Wraz z całym Niebem – radośnie świętujmy!

W

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, bardzo, ale to bardzo serdecznie dziękuję Wam za życzenia urodzinowe i tyle ciepłych słów, przy tej okazji wypowiedzianych! Proszę, zechciejcie zamieniać je na modlitwę w mojej intencji i w intencji tego wszystkiego, co staram się podejmować. Ta ogromna życzliwość, której wczoraj doświadczyłem, jest tym milsza, że ja zasadniczo nie przywiązuję większej wagi do urodzin. Bardziej przeżywam imieniny – jako wspomnienie Świętego Patrona – oraz rocznicę święceń kapłańskich. Tym bardziej jest mi miło, że tyle Osób pamiętało, zarówno na tym forum, jak i w kontakcie indywidualnym, czy telefonicznym. Wszystkim dziękuję i odwzajemniam modlitwą!
        Naturalnie, zdajemy sobie sprawę, że sprawcą całego zamieszania jest mój Brat Marek, który w dwóch językach wczoraj wypowiedział się na blogu i poinformował świat o urodzinach. Bardzo Mu dziękuję za komentarz, za Mszę Świętą i za te gorące słowa ze śnieżnej już Syberii!
        A przy okazji – Marek podjął temat halloween, skomentowany wczoraj jeszcze przez kilka Osób. Rzeczywiście, jest to temat poważny i myślę, że trzeba go często podejmować w rozmowie z młodzieżą. Ale nie tylko z młodzieżą. Bo nam się pogaństwo szerzy coraz bardziej!
      Niech zatem w przywracaniu równowagi duchowej i właściwego porządku rzeczy pomoże nam przeżywanie dzisiejszej Uroczystości Wszystkich Świętych!
       Na jej przeżycie jak najpełniejsze – konieczne z pełnym uczestnictwem we Mszy Świętej, co dzisiaj jest wręcz obowiązkiem! – udzielam kapłańskiego błogosławieństwa: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                             Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Uroczystość Wszystkich Świętych
do czytań z t. VI Lekcjonarza: Ap 7,2–4.9–14;  1 J 3,1–3;  Mt 5,1–12a
Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków. Amen. Tę wielką pieśń chwały wyśpiewuje rzesza zbawionych, ów wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. Święty Jan, Autor Apokalipsy, Księgi proroczej i jednocześnie bardzo tajemniczej, w taki oto sposób opisuje widzenie Nieba, widzenia szczęścia zbawionych. Tak oto Chrystus zechciał mu to szczęście ukazać!
Obraz to bardzo uroczysty, emanujący ogromną potęgą – tłumy, zgromadzone wokół tronu, a na tronie zasiadający Bóg Najwyższy i Spra­wiedliwy. Dzisiaj, wraz z całym Kościołem, także nasza Parafialna Wspól­nota, wraz z przybyłymi na tę uroczystość Gośćmi, pragnie włączyć się w tę pieśń zbawionych i wspólnie wychwalać Boga, który jest źródłem wszelkiej świętości: Zbawienie Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Baran­kowi. Dzisiaj wraz z całym Kościołem pragniemy i my wychwalać Boga za wzór świętości, jaki daje nam w życiu ludzi znanych, znanych jako Święci i Błogosławieni Kościoła;
Ciebie, Boga, wysławiamy,
Tobie, Panu, wieczna chwała,
Ciebie, Ojca, Niebios bramy,
Ciebie wielbi ziemia cała.
To ci, których świadectwo życia potwierdzają liczne dowody, zgro­madzone w trakcie procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych; to ci, któ­rych kolejni Papieże ogłaszali jako wzory do naśladowania; to ci, do których Kościół modli się nieustannie, wzywając ich wstawiennictwa we wszystkich swoich potrzebach:
Apostołów Tobie rzesza,
Chór Proroków pełen chwały,
Tobie hołdy nieść pospiesza
Męczenników orszak biały.
Ci wielcy Święci są dla nas wyzwaniem i zachętą, abyśmy i my po­dążali tą drogą. Kolejne ich wspomnienia, następujące najczęściej w dniu ich śmierci, są okazjami do uważnego wpatrywania się w ich bohaterstwo. Są to wreszcie Aniołowie, duchy czyste i święte, nasi pomocnicy w drodze do zbawienia, wychwalający Boga nieustannie:
Tobie wszyscy Aniołowie,
Tobie Moce i Niebiosy,
Cheruby, Serafinowie
Ślą wieczystej pieśni głosy.
Ale wiemy, że Kościół bogaty jest nie tylko w tych Świadków, o których jest tak głośno, którzy są tak powszechnie znani. Wielkim bogac­twem Kościoła są Święci niekanonizowani, a więc ci, których nigdy Papież nie ogłosił Błogosławionymi i Świętymi, bo ich nie znał, bo prawie nikt ich nie znał. To ci, których znali tylko najbliżsi, to ci, którzy prowadzili życie ciche i ukryte, i właśnie w tym swoim życiu zasłużyli na świętość, osiągnęli ją na ziemi i dostąpili jej pełni w niebie.
To ojcowie rodzin, którzy twardą, codzienną pracą, w pocie czoła i utrudzeniu, zabiegali o chleb powszedni dla rodziny, ale też wpajali w serca i umysły swoich dzieci umiłowanie Boga, Jego nauki, czystość sumienia i prawdziwą miłość do Ojczyzny, do ziemi, do swego otoczenia, do wszyst­kich ludzi. To ciche, zapracowane i krzątające się po domu matki, szepczące słowa czcigodnych pacierzy, nucące melodie religijnych pieśni i „Godzinek”, ogrzewające dom ciepłem miłującego matczynego serca. Zapracowane, a jednak zawsze pogodne, mające czas porozmawiać, posłuchać, przytulić.
Tak, Kochani, to Wasi rodzice, wasze rodzeństwo, wasi bliscy, to są ci Świeci! Tak bardzo cisi i nieznani, a tak bardzo wielcy swoją świętością, a właściwie – Bożą świętością, która stała się ich udziałem. To właśnie im, we wspólnej Uroczystości oddajemy dzisiaj cześć, dziękujemy za ich heroiczne nieraz i piękne świadectwo chrześcijańskiej postawy, którego nie wahali się składać pomimo ludzkich trudności i wszelkich przeciwności, napotykają­cych ich na tej drodze.
I pomimo, że stało się zwyczajem chodzenie na cmentarz w uro­czystej procesji właśnie w ten dzień, to jednak nie zmienia to treści przeży­wanych tajemnic. Dzisiaj, przede wszystkim, dziękujemy Bogu za świętość!
Święty, Święty nad Świętymi
Bóg Zastępów, Król łaskawy,
pełne Niebo z kręgiem ziemi
majestatu Twojej sławy.
Dziękujemy Bogu za świętość, również za świętość tych, których ciała na cmentarzu spoczywają, bo jesteśmy głęboko przekonani, że wielu z nich już uczestniczy w Bożej radości zbawionych. Modlić się będziemy także za tych, którzy jeszcze oczekują zbawienia: zwłaszcza jutro i przez osiem kolejnych dni te modlitwy będziemy zanosić, ale dzisiaj – nade wszystko – wpatrujemy się we wzory świętości i się jej uczymy.
Jest to czę­sto świętość ogromnie prosta, zwyczajna, co nie oznacza jednak, ze łatwa. Osiągnięcie świętości zasadniczo nie jest łatwe, bo wymaga od człowieka konsekwencji i zdecydowania, wytrwałości i uporu. A o to często jest trud­no. Świętość jednak leży w granicach naszych możliwości, każdy z nas mo­że i powinien do niej dążyć.
Ci prości, zwyczajni ludzie, którzy są naszymi przewodnikami, którym dzisiaj oddajemy cześć – właśnie oni przypominają tę prawdę, że świętość jest dla wszystkich i że idzie się do niej zwykłymi dro­gami. Drogą codziennego poświęcenia i pracy, codziennych radości i zmartwień, drogą codziennego spotkania z drugim człowiekiem, który wcale nie przypadkiem, ale z Bożej woli, staje na mojej drodze.
Jezus ukazuję tę drogę jako drogę Ośmiu Błogosławieństw. To nic innego, jak droga do świętości. Droga prosta, chociaż wydawać się może dziwna: Błogosławieni ubodzyduchu…, błogosławieni, którzy płaczą…, błogosławieni cisi…, błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości. błogosławieni miłosierni…, błogosławieni czystego serca…, błogosławieni, którzy wprowadzają pokój…, błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości.
Błogosławieni – a więc szczęśliwi, zbawieni! Jak dziwnie brzmi to zapewnienie: błogosławieni, którzy płaczą, którzy się smu­cą, których prześladują. To jakby zaprzeczenie radości i szczęścia. A Jezus właśnie taką drogę świętości ukazuje i do takiej zachęca. To właśnie droga ciągłego poszukiwania, ciągłej pracy nad sobą, droga ciągłego przełamywa­nia się, poszukiwania innych, głębszych wartości i radości, niż tylko te ludz­kie, przelotne… To jest właśnie droga świętości.
Kiedy czytamy ten fragment Ewangelii, a więc Osiem Błogosławieństw i odczytujemy to jako wskazanie drogi świętości oraz kiedy czytamy słowa Apostoła Jana, zapisane w Apokalipsie, ukazujące nam społeczność Świę­tych, to może się nam wydawać, że są to dwa zupełnie różne obrazy. Oto w Apokalipsie obraz wielkiej chwały, uroczysty i podniosły, a w Ewangelii taki szary, smutny, naznaczony płaczem i cierpieniem… Czyżby chodziło o dwa różne rodzaje świętości?
Nie, jest tylko jedna świętość, ta Boża. Ale prowadzi do niej wiele dróg, właściwie tyle, ilu jest ludzi kroczących do świętości, bo każdy podąża swoją własną drogą, drogą indywidualną i niepowtarzalną. Ta droga wiedzie poprzez życiowe decyzje, poprzez życiowe powołanie, poprzez właściwy każdemu stan i zawód, poprzez atmosferę w rodzinie, poprzez mój indywidualny kontakt z Bogiem na modlitwie, poprzez moje przeżywanie Mszy Świętej, poprzez moje zasłuchanie się w Boże Słowo.
Najważniejsze, abym na tej drodze się znalazł, abym świętości pragnął, abym zrozumiał, że Święty to nie jakaś woskowa figurka z aureolką na głowie, ale to konkret­ny człowiek, żyjący w określonym czasie, w określonych realiach, radzący sobie z określonymi problemami, z trudnościami, nierzadko – niemałymi. Często tkwi jeszcze w naszej świadomości to dziwne przekonanie, że świętość jest zarezerwowana jakiejś innej kategorii ludzi, na pewno nie mnie – mnie to nie interesuje, niech tam sobie babcie będą święte, bo ja mam bardziej interesu­jące zajęcia, a tym może zainteresuję się na starość.
Jest to zasadniczo błędne spojrzenie. Nie możemy na świętość pa­trzeć przez pryzmat kościelnych obrazów i figurek, często rzeczywiście „cukierkowatych”. Chrześcijańska dojrzałość każe nam podjąć ten problem w sposób dojrzały i dostrzec w świętości pasjonującą propozycję Chrystusa, zaproszenie do szczęścia, do odnalezienia autentycznego sensu w życiu.
Świętość to stan czystego sumienia, wolnego od ciężkiego grzechu, wolnego od złych przywiązań. Świętość to stała bliskość Boga, stały kontakt z nim na modlitwie, podkreślmy: na modlitwie, a nie – „klepanych” paciorkach, to stała łączność z Nim w czasie Mszy Świętej, przeżywanej w każdą niedziele i święto – bez wyjątku, to stała łączność z Bogiem w Komunii Świętej, przyj­mowanej regularnie, na każdej Mszy Świętej.
Wreszcie świętość – to ciągła praca nad sobą, usuwanie grzechu i przywiązania do grzechu, a wielką pomocą jest tu regularne spotykanie się z Chrystusem przebaczającym w Sakramen­cie Pokuty. Ale też świętość – to spotkanie z drugim człowiekiem, to okazane mu serce i pomoc, to bezinteresowna miłość wobec niego, to wreszcie – przebaczenie mu jego zła i krzywdy, jaką nam wyrządził. Oto droga do święto­ści!
Czy jest ona trudna? Na pewno, bo wymaga systematyczności, a przede wszystkim – pragnienia świętości! Świętości bowiem nie zdobywa się z dnia na dzień. Świętość zdobywa się stopniowo. Tu na ziemi możemy znacznie zbliżyć się do świętości, możemy osiągnąć ją w jakimś stopniu. Święty Jan Apostoł wyjaśnia to nam – tyle, że nie w Apokalipsie, a  w drugim czyta­niu, w swoim Liście, w którym pisze: Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest.
Właśnie – już jesteśmy dziećmi Bożymi, już jesteśmy na jakimś stopniu świętości. Jeżeli Bóg mieszka w nas, w naszych sercach, to jesteśmy już w jakimś stopniu świętymi. Szczególnie wyraźnie to poczucie czystości, świętości, uwolnienia objawia się po Spowiedzi, zwłaszcza tej Spowiedzi po dłuższym czasie. Odczuwa się wyraźnie, że jakiś wielki ciężar „spadł z ser­ca”. I jest to zrozumiałe, bo w swoich Sakramentach Chrystus bardzo kon­kretnie działa i zbawia człowieka. Ale tu na ziemi ciągle jesteśmy narażeni na pokusy, ciągle możemy wybrać zło i zrezygnować ze świętości.
Zauważmy – nawet dzisiaj, kiedy o świętości mówimy i za nią Bogu dziękujemy, wielu naszych bliskich, czy członków naszych rodzin w ogóle to nie będzie dotyczyło, bo oni nawiedzą pięć cmentarzy, zapalą kilkadzie­siąt lampek na wielu grobach, położą krocie kwiatów, ale nie znajdą czasu, czy nie zauważą potrzeby przeżycia Mszy Świętej, przyjęcia Komunii Świętej. A to właśnie tutaj tkwi sama istota religijnego przeżycia!
Tak więc na ziemi nasza świętość jest ciągle na etapie „stawania się”, na etapie kształtowania i doskonalenia: właśnie na drodze Ośmiu Błogosławieństw – podkreślmy raz jeszcze – na drodze nieraz trudnej i wymagającej, chociaż już tu na ziemi ta świętość jest – jeśli tak można powiedzieć – odczuwalna, bo inaczej wygląda życie człowieka zjednoczonego z Bogiem, a inaczej życie człowieka zagu­bionego i grzesznego. Zauważmy nawet, jak wielka bywa różnica w kontak­tach z takimi ludźmi, chociaż to jest akurat wymiar bardzo zewnętrzny. Ale – jako rzekliśmy – ta ziemska świętość jest jeszcze niedoskonała.
Natomiast gdy ujrzymy Boga takim, jakim jest – jak mówi Święty Jan – wtedy będziemy do Niego podobni, wtedy będziemy szczęśliwi w sposób nie zmącony złem i grzechem. I taką właśnie świętość zapowiada i symbolizuje pierwsze czytanie, z Księgi Apokalipsy.
    Dzisiejsza Uroczystość to dzień, w którym my, jako Kościół Piel­grzymujący, pielgrzymujący do zbawienia, Kościół pragnący świętości i osiągający ją stopniowo, wyrażamy naszą cześć Kościołowi Triumfującemu, Kościołowi jaśniejącemu – tam w Niebie – blaskiem doskonałej świętości, do­skonałego zjednoczenia z Bogiem.
Ciebie poprzez okrąg ziemi,
Z głębi serca ile zdoła,
Głosy ludów zgodzonymi
Wielbi święta pieśń Kościoła!
Niech wyrazem tego naszego uwielbienia będzie częsta modlitwa do Świę­tych, do naszych Patronów, ale i do tych Świętych nieznanych, którzy pragną za nami wstawiać się do Boga, jeśli tylko my o to będziemy ich prosić. Niech będzie to modlitwa we wszystkich naszych sprawach i po­trzebach, niech to będzie modlitwa o zbawienie, o świętość dla nas i dla ca­łego świata.
Ze Świętymi w blaskach mocy
Wiecznej chwały zlej nam zdroje,
Zbaw, o Panie, lud sierocy.
Błogosław dziedzictwo swoje!
                                                                                         Amen

10 komentarzy

  • Wszystkich Świętych

    Święto zmarłych
    Święto naszych zmarłych.
    Co rok przychodzimy do nich, jak kiedyś , gdy byli wśród nas, w dzień ich urodzin, imienin, przychodzimy odświętnie ubrani.
    Ta niby wielka granica między nimi a nami się zaciera. Przychodzimy do nich, jak kiedyś z kwiatami, jak zawsze symbolem naszej ku nim pamięci, miłości.
    Przynosimy również im w prezencie znicze, są one znakiem , symbolem naszej modlitwy za nich.
    Modlitwy – tego, czego od nas najbardziej potrzebują, i o co proszą.
    Święto naszych zmarłych, jest również naszym świętem. Jest to święto naszej wspólnoty ludzkiej, z której część jest już po drugiej stronie, a część – po tej, i ciągle jesteśmy w oczekiwaniu na przyłączenie się do nich, do życia wiecznego.

    Gdy stajemy przy grobie nam bliskich osób, nie bójmy się pytać ich, co było warto w ich życiu. Niech nam tej jedynej łaski udzielą w zamian za to, że o nich pamiętamy.
    Pytajmy po to, byśmy sami potrafili sami w sobie odpowiedzieć,co w życiu naprawdę warto.
    Pytajmy, by oni pomogli nam zdobyć tę mądrość życiową, której nam wciąż brak, i której do śmierci nie będziemy mieli dosyć.

    Błogosławieni….
    Pewnie błogosławionymi są Ci , co walczą o sprawiedliwość, upominają się o schorowanych, starszych ludzi.
    Błogosławionymi są Ci, co stawają w obronie ludzi uciśnionych, domagają się praw ludzkich dla poniżonych, krzywdzonych.
    Błogosławionymi są Ci, co pomagają żyć tym, którzy nie umieją, albo co gorsza już nie potrafią.
    Błogosławionymi są Ci, co walczą o sprawiedliwość, mimo, że cierpią z tego powodu prześladowania, ludzie im urągaja, mówią fałszywe rzeczy o nich…
    Błogosławionymi są…

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Żyć świętością na co dzień to bardzo trudne zadanie, ale dzisiejszy dzień przypomina, że możliwe do zrealizowania tylko potrzeba wielkiego zaangażowania i ogromnego serca.Błogosławieństwa są cenną wskazówką i podpowiadają jak żyć i postępować. Tego dnia w niejednym ludzkim sercu pewnie zapadają postanowienia poprawy, ale za kilka dni wszystko wraca do normy.Znów są kłótnie,
    pośpiech,walka…….Czas na krótką zadumę będzie znów za rok.

    Pozdrawiam
    Urszula

  • Tak Urszulo, masz rację.
    Ja dodam jeszcze coś, odnośnie dzisiejszego dnia.

    Wróćiłam przed chwilą z cmentarza.
    Jak zawsze zapaliłam znicze Dziadkom, Rodzicom, Synowi, znajomym, i komuś kogo nie znam, bo nikt nie zapali tam znicza.
    Przyglądałam się ludziom, i zastanawiałam się, po co tak naprawdę się spotykają przy grobach najbliższych.
    Jest piękny , ciepły dzień, jednak nadal dostojne Panie przepychają się między grobami, w futrach , co ważą z tonę.
    Widzę, że i na cmentarzu zapada już moda , kto postawi więcej tym jest lepszym Gościem.
    Groby zapełnione zniczami, wielkości wazonów, ogromne bukiety kwiatów.
    Szkoda, że na co dzień ludzie tak nie pamiętają o najbliższych, którzy leżą na cmentarzach.
    Szkoda, że częsciej nie palą się na nich znicze, nie znicze – giganty, ale małe lampki.
    Czy dziś, i jutro są jedynymi dniami w roku, dla którcy warto przyjść na cmentarz?
    Tak jakoś robi się gorzko ….

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Sprowokowałaś mnie Anno do tego co teraz napiszę, ale to dobrze.
    Wydaje mi się,że trochę wypaczamy te dni.Górę bierze znów komercjalizacja.Jak słyszę,że przy cmentarzach w te dni można nawet kupić opony zimowe-to jest to dla mnie szok.Nie mogę pojąć co my Polacy czynimy z dni świętych.Nie dość, że na tych grobach jest przepych a jaki kicz, to jeszcze wszędzie musi być handel.Tylko patrzeć jak za rok albo dwa wśród stoisk ze zniczami będzie krążył mikołaj i sprzedawał bibeloty na następne święta bo to będzie super okazja ze względu na ilość ludzi.I tak jak jeszcze do niedawna byłam spokojna o Halloween tak teraz coraz więcej mam wątpliwości czy to amerykańskie święto radości nie będzie coraz bardziej popularne.Jeśli tak się stanie to znaczy, że my Polacy mamy kompleks niższości wobec Zachodu albo będzie to świadoma walka z Kościołem, aby wyprzeć z naszej tradycji katolickiej nasze święta.

    Urszula

  • Dzięki! Świetna wymiana zdań! Ze wszystkim się zgadzam – niestety… To smutny obraz naszego katolicyzmu. Odniosę się do tego w słowie wstępnym. Ks. Jacek

  • A ja pamiętam z dzieciństwa, że w latach 70 ub. wieku też były przy cmentarzach stragany (ach ten smak pańskiej skórki :)!) – czy zatem jest to aby na pewno "syndrom dzisiejszych czasów"?
    Co do Helołin, mam podobne odczucie jak Urszula: jest to oznaka poczucia niższości, ale nie tylko. Dla młodzieży (tej starszej) to element kulturowej degrengolady i filozofii życia spod znaku: miło, łatwo i przyjemnie przemknąc przez życie. Lepiej pójśc do pubu (barów już u nas dawno nie ma – chyba, że mleczne 😉 ), niż trochę pomyślec, powspominac, wprowadzic się w stan refleksji – chociaż ten jeden raz w roku. Gdzie tam – lepiej się nachlac piwskiem, a następnego dnia odbębnic na kacu przymusową wizytę na cmentarzach (rety, co za nudy!) bo starzy się upierają i nie darują :). O mszy świętej nawet nie wspominam. Oczywiście generalizuję – prawo zgreda 😉 – ale przyjrzyjmy się jakie wartości przyświecają większości naszej młodzieży. Łatwośc życia przede wszystkim i ogólny luzik – a bez pojarania zioła nie ma luziku (witamy pana Palikota w sejmie :)).
    Degrengolada kulturowa, o której wspomniałem jest mocno związana z globalizacją tylko o wiele groźniejsza, bo dotyka struktur społecznych, światopoglądu i tradycji. A co najważniejsze życia duchowego. To już nie jest tylko kokakolizm – szkodzący zdrowiu i promujący amerykański styl życia, ale rugowanie wartości, które towarzyszyły od wieków chrześcijańskiej Europie. Ciekawe kiedy trafi do nas święto dziękczynienia (już widzę te kolejki po indyka składanego w podzięce Indianom za uratowanie życia :)). Mówiąc szczerze już mnie to nie przeraża z jaką łatwością gubimy własną tożsamośc, własną twarz(JP II patrzy na nas i co widzi? Ludzi bez twrazy?). Helołin stał się elementem popkultury światowej (nawet w Chinach są grupy przebierańców!) i wpływu na to nie mamy, o pardon – mamy: tłumaczmy naszym dzieciom dlaczego dlaczego helołin to badziewie – nie dośc, że pogańskie, to jeszcze kiczowate! Oglądałem wstawki parady z NY – jakże chore kulturowo społeczeństwo mogło doprowadzic do takiego rozkwitu tradycji lubowania się w zombie, śmierci, trupach i mordercach, bo taką właśnie formę to obecnie przyjęło!
    Szczęśc Boże!
    Robert

  • Czyż helowin nie przypomina nam otaczającej nas rzeczywistości? Święci patrzący na nas z nieba mogą widzieć nas właśnie w ten sposób jak niektórzy się przebierają. Najsmutniejsze jest to, że czerpią z tego niepojętą radość zamiast się zastanowić czym i jak bardzo ich dusze są poranione.
    Diabelska pycha drwi sobie z Boga pokazując chodzące trupy za życia. Jakie to czasy nastały, że grzech przestał być wstydliwy i powodował lęk przed Bogiem.
    Dasiek

  • Bardzo mocne słowa! Dopiero dzisiaj odkryłem oba wpisy. Jutro, czyli we wtorek, w słowie wstępnym polecę je wszystkim do przeczytania. Już teraz czynię to w tym miejscu. Pełna zgoda ze wszystkim! Naprawdę, lepiej tego nie dało się wyrazić. Szkoda, że to takie prawdziwe… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.