Rachunek sumienia i żal za grzechy

R

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Bardzo serdecznie witam Was, Kochani, i proszę o cierpliwość tych, którzy zamieścili wpisy – na pewno na nie odpiszę, ale niech tylko minie ten „szalony” czas, jaki teraz przeżywam. Natomiast dzisiaj zapraszam do refleksji nad kolejnymi warunkami Sakramentu Pokuty. Jednocześnie proszę o modlitwę w intencji Rekolekcji, które prowadzę i ludzi, wśród których obecnie jestem. Jak doczytacie się w rozważaniu, ich także proszę o modlitwę za Was. Zachęcam szczególnie do łączności modlitewnej o godzinie 20.00. Bardzo jestem ciekaw, co Wy na to – na takie ujęcie tematu i na propozycję „blogowych” Rekolekcji, na zasadach, o jakich pisałem. Zechciejcie się wypowiedzieć!
                   Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE – dzień 2
we wtorek 3 tygodnia Wielkiego Postu,
Par. Imienia Najśw. Maryi Panny w Warszawie – Międzylesiu,
do czytań:  Dn 3,25.34–43;  Mt 18,21–35
DAJ MI POZNAĆ TWOJE DROGI, PANIE, NAUCZ MNIE CHODZIĆ TWOIMI ŚCIEŻKAMI! – słowa wyśpiewane w pierwszej zwrotce dzisiejszego Psalmu responsoryjnego stanowią osnowę wszystkich naszych refleksji, jakie podejmujemy w świętym czasie Rekolekcji wielkopostnych. Droga, po której w tych dniach kroczymy, składa się z pięciu kroków, którymi są warunki Sakramentu Pokuty.
Wczoraj rozważaliśmy sobie na temat rachunku sumienia, co do którego mówiliśmy sobie, że winien być on czyniony jak najczęściej, ale koniecznie przed każdą Spowiedzią Świętą; że należy go poprzedzić modlitwą do Ducha Świętego, że dobrze jest przeprowadzić go z pomocą pytań, zawartych w książeczkach do nabożeństwa, albo innych, tego typu wydaniach; że należy przeprowadzić go rzetelnie, uczciwie i szczerze, nie unikając także tej trudnej prawdy, która o nas samych może wyniknąć, ale zacząć zawsze należy od tej prawdy dobrej, bo przecież dobra nigdy nie brakuje w naszej postawie, w naszej codzienności… Praktyczną radą dotyczącą rachunku sumienia jest jegozapisywanie na kartce, aby w ten sposób ukonkretnić niejako i unaocznić sobie wyniki głębokiej refleksji.
Dzisiaj w naszych rozważaniach uczynimy następny krok, zatrzymując się przez chwilę nad sprawą żalu za grzechy i mocnego postanowienia poprawy, jutro pomyślimy nad samą Spowiedzią, aby w czwartek dopełnić całej refleksji rozważaniem na temat zadośćuczynienia Panu Bogu i bliźniemu. Konkretnym wyrazem wprowadzania w życie tych wszystkich myśli i postulatów, dotyczących analizowanych wczoraj treści, była realizacja pracy domowej.
Przypomnę, że prosiłem o przeprowadzenie przez każdego z nas indywidualnie – tak dla samego siebie –solidnego rachunku sumienia, którego wyniki zapiszemy na kartce, aby poprzez to ćwiczenie duchowe uświadomić sobie raz jeszcze – właśnie w świętym czasie rekolekcyjnym – jacy tak naprawdę jesteśmy, ale też po to, aby nabrać swoistej wprawy do przeprowadzania takich rachunków sumienia na przyszłość, przed każdą następną Spowiedzią.
Z całego serca dziękuję, Kochani, tym wszystkim, którzy wykonali pracę domową, wierząc głęboko, że sami przekonali się, jak bardzo pożytecznym okazało się takie działanie i jak dużo raz jeszcze dowiedzieli się o sobie samych. Gdyby ktoś nie zdążył uczynić tego wczoraj, a chciał dzisiaj, to też można. Tyle tylko, że dzisiaj będzie już następna praca domowa.
Te wszystkie nasze dobre działania, moi Drodzy, prowadzimy w atmosferze serdecznej i gorącej modlitwy wszystkich za wszystkich, a modlimy się nade wszystko o liczne i dobre owoce duchowe tego czasu, o podjęcie na zakończenie Rekolekcji konkretnych i mocnych postanowieńoraz o ich pełną i rzetelną realizację; modlimy się o odwagę poznawania prawdy osobie samych i wyciągania z tego mądrych wniosków na przyszłość.
Ale także czynimy tematem naszej modlitwy wszystkie te osoby, które jakkolwiek bardzo chciałyby z  nami uczestniczyć we wspólnych spotkaniach, to jednak nie mogą z powodu choroby lub wieku, lub innych nieprzekraczalnych ludzkimi siłami przeszkód… Prosimy ich, aby zechcieli chociaż cząstkę cierpienia, które tak wytrwale znoszą, ofiarować w intencji tych Rekolekcji i ich owoców w życiu nas wszystkich.
Ja zaś proszę raz jeszcze tych, którzy mają kontakt z takimi chorymi osobami, aby koniecznie przekazali im nasze pozdrowienie, nasze wyrazy duchowej łączności oraz zapewnienie o modlitwie. Przekażcie im, Kochani, że my naprawdę uważamy ich za pełnoprawnych uczestników naszych Rekolekcji, a wręcz – za wyjątkowych uczestników,bo przecież ich udział w tej wspólnej duchowej pracy jest wyjątkowy.
Za wszystkie te osoby, moi Drodzy, gorąco się modlimy, w ich intencji wczoraj, o godzinie osiemnastej była sprawowana Msza Święta, połączona z adoracją Najświętszego Sakramentu – z racji czwartego poniedziałku w miesiącu. Ta Msza Święta za chorych to przepiękny zwyczaj, jaki istnieje w Waszej Parafii. Oby był zawsze podtrzymywany.
My zaś, w swoich modlitwach, nie zapominajmy także o tych osobach, które jakkolwiek mogłyby uczestniczyć w Rekolekcjach, to jednak nie chcą – z różnych powodów.Dla nich modlimy się o łaskę zrozumienia, że Jezus bardzo gorąco także ich zaprasza – już dzisiaj, a nie kiedyś tam, w odległej przyszłości, kiedy już „nacieszą się życiem”…Prawdziwa radość życia płynie z bliskości z Chrystusem!Módlmy się, moi Drodzy, aby wszyscy ci ludzie jak najszybciej to zrozumieli.
I jeszcze dołączmy do naszych intencji serdeczną modlitwę za Duszpasterzy naszej Parafii oraz za Księży Spowiedników, którzy tak wytrwale służą nam w Sakramencie Pojednania. A przy okazji – zachęcam do korzystania z ich posługi, aby nie odkładać Spowiedzi na ostatnie dwa lub trzy dni przed Świętami, bo to przecież nie o to chodzi, aby na Święta tak „fajnie” zaprezentować się przed Panem Bogiem, a poza Świętami to żyć takim „swoim” życiem, ale żeby zawsze być blisko Boga. Dlatego – po należytym przygotowaniu oczywiście – przystępujmy do tego Sakramentu!
Moi Drodzy, chcę tu jeszcze poinformować, że naszą modlitewną, duchową wspólnotę poszerzają także Internauci – Czytelnicy bloga, jaki próbuję od kilku miesięcy prowadzić, ciągle jeszcze ucząc się tego… Tam właśnie zamieszczam codzienne nasze rozważania, prosząc jednocześnie wszystkich odwiedzających, aby włączyli się do naszej wspólnej modlitwy, a Was, Kochani, także proszę, abyście i te osoby – czasami mieszkające bardzo daleko od nas – otoczyli swoimi modlitwami!
W tych wszystkich wymienionych tu intencjach zwracamy się do Boga w sposób, jaki każdy uznaje za najlepszy i do jakiego każdy z nas jest najbardziej przekonany, natomiast formą wspólnej modlitwy, jednoczącej nas jako Rodzinę Parafialną – wspólnotę rekolekcyjną – jest odmawianie w swoich domach codziennie jednej, takiej samej modlitwy. Przypomnę, że prosiłem wczoraj o odmówienie – najlepiej w jakimś większym gronie, na przykład: w gronie rodzinnym – dziesiątka Różańca Świętego, pierwszej tajemnicy światła: Chrzest Jezusa w Jordanie oraz Litanii do ImieniaJezus. Bardzo serdecznie dziękuję tym, którzy zechcieli to uczynić, włączając się w ten sposób do naszej wspólnoty i wypraszając wiele dobrych darów nam wszystkim!
Proszę, abyśmy to dzieło dalej rozwijali, dlatego dzisiaj, w naszych domach, najlepiej wspólnie z rodziną, odmawiamydrugą tajemnicę światła: objawienie przez Jezusa swojej chwały na weselu w Kanie Galilejskiej oraz Litanię do Krwi Pana Jezusa. Bardzo zachęcam do wspólnej modlitwy, bardzo zachęcam do zanoszenia wszystkich innych modlitw, jakie zwykliśmy do Boga kierować, ja także zapewniam o włączeniu się w to dzieło.
A czynimy to nie tutaj wspólnie, a w domu – właśnie dlatego, że miejscem, w którym rozgrywa się akcja Rekolekcji, powinny być przede wszystkim nasze domy, a tak jeszcze precyzyjniej: nasze serca, nie może się wszystko natomiast ograniczyć tylko do murów świątyni. Dlatego w naszych domach także staramy się wprowadzać dobrą, rekolekcyjną atmosferę – i temu też ma służyć wspomniana modlitwa. Przypomnę jeszcze, że w czwartek będzie czas na podjęcie dobrych postanowień z Rekolekcji, zechciejmy zatem myśleć już nad tym i przygotowywać się do tego.
A my, w duchu hasła: DAJ MI POZNAĆ TWOJE DROGI, PANIE, NAUCZ MNIE CHODZIĆ TWOIMI ŚCIEŻKAMI! – zastanawiamy się dzisiaj nad sprawą żalu za grzechy i mocnego postanowienia poprawy. Przyczynkiem do tych naszych rozważań może się stać przepiękna modlitwa Azariasza, zapisana w Księdze Daniela, a odczytana przed chwilą. Modlitwa ta składa się z pokornego uznania swoich win, ale potem także – ze słów nadziei, że Bóg potrafi wyprowadzić człowieka z czeluści zła i wprowadzić go na dobrą drogę. I o to właśnie Azariasz błaga Boga.
Słyszymy takie oto słowa: Bo ci, co pokładają ufność w Tobie, nie zaznają wstydu. Teraz zaś postępujemy za Tobą z całego serca, odczuwamy lęk przed Tobą i szukamy Twego oblicza. Nie zawstydzaj nas, lecz postępuj z nami według swej łagodności i według wielkiego swego miłosierdzia.
Jezus idzie jeszcze dalej w tej refleksji i słowami przypowieści o nielitościwym dłużniku uświadamia nam prawdę, że naszej prośbie o przebaczenie przez Boga grzechów winno towarzyszyć miłosierdzie, jakie okazywać będziemy tym, którzy wobec nas zawinili, bo przecież ich winy wobec nas są o wiele mniejsze, niż nasze wobec Boga.
Przeto Jezus domaga się od każdej i każdego z nas konkretu: żal za grzechy, prośba o przebaczenie grzechów, musi być poparta, a wręcz – musi się wyrażać – w konkretnej postawie, w konkretnej przemianie myślenia człowieka!Wtedy dopiero – o ile tak można powiedzieć – ma on „prawo” prosić Boga o przebaczenie swoich własnych grzechów.
Stąd nasza prośba w Modlitwie Pańskiej: i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Wiele razy już, w różnych miejscach i przy różnych okazjach wyrażałem przekonanie, że może lepiej, żeby Bóg tak do końca nie wysłuchiwał tej naszej prośby. Bo jeżeli rzeczywiście będzie On nam odpuszczał tak, jako i my odpuszczamy, to może się okazać, że będziemy mieli duży problem… Na szczęście, Bóg jest o wiele bardziej miłosierny, co jednak nie zwalnia nas z przyjęcia właściwej postawy. Właśnie – postawy należycie rozumianego żalu za grzechy.
Czymże jest ten żal? Niektórzy uważają, że wtedy dobrze i właściwie żałują za grzechy, kiedy chodzą posępni i ze spuszczoną głową przed Spowiedzią i po niej, inni żal za grzechy kojarzą z wylewaniem potoku łez… A tymczasem, nie o to chodzi!
Owszem, może się zdarzyć, że ktoś tak głęboko i autentycznie przeżywa swoje postępowanie, że szczerze płacze, bo uświadamia sobie, ile czasu i łaski Bożej zmarnował i jest już zmęczony życiem, jakie prowadził. Jeżeli zatem ktośnaprawdę i w pełni szczerze przeżywa tak swoje nawracanie się, że będzie przy tym płakał, to jest to piękne świadectwo wielkich rzeczy, jakie w jego sercu się dokonują.
Jednakże nie może to nas prowadzić do wniosku, że jeżeli ktoś nie płacze przy konfesjonale, to nie żałuje za grzechy! Nie, tak nie możemy myśleć. Bo żal za grzechy to nie jakiś wybuch emocji, to nie szloch i histeryczne zawodzenie, czasami rzeczywiście czynione przez niektórych ludzi na pokaz, dla dowartościowania siebie, albo zwrócenia na siebie uwagi, albo zademonstrowania przed innymi swojej rzekomo wielkiej pobożności. W tych wszystkich sytuacjach, o których tu sobie mówimy, najczęściej nie ma żadnego żalu, a jest tylko jakaś potworna pycha, która każe człowiekowi wszystko zrobić, byle tylko być w centrum uwagi i stać się obiektem powszechnego podziwu.
Nie na tym jednak polega rzeczywisty żal za grzechy. W ogóle, Kochani, zechciejmy jakoś tak mocno wziąć sobie do serca tę prawdę, że wiara, modlitwa, szeroko rozumiana pobożność – to nie emocje! Emocje spełniają w tym wszystkim rolę pomocniczą, dodatkową, one mogąwzmacniać nasze postanowienia, nasze działania, mogą je jakoś mocniej wyrażać. Ale wiara, modlitwa, w ogóle – pobożność jako taka – nie może się sprowadzać jedynie do emocji! I także żal za grzechy nie może się sprowadzać do emocji!
Przeto żal za grzechy – żeby to jeszcze raz mocno i jasno uświadomić sobie – to nie histeryczne zawodzenie i płacz na pokaz, ale to wewnętrzne, głęboko w sercu i umyśle podtrzymywane przekonanie, że mi jest źle z grzechem, który popełniam. To jest – innymi słowy mówiąc – bardzo świadome, zdecydowane nieakceptowanie grzechu w sobie. To jest bardzo świadome i zdecydowane pragnienie zerwania z grzechem! Zerwania jednoznacznego i absolutnego!
A zatem – żal za grzechy to nie jakiś wybuch emocji, ale wynik refleksji, to świadoma decyzja mojego umysłu, to jest bardzo mocne przekonanie, że grzech jest zły, że ja go nie chcę, że go nie akceptuję nawet w najmniejszym wymiarze, że chcę z nim zerwać całkowicie! Wiemy, Kochani, że to wcale nie jest taka prosta sprawa, bo chyba wszyscy musimy sobie jasno tu powiedzieć, że nam niekiedy z naszymi grzeszkami – przynajmniej niektórymi – jest niestety dobrze i jakoś tak wcale do końca nie chcemy z nimi zrywać… Niby mówimy, że chcemy, ale tam głęboko w sercu ukrywa się takie przeświadczenie, że jeżeli nadarzy się okazja, to aż tak bardzo nie będziemy się bronić…
Tymczasem jednak żal za grzechy zakłada całkowite zerwanie z każdym złem, z każdym grzechem i – uwaga! – z przywiązaniem do jakiegokolwiek, nawet najmniejszego grzechu! Jest to więc w o wiele większym stopniu świadomie, na trzeźwo i wręcz na chłodno podjęta decyzja, że już nie chcę grzeszyć, niż jakieś emocjonalne manifestacje.
Tak na marginesie, warto przypomnieć katechizmową prawdę, że żal za grzechy dzielimy na doskonały i niedoskonały (albo lepiej: mniej doskonały), a kryterium rozróżnienia stanowi motyw, dla którego żałujemy za zło.Jeżeli żałujemy z miłości do Boga – miłości, na którą odpowiedzieliśmy taką niewdzięcznością i taką niewłaściwą postawą – to mamy do czynienia z żalem doskonałym. Jest to bowiem bardzo wysoka motywacja, dla której chcemy zerwać ze złem. Jeżeli natomiast żałujemy jedynie ze strachu przed karą Bożą, która spotka nas, gdybyśmy nie żałowali – wtedy mamy do czynienia z niższą motywacją i żalem mniej doskonałym.
Przypomnę w tym momencie, że akt żalu doskonałego,a więc tego podjętego z wyższej motywacji, w przypadku obiektywnej niemożliwości przystąpienia do Sakramentu Pokuty w niebezpieczeństwie śmierci – zastępuje ten Sakrament i gładzi nasze grzechy. Naturalnie, po ustaniu niebezpieczeństwa śmierci, trzeba jednak do Spowiedzi przystąpić, ale w takiej sytuacji ekstremalnej należy z możliwości tej skorzystać.
Z właściwie pojmowanego żalu za grzechy musi, podkreślam: musi wynikać – jako jego prosta konsekwencja – mocne postanowienie poprawy. Kochani, zawsze starajmy się o to, aby było ono konkretne, bo tylko wtedy będzie ono prawdziwe i tylko wtedy uda się je zrealizować. Nie może się ono zatem wyrażać w słowach: „będę lepszy”, „poprawię się”, „coś tam wżyciu trzeba by zmienić”… Z takich postanowień nic nie wynika i o żadnej poprawie nawet nie ma co myśleć. Podobnie, kiedy chcemy brać się za wszystko naraz, za wszystkie swoje grzechy i słabości i wszystkie chcieć bardzo intensywnie pokonywać –też nic z tego nie będzie, bo jest to działanie ponad nasze siły.
Kochani, postanowienie poprawy musi być konkretne i szczegółowe! Po Spowiedzi powinniśmy wziąć się do pracy – takiej intensywnej pracy – nad jednym, wybranym grzechem.Oczywiście, nad innymi sprawami zachowujemy takie ogólne czuwanie, ale intensywnie pracujemy nad jednym grzechem.Powinniśmy wybrać ten spośród naszych grzechów, który jestźródłem innych, albo który jakoś tak szczególnie dotkliwie ciąży nam na sumieniu, albo ten, który jakoś tak najbardziej boleśnie wewnętrznie nas „rozbija”… Nie bierzmy się zatem za coś mniej istotnego, zostawiając na święte: „później”, sakramentalne: „kiedyś tam”, rozwiązywanie najcięższych problemów. Nie! Weźmy się właśnie za ten grzech najcięższy, najbardziej bolesny, rzutujący na całą naszą postawę – i nad tym grzechem, nad jego pokonywaniem, cierpliwie pracujmy!
Niekiedy Spowiednicy pod koniec wyznawania przez penitenta grzechów, pytają, z którego grzechu chce się on szczególnie poprawić. To właśnie o to chodzi: konkretna poprawa z jednego grzechu powoduje stopniowe dźwiganie się także z innych. Natomiast taka ogólna deklaracja poprawy, bez ukonkretnienia, zwykle nie kończy się niczym.
I jeszcze jedna, bardzo istotna uwaga. Niekiedy skarżycie się, Kochani, przy konfesjonale, że właściwiespowiadacie się ciągle z tych samych grzechów, że ciągle te same słabości jakoś tak powracają. To prawda, ale myślę, że do takiego stanu rzeczy to chyba każdy z nas musiałby się przyznać. Ja też… Bo przecież już tacy jesteśmy, że z pewnymi sprawami radzimy sobie dobrze, a z innymi gorzej – i z tych drugich zwykle się spowiadamy. Natomiast, moi Drodzy, musimy tutaj – zgodnie z pouczeniem Jana Pawła II, zawartym w adhortacji o Sakramencie Pokuty – bardzo zdecydowanie i jasno rozróżnić: czym innym jest świadomość, że dany grzech może mi się znowu przytrafić, a czym innym jest to, że ja go chcę popełnić! To jest zasadnicza różnica!
W pierwszym przypadku – jest to wynik naszego życiowego doświadczenia: uświadamiamy sobie po prostu, że z tym i owym mamy problem i prawdopodobnie – niestety! – znowu nam się to przydarzy. Jednak ta sytuacja wcale nie przekreśla żalu za grzechy. Wręcz przeciwnie, człowiek mający taką świadomość bardzo często chce się pozbyć tego grzechu, ale nie od razu mu wychodzi. Natomiast w drugim przypadku – nie ma żalu za grzechy ani prawdziwej chęci poprawy!
Dlatego rozróżniajmy obie te sytuacje i nie załamujmy się z tego powodu, że nie od razu udaje się nam pokonać zło w sobie, że ono wraca. Tylko cierpliwą pracą, wspartą modlitwą, można coś w tych sprawach osiągnąć!Niecierpliwość natomiast jest wrogiem wszelkiej naszej pracy duchowej, stanowi za to wielką radość i satysfakcję dla szatana, któremu zależy na tym, aby nas przekonać do tego, iż nie ma sensu się wysilać, nie ma sensu dalej się zmagać, że to jest trud bezowocny… Nie uwierzmy nigdy szatanowi w te sugestie i nie rezygnujmy z pracy duchowej! Cierpliwy trud, konkretna praca nad sobą, wsparta modlitwą – musi przynieść owoce. 
Natomiast brak żalu za grzechy i związanego z nim postanowienia poprawy, stwierdzony przy Spowiedzi, stanowiprzeszkodę do udzielenia penitentowi rozgrzeszenia. A nawet, gdyby wskutek jakiegoś oszustwa rozgrzeszenie takowe zostało udzielone, będzie ono nieważne, a Spowiedź – świętokradzka! 
A oto praca domowa na dzisiaj: w ramach konkretnego pokonywania zła i wprowadzania dobra, pomyślmy dzisiaj o jakiejś bliskiej nam osobie, z którą jednak w ostatnim czasie nie najlepiej się nam układa, przez co kontakt z nią jest ograniczony, sporadyczny, bardzo rzadki, albo wręcz w ogóle go nie ma. Być może jest to któreś z naszych dzieci, a może ktoś z rodzeństwa, a może któreś z rodziców, a może jeszcze ktoś inny. Zechciejmy pomyśleć o tej osobie i spróbujmy się z nią skontaktować! Zadzwońmy do niej, żeby – ot, tak – chwilę porozmawiać, na zasadzie: „jak żyjesz, co słychać, co porabiasz”?
Nie musimy od razu podejmować ostrej dyskusji, która zaraz zakończy się kłótnią, tylko powiedzieć kilka prostych zdań… Można wspomnieć, że przeżywamy Rekolekcje, w trakcie których modlimy się za tę osobę, a można nic nie mówić, tylko tak zwyczajnie zapytać, co słychać… Może ktoś nawet przymierzał się, żeby się przełamać i wykonać taki telefon – to dzisiaj ma okazję. Jeżeli będzie trudno zadzwonić, to napiszmy list, albo maila, albo smsa… Jeżeli i to będzie za trudne – ale tylko wtedy! – to można poprzestać na modlitwie za tę osobę. Ale to tylko w sytuacji największych trudności. W pierwszym rzędzie jednak – jakaś forma kontaktu, jak najbardziej połączonego też z modlitwą. I przypominam, że modlitwą wspieramy wszystkie nasze rekolekcyjne działania: dzisiaj druga tajemnica światła i Litania do Krwi Pana Jezusa.
A oto teraz zastanówmy się w chwili ciszy:
  • Czy głęboko w sercu nie ukrywam przywiązania do jakiegoś, choćby małego grzechu?
  • Czy moje postanowienie poprawy zawsze jest konkretne?
  • Czy w jego realizacji nie zniechęcam się zbyt szybko, gdy nie od razu wszystko mi wychodzi?
DAJ MI POZNAĆ TWOJE DROGI, PANIE, NAUCZ MNIE CHODZIĆ TWOIMI ŚCIEŻKAMI! Udziel mi, Panie, łaski szczerego żalu za grzechy, pomóż mi podjąć mądre i konkretne postanowienie poprawy i daj siły do jego pełnej realizacji!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.