Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Łukasz Karczmarski, Student Uniwersytetu w Siedlcach – nowy „Nabytek” naszego Duszpasterstwa, którego znam od niedawna, ale już zdążyłem poznać Go z najlepszej strony. Wierzę, że rozwinie swoją aktywność w naszym Duszpasterstwie – także tę aktywność liturgiczną, jako Lektor, na naszych Mszach Świętych. Modlę się dla Niego o ogrom Bożego błogosławieństwa.
I o to będziemy się modlić dzisiaj, na Mszy Świętej, o godzinie 20:00, w naszym Duszpasterstwie. A po Mszy Świętej – Gorzkie Żale. A po Gorzkich Żalach – radosne spotkanie przy kawie. Także z okazji urodzin Łukasza.
Drodzy moi, dzisiejszą niedzielę – czwartą Wielkiego Postu – nazywamy w liturgii Niedzielą „Laetare”, czyli niedzielą radosną. Oto Wielki Post został przepołowiony, coraz bardziej zbliża się jego dopełnienie. Przeto wyrażamy radość z tego, że Pan tak intensywnie działa w naszym życiu. A owo łacińskie słowo, oznaczające wezwanie do radości, to jedno z pierwszych słów antyfony na wejście z dzisiejszej liturgii Mszy Świętej.
A my – cóż? Mamy za sobą krótszą noc… Mam nadzieję, że wszyscy wstali na czas!
Ja za chwilę wyruszam do Parafii Dąbie, gdzie będę pomagał duszpastersko na zaproszenie Proboszcza, Księdza Marka Wasilewskiego, mojego Kolegi z Rosu Święceń. Cieszę się z tego spotkania – zarówno z Księdzem Markiem, jak i z tą świetną Rodziną parafialną!
Drodzy moi, w naszej Ojczyźnie nadal źle się dzieje. Tydzień temu już o tym pisałem, w słowie wstępnym. Niestety, kolejne dni minionego tygodnia przyniosły kolejne porażające świadectwa brutalności i bandytyzmu obecnej władzę w Polsce. Sposób na rozwiązanie tego problemu widzę tylko jeden – i wspominam o nim w rozważaniu.
Teraz zaś zapraszam już do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Przy tej okazji – przypominam, że wspieramy Księdza Marka modlitwą w pewnej bardzo ważnej sprawie. Chodzi o te najbliższe dni – do 1 kwietnia. Ale potem także…
Zatem, co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Z jakim konkretnym, indywidualnym przesłaniem, zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
4 Niedziela Wielkiego Postu, C,
30 marca 2025.,
do czytań: Joz 5.9a.10–12; 2 Kor 5,17–21; Łk 15,1–3.11–32
CZYTANIE Z KSIĘGI JOZUEGO:
Pan rzekł do Jozuego: „Dziś zrzuciłem z was hańbę egipską”.
Rozłożyli się obozem synowie Izraela w Gilgal i tam obchodzili Paschę czternastego dnia miesiąca wieczorem, na równinie Jerycha. Następnego dnia Paschy jedli z plonu tej krainy, chleby przaśne i kłosy prażone tego samego dnia.
Manna ustała następnego dnia, gdy zaczęli jeść plon tej ziemi. Nie mieli już więcej synowie Izraela manny, lecz żywili się tego roku z plonów ziemi Kanaan.
CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia: Jeżeli ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe. Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania. Albowiem w Chrystusie Bóg pojednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo pojednania. Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień.
W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem. On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”.
Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:
„Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada». Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie.
A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Wtedy zastanowił się i rzekł: «Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników». Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.
A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem».
Lecz ojciec rzekł do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się bawić.
Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego».
Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę».
Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się»”.
Naród wybrany wchodzi do ziemi obiecanej. Ma już za sobą ponad czterysta trzydzieści lat niewoli egipskiej i ponad czterdzieści lat wędrówki przez pustynię. I oto dzisiaj słyszymy w pierwszym czytaniu: Rozłożyli się obozem synowie Izraela w Gilgal i tam obchodzili Paschę czternastego dnia miesiąca wieczorem, na równinie Jerycha. Następnego dnia Paschy jedli z plonu tej krainy, chleby przaśne i kłosy prażone tego samego dnia. Manna ustała następnego dnia, gdy zaczęli jeść plon tej ziemi. Nie mieli już więcej synowie Izraela manny, lecz żywili się tego roku z plonów ziemi Kanaan.
To dla nich zupełnie nowa sytuacja, przemiana tego stanu, w jakim tak długo do tej chwili trwali. Niestety, to odnowienie nie było procesem łatwym, co szybko objawiło się – i to z całą ostrością – na pustyni, w postaci przeróżnych buntów przeciwko Bogu! I w postaci takich słów i decyzji, które wyraźnie pokazały, że pomimo fizycznego wyzwolenia z Egiptu – pozostało jeszcze zniewolenie wewnętrzne; pozostało ciasne, schematyczne i niewolnicze myślenie, z którego naród musiał się wyzwolić, zanim wejdzie do ziemi obiecanej, do tej ziemi nowej, będącej od teraz ich miejscem życia.
Dlatego też, w którymś momencie owej wędrówki Bóg uznał, że trzeba dokonać kroku bezprecedensowego i zamienić każdy dzień – na rok! Po to, aby – jakby to brutalnie nie zabrzmiało – wymarło to pokolenie, które wyszło z Egiptu, a które było zainfekowane niewolą! Zainfekowane niewolniczym myśleniem i ciasnym, schematycznym, ograniczonym spojrzeniem na Boga, na ludzi, na cały otaczający świat, a wreszcie także: na samych siebie.
Jak głęboko musiało w nich tkwić owo niewolnictwo, skoro Bóg zdecydował się aż na tak drastyczny krok, iż wszyscy ci, którzy pamiętali Egipt, nie mogli – poza pojedynczymi wyjątkami – wejść do nowej ziemi. Tak, bo do tej nowej ziemi mogło wejść nowych ludzi plemię. I tak się stało. Na tę – nazwijmy ją tak – „pokoleniową wymianę” potrzeba było czterdziestu lat!
I oto dzisiaj ten odnowiony naród – jak słyszymy w pierwszym czytaniu – wchodzi do nowej ziemi, do odnowionej ziemi, do całkowicie nowej rzeczywistości; rozpoczyna nowy etap swojej historii. Czy to znaczy, że od tego dnia będzie już tylko dobrze i naród będzie już tylko słuchał Boga i wypełniał Jego wolę? Oj, wiemy, że nie… Niestety – nie…
Owszem, dostał szansę, otrzymał ów dar odnowienia, odzyskał wolność, ale wtedy przekonał się o tym, o czym my, Polacy, przekonywaliśmy się wielokrotnie na przestrzeni naszej historii – a w ostatnich dziesięcioleciach szczególnie – że nie wystarczy wolności odzyskać: trzeba ją jeszcze dobrze zagospodarować! Trzeba ją jeszcze mądrze przeżywać! Trzeba za tę wolność wziąć odpowiedzialność – za swoje decyzje, za swoje wybory, za swoje słowa i działania! Niestety – nam, Polakom, kompletnie to nie wychodzi! Widzimy to nawet teraz – i to każdego dnia!
A przecież Jan Paweł II już w 1979 roku, w trakcie pierwszej swojej Pielgrzymki do Polski, przed tym nas przestrzegał – zanim jeszcze mogliśmy w ogóle pomyśleć o tym, że kiedyś zrzucimy z siebie jarzmo komunizmu: już mówił, że nie wystarczy wolności odzyskać, chociaż to bardzo dużo! Trzeba jeszcze w sposób odpowiedzialny żyć, w sposób godny człowieka wolnego. A to – jak się okazuje – bardzo trudne. Tak, ta wolność – czy w ogóle: szeroko rozumiana nowość – jest trudna. Chociaż sama w sobie piękna. Domaga się jednak od człowieka naprawdę niemałej dojrzałości.
Zapewne, nie zdawał sobie z tego sprawy młodszy syn z Jezusowej przypowieści, z dzisiejszej Ewangelii. Z jakichś trudnych do określenia i zrozumienia powodów, w którymś momencie rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada». Po czym zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony…
Tak w sensie ścisłym, to na niego, w tamtym momencie, żadna część majątku nie przypadała. Bo ojciec jeszcze żył, a testament – w tym także: podział majątku – wypełnia się zawsze po śmierci tego, kto go sporządził. Dopóki żyje, to żadnego podziału majątku nie ma. Skoro zatem młodszy syn takie żądanie wypowiedział, to znaczy, że dla niego ten jego ojciec praktycznie już nie żył. Owszem, fizycznie żył, chodził po ziemi, oddychał, wykonywał codzienne czynności, coś tam mówił i myślał – po prostu istniał na tym świecie – ale nie istniał w świadomości, w umyśle i w sercu, owego młodego hulaki.
Zobaczmy, jak daleko w swojej pysze i arogancji posunął się ten młody człowiek! Dlaczego tak się stało? A może właśnie dlatego, że miał wszystko – niczego mu nie brakowało. Na pewno, nie chodził spać głodny, nie drżał o to, czy mu wystarczy „do pierwszego”, miał wszystko, więc ta „codzienna monotonia” tak bardzo go znużyła… Zapragnął zatem czegoś nowego – żeby nie było ciągle i ciągle tak samo.
No, więc – dostał! Dostał tę część majątku, która mu się nie należała, ale według niego tak – i poszedł tworzyć nowy kształt swego życia, nową rzeczywistość dla siebie, nowy czas, nową ziemię… Po prostu – wszystko nowe. W jaki sposób? Słyszeliśmy: roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. I żeby już dopowiedzieć do końca, to dowiedzmy się i o tym, że gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Czy dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, co tu zostało powiedziane – jak bardzo nisko upadł ten młody człowiek w tej swojej „nowości” i „wolności”? Oto on, syn możnego rodu, który do tej pory miał wszystko i niczego mu nigdy nie brakowało – chyba tylko „gwiazdki z nieba” – teraz nie tylko nie miał swego bogactwa, ale nie miał nawet minimalnych środków na utrzymanie! Ba, on nawet nie miał co do ust włożyć! On po prostu był głodny.
Czyli – zszedł do poziomu żebraka! Stoczył się dokładnie na samo dno! I to nie tylko w tym wymiarze materialnym. On się stoczył na samo dno moralnej nędzy! Symbolem tego stanu upodlenia, w jakim się znalazł, było to, że musiał zajmować się wypasem świń, a więc zwierząt rytualnie nieczystych – według przepisów Prawa Mojżeszowego – a jego pragnieniem stało się zjedzenie tego, co jadły świnie! Ale nawet i tego nie dostawał. On już naprawdę niżej nie mógł upaść!
Tak sobie „na nowo” ułożył życie, kiedy tamto poprzednie, to „stare”, w ojcowskim domu, tak go znużyło. Ale to dojście do dna, ten upadek z wielkim hukiem z wyżyn własnej pychy na samo dno moralnej nędzy – okazało się dla niego zbawiennym. Bo kiedy upadł na samo dno, kiedy tak – przepraszam za kolokwializm – wyrżnął głową o ziemię, to wróciło trzeźwe myślenie. A wtedy zobaczył, w jakim położeniu się znalazł, jak to sobie „fajnie” na nowo ułożył życie. I zapragnął powrócić do ojcowskiego domu – już nie z butą i arogancją, z jaką go opuszczał, ale ze świadomością własnej przegranej, tej totalnej klęski, jaką poniósł.
Na szczęście, ta właśnie decyzja, ten powrót trzeźwego myślenia – może w ostatniej możliwej chwili – sprawił, że z tej klęski narodziła się nowa jakość. Tym razem – naprawdę nowa! Udana i szczęśliwa. Dlaczego? Bo na ojcowskich zasadach. Bo pogubiony syn powrócił do domu ojca, pod ojcowską opiekę, zaakceptował swój stan, przyznał się do swego błędu, zobaczył – już bez „ściemniania” i krętactw – całą nędzę swego położenia i gotów był ponieść wszelkie konsekwencje swoich szaleństw!
Oddał się do pełnej dyspozycji ojca – pozwolił się pokierować ojcu, aby to ojciec wprowadził w jego życiu ową nowość, której jemu samemu jednak nie udało się wprowadzić. I kiedy tak się stało – jego życie naprawdę odnowiło się. I tym razem skutecznie.
Tutaj należałoby jeszcze wspomnieć o starszym synu, który mocno zbuntował się przeciwko ojcowskiemu ułaskawieniu, okazanemu jego młodszemu bratu. Wielu komentatorów biblijnych, kaznodziejów i autorów rozważań biblijnych, bardzo surowo ocenia postawę tegoż starszego brata. Ja go konsekwentnie od zawsze bronię, bo uważam, że to był jednak porządny człowiek, który solidnie pracował – od rana do nocy – nad pomnożeniem ojcowskiego majątku i nie dopomniał się „swojej części” tegoż majątku, który jakoby miał mu przypadać.
Co więcej, powiedzmy sobie szczerze, że ta ojcowska łaskawość, która pozwoliła na to, by młodemu hulace dać udział w dobrach ojcowskiego domu, zakładała – ni mniej, ni więcej – to właśnie, że ten lekkomyślny młody człowiek będzie teraz korzystał z owoców pracy swego starszego brata, także oczywiście ojca i tych, którzy przez cały czas trwali na swoim stanowisku w czasie, kiedy on świetnie się bawił, rozpuszczając połowę ojcowskiego majątku.
Dlatego – patrząc tak uczciwie i tak „normalnie” na problem – trzeba owemu starszemu bratu przyznać rację. Natomiast to, co się stało, dlatego tak się stało, że ojciec w swej łaskawości i miłości do synów przekroczył granicę owej „normalności”. To jego miłosierdzie było – by się tak wyrazić – „ponadnormalne”. I starszy brat mógł – powiedzmy to tak – nie nadążyć za ojcowskim myśleniem i spojrzeniem. Mógł nie do końca – nie od razu – odczytać intencje ojca. I trzeba go zrozumieć. Natomiast na pewno, trzeba by go ewentualnie zachęcać, żeby starał się wejść w rytm ojcowskiego myślenia i postępowania. Ale na to – być może – potrzeba było jeszcze czasu…
Bo ojciec był właśnie – by się tak wyrazić – bardzo odważny w przekraczaniu jakichkolwiek schematów czy ciasnych reguł. On był bardzo zdecydowany i radykalny w tym odnawianiu oblicza swojej rodziny, odbudowywaniu atmosfery w swojej rodzinie. I życia swoich synów. Dlatego kiedy zobaczył, że młodszy syn zrozumiał swoje położenie i swoje postępowanie, to już mu nie było żal tego utraconego majątku, bo zyskał o wiele więcej – co zresztą wyraził w słowach, skierowanych do starszego swego syna: Trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się.
Drodzy moi, oto prawdziwa nowość! Odnowione życie młodszego brata, odnowiona atmosfera i jedność rodziny! Jeszcze trzeba było poczekać na dokonanie się takiej odnowy w myśleniu starszego brata. Ale może się później dokonała?… Nie wiemy.
Natomiast wiemy, jak te nasze rozważania podsumowuje Święty Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu, we fragmencie Drugiego swego Listu do Koryntian. Pisze on: Jeżeli ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe. Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania. Albowiem w Chrystusie Bóg pojednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo pojednania. Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień.
Na czym zatem polega prawdziwa nowość w życiu chrześcijanina? Słyszymy wyraźnie: na pełnej jedności z Jezusem. Jeżeli jakaś nowość, jakieś odnowienie – to tylko takie, jakie jest w stanie zaprowadzić Chrystus. A na czym ono będzie polegało? Apostoł stwierdza bardzo jednoznacznie i zdecydowanie: W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem!
Wtedy tak naprawdę i skutecznie życie człowieka się odnowi, kiedy pojedna się z Bogiem. Naród wybrany musiał przejść czterdziestoletnie rekolekcje na pustyni, aby zmienić swoje myślenie, swoje nastawienie – w kierunku Boga. Aby tak na sto procent pojednać się z Bogiem. Ale to nie było – jak sobie wspomnieliśmy – wydarzeniem jednostkowym. To był proces, który także po wejściu do ziemi obiecanej napotykał na rozliczne trudności. Ale został zapoczątkowany właśnie tym wejściem do nowej ziemi, o którym dziś słyszymy.
Młodszy syn też pewnie popełniał jeszcze jakieś życiowe błędy i musiał o tę nowość swego życia walczyć z samym sobą i z własnymi wadami.
I my także, Drodzy moi, musimy pamiętać, że odnawianie naszego życia – to też proces. Dobrze widzimy, jak jest on nieraz trudny, a nawet bardzo trudny. Ale jeden warunek musi być absolutnie spełniony, żeby proces ten mógł się dokonać: Pojednajcie się z Bogiem! Pozwólcie Ojcu Niebieskiemu pokierować sobą. Niech to odnawianie naszego życia dokona się na Jego zasadach – bo tylko wtedy dokona się naprawdę!
I to samo dotyczy sfery społecznej, politycznej, państwowej, kościelnej, czy sąsiedzkiej, czy rodzinnej: jakakolwiek odnowa, jakakolwiek odmiana sytuacji na lepsze – tylko wtedy naprawdę się dokona i będzie odmianą „na lepsze”, jeżeli dokona się na Bożych zasadach. Czyli wtedy, kiedy wreszcie Jezus ze swoją nauką ewangeliczną dojdzie do głosu! Kiedy dojdzie do głosu Dekalog. Według słów Świętego Pawła: Jeżeli ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe.
Dlatego nie będzie pokoju na świecie – w żadnym miejscu, gdzie toczą się wojny: na Ukrainie, w Ziemi Świętej, czy gdziekolwiek – jeżeli nie będzie to pokój sprawiedliwy, na Bożych zasadach. Wszelkie tak zwane negocjacje pokojowe, prowadzone przez ludzi za nic mających Boga, do niczego nowego i dobrego nie doprowadzą. To będą kolejne mrzonki, obietnice bez pokrycia i bicie piany, ale ludzie nadal będą cierpieli.
Podobnie i Europa, kształtowana niegdyś na chrześcijańskim fundamencie, nadal pozostanie areną szaleństw i absurdów, wprowadzanych przez instytucje tak zwanej unii europejskiej [pisowanie małą literą celowa], jeżeli nie powróci do swoich chrześcijańskich korzeni.
Tak samo, nie zmieni się na lepsze i nie odnowi sytuacja w naszej Ojczyźnie – a będzie tak, jak jest, albo i gorzej, bo będziemy dalej brnęli w bezprawie i chaos – dopóki Naród nie zwróci się do Boga, do Jego zasad, do Dekalogu i Ewangelii. Czyli do tego, czego uczył nas tak wytrwale Jan Paweł II, Prymas Wyszyński, Ksiądz Jerzy Popiełuszko, czy inni Ojcowie i Nauczyciele Narodu, nasi Przewodnicy, mądrzy i święci Poprzednicy. Oni nam wyraźnie wytyczali drogi, sami nimi szli – i Polska była wielka i silna! Tyle razy na przestrzeni dziejów. Dzisiaj może być ponownie taka, ale Naród musi wrócić do swoich katolickich korzeni, odrzucając rządy głupców i bandytów.
I wreszcie: także w naszym życiu dokona się prawdziwa i skuteczna przemiana na lepsze i odnowa naszego życia, naszej codzienności, jeżeli każda i każdy z nas zwróci się ponownie do Boga, pojedna się z Nim – i każdego dnia tę jedność będzie zacieśniać. Z całym szacunkiem dla pracy psychologów, psychoterapeutów, trenerów osobistych czy różnych instruktorów – ale to nie oni odnowią nasze życie. To może uczynić tylko Bóg – jeżeli zostanie dopuszczony do głosu i postawiony na pierwszym miejscu w naszym życiu.
I temu właśnie ma służyć ten Wielki Post: W imię Chrystusa prosimy – pojednajcie się z Bogiem!
„Pleni sunt cæli gloria Tua” (Isaias 6:6)
„Benedicite, sol et stellæ cæli, Domino: laudate et superexaltate eum in sæcula” (Daniel 3:63a,64)
Zrobiłem kilka zdjęć słońca dzisiaj po mszy. Po raz pierwszy w życiu udało mi się sfotografować je i gwiazdę polarną. Bez przyrządów astronomicznych, w dzień. Właśnie to oznacza niedziela Lætare.
Prześlę zdjęcia e-mailem do ojca Jacka.