Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Jakub Biernacki, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Życzę Mu ciągłego odkrywania w życiu jedynej Prawdy, którą jest Jezus Chrystus! Zapewniam o modlitwie!
Drodzy moi, dzisiaj serdeczną modlitwą ogarniamy wszystkie Dzieci, w dniu Ich święta. Niech Jezus, który zawsze wskazywał je jako wzór szczerości i prostolinijności, mieszka w Ich sercach i prowadzi przez życie! A One – niech zawsze podążają za Nim!
Dzisiaj mamy pierwszą niedzielę miesiąca. Pamiętajmy, aby podziękować Chrystusowi Panu za dzieło zbawienia! Rozpoczynamy także nabożeństwa czerwcowe – do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Zachęcam do uczestnictwa – podobnie, jak w majowym.
Ja dzisiaj będę pomagał duszpastersko w Parafii Krzymosze, na zaproszenie Proboszcza, Księdza Leona Bobrowskiego, mojego Kolegi z Roku Święceń. Potem jadę do Białej Podlaskiej – mojego rodzinnego Miasta – aby zagłosować. A potem wracam do Siedlec, gdzie o 18:00 spotkanie w Duszpasterstwie Akademickim.
Natomiast o 20:00 Msza Święta – właśnie w Duszpasterstwie – w intencji Szymona Sali, Wicelidera FORMACJI «SPE SALVI», Współprowadzącego wraz ze mną audycje w Katolickim Radiu Podlasie, z okazji Jego jutrzejszych urodzin. Gdyby ktoś mógł i chciał włączyć się w tę Mszę Świętą, to zapraszam!
PROSZĘ NATOMIAST WSZYSTKICH O UDZIAŁ W WYBORACH!
Teraz zaś zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. A oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się osobiście do mnie? Jak wskazuje mi Niebo, do którego mnie zaprasza? Duchu Święty, pomóż odczytać i zrozumieć…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, C,
w 7 Niedzielę Wielkanocy,
1 czerwca 2025.,
do czytań: Dz 1,1–11; Hbr 9, 24–28;10,19–23; Łk 24,46–53
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Pierwszą książkę napisałem, Teofilu, o wszystkim, co Jezus czynił i nauczał od początku aż do dnia, w którym udzielił przez Ducha Świętego poleceń Apostołom, których sobie wybrał, a potem został wzięty do nieba. Im też po swojej męce dał wiele dowodów, że żyje: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym.
A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca. Mówił:
„Słyszeliście o niej ode Mnie: Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym”.
Zapytywali Go zebrani: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” Odpowiedział im: „Nie wasza to rzecz znać czas i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.
Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”.
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Chrystus wszedł nie do świątyni zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej świątyni, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga, ani nie po to, aby się wielekroć sam miał ofiarować, jak arcykapłan, który co roku wchodzi do świątyni z krwią cudzą, gdyż w takim przypadku musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata. A tymczasem raz jeden ukazał się teraz na końcu wieków, aby zgładzić grzech przez ofiarę z samego siebie.
A jak postanowione ludziom raz umrzeć, potem zaś sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują.
Mamy więc, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje. Mając zaś kapłana wielkiego, który jest nad domem Bożym, przystąpmy z sercem prawym, z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła świadomego i obmyci na ciele wodą czystą. Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę.
ZAKOŃCZENIE EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Tak jest napisane: «Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy». Wy jesteście świadkami tego.
Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka”.
Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce pobłogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba.
Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga.
Jeśli tak uważnie słuchamy Bożego słowa dzisiejszej liturgii, to z pewnością zauważamy pewną sprzeczność, jaka zachodzi pomiędzy pierwszym czytaniem, a czytaniem ewangelicznym.
Oto bowiem w pierwszym słyszymy: Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”.
Z kolei, we fragmencie Ewangelii Łukaszowej słyszymy: Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce pobłogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga.
To w końcu – jak było? Oddali pokłon i z radością wrócili – nawet, jak słyszymy, z wielką radością – czy właśnie stali i gapili się, jak sroka w kość i nie rwali się do jakiegokolwiek działania?… Nawet słyszymy, że wpatrywali się uporczywie? A w Ewangelii – że wrócili z wielką radością! Oba wyrażenia wyraźnie wzmocnione, gdy idzie o ich przekaz.
I cóż to może oznaczać, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że Autorem jednego i drugiego jest ten sam człowiek, bo jest to przecież Łukasz Ewangelista, będący tak Autorem Ewangelii, której fragmentu dzisiaj wysłuchaliśmy, jak i Księgi Dziejów Apostolskich, których fragmentów słuchamy codziennie – przez cały Okres Wielkanocny – w pierwszym czytaniu. Czyżby nawet Święty się pogubił w tym gąszczu różnych wspomnień?
Może nie aż tak. Jeżeli zważymy na to, że w Piśmie Świętym nie ma ani jednego zbędnego zdania lub nawet słowa, bo skoro się na kartach tej świętej Księgi znalazło, to jednak Pan miał w tym jakiś plan i chciał nam coś przez to powiedzieć – to może uznajmy, że każdy z tych fragmentów po prostu na co innego zwraca naszą uwagę.
I tak chociażby obraz, ukazany w pierwszym czytaniu, to potwierdzenie mocnego przywiązania Apostołów do Jezusa, owej wspólnoty, która się między nimi zawiązała, a która kazała im potem jeszcze długo tak po ludzku tęsknić za Panem i nawet wyczekiwać Jego szybkiego powrotu. Takie trendy istniały w młodym Kościele, z czym nawet Paweł Apostoł rozprawia się w swoich Listach, wyraźnie nakazując dokładnie to, co dzisiaj – w krótkich, żołnierskich słowach – wyrazili dwaj mężowie w białych szatach. Postawili oni pytanie Apostołom o to wypatrywanie oczu za Jezusem, a domyślnie było to wysłanie ich do pracy, żeby się wreszcie zabrali za to, za co się zabrać powinni, a nie trwali w bezczynności.
Natomiast w Ewangelii Łukasz wydobywa tę myśl, że Jezus, odchodząc z tego świata w postaci swej widzialnej, nie zabrał ze sobą całego tego szczęścia i tej radości, jakie zapanowały w sercach Apostołów w czasie Jego ziemskiej działalności. Dlatego nie należało myśleć, że wstąpienie Jezusa do Nieba to jakieś definitywne rozstanie, ale to tylko zmiana sposobu dalszego bycia ze swoim Kościołem.
Nie ma więc powodu, aby Apostołowie – czy inni uczniowie – zamartwiali się, trwając w jakimś odrętwieniu, ale aby to Niebo, za zasłonami którego ich Mistrz w tym momencie im zniknął, starali się zbliżyć do ziemi. Albo ziemię do niego. Ale do tego trzeba apostolskiego zapału i gorliwości, a nie stania z założonymi rękami. Trzeba osobistej, bardzo głębokiej i trwałej więzi z Jezusem, z której zrodzi się prawdziwa radość, bo Niebo już zacznie istnieć w naszym życiu, w naszym sercu, w naszej codzienności.
Bo Niebo – jak dobrze wiemy, gdyż tak nas naucza Kościół – to nie miejsce, jakkolwiek określone kategoriami jakiejś czasoprzestrzeni, ale to stan pełnej jedności z Bogiem. Może się jednak, w tym kontekście, pojawić pytanie: No, dobrze, ale w takim razie, to dokąd dzisiaj odszedł Jezus, skoro – jak słyszymy – uniósł się w ich obecności w górę i po prostu zniknął? Czy zatem Niebo nie jest w górze? Nad nami? W chmurach – lub poza ich pułapem? A jeżeli nie jest, to dokąd odszedł Jezus?…
Wiemy, Drodzy moi, że tak, jak symbolika góry w Piśmie Świętym wyraźnie sugeruje zbliżenie się do Boga, gdyż to właśnie na górze dokonywały się spotkania – czy to Jezusa, czy wielkich ludzi Starego Testamentu – z Bogiem, tak obraz owego wzniesienia się Jezusa ku górze i zniknięcia z oczu Apostołom to jest ta sama symbolika. Tylko wzmocniona. My mamy nieustannie wspinać się duchowo, wyżej i wyżej, wznosić się coraz bardziej ponad tą ziemią, a więc ponad tym, co ziemskie, co takie przyziemne, tymczasowej, ograniczone i słabe – ku temu, co wielkie, największe! Ku spotkaniu z Bogiem!
I to jest przesłanie dzisiejszej Uroczystości Wniebowstąpienia Jezusa Chrystusa: nasze wstąpienie do Nieba! Nasze codzienne wstępowanie do Nieba! Nasze codzienne odrywanie się – mentalne, duchowe – od ograniczeń ziemskich, od schematów ziemskiego, ograniczonego myślenia i patrzenia na wszystko – ku perspektywie niebieskiej!
Autor Listu do Hebrajczyków próbuje nam przybliżyć tę tematykę, gdy mówi w drugim czytaniu: Chrystus wszedł nie do świątyni zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej świątyni, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga.
Zatem, nie do jakiegoś miejsca, pojmowanego w kategoriach ludzkich, ale do tej pełnej duchowej jedności z Bogiem. Przy czym – na co też zwraca nam uwagę Autor biblijny – to nie jest tak, że skoro mówimy o przestrzeni duchowej, to mamy do czynienia z jakąś abstrakcją, z jakimś rozmyciem całego tematu i całej sprawy. Wprost przeciwnie! Słyszymy dzisiaj: A jak postanowione ludziom raz umrzeć, potem zaś sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują.
Czyli w momencie śmierci – człowiek już staje po tej drugiej stronie życia, na Sąd Boży. A z nauczania Pisma Świętego wynika, że Sąd polegać będzie na tym, iż człowiek, w chwili śmierci, pozna pełną prawdę o sobie samym, bez niedomówień, czy próby przysłonięcia czegokolwiek. W jednej chwili pozna i całą swoją przeszłość – i całą swoją przyszłość. Czyli, czy będzie w Niebie, czy niestety… W jednej chwili!
Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd. Trudno o większy konkret. Autor Listu do Hebrajczyków spieszy jednak z przesłaniem nadziei, gdy stwierdza: Mamy więc, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje. Mając zaś kapłana wielkiego, który jest nad domem Bożym, przystąpmy z sercem prawym, z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła świadomego i obmyci na ciele wodą czystą. Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę.
Zatem, nie musimy się martwić, albo rozmyślać, jak to będzie z tym Niebem, gdzie ono będzie, jak tam się dostać, a nawet: czy się tam dostaniemy, czy nie? Oczywiście, nad tym ostatnim należałoby się zastanawiać, rozmyślać i pytać. Ale o wiele lepiej – po prostu, chociaż to może nie jest takie proste, bo wymaga pewnej konsekwencji i wytrwałości – być zawsze jedno z Jezusem.
Dobrze powiedziane, prawda? Całkiem dobrze brzmi. Ale jak to zrobić konkretnie? Oczywiście, tymi sposobami, które dobrze znamy: poprzez modlitwę, poprzez życie sakramentalne, poprzez lekturę Pisma Świętego – a więc, tymi wszystkimi sposobami, jakimi Jezus codziennie posługuje się, aby się z nami spotkać, aby się z Nim zjednoczyć. Tylko trzeba być w tym konsekwentnym – właśnie, w tym życiu po Bożemu na co dzień.
Bez względu na humor i nastrój; bez względu na to, czy się bardziej chce, czy bardziej nie chce modlić, czy pójść na Mszę Świętą, czy do Spowiedzi, czy na adorację. Po prostu – trzeba to zrobić, bo to jest dobre, bo to jest potrzebne, nie może być więc to zależne od chwilowego nastroju, humoru, opinii otoczenia, czy też własnego chcenia lub niechcenia. Niebo, Drodzy moi, to nie jakaś bajeczna przestrzeń nad chmurami – żeby to jeszcze raz powtórzyć. Tak bajeczna i tak poetycka, że aż nieprawdziwa. Nie! Niebo – to konkret! Niebo – to Jezus!
Jeżeli więc zbudujemy z Jezusem więź – ale taką prawdziwą i mocną – TU I TERAZ, to znaczy, że w naszym TU I TERAZ jest właśnie Niebo! Oczywiście, nie w takiej pełni, w jakiej będzie po śmierci, ale równie realne. Bo Niebo – to Jezus. Dlatego, skoro mówimy niekiedy, że to czy tamto miejsce, ten czy tamten dom, czy jakaś instytucja, to przedsionek piekła, bo ludzie tam skaczą sobie do oczu, są dla siebie wilkami i wrogami, to dzieje się tak dlatego, że wszędzie tam zabrakło miejsca dla Jezusa!
A wtedy to nie tyle jakieś miejsca czy inne zewnętrzne przestrzenie są owymi przedsionkami piekła, ale to serca ludzi tam mieszkających lub pracujących – są tymi przedsionkami piekła. To w tych sercach, w tych umysłach, zabrakło miejsca dla Jezusa! I dla Jego zasad, i dla Jego słów, i dla Jego darów. I mamy piekło. Bo Niebo – to Jezus. Piekło – to brak Jezusa. Konkret. Albo – albo. Tak – nie. Białe – czarne. Jeden – zero. I nic pośrodku. Nie ma stanu pośredniego między Niebem, a piekłem. Nie ma stanu zawieszenia. Postanowione ludziom raz umrzeć – a potem Sąd. I Niebo – albo piekło.
Oby – Niebo. Ale to od nas zależy. Jezus tego bardzo chce. Rzecz w tym, żebyśmy i my chcieli. Chcieli Nieba. Czyli – Jezusa.
Wszystkim dzieciom Bożym, życzę przytulenia przez Matkę Bożą i błogosławieństwa Jej Syna, Jezusa, przez naszego Ojca i przez Ducha Świętego.