Gdy wywyższycie Syna Człowieczego…

G

Szczęść Boże! Witam wszystkich bardzo serdecznie i przypominam, że Wielki Post się już dopełnia, dlatego zachęcam do Spowiedzi Świętej – dobrze przygotowanej! – tych, którzy jeszcze z nią zwlekają i przypominam również o moralnym obowiązku uczestniczenia w Rekolekcjach wielkopostnych, o ile nie przeszkadza temu naprawdę bardzo, ale to bardzo ważna przyczyna. Zadbajmy, Kochani, o swego ducha!
                       Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek 5 tygodnia Wielkiego Postu,
do czytań:  Lb 21,4–9;  J 8,21–30
Dość niezwykłe, chociaż raczej znane nam wszystkim wydarzenie przedstawia pierwsze czytanie, z Księgi Liczb. Oto po raz kolejny Naród Wybrany, wędrujący przez pustynię, okazał lekceważenie swemu Bogu: pomimo tak intensywnej opieki Boga i tylu znaków Jego zatroskania, ludzie znowu zaczęli szemrać, że to i tamto im nie odpowiada, a pokarm, który z Bożej łaskawości – na środku pustyni przecież! – w cudowny sposób otrzymują, po prostu im się uprzykrzył!
Trudno się więc dziwić interwencji Boga, który w dość radykalny sposób przypomniał o sobie i przywołał swój lud „do porządku”. Był to z całą pewnością nadzwyczajny znak od Boga, bo jakkolwiek na tych terenach występowanie jadowitych węży jest czymś normalnym, o tyle tak wielkie ich zbiorowisko w jednym miejscu musiało być uznane za coś wyjątkowego.
Zauważmy jednakże, iż ten sam Bóg, który ukarał swój lud – wskazał także drogę ratunku od skutków kary, którą nałożył. To z pewnością potwierdza, że w całej sprawie Bogu nie chodziło o zemstę, ale o ostrzeżenie, upomnienie, naprowadzenie na właściwą drogę. Wspomnianym ratunkiem miał być wąż miedziany, umieszczony na drewnianym palu… Sporządzenie takiego znaku nie było problemem, bowiem w tamtych okolicach istniały starożytne kopalnie miedzi, dlatego też zrobienie odlewu węża leżało w granicach możliwości ludzi.
A potrzeba była nagląca, bowiem wskutek ukąszeń prawdziwych węży wielu Izraelitów już umarło, a mogli umrzeć następni. Sporządzono więc węża miedzianego, na którego – uwaga! – wystarczyło tylko spojrzeć, aby odzyskać pełnię zdrowia, nawet pomimo bolesnego i śmiertelnego ukąszenia! To jest właśnie troska Boga o człowieka i Jego miłość do niego, pomimo tak buntowniczego sposobu postępowania ludzi.
Wąż miedziany, zawieszony na drewnianym palu, stał się – o czym pisze Święty Jan w swojej Ewangelii – symbolem Jezusa, zawieszonego na drewnianym krzyżu, którego śmierć także uwalnia ludzi od skutków „ukąszenia”, ale przez złego ducha, a tym samym: wyzwolenia od śmierci wiecznej. I jakkolwiek tego bezpośredniego odniesienia nie znajdujemy dzisiaj, bo w innym miejscu Ewangelii Jana znajdziemy wprost wrażone porównanie ukrzyżowania Jezusa do umieszczenia węża na drewnianym palu, o tyle dzisiaj słyszymy zapowiedź wywyższenia Syna Człowieczego. A można to rozumieć jako wywyższenie na krzyżu, ale też – znacznie szerzej – jako ukazanie się pełnej chwały Jezusa jako Syna Bożego, który pokonał śmierć i wszelką słabość i którego chwała jaśnieje nad światem!
W chwili jednak, w której odbywa się rozmowa, zapisana w dzisiejszej Ewangelii, ludzie gubią się w domysłach, kim jest Jezus i mają problem z uwierzeniem, że jest Bogiem – Człowiekiem. Co prawda, słyszymy dziś, żewielu uwierzyło w Niegojednak możemy się domyślać, że wynikało to bardziej z zaufania do Jezusa, iż mówi prawdę, aniżeli z jakiegoś głębszego zrozumienia tego, co mówi.
Jeżeli bowiem idzie o to ostatnie, to dzisiejsi rozmówcy Jezusa nieco przypominali Izraelitów na pustyni. Jakkolwiek bowiem nie słyszymy dziś o tym, że w rozmowie z Jezusem wykazują się jakimś ostrym buntem, to jednak wykazują wewnętrzny opór na przyjęcie tego, czego Jezus naucza, do czego chce ich przekonać. Jakieś niedowierzanie… Dlatego właśnie moment wywyższenia Syna Człowieczego ma się staćtym momentem, w którym świat przekona się o tym, kim jest Jezus i jaka jest Jego misja.
Kochani, my chyba także, nawet na podstawie własnego życiowego doświadczenia możemy potwierdzić starą prawdę, że ilekroć Bóg jest w naszym życiu, w naszych sprawach, w naszej osobistej hierarchii wartości i ważności na pierwszym miejscu, tylekroć wszystko inne jest na swoim właściwym miejscu – i panuje jakiś ogólny porządek spraw i działań… Dlatego też trzeba nam się starać, aby Jezus był stalewywyższony i ciągle na nowo wywyższany w naszym życiu i w naszej codzienności – także w tym wymiarze widzialnym, gdy idzie chociażby oznaki religijne w naszym domu… Trzeba nam się autentycznie starać o ciągłe wywyższanie Jezusa – i kierowanie ku Niemu całego swego serca!
W tym kontekście pomyślmy w ciszy naszych serc:
  • Po czym można poznać w praktyce mojego codziennego życia, że staram się o prawdziwe wywyższenie Jezusa?
  • Czy w moim domu krzyż i inne emblematy religijne umieszczone są w widocznym miejscu, czy noszę na szyi medalik?
  • Czy nie wstydzę się znaku krzyża przechodząc przed kościołem, na początku podróży, przed posiłkiem i po nim, oraz w innych, ważnych okolicznościach życia?
Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył!

1 komentarz

  • "Czy nie wstydzę się znaku krzyża przechodząc przed kościołem, na początku podróży, przed posiłkiem i po nim, oraz w innych, ważnych okolicznościach życia?" – Moja babcia uczyła mnie robienia znaku krzyża o ile gdzieś w zasięgu wzroku był kościół, czy krzyż. Miało to swój ogromny urok i muszę przyznać, że jako dziecko pieczołowicie to spełniałem. Miałem jakieś uczucie, że coś stracę jak się nie przeżegnam :). A teraz……. chyba z tym pięknym zwyczajem, robi się to samo co stało się ze zwyczajem modlitwy i znaku krzyża przed posiłkiem :/. A przecież to jest piękne świadectwo naszej wiary! Czas wrócić do tego.

    ~Robert, 2011-04-12 11:59

    Dokładnie! Czas wrócić do pięknych tradycji naszych babć… To prawdziwa wiara, która miała wpływ na życie. Oby i na nasze życie miała rzeczywisty wpływ! Nie wstydźmy się jej! Nie dopuśćmy do serca i do świadomości takiego przekonania, że jesteśmy w jakiś sposób gorsi z tego powodu, że wierzymy. Wyzwólmy się z tego kompleksu! My mamy takie samo prawo mówić o swoich przekonaniach, z jakim osoby niewierzące, czy wręcz walczące z Kościołem prezentują swoje przekonania – bez żadnego zażenowania. Oni się nie wstydzą, a my – z jakiegoś dziwnego powodu – niestety tak… Dlaczego?

    ~Ks. Jacek, 2011-04-13 07:42

    W moim odczuciu dlatego jest tak, bo ludzie wolą – jak to ujęła Alicja :"chcę pokoju i za wszelką cenę" zamiast pokoju wystarczy wstawic słowo: "spokoju" :). Pamiętajmy słowa Jezusa : "Z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich…."
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    ~Robert, 2011-04-13 12:07

    Ludzie może chcą czegoś zupełnie innego 🙂
    Ja napisałam tylko i wyłącznie moje zdanie i nie czuję się ani od Ciebie gorsza ani lepsza…
    Serdecznie pozdrawiam,
    Ala

    ~Alicja, 2011-04-13 15:53

    Alicjo – ja tylko zacytowałem Twoje słowa / zdanie i napisałem mój wniosek z nich płynący. Skąd to stwierdzenie o czuciu się ani lepszym ani gorszym ode mnie?
    A jeśli chodzi o to, że w dużej mierze "ludzie chcą czegoś zupełnie innego" jest nad wyraz widoczne w otaczającym nasz świecie :). Fakt.
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    ~Robert, 2011-04-13 17:07

    Czytam z uwagą ciekawą dyskusję Alicji i Roberta i bardzo się cieszę, że ludzie na poziomie wymieniają się w kulturalnej atmosferze swoimi poglądami! Żeby tak się udało w świecie polityki… Bardzo Wam, Kochani, dziękuję za piękne świadectwo otwartości i głębokiej refleksji!

    ~Ks. Jacek, 2011-04-13 23:09

    Bóg zapłać za dobre słowo 🙂
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    ~Robert, 2011-04-14 10:38

    I nawzajem! Nawzajem!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-30 15:43

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.