Rozdzierajcie serca, a nie szaty!

R

Szczęść Boże! Świetna wymiana myśli po wczorajszym rozważaniu. Dziękuję! Muszę jeszcze znaleźć czas na spokojne przemyślenie wszystkich tych głosów, ale to nastąpi dzisiaj po południu.
       W tym momencie dołączam się do gratulacji pod adresem Marka za stworzenie strony! Będziemy tam zaglądać!
     Wszystkim na przeżywanie rozpoczynającego się dziś Wielkiego Postu przesyłam kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
         Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
Popielcowa
22 lutego
2012., Par. Wniebowzięcia N. M. P. w Celestynowie,
do
czytań:  Jl 2,12–18;  2 Kor 5,20–6,3;  Mt 6,1–6.16–18
O nawróceniu i potrzebie
ciągłego nawracania zapewne słyszeliśmy niejednokrotnie i na niejednym kazaniu.
I gdyby tak dzisiaj zapytać każdego z nas tutaj obecnych, z czym kojarzy nam się nawrócenie, zapewne padłoby wiele i to
bardzo różnych odpowiedzi.
Bo jednym będzie się
kojarzyło – właśnie – z jakimś przymusem,
z jakąś przykrą koniecznością, o której księża na kazaniach co jakiś czas
mówią. Innym będzie się kojarzyło z
jakimiś sytuacjami z historii
, kiedy to – rzekomo – nawracano przemocą,
chociaż dzisiaj coraz częściej słyszy się opinie historyków, że to wcale nie
było zjawiskiem tak masowym, jak się usiłuje o tym przekonywać. Komuś innemu
przyjdzie na myśl obraz woru i popiołu,
a więc jakiejś bardzo surowej ascezy, połączonej z ograniczeniem pokarmu do
chleba i wody.
Tak czy owak – nawrócenie
jawi się jako proces trudny, ciężki,
męczący
, do pewnego stopnia ponury. I trzeba przyznać, że potwierdzenia
takiego widzenia sprawy niektórzy z nas mogą się dopatrzeć nawet w dzisiejszych czytaniach. Oto bowiem Prorok Joel przedstawia
wypowiedź samego Boga, który jednoznacznie mówi: Nawróćcie się do Mnie całym swym
sercem przez post i płacz, i lament.
[…] Dmijcie w róg na Syjonie, zarządźcie święty post, ogłoście
zgromadzenie. Zbierzcie lud, zwołajcie świętą społeczność, zgromadźcie starców,
zbierzcie dzieci i ssących piersi. Niech wyjdzie oblubieniec ze swej komnaty, a
oblubienica ze swego pokoju. Między przedsionkiem a ołtarzem niechaj płaczą
kapłani, słudzy Pana
!
Rzeczywiście, jeśli się
przyjrzeć temu obrazowi, to jest on potwierdzeniem takiego widzenia pokuty, o
jakim mówiliśmy: wór i popiół, płacz i
lament, ponure twarze i ogólne poruszenie.
Taki obraz pokuty na pewno nie
zachęca nas do jej praktykowania, bo kto by się dzisiaj zdecydował na podjęcie
takich form. To wygląda na obraz
średniowieczny, do zastosowania kilkaset lat temu.
Ale jeśliby się tak wczytać
dokładnie już nawet w pierwsze czytanie, nie mówiąc już o czytaniu drugim czy o
Ewangelii, to widzimy, że chodzi o coś
więcej.
A jeśli nawet mowa jest o jakichś znakach zewnętrznych, to muszą
one wyraźnie oznaczać wewnętrzne nawrócenie. Już w pierwszym czytaniu słyszymy:
Rozdzierajcie
jednak wasze serca, a nie szaty
! Nawróćcie
się do Pana, Boga waszego
! On bowiem
jest łaskawy, miłosierny, nieskory do gniewu i wielki w łaskawości, a lituje
się na widok niedoli.
I w tym samym duchu mówi
Apostoł Paweł w drugim czytaniu: W imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo
jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy:
pojednajcie się z Bogiem.
[…] Współpracując
zaś z Nim napominamy was, abyście nie przyjmowali na próżno łaski Bożej.
A już szczególnie wyraziście
ten problem omawia sam Jezus w Ewangelii, której wysłuchaliśmy, a w której zakazuje czynienia jałmużny, modlitwy i
postu – na pokaz.
Wręcz mamy się z tym ukrywać
przed ludźmi
, aby tym bardziej podobać się Bogu, który widzi wszystko i
wszystko potrafi należycie ocenić, wszystko jest w stanie sowicie nagrodzić.
Tak więc cała Liturgia
Słowa dzisiejszego dnia bardzo jednoznacznie wskazuje na wnętrze człowieka, bardzo mocno akcentuje potrzebę wewnętrznego
nawrócenia. Tu nie chodzi o to, żeby na
zewnątrz pokazać się przed ludźmi
, tu nie chodzi o to, aby popisywać się
jakimiś wyszukanymi sposobami umartwienia, wzbudzając w ten sposób u jednych
podziw, a u innych słowa współczucia. To
nie ludzie mają nas podziwiać, to Bóg ma dostrzec w nas chęć nawrócenia!
Dlatego nie chodzi w tym
wszystkim w żaden sposób o udawanie czy teatralne gesty. Wręcz przeciwnie! Tu w pierwszej kolejności chodzi o zmianę myślenia, zmianę patrzenia, o „przekierowanie”
serca ze spraw doczesnych na sprawy Boże.
W pierwszym czytaniu słyszymy: Rozdzierajcie serca, nie
szaty. W drugim słyszymy:
pojednajcie się z Bogiem, nie marnujcie łaski Bożej, współpracujcie z nią. W Ewangelii słyszymy: post, jałmużna,
modlitwa – tak, ale nie na pokaz, w cichości serca. Nie ma więc wątpliwości, że
dla Boga to ma największe znaczenie, co
dokona się dzisiaj i w ciągu najbliższych czterdziestu dni – w naszych sercach!
Może się bowiem tak stać,
że na nasze głowy przyjmiemy popiół, ale w swoich umysłach i sercach pozostaniemy zamknięci na Boga i na drugiego człowieka, tkwiąc w swoim
świecie i swoich przyzwyczajeniach, nic a nic w nich nie zmieniając. I może się
okazać, że głośno i pobożnie śpiewać będziemy
Gorzkie Żale,
ale tymi samymi ustami zaraz potem będziemy dalej obmawiać,
krytykować, przeklinać… I może się okazać, że będziemy uczestniczyć w Rekolekcjach wielkopostnych, ale nie
zakończą się one żadnym konkretem, żadnym postanowieniem – ot, po prostu,
przejdą, miną – i już!
A może się okazać – i mamy
wszyscy nadzieję, że tak będzie, a nawet o to się dzisiaj modlimy – iż za znakami zewnętrznymi pójdzie bardzo
konkretne działanie wewnętrzne
. Popiół przyjęty na głowę oznaczać będzie –
właśnie – chęć może nie tyle rozdarcia serca, co poruszenia tego serca, aby pozbyć się resztek skorupy zła i
egoizmu, która to serce kiedyś otaczała. Popiół przyjęty na głowę oznaczać
będzie ponadto pragnienie ukorzenia się
przed Bogiem
, chęć zmiany myślenia, aby nie myśleć już tylko po ludzku,
tylko po swojemu, ale nade wszystko – po Bożemu. Oznaczać on będzie chęć uznania nad sobą wyższości Boga,
podkreślenia tego, że nie ja jestem sam dla siebie bogiem i nie jest nim nic innego i nikt inny, ale sam Bóg stoi w moim życiu na pierwszym
miejscu
i przed Nim chcę się ukorzyć, Jego panowanie chcę uznać nad sobą.
Zobaczmy, Kochani, jak
bardzo wiele oznacza ta prosta czynność, ten niezwykle prosty i czytelny gest,
jakim jest posypanie głowy popiołem.
Wbrew pozorom – ten gest wcale człowieka
nie poniża
, wcale go nie dyskryminuje, nie czyni go gorszym, nie ośmiesza
go. Wprost przeciwnie – na ile człowiek potrafi się przed Bogiem uniżyć, na tyle tak naprawdę jest wielki. Na
ile pozwala się Bogu prowadzić, na ile pozwala Bogu panować w sobie, na tyle jest zwycięzcą i w takim stopniu
wygrywa całe swoje życie, przeżywa je sensownie i nie błądzi po bezdrożach.
Ci, którzy nie chcą uznać
nad sobą Bożego władania, którzy nie
chcą się przed Bogiem ukorzyć
, którzy może nawet z szyderczym uśmieszkiem
lub drwiną będą reagowali na ten przestarzały – ich zdaniem – obrzęd posypania
głów popiołem; ci wszyscy, którzy dla siebie samych są bogami i którym się wydaje, że wystarczają sami
sobie
, ci bardzo szybko gubią się na drogach życia, a ich wielkość mierzy
się popularnością w mediach, zajmowanym
stanowiskiem, ilością posiadanych pieniędzy lub wystawnym stylem życia.

Kiedy się okaże, że to utracą, a nieraz tracą to w jednej chwili, wówczas widać, jak mizerna jest ta ich ludzka
wielkość. Nic z niej właściwie nie zostaje. Dosłownie – jeden popiół!
Dlatego my chrześcijanie,
my – przyjaciele Chrystusa, przyjmujemy na nasze głowy popiół poświęcony, aby Chrystus pomógł nam dźwignąć się z popiołu
ludzkiej nędzy, z popiołu ludzkich wartości, tak bardzo ulotnych, z popiołu
ludzkich planów, stojących w sprzeczności z Bożą wolą. Chcemy podkreślić w ten
sposób, iż uznajemy, że sami z siebie
nic nie możemy uczynić, ale Bóg jest naszą mocą
i w Nim jesteśmy naprawdę
wielcy, naprawdę silni!
Chcemy więc w tym czasie
Wielkiego Postu bardziej się do Boga
zbliżyć.
Dokona się to na pewno w
ciszy
. Potrzeba – naprawdę potrzeba! – nieco zwolnić w biegu, potrzeba wyciszyć
telewizor, a może na trochę go wyłączyć; trzeba wyciszyć muzykę, hałaśliwie
grającą od rana do wieczora – to wszystko pomoże dopuścić do głosu sumienie, które od jakiegoś czasu bezskutecznie
chce nam przypomnieć o czymś lub zwrócić naszą uwagę na jakieś konkretne dobro,
lub zło.
Może właśnie ten Wielki
Post jest okazją do tego, aby to sobie uświadomić, ale też – żeby w ogóle odpocząć od tego hałasu, w jakim
żyjemy
. W ciszy człowiek naprawdę więcej usłyszy, więcej dostrzeże i nieco
odpocznie. Cały okrągły rok żyjemy w hałasie, ten Wielki Post jest zatem okazją
do tego, aby nawet od tej ludzkiej
strony spróbować komfortu ciszy.
Będziemy się też zbliżać do
Boga przez wielkopostne nabożeństwa –
Gorzkie Żale, Drogę Krzyżową.
Niech one przypomną nam, że ceną naszego
zbawienia jest Męka, Śmierć i chwalebne Zmartwychwstanie Jezusa, że jest Ktoś,
kto nas do końca umiłował i kto
oddał nam wszystko, co miał, oddał samego siebie – a my mamy się od Niego tej
samej postawy uczyć.
Będziemy się też do Boga
zbliżać przez podejmowanie wielkopostnych
postanowień i wyrzeczeń.
Niech one nie będą tylko formą dla formy, abym po
tych czterdziestu dniach mógł się pochwalić, że jestem bohaterem, bo w tym czasie nie piłem, nie paliłem, nie
korzystałem z innych używek, ograniczyłem ilość spożywanych pokarmów, ale potem
do tego wszystkiego i tak najspokojniej
powrócę
.
A tymczasem jeżeli sobie
tego odmawiam to po to, aby uczyć się panowania nad sobą i nad swoimi
słabościami, nad skłonnością do alkoholu, do papierosa, aby nawet samemu sobie udowodnić, że jestem
w stanie – nie tylko w Wielkim Poście – nad tym wszystkim panować, a nie jest
tak, że to te skłonności nade mną panują. Przez to również bardziej będę zbliżał się do Boga, bo nie będzie na mojej drodze
wielu przeszkód, które mi zagrodzą drogę do Niego.
Tak więc, Kochani, ten
rozpoczynający się czas jest jakąś wielką
szansą
. I ten dzień dzisiejszy jest taki szczególny. Bo już dzisiaj możemy bardzo zdecydowanie wejść w ten czas, już
dzisiaj możemy bardzo konkretnie zacząć nad sobą pracować, od dzisiaj możemy –
i oby tak się stało – wykorzystywać w
pełni szansę, którą Pan nam daje
. A od tego Wielkiego Postu możemy zacząć
jakąś konkretną, rzetelną przemianę, od
tego Wielkiego Postu możemy zacząć inne życie
– na przykład bez jakiegoś
nałogu, czy też bez jakiegoś uciążliwego przyzwyczajenia, które odbiera nam
samym codzienną radość i psuje nasze relacje z innymi.
Wielki
Post naprawdę jest szansą i pomocą. Zatem,
Kochani, od dzisiaj bierzmy się wszyscy ostro do roboty!
Nie marnujmy
szansy, jaką daje nam Pan. Niech się poruszą nasze serca – zróbmy tam porządek! Pojednajmy się w tym czasie z Bogiem, nie
marnujmy Bożej łaski, a nasze praktyki religijne – wielkopostne i nie tylko –
wykonujmy nie na pokaz, ale z potrzeby
serca i dla odnowy serca.
A
pytanie do refleksji postawmy sobie dzisiaj tylko jedno:
·       
Jakie
będzie moje osobiste, bardzo konkretne postanowienie na ten Wielki Post?
Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia!

4 komentarze

  • "…ale nie na pokaz, w cichości serca. Nie ma więc wątpliwości, że dla Boga to ma największe znaczenie, co dokona się dzisiaj i w ciągu najbliższych czterdziestu dni – w naszych sercach!" To bardzo ważne. W ciszy, nie na pokaz dla ludzi tylko dla Pana Boga w ciszy i skupieniu.

    Pan Bóg tak dużo dał od siebie. Post, modlitwa, jałmużna są, to uczynki , które zakorzeniły się w chrześcijańskiej tradycji bardzo głęboko. Jednak ich wartość z pokolenia na pokolenie jest coraz mniej zauważalna, a przecież człowiek, który pości, chce powiedzieć Bogu, że całkowicie zdaje się na Niego, że poddaje się Jego woli. Postawa człowieka poszczącego jest postawą pokory i ufności. Chrześcijanin pragnie poprzez post pokutować i zadośćczynić za swoje grzechy oraz zjednoczyć się z cierpiącym Zbawicielem. Jest, to również podziękowanie, za życie i za wszystkie łaski w tym życiu.

    Życzę wszystkim wytrwania w postanowieniu Wielkopostnym:)

    Pozdrawiam

  • Ja myślę, że to od nas samych zależy, na ile modlitwa, post i jałmużna – będą miały wartość w naszym życiu. Zapewne, każdy w tym względzie odpowiada za siebie i każdy z nas, na swoim odcinku, może nie dopuścić do tego, aby współczesna duchowa znieczulica go dotknęła… Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.