Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Monika Ochnik – Osoba mi bardzo bliska i życzliwa, z którą znamy się już od pierwszych dni mojego kapłaństwa, kiedy to angażowała się Ona w działalność KSM w Parafii mojego pierwszego wikariatu – w Radoryżu Kościelnym. Dzisiaj natomiast jest dyplomowaną Pielęgniarką w Warszawie, ale przede wszystkim – jest Osobą żyjącą mądrze, pobożnie i aktywnie; otwartą na ludzi; chętną, by zawsze wysłuchać i pomóc, ale też doświadczoną niejednym trudnym życiowym krzyżem… Dziękując za to piękne świadectwo wiary, życzę Bożego prowadzenia i Bożej opieki we wszystkich okolicznościach życia! Zapewniam o modlitwie!
Imieniny natomiast przeżywa Małgorzata Osypiuk, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Z kolei rocznicę Święceń kapłańskich przeżywa Ksiądz Andrzej Polak, mój pierwszy i drugi Superior (drugi też, bo w trakcie pierwszej przeprowadzki zostaliśmy z Andrzejem przeniesieni niechcący do tego samego pokoju), czyli starszy Kolega w pokoju seminaryjnym, wprowadzający mnie bardzo mądrze i spokojnie w realia seminaryjnego życia;
a także inni Kapłani, którymi współpracowałem lub spotykałem się tu i tam:
►Ksiądz Sławomir Zaczek,
►Ksiądz Jarosław Oponowicz,
►Ksiądz Paweł Siedlanowski,
►Ksiądz Tomasz Bieliński,
►Ksiądz Wiesław Nestoruk,
►Ksiądz Zbigniew Karwowski
►Ksiądz Konrad Poterek,
►Ksiądz Jacek Wojda
►Ksiądz Sebastian Bisek,
►Ksiądz Łukasz Kulik,
►Ksiądz Piotr Radzikowski,
►Ksiądz Paweł Zazuniak,
►Ksiądz Adam Woźniak,
►Ksiądz Tomasz Pawlak,
►Ksiądz Łukasz Bąk (starszy).
A do Grona przedwczorajszych Jubilatów, czyli zeszłorocznych Neoprezbiterów, obok Księdza Łukasz Bąka (młodszego) dołączam Księdza Kacpra Pawluczuka i Księdza Cezarego Kępkę.
Wszystkim świętującym życzę obfitości Bożych darów, o które też obiecuję się modlić.
Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym wypada dwudziesta szósta rocznica wizyty Jana Pawła II w Siedlcach. Dobrze pamiętam to wydarzenie – już jako ksiądz uczestniczyłem w nim, posługując w centralnych służbach porządkowych. Dzisiaj, w miejscu celebry, wydarzenie to upamiętnia okazały krzyż, pod którym już kilka razy modliliśmy się, jako Duszpasterstwo Akademickie. A co pozostało w naszych sercach?…
A u mnie dzisiaj – jak w każdy wtorek, o 10:00 – dyżur na Uczelni, w gmachu przy ulicy Prusa.
Natomiast potem wyruszam do Leopoldowa, gdzie odprawię Mszę Świętą w intencji wspomnianego Księdza Andrzeja Polaka, mojego pierwszego i drugiego Superiora w Seminarium, z okazji trzydziestej rocznicy Święceń kapłańskich.
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Wzywajmy pomocy Ducha Świętego, aby pomógł nam odkryć, co Pan konkretnie do mnie mówi? Czego ode mnie osobiście oczekuje?
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 10 Tygodnia zwykłego, rok I,
10 czerwca 2025., Siedlce,
do czytań: 2 Kor 1,18–22; Mt 5,13–16
CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia: Bóg mi świadkiem, że w tym, co do was mówię, nie ma równocześnie „tak” i „nie”. Syn Boży, Chrystus Jezus, Ten, którego głosiłem wam ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był „tak” i „nie”, lecz dokonało się w Nim „tak”. Albowiem ile tylko obietnic Bożych, wszystkie są „tak” w Nim. Dlatego też przez Niego wypowiada się nasze „Amen” Bogu na chwałę.
Tym zaś, który umacnia nas wespół z wami w Chrystusie i który nas namaścił, jest Bóg. On też wycisnął na nas pieczęć i zostawił zadatek Ducha w sercach naszych.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.
Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.
Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”.
Niejednokrotnie Paweł Apostoł – oprócz tego, że tłumaczył swoim uczniom, swoim duchowym dzieciom, wiele spraw, związanych z wiarą, z jej rozumieniem i wprowadzaniem w życie – musiał tłumaczyć się ze swoich decyzji i działań. Dzisiaj słyszymy, jak tłumaczy wiernym Gminy chrześcijańskiej korynckiej, dlaczego nie przybył do nich, chociaż dwukrotnie miał ku temu okazję, bo akurat wędrował w pobliżu i mógł zajść do nich „po drodze”.
On jednak wolał tę wizytę odłożyć, a zastąpić ją listem, bowiem w tym czasie, w tejże Gminie, miał miejsce jakiś przykry incydent, o którym nie wiemy właściwie niczego konkretnego, ale który bardzo osobiście uderzył w Apostoła, w jego dobre imię i autorytet wśród wiernych. I to właśnie wtedy Paweł wysłał do tejże Gminy swego najbliższego współpracownika, Tytusa, z serdecznym, chociaż dość gorzkim i konkretnym listem, który miał być tam odczytany, a w którym szczerze, wręcz ze łzami w oczach, wzywa do zmiany nastawienia. Ten list – niestety – nie zachował się do naszych czasów.
Kiedy jednak, w jego następstwie, cała sprawa została rozstrzygnięta, a incydent wyjaśniony, wówczas Paweł napisał kolejny List – i to jest właśnie ten, którego fragmentu dzisiaj słuchamy, a w którym tłumaczy, dlaczego zmienił decyzję i nie przybył do Koryntian wtedy, kiedy mógł przybyć, skoro nawet miał „po drodze”. Dlaczego?
A właśnie dlatego, że jego przybycie wtedy jeszcze zaogniłoby całą sytuację, a konflikt nabrałby nie tylko większej siły i rozgłosu, ale jeszcze mógłby narosnąć i przez to – być trudniejszym do rozwiązania. Skoro sprawa dotyczyła samego Apostoła… I właśnie to tłumacząc, pisze dzisiaj: Bóg mi świadkiem, że w tym, co do was mówię, nie ma równocześnie „tak” i „nie”.
W pierwszym rzędzie, słowa te dotyczą tej właśnie opisywanej sytuacji, a zatem wyjaśnienia, że to nie było tak, iż jedno powiedział, obiecał, a drugie zrobił, czy – mówiąc precyzyjnie – nie zrobił, bo nie przybył, chociaż obiecał. On nie przybył, bo uwzględniając całe swoje osobiste doświadczenie, którego już miał sporo, a także kierując się wielką miłością do swoich uczniów, do młodego, rozwijającego się Kościoła – i nie chcąc być powodem zawirowania w tymże Kościele – postanowił po prostu wizytę swoją odłożyć na lepszy czas.
Jeszcze raz z całą mocą podkreślmy: z miłości i troski o Kościół, a nie z powodu złego humoru, czy kaprysu! W tym momencie – rozważywszy wszystkie ZA i PRZECIW – uznał, że tak będzie lepiej. Natomiast to w niczym nie zmienia jego osobistego nastawienia i jego stylu, który cały czas starał się pokazywać w swoim nauczaniu i w swojej działalności, a który polegał na tym właśnie, co tu sobie zacytowaliśmy z jego własnych słów: Bóg mi świadkiem, że w tym, co do was mówię, nie ma równocześnie „tak” i „nie”. Ani w tej opisywanej sytuacji, ani w żadnej innej.
A ta konkretna sytuacja, o której tu sobie mówimy, posłużyła mu tylko do tego, by z mocą podkreślić, że nigdy i w niczym, czego tylko nauczał lub co robił – nie było równocześnie TAK i NIE. Ta konkretna sytuacja jest jedną z wielu, które to nastawienie potwierdzają. Jedną z wielu. Bo Paweł we wszystkim, co mówił i robił – a więc także i co myślał – był bardzo jednoznaczny i konkretny. Czyli nie dopuszczał, aby w jego myśleniu, mówieniu lub działaniu były jakieś strefy szarości, jakieś niedopowiedzenia, przemilczenia; jakieś umizgi lub uniki. Nie, Paweł zawsze opowiadał się ZA lub PRZECIW; na TAK lub na NIE.
Przy czym – uwaga: gdy idzie o sprawy wiary, o wybór Jezusa i Jego nauki, to Paweł był zawsze na TAK. Sam to dzisiaj tak uzasadnia: Syn Boży, Chrystus Jezus, Ten, którego głosiłem wam ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był „tak” i „nie”, lecz dokonało się w Nim „tak”. Albowiem ile tylko obietnic Bożych, wszystkie są „tak” w Nim. Dlatego też przez Niego wypowiada się nasze „Amen” Bogu na chwałę.
Właśnie, to sam Jezus takiego stylu uczył Pawła i uczy nas wszystkich. On, czyli Jezus, też był na „tak” lub „nie”, a bardziej precyzyjnie mówiąc – był na TAK: na TAK, gdy idzie o miłość do nas, gdy idzie o nasze zbawienie. Bo właśnie na to trzeba nam też dzisiaj zwrócić uwagę, że Pismo Święte niejednokrotnie domaga się od nas zajęcia jasnego, konkretnego, odważnego, jednoznacznego, ale też konsekwentnego opowiedzenia się na TAK lub NIE. I – właśnie – bardzo często, zaraz za tym wymogiem, pojawia się następny: żeby jednak opowiedzieć się na TAK.
Czyli, że możemy wybrać Boga lub Go odrzucić; możemy przyjąć naukę Bożą, lub ją odrzucić. Jednak bardzo często do tego polecenia dołączone jest następne – i to nieraz wręcz polecenie, a nie tylko zachęta, aby przyjąć, aby zaakceptować propozycję Bożą, aby opowiedzieć się na TAK.
Czy jest to może jakieś ograniczanie wolności? Nie, na pewno nie. To wyraz wielkiej miłości Boga, który zachęca, jak może, swoje dzieci, aby były po prostu szczęśliwe – już tu, na ziemi, ale przede wszystkim: aby były szczęśliwe przez całą wieczność! Dlatego chociaż zawsze dana jest możliwość wyboru pomiędzy TAK lub NIE – czyli, mówiąc jeszcze inaczej, wyboru dobra lub zła – Jezus namawia nas i będzie nas namawiał przez swoje Słowo i przez swój Kościół, abyśmy wybrali TAK, abyśmy wybrali dobro. Bo bardzo nas kocha, bardzo Mu na nas zależy, chce nas mieć wszystkich u siebie – zbawionymi, szczęśliwymi.
Dlatego także w dzisiejszej Ewangelii mówi bardzo ciekawie, ale i zdecydowanie: Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.
I zaraz dodaje: Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.
O czym tu mowa? Jak moglibyśmy to inaczej wyrazić? A może tak: „Człowieku, Bracie, Siostro – zdecyduj się wreszcie! Zdecyduj się na mnie i na moją propozycję! Przestań się bać! I przestań się lenić, czekać na „gwiazdkę z nieba”! Ogarnij się! Opowiedz się wreszcie po jakiejś stronie… nie, nie po jakiejś! Opowiedz się po mojej stronie! Wybierz dobrze, wybierz Mnie i moją miłość! Nie czekaj kolejnego roku czy miesiąca, żeby wreszcie pójść do Spowiedzi i uporządkować swoje życie! Zrób to już dzisiaj!
Nie czekaj kolejnego roku czy kilku lat, żeby wreszcie pójść za tym głosem, który gdzieś tam, w Twoim sercu, może cicho, ale jednak wyraźnie pobrzmiewa, aby pójść za głosem mojego powołania do kapłaństwa lub do życia zakonnego, tylko Ty przed tym głosem uciekasz! Weź się wreszcie w garść i powiedz: Tak, już teraz, już w tym roku, albo wtedy, kiedy to będzie najszybciej możliwe – decyduję się na to!
A może myślisz o zawarciu związku małżeńskiego, tylko ciągle czekasz na lepszy czas, na lepszą okazję, an wynajęcie sali lub inne okoliczności?… Zrób wreszcie ten krok i zdecyduj się na konkretną formę życia, a nie tkwij ciągle w jakimś zawieszeniu, w jakimś czasie „pomiędzy”! Przestań się bawić swoim życiem, nie bądź ciągle trochę na TAK, a trochę na NIE, bo życie jest za krótkie, żeby się nim tak bawić, żeby marnować kolejne miesiące lub lata, oczekując wspomnianej już gwiazdki z nieba. Prawdopodobnie – nie spadnie.
I nie pojawią się zastępy anielskie, które na skrzydłach zaniosą Cię do Seminarium, albo na ślubny kobierzec, albo doprowadzą Cię do konfesjonału, albo przyniosą na Mszę Świętą w niedzielę. Prawdopodobnie nic takiego się nie stanie. To Ty sam musisz wreszcie wziąć swój los w swoje ręce! Ogarnij się!
I swoje problemy, z którymi borykasz się od jakiegoś czasu, albo od dłuższego czasu, zacznij rozwiązywać ze Mną! Ale tak na poważnie, czyli zacznij się porządnie modlić, znajdź na to jakiś konkretny czas – a nie pięć minut, w biegu – wejdź ze Mną w dialog lub współpracę, zanim pójdziesz do psychologa lub psychiatry i wydasz fortunę na wizyty, aby potem stwierdzić, że i tak to niewiele albo nic nie dało. Ja, Jezus, proszę Ci dzisiaj: zdecyduj się na Mnie! Wybierz Mnie na sto procent!
Powiedz Mi i moim propozycjom, moim zaproszeniom – swoje: TAK. Ale tak na poważnie, na sto procent, na dwieście procent, a przestań się chwiać i balansować, jak na huśtawce: raz w lewo – raz w prawo. Raz na TAK – raz na NIE. Trochę na TAK, a trochę na NIE! Szkoda na to czasu! Nie ma na to czasu! Życie toczy się już teraz – TU I TERAZ – i trzeba je przeżyć godnie. Już teraz! TU I TERAZ! Żeby się zbawić.
I żeby innym pomóc się zbawić! Żeby innym pomóc w dokonaniu tego jedynego, właściwego wyboru. Bo można się oszukiwać, można sobie wmawiać, że jeśli nawet nie zdecyduję się na propozycję Jezusa, to przecież dzisiaj – jak na półkach w supermarketach – jest tyle propozycji na szczęśliwe życie! Wystarczy włączyć tylko telewizję (którąkolwiek) lub internet – i wybierać do woli!
Naprawdę? Warto się oszukiwać? Chyba jednak lepszym będzie to rozwiązanie, by zaufać Jezusowi i już dzisiaj wziąć sobie do serca – i zrealizować te Jego słowa: Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie!