Jeden jest tylko wasz Mistrz – Chrystus!

J

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! I znowu ciekawa dyskusja Mikołaja i Domownika, z konkluzją Urszuli. Tylko ja nie nadążam z odpisywaniem. Ale w tej Parafii, w której obecnie mam szczęście pracować, jest tyle przestrzeni twórczej pracy, że naprawdę trudno znaleźć nawet czas niekiedy na spokojne poczytanie wpisów. Z pewnością jednak czas ten wreszcie przyjdzie. Zapraszam, abyście pisali i abyście to Wy właśnie, Kochani, tworzyli oblicze i wysoki poziom tego forum. 
      Na przeżywanie Niedzieli, Dnia Pańskiego, przesyłam wszystkim moje kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek
31 Niedziela Zwykła, A,

do czytań:  Ml 1,14b–3,2b.8–10;  2 Tes 2,7b–9.13;  Mt 23,1–12

Słowa, zapisane przez Proroka Malachiasza, skierowane przez Boga do kapłanów Starego Przymierza, nie mogą pozostawiać żadnych wątpliwości: Teraz zaś do was, kapłani, odnosi się następujące polecenie: Jeśli nie usłuchacie i nie weźmiecie sobie do serca tego, że macie oddawać cześć Mojemu Imieniu, mówi Pan Zastępów, to rzucę na was przekleństwo.
Zboczyliście z drogi, wielu doprowadziliście do sprzeniewierzenia się Prawu, zerwaliście przymierze Lewiego, mówi Pan Zastępów. A przeto z mej woli jesteście lekceważeni i macie małe znaczenie wśród całego ludu, ponieważ nie trzymacie się Moich dróg i stronniczo udzielacie pouczeń.
W całej tej Bożej wypowiedzi zastanawiające jest to, że cytując ją, Prorok Malachiasz aż dwa razy zamieścił stwierdzenie: mówi Pan Zastępów, chociaż od samego początku wiadomo, czyją wypowiedź cytuje. Można się domyślać, że czyni tak dlatego, iż chce podkreślić ważność wypowiadanego pouczenia, ale też pewnie i dlatego, że mógł się spodziewać, iż tak twarde słowa z pewnością nie wzbudzą zachwytu adresatów, przeto lepiej wyraźnie podkreślić, że jest to ostrzeżenie skierowane do nich przez samego Boga, a nie przez Proroka.
Bardzo bliskie tym słowom są również i te, które z całą mocą wypowiedział Jezus w dzisiejszej Ewangelii: Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.
Oba te pouczenia odnoszą się do kapłanów Starego Przymierza oraz do tych, którzy w Narodzie Wybranym byli urzędowymi przedstawicielami Boga, którzy mieli ten Naród w imię Boga pouczać i do Boga prowadzić. Mieli oni zatem w tym Narodzie pozycję bardzo znaczącą. Jak jednak widać, nie najlepiej wywiązywali się ze stojącego przed nimi zadania.
Zamiast bowiem kierować całą uwagę ludzi sobie powierzonych ku chwale Bożej, z upodobaniem kierowali ją ku chwale własnej i dużo wysiłku włożyli w to, aby wyciągnąć jak najwięcej korzyści z zajmowanej pozycji. Czy jednak to pouczenie Jezusa, to dość ostre ostrzeżenie, odnosi się jedynie do kapłanów Starego Przymierza, czy też powinni się nim zainteresować kapłani Nowego Przymierza, a więc kapłani ustanowionego przez Jezusa Kościoła?
Bez wątpienia Jezus nie wskazał na złą postawę kapłanów Narodu Wybranego oraz jego przywódców tylko po to, aby powspominać czy ponarzekać, ale po to, aby z tego wyciągnąć jakieś wnioski. Dlatego to, wytykając błędy, jednocześnie dodaje: Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi; nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami.
A więc z tej niewłaściwej postawy ludzi Starego Testamentu Lud Nowego Przymierza, czyli Kościół, ma wyciągnąć wnioski. Zresztą, myślę, że niektórzy z nas, słuchając dzisiejszej Liturgii Słowa, od razu odnieśli to do tych, którzy w Kościele spełniają funkcje kapłańskie i wielu spośród tych, którzy do kapłaństwa i do kapłanów odnoszą się krytycznie, dzisiaj odnajduje potwierdzenie swego stanowiska: skoro Jezus tak mówi, to znaczy, że coś w tym musi być.
Otóż, z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że my, kapłani, z wielką uwagą i skupieniem przyjmujemy dzisiejsze pouczenie Jezusa i zastanawiamy się nad tym, czy jesteśmy dobrymi przewodnikami, czy sami w którymś momencie nie zbaczamy z drogi i innych przypadkiem nie prowadzimy na bezdroża.
Zastanawiamy się też nad tym, na ile żyjemy tym, czego sami nauczamy i czy o nas też Jezus nie musiałby powiedzieć: Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, ale uczynków ich nie naśladujcie! Naprawdę, już w Seminarium na te problemy bardzo jasno zwraca się uwagę i od samego początku wpaja się młodemu kapłanowi tę zasadę, że komu dano wiele, od tego wiele będzie się wymagać.
Te zagadnienia stanowią przedmiot naszych rachunków sumienia, naszych kapłańskich regularnych Spowiedzi. Staramy się nie uciekać od tych pytań – pytań o naszą gorliwość, o nasze zaangażowanie, o nasze oddanie na sto procent służbie Bogu i ludziom. I zdajemy sobie sprawę z błędów, z niedociągnięć, zdajemy sobie sprawę z pewnych sytuacji, z niektórych postaw kapłańskich, które rzeczywiście są zgorszeniem, których nie da się – i nie należy zresztą – zaakceptować.
Ale też zdajemy sobie sprawę i z tego, że wielu spośród nas mogłoby z całą stanowczością powtórzyć za Świętym Pawłem jego słowa, skierowane do Tesaloniczan: Bracia: Stanęliśmy pośród was pełni skromności, jak matka troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi. Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie tylko naukę Bożą, lecz nadto dusze nasze, tak bowiem drodzy staliście się dla nas. Pamiętacie przecież, bracia, naszą pracę i trud. Pracowaliśmy dniem i nocą, abyśmy nikomu z was nie byli ciężarem. Tak to wśród was głosiliśmy Ewangelię Bożą.
Tak mówił Apostoł Paweł, tak może powiedzieć wielu kapłanów, którzy dają swoim podopiecznym nie tylko naukę Bożą, ale – zaprawdę – dusze im oddają.
Zżywają się z nimi, zaczynają żyć ich sprawami, „wrastają” w środowisko, w którym pracują. Problemy, które w danym miejscu zastają, stają się ich problemami, a ludzie, do których przychodzą, stają się naprawdę ludźmi im bliskimi.
Sam pracując w poszczególnych Parafiach zastanawiałem się nieraz, co jest takiego dziwnego, takiego tajemniczego w biskupiej nominacji, że po jej otrzymaniu i podjęciu pracy w wyznaczonej Parafii – przestaje się myśleć o Parafii dotychczasowej, o Parafii rodzinnej, a właśnie ta wskazana przez Biskupa staje się własną Parafią kapłana, jego domem, jego środowiskiem. Przychodzi się do tejże Parafii i od razu zaczyna się tam być „u siebie”. I zaczyna się owo „dawanie duszy”, tak trudne do zobaczenia – nawet najbardziej uważnym ludzkim okiem.
Takich bowiem „uważnych” oczu nie brakuje. Sam pamiętam, że kiedy – mieszkając w poprzednich miejscach – przyjeżdżałem z podróży i wysiadałem z samochodu, kiedy wyjmowałem rzeczy z bagażnika, nagle – z niejakim zdziwieniem – zauważałem, że z okolicznych domów jestem bardzo wnikliwie obserwowany przez okna. Początkowo mnie to denerwowało, potem zacząłem się z tego śmiać.
Podobnie jak i z tego, że wchodząc do sklepu, zauważałem osoby prawie wychodzące, które jednak widząc, że wszedł ksiądz, zatrzymywały się i – niby to zamierzając jeszcze coś kupić – z uwagą przyglądały się, co też ten ksiądz zakupi.
Jak mówię, zaczęło mnie to wreszcie śmieszyć, ale z drugiej strony zdałem sobie dość szybko sprawę, że naprawdę ksiądz jest na – tak zwanym – świeczniku. I jest bardzo dokładnie obserwowany, potem z kolei każdy krok, każde słowo jest komentowane, naturalnie z pewnymi ubarwieniami – tak, że wreszcie obraz tego księdza powstaje dość oryginalny. I – niestety – nie zawsze prawdziwy.
Czasami trochę bolały pewne opinie, które gdzieś tam docierały z „drugiego obiegu”, a według których ksiądz, jak tylko postawił pewne wymagania, to się po prostu „czepiał”; kiedy dłużej zatrzymał się z młodzieżą po spotkaniu i zaprosił na kawę, żeby na spokojnie porozmawiać – to „nie wiadomo, po co on ich tak długo trzymał i o czym tam z nimi dyskutował”.
Kiedy z kolei zorganizował jakiś wyjazd, do którego za każdym razem musiał solidnie sam „dołożyć” z własnej kieszeni – to okazywało się, że wziął tylko swoich wybranych, tych najlepszych, a o innych zapomniał – i tak dalej! Że już nie wspomnę o sprawie pieniędzy, składek i tacy, bo tutaj zacznie się „nieśmiertelny” temat księżowskich samochodów i bogactw, w jakich to ci księża podobno żyją.
Naturalnie, nie chcę tu okazać się narzekającym na wszystko „męczennikiem”, bo to nie o to chodzi. Chcę tylko zasygnalizować, jak bardzo nieuczciwe są niektóre opinie na temat księży – opinie, które nie bardzo wiadomo, skąd się biorą, którędy się rozchodzą i o co w nich tak naprawdę chodzi.
Mówię to dlatego, że sam nieraz zastanawiałem się, dlaczego takie dziwne głosy krążą i jakieś oskarżenia, podczas kiedy ja sam wiem, ile włożyłem serca, czasu i nerwów, żeby coś zorganizować, żeby coś wyszło, żeby udało się gdzieś wyjechać. A potem – jakby „w nagrodę” – takie bzdury, powtarzane z ust do ust.
Jeszcze gorszy skutek tego typu bzdury osiągają, kiedy są nagłaśniane w środkach przekazu. Telewizja i prasa lubują się w tego typu sensacjach. I kiedy dochodzi do jakichkolwiek nieporozumień na linii: proboszcz – parafia, to niemal na sto procent pewne, że ekipa telewizyjna momentalnie się tam znajdzie. I wszystkie gazety zaraz będą o tym pisały.
Ktoś pewnie będzie mnie tu przekonywał, że jednak takie czy inne wydarzenia naprawdę miały miejsce. Zapewne tak było! Tyle tylko, że jeżeli naprawdę jakiś ksiądz sprzeniewierzy się swemu powołaniu i zrobi coś godnego nagany, coś gorszącego, to dobrze jest jednak pamiętać, że stu pozostałych księży swoje kapłańskie obowiązki spełnia bardzo rzetelnie. I jeżeli gazety tak wnikliwie rozpisują się o błędach pojedynczego księdza, to – dla uczciwości – powinny sto razy więcej pisać o postawach właściwych.
Oczywiście – są to marzenia nieosiągalne. Żeby chociaż tyle samo napisali o postawach dobrych, co piszą o tych złych – już byłoby nieźle. Ale i na to ich nie stać. Dlatego z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że tego typu pisanie o kapłańskich postawach jest kłamstwem i manipulacją. Nawet jeżeli konkretny przypadek jest zgodny z prawdą, to jednak pominięcie niesprawiedliwym milczeniem wielu dobrych postaw powoduje, że w opinii ludzi tworzy się niewłaściwy obraz kapłaństwa i samych kapłanów!
A najbardziej odczuwa się to na katechezie. Bo bardzo łatwo jest po prostu uogólnić: skoro w gazecie tak napisali, to znaczy, że coś w tym jest; skoro telewizja tak pokazała, to na pewno mają rację, a skoro jeden ksiądz tak zrobił, to na pewno wszyscy tacy. I już obraz gotowy!
Kochani, nie w tym rzecz, żeby na siłę wybielać księży i mówić, że zawsze są idealni i nie popełniają błędów. Oczywiście, że popełniają, są tylko ludźmi. Nie chodzi zatem o to, aby ich obraz idealizować. Chodzi jedynie o to, aby oceniać ich uczciwie. Aby zrozumieć, że są tylko ludźmi, że są tacy, jakie są rodziny, z których pochodzą; jakie są Parafie, z których pochodzą.
Przecież księża nie biorą się z księżyca, pochodzą z konkretnych rodzin, z konkretnych wspólnot parafialnych. I zawsze każdy ksiądz zabiera ze sobą część tej atmosfery, jaka panowała w jego rodzinie, w jego Parafii. I zawsze ksiądz jest silny siłą modlitwy, jaka jest za niego zanoszona do Boga.
A tymczasem najwięcej mają do powiedzenia z reguły ci, którzy się wcale nie modlą i w ogóle z Kościołem nie mają za dużo wspólnego. Ale o księdzu to oni „swoje wiedzą”! Ciekawe – skąd?! I na temat kapłańskich rzekomych bogactw z zapartym tchem opowiadają ci, którzy przysłowiowego „złamanego szeląga” nie dali na cele parafialne.
Stąd, Kochani, bardzo potrzeba nam wszystkim po prostu takiego uczciwego spojrzenia na problem. Jeżeli zauważamy błędy – do czego mamy prawo – to spróbujmy się zdobyć na ten wewnętrzny wysiłek, aby także dostrzec okoliczności, w jakich kapłan żyje, sytuację, w jakiej pracuje, różne nastawienie ludzi. Wtedy może się okazać, że naprawdę nie bardzo mógł on inaczej postąpić, niż postąpił.
I zechciejmy zdobyć się na modlitwę za tego kapłana – za Proboszcza, za innych kapłanów, których spotykamy, z posługi których korzystamy. Naprawdę, nie możemy od nich jedynie wymagać, nie dając im w zamian wsparcia i pomocy duchowej.
A jeśli pomimo nawet tego okazałoby się, że w żaden sposób nie da się zaakceptować postawy danego kapłana ani jej zrozumieć, to zawsze mamy pamiętać o słowach Jezusa: Słuchajcie, ale uczynków nie naśladujcie! Różne opinie na temat księży słyszałem, ale – jak żyję! – nie słyszałem, żeby któryś z ambony czy w konfesjonale namawiał do złego!
Więc korzystajmy z ich kapłańskiej posługi i wspierajmy modlitwą, aby dobrze wypełniali pokładane w nich nadzieje i oczekiwania. Pamiętajmy ciągle o słowach Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, że mamy jednego Ojca, jednego Nauczyciela, a wszyscy braćmi jesteśmy. Chrystus bowiem nie założył dwóch Kościołów: Kościoła księży i Kościoła wiernych – założył jeden Kościół. Nie ma jednak też w tym jednym Kościele podziału na kastę księży i na jakiś bezkształtny lud, nie mający nic do powiedzenia. Nie! Przed Bogiem naprawdę wszyscy jesteśmy równi, chociaż inne funkcje w Kościele spełniamy.
Dlatego wspierajmy się nawzajem, módlmy się nawzajem za siebie, bądźmy wzajemnie za siebie odpowiedzialni, za swoje zbawienie. Wszak naprawdę mamy jednego Ojca w Niebie i na spotkanie z Nim wszyscy zdążamy.
            W tym kontekście zastanówmy się:
·        Jak często i jak gorliwie modlę się za swego Proboszcza i innych księży?
·        Czy na temat księży wypowiadam się obiektywnie, w duchu miłości i wyrozumiałości?
·        Czy nie powielam bezkrytycznie i bez namysłu różnych plotek i nieprawdziwych, niesprawdzonych historii na temat księży?
Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz – Chrystus!

7 komentarzy

  • Temat księży, to prawdziwy '' temat – rzeka''
    Już pisaliśmy o tym, w poprzednich komentarzach.

    Taka myśl
    Jesli ksiądz nie pomoże, to zły kapłan
    Jesli pomaga, i daje z siebie wszystko, to pewnie nie czyni tego bezinteresownie
    Tak, czy owak, zawsze według co niektórych
    kapłan żle czyni.

    Nie wiem, czy się doczekamy zmiany poglądów ludzi, w tym temacie.
    Oczywiście, że nie chodzi o to, by stawiać księży na piedestale, ale trzeba nam – którzy wiemy, że istnieją, i żyją wśród nas naprawdę kapłani z powołania, mówić głośno o tym. By nie tylko ludzie słyszeli, ale i uwierzyli , że tak jest naprawdę.
    Najlepszyym sposobem, jest nie tylko mówienie, ale również przyprowadzanie takich ludzi do kapłanów, by się sami o tym przekonali.
    Powiecie, pewnie, Domownik – A upadła na głowę.
    Jak przyprowadzić kogoś do kapłana, jeśli na samo słowo ksiądz człowiek '' warczy''
    Też tak kiedyś myslałam podobnie.
    Ale uwierzcie są na to sposoby.
    Mamy każdego dnia możliwość na to, tylko trzeba dobrze odczytać '' znaki''
    Odkąd '' oddaję'' ludzi w ręce kapłanów ,widzę, że to naprawdę ma sens.
    Niezaleznie od tego czy znajduję się na szpitalnym łóżku, czy spotykam zagubionego ''starego znajomego'' czy zwykła rozmowa poprzez blog, czy Gadulec, wiem, że to ma sens.

    I co najważniejsze, zaczęłam odnajdywać ludzi, albo sami do mnie trafiają, gdy przez przypadek ( chociaż nie wierzę w jego istnienie , prócz gramatyki) trafiłam do pewnego kapłana.
    To On pomógł mi pozbierać się po trudnych przeżyciach. To On niejednokrotnie zawoził mnie własnym samochodem, do szpitala na zabieg, gdy wymagałam interwencji lekarza '' na już'' a Mąż w tym czasie był w pracy, i nie mógł się zwolnić by mnie tam zawieżć. To właśnie kapłan pisał do mnie smsy, z dobrym słowem , bym się nie poddawała….
    Pewnie niejedna osoba co przeczyta ten tekst, jesli będzie chciała , to doszuka się w nim, czegoś niestosownego.
    Jak to kapłan , i wozi własnym samochodem mężatkę ?
    Pisze smsy ?

    Jeśli tak, to znów się okaże, że nie liczy się dla ludzi owoc jaki z tego powstał, liczy się sensacja, ludzie się karmią plotkami, jakby one były tlenem niezbędnym , by przeżyć kolejną sekundę.
    1) zdążyłam na czas, i dzięki temu przezyłam
    2) smsy z zawartością dobrego słowa , dają więcej siły, niż co tygodniowe spotkania psiapsiółek w halach targowych.
    Ale nie każdy to zrozumie.
    Dlatego też, trzeba nam osobom świeckim, wypierać stereotyp ksieży którzy zawsze stawiają siebie na pierwszym miejscu.

    ale się ''rozgadałam''..przepraszam

    Chrystus jest naszym Nauczycielem, i Mistrzem.
    Żaden kapłan , biskup, czy sam papież nie jest ani mistrzem , ani nauczycielem.
    Przekazywanie nauki Chrystusa , Jego sposobu życia, to zadanie księży. Tak, księża nauczają, ale nie są nauczycielami, lecz świadkami.

    Nie znajdziemy lepszego Nauczyciela życia, niż Chrystus. Nawet gdybyśmy stawali na głowie, nie znajdziemy. I to nie chodzi o wiedzę, mądrość .
    Ale nie znajdziemy nikogo , kto by tak doskonale, żył tym, czego by sam nauczał.

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • To prawda-ksiądz to też człowiek i tak jak niejeden upada czy też gubi się w życiu. Może to po prostu trzeba zrozumieć a nie komentować tylko i wyłącznie po swojemu.
    Jeszcze jedno- według mnie ksiądz wcale nie powinien być fajny, tylko dobry, otwarty, uczciwy wobec siebie, Boga i ludzi, ale też powinien nazywać rzeczy po imieniu i nie może być pobłażliwy, jeśli chodzi o wiarę.
    W kontaktach z parafianami zalecałabym księżom jednak ostrożność i przewidywalność.Zbytnie spoufalanie się może okazać się wręcz niebezpieczne.

    Pozdrawiam
    Urszula

  • W pełni zgadzam się z Urszulą w kwestii spoufalania się kapłana z ludźmi, szczególnie młodymi. Nie jest to dobre, ani pożyteczne. I to zarówno dla jednej, jak i drugiej strony. Podobnie z tą wspomnianą "fajnością" księdza. Absolutna zgoda – ksiądz nie tyle powinien być fajny, co powinien być świadkiem, bez względu na opinię, jaka będzie o nim krążyła.
    A wpis Domownika? Cóż tu powiedzieć?… Jak zawsze – poprzeczka wysoko postawiona. Piękne świadectwo. Natomiast ja bym jednak nie bagatelizował owych domniemanych komentarzy ludzi, że ksiądz jedzie swoim samochodem, że pisze smsy – do mężatki… Naturalnie, w pełni rozumiem, co Domownik pisze i dobrze, że ten opisany kapłan stanął na wysokości zadania. Natomiast – jak to się ktoś kiedyś wyraził o relacjach kapłana z kobietą – nie zawsze on jest Świętym Franciszkiem, a ona Świętą Klarą! Mówiąc wprost – muszą to być relacje bardzo zdrowe i jednak powinny być one na tyle rozsądne, żeby nie powodowały – jak określa Kodeks Prawa Kanonicznego – zgorszenia wśród wiernych. Wbrew pozorom, to bardzo ważna sprawa! Ks. Jacek

  • '' Natomiast ja bym jednak nie bagatelizował owych domniemanych komentarzy ludzi, że ksiądz jedzie swoim samochodem, że pisze smsy – do mężatki… Naturalnie, w pełni rozumiem, co Domownik pisze i dobrze, że ten opisany kapłan stanął na wysokości zadania. Natomiast – jak to się ktoś kiedyś wyraził o relacjach kapłana z kobietą – nie zawsze on jest Świętym Franciszkiem, a ona Świętą Klarą! Mówiąc wprost – muszą to być relacje bardzo zdrowe i jednak powinny być one na tyle rozsądne, żeby nie powodowały – jak określa Kodeks Prawa Kanonicznego – zgorszenia wśród wiernych. Wbrew pozorom, to bardzo ważna sprawa! ''

    Hmmm
    Mam się czuć winną, że kapłan zawiózł mnie do szpitala?
    Przecież nie zawiózł na porodówkę, a On nie był ojcem dziecka

    Zawiózł mnie, na ostry dyżur, gdzie udzielono mi fachowej pomocy.To nie była migrena, gdzie podobno pomagają tabletki ''Pani Goździkowej''
    W mojej sytuacji, chodzi o życie…
    Czy kodeks prawa kanonicznego uwzględnia takie zachowanie kapłana ?
    Czy powinnam się przejąć tym, ze jakaś babcia siedząca od rana do nocy w oknie swego mieszkania, lustrująca wszystko co się dzieje wokół, jest żądna sensacji?
    Miałabym '' przepraszać'' za to, ze ktoś od razu dorobiłby sobie własną historię , tego, po co wsiadłam, i co w tym samochodzie robiłam ?

    Przypisywanie złych intencji niestety jest u nas na porządku dziennym….

    Księże Jacku
    Wiem, że kapłan nie jest św Franciszkiem, a ja św Klara. Ale po coś Bóg obdarzył nas rozumem.
    Szanuję kapłanów, i zawsze pamietam kim są.

    Echhh, po się tłumaczę….

    Domownik – A

  • Ależ proszę się nie tłumaczyć i nie odnosić mojego komentarza do siebie! Ja tylko staram się – i to od początku istnienia bloga – na każdy poruszony problem spoglądać jak najszerzej. Ja w żaden sposób nie krytykuję tego konkretnego kapłana i nie twierdzę, że postąpił niesłusznie. I zgadzam się w kwestii osób żądnych sensacji, a podających się za wierzących – pełna zgoda w tym wszystkim. Moim jednak zadaniem jest pokazać różne strony każdego problemu. Natomiast ani przez myśl mi nie przeszło,żeby w tej konkretnej sytuacji dopatrywać się czegoś niewłaściwego. W końcu – i ja sam, i wszyscy chyba już poznaliśmy Domownika i poziom, jaki prezentuje! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.