Pokój – czy miecz?

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywali:

Kamil Kołak – Student Uniwersytetu siedleckiego, zachowujący stały i dobry kontakt ze mną w ramach dyżurów Duszpasterstwa Akademickiego, Człowiek bardzo otwarty, życzliwy i przebojowy.

Kamil Śledziewski – za moich czasów Lektor w Parafii w Tłuszczu, w Diecezji warszawsko – praskiej;

Kamil Krupa – za moich czasów: Lektor w Parafii w Celestynowie, w Diecezji warszawsko – praskiej;

Kamil Charkiewicz – należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;

Kamil Lewczuk – tak samo;

Kamil Sionek – życzliwy Człowiek z Parafii w Miastkowie Kościelnym;

Wszystkim świętującym życzę obfitości darów z Nieba, o co też będę się dla Nich modlił.

A ja dzisiaj jestem jeszcze w Siedlcach, ale po załatwieniu kilku spraw przejadę do Kodnia, gdzie będę się modlił także za Was i Waszych sprawach. Potem przejeżdżam do Lublina, gdzie o 18:00 odprawię Mszę Świętą w „mojej” Parafii Świętego Jana Kantego. I znowu zamierzam pobyć w Lublinie do piątku, chociaż w czwartek pewnie pojawię się w Siedlcach. Takie plany na dziś i na tydzień, ale o wszystkim zadecyduje nasz Pan. Tak więc, wszystkie one mogą się zmienić.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan konkretnie mówi dzisiaj do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek 15 Tygodnia zwykłego, rok I,

14 lipca 2025., 

do czytań: Wj 1,8–14.22; Mt 10,34–11,1

CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:

Rządy w Egipcie objął nowy król, który nie znał Józefa. I rzekł do swego ludu: „Oto lud synów Izraela jest liczniejszy i potężniejszy od nas. Roztropnie przeciw niemu wystąpmy; ażeby się przestał rozmnażać. W wypadku bowiem wojny mógłby się połączyć z naszymi wrogami w walce przeciw nam, aby wyjść z tego kraju”.

Ustanowiono nad nim przełożonych robót publicznych, aby go uciskali ciężkimi pracami. Budowano wówczas dla faraona miasta na składy: Pitom i Ramses. Ale im więcej go uciskano, tym bardziej się rozmnażał i rozrastał, co jeszcze potęgowało wstręt do synów Izraela. Egipcjanie nielitościwie zmuszali synów Izraela do ciężkich prac i uprzykrzali im życie przez uciążliwą pracę przy glinie i cegle oraz przez różne prace na polu. Do tych wszystkich prac przymuszano ich nielitościwie.

Faraon wydał wtedy całemu narodowi rozkaz: „Wszystkich nowo narodzonych chłopców Hebrajczyków należy wyrzucić do rzeki, a dziewczynki pozostawić przy życiu”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich apostołów: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy.

Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.

Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.

Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma.

Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody”.

Gdy Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim uczniom, odszedł stamtąd, aby nauczać i głosić Ewangelię w ich miastach.

Skojarzenie, jakie przychodzi po wysłuchaniu dzisiejszych czytań jest takie, że przekaz, w nich zawarty, jest… jakiś taki ciężki, wręcz negatywny.

Zobaczmy, w pierwszym czytaniu, z Księgi Wyjścia, znajdujemy garść informacji o bardzo pogarszającej się sytuacji Izraelitów w Egipcie. Już jakiś czas tam mieszkają – po tym, jak Józef sprowadził ich w czasie głosu – i choć dotąd było dobrze, to jednak rządy w Egipcie objął nowy król, który nie znał Józefa. I rzekł do swego ludu: „Oto lud synów Izraela jest liczniejszy i potężniejszy od nas. Roztropnie przeciw niemu wystąpmy; ażeby się przestał rozmnażać. W wypadku bowiem wojny mógłby się połączyć z naszymi wrogami w walce przeciw nam, aby wyjść z tego kraju”.

Prawdę powiedziawszy – patrząc z perspektywy interesów państwa egipskiego – to faraon miał całkowitą rację. Sami to zresztą widzimy dzisiaj – niestety, coraz bardziej także w Polsce – jakim zagrożeniem są nielegalni migranci, wskutek różnych obrzydliwych machinacji pseudo politycznych wpychani na siłę do nas, wbrew elementarnym zasadom zdrowego rozsądku i bezpieczeństwa, a wręcz wbrew zwykłemu instynktowi samozachowawczemu! Faraon kilka tysięcy lat temu dostrzegł zagrożenie dla bezpieczeństwa swego państwa, którego to zagrożenia dzisiejsi zdemoralizowani rządcy naszej części świata – w tym naszego kraju – zdają się nie dostrzegać. Albo nie chcą dostrzegać.

Oczywiście, to nie znaczy, że należy pochwalić faraona za metody, jakimi posłużył się do zażegnania niebezpieczeństwu, a o których słyszymy w kolejnych zdaniach: Ustanowiono nad nim [czyli nad narodem izraelskim] przełożonych robót publicznych, aby go uciskali ciężkimi pracami. […] Egipcjanie nielitościwie zmuszali synów Izraela do ciężkich prac i uprzykrzali im życie przez uciążliwą pracę przy glinie i cegle oraz przez różne prace na polu. Do tych wszystkich prac przymuszano ich nielitościwie.

A doszło nawet do tego, że faraon wydał […] całemu narodowi rozkaz: „Wszystkich nowo narodzonych chłopców Hebrajczyków należy wyrzucić do rzeki, a dziewczynki pozostawić przy życiu”.

Z pewnością, były to bardzo brutalne, nieludzkie metody – i to właśnie taki los spotkał wówczas Izraelitów. Można powiedzieć, że bez ich winy, bo oni nie zostali do Egiptu wepchnięci na siłę i podstępem, jak dzisiejsi nachodźcy do nas, ale zostali zaproszeni. I żyli sobie spokojnie i bezpiecznie, ale było ich coraz więcej, coraz bardziej zaczęli dominować nawet liczebnie, co jest sprawą w takiej sytuacji oczywistą, ale co nie mogło ujść uwadze władcy państwa, w którym przebywali. Dlatego podjął on działania, które doprowadziły do zmiany życiowej sytuacji Izraelitów w stan faktycznej niewoli, w jakiej się znaleźli, a która w sumie miała trwać około czterystu trzydziestu lat.

I dzisiaj tylko o tym słyszymy w pierwszym czytaniu: o tej trudnej sytuacji… I żadnego światełka nadziei, żadnej dobrej informacji – choćby nawet w ostatnim zdaniu…

A w czytaniu ewangelicznym słyszymy Jezusa, który mówi: Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kolejny, bardzo trudny i ciężki przekaz! Jezus zapowiada poróżnienie ludzi pomiędzy sobą, a wręcz konflikty, spowodowane opowiedzeniem się ludzi za Nim, bądź przeciwko Niemu.

Dalsze zdania może nie niosą takiego surowego przekazu, ale mówią o bardzo wysokich wymaganiach, jakie Jezus stawia swoim uczniom: Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Zobaczmy, wprost mowa jest o utracie życia…

Trudny to przekaz – jak się tak spojrzy na oba dzisiejsze czytania. Trudny – w takim pierwszym odbiorze. W takim czysto ludzkim odbiorze. Bo jeżeli wejrzy się głębiej i pomyśli o tym tak trochę szerzej, to łatwo będzie się można dopatrzyć w tym wszystkim Bożej obecności i opieki. Bóg nigdy nie opuścił – ani na moment – swojego narodu w Egipcie, opiekował się nim i pomógł mu ten czas przetrwać, aż wreszcie posłał Mojżesza, który ich stamtąd wyprowadził.

Natomiast największym bodaj problemem, z jakim Bóg musiał się zmagać, to nie brutalność i złośliwość egipskich prześladowców, ale opór i grzech Jego własnego narodu. I to już w czasie, kiedy następowało wyzwolenie, czyli w czasie wędrówki do ziemi obiecanej: ileż to razy w trakcie tej wędrówki naród buntował się przeciwko Bogu, ileż razy do rozpaczy wręcz doprowadzał Mojżesza! A czyż sama niewola egipska – nawet w ocenie samych Izraelitów – nie była efektem tego, że naród się od swego Boga odwrócił? Niejednokrotnie taka opinia pojawia się na kartach Starego Testamentu. Bóg jednak nigdy się nie odwrócił od swego narodu.

Podobnie, jak i Jezus nigdy nie zostawił i nie zostawi tych, którzy opowiedzą się za Nim i przy Nim wytrwają. Właśnie, to ludzie mogą się odwrócić, to najbliżsi mogą się zbuntować – i stąd te konflikty, nawet w najbliższej rodzinie, które Jezus zapowiada. Nie dlatego, że Jezus chciałby kogoś z kimś skłócać, ale dlatego, że oczekuje od nas wszystkich jasnego opowiedzenia się: ZA – lub: PRZECIW. A takie opowiedzenie się za Jezusem – lub przeciw Niemu – nieuchronnie doprowadzi do napięć, spowodowanych przez tych, którzy opowiedzą się po stronie przeciwnej. Albo którym nie w smak będzie to, że my opowiemy się za Jezusem.

I właśnie o tej trudniejszej stronie życia mówi nam dzisiaj liturgia Słowa. Prawdę powiedziawszy, to chyba nawet nie musi nam o niej mówić, bo my to wszyscy bardzo dobrze wiemy. Znamy aż nadto dobrze te wszystkie aspekty naszej codzienności. Jednak słowo Boże nie mówi nam tego po to, aby nas jeszcze bardziej zdołować i zmartwić, ale by nas jeszcze bardziej zwrócić do Jezusa! Aby nas tym bardziej i jeszcze mocniej z Nim związać. Właśnie w tych i w takich okolicznościach naszej codzienności, jakimi one są.

Byśmy nie czekali z założonymi rękami i patrząc w gwiazdy – oczekując, że któraś nam może spadnie „na szczęście” – ale brali swój los w swojej ręce, brali się „za bary” z tym, co w naszej codzienności trudne i ciężkie, wszystko to przeżywając z Jezusem! A wtedy przekonamy się, jak bardzo to nas do Jezusa zbliży i jak bardzo nas duchowo ubogaci…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.