Pasterz – i pasterze

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Ksiądz Stanisław Sławiński – Proboszcz w Parafii w Ciepielowie, w Diecezji radomskiej, któremu dziękuję za życzliwość i gościnność, okazywaną w trakcie Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej oraz w trakcie kilku rajdów rowerowych mojej Młodzieży na Jasną Górę, a także za wiele naszych rozmów, które były dla mnie duchowym i intelektualnym ubogaceniem;

Ojciec Stanisław Jankowicz – oblat, wieloletni Misjonarz w Afryce, a obecnie posługujący w Polsce, niegdyś zaś w Kodniu – któremu dziękuję za wielką życzliwość, niejedną dobrą radę, także podarowaną w trakcie Spowiedzi, oraz za piękny przykład kapłańskiego życia;

Ojciec Stanisław Miciuk – Kapucyn, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii, przez wiele lat posługujący w Gwatemali, a od kilku lat już w Polsce;

Księża, z którymi miałem możliwość współpracować:

* Ksiądz Stanisław Zajko,

* Ksiądz Stanisław Bieńko,

* Ksiądz Stanisław Garbacik,

* Ksiądz Stanisław Jastrzębski,

* Ksiądz Stanisław Barczak,

* Ksiądz Stanisław Tymoszuk;

Profesor Stanisław Socha – Pracownik naukowy Uniwersytetu w Siedlcach;

Dwie święte i Czcigodne Mamy bliskich mi Osób:

* Pani Stanisława Filipiuk – Mama Księdza Kanonika Bogusława Filipiuka, Proboszcza Parafii Samogoszcz, mojego Kolegi kursowego;

* Pani Stanisława Gugała – Mama Profesora Marka Gugały, Prorektora siedleckiej Uczelni.

Urodziny zaś obchodzi Marcin Mućka, Brat Księdza Leszka, za moich czasów – Lektor w Parafii Radoryż Kościelny.

A rocznicę Święceń kapłańskich przeżywa Ojciec Profesor Ambroży Skorupa, Salwatorianin, z którym miałem możność współpracować na KUL, na Wydziale Prawa.

Wszystkim świętującym dziś życzę odwagi w codziennym ofiarowaniu, a wręcz spalaniu swego życia dla dobra tych, wśród których żyją i którym służą. Niech Im Pan błogosławi! Zapewniam o modlitwie.

I zapewniam o mojej modlitwie w intencji wyboru nowego Ojca Świętego. I zapraszam Was wszystkich do włączenia się w tę modlitwę! To naprawdę bardzo, ale to bardzo ważna sprawa! To właśnie dzisiaj wszystko się będzie kształtowało, bo nawet jeżeli dzisiaj Papież nie zostanie wybrany – chociaż mi się mocno wydaje, że będzie – to głosy, oddawane na poszczególnych kandydatów, już dadzą obraz kierunku, jaki się kształtuje dla przyszłości Kościoła. Dlatego ten dzisiejszy dzień z pewnością jest bardzo ważny, gdy idzie o tę przyszłość!

I dlatego proszę Was o bardzo intensywną modlitwę – o takiego Pasterza, o jakim mowa dzisiaj w rozważaniu. Czyli o takiego, który życie codziennie będzie oddawał za swoją Owczarnię, a nie będzie jej traktował, jak prywatnego folwarku czy pola do realizacji własnych ambicji lub szkodliwych eksperymentów! Drodzy moi, módlmy się o to wspólnie!

A także za Maturzystów. Aby byli – z łacińska – MATURI, czyli dojrzali nie tylko na odcinku nauki, którą przez ostatnie lata zgłębiali, ale przede wszystkim: w kwestii życiowych wyborów, których szczególnie teraz będą dokonywać.

A ja dzisiaj wybieram się na dyżur, na Wydziałach, przy ulicy Żytniej. A o 19:00 – ponadplanowa Msza Święta, zamówiona przez Pracowników Uczelni.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, niech zatem Duch Święty pomoże nam odkryć, co Pan konkretnie dzisiaj mówi do każdej i każdego z nas indywidualnie.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Świętego Stanisława, Biskupa i Męczennika,

8 maja 2025., 

do czytań z t. VI Lekcjonarza:

Dz 20,17–18a.28–32.36; Rz 8,31b–39; J 10,11–16

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Paweł, posławszy z Miletu do Efezu, wezwał starszych Kościoła.

A gdy do niego przybyli, przemówił do nich: „Uważajcie na samych siebie i na całe stado, nad którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, nabytym własną Jego krwią. Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów.

Dlatego czuwajcie pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was. A teraz polecam was Bogu i słowu Jego łaski, władnemu zbudować i dać dziedzictwo ze wszystkimi świętymi”.

Po tych słowach upadł na kolana i modlił się razem ze wszystkimi.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i nam wszystkiego nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej, zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?

Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: „Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź”.

Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do faryzeuszów: „Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach.

Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz”.

Dzisiejszy nasz Patron, Święty Stanisław, urodził się w Szczepanowie, w ziemi krakowskiej, prawdopodobnie około 1030 roku. Wioska Szczepanów miała być własnością rodziny Stanisława i tam miał być gródek do niej należący. Swoje pierwsze studia odbył Stanisław zapewne w domu rodzinnym, potem być może w Tyńcu, w klasztorze benedyktyńskim. Nie jest wykluczone, że dalsze studia odbywał – zwyczajem ówczesnym – gdzieś za granicą. Wskazuje się najczęściej na Paryż.

Święcenia kapłańskie otrzymał około roku 1060. Po powrocie do kraju, został mianowany przez biskupa krakowskiego, Lamberta Sułę, kanonikiem katedry. Na zlecenie biskupa, Stanisław założył – jak się przypuszcza – Rocznik Krakowski, czyli rodzaj kroniki katedralnej, w której notował ważniejsze wydarzenia z życia diecezji. Po śmierci Lamberta, w roku 1070, Stanisław został wybrany jego następcą na stolicy. Wybór był zależny – zwyczajem ówczesnym – od króla Bolesława Śmiałego. Zatwierdził go Papież Aleksander II. Konsekracja odbyła się jednak dopiero w roku 1072. Dwa lata oczekiwania wskazywałyby, że chodziło w tym wypadku o jakieś przetargi, których okoliczności bliżej nie znamy.

O samej działalności duszpasterskiej Biskupa Stanisława wiemy niewiele. Dał się poznać jako pasterz gorliwy, ale i bezkompromisowy. Udał się też do papieża Grzegorza VII, aby wyjednać wskrzeszenie metropolii gnieźnieńskiej.

Jednakże w centrum zainteresowania kronikarzy znalazł się przede wszystkim fakt zatargu Stanisława z królem Bolesławem Śmiałym – zatargu, który zadecydował o chwale pierwszego, a tragicznym końcu drugiego. Trzeba bowiem przyznać, że Bolesław Śmiały, zwany również Szczodrym, należał do postaci wybitnych. Popierał gorliwie reformy Grzegorza VII, przeprowadził wznowienie metropolii w Gnieźnie, ustalenie diecezji i hierarchii polskiej. Po zawierusze pogańskiej odbudował wiele kościołów i klasztorów. Sprowadził chętnie nowych duchownych do kraju. On też zaproponował wybór Stanisława na stolicę krakowską. Koronował się na króla i przywrócił Polsce suwerenną powagę. Dlaczego zatem doszło do tak ostrego sporu z Biskupem?

Gall Anonim tak relacjonuje: „Jak zaś król Bolesław został z Polski wyrzucony, długo byłoby opowiadać. Lecz to wolno powiedzieć, że nie powinien pomazaniec na pomazańcu jakiegokolwiek grzechu cieleśnie mścić. Tym bowiem sobie wiele zaszkodził, że do grzechu grzech dodał; że za bunt skazał Biskupa na obcięcie członków. Ani więc Biskupa – buntownika nie uniewinniamy, ani króla mszczącego się tak szpetnie nie zalecamy”. Z tekstu wynika, że Gall sympatyzuje z królem, a Biskupowi krakowskiemu przypisuje wyraźnie zdradę. Nie można się temu dziwić, skoro kronikarz żył z łaski książęcej. Pisał bowiem swoją historię na dworze Bolesława Krzywoustego, którego Bolesław Śmiały był stryjem.

Mamy jeszcze jedną kronikę, napisaną przez Błogosławionego Wincentego Kadłubka, który był uprzednio Biskupem krakowskim, a więc miał dostęp do źródeł bezpośrednich, których my dziś nie posiadamy. Według jego relacji, król Bolesław był prawie zawsze w kraju nieobecny, gdyż nieustannie brał udział w zbrojnych wyprawach. Spowodowało to, iż w królestwie szerzył się rozbój i wiarołomstwo, a przez to rozbicie małżeństw i zamęt. Kiedy podczas ostatniej wyprawy na Ruś rycerze błagali króla, aby powracał do kraju, ten w najlepsze całymi tygodniami się bawił. Wtedy rycerze zaczęli go potajemnie opuszczać. Bolesław, powróciwszy do kraju, zaczął się okrutnie na nich mścić.

Kiedy król szalał, aby złamać opór, jeden tylko Stanisław miał odwagę – według kroniki Kadłubka – upomnieć króla. Kiedy zaś ten nic sobie z upomnienia nie czynił i dalej szalał, Biskup rzucił na niego klątwę, czyli wyłączył króla ze społeczności Kościoła, a przez to samo zwolnił od posłuszeństwa poddanych. To zapewne Gall Anonim nazywa buntem i zdradą. Ze strony Stanisława był to akt niezwykłej odwagi pasterza, ujmującego się za swoją owczarnią, chociaż zdawał sobie sprawę z konsekwencji, jakie go mogą za to spotkać.

Autorytet Stanisława musiał być w Polsce ogromny, skoro – według podania – nawet najbliżsi stronnicy króla Bolesława nie śmieli targnąć się na jego życie. Król miał to uczynić sam. 11 kwietnia 1079 roku, udał się zatem na Skałkę i w czasie Mszy Świętej zabił Biskupa uderzeniem w głowę. Potem kazał jego ciało poćwiartować. Zwyczajem ówczesnym bowiem ciało skazańca niszczono.

Duchowni ze czcią pochowali je w kościele na Skałce. Fakt ten jest dowodem czci, jakiej już wtedy Męczennik zażywał. Późniejsze badania wskazały, że czaszka Stanisława posiada wszystkie zęby. To by świadczyło, że Biskup zginął w pełni sił męskich. Mógł mieć około czterdziestu lat. Na czaszce widać natomiast ślady siedmiu uderzeń ostrego żelaza, co potwierdza rodzaj śmierci, przekazany przez tradycję. Największe cięcie ma 45 milimetrów długości i około 6 milimetrów głębokości. Stanisław został uderzony z tyłu czaszki.

Na wiadomość o dokonanym na Biskupie w tak okrutny sposób mordzie – i to przy ołtarzu, w czasie sprawowania Najświętszej Ofiary – cały naród stanął przeciwko królowi. Opuszczony przez wszystkich, musiał iść na banicję. Usiłował jeszcze, co prawda, szukać dla siebie poparcia na Węgrzech, u Władysława, ten mu jednak odmówił. Zmarł tamże Bolesław, zapewne w 1081 roku.

Istnieje podanie, że dwa ostatnie lata spędził na ostrej pokucie w klasztorze benedyktyńskim w Osiaku, w dzisiejszej Jugosławii, gdzie też miał być pochowany. Relikwie zaś Świętego Stanisława, w 1088 roku, przeniesiono do katedry krakowskiej. Kadłubek przytacza legendę, że wcześniej ciała Męczennika strzegły orły i że zrosło się ono w cudowny sposób z porąbanych części.

Kroki wstępne do Kanonizacji Stanisława poczynił już Papież Grzegorz VII. Jednak wskutek przeróżnych trudności i zawirowań dziejowych, sprawa się przeciągała tak, że dokonał jej dopiero Papież Innocenty IV, dnia 8 września 1253 roku. Na ręce dostojników Kościoła w Polsce Papież wręczył bullę kanonizacyjną. Wracających z Italii posłów Kraków powitał uroczystą procesją ze wszystkich kościołów. Na następny rok biskup Prandota wyznaczył uroczystość podniesienia relikwii Stanisława i ogłoszenia jego Kanonizacji w Polsce. Uroczystość odbyła się dnia 8 maja 1254 roku. Stąd liturgiczny obchód ku czci Stanisława w Polsce przypada właśnie na 8 maja.

Święty Stanisław jest jednym z głównych Patronów Polski. Święty Jan Paweł II nazwał go Patronem chrześcijańskiego ładu moralnego. W ciągu wieków przywoływano legendę o zrośnięciu się rozsieczonego ciała świętego Stanisława. Kult Świętego odegrał w XIII i XIV wieku ważną rolę historyczną, jako czynnik kształtowania się myśli o zjednoczeniu Polski. Wierzono, że w ten sam sposób, jak ciało Świętego, połączy się i zjednoczy podzielone wówczas na księstwa dzielnicowe Królestwo Polskie.

W Liście Apostolskim skierowanym do Prymasa i Biskupów polskich w racji siedemsetlecia Kanonizacji Świętego Stanisława, Papież Pius XII tak napisał: „Wiele przesławnych czynów opromienia swoim blaskiem dzieje Polski, a jednak w pamięci pokoleń na zawsze pozostanie imię Świętego Stanisława, sławnego orędownika waszej Ojczyzny. Jest on chlubą i ozdobą Kościoła w Polsce, bo chwałą męczeństwa uświęcił początki chrześcijaństwa w waszym kraju. Potrzeba Wam było takiego Pasterza, oddającego swoje życie za owce w obronie wiary i obyczajów chrześcijańskich, by jego krew użyźniła zasiane wśród Was ziarno Ewangelii.

Ten Biskup krakowski, którego powołała Boża Opatrzność, pozostawił nam doskonały przykład chrześcijańskiego męstwa. Święty Stanisław żył tylko dla Boga, całkowicie oddany ludziom i trosce o powierzoną sobie owczarnię, za przykładem Boskiego Pasterza, który był mu wzorem aż po ostatnie dni życia. Nie szczędził trudów, nie zrażał się żadnymi przeszkodami, byle tylko obyczaje społeczeństwa i jednostek oprzeć na zasadach Ewangelii. Nie cofnął się nawet i wtedy, gdy ściągnął na siebie gniew króla Bolesława, któremu wypominał jego zgubne postępowanie. Ten bezbożny tyran mógł się srożyć na Biskupa, mógł się targnąć na jego życie, nie mógł jednak złamać jego ducha. Bo ów niezłomny Pasterz chętnie oddał w ofierze swoje życie, aby się nie sprzeniewierzyć nakazom swego obowiązku, a swoim wiernym pozostawił przykład niezachwianej stałości, którą uwieńczył palmą męczeństwa.

Ta niegodziwa zbrodnia wstrząsnęła sumieniami wiernych, a oburzenie ludu było tak wielkie, że jak podaje tradycja, jej sprawca musiał opuścić królestwo i udać się na wygnanie. Znamienny to dowód wielkiej miłości i czci, jaką wasi ojcowie żywili względem swego Biskupa. Te uczucia nie osłabły z biegiem lat. Dziś jeszcze z wielką radością stwierdzamy, jak dalece są one żywe, a słodkim uczuciem napełnia Nas nadzieja, że teraz wzmocnią się i rozwiną.

Z Wami jest Chrystus i Jego moc zwycięska, a zatem bez lęku i śmiało trwajcie w boju dla Pana! Niech Wasza wiara będzie jak skała, której nic skruszyć nie zdoła, niech waszej miłości nie przyćmi żadna ludzka niegodziwość,Wasza nadzieja niech jaśnieje nawet i wtedy, gdy wszystko wokoło zdaje się walić i upadać. Niech ona Was wspiera i da Wam patrzeć w przyszłość z niezachwianą ufnością. Czegóż macie się lękać?

Wszak Święty Papież Grzegorz Wielki pisał: „Kościół Święty potrafi wzrastać wśród cierpień, a pośród zniewag nie zbaczać z prostej drogi; nie przygnębią go przeciwności, nie odurzą powodzenia; w pomyślności umie zachować pokorę, w trudnościach z nadzieją spoglądać ku niebu”. Tyle Papież Pius XII.

A my, przyjmując dar Bożego słowa, przeznaczonego na dzisiejszy dzień w liturgii Kościoła, słyszymy słowa Jezusa, który mówi dziś bardzo jasno i konkretnie: Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce.

A czyż tego samego nie mógł powiedzieć o sobie Święty Paweł? A może nawet powiedział, tylko innymi słowami, gdy dziś, do starszych, czyli do pasterzy młodego Kościoła w Efezie, tak się zwrócił: Uważajcie na samych siebie i na całe stado, nad którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, nabytym własną Jego krwią. Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów. Dlatego czuwajcie pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was. A teraz polecam was Bogu i słowu Jego łaski, władnemu zbudować i dać dziedzictwo ze wszystkimi świętymi.

To jest tak samo, jakby powiedział: „Ja jestem dobrym pasterzem, ja jestem Waszym pasterzem, mi naprawdę na Was zależy, ja się o Was martwię, ja się Wami przejmuję! Ja się przejmuję tym, co będzie z Wami, kiedy mnie już z Wami nie będzie”…

Drodzy moi, któryż dobry rodzic tak się nie przejmuje przyszłością i dobrem swoich dzieci? Któryż dobry duszpasterz tak się nie przejmuje przyszłością swoich wiernych? Któryż dobry nauczyciel i wychowawca tak właśnie nie przejmuje się przyszłością swoich uczniów i wychowanków?…

Bo każdy z nich ma świadomość, że dał z siebie, ile mógł dać – może mógł dać więcej, może jakoś lepiej, ale każdy jest tylko człowiekiem i musi się liczyć, i zmagać ze swoimi słabościami – ale teraz ten jego podopieczny wychodzi spod jego opieki i musi sobie radzić w życiu sam. Albo pod opieką innych przewodników. Naturalnym więc jawi się to pytanie: Czego go nauczyłem? Co udało mi się mu przekazać? Czy dobrze przygotowałem go na wszystko, co przyniesie życie?

Czy takie też pytania stawiał sobie Święty Stanisław – dobry Pasterz swego ludu? Wiemy, że dbał o swoją Owczarnię, bronił jej przed zapędami króla. A kiedy przyszedł czas – oddał swoje życie. W imię obrony ładu moralnego nie tylko w swojej Diecezji, ale w całej Ojczyźnie, skoro rzecz dotyczyła samego króla. I może nie zdążył postawić sobie tych pytań, co będzie działo się z jego podopiecznymi, z jego wiernymi, po jego odejściu? Na pewno jednak – jak każdy dobry pasterz tu, na ziemi – miał świadomość, że jego pasterska posługa sama w sobie nie wystarczy. Dlatego nieraz za Świętym Pawłem z pewnością powtarzał, myśląc o swoich wiernych: Polecam was Bogu i słowu Jego łaski, władnemu zbudować i dać dziedzictwo ze wszystkimi świętymi. A dlaczego właśnie tak?

To raczej oczywiste, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę inne jego słowa, tym razem zapisane w jego Liście do Rzymian, a przedstawione nam dziś w drugim czytaniu: Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i nam wszystkiego nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej, zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?

Właśnie, któż może nas odłączyć od Jezusa i Jego łaski – poza nami samymi? A znowu – jak poradzimy sobie bez pomocy łaski Boże? Dlatego żaden dobry pasterz nie porwie się na to – mówiąc tak nieco potocznie – aby o własnych siłach sprawować opiekę nad swoim uczniem, wychowankiem, podopiecznym, podwładnym, wiernym, czy kto by to jeszcze nie był.

I to dotyczy zarówno duchownych pasterzy, jak i wszystkich, którzy przyjmują na siebie jakąkolwiek odpowiedzialność za drugiego człowieka, w kwestii jego wychowania, jego kształtowania, jego prowadzenia przez życie. A pamiętajmy, że racji Chrztu Świętego, w trakcie którego zostaliśmy włączeni w królewską, czyli pasterską misję Chrystusa, zakładającą wzięcie na siebie odpowiedzialności za duchowe dobro, a ostatecznie także za zbawienie drugiego człowieka – my wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem!

Czyli nie tylko nauczyciele i wychowawcy, nie tylko księża, biskupi czy papież, nie tylko rodzice, ale każda i każdy z nas – za swoich bliskich, sąsiadów, przyjaciół (i nieprzyjaciół!), czyli tych wszystkich, których Pan postawił na naszej drodze życia. Bo jeżeli ich postawił, to na pewno nie jest to żaden przypadek. Jak bowiem mawiają, „przypadek” to świeckie lub potoczne imię Ducha Świętego!

Nie, na pewno nie jest przypadkiem, czy wynikiem działania tak zwanego ślepego losu, że właśnie w takiej, a nie innej rodzinie, przyszliśmy na świat; że kształtowali nas tacy, a nie inni, kapłani, wychowawcy i nauczyciele; że takich a nie innych kolegów mieliśmy i mamy w szkole, na studiach i w pracy – to nie przypadek. Każdy z tych ludzi jest nam od Boga dany – i zadany! I o każdym powinniśmy myśleć, troszczyć się duchowo, wspierać dobrą radą, być gdzieś tam zawsze blisko i do dyspozycji – oczywiście, bez narzucania się – a jeśli trzeba, to i upomnieć, naprowadzić na dobrą drogę…

Nade wszystko jednak – każdą i każdego z tych, których Pan naszej drodze życiowej postawił, właśnie temuż Panu polecać: słowu Jego łaski, Jego błogosławieństwu i opiece! Jeżeli bowiem nawet tak by się zdarzyło, że w żaden sposób, tak po ludzku, temuż drugiemu nie jesteśmy w stanie pomóc, coś dobrego doradzić, czy choćby podtrzymać na duchu jakimś sensownym i wiarygodnym słowem pocieszenia i nadziei, to zawsze jeszcze możemy się za niego szczerze i ofiarnie modlić!

A w ten sposób naprawdę dużo jeszcze możemy pomóc! A właściwie, to właśnie w ten sposób – przede wszystkim! – jesteśmy w stanie skutecznie pomóc! Przede wszystkim!

Albowiem, jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?

2 komentarze

  • „Annuntio vobis gaudium magnum;
    habemus Papam:
    Eminentissimum ac Reverendissimum Dominum,
    Dominum ROBERTUM FRANCISCUM
    Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem PREVOST
    qui sibi nomen imposuit LEONEM XIV.”

    V. Oremus pro Pontifice nostro Leo XIV.
    R. Dominus conservet eum, et vivificet eum, et beatum faciat eum in terra, et non tradat eum in animam inimicorum ejus.

    Pater noster… Ave Maria…

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.