W drodze przez Morze Czerwone…

W

Szczęść Boże! Witam w nowym dniu! Cieszę się bardzo z Waszych dobrych recenzji tego nowego miejsca naszych spotkań. Cały czas trwa jeszcze „gorąca linia” z Moderatorem i szlifujemy pewne drobiazgi, zwłaszcza na poczcie „prywatnej”, ale sam widzę, o ile łatwiej i szybciej zamieszczać tutaj wpisy i czytać Wasze komentarze oraz na nie odpisywać.  

       Zapraszam do refleksji nad naszych wychodzeniem z niewoli grzechu.
                Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wtorek 16 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań:  Wj 14,21–15,1;  Mt 12,46–50
Słuchając dzisiejszego pierwszego czytania, jesteśmy świadkami nadzwyczajnej interwencji Bożej w dzieje Narodu Wybranego: przeprowadzenia go suchą nogą przez wody Morza Czerwonego. Wydarzenie to miało i do dziś ma ogromne znaczenie w dziejach Izraela, a także dla nas, chrześcijan, staje się faktem bardzo znaczącym i głęboko symbolicznym.
Na usłyszany dziś przez nas opis faktycznie złożyły się dwie tradycje, dwa przekazy: według jednego – Egipcjanie uciekali, bo Pan wzbudził w nich strach przed sobą i w czasie ucieczki zalało ich morze; według drugiej – postępowali oni cały czas za Izraelitami i wtedy, po wyciągnięciu przez Mojżesza laski nad morzem, to zalało pędzących za Izraelitami żołnierzy. Przedstawiony dziś opis połączył obie te tradycje, ale nie dociekania historyczne czy szczegóły redakcyjne są tu najważniejsze.
Najważniejszy jest przekaz duchowy, a ten jest jednoznaczny: Bóg chciał przekonać ostatecznie Naród Wybrany do siebie, objawił mu w całej pełni swoją potęgę, wzbudzając w sercach ludzi bojaźń przed sobą i pragnienie ostatecznego religijnego określenia się, że wierzą właśnie w Boga Jahwe i Jemu – tylko Jemu – bezgranicznie ufają! Już wiele wydarzeń w Egipcie, łącznie z całą serią tak zwanych plag egipskich, miało przygotować w świadomości Izraelitów grunt pod takie otwarcie się na Boga, natomiast owo nadzwyczajne i wyjątkowe wydarzenie proces ten miało przypieczętować.
I rzeczywiście – słyszymy, że Izraelici tak to właśnie odebrali, tak to przeżyli, chociaż potem jeszcze wiele razy będą się zachowywali tak, jakby niczego wielkiego nie doświadczyli. Niemniej jednak, fakt ten z całą pewnością stanowił wyraz niesamowitej troski Boga o swój Naród, a jednocześnie – w wymiarach duchowych – zacieśniła się więź ludu ze swoim Bogiem. Przejście zatem przez Morze Czerwone było nie tylko ucieczką przed Egipcjanami, wejściem w jakąś strefę bezpieczną, ale stanowiło też przekroczenie pewnej symbolicznej granicy. Stało się bowiem swoistym przejściem ze stanu niepewności, zalęknienia, oddziaływania realnego zła – czego symbolem była niewola egipska – do stanu wolności pod bezpośrednią opieką Boga.
I jeśli wziąć pod uwagę taką symbolikę dzisiejszego wydarzenia, a więc zawiązanie więzi duchowej z Bogiem, to na pewno nie dziwimy się, że Święty Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian owo przejście przez wody Morza Czerwonego ze stanu niewoli do wolności – porównał do Chrztu, w którym za pomocą wody dokonuje się przejście ze stanu niewoli grzechu do wolności dzieci Bożych.
A dodatkowo – zawiązuje się duchowa wspólnota z samym Chrystusem i pomiędzy ochrzczonymi. Wspólnota tak silna, że dzisiaj Jezus w Ewangelii wyraźnie wskazał, że jest ona mocniejsza nawet od więzów rodzinnych. W stwierdzeniu, które usłyszeliśmy w czytaniu ewangelicznym, Jezus oczywiście w żaden sposób nie umniejszył znaczenia więzów rodzinnych i absolutnie nie zlekceważył swoich więzów z Matką i dalszymi krewnymi, podkreślił jedynie, jak bardzo silne więzi duchowe łączą Go z tymi, którzy w Niego wierzą, ufają Mu i bezgranicznie Go kochają. A zawiązaniem tej więzi jest Chrzest Święty.
Niech dzisiejsze Słowo Boże, Kochani, pomoże nam uświadomić sobie na nowo, jak bardzo jesteśmy obdarowani przez Boga i jak bardzo przezeń zaszczyceni, iż staliśmy się Bożą rodziną, a nawet kimś bliższym, niż rodzina. Poprzez Chrzest wyzwoleni zostaliśmy z więzów grzechu i wezwani do chwały dzieci Bożych. Jakże zatem potrzeba z naszej strony prawdziwej bojaźni Bożej, miłości i wdzięczności, które sprawią, że tego Bożego zaufania do nas nie zmarnujemy, a wszystkie położone w nas nadzieje i wszystkie ofiarowane nam duchowe dary – w całej pełni rozwiniemy!
W tym kontekście zastanówmy się:
·        Czy często – czy zawsze – noszę w sercu tę głęboką świadomość, że jestem bardzo silnie związany duchowo z Chrystusem i że On naprawdę jest przy mnie, a wręcz – żyje we mnie?
·        Czy świadomość tej więzi jest dla mnie argumentem w walce z pokusą do grzechu?
·        Czy po przejściu swojego Morza Czerwonego nie mam czasami ochoty zawrócić?
Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten mi jest bratem siostrą i matką!

12 komentarzy

  • '' Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten mi jest bratem siostrą i matką! ''

    Myślę, że dobrym określeniem do tego cytatu o pełnieniu woli, jest… Przyjaźń.

    Przyjażń to czas , kiedy jesteśmy sobie bardziej bliscy niż siostry i bracia w Chrystusie Panu. Przyjaźń jest cudem , który się zdarza, gdy łączymy się nie w imię jakiś partykularnych interesów, chęci zysków , chwilowych celów , ale przede wszyskim w imię spraw , idei najświętszych, najgłębszych wartości. Myslę, że przede wszystkim właśnie wtedy stajemy się bliscy Chrystusowi, jak Jego Matka , jak Jego siostry i bracia.

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Do ''nowego domu''przynosi się m.in.dobre słowo.A więc jest super.
    Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten mi jest bratem,siostrą i matką!
    Człowiek, który jest ochrzczony i uważa się za chrześcijanina a nie przestrzega przykazań Bożych i nie przyjmuje woli Bożej nie będzie bratem i siostrą Jezusa.Wypełniając tylko Bożą wolę jesteśmy w stanie stworzyć wielką rodzinę braci i sióstr.A jaka jest obecna mentalność szczególnie ludzi młodych? Wszystko zaplanowane; kariera,willa,na starość jedno dziecko.Nie ma miejsca na działanie Boga.
    Urszula

  • '' A jaka jest obecna mentalność szczególnie ludzi młodych? Wszystko zaplanowane; kariera,willa,na starość jedno dziecko.Nie ma miejsca na działanie Boga.''

    Myślę,że taka mentalność była , jest , i będzie….
    To nie jest od dzisiaj…
    Zawsze byli , są, i będą ludzie którzy nie mają miejsca na działanie Boga w swoim życiu.

    Pozdrawiam

    Domownik – A

  • Zgodzę się z Tobą, że dawniej też tacy ludzie byli, ale nie było ich aż tylu co teraz.

    Pozdrawiam,
    Urszula

  • '' Zgodzę się z Tobą, że dawniej też tacy ludzie byli, ale nie było ich aż tylu co teraz ''

    Myślę, że było ich aż tylu
    Zawsze ludzie patrzyli na '' wygodę''

    No chyba, ze masz na myśli otwarcie sie na działanie Pana Boga , jako np rodziny wielodzietne, , nie mające warunków na godne życie..Czyli jeden pokój, zamieszkiwany przez pradziadków, dziadków, rodziców, dzieci,i młode małżeństwa z potomstwem.

    Nikt nie prowadzi statystyk ilu było takich ludzi kiedyś, a ilu jest teraz. Teraz się po prostu o tym głośno mówi. Nie możemy mówić, ze kiedyś było inaczej, były inne czasy…Wszystkie czasy są nasze , wszystkie czasy powinne być nasze.

    Tak się zastanawiam
    Dlaczego tak łatwo przychodzi nam ocenianie innych ludzi, którzy zyją inaczej od nas ?
    Każdy kiedyś odpowie za swoje życie…
    Lubimy nauczać swoich bliźnich. Czasem w oczy, czasem za plecami. Wiemy jak powinni postępowac. Tylko wcale nie to jest tak naprawdę najważniejsze…

    Powinniśmy sobie włożyć do serca słowa '' Po tym poznaja, zeście uczniami moimi, jesli miłość mieć będziecie jedni ku drugim '' Tylko tyle – a może aż tyle…

    Jesli ktos chce , niech ma tę furę, willę, i dziecko na starość

    Mamy prowadzić ludzi ku Chrystowi, przede wszystkim dobrym – własnym przykladem
    A czy inni z tego skorzystają, to już inna sprawa

    Domownik – A

  • Domowniku Ty masz swoje zdanie na ten temat ,ja swoje.To co się teraz dzieje jest ''chore''. Myślę, że Jesteś dużo młodsza ode mnie.
    Pozdrawiam
    Urszula

  • Oj, Kobiety, Kobiety! Będą sobie wiek wypominać! Wszyscy mamy być młodzi duchem i entuzjazmem!
    Co do meritum powyższej dyskusji, uważam, że wyrażanie swego zdania wcale nie musi oznaczać pouczania kogoś. I dlatego proszę: piszcie, co szczerze myślicie! Każdy ma prawo mieć swoje zdanie, za które także bierze – co oczywiste! – osobistą odpowiedzialność!
    A w poprzednim moim wpisie i zawartym tam pytaniu wkradła się literówka. Powinno być: "Przyjaźń to czas – czy stan?" Dziękuję Domownikowi za połapanie się, o co w rzeczywistości chodzi!
    Ks. Jacek

  • Echh
    Nie piszę komentarzy, by kogokolwiek pouczać.
    Daleka jestem ku temu….
    Piszę tylko co myślę, i czuję.
    Piszę szczerze x Jacku
    Jeśli ktoś chociaż raz odebrał to co piszę, jako pouczenie , to …. przepraszam

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Nie ma za co przepraszać! Chodzi tylko o pełną jasność sytuacji. Myślę, że Urszula myśli podobnie. Pozdrawiam! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.