Pozdrawiam z podnóża Alp!

P

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Udało się! – jest internet!
            Bardzo serdecznie pozdrawiam Was, Kochani, z hotelu La Baita, w miejscowości Malborghetto, koło Tarvisio, w Alpach. Po całym dniu w autokarze, dojechaliśmy około północy. Dzień przeszedł nam nam intensywnym przemierzaniu odległości ponad tysiąca kilometrów od Warszawy aż do granicy austriacko – włoskiej, za którą zaraz jest właśnie Malborghetto. Nawet postoje były krótkie, aby nie przedłużać czasu podróży i jak najszybciej dotrzeć na nocleg.
            W drodze modliliśmy się, odmawiając Różaniec, Nowennę i Koronkę do Bożego Miłosierdzia, Litanię do Matki Bożej, trochę też śpiewaliśmy. Na kartkach z intencjami, odczytywanymi przeze mnie trzykrotnie, bo i na Mszy Świętej, i na Różańcu, i w czasie modlitw wieczornych – przez wstaniennictwo Ojca Pio – znajduję zapis różnych spraw, którymi żyją uczestnicy Pielgrzymki i ich Bliscy. Ja także dołączam do tych intencji Was wszystkich i Wasze sprawy. Szczególnie intensywnie będę to czynił przy Relikwiach Błogosławionego Jana Pawła II, ale też – u Ojca Pio i na całej trasie.
          Po dojechaniu wczoraj niczego oczywiście nie można było zobaczyć, bo było ciemno, ale dzisiaj oczom naszym odsłoniły się piękne szczyty górskie.Niech Pan będzie błogosławiony za piękno stworzonego świata!
           Właśnie przed chwilą, o godz. 7.00 słyszałem bijący w tej miejscowości dzwon kościelny. Bardzo się ucieszyłem, że chociaż we Włoszech mogą swobodnie bić dzwony, bo w Warszawie słychać już niekiedy pretensje o to, że dzwon bijący na wieży kościelnej „zakłóca spokój” okolicznym mieszkańcom. Dobrze, że chociaż tutejszym mieszkańcom nie zakłóca!
         Wczoraj mieliśmy Mszę Świętą na Jasnej Górze, dzisiaj w Loretto. Cały czas jesteście i będziecie w moich modlitwach! Dziękuję także za Wasze modlitwy i za Waszą łączność duchową z nami! W tym kontekście dziękuję Mirce i „Ja” za wczorajsze piękne wpisy!
         A na dzisiaj kilka słów refleksji o Emaus…
                 Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa w Oktawie Wielkanocy,
do czytań:  Dz 3,1–10;  Łk 24,13–35
Dzisiejsze wydarzenie ewangeliczne to taki bardzo skondensowany obraz naszego życia. Oto dwaj uczniowie Jezusa idą przestraszeni i rozczarowani pozorną przegraną swego Mistrza. Ale nagle ten właśnie rzekomo przegrany i zgładzony Jezus dołącza się do nich niepostrzeżenie, jednak oni nie poznają Go – tak bardzo zaaferowani tym, co przeżywają i co zajmuje ich myśli. I nawet to, że Mistrz cierpliwie Pisma im wyjaśnia, niczego im nie sugeruje. On swoje – oni swoje!
Dobrze, że na tyle przytomności jeszcze zachowali, żeby nie pozwolić Mu iść dalej, kiedy okazywał, jakoby miał taki zamiar. Zatrzymali Go zatem przy sobie, a wtedy dokonała się rzecz niezwykła. Oto bowiem ten Nieznajomy, który po drodze prowadził z nimi ożywione dysputy, kiedy zasiadł za stołem,niespodziewanie z gościa stał się gospodarzem spotkania.Nie tyle przyjął z rąk swoich rozmówców chleb, którym powinni byli nakarmić swego Gościa, ile sam zaczął ich karmić. Jednak uczynił to w sposób, który coś im powiedział, coś im przypomniał, coś w ich sercach poruszył… 
Tak, oczywiście – to przecież ten sam gest, który kilka dni temu widzieli i przeżywali z Nim! Z Jezusem! A więc to Jezus! A więc jednak żyje! Poznali Go po łamaniu chleba! I na ten moment tyle musiało wystarczyć, bo Jezus zniknął z ich oczu. Ale nawet to krótkie olśnienie wystarczyło, aby zaraz powrócić do Jerozolimy i opowiedzieć wszystko Jedenastu, którzy jakby na nich właśnie czekali. I tylko to niedowierzanie wobec samych siebie, wyrażone w słowach: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?
Kochani, chyba to pytanie każdy z nas musi sobie niejednokrotnie postawić: Czy serce nie pała we mnie, czy mnie nie porusza, gdy Jezus mówi do mnie, gdy mnie pociesza, gdy mnie wspiera? Tak często przecież Jezus włącza się w moją drogę życia, gdy zawiedziony, rozczarowany, smutny – jak dwaj Uczniowie – idę przez życie.A Jezus po cichu, dyskretnie – przez konfesjonał, przez lekturę Pisma Świętego, przez Liturgię Mszy Świętej, homilię, przez rozmowę z drugim człowiekiem i przez różne życiowe sytuacje – mówi do mnie i pokazuje mi sens tego wszystkiego, co przeżywam. 
I ratuje nas z różnych doświadczeń i opresji, jak dzisiaj uratował chromego od urodzenia przez słowo Piotra: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka – chodź! Kochani, w naszym życiu również takie znaki – mniejsze, czy większe – często się dokonują! Ale oczy nasze także niejednokrotnie są niejako na uwięzi – jak oczy Uczniów – tak, że Go nie poznajemy.Nie poznajemy Jezusa, który na różne sposoby wyjaśnia nam Pisma, który mówi do nas…
A czy zawsze poznajemy Go po łamaniu chleba? To znaczy – czy mamy pełną świadomość, że każda Msza Święta to jest spotkanie z żywym i prawdziwym Jezusem? Zobaczmy,przecież to dzisiejsze wydarzenie zachowuje strukturę Mszy Świętej. Najpierw jest taka swoista Liturgia Słowa, a więc wyjaśnianie Pism, a potem – Liturgia Eucharystyczna: łamanie chleba. Czyż to nie jest dla nas mocnym sygnałem, abyśmy docenili rolę i znaczenie Mszy Świętej dla naszego pielgrzymowania przez życie?
Wszak całe to wydarzenie dokonuje się w drodze, co symbolizuje drogę przez życie. Co więcej, wydarzenie to mobilizuje Uczniów do ruszenia w drogę. Mieli przecież zostać w Emaus, ale po tym, co się stało, oni nie mogli dłużej tam być,oni musieli wrócić i opowiedzieć swoim wszystko, co się stało! Podobnie przeżycie każdej Mszy Świętej, a może lepiej: przeżycie spotkania z Jezusem w trakcie Mszy Świętej musi mnie mobilizować do twórczego działania, do dawania świadectwa o tym, co przeżyłem!
Moi Drodzy, niech przeżycia Świętego Triduum Paschalnego tak nas poruszą wewnętrznie, abyśmy jako ludzie duchowo odnowieni skutecznie odbierali wszystkie sygnały, wysyłane do nas przez Jezusa, który bardzo często jest blisko, tuż obok – bliżej, niżby nam się nawet wydawało!
W tym kontekście pomyślmy:
  • Czy słuchając Słowa Bożego, lub je czytając, zawsze mam świadomość, że to Jezus do mnie mówi?
  • Czy każda Msza Święta jest dla mnie naprawdę spotkaniem z Jezusem, a nie tylko formą dla formy lub zwyczajem?
  • Czy dziękuję Jezusowi za każdą Mszę Świętą, za każde Jego Słowo, za każdą Komunię Świętą?
Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?

1 komentarz

  • Nie znam księdza, ani ludzi którzy z księdzem pielgrzymują, ale cieszę się, że dojechaliście cali i zdrowi.
    Wróciłam tutaj, bo zwyciężyła ciekawość 🙂
    Pamiętam o Was w modlitwie.
    Nie wiem, czy ona w czymś pomoże, ale pewnie nie zaszkodzi.

    Pozdrawiam
    Gość

    ~Gość, 2011-04-27 17:25

    Aż zazdroszczę tej podróży, tych widoków, wrażeń i w ogóle, w ogóle 🙂 to musi być piękne!
    Pozdrawiam! 🙂

    ~Paulina, 2011-04-27 18:11

    Ech…, również zazdroszczę tych przeżyć… Żeby ktoś mógł odpoczywać, podróżować, ktoś musi pracować:). Zdeklarowałam się pozostać w pracy i pilnować "porządku" dając możliwość innym przedłużyć weekend, ale pocieszam się tym, że jutro leci Tam moja pracownica i obiecała u stóp Jana Pawła wymienić rónież moje imię:))), a później ukradniemy (no cóż, wiem – nie kradnij :). ) trochę czasu pracy na oglądanie zdjęć:)))
    Pozdrawiam 🙂

    ~Ja, 2011-04-27 19:36

    Dziękuję za wszystkie wpisy! Rzeczywiście modlitwa nigdy nie zaszkodzi. Raz jeszcze bardzo dziękuję za wspieranie całej naszej Pielgrzymki modlitwą i życzliwością. To pewnie dlatego była taka świetna atmosfera! Chciałbym jednocześnie zapytać "Ja", czy było oglądanie zdjęć – i jak wyszły? Serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-09 12:44

    Trochę za krótka doba:), ale było oglądanie zdjęć, chociaż tylko częściowe, ponieważ każde zdjęcie jest omawiane, a na to trzeba trochę czasu…za kilka dni napewno dojdziemy do ostaniego:))) Zdjęcia są rewelacyjne – przeżywamy to jeszcze raz, były robione w różnych zakamarkach i mało dostępnych miejscach, ponieważ przewodnikiem była osoba tam mieszkająca, a pobyt znacznie dłuższy od Waszego. (obrazek na pamiątkę też jest;),)
    Szczęść Boże.

    ~Ja, 2011-05-10 01:45

    Zatem – gratuluję udanego wyjazdu!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-29 14:29

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.