O odcinaniu ręki i nogi…

O

Dzisiejsze przesłanie ewangeliczne do tego właśnie zachęca, co – rzecz jasna – trzeba właściwie zrozumieć. Zapraszam do refleksji. A w Szklarskiej dzisiaj przepiękny dzień, Szrenica w całej krasie prezentuje się w blaskach słońca, zapraszając wręcz do odwiedzin. Jak nie skorzystać z takiego zaproszenia? Zapewniam o stałej modlitwie za Was wszystkich, Kochani, i we wszystkich Waszych sprawach! 
                                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Czwartek 7 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań:  Syr 5,1–8;  Mk 9,41–50
Dzisiejsza ewangeliczna wypowiedź Jezusa to zdecydowane nawoływanie do chrześcijańskiego radykalizmu. Zdecydowane nawoływanie, bo oparte na tak zwanej hiperboli, a więc figurze stylistycznej, wyrażającej się w wyolbrzymieniu, pewnej celowej przesadzie. Łatwo dostrzegamy ją w wypowiedzi Jezusa, kiedy słyszymy o odcięciu ręki, nogi, pozbyciu się oka – o ile któryś z tych członków jest powodem do grzechu.
Jest to zdecydowane przerysowanie, bo dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, że gdybyśmy mieli tak dosłownie polecenia te wprowadzić w życie, to większość z nas chodziłaby a to bez ręki, a to bez nogi, a to z jednym okiem, albo i bez oczu… Albo bez języka… Nie chodzi zatem o samookaleczenie, czego zresztą zakazuje piąte przykazanie Dekalogu. Chodzi natomiast o zdecydowane, radykalne, natychmiastowe, bezdyskusyjne odsuwanie od siebie jakiejkolwiek, choćby najmniejszej okazji do grzechu!
Co więcej – nie tylko od siebie należy ją odsunąć, ale także czuwać, aby grzech ten w żaden sposób nie zagrażał innym, aby dla innych nie stać się powodem zgorszenia – co też zostało wyrażone dość obrazowo, bo w tekście oryginalnym słowo, które my odczytaliśmy jako powodem grzechu, jest oznaczone greckim „skandalon”, co dokładnie należy przetłumaczyć jako „zawada”, „przeszkoda”, „pułapka”, „kamień wystający z ziemi” – taki, o który ludzie się potykają. To dosłowne tłumaczenie dobitnie wyraża, na czym polega takie zwodnicze działanie. I takiego to działania mamy się radykalnie i natychmiastowo wystrzegać.
Mamy natomiast strzec w sobie świeżość, czystość i zdrowe życie,czego wyrazem jest obraz soli, ukazany pod koniec dzisiejszej Ewangelii – obraz soli, którą należy strzec przed zwietrzeniem.
Podobne w swej wymowie jest także pierwsze czytanie, z Księgi Syracydesa, w którym to czytaniu słyszymy ostrzeżenie przed zgubnym przekonaniem o własnej ludzkiej samowystarczalności, przed uleganiem zachciankom serca, przed lekceważeniem powagi i konsekwencji grzechu, przed odwlekaniem nawrócenia, przed zbytnim poleganiem na bogactwie… Wszystkie te postawy są poważnym zagrożeniem dla serca człowieka – mogą to serce odwrócić od Boga i usidlić w grzechu, dlatego trzeba się ich radykalnie wystrzegać.Jakkolwiek Syracydes w dzisiejszym czytaniu nie używa żadnego słowa, które miałoby znaczenie „naglące”, „przyspieszające” działanie człowieka, to jednak zwraca uwagę sam ton, w jakim biblijny Mędrzec wypowiada swoje pouczenia – ton jednoznaczny, nakazujący, definitywny! Dla człowieka wierzącego jest to więc jedyna, właściwa droga przez życie.
Liturgia Słowa dnia dzisiejszego wskazuje ją jednoznacznie. Jest to droga całkowitego zaufania Bogu, całkowitego posłuszeństwa Bogu i radykalnego, bezdyskusyjnego odsuwania od siebie jakiejkolwiek pokusy do grzechu i jakiegokolwiek zgorszenia okazywanego innym.
Wiemy, Kochani, że taka postawa wcale prostą i oczywistą nie jest, bo nam nie jest tak łatwo pozbyć się pewnych upodobań, pewnych złych skłonności, nam po prostu – jakkolwiek brutalnie by to nie brzmiało – jest z niektórymi naszymi grzeszkami po prostu dobrze i wcale nie chcemy się od nich odrywać… My wciąż łatwowiernie, a wręcz naiwnie dajemy się szatanowi „podejść” i ulegamy jego pokusom. My ciągle, przy różnych okazjach, dajemy szatanowi przysłowiowy palec, chociaż tyle razy już przekonaliśmy się, że on potem chwyci za rękę – i sprowadzi na manowce. My tyle razy – przed czym ostrzega Syracydes – mówimy sobie: Zgrzeszyłem i cóż mi się stało?, my ciągle jesteśmy przekonani, że Bóg i tak musi nam odpuścić grzechy, na pewno to zrobi, więc można spokojnie grzeszyć… I tak dalej, i tak dalej – brniemy w te nasze słabostki, albo i wielkie grzechy, i jeszcze innych za sobą ciągniemy.
Oczywiście, człowiek jest słaby, ulega pokusom do grzechu, musi zmagać się z różnymi skłonnościami, co nie przychodzi łatwo! To prawda! Ale – niestety – prawdą jest i to, że w swych postanowieniach za mało jest radykalny, za mało zdecydowany, wiele rzeczy odkłada na „święte jutro”, na później, zamiast wziąć się mocno  i od razu za osobistą poprawę, to – mówiąc obrazowo – dozuje ją w niewielkich dawkach,uważając, żeby się nie przemęczyć, żeby nie dać z siebie za dużo, nie przesadzić z tą świętością. A potem bardzo się dziwi, że to wszystko jakoś tak powoli idzie i nie widać wyraźnej przemiany.
Dlatego trzeba zdecydowanie zmienić swoje podejście do kwestii pracy nad sobą, do kwestii przemiany – poprawy życia i z całą pewnościąunikać wchodzenia w kompromis z jakimkolwiek, choćby najdrobniejszym złem!
W tym kontekście pomyślmy:
  • Czy nie ulegam takiemu przeświadczeniu, że mogę spokojnie grzeszyć, bo Bóg i tak musi mi odpuścić grzechy?
  • Czy moja praca nad sobą jest zdecydowana i radykalna, czy połowiczna, ostrożna, ciągle odkładana na później?
  • Czy zawsze pamiętam o odpowiedzialności za innych – czy nie jestem dla nikogo zgorszeniem?
Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą!

1 komentarz

  • Witam,
    nawiązując do pierwszego pytania – refleksji: mam takie wrażenie, że często wierni zapominają o tym, iż "zbytnia ufnośc w miłosierdzie Boże" sama w sobie jest grzechem. Grzechem przeciwko Duchowi Świętemu.
    Rzeczywiście słowa Chrystusa są "mocne", ale w sprawach najważniejszych inaczej nie można – to jest jak przysłowiowy "kubeł zimnej wody na głowę" :). Wydaje mi się, pobieżnie analizując historię człowieka i jego grzechu, relacji ze Złym w aspekcie emocjonalnym (oraz moralnym), to w zasadzie nic się nie zmienia – natomiast przybywa narzędzi (środków) za pomocą których człowiek na pokuszenie jest wodzony :/. Nie dośc, że technokratyczny świat naszej cywilizacji stawia na głowie wartości, które kształtowały nas na właściwej drodze ku Bogu, wskazując obecnie ateizm jako doktrynę jedynie słuszną, racjonalną – to jeszcze atakowani jesteśmy niemalże ze wszystkich stron (media, "sztuka", kino, teatr) postawami gloryfikującymi relatywizację wartości, seksualnośc (odzierając ją z intymności małżeńskiej), oraz kontrkulturowe czy newageowskie postawy życiowe. I w tym rwącym nurcie, powinniśmy mocno trzymac się Chrystusa, nauczyciela bardzo wymagającego – ale to jedyny sposób, żeby nie utonąc. Tylko wiara jest tą siłą, ta łaską, która nam pomoże przy Nim trwac :).
    Życzę miłego wypoczynku i pozdrawiam 🙂
    Robert

    ~Robert, 2011-02-24 10:39

    Dziękuję za bardzo pogłębioną wypowiedź. Zgadzam się z całą postawioną tu diagnozą. Najważniejszym jest chyba właśnie to, aby nie narzekać, nie poddawać się rezygnacji, ale szukać wyjścia z całej tej sytuacji w mocnym oparciu o Chrystusa. To jest bardzo konkretny i pewny sposób! Bo to przecież nie czasy są takie czy inne, ale ludzie, którzy w nich żyją. Możemy mieć zatem realny wpływ na nasze czasy i na atmosferę, w jakiej żyjemy. I chociaż zewsząd wokół widać tak dużo głosów i postaw przeciwnych Bogu, to my – wcale nie kłócąc się z całym światem – możemy spokojnie i cierpliwie budować pozytywny obraz wiary i Kościoła. Dziękuję za pozdrowienia i także – gorąco pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-02-25 09:56

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.