Kto się wywyższa – będzie poniżony!

K

Szczęść Boże! Kochani, piękna dyskusja wywiązała się pod wczorajszym rozważaniem. Dziękuję za nią! Odniosę się do niej dzisiaj po południu, bo już biegnę na spotkanie ze swoją Służbą Liturgiczną, potem mam spotkanie z Lektorami – Animatorami grup. A potem – spokojnie wszystko przeczytam, przemyślę i coś napiszę. Ale bardzo się cieszę, Kochani, że jesteście na blogu i chcecie z bogactwa swoich serc dzielić się z nami wszystkim swymi przemyśleniami. Jakże to podnosi wartość tego forum! Oczywiście – zachęcamy też innych do zabierania głosu!
    A dzisiaj kilka słów refleksji o wywyższaniu się i uniżaniu!
                      Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Sobota 30 tygodnia zwykłego, rok I,

do czytań:  Rz 11,1–2a.11–12.25–29;  Łk 14,1.7–11

Bardzo oczywista i zwyczajna wydaje się ta sytuacja, którą przedstawia nam Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Oto uczta, spotkanie przy stole i zajmowanie miejsc.
Dzisiaj w naszych domach, kiedy organizujemy przyjęcia, zwykle nie rozsadzamy gości – oni sami wybierają sobie miejsca, dogadując się pomiędzy sobą, kto siądzie obok kogo. Ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu taki zwyczaj istniał, iż to gospodarz poszczególnym gościom wskazywał miejsce: od tego najbardziej poczesnego, które przypadało w udziale najzacniejszemu, zwykle najstarszemu gościowi, poprzez kolejne, zajmowane przez coraz młodszych…
I teraz wyobraźmy sobie, że gospodarz wchodzi z gośćmi do miejsca ucztowania i skonsternowany stwierdza, że pierwsze miejsce, jakie on przeznaczył dla takiego właśnie najznakomitszego gościa, nagle jest już zajęte, bo rozsiadł się tam ktoś z młodszych. O takiej to sytuacji mówi Jezus, stwierdzając, że gospodarz po prostu przeprosi tego samozwańczego bohatera z pierwszego miejsca i najnormalniej w świecie przesadzi go gdzieś dalej.
Ale, Kochani, to tylko taki obraz – skądinąd znany nam z realiów naszego życia – ale jednak tylko obraz, sytuacja jedna z wielu. Bo nie mamy przecież wątpliwości, że Jezusowi w Jego nauczaniu nie chodzi o rozstrzyganie kwestii savoir – vivre’u przy stole, czy kwestii kulinarnych. Ostatnie zdanie dzisiejszej Ewangelii naprowadza nas na właściwe jej rozumienie. Oto bowiem każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.
Oj, jakże to aktualne dla nas wszystkich pouczenie. Dla nas wszystkich – bez wyjątku! Bo w każdym z nas jest zapisane takie naturalne pragnienie znaczenia, poczucie wartości, ważności… Jednak to naturalne poczucie wartości bardzo często przeradza się w coś więcej: w przesadne poczucie wartości, a więc w zwyczajne wywyższanie się nad innymi! I to już jest bardzo groźne, bo – jak uczy nas doświadczenie życiowe – rozbija to nasze wzajemne relacje w rodzinach, w miejscach pracy i nauki, w sąsiedztwie… Nie jest przecież żadną tajemnicą, że u źródła większości, o ile nie wszystkich grzechów, leży egoizm i pycha człowieka, przekonanego zawsze i wszędzie o swojej racji i o swoim znaczeniu. Tak, Kochani, to z tego właśnie wynikają wszystkie właściwie grzechy, że „ja mam rację”, że „ja postawię na swoim”, „a jednak to ode mnie wszystko musi zależeć”! Nawet za cenę odsunięcia Pana Boga!
Bo – niestety – kiedy tak stawiamy sprawę, to pierwszym, którego trzeba odsunąć na dalszy plan, jest właśnie Bóg! A do tego nie wolno nam dopuścić! Nie wolno – bo to początek prawdziwych dramatów!
Trzeba nam zatem postawić Boga na pierwszym miejscu i Jego zasadami się kierować, a wtedy przekonamy się, że i nasza osobista wartość na tym nie ucierpi, ale też właściwie ułożymy relacje z innymi. Człowiek bowiem skromny, który – mówiąc nieco kolokwialnie – zna swoje „miejsce w szeregu”, naprawdę dobrze na tym wychodzi. Taki natomiast, któremu się wydaje, że jest gwiazdą, jaśniejącą na firmamencie – nawet jeżeli u innych wymusi strachem posłuszeństwo i uznanie tej swojej rzekomej wielkości, to jednak kiedy straci swoje stanowisko, swoją funkcję, czy wpływy – straci też ten samozwańczy blask i znaczenie.
Dodajmy jeszcze przy tej okazji, że nie mówimy tutaj o tym, żeby zawsze i tylko uznawać siebie za człowieka nic nie znaczącego i bezwartościowego. I także nie bierzemy pod uwagę sytuacji, w której rodzic czy przełożony, aby nie zrazić swoich dzieci czy podwładnych, milczy na widok zła, nic nie mówi, nie reaguje, bo uważa siebie za cichego i skromnego. To zupełnie nie o to chodzi!
Właściwy przykład daje nam sam Jezus, który będąc cichym i pokornego serca, nie powstrzymywał się jednak przed upomnieniem – i to nieraz bardzo ostrym – tych, którzy postępowali obłudnie. Dlatego upomnienie, uczynione z miłością i troską o drugiego, nie sprzeciwia się skromności i pokorze. Wręcz przeciwnie: pokora, która w swym zasadniczym znaczeniu określana jest jako prawda o sobie, musi zakładać nazwanie rzeczy po imieniu i zgodnie z prawdą właśnie! I nie można tutaj w ten sposób stawiać sprawy, że w takim razie to ja się nigdzie nie będę pchał, ja tam się nie nadaję do kierowniczych stanowisk, niech to już inni wezmą.
A szkoda! Bo jednak trzeba tych, którzy podejmą odpowiedzialność za innych i pokierują instytucjami i społecznościami. Konieczność istnienia władzy jest czymś oczywistym i poniekąd naturalnym. I dobrze byłoby, gdyby tę rolę podejmowali właśnie ludzie skromni i pokorni, ludzie mądrzy, stawiający Boga na pierwszym miejscu. Jeśli bowiem oni będą – w imię źle rozumianej skromności – unikać podejmowania takiej odpowiedzialności i będą wymawiać się od wzięcia na siebie tego zadania, to oczywistym jest, że szybko i chętnie podejmą się tego różni karierowicze i różne szemrane gwiazdy niskich lotów, tylko wtedy nie dziwmy się, że podwładni szybko odczują ich władzę.
Odnośmy zatem do Boga, moi Drodzy, wszystkie nasze relacje, jakie budować będziemy z ludźmi i kierujmy się w tym względzie zasadami Bożymi. Kiedy bowiem Bóg będzie w centrum i On będzie na pierwszym miejscu, wówczas nasza pozycja i wszystko inne będzie na swoim właściwym miejscu. A Bóg zawsze wywyższa i docenia tych, którzy się przed nim szczerze uniżają. Ale to – właśnie! – Bóg niech będzie tym, który powie: Przesiądź się wyżej! Bóg, a nie ma sami do siebie!
Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony!
W tym kontekście zastanówmy się:
·        Czy na każdym kroku – i za wszelką cenę – nie zabiegam o to, aby być zauważonym, docenionym, lub nagrodzonym?
·        Czy uczciwie uznaję wszelką dobrą prawdę o sobie – ale nie po to, aby się nad innych wywyższać, ale by Bogu za dobro dziękować?
·        Czy potrafię uznać także trudną prawdę o sobie i wyciągnąć z niej konkretne wnioski?
Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony!

11 komentarzy

  • Ta dzisiejsza Ewangelia jest jakby do mnie jak wiele w moim życiu było właśnie tego pędu za uznaniem i dalej wiedzę w sobie jakiś ślad tej pokusy. Choć zauważam też że potrafię dziś nie stawiać się na przód. Ostatnio organizowałem Rejonowy dzień wspólnoty Ruchu Światło – Życie w swojej parafii dla rejonu Biała Podlaska i program tego spotkania ułożyła młodzież z Ruchu za co będę im wdzięczny

  • '' Kto się poniża, będzie wywyższony ''

    Pewnie nie chodzi o to, byśmy się stali wycieraczką dla drugiego Człowieka. Takie poniżenie, jest na pewno fałszywą pokorą.
    Prawdziwa pokora, zawsze zna swoją wartość.
    Kiedy jest to wywyższenie ?
    Tylko wtedy ono ma miejsce, gdy każdy z nas tę wartość dostrzeże.

    ks Mikołaju
    Napisałeś o Oazie

    Achhh 🙂
    Cofnęłam się w czasie, o – no nie zdradzę o ile lat, na pewno sporo :), i powróciłam do czasów, gdy sama byłam aktywną Oazowiczką.
    Cóż to były za czasy 😉
    Jak dobrze mieć dobre wspomnienia, i móc do nich powracać.

    Pozdrawiam
    Domonik – A

  • Jeszcze pozostają złe wspomnienia.
    Niestety do nich nie powraca się z radością. Właściwie, to się do nich nie powraca .
    To one same powracają w najmniej odpowiednim momencie.
    Ale i one czegoś nas uczą

    Pozdrawiam

    Domownik – A

  • ktoś niedawno powiedział mi ze trzeba się nauczyć z przeszłością taką jaką się ma. W niej każdy z nas ma te dobre wydarzenia i złe. mądrość człowieka w tym aby z doświadczeń wyciągał wnioski i szedł do przodu nawet pomimo złych. Ja wiem, że po śmierci mojej mamy nie mogłem się pozbierać pół roku. Zastanawiam się czy bez tego doświadczenia moja droga życiowa nie była by inna i nie byłbym w tym miejscu w którym jestem

  • Trudno teraz gdybać co by było gdyby 
    Nie piszę tego odnośnie Ciebie ks. Mikołaju, tylko ogólnie. Sama też się czasem zastanawiam, czy gdyby wykreślić to co przeszłam trudnego w życiu, czy byłabym taka – jaka jestem dzisiaj.
    Rozumiem księże, Twój ból po utracie Mamy.
    Moja odeszła stąd 16 lat temu, a do dziś czuję Jej brak . I o ile rozum przyjął to do wiadomości, ze tak się musiało stać, tak serce do dziś jeszcze nieraz zapłacze z powodu tęsknoty.
    Wracając do Twojego pytania księże
    Pewnie to pytanie z gatunku retoryki.
    Bo tak naprawdę nikt Tobie na nie odpowie.
    Ale trzeba Tobie, mnie, każdemu ufać, że dobrze odczytaliśmy plan jaki Bóg ma w stosunku do każdego z nas. I nie tyle się powinniśmy zastanawiać czy trudne przezycia się przyczyniły do tego,że jesteśmy tam gdzie jesteśmy, i kim jesteśmy. Tylko powinnśmy się cieszyć, że mimo trudności losowych, idziemy dalej do przodu, i co najważniejsze, ze się staramy czasem lepiej , czasem gorzej spełniać się w codzienności, chyba zwanej powołaniem ?

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • A ja nie napisałam księże Mikołaju, że się nie cieszysz z tego kim jesteś. Mnie również chodziło o wydobycie dobra , z trudnych życiowych doświadczeń.

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • W prawdziwej pokorze nie ma żadnego porównywania się. Droga każdego z nas jest inna. Każdy powinien odnaleźć swoje miejsce i powołanie w życiu i dobrze się z tego wywiązywać nie oczekując przy tym na poklask.Myślę też,że pokory nabywamy w wyniku różnych doświadczeń. Szkoda, że pokora teraz staje się towarem deficytowym.Dzisiaj normą jest chwalenie się różnego rodzaju osiągnięciami- nawet tymi niezbyt godnymi naśladowania.

    Pozdrawiam

    Urszula

  • Jak wspomniałem w komentarzu wstępnym, piękna wymiana zdań Domownika i Księdza Mikołaja, z niezwykle trafną konkluzją Urszuli. Z ogromną uwagą i skupieniem przeczytałem raz jeszcze te wpisy i refleksje, jakie mi się nasuwają, ująłbym w takich oto punktach:
    1. uniżenie to nie to samo, co poniżenie;
    2. pokora to prawda o sobie – także ta dobra;
    3. trzeba docenić wartość trudnych doświadczeń.
    Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.