Jak się dobrze spowiadać?…

J

Szczęść Boże! Witam bardzo serdecznie i zapraszam dziś do przemyślenia sposobu, w jaki się spowiadamy. Nie ukrywam, że jest to jeden z tematów, który najczęściej podejmuję przy różnych spotkaniach z młodzieżą i innymi wspólnotami. Uważam ten temat za bardzo ważny! Naturalnie, jak zawsze, chciałbym też poznać Wasze zdanie w tej sprawie!
                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE – dzień 3
w środę 3 tygodnia Wielkiego Postu,
Par. Imienia Najśw. Maryi Panny w Warszawie – Międzylesiu,
do czytań:  Pwt 4,1.5–9;  Mt 5,17–19
Trzeci dzień Rekolekcji wielkopostnych jest jednocześnietrzecim dniem Spowiedzi Świętej rekolekcyjnej. Bardzo serdecznie zachęcam do korzystania z Sakramentu Pokuty – po uprzednim należytym przygotowaniu – aby nie odkładać go na ostatnie dni przed Świętami, kiedy trzeba będzie stać w długich kolejkach, aby „zaliczyć” pospieszną Spowiedź. A przecież w tym pięknym Wydarzeniu, jakim jest powrót do miłosiernego Ojca i pełne z Nim pojednanie, nie chodzi o to, aby to „zaliczyć”, tylko spokojnie przeżyć, doświadczyć Bożej miłości miłosiernej w atmosferze spokoju i skupienia. Zechciejmy zatem korzystać – i dziś, i jutro – z posługi kapłanów, obecnych w konfesjonałach.
A jednocześnie ich samych, oraz ich posługę polecamy Bogu w serdecznej modlitwie, podobnie jak posługę Duszpasterzy naszej Parafii: Księdza Prałata i Księdza Mariusza. Ponadto – o czym ciągle przypominamy sobie – modlimy się za siebie nawzajem, prosząc Boga, aby dał nam liczne i dobre duchowe owoce tego czasu, w postaci konkretnych i mocnych postanowień, a wcześniej – ducha głębokiej refleksji, z której postanowienia te będą wynikały. 
Modlimy się także za osoby chore, z którymi nawiązujemy łączność duchową, dziękując im za ofiarowanie w intencji naszych Rekolekcji cierpień, jakie codziennie znoszą i jednocześnie zapewniając ich o tym, iż wspieramy ich duchem, a nasze serca są z nimi.
Modlimy się wreszcie również i za tych, którzy ani sercem, ani fizycznie nie są z nami – których tu między nami nie ma, którzy uważają sprawy Boże albo za bardzo odległe, albo w ogóle ich nie dotyczące, aby dokonała się w nich wyraźna zmiana myślenia i wartościowania – i aby zrozumieli, że Bóg nie jest ich wrogiem, który chce im coś zabrać, albo chce ich zniewolić, ale Ojcem, który ich bezgranicznie kocha. Moi Drodzy, za takich ludzi zawsze, nie tylko w świętym czasie rekolekcyjnym, powinniśmy się modlić, szczególnie jeśli są to nasi bliscy, członkowie naszych rodzin, bo jeżeli tę modlitwę zaniedbamy, to możemy na Sądzie Bożym spotkać się z wyrzutem, że za mało staraliśmy się o ich nawrócenie i opamiętanie. Przeto – módlmy się za nich serdecznie, nie pomijając jednocześnie żadnej okazji do tego, aby ich zachęcić, zaproponować im wejście głębiej w sprawy ducha, w sprawy Boże… Oczywiście – bardzo delikatnie, nienachalnie czy „na siłę”!
Zechciejmy ponadto do naszych modlitw dołączyć Internautów, którzy śledzą nasze Rekolekcje na blogu, jaki próbuję prowadzić, a którzy dają sygnały duchowej łączności. Proszę Was zatem, moi Drodzy, abyście i Wy całą tę internetową wspólnotę otaczali swoimi modlitwami.
W tych wszystkich wymienionych tu intencjach, jak również we wszystkich naszych intencjach osobistych i rodzinnych, codziennie zwracamy się do Boga zarówno tutaj, w kościele, kiedy we Mszy Świętej, czy w czasie Adoracji Najświętszego Sakramentu, czy w czasie osobistej rozmowy z Jezusem Eucharystycznym sprawy te przedstawiamy. Ale też modlimy się w tych wymienionych intencjach w swoich domach, zanosząc do Boga błaganie w taki sposób, jaki każdy uznaje za dobry, ulubiony i sobie właściwy.
Jednakże jako Rodzina Parafialna, jako wspólnota rekolekcyjna, codziennie odmawiamy jedną, taką samą modlitwę w ciągu dnia – bez względu na porę – aby tak właśnie zaznaczyć i budować ducha jedności pomiędzy nami. Formą tej wspólnej modlitwy jest – jak pamiętamy – odmawianie kolejnych dziesiątków części światła Różańca Świętego oraz kolejnych Litanii. W dniu wczorajszym odmawialiśmy drugą tajemnicę światła: Objawienie się chwały Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej oraz Litanię do Krwi Pana Jezusa.
Bardzo serdecznie dziękuję tym wszystkim, którzy wczoraj, ale i przedwczoraj w tę modlitwę się włączyli,odmawiając ją czy to indywidualnie, czy w gronie rodziny – pomnażając w ten sposób duchowe dobro naszych Rekolekcji. Dzisiaj proszę, abyśmy wszyscy odmówili trzecią tajemnicę światła: Nauczanie o Królestwie Bożym i wzywanie do nawrócenia, a także Litanię do Serca Pana Jezusa.Chciałbym tu jednocześnie raz jeszcze mocno podkreślić, że zależy mi ogromnie, abyśmy modlitwy te odmawiali w domu – nie tu, w kościele. A jeżeli ktoś odmówi w kościele – czego nikt nikomu nie zabrania – to niech to potem jeszcze raz odmówi w domu. Naprawdę, cała istota tej inicjatywy polegana przenoszeniu „akcji” Rekolekcji do naszych domów, aby nie ograniczała się ona tylko do samej świątyni. Proszę o zrozumienie tej mojej prośby i o to, aby w domach także akcentować fakt i atmosferę Rekolekcji!
Temu również służy codzienne wykonywanie pracy domowej, proponowanej w kolejne dni. Przypomnę, że pierwszego dnia było to przeprowadzenie dokładnego osobistego rachunku sumienia, zaś wczoraj – nawiązanie kontaktu z jakąś osobą bliską, z którą jednak kontakt ten w ostatnim czasie był utrudniony z różnych powodów. Chodziło o krótką i prostą rozmowę telefoniczną, albo list, albo maila, albo smsa. W ostateczności, kiedy nawiązanie jakiegokolwiek kontaktu mogłoby być zbyt trudne – o modlitwę w intencji tej osoby.
Z całego serca dziękuję, Kochani, tym wszystkim, którzy przejęli się proponowaną pracą domową i zechcieli ją spełnić, wierząc głęboko, że w ten sposób sam Jezus odniósł zwycięstwo w naszych sercach, co dokonuje się zawsze, kiedy zło zostaje wyciszone, albo w ogóle pokonane przez chociażby najprostsze gesty miłości i dobroci. Jeżeli ktoś nie zrealizował jeszcze tej, czy poprzedniej pracy domowej, a chciałby się w to dzieło włączyć, jak najbardziej może to uczynić dziś lub jutro, razem z dzisiejszą pracą domową.
Te wszystkie wysiłki duchowe mają nas, moi Drodzy, prowadzić do pogłębiania rekolekcyjnej refleksji, czegowymiernym, wyraźnym, konkretnym owocem będzie postanowienie końcowe. Jutro, na zakończenie rozważania, ostatnie z pytań, jakie codziennie stawiam do osobistego przemyślenia, będzie dotyczyło właśnie postanowienia.Zechciejmy przygotowywać się do tego i głęboko w sercu zastanawiać się, jakie to postanowienie będzie, w jakim kierunku pójdzie moja osobista duchowa praca.
My zaś dzisiaj kontynuujemy refleksję nad naszym życiem, w duchu hasła: DAJ MI POZNAĆ TWOJE DROGI, PANIE, NAUCZ MNIE CHODZIĆ TWOIMI ŚCIEŻKAMI! Te właśnie słowa, wyjęte z wczorajszego Psalmu responsoryjnego stanowią myśl główną naszych rozważań, a kolejnymi etapami drogi do Boga, jaką wspólnie przemierzamy – drogi do pełnego z Nim pojednania – jestrozważanie kolejnych warunków Sakramentu Pokuty.
W poniedziałek mówiliśmy sobie o rachunku sumienia,który przygotowywać mamy dokładnie, przed każdą Spowiedzią, z pomocą pytań ułożonych według Dekalogulub według innego porządku; winniśmy go wykonywać w wielkim skupieniu i spokoju, a wyniki naszych refleksji zapisywać sobie, aby w ten sposób jasno i wyraźnie uświadamiać sobie, jacy tak naprawdę jesteśmy i co jest w nas dobrem, a co złem.
Wczoraj z kolei zastanawialiśmy się nad zagadnieniemżalu za grzechy, mówiąc tu sobie, że nie jest on jakąś manifestacją emocji, ale wynikiem głębokiej refleksji i jest jak najbardziej świadomym, podjętym w głębi serca, odrzuceniem zła, nieakceptowaniem zła w sobie, pragnieniem całkowitego zerwania ze złem. Naturalną konsekwencją tak rozumianego żalu za grzechy jest mocne postanowienie poprawy, które winno być konkretne i szczegółowe, dotyczące jednego, najbardziej bolesnego grzechu – takiego, który rzutuje na całą naszą postawę – i intensywna praca nad tym jednym grzechem, co pozwoli jednocześnie dźwigać się z innych grzechów.
Dzisiaj zastanowimy się krótko nad samą Spowiedzią Świętą, a jutro – nad zadośćuczynieniem Panu Bogu i bliźniemu. Tak zatem – DAJ MI POZNAĆ TWOJE DROGI, PANIE, NAUCZ MNIE CHODZIĆ TWOIMI ŚCIEŻKAMI! Spowiedź Święta jest bardzo ważnym krokiem na drodze do Boga, do pełnego z Nim pojednania. Oto dzisiajOn sam – w Liturgii Słowa – wzywa nas do przestrzegania Jego przykazań. Przykazania te są znakiem troski Boga o człowieka. Gdyby bowiem Bogu nie zależało na człowieku, zapewne nie przejmowałby się, jakimi kroczy on drogami,tylko w odpowiednim czasie osądził go i za dobro wynagrodził, za zło ukarał – i już. Tyle, że raczej trudno byłoby o tę nagrodę, bo bez Bożej pomocy i Bożego światła człowiek z całą pewnością błądziłby i odchodził od Boga. Dlatego otrzymuje pouczenia, otrzymuje przykazania, których przestrzeganie – jak dzisiaj słyszymy – jest znakiem wielkiej mądrości.
Spowiedź Święta stanowi taki swoisty punkt zwrotny w tym dziele przestrzegania Bożego Prawa, bowiem jest aktemwyraźnego zawrócenia z drogi błędnej, a wkroczenia na drogę właściwą. A dokonuje się to w świetle Bożych przykazań, przeto Spowiedź jest takim „prześwietleniem” duszy blaskiem Bożego Słowa.
Jakże zatem ważnym jest, aby była ona potraktowana bardzo poważnie i przeprowadzona starannie! Niestety, Kochani, szczególnie w ostatnim czasie zwraca uwagę pewna„bylejakość” w przygotowaniu się do Spowiedzi wielu penitentów. To musi budzić niepokój i jednak mobilizować do tego, żeby coś tu zmienić, coś tu poprawić. A może lepiej powiedzieć: wrócić do pierwotnej gorliwości. Jak to zrobić? Po prostu – przypomnieć sobie raz jeszcze, właśnie przy okazji Rekolekcji, jak powinna wyglądać dobra Spowiedź.Spróbujmy się raz jeszcze przyjrzeć temu, co właściwie wszyscy dobrze wiemy i znamy, ale – jak się okazuje w praktyce – chyba o pewnych sprawach zapominamy.
Tak zatem, przed rozpoczęciem Spowiedzi – zakładamy, że należyty rachunek sumienia został już zrobiony – powinniśmy w skupieniu przez chwilę pomodlić się o światło Ducha Świętego, tak bardzo potrzebne do dobrej Spowiedzi, oraz w intencji spowiednika, który będzie nas wysłuchiwał i rozgrzeszał.
Po tej modlitwie podchodzimy do konfesjonału, czyniąc znak krzyża. Ale – uwaga! Czynimy go starannie, dokładnie wykonując gest z tym związany i wypowiadając – przynajmniej w myślach – słowa: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen”. Moi Drodzy, nie tylko przy Spowiedzi, ale przy każdej okazji postarajmy się, żeby ten święty znak właśnie tak starannie był wykonywany, ponieważ to, co czasami nawet tu, w kościele, widzimy, a więc jakieś bliżej nie określone i trudne do zidentyfikowania figury geometryczne i magiczne, czynione ręką na wysokości oczu i piersi, mogą nasuwać przeróżne skojarzenia, ale w najmniejszym stopniu – ze znakiem krzyża!
Dlatego uczyńmy go przed konfesjonałem starannie, a następnie wypowiedzmy wyraźnie słowa chrześcijańskiego pozdrowienia: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!”,na które też pozwólmy kapłanowi odpowiedzieć. I tutaj znowu wielka prośba, abyśmy zawsze w takiej pełnej formie pozdrowienie to wypowiadali, wszak chwalimy samego Pana Jezusa, a nie tego, czy innego księdza! Dlatego nie wystarczy forma: „Niech będzie pochwalony…”, albo w ogóle: „Pochwalony…” – taka wersja „mini”… W odniesieniu do spraw Bożych – ani żadnych innych – nie powinniśmy sobie pozwalać na takie niedbalstwo. Zatem wypowiadamy – po znaku krzyża – słowa chrześcijańskiego pozdrowienia, można ewentualnie powiedzieć: „Szczęść Boże!”, na co ksiądz odpowie.
I w tym momencie wypowiadamy kilka ważnych informacji. Kochani, zasadą, jaka nam powinna przyświecać, jest konieczne wypowiedzenie przy Spowiedzi rzeczy istotnych i potrzebnych, natomiast pomijanie rzeczy nieważnych, nic nie wnoszących. Dlatego na początku nie mówimy: „Przystępuję do Spowiedzi Świętej” – bo to jest oczywiste. Po to ksiądz siedzi w konfesjonale, po to penitent do konfesjonału podchodzi. Nie ma też potrzeby deklamowania aktu pokutnego ze Mszy Świętej, jak to czynią niektórzy, mówiąc: „Spowiadam się Bogu wszechmogącemu i Tobie, Ojcze, że bardzo zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem…” – i tak dalej. To jest zupełnie niepotrzebne, to nic nie wnosi, szkoda na to czasu i energii!
Natomiast ważne trzy informacje trzeba podać. A są nimi: stwierdzenie, kim jestem? (bardzo ogólnie, na przykład: ojcem rodziny, studentem, uczniem liceum, kandydatem do Bierzmowania, narzeczonym przygotowującym się do ślubu – bez opowiadania całego życiorysu i wszystkich związków rodzinnych); następnie – wskazanie, kiedy ostatnio byłem u Spowiedzi?  (przy czym nie musimy podawać dokładnej daty, nie wystarczy jednak powiedzieć: „kilka miesięcy”, czy: „kilka lat” – trzeba powiedzieć, ile tych miesięcy, ile tych lat było); i wreszcie – czy wypełniłem zadaną pokutę? Po co te informacje?
Nie po to, żeby ksiądz mógł sobie zrobić statystyki, czy zaspokoić ciekawość. Takie informacje pomogą spowiednikowi skierować odpowiednie pouczenie i właściwie poprowadzić całą Spowiedź. Bo przecież oczywistą jest sprawą, że inaczej się rozmawia z dzieckiem, inaczej ze studentem, inaczej z osobą na emeryturze… Innych wskazań udzieli się kandydatowi do Bierzmowania, innych – kandydatowi do ślubu… To właśnie dlatego ważne są te trzy informacje: kim jestem?, kiedy byłem ostatnio u Spowiedzi?, czy wypełniłem zadaną pokutę?
Po nich następuje wyznanie grzechów. Zaczynamy jeod grzechów ciężkich, które wyznajemy co do liczby i okoliczności. I znowu: chodzi o to, aby przede wszystkimsamemu jasno uświadomić sobie swoje grzechy, ale też i o to, aby spowiednik mógł odpowiednio pouczyć. Bo przecież inna będzie rozmowa z osobą, która raz nie była na Mszy Świętej z lenistwa – co jest grzechem ciężkim – a inna z osobą, która przez ten ostatni czas raz była na Mszy Świętej. Dlatego ważna jest liczba, ale też i okoliczności, które modyfikują wartość moralną każdego czynu, może się więc okazać, że ten czy tamten czyn, akurat w tych okolicznościach, nie jest grzechem ciężkim, a ten znowu jest. Spowiednik zawsze pomoże to ocenić.
Po grzechach ciężkim następuje wyznanie grzechów powszednich, które wymieniamy tylko ogólnie, unikając nieco śmiesznego wyliczania, w stylu: „zakląłem – siedem razy; źle pomyślałem – pięć razy; krzywo popatrzyłem na innych – osiem razy” – i tak dalej… Zawsze zastanawiam się, jak takie osoby to liczą: na komórce, czy może supełki zawiązują na sznurówce?… Przeto unikajmy takiej sztuczności.
Jeszcze, co do wyznania grzechów, to warto zwrócić uwagę, aby obejmowało ono wymienienie konkretnych czynów, a nie zjawisk abstrakcyjnych. Dlatego nie mówmy: „byłem niegrzeczny, byłem leniwy, za mało miałem miłości” – tylko wskażmy na konkretne czyny, które to potwierdzą!Podobnie, nie mówmy: „zgrzeszyłem przeciwko czwartemu przykazaniu, szóstemu przykazaniu” – tylko jakie czyny były tym grzechem? Bo w takiej sytuacji ksiądz też mógłby powiedzieć – na przykład: „To za pokutę proszę: książeczka do nabożeństwa, strona czternasta”. A przecież – nie o to chodzi. Chodzi natomiast o wyznanie spójne i konkretne: „to zrobiłem, to zrobiłem, to mi nie wyszło”…
Mówię o tym dlatego, że my, spowiednicy, nieraz spotykamy się z takimi pewnymi – jak to niektórzy z uśmiechem nazywają – kategoriami penitentów. Są na przykład penitenci z kategorii „morskiej”. Ich wyznanie grzechów, to: „może zrobiłem to, może zrobiłem tamto, amoże zakląłem, a może się pokłóciłem…”. Ma się ochotę odpowiedzieć takiemu komuś: „To ja ci może udzielę rozgrzeszenia, a może nie udzielę”.
Inna znowu kategoria penitentów – to kategoria „zegarmistrzowska”. Ich wyznanie zawiera stwierdzenia w stylu: „Czasem zakląłem, czasem się zdenerwowałem, czasemcoś pomyślałem, a czasem nie pomyślałem…”. Przecież wiadomo, że wszystko robi się „czasem”, przecież nikt nie klnie ciągłym potokiem słów, bez chwili przerwy, tylko robi to „czasem”. Jest to, Drodzy moi, takie pewne niedbalstwo przy wyznawaniu grzechów.
Starajmy się przeto konkretnie wskazać uczynki – swoje uczynki! – unikajmy natomiast przysłowiowego „bicia się w czyjeś piersi”… Naturalnie, nieraz jest konieczne wskazanie kontekstu, w jakim doszło – na przykład – do kłótni w małżeństwie… Jeżeli mam jakiś problem ze współmałżonkiem, to trzeba to zasygnalizować. Nie może to jednak przerodzić się w faktyczne wybielanie siebie, a przerzucanie całej winy na innego.
Nieraz się bowiem zdarza, że ktoś o swoich grzechachtylko bardzo delikatnie napomknie, ale o innych to już tak szeroko i barwnie opowiada, że można odnieść wrażenie, iż tak naprawdę to tylko ci „inni” grzeszą, a on – jedyny święty i sprawiedliwy – musi wśród takich grzeszników męczyć się codziennie i dlatego nieraz zdarzy mu się – oczywiście, z ich winy! – nieznacznie się zdenerwować… Kochani, nie możemy tak do tego podchodzić! Jak najbardziej, trzeba wskazać na kontekst, ale mówimy o swoich grzechach.
 Naturalnie, bardzo byłoby wskazane poinformowanie spowiednika, nad czym się szczególnie pracuje, jakie postanowienie się realizuje, jakie są wyniki tej pracy; co wychodzi, a co nie wychodzi, z czym mam największe trudności… To pokazuje, że ktoś do tych spraw podchodzi bardzo poważnie i w sposób zaplanowany, przemyślany…
Całe wyznanie grzechów kończymy stwierdzeniem:„Więcej grzechów nie pamiętam, żałuję za nie, chcę się poprawić i proszę kapłana o rozgrzeszenie”. Właśnie, niektórzy kończą wyznawanie swoich grzechów stwierdzeniem: „i już”, albo:  „to wszystko”, albo: „więcej grzechów nie mam”! To wszystko nieprawda! „Nie pamiętam” – to jest zgodne z prawdą. Stwierdzenie o żalu i chęci poprawy jest – jak rozważaliśmy wczoraj – koniecznym warunkiem do uzyskania rozgrzeszenia! Przeto trzeba to wyraźnie powiedzieć. Naturalnie, spowiednik zakłada, że ten, kto podszedł do konfesjonału, to żałuje za swoje grzechy, ale trzeba to wyraźnie zadeklarować.
I jeszcze prośba o pokutę, o rozgrzeszenie, do której można dodać jeszcze prośbę o pouczenie – ta prośba kierowana jest do księdza, do spowiednika. On –oczywiście – działa w imieniu Chrystusa, ale to on ma ocenić, czy może udzielić rozgrzeszenia i on go udziela. Dlatego nie mówimy: „Ciebie Boże Ojcze proszę o rozgrzeszenie”, „Ciebie, Ojcze Wszechmogący…”, ani też: „Ciebie, Ojcze Święty” – jakkolwiek to ostatnie może sprawić niejaką radość księdzu i rozbudzić w jego sercu takie, czy inne nadzieje! Ale jednak prośbę kierujemy do tego, konkretnego kapłana. I to on w tym momencie wygłasza krótkie pouczenie, zakończone zadaniem pokuty. 
Kochani, pamiętajmy, że jeżeli zadana pokuta jest z jakiegoś powodu za trudna, lub niemożliwa do spełnienia,od razu sygnalizujmy to Spowiednikowi i prośmy o zmianę! Mamy takie prawo! Podobnie, jeżeli zapomnimy, jaka została zadana pokuta, to nie wracajmy już do konfesjonału, żeby dopytać, tylko sami sobie jakąś wyznaczmy i tę wypełnijmy, informując o tym spowiednika przy następnej Spowiedzi.
Po zadaniu pokuty, kapłan udziela rozgrzeszenia, a my w tym czasie albo trwamy w skupieniu, albo – bijąc się w piersi – mówimy: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu!”. Po udzieleniu rozgrzeszenia, kapłan może skierować do nas słowa:„Wysławiajmy Pana, bo jest dobry!”, na co my powinniśmy odpowiedzieć: „Bo Jego miłosierdzie trwa na wieki”. Wtedy kapłan mówi: „Bóg odpuścił tobie grzechy, idź w pokoju!”,na co odpowiadamy: „Bóg zapłać!” – i odchodzimy. Możemy jeszcze ucałować stułę, chociaż to nie jest konieczne do ważności Spowiedzi. Po odejściu od konfesjonału koniecznie, w krótkiej modlitwie, podziękujmy Bogu.
A zatem, zbierzmy to raz jeszcze jednym zdaniem. Jak powinna przebiegać Spowiedź? Modlitwa do Ducha Świętego, znak krzyża, pozdrowienie chrześcijańskie, informacje wstępne: kim jestem, kiedy byłem u Spowiedzi i czy wypełniłem zadaną pokutę. Potem – wyznanie grzechów, począwszy od ciężkich, które wymieniamy co do liczby i okoliczności, potem powszednie. Kończymy stwierdzeniem: „więcej nie pamiętam, żałuję za nie, chcę się poprawić, proszę kapłana o rozgrzeszenie i pokutę”. Słucham pouczenia, przyjmuję pokutę, otrzymuję rozgrzeszenie, ewentualnie odpowiadam na wezwania końcowe księdza. Kończę osobistą modlitwą dziękczynną.
I to wszystko, Kochani! Żadnych dodatkowych wypowiedzi nie potrzeba! Natomiast pamiętajmy o tym, że Prawo Kościoła daje nam absolutną wolność w wyborze spowiednika, przeto nigdy nikt nie może nam nakazać iść do Spowiedzi do tego, czy innego księdza.
Poza tym, pamiętajmy, że spowiednika obowiązuje absolutna tajemnica Spowiedzi, przeto nie może on nigdy w niczym zdradzić penitenta – i to nie tylko, gdy chodzi o grzechy, ale w ogóle co do wszystkiego, co na Spowiedzi usłyszał! Nawet, gdyby nie mógł udzielić rozgrzeszenia! Ta tajemnica jest tak surowa i tak kategoryczna, że spowiednik nigdy nie może być od niej dyspensowany, nawet w niebezpieczeństwie śmierci, a za jej złamanie grożą munajcięższe sankcje, łącznie z ekskomuniką, czyli wyłączeniem z Kościoła, zastrzeżonym Stolicy Apostolskiej. Chodzi tu o sytuację wyjawienia konkretnej osoby i jednoczesnego wyjawienia tego, co ona mówiła. Nie jest natomiast takową zdradą mówienie ogólne o problemach, poruszanych na Spowiedzi, chociaż w tym względzie księża powinni zachować bardzo daleko idącą roztropność i poruszać te kwestie tylko w obliczu wyraźnej konieczności, jak na przykład uświadomienie wiernym ważnych spraw, związanych ze Spowiedzią. 
Moi Drodzy, granice obowiązywania tej tajemnicy są tak zarysowane, że nawet wobec samego penitenta, którego przed chwilą ksiądz spowiadał, powinien on zachować powściągliwość i nawet gdyby doszło do jakiejś rozmowy po Spowiedzi na temat wyznanych grzechów, to ksiądz powinien poprosić o powtórzenie poza Spowiedzią danego grzechu, czy danego problemu.
Dlatego też nie powinniśmy, Kochani, martwić się i zastanawiać, co ksiądz sobie o mnie pomyśli, albo że po moim wyznaniu grzechów to na pewno zmieni o mnie zdanie na gorsze! Nie przejmujmy się! Ksiądz też się spowiada, i też ma z czego, a sam fakt, że ileś Spowiedzi jednak wysłuchał, sprawia, że naprawdę już trudno jest go czymkolwiek zaskoczyć… Nie obawiajmy się zatem!
Poza tym, zwykle nasze grzechy nie są tak wyjątkowe i oryginalne, jak by się nam wydawało, zwykle powtarzają się one także u innych. Tak więc i z tego powodu nie powinniśmy się obawiać Spowiedzi. Tego typu obawy pomoże też przełamać wybór stałegospowiednika – takiego, którego styl najbardziej będzie nam odpowiadał. Trzeba jednak pamiętać, że stałego spowiednika nie znajduje się z dnia na dzień:trzeba pójść do różnych księży do Spowiedzi, spróbować różnego stylu i kogoś wybrać. Wtedy uniknie się różnych nieprzyjemnych zaskoczeń.
Co do częstotliwości przystępowania do Spowiedzi, to należałoby się spowiadać po popełnieniu jakiegokolwiek grzechu ciężkiego, który zrywa naszą przyjaźń z Bogiem i odbiera nam stan łaski uświęcającej. Jeżeli natomiast nie stwierdzamy grzechu ciężkiego, to dobrze byłoby spowiadać sięnie rzadziej, jak co miesiąc. Wtedy właściwie możemy stale przystępować do Komunii Świętej.
A pracą domową dzisiejszą niech będzie kilka, może kilkanaście minut refleksji, zastanowienia się nad tym, na ile moja Spowiedź jest poprawna, na ile starannie się do niej przygotowuję, i czy mówię to, co jest ważne, czy niczego nie pomijam, a z kolei – czy nie mówię niczego niepotrzebnego. Przeprowadźmy taką refleksję nad sposobem swojego spowiadania się – być może z pomocą książeczki, w której znajdziemy przebieg Spowiedzi. Niech ta refleksja doprowadzi nas do konkretnych wniosków na przyszłość.
Przypominam też, że dzisiaj odmawiamy trzecią tajemnicę światła oraz Litanię do Serca Pana Jezusa.
A teraz w chwili ciszy zastanówmy się:
  • Czy nigdy do Spowiedzi nie podchodziłem „w biegu”, czy zawsze poprzedziłem ją modlitwą i modlitwą za nią dziękowałem?
  • Czy do każdej Spowiedzi jestem dobrze przygotowany?
  • Czy staram się spowiadać systematycznie?
DAJ MI POZNAĆ TWOJE DROGI, PANIE, NAUCZ MNIE CHODZIĆ TWOIMI ŚCIEŻKAMI! Rozpal, Panie, w moim sercu świadomość wielkości i niezwykłości tego wydarzenia, jakim jest każda Spowiedź!

3 komentarze

  • Szczęść Boże wszystkim zaglądającym na tego bloga. Dzisiejszy temat jest dla mnie bardzo ważny. Właśnie dzisiaj odbyłam spowiedź i w związku z tym naszły mnie pewne refleksje. Tak, jak Ksiądz wspomniał, niektórzy niezbyt dobrze przygotowują się do tego spotkania z Bogiem w akcie pokuty. Muszę przyznać, że ja osobiście bardzo lubię iść do spowiedzi do księdza, który słucha uważnie tego, co mówię. Czasem, jednak odnoszę wrażenie, że w konfesjonale siedzi urzędnik, który nie podejmuje dyskusji tylko zadaje pokutę i następny proszę……. Być może wynika to ze znużenia, przemęczenia, braku czasu czy braku predyspozycji do słuchania innych? Nie wiem. Ja jednak bardzo lubię jak spowiadający ksiądz wykaże zainteresowanie moimi grzechami i podpowie mi jak mam postępować, aby nie obrażać Pana Boga. Po spowiedzi czuję się jakby lżejsza (oczywiście na Duchu) i możliwie jak najdłużej staram się nie upadać i nie wracać do grzechu gadulstwa np. Raz bardzo podobało mi się, jak ksiądz obrazowo zilustrował ten właśnie grzech mówiąc, jakby to było gdyby za każde niepotrzebne gadanie ubywał nam kawałek języka. Chyba przy takiej możliwości opanowałabym się szybko. W tej chwili jeszcze cały czas poszukuję stałego spowiednika i modlę się o pomoc w znalezieniu Jego. Jeśli można to proszę jeszcze o codzienną modlitwę za Elżbietę i jej rodzinę. Dzieją się tam bardzo złe rzeczy. Proszę o opamiętanie dla niej i zajęcie się dziećmi. Bóg zapłać.

    ~Mirka, 2011-03-31 11:15

    "Czasem, jednak odnoszę wrażenie, że w konfesjonale siedzi urzędnik, który nie podejmuje dyskusji tylko zadaje pokutę i następny proszę……. " – też mi się zdarzyło kilka razy :). Chciałem dotknąc tego tematu – rzeczywiście spowiedź jest rodzajem interakcji między spowiednikiem a petentem (mówię tu o tym wymiarze ludzkim) w, której chyba też sporo zależy od tego pierwszego ;).
    Pozdrawiam
    Robert

    ~Robert, 2011-03-31 16:53

    Za mną jest wiele spowiedzi. Stwierdzam definitywnie, że sporo ich było na zasadzie urzędnika, który wie najlepiej bez dyskusji i pytań. Nakrzyczy, skrytykuje, i człowiek odchodzi od konfesjonału z bardzo mieszanymi uczuciami…z myślą, czy spróbować kiedyś jeszcze raz. W styczniu tego roku mocno zastanowiłam się nad sensem spowiedzi. Podczas spaceru w mroźną niedzielę i analizie tego co wokół, poczułam potrzebę spowiedzi. Wstąpiłam do dość znanego kościoła w Warszawie, akurat odprawiała się Msza Św. ksiądz w konfesjonale i…. po zakończonej niby spowiedzi modliłam się nie za siebie, nie za swoje przewinienia, tylko za tego spowiednika. Po wyznaniu pierwszego grzechu następnego nie było, ponieważ z ust księdza posypała się lawina domysłów, oskarżeń i właściwie się pogubiłam w łapaniu jego słów. Pokutę odprawiłam podwójnie ( za spowiednika również ). I dziwią się księża, że wiele ludzi odchodzi od tego sakramentu? Bardzo rzadko korzystam z sakramentu spowiedzi podczas rekolekcji w swojej parafii (parafia poza Warszawą). Nie lubię tych ogonków jak w sklepie za PRL-u, gdzie przestępuje się z nogi na nogę z niecierpliwością czekając na swoją kolejkę. A w mniejszych, szczególnie wiejskich i małomiejskich parafiach …ech… Spowiadający się wiedzą lepiej o grzechach bliźnich niż o swoich własnych, wiedzą kto jak długo się spowiadał i jak długo ksiądz udzielał nauki, następnie są wyciągane wnioski.
    Najbardziej lubię spowiadać się u zakonników. Nie wiem z czego to wynika, ale zakonnicy mają inne podejście, są dokładniejsi, cierpliwsi. Nie przywiązują aż tak dużego znaczenia do stosowanych reguł podczas spowiedzi – dopytają sami. Sakrament Pokuty jest aktem bardzo intymnym, dla większości wywołującym skrępowanie, zażenowanie podczas obnażania się ze swoich słabości. Nawet dzisiaj w pracy celowo podjęłam temat spowiedzi i również w dyskusji wyniknęło, że spora grupa wierzących współpracowników z rodzinami spowiada się u zakonników. Dlaczego wg. nich tak się dzieje? – może przy innej okazji.
    Szczęść Boże 🙂

    ~Ja, 2011-03-31 22:46

  • No to ja mam farta w takim razie – bo jak dotąd nie spotkałem się ze strony spowiednika z jakąś ogromną krytyką czy – uchowaj Boże – "nakrzyczeniem". Owszem, były pouczenia, sporo nawet takich zawadzających o "psychoanalizę" 😉 – co uważam za zjawisko jak najbardziej pożądane :). Trafiałem natomiast na "urzędnicze", "maszynowe", czy jak to tam inaczej zwał: "odwalenie" spowiedzi przez księdza :/. Zdarzało się to zwłaszcza w dużych parafiach w trakcie "pressingu" czasu np. w pierwszy piątek miesiąca :). Wówczas to, nie było nawet szansy wypowiedzenia całej formuły wg. zaleceń naszego x. Jacka :). Ale żeby nie było, że "ksiądz pana wini, pan księdza…" – to ludzie są różni, z różnym podejściem, poziomem wiedzy, zaangażowaniem religijnym i duchowym. Uważam zatem, że taki "drogowskaz" właściwej spowiedzi powinien byc często poruszanym zagadnieniem, co może przynieśc owoce i pasterzom i owieczkom 🙂 – dlatego dziękuję tutaj x. Jackowi za taki właśnie temat rozważań rekolekcyjnych. Bóg zapłac!
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    to bardzo ważny temat, ale zależy też jak kto do niego podchodzi, o tym jest też powyższy wpis ks. Jacka. Do spowiedzi chodzę regularnie, ale nie dlatego, że popełniam "grzeszek" i pędzę się wyspowiadać. Chcę traktować spowiedź jak rozmowę z samym Jezusem i tak też podchodzę do konfesjonału. Zdarzyło mi się może kilka razy, że w czasie spowiedzi odbyłam rzeczową rozmowę, prawie dyskusję, ale nie narzucającą swoich poglądów, była na równym poziomie… i to było tak budujące! czasem zniechęca mnie kiedy po stronie konfesjonału jest właśnie szybkie "bądź dobrym człowiekiem" i nic poza tym… A gdzie moje wątpliwości, moje przemyślenia, moje wsłuchiwanie się…
    Ale szukam… serdecznie pozdrawiam! Szczęść Boze!

    ~katarzyna, 2011-04-01 11:47

    Ja również wciąż szukam Boga w swoim życiu, wciąż na nowo Go odkrywam i pewnie dlatego tutaj zabieram głos, i pewnie dlatego nie zrażam się jakimiś zawodami i idę dalej :). Ale jak zareaguje osoba mniej odporna…? Co do systematycznego spowiadania się…czy Pani nigdy nie odczuwała potrzeby spowiedzi poza systematycznie wyznaczonym terminem?
    Pozdrawiam:)

    ~Ja, 2011-04-01 21:21

  • Dziękuję wszystkim Uczestnikom tej bardzo rzeczowej dyskusji. Pokazuje ona, jak bardzo ważnym tematem jest temat Spowiedzi, jak bardzo porusza on nasze serca, rodząc nawet pewne wątpliwości i pytania. Ale to dobrze, bo jeżeli nie ma żadnych pytań, to też nie ma możliwości głębszego "wejścia w temat". To, co pisaliście, moi Drodzy, o niedogodnościach spowodowanych posługą spowiednika tak naprawdę można rozwiązać tylko dwojakim działaniem: modlitwą, o której wspominaliście, oraz wyborem stałego spowiednika. Wspominałem o tym w rozważaniach – wtedy można uniknąć wielu nieprzyjemnych zaskoczeń! A za tych nieudacznych spowiedników – i za tych udacznych też – zawsze koniecznie trzeba się modlić! Konfesjonał to jedna z najtrudniejszych kapłańskich posług – o ile nie najtrudniejsza – dlatego też może wielu księży, chcąc jakoś "uciekać" przed tymi trudnościami i wyzwaniami, ucieka w bylejakość, schematyzm, pobieżne traktowanie sprawy, czasami nawet jakąś swoistą "agresję" wobec penitenta, któremu nie potrafią pomóc… To wszystko pokazuje tylko potrzebę modlitwy za spowiedników, ale – raz jeszcze podkreślam – także potrzebę znalezienia takiego stałego spowiednika, którego styl akurat mi odpowiada. I tutaj – przy całym szacunku do Zakonników, których bardzo poważam, wielu ich znam z najlepszej strony, a nawet teraz przebywam u Zakonników w Kodniu – fakt bycia zakonnikiem nie przesądza z góry o właściwym podejściu do posługi spowiednika. To naprawdę zależy od osobistych predyspozycji, ale nade wszystko – od poziomu życia duchowego, a więc wiary, modlitwy i ciągłej pracy nad sobą, ciągłego "doskonaleniu warsztatu" – przez każdego księdza indywidualnie. Dlatego poszukujmy takich spowiedników, których najbardziej będzie odpowiadał naszej wrażliwości, naszym potrzebom. I pamiętajmy, że nawet, jeżeli któryś spowiednik jest tak "wzięty" i "okrzyczany", że idzie do niego całe miasto, a mi osobiście jego styl nie odpowiada, to nie jest znakiem mojego dziwactwa! Nie! Każdy ma prawo wyboru spowiednika według własnych, najbardziej prywatnych, osobistych, subiektywnych kryteriów! Akurat Spowiedź jest tak intymną i tak wyjątkową rzeczywistością, że należy uczynić wszystko, aby dobrze spełniła pokładane w niej oczekiwania. Serdecznie pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję za piękną i niezwykle ubogacającą – mnie przede wszystkim – dyskusję!

    ~Ks. Jacek, 2011-04-03 09:51

    odp. do postu powyższego:

    nie spowiadam się w wyznaczonych terminach, tylko wtedy, gdy tego potrzebuję:) Najlepszym jest jednak poszukanie swojego spowiednika…
    pozdrawiam:)

    ~Katarzyna, 2011-04-03 20:21

    Jestem jak najbardziej za tym, żeby spowiadać się wtedy, kiedy sumienie kołacze o pomoc. Jeżeli mówimy o jakichś "wyznaczonych terminach", to w takim sensie, że może się zdarzyć, iż owa potrzeba pojawi się… po roku dopiero. Dlatego mówimy, że dobrze byłoby, aby Spowiedź odbywała się zawsze, kiedy tylko jest potrzebna, ale nie rzadziej, jak co miesiąc. Bo inaczej można się po prostu odzwyczaić od tego Sakramentu, a później powrócić do niego, po dłuższym czasie, jest bardzo trudno!

    ~Ks. Jacek, 2011-04-05 16:46

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.