym czytaniu rozróżnienie dwóch postaw ludzkich – w kwestii zaufania, pokładanego bądź to w Bogu, bądź w drugim człowieku – nie jest dla nas niczym zaskakującym. Bo trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem: Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie. Nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście. Wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną. Stwierdzenie bardzo jasne, dodatkowo wzmocnione bardzo wyrazistym obrazem przyrodniczym.

I trudno też nie zgodzić się z tymi oto słowami: Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją! Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców. To pouczenie także wzmocniony jest sugestywnym obrazem ze świata przyrody.

Trudno się z tymi wszystkimi stwierdzeniami nie zgodzić i chyba wszyscy przyznamy im rację… Czy jednak wszyscy z entuzjazmem realizujemy na co dzień tę właściwą postawę? Na pewno? Zawsze? I w każdej sytuacji? A może jednak trzeba nam uczciwie przyznać, że nie jest to wcale takie proste?

Z pewnością, nie udało się to bogaczowi z dzisiejszej Ewangelii. On chyba nie starał się nawet ufać Bogu, ani nawet komukolwiek innemu, poza sobą samym. Nie wiem, czy można tak powiedzieć, ale wydaje się, że bezgraniczne zaufanie tylko do siebie samego – z wyłączeniem zaufania do Boga, a nawet do kogoś innego – to jest ta najgorsza i najtragiczniejsza, bo najbardziej brzemienna w złe skutki forma pokładania ufności w człowieku. Ufać tylko sobie… Zakochać się w sobie samym – ze wzajemnością… Dramat! Tragedia!

I o ile słowa: „tragedia” w codziennym obiegu myśli i informacji chyba nieco nadużywamy, to w tym konkretnym przypadku słowo to pasuje jak najbardziej: dramat, tragedia, rozpacz! Tak przegrać swoje życie, jak przegrał je ów biedny bogacz! A ten ubogi Łazarz – okazał się najbogatszym biedakiem! Bo bieda i bogactwo – te prawdziwe – okazują się dopiero po drugiej stronie życia!

Cóż bowiem z tego, że bogacz, w czasie swego ziemskiego życia, ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. Cóż z tego? Ile lat to mogło trwać? A nawet, gdyby trwało najdłużej, to i tak na tle wieczności w ogóle się to nie liczy. Tymczasem, po drugiej stronie życia, z ust tego dotychczasowego bogacza popłynęły słowa naprawdę zatrważające: Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu.

Okazało się jednak, że takiej możliwości nie ma! Owa bowiem wspomniana przepaść, oddzielająca Niebo od piekła, to istotowa różnica między jednym a drugim. Po prostu, między Niebem a piekłem nie ma żadnych punktów stycznych! To jest totalny rozdział – i żadnej drogi, żadnego „łącza” między jednym a drugim.

W tej sytuacji biedny bogacz kieruje następną prośbę: Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Nie widząc już dla siebie żadnej nadziei, chce jeszcze coś „ugrać” dla swoich braci. Czy to by mu przyniosło jakąś ulgę? Raczej nie…

Ale okazało się, że i to nie jest możliwe. Z ust bowiem Abrahama, ukazanego w tej przypowieści jako przedstawiciel Nieba, padają słowa kategoryczne: Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają; oraz: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą. Właśnie!

I to jest, Drodzy moi, bardzo mocna i – przyznajmy to – bardzo surowa przestroga dla nas. Bo my nie tyle Mojżesza i Proroków, co Jezusa i Apostołów, przemawiających do nas z kart czy to Ewangelii, czy Listów Apostolskich, czy innych Ksiąg, zawartych w Piśmie Świętym, mamy słuchać! I Kościoła, nauczającego od dwóch tysięcy lat tych samych prawd, mamy słuchać! I nie czekać, aż ktoś z umarłych stanie przed nami, albo jakiś Anioł z mieczem ognistym, albo jakiś nadzwyczajny cud się wydarzy, tylko po to mamy Kościół, a w nim: Mszę Świętą, Spowiedź, Sakramenty, Pismo Święte i inne duchowe środki, jak chociażby błogosławieństwa, aby z tego korzystać.

I po to mamy ten Wielki Post, aby zrobić porządny osobisty rachunek sumienia i zastanowić się, w kim ja tak naprawdę pokładam ufność? I czy nie „opakowuję” całego swego życia – żeby wręcz nie powiedzieć: nie oblepiam – jakimiś doczesnymi bogactwami i nieważnymi sprawami, takim duchowym „szlamem”, który w końcu stanie się balastem, jaki ściągnie mnie na dno piekła?

Naprawdę, to nie jest jakieś banalne straszenie, jak straszy się niegrzeczne dzieci „czarnym diabełkiem”, z różkami i ogonem, i trójzębem w ręku. Diabeł to nie maskotka, a piekło to nie bajka. To prawda wiary – niestety, ostatnio jakby „niemodna” w Kościele, bo mało przypominana w homiliach, rozważaniach czy w innych formach przekazu.

Niech więc tu i teraz, dzisiaj, w tym rozważaniu, raz jeszcze wybrzmią owe jednoznaczne i jakże mocne, kategoryczne i rozstrzygające słowa ewangelicznego Abrahama, skierowane do bogacza, który okazał się totalnie przegranym biedakiem: Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać. Oby to nie były słowa, skierowane do kogokolwiek z nas!

Dlatego trzeba, abyśmy raz jeszcze usłyszeli stanowcze stwierdzenia samego Boga z pierwszego dzisiejszego czytania: Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie. Nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście. Wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną. Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją! Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców.

Usłyszmy te słowa raz jeszcze i odpowiedzmy szczerze: które z tych słów są o mnie – na tę chwilę? Ale tak szczerze – „do bólu” szczerze: które? Odpowiedzmy sobie odważnie i bez ogródek, wyciągając z tego bardzo konkretne wnioski dla swojej postawy.

A motywacją do tego szczerego rozrachunku ze swoim sumieniem niech będą ostatnie słowa dzisiejszego pierwszego czytania: Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne. Któż je zgłębi? Ja, Pan, badam serce i doświadczam sumienie, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania, według owoców jego uczynków.

To naprawdę słowa, skierowane bezpośrednio i osobiście – do mnie!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.